Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak walczyć o męża?

Anonymous - 2012-12-03, 11:51

Mi się wydaje zerta, że ty ciągle masz nadzieję... to chyba nie jest dobre podejście bo sama siebie ranisz. Wiem, że cierpisz, to jest nieuniknione ale nie dzwoniłabym do męża z pytaniem kogo podwoził... To tak jakbyś dalej uważała, że on jest twoim mężem i nie może się z nikim spotykać, ale on odszedł... i jest mężem tylko na papierze. Może zrozumie swój błąd i zechce wrócić - może, ale to nie od razu. Ty już wtedy ułożysz sobie życie, tak mi wszyscy mówią, że wróci po 2, 3 latach jak mu np. nie wypali związek z inną kobietą. A może nigdy nie wróci. Ja do mojego męża nie dzwonię w ogóle, po co, nie chce mnie, niech sobie robi co chce. Mnie już to nie dotyczy. Dziwne, ale tak wybrał. Mam wrażenie, że ty na niego czekasz... Dzwonisz do niego z pytaniami kogo podwozi... a on uważa się za wolnego człowieka.

Na twoim miejscu załatwiłabym sprawy prawne, np. separację. Żebyś i ty miała poczucie, że to już jest wolny człowiek i ty jesteś wolna i możecie się spotykać z kim chcecie. Wiem, że to trudne i ciężko mi coś radzić gdy sama jestem w kiepskiej sytuacji ale takie mam wrażenia po przeczytaniu twoich postów.

Aha i zdecydowanie zmieniłabym kościół lub chodziłabym w innych godzinach. Po co siebie ranić. Często go spotykasz.

Anonymous - 2012-12-03, 17:42

Gosiu 1980 ,
ten ostatni Twój post do Zerty
sprawił , że przeczytałem wszystkie pozostałe Twoje posty .

pisałaś :
Cytat:
Jestem w podobnej sytuacji - uzależniona od męża, mąż znalazł sobie inną kobietę, to była zdrada emocjonalna i od lipca przeżywam kryzys małżeński.-----------------------------------------------
Takie sugestie, że rozwód nastąpi, bardzo bolesne a jednocześnie całkowity brak decyzji z jego strony. W końcu się wkurzę i to ja podejmę tą decyzję...----------------------------------------------------
Mój poziom złości rośnie, tym bardziej, że takie stwierdzenia padają przy dziecku, łącznie z tym "jeszcze jestem tatą". Czuję, że tym razem ja muszę być odpowiedzialna i ochronić jeszcze dziecko, padło na mnie, osobę która uważała się całe życie za niedojrzałą i niezaradną. ----------------------------------------------------
Poza emocjami i wiarą, niestety, ważne są również kwestie prawne - piszę to z mojego doświadczenia. ---------------------------------------------------------
I dokłada mi to jeszcze dodatkowego ciężaru do tego co przeżywam :( Mam nadzieję, że Bóg i tak przyziemną kwestię rozwiąże, żeby wygrało dobro.------------------------------------
Dostałam zimny prysznic. prawdopodobnie nie było między nami chemii, miłości, tylko moje uzależnienie, a z jego strony nadzieja na lepsze jutro i moją przemianę - tzn. moją miłość do niego....------------------------------------------------------
pomimo że jedyne czego pragne to żeby wszystko wróciło do tego co było, do spokoju, do bezpieczeństwa.------------------------------------------------------
Idę dzisiaj do prawnika... popytać na razie o różne sprawy, m.in. o kwestię rozwodu i separacji. tylko nie wiem czy w naszym przypadku separacja ma sens, jak przez 13 lat się nie dotarliśmy, co zmieni się przez 6 miesięcy? W moim przypadku rozwód to powrót do Boga:) mam tylko ślub cywilny. nie zdecydowałam się na kościelny bo nie byłam pewna tego związku, ślub był efektem 'wpadki'. i jednak sumienie jest najlepszym drogowskazem. mimo że mąż mnie przez te 13 lat totalnie odciągnął od Boga.------------------------------------------------------
jestem przerażona. Mąż był moją podporą psychiczną, zawsze gdy było mi źle, gdy się bałam, myślałam o nim, że pogada ze mną, przytuli... a on jest taki zimny teraz. Dzisiaj strasznie mnie zaatakował emocjonalnie... nie mogę się pozbierać.--------------------------------
Dzisiaj mąż mi definitywnie powiedział że odchodzi... zostawił cały dom, zrezygnował nawet z pieniędzy... poszedł do prawnika wnieść o rozwód----------------------------------------
Na ten moment mąż jest nadal zdeterminowany do odejścia ale widać, że mu szkoda... dzieci, domu...-----------------------------------------------------
Psycholog uświadamia mnie, że mąż odejdzie na 100% a ja się tak boję....-------------------------------
Psycholog podkreśla jak wiele krzywdy wyrządził mi mąż, zdradził, nie żałuje, brnie dalej, krzywdząc mnie po drodze jak chce... ale ja po prostu potwornie boję się być sama-----------------------------
liczy na to, że po przeprowadzce będzie miał nieograniczony kontakt z dziećmi, wpadnie kiedy będzie chciał, zabierze na miasto... tak być nie może. Dzieci też muszą mieć spokój, uregulowane życie... Do tego dochodzą awantury, które słucha córka. Muszę chronić dzieci, zdecydowałam się z bólem wnieść o separację, żeby ustalić terminy jego spotkań z dziećmi...-----------------------------------------
A on zaplanował to wszystko już dawno------------
To jest straszny egoista... Muszę w tym momencie być bardziej dojrzała i zadbać o siebie, dzieci i jednocześnie chronić się przed jego pomysłami...----------------------
Niepotrzebnie, bo on od dawna nie dba o mnie i moje sprawy... Tak trudno to zobaczyć, żyłam w takim zakłamaniu... Tak bardzo boję się samotności ale wiem, że Bóg o mnie dba... we śnie przychodzą różne rozwiązania do głowy i Bóg mi mówi, że jestem na dobrej drodze. Tylko słabość trzyma mnie przy tym człowieku.---------------------------
Trudno jest patrzeć optymistycznie w przyszłość gdy wali mi się wszystko co do tej pory osiągnęłam... ale widocznie Bóg tak chciał. Miałam wszystko - rodzinę, dwójkę zdrowych, cudownych dzieci, piękny dom pod miastem, dobrą pracę, pieniądze... żyłam jak księżniczka. A teraz Bóg zabiera mi dom, przeprowadzę się do małego pokoju u rodziców... moim dzieciom zabiera ojca a mi męża, który był jaki był ale zawsze był wsparciem, życie jest łatwiejsze gdy się idzie przez nie w dwójkę... Widocznie Bóg chce mnie nauczyć pokory.. żebym doceniła co w życiu jest ważne - ludzie, którzy mnie kochają i wspierają w trudnych chwilach, moje dzieci, które zostają przy mnie... a nie wartości materialne i życie w luksusie w idealnej rodzinie 2+2...-------------------------
Zastanawiam się co zrobiłam źle, że ktoś aż tak ode mnie zwiewa... czuję się okropnie. Widocznie byłam do niczego jako żona... Nie sprawdziłam się. Nie pracowałam nad sobą przez te lata, nie okazywałam mu uczuć... strasznie się obwiniam. Czuję się podle, też jako matka. Co to za matka co nie umie sobie sama w życiu poradzić... Jak ja dam wsparcie moim dzieciom... teraz pomogą rodzice pewnie ale ich zawsze przy mnie nie będzie... Powiedział mi, że nie umiałam utrzymać przy sobie chłopa... że nie dawałam mu tyle seksu ile chciał. Widocznie tak było... jak się faceta nie zaspakaja to on odchodzi i tyle. A mi będzie brakowało... nawet tej intymności, którą mieliśmy.--------------------
Słaba jestem strasznie.. zawsze byłam. Tylko on dawał mi siłę. Jestem znowu na początku swojej drogi, tak jak napisałyście, wtedy jak wkraczałam w dorosłość... z tymi samymi problemami, sama. Tyle, że teraz mam dwójkę dzieci, nie jestem sama, to duże pocieszenie.---------------------------------
Mimo wszystko kocham męża... jak drugiego człowieka. Inaczej niż wcześniej. Uczuć już między nami nie ma i nigdy nie będzie. Ale widzę w nim jednak wartościową osobę.. która zrzekła się pieniędzy moich rodziców mimo wspólnoty ustawowej. Mógł walczyć w sądzie, wydrzeć 100tys zł... ale nie zrobił tego. Szacunek dla niego. Mimo wszystko kocha dzieci i chce mieć z nimi kontakt... -----------------------------
Pewne rzeczy się nie zmieniają, czy ma się 7 lat czy 33... Uczucia są te same, córka wypowiada te same słowa co ja...



Może dobrze byłoby gdybyś założyła swój wątek ?

Anonymous - 2012-12-03, 17:51

Gosia1980, a Ty nie pomyliłaś forum?

Gosia1980 napisał/a:
To tak jakbyś dalej uważała, że on jest twoim mężem i nie może się z nikim spotykać, ale on odszedł...



Gosia1980 napisał/a:
ty jesteś wolna i możecie się spotykać z kim chcecie.


Gosia1980 napisał/a:
Aha i zdecydowanie zmieniłabym kościół lub chodziłabym w innych godzinach.


małżeństwo sakramentalne jest małżeństwem do konca życia i papier z cywilnym rozwodem niczego nie zmienia. ani nie sprawia, że mąż jest "wolny", ani nie przyzwala na wiązanie się z kimś innym osobie opuszczonej. czyżbyś tego nie wiedziała? każdy związek z innym człowiekiem, który nie jest naszym małżonkiem sakramentalnym, to cudzołóstwo. żyjąc z kimś innym bez ślubu kościelnego nie otrzymuje się rozgrzeszenia podczas Spowiedzi, to grzech ciężki, grzech cudzołóstwa.
chyba nie doczytałaś regulaminu tego forum, zanim zdecydowałaś się doradzać..... tutaj promuje się życie z Bogiem i według jego wskazówek, a nie jakichś świeckich dzikich obyczajów, które Sakrament Małżeństwa mają za nic i jest myślenie, że rozwód daje przyzwolenie na kolejne związki......

zerta zawsze będzie żoną swojego męża, a on jej mężem będzie zawsze. taki jest Sakrament, małżeństwo jest nierozerwalne, a oboje małżonkowie przysięgają sobie wierność, miłość i że nie opuszczą siebie do śmierci i ta przysięga obowiązuje oboje, nie wygasa, nawet jeśli jedno z nich idzie w siną dal.

kiedy czytam takie "porady" zastanawiam się, czemu tak łatwo jest dostać ślub kościelny, skoro ludzie nie mają pojęcia o Sakramencie i "doradzają" innym w taki sposób..............

Anonymous - 2012-12-03, 19:01

Krasnobar , :->
masz we wszystkim rację
......... poza jednym

właśnie Gosia 1980
powinna pozostać na TYM forum
:!:

......... może tylko ciut więcej CZYTAĆ i korzystać z tego co na forum jest , linków itp.
bo jest dopiero 3 tygodnie ;-)

i wydaje mi się , że jest o wiele , wiele bardziej pogubiona niż Zerta

Anonymous - 2012-12-03, 20:25

mare1966 napisał/a:
właśnie Gosia 1980
powinna pozostać na TYM forum


pisząc, że pomyliła forum, mam na myśli jej rady i wskazówki, a nie jej obecność.
wręcz przeciwnie, Gosia powinna zostać i korzystać, może nawet najpierw korzystać, a potem dopiero zastanawiać się nad radami typu, jakie dała powyżej.......
pozdrawiam

s.

Anonymous - 2012-12-03, 20:45

Krasnobar ,
ja zrozumiałem Twoje intencje :->
......... sęk w tym , że
Gosia 1980 mogła - nie zrozumieć ,
mogła poczuć się odrzucona , nie "u siebie"
...... a przyznasz , że jej kondycja emocjonalna
nie jest najwyższa . :-|

Anonymous - 2012-12-03, 21:15

Mąż przyjechał wczoraj wieczorem,
wytłumaczył, bo źle mu gdy mnie okłamuje.
Nie wiem, jakoś mi go szkoda...
... wydaje mi się, że on ma jakies problemy.
Ale nie moge mu pomóc, nie narzucam się,
to jego czas, nie potrzebnie w ogóle wczoraj zadzwoniłam
i kazałam się tłumaczyć.
Za dużo moja chora wyobraźnia mi podsuwa,
musze nad nią popracować.
Trudno.
Kocham Go, więc czekam.

Eee... :-/ Gosia...
Tak, mam nadzieje,
tak, nie potrzebnie do niego zadzwoniłam,
tak, czekam na męża,
nie, nie jesteśmy wolni (żona-mąż)
nie, nie mam zamiaru się spotykać z innym mężczyną, ja juz jestem ŻONĄ!
My jestesmy małżenstwem sakramentalnym, Bóg Nas połączył...
Wybacz, troszke mnie zdumiły Twoje rady...
Nie zamierzam schodzić z obranej drogi, odwoływac danej przysięgi...

Anonymous - 2012-12-04, 08:48

Źle mnie zrozumieliście... nie radzę nikomu żeby sobie znalazł kogoś innego ani nie pochwalam tego co robi mąż zerty, mój przecież robi to samo. chodzi o samo podejście do sprawy. małżeństwo jest nierozerwalne w świetle przysięgi w kościele ale w rzeczywistości mąż zerty robi to co robi i moim zdaniem aby chronić siebie należałoby się izolować od złych rzeczy a nie je przyciągać... jeżeli nie widzę co robi mąż, z kim się spotyka to nie boli tak bardzo. jeżeli mu nie zadaję pytań kogo podwoził to nie ranię siebie świadomością że mnie oszukuje, że spotyka się z kimś, że mnie kłamie. moim zdaniem nastawianie się, że mąż się pogubił ale na pewno wróci nie jest dobre... bo można się bardzo rozczarować i zmarnować czas. skoro ktoś nie chce to nie zmusi się go na siłę żeby wrócił na swoje miejsce, bez względu na to co ślubował. jak będzie chciał to wróci, jak nie to nie. jak widać nie każdy traktuje poważnie przysięgę. wyraziłam swoje zdanie, nikt nie musi się ze mną zgadzać, nikogo nie atakuję, natomiast wasze ostatnie wpisy odbieram jako atak na moją osobę. po co cytować wszystkie moje wpisy na tym forum?... przecież wiem co pisałam. ktoś chce mi dogryźć ponieważ mam inne poglądy? trudno. można spędzić całe życie czekając na męża, bo się przysięgało - to jest indywidualny wybór. ja tak nie zrobię, bo mimo że ktoś mi złamał życie chcę jeszcze być szczęśliwa. on sobie ułoży życie nie patrząc na to co u mnie. napisałam co ja bym zrobiła w tej sytuacji, ale skoro forum mnie nie chce to faktycznie znikam. jestem w trudnej sytuacji, nie potrzebuję dodatkowych stresów i ludzi, którzy będą mnie pouczać nie znając w ogóle mojej sytuacji i patrząc przez pryzmat swoich indywidualnych poglądów.
Anonymous - 2012-12-04, 11:38

Gosia1980 napisał/a:
moim zdaniem nastawianie się, że mąż się pogubił ale na pewno wróci nie jest dobre... bo można się bardzo rozczarować i zmarnować czas. skoro ktoś nie chce to nie zmusi się go na siłę żeby wrócił na swoje miejsce, bez względu na to co ślubował. jak będzie chciał to wróci, jak nie to nie.


Gosiu,
Ja nigdy nie napisałam, że 'mąż na pewno wróci',
ja po prostu mam nadzieje.
Nikt z nas nie wie co będzie na pewno.
A tym bardziej nie czuje żebym marnowała czas.
Czerpię z każdej chwili, staram się wszystko czuć mocniej,
analizować, widzieć sens.

Gosia1980 napisał/a:
trudno. można spędzić całe życie czekając na męża, bo się przysięgało - to jest indywidualny wybór. ja tak nie zrobię, bo mimo że ktoś mi złamał życie chcę jeszcze być szczęśliwa. on sobie ułoży życie nie patrząc na to co u mnie.


Ale to nie jest spędzanie życia czekając,
ja po prostu żyje.
Nie uwarunkowuje mojego szczęścia od tego czy będę czy nie będę z mężem.
Choć to nie łątwe, ucze się.
A czym to życie jest gorsze od życia przed kryzysem?
Moim zdaniem jest nawet lepsze, głębsze, mocniejsze,
bo z Wiarą.

A przede wszystkim już nie myślę, że mąż mi złamał życie.
Może kiedyś tak myślałam, ze strachu,
a teraz uważam, że uratował mi życie,
życie wieczne.
Nigdy wcześniej nie byłam tak blisko Boga.


Gosia1980 napisał/a:
napisałam co ja bym zrobiła w tej sytuacji, ale skoro forum mnie nie chce to faktycznie znikam. jestem w trudnej sytuacji, nie potrzebuję dodatkowych stresów i ludzi, którzy będą mnie pouczać nie znając w ogóle mojej sytuacji i patrząc przez pryzmat swoich indywidualnych poglądów.


Gosiu, Gosiu,
spokojnie, nikt nie napisał, że Cie tutaj nie chce,
wrecz przeciwnie, napisali ZOSTAŃ Z NAMI!
Niestety, każdy z Nas patrzy przez pryzmat swoich przeżyć, poglądów,
staramy się (przynajmniej ja) pomóc.
Wiec proszę jeszcze raz- ZOSTAŃ.
Załóż proszę swój wątek dzięki czemu ludzie będą mogli się skupić na Twoim kryzysie,
wszystko będzie w jednym miejscu,
jestem pewna że otrzymasz pomoc jeżeli tylko będziesz chciała ją przyjąć.

Pamiętam jak na początku mada27 dawała mi cenne rady
a ja je odbierałam jak atak :)
W tym miejscu bardzo chciałabym jej podziękować! :oops:

Anonymous - 2012-12-04, 11:56

Gosiu, każdy tutaj jest w trudnej sytuacji, to forum bardzo specyficzne, pomocowe, a nie rozrywkowe, więc możesz być pewna, że każdy tu z nas przychodzi po swojego rodzaju pomoc.
i tak jak Ty, tak i ja i tak Zerta przychodzą tu po wsparcie, potrzebują tego.
udzielasz się w wątku Zerty i to bardzo dobrze, że jej pomóc, ale zastanowiłaś się nad swoimi radami? wzmocniły ją? jak myślisz?
piszesz, że dzielisz się tym, co Ty byś zrobiła, ale przecież Twoje słowa:

Gosia1980 napisał/a:
ty jesteś wolna i możecie się spotykać z kim chcecie


nie mówią o Twoim życiu, ale są skierowane bezpośrednio do Zerty, to porady, wskazówki mają się nijak do jej sytuacji i do charakteru tego forum, wyjątkowego miejsca w sieci. wszędzie indziej zazwyczaj czyta się: zostaw ją, zostaw jego, znajdziesz kogoś lepszego, bierz rozwód, masz prawo do szczęścia itd itd itd tu jest inaczej i nie zmieniajmy tego, nie płyńmy z prądem, jak... sami wiecie co.

Gosiu, nie masz ślubu koscielnego, więc Twój związek jest inny od Zerty, nie ma Sakramentu, nie ma tego Boskiego Elementu, nie jesteś w jej położeniu.

natomiast w takich sytuacjach jak Twoje, trudno coś doradzać w kwestii poprawy Waszej relacji i "powrotu do siebie", bo to tak, jakby ktoś komuś doradzał, jak coś dobrze ukraść, jak kogoś oszukać czy okłamać. może to dla Ciebie dziwnie zabrzmi, ale tak jest.
byłoby to sensowne, gdyby stała za tym chęć Was obojga, by związać się Sakramentem i do tego czasu zachowalibyście czystość, by zaprosić do małżeństwa Boga. tylko czy jesteście na to gotowi i tego chcecie?

tak jak napisałaś, dla Ciebie rozwód cywilny byłby powrotem do Boga, ale tylko pod warunkiem, że dalej już będziesz żyła zgodnie z Jego wskazówkami, a nie z kolejnym mężczyzną "docierała się" latami (sama użyłaś takiegos formułowania).
myślę, że w Twoim przypadku ważniejszą kwestią jest uporządkowanie Twojej więzi z Bogiem i wiedzy na Jego temat, a nie bycie z kimś.
przyznam szczerze,że mnie jest trudno sobie wyobrazić kilkanaście lat bez rozgrzeszenia, bez Eucharystii. jestem na Mszy Świętej z dziećmi i co, one idą do ołtarza po Ciało Chrystusa, a ich tatuś stoi, bo nie ma rozgrzeszenia? za parę lat, kiedy będą nastolatkami, wołami bym ich do kościoła nie zaciągnął, bo jak im przekazać sens wiary, skoro sam żyję niezgodnie z przykazaniami? Chrzcząc dziecko przyrzekałem, że będę dbał o rozwój duchowy dzieci, że wyrzekam się szatana, a potem miałbym swoim życiem dawać świadectwo czegoś zupełnie innego? bardzo to smutne i trudne....... serdecznie współczuję wszystkim, którzy są tego pozbawieni, albo inaczej - sami się tego pozbawiają, bo kto komu broni żyć zgodnie z przykazaniami Boskimi? Bóg upomniał się o Ciebie, Gosiu, być może to jest ten czas na określenie się,czy chcę iść Bożą ścieżką, czy tą ludzką, ułomną. życie bez Boga jest trudne. sama wiesz po swoim przykładzie, że sama chęć bycia szczęśliwą i bycia z kimś jeszcze nikomu tego szczęścia nie przyniosła. ale ścisła więź z Bogiem i owszem. tego Ci życzę.
pozdrawiam, s.

Anonymous - 2012-12-08, 20:47

http://www.youtube.com/watch?v=mxBre6QihM4Co kobieta powinna wiedzieć o meżczyźnie - Maria Krupinski

raptem 50 minut ....... i facet opanowany , WARTO

W sumie , wcale nie tak dużo :shock:
ale Która czyta instrukcję obsługi Pana Boga ,
jak Ona sama wie
jaki on MA BYĆ .

( i w drugą stronę też tak jest ;-) )


conajmniej nie mniej przydatne
zwłaszcza na tym forum , czyli dla każdego
Depresja - Maria Krupinski


Droga ( etapy ) do depresji duchowej :
1.zawiedzenie
:arrow:
2.niezadowolenie
:arrow:
3.zniechęcenie
:arrow:
4.desperacja
:arrow:
5.poczucie beznadziei , rozpacz
:arrow:
6.DEPRESJA

opis etapów , czynniki ryzyka , zalecenia , "leki"

Anonymous - 2012-12-16, 19:01

Z całym szacunkiem ale ja takiego psychologa nie chciałabym już oglądać - jasnowidz czy co???? Nikt nie wie co będzie jutro, a skąd to wie psycholog, no po zachowaniu męża i obecnej waszej relacji można domniemać, ale nie dawać pewnik.
Radziłabym jednak poszukać jakiegoś psychologa duchownego. Masz w sobie dość siły, by przetrwać trudnym czas, Bóg nie daje krzyża ponad miarę, pamiętaj o tym.
Każdy ból da się przezyć i nie ma takiej sytuacji w życiu, która byłaby końcem świata.
Czas w którym pojmiesz, że możesz być szczęśliwa, ale to może oznaczać szczęście bez męża będzie czasem pokoju w sercu.

[ Dodano: 2012-12-16, 19:07 ]
no jak przeczytałam swój komentarz pod waszymi to się zdrowo uśmiałam, bo tekst z psychologiem był ze dwie strony wcześniej i wyszło, że wyrwałam się jak Filip z konopii ;-) :lol:
Pogody Ducha :-)

Anonymous - 2012-12-20, 17:16

Zyczenia świąteczne
chce wysłać mężowi
ale słów brak.
Po prostu standardowe Wesołych Świąt
i Szczęśliwego 2013?

Tak sie zapędziłam w zabijanie czasu
że dopiero jutro wyślę,
do wsi obok pewnie dojda już po.

Ciągle ide niewłaściwą ścieżką.
Tak czuje.
Panie Boże pomóż.

Anonymous - 2012-12-20, 21:06

Ja cię podziwiam... nigdy bym tak nie życzyła mężowi, który mnie zdradził i opuścił. Może za parę lat, a ty szybko potrafisz wybaczyć. Pewnie tak trzeba.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group