Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak walczyć o męża?

Anonymous - 2012-12-20, 21:14

Wydaje mi się, że to jest troche taka walka o siebie,
nie wiem czy potrafiłabym budować codzienność
gdybym nie wybaczyła.

Wybaczyłam, ale wciąż się gubie,
nie rozumiem.

Jestesmy ludzmi,
wybaczyłam bo sama chciałabym dostac wybaczenie,
w końcu przyczyna kryzysu lezy po obu stronach.

Anonymous - 2012-12-20, 23:23

Cytat:
Zyczenia świąteczne
chce wysłać mężowi
ale słów brak.
Po prostu standardowe Wesołych Świąt
i Szczęśliwego 2013?


podziwiam Twoja determinację :-)
a może lepiej jakiś żartobliwy wierszyk żeby było tak na luzie bo to co napisalaś jest takie...oschłe i oficjalne :-/

Anonymous - 2012-12-20, 23:49

Juz napisłam, oblizałam znaczek,
włożyłam opłatek,
a co mąż sobie pomyśli... to Jego sprawa.
Życze mu z całego serca
żeby Pan prowadził Go właściwą drogą.

Przeciez Bóg nie chce żebyśmy byli szczęśliwi
tylko po śmierci zaznając życia wiecznego,
chce także żebyśmy byli szczęśliwi tutaj,
w trakcie tego życia.
I myślę, że będziemy jeżeli tylko pogodzimy się
i zaakceptujemy ścieżkę Bożą.
Bo tak po prostu łatwiej,
po co się spinać, wątpić, gdybać.

Ale to moje przemyślenia,
nie zarzucam męża takimi 'nowinkami' :D

Anonymous - 2012-12-21, 09:07

Zerto droga,
chciałabym Ci coś polecić, już pisałam w książkach, ale tam chyba rzadko kto zagląda

zrób sobie prezent:
http://www.gajdy.pl/index...c-z-laska/sklep

w tej ksiązce naprawdę znajdziesz odpowiedzi na większość nurtujących Cię pytań, wątpliwości

jest tam dużo o uczuciach, o dojrzałej miłości, no naprawdę ja tego nie streszcze, ale zapewniam, ze po przeczytaniu tej ksiązki, wszystko zaczniesz widzieć inaczej

pozdrawiam Cię serdecznie

Anonymous - 2012-12-21, 22:39

Dziekuje mada :)
Dużo czytam poradników...
ale tylko czytam, nie potrafie wcielić w życie,
czasem sie zapalam... jakbym juz miała odwage i siłe,
ale potem twierdze... nie, to nic nie da...
Czasem mi sie wydaje, ze im wiecej czytam
tym głupsza się sama sobie wydaje, ze ja tego wczesniej nie wiedziałam ;)
a myślałam, że taka mądra jestem :D


Taka sinusoida,
taki rollercoster.

I co by nie powiedzieć
czas Świąteczny boli bez męża,
nie ma czystej radości, szczęścia,
jest we mnie strach, obawa.
Zamiast zamknąć oczy i zaufać Panu
że robi do dla mojego dobra, że nie da mnie skrzywdzić.

Anonymous - 2012-12-23, 14:12

zerta napisał/a:



I co by nie powiedzieć
czas Świąteczny boli bez męża,
nie ma czystej radości, szczęścia,
jest we mnie strach, obawa.
Zamiast zamknąć oczy i zaufać Panu
że robi do dla mojego dobra, że nie da mnie skrzywdzić.


Ja też mam ciężki czas... pierwsze święta bez męża. Czuję się okropnie, nie czuję w ogóle tej radości co zawsze... jest we mnie też potworny strach... boję się przyszłości, samotności. Zaczyna do mnie docierać, że odszedł i jestem mu obojętna... to jest takie przykre... zawsze tak dbałam żeby była miła rodzinna świąteczna atmosfera w domu... a on tym wszystkim wzgardził :( mam piec placki, tyle roboty a siedzę w łóżku i płaczę.... Dobrze, że mam przynajmniej dla kogo przygotowywać święta... jakby nie było dzieci to chyba nic bym nie zrobiła, nawet choinki nie ubrała.

Anonymous - 2012-12-23, 17:53

Niestety nie mam dzieci,
ale może kiedyś będzie mi dane.
Wiec podnoszę się sama dla siebie,
albo inaczej- ktos mnie podnosi :)

A im mi trudniej, tym bardziej jestem z siebie dumna :)
i zawsze jest za co dziekowac Bogu pod koniec dnia :)

Anonymous - 2012-12-30, 21:56

Hej, książka kupiona i przeczytana?;)

jak minęły święta? jak się trzymasz?

Anonymous - 2013-01-01, 21:42

Ooo ktos o mnie myśli, miło :)

Ksiązki jeszcze nie kupiłam
ale tylko dlatego, że jak widać
troszke odstawiłam komputer,
chciałam wiecej czasu poświęcić sobie
rodzinie i przyjaciołom.
Jutro zatem zamówię :)

U mnie... raz w góre, raz w dół...
czyli wymarzona stabilizacja :D
A tak poważnie... czuje się zawieszona,
pcham życie do przodu ale ciągle marzę
o aktywnym małżeństwie, rodzinie.
Nie mam pomysłu na siebie
a terąźniejszość, szczerze mówiąc, nie podoba mi się
w pełni.
Tak, jestem zdrowa, mąż też, mam prace, dbam o siebie,
zbliżyłam się do Boga, rozwinęłam się... kocham życie!
Ale, ale... czuje jakbym osiągnęła pewien poziom
a pełnia szczęścia jest do osiągnięcie jedynie
w małżeństwie.
Nawet źle się czuje z tym... że chcę więcej.
Czuje... że powinnam bardziej sie otworzyć na Boga,
że jeszcze wszystkiego nie rozumiem, wymagam a nie ufam w pełni.

Z mężem miałam kontakt tylko telefoniczny,
taki czas- zyczenia, 'co u Ciebie'?
-ale bez czekania na odpowiedz, 'musze kończyc, pa'.

Mąż?

Czasami czuje się, jakby 3 lata temu przysięgała
że będę zadowolona z samotnego życia.
Młodzi małżonkowie nie wiedzą
że czasem małżeństwo właśnie tak może wyglądać.
Że małżeństwo nie zawsze oznacza, że drugi człowiek będzie przy Tobie...
Że małżeństwo... to ciężka sprawa...
A dobre małżeństwo= gwarantowany rozwój obojga współmałżonków :)

Proszę o modlitwę.
Dziękuje za pamięć :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group