Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Życie duchowe - Pytanie

Anonymous - 2012-04-18, 14:30

diagoras ;)
Przytoczyłeś słowa Mallgos i napisałeś dość sporo treści :).
Mam wobec tego do Ciebie prośbe na godz 19,30 do odmawiania Różanica i łaczenia sie duchowo w intencji Mallgos... Problem jest innej natury...Nie mam problemu z odmawianiem różańca , ale w tej intencji wyjatkowo musze się natrudzić i nie wynika to z mojej niechęci...ale z walki duchowej jaka się toczy za Mallgos...to tak jak niektórzy nosza przy sobie różaniec , nawet go ucałuja , ale nie potrafia odmówić...Toczy się zacięta walka za Mallgos ... tylko dlatego ,żeby Matka Boża za nia nie orędowała....a wierz mi Diagoras....jak sama Matka wstawia się u Boga za Dzieci to już nie ma mocnych i jest wyjątkowo wściekle pod górke ze wszystkim , a potem jest spokój i radość....ZAPRASZAM DO WSPÓLNEJ MODLITWY RÓŻAŃCOWEJ ZA Mallgos....

Anonymous - 2012-04-18, 15:55

Cytat:
ZAPRASZAM DO WSPÓLNEJ MODLITWY RÓŻAŃCOWEJ ZA Mallgos...
Dziękuję za zaproszenie. Planowałem pomodlić się w JEJ intencji na tyle na ile mogę, lecz co do konkretnej godziny, to nie ukrywam, że może być to dla mnie trudne do zrealizowania. Mieszkamy z żoną od kilku lat sami z dala od rodziny z dwojgiem małych dzieci więc musimy liczyć sami na siebie (nie ma blisko dziadka, babci, rodzeństwa). W obliczu takiego obrotu spraw wszystko zależy od dzieci, bo jeśli swoim zachowaniem pozwolą, to jak najbardziej można się do takiej modlitwy o wyznaczonej porze dołączyć (zapraszając nawet żonę), natomiast jeśli pojawią się trudności, to egoistyczne byłoby z mojej strony modlić się w tym czasie za naszą forumową siostrę, podczas gdy moja żona sama musiała by radzić sobie z pociechami. Tak więc na tę chwilę niczego nie mogę obiecać. Pomodlę się na pewno, lecz nie wiem w jakim czasie.
Wiem jak ogromną wagę niesie modlitwa wspólnotowa,dlatego raduję się, że wielu z WAS to rozumie i czynnie wprowadza w swoje życie. Czasem nam się może wydawać, że nasza modlitwa nie jest wysłuchana, lecz to tylko złudzenie, bo każda modlitwa przez BOGA jest wysłuchana i wedle Bożej logiki, która często jest inna niż nasza ludzka. Bóg postrzega przeszłość, teraźniejszość i przyszłość z doskonałą jasnością natomiast my jesteśmy bardzo ograniczeni i dopiero z perspektywy czasu możemy widzieć (jeśli jest nam to dane), jakie dana modlitwa wydała owoce. Często jest tak, że otrzymuje się co innego niż to, o co prosiliśmy, ale stwierdzając, że Bóg w swojej wszechwiedzy i miłosierdziu wyświadczył nam jeszcze większe dobro niż oczekiwaliśmy, bo dał nam o wiele więcej niż o to prosiliśmy. I tak właśnie często jest, bo jeszcze nie słyszano, by Bóg pozwolił się przewyższyć w swojej hojności.
Trzeba się więc dużo modlić, warto się modlić i tej modlitwy oczekiwać od innych, bo to piękny dar, a dodatkowo w połączeniu z udziałem we MSZY ŚW. i przyjętymi Komuniami św., to jest to szczytem życia liturgicznego i najwyższym wyrazem troski duchowej człowieka o drugiego człowieka, który w intencji danej duszy pragnie złożyć do swego serca Jezusa przychodzącego wraz z Duchem św. - tym samym przecież Duchem, który był obecny przy początkach Kościoła i aż po dziś dzień mieszka z nami jako Paraklet, Pocieszyciel obiecany tyle wieków temu przez Chrystusa. Nie jesteśmy więc sami, lecz żyjemy w komunie osób i to znacznie większej niż się komuś może wydawać. Kościół to nie tylko my na Ziemi (czy jak niektórzy myślą - jedynie kler). Kościół to wspólnota ochrzczonych w Chrystusie podążający do wiecznej ojczyzny, to również Kościół cierpiący i Kościół Świętych w Niebie - JEDEN KOŚCIÓŁ wzajemnie wspierający się, a modlitwy nie idące na zmarnowanie, lecz do Bożego skarbca, z którego dobry Bóg wyciąga określone "racje" i dozuje wedle swojej jedynie słusznej Bożej logiki.
Żeby jednak docenić jak wielką wagę ma modlitwa i jak ogromne może dawać owoce, to trzeba doświadczyć na własnej skórze działania łaski Bożej. Trzeba też umieć Bogu dziękować (jak zachęca Apostoł Paweł), bo szczere dziękczynienie jest jakby przepustką do kolejnych łask, a ten człowiek będzie Bogu wdzięczny najbardziej, komu najwięcej zostało przebaczone i darowane.
Pozdrawiam Was i nie traćcie nadziei!

[ Dodano: 2012-04-18, 23:13 ]
Mirela napisał/a:
tak jak niektórzy nosza przy sobie różaniec , nawet go ucałuja , ale nie potrafia odmówić...
Odniosę się może nieco humorystycznie, bo przypomniała mi się pewna zabawna sytuacja opowiadana przez znajomego księdza proboszcza.
Mówił, że po skończonej Mszy św. miał zamykać kościół (bo wówczas dał jakoś wolne panu kościelnemu więc tym samym zobowiązał się przejąć jego obowiązki) i bierze klucze, idzie do pierwszych bocznych drzwi, lecz widzi w jednej z ławek kobietę całą w czerni, która na jego widok dość nieśmiało wstaje i podchodzi z zapytaniem iż chciałaby zakupić różaniec do trumny.
Ksiądz zorientował się, że pani to nie będzie raczej jego parafianką, bo wyczuł, że nie zna kościoła więc pozwolił sobie na nieco humorystyczną odpowiedź i rzecze jej:" Niestety nie mamy różańców do trumny, ale jedynie do modlitwy". Na taką odpowiedź kobieta okazała ponoć lekką konsternację, po czym podziękowała i wyszła z kościoła bez różańca:)
Wybaczcie, że może to nieco nieodpowiedni żart próbujący się naigrawać z niewiedzy (a raczej niedoli) takiego człowieka, ale to podobny obraz jak przy okazji Wielkiego Czwartku- przyklękającego "katolika" przed Jezusem w pustym otwartym przecież Tabernakuulum, którego jednak niestety tam nie ma [Jezusa], bo jest w ciemnicy a potem w grobie. Sytuacje takie ukazują pewien problem, że ciągle brak odpowiedniej edukacji, katechezy w naszym Kościele, byśmy wszyscy mogli znać choćby te podstawy związane z praktykowaniem naszej wiary, bo potem jak nas widzą, tak i piszą i zarzucają różne niepotrzebne rzeczy (często gorszące dla wszystkich katolików i godzące w dobro Kościoła).
Wracając jednak do Twej wypowiedzi...
Nosić różaniec to zbyt mało i tak samo jak nie wystarczy go wsadzić do trumny człowiekowi w dniu jego pogrzebu, tak samo i w kieszeni jawi się bezużyteczny jeśli nie jest używany lecz jedynie przechowywany. Taki różaniec kiedyś przed Bogiem może być jedynie naszym oskarżycielem więc lepiej go wyjąć i podarować komuś, kto będzie z niego korzystał niż ma nam -przepr. za wyr.- gracić garderobę.
A co do trudności na modlitwie czy w podjęciu modlitwy, to są one czymś naturalnym i z tego co wiem, to przeżywa je wiele gorliwych katolików. Chciałoby się rzec, że im bardziej ktoś gorliwie stara się modlić, wypraszać łaski u Boga dla siebie i bliźnich i zasiewać wokół dobro, tym bardziej jest skazany na kuszenie złego, na wszelkiego rodzaju oschłości, niepowodzenia w różnych dziedzinach życia , a nawet częstokroć niezrozumienie ze strony najbliższych. To takie kłody rzucane pod nogi, które musimy pokonywać by dalej iść do przodu.
A wszystko to po to, by jeszcze bardziej się umocnić i dochować Bogu wierności, swemu powołaniu. Bóg wie najlepiej na ile dana dusza na modlitwie może przeżywać oschłość i trudność więc na pewno nie dopuści, by uciążliwość ta była ponad jej miarę i by miała spowodować jakąś szkodę duchową czy moralną, w sytuacji, gdy ta dusza szczerze BOGA pragnie i poszukuje GO w swoim życiu.
Wiadomo, że wspaniale jest nam się modlić, gdy serce samo wyrywa się do BOGA, a duch unosi się ochoczo, ale nie ma co się łudzić, że również na modlitwie przychodzą te trudne chwile i wówczas zdaje się, że taka nasza ofiara modlitewna jest BOGU jeszcze bardziej miła, bo nie sztuką mówić "Panie kocham CIĘ" jeśli rzeczywiście czuję, że tak jest i góry bym przenosił. Sztuką modlić się zawsze i mimo wszystko i w tym właśnie szczególnie składamy dowód naszej wierności Bogu i naszym przekonaniom. Jeśli wielu wspaniałych ludzi , doktorów Kościoła przeżywało swoją noc wiary, to jakże moglibyśmy oczekiwać by nam było łatwiej i z górki skoro dobrze wiemy, że szczególnie dziś być wyznawcą CHRYSTUSA, to oznacza płynąć pod prąd i na przekór wszelkim wiatrom, lecz jednocześnie wiedząc, że to trudne niesamowicie, lecz warte i jedynie słuszne do podjęcia.
Trzeba się więc modlić mimo wszystko, natomiast oschłość i trudność wcześniej czy później ustąpi, bo nic nie trwa wiecznie. Być może wskazane będzie tutaj dokarmienie swego ducha jakąś wartościową lekturą czy udanie się na odpowiednie rekolekcje lub przeczytania jakiegoś świadectwa, obejrzenie wartościowego filmu itp.. Tylu ilu jest ludzi, tyle może być różnych recept na ożywienie modlitwy danego człowieka, lecz najważniejsze , by starać się dochowywać Bogu i sobie samemu wierności, a łaska z czasem jak deszcz spłynie z obłoków, bo Bóg nagrodzi nasze starania i ześle swą łaskę. Ważne, by nie zniechęcać się, nie gasić ducha lecz ćwiczyć się w pokorze i cierpliwości, a Miłosierny Bóg w końcu wejrzy na naszą nędzę i przyjdzie z pomocą.

Mirela napisał/a:
Toczy się zacięta walka za Mallgos
Oj, tak. Ta walka toczy się już od dawna, gdy Lucyfer wypowiedział swoje "NON SERVIAM" (nie będę Ci służył) i wszczął bunt, a następnie został strącony przez wojska anielskie ze św.Michałem na czele i nastąpiło wołanie: "Biada ziemi i biada morzu -
bo zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu" /Ap 12,12/. Jest więc z nami i patrzy jak najwięcej nabroić (mówiąc oczywiście bardzo delikatnie). Miesza w Kościele, w naszych rodzinach rozbijając małżeństwa, odbiera rodziców dzieciom, sieje nienawiść, zazdrość w zakładach pracy, w Ojczyźnie i im więcej nienawiści i niezgody sieje- tym nienawidzi jeszcze bardziej i krąży jak lew ryczący szukając kogo by tu pożreć, bo ciągle mu mało. I tak jak Chrystus- Dobry Pasterz zostawi 99 owiec i wyruszy na poszukiwanie jednej zagubionej, tak samo on - czart piekielny piekło całe zostawi i wyruszy na polowanie, by jak najwięcej dusz odwieść od wiecznego szczęścia.
Nie jest więc lekko nikomu z nas, lecz nadzieję pokładamy w TYM, który wskazał nam drogę jaką mamy podążać i śmierć pokonał, bo jeśli byśmy chcieli liczyć tylko na swoje własne , ludzkie ograniczone siły, to już na wstępie odnieślibyśmy porażkę.
Nie jest więc nie wiadomo jakim dramatem czy porażką życiową, gdy człowiek błądzi, gdy popełnia błędy raniąc samego siebie i innych przy tym, ale prawdziwą porażką jest, gdy zamknie się na Chrystusa, w którym tylko i wyłącznie w NIM może mieć spełnienie i może siebie w pełni poznać ("Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa" (JPII, Warszawa, 2 VI 1979)".
Wielka więc dla nas łaska, że Bóg tak bardzo nas umiłował, że Syna swego Jednorodzonego dał, w którym możemy mieć życie. Nie takie życie jakie mamy teraz czyli ziemskie, ale życie w pełni czyli przekraczające wymiary bytowania ziemskiego, ponieważ polegające na uczestnictwie w życiu samego Boga (JPII, Evangelium vitae, wprowadzenie pkt2).

Anonymous - 2012-04-19, 19:50

bardzo dziekuję za wsparcie
Anonymous - 2012-05-17, 16:33
Temat postu: Re: Pytanie
mallgos napisał/a:
może to dziwne, ale nie potrafię modlić się na różańcu, próbowałam już wiele razy nauczyć się, ale wciąż nie wiem jak. Czy odmawianie Koronki do Miłosierdzia Bożego ma ten sam sens bez różańca w ręku co z różańcem, czy to ma duże znaczenie?


Też nie umiałem, do czasu, gdy potrzebowałem na siłę pomocy - przy początkach rzucania palenia .. i dziś powiem jedno - broń niezastąpiona, jeśli chodzi o uzależnienie. Owszem, to wielka różnica - Koronka do Miłosierdzia Bożego a Różaniec. Gdy odmawiasz jedną i drugą Modlitwę, chyba łatwo zrozumieć różnicę? A może nie, gdy nigdy się nie wgłębiasz mocno?

Anonymous - 2012-05-17, 21:40

Wilkoo
Cytat:
przy początkach rzucania palenia
rozumiem ze powiodlo się?
Chwała Panu i gratuluję Tobie.

Anonymous - 2012-05-17, 22:57

Tak. Napisałem o tym w tym miejscu:

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=7694

Pozdrawiam.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group