Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak walczyć o męża?

Anonymous - 2012-11-30, 22:32

da się.
Anonymous - 2012-12-01, 10:06

Gosia1980 napisał/a:
Nie pracowałam nad sobą przez te lata, nie okazywałam mu uczuć... strasznie się obwiniam. Czuję się podle, też jako matka. Co to za matka co nie umie sobie sama w życiu poradzić... Jak ja dam wsparcie moim dzieciom... teraz pomogą rodzice pewnie ale ich zawsze przy mnie nie będzie... Powiedział mi, że nie umiałam utrzymać przy sobie chłopa... że nie dawałam mu tyle seksu ile chciał. Widocznie tak było... jak się faceta nie zaspakaja to on odchodzi i tyle. A mi będzie brakowało... nawet tej intymności, którą mieliśmy. Potworne to jest... że zostanę sama jak palec, poraniona po tym związku... to fatalnie wpłynie na moje poczucie własnej wartości. Wiem, że muszę się ogarnąć... zacząć myśleć inaczej ale mam w tym momencie jakieś podłamanie...


Droga Gosiu, ja raczej nie wypowiadam się na forum. Sama jestem tu od niedawna i praktycznie ten temat jest jedynym jakim sledze bo trochę przypomina moją sytuacje i powiem szczerze nie załamuje mnie tylko daje nadzieję, nadzieję na to, że można naprawić nie tyle związek, co siebie.
A może przy okazji coś więcej...
Nie wiem czy w twojej okolicy jest ognisko Sychar, jeśli tak to może warto się udać?
Ale ja chciałam zaproponować Ci coś jeszcze. Tutaj na Sycharku prowadzone są warsztaty 12 kroków. Nie wiem wprawdzie czy aktualnie tworzy się jakaś grupa, bo widzę, ze większość już zaczęła pracę, ale jeśli w przyszłości będziesz miała okazje, to skorzystaj...
Ja się tu znalazłam miedzy innymi dzięki tym krokom, bo stanęłam przed wyborem psycholog, albo praca nad sobą na krokach (sama nie potrafiłam). Powiem ci szczerze, że chociaż jesteśmy dopiero przy końcu drugiego kroku to już czuję się lepiej...
Życzę Ci spokoju ducha i odnalezienia drogo do siebie...

PS. Spotkanie i Ognioodporny naprawdę warte obejrzenia. I zaznajomienie się z tematem Mirakulum również. Osobiście słyszałam jej świadectwo :shock:niesamowite i piękne

Anonymous - 2012-12-01, 10:19

Cytat:
Nie da się kochać człowieka który zrobił mi tyle złego, zdradził, nie czuje skruchy, robi co chce, niszczy nasze życie, zostawia dzieci, pozbawia nas domu... do tego w twarz mi wykrzykuje takie rzeczy... wykorzystuje to, że zna mnie od podszewki, wyciąga moje słabości po to żeby mi dokuczyć, żeby zaszantażować, żebym przypadkiem nie wniosła o rozwód z jego winy... A ja się boję. Zmian w życiu, przyszłości, jak sobie poradzę bez niego...


Zapewniam cię że da się kochać ja też jeszcze miesiąc temu też myślałam tak jak ty jeszcze dwa tygodnie temu, jeszcze tydzień...Ta miłość jest jednak inna to miłość przez pryzmat zranień, trudnych sytuacji, wydarzeń to miłość rozsądna, cierpliwa...

Teraz czujesz się zraniona , twój świat przewrócił się do góry nogami , brak ci sił , odwagi by żyć dalej. To wszystko minie , złagodnieje choć ból pozostanie i tu nie jestem w stanie Ci powiedzieć jak długo.

Cytat:
Powiedział mi, że nie umiałam utrzymać przy sobie chłopa... że nie dawałam mu tyle seksu ile chciał. Widocznie tak było... jak się faceta nie zaspakaja to on odchodzi i tyle.


To przykre i okrutne że myślał tylko o swoich potrzebach tak jak byś była przedmiotem a nie człowiekiem.

Gosia przykro mi to pisać ale musisz ustalić sobie konkretny plan działania z nim czy bez niego. Ty musisz dalej żyć dla siebie , dla dzieci , zmiany sa trudne i kazdy ich się boi..ja też.

Anonymous - 2012-12-01, 12:22

Izka jestem pod wielkim wrażeniem poddawaniu się Bożej Miłości...
wielki postęp i wielka zmiana...życzę wytrwałości w Miłości Bozej

Niech Pan Błogosławi Tobie i Twoim bliskim
:)

Anonymous - 2012-12-01, 13:49
Temat postu: Jak walczyć o męża
Izka napisała
Zapewniam cię że da się kochać ja też jeszcze miesiąc temu też myślałam tak jak ty jeszcze dwa tygodnie temu, jeszcze tydzień...Ta miłość jest jednak inna to miłość przez pryzmat zranień, trudnych sytuacji, wydarzeń to miłość rozsądna, cierpliwa...

powiedzcie mi czy to normalne, że to uczucie przychodzi tak falami. Jeszcze jakiś czas temu wydawało mi się, że że kocham, że przebaczylam zdradę,chociaż mój mąż ani na chwilę nie wyraził skruchy, nie przeprosił. Dalej mieszka oddzielnie, ma nieustannie pretensje o wszystko. Jest zakochany bez pamięci w innej kobiecie. Zapomina o wszystkim i wini mnie, że mu nie przypominam. Syn chętnie chodzi do niego, córka nie. Czuje, że ojciec już nie jest calkowicie jej. Ale oczywiście wina jest moja, że ja nastwiam córkę przeciwko niemu. Próbowałam to ratować, starałam się z nim rozmawiać. Z biegiem czasu jest coraz gorzej. Nie ma już nawet porozumienia między nami. Jest nienawiść. Im bardziej ja sobie na nią nie pozwalam, tym bardziej ona eskaluje u mojego męża.
Starałam się odnaleźć jakiś spokój dla siebie i dzieci. Ale każdy jego telefon z pretensjami, z niustannymi zmianami planów, uzależnionymi od jego spotkań z kobietą, wytrącają mnie z równowagi. Bronię się przed tym, żeby nie popaść w taką samą nienawiść jaka mój mąż ma do mnie. Przez 18 lat byliśmy malżonkami i przyjaciółmi nie sądzilam, że miłość może być na milimetr od nienawiści.
Co robić w tym wszystkim, jak z tym sobie radzić? Jak zachować twarz nie dając zniszczyć siebie i tego, co może jeszcze się tli ? Chociaż pewnie już nic się nie tli ....
J

Anonymous - 2012-12-01, 14:42

tez nie wiedzialam, ze mozna kochac dalej mimo skrzywdzen, ale okazuje sie, ze tak 12.07 minal rok jak dowiedzialam sie o zdradzie, 28.10 rok jak maz sie wyprowadzil z zapewnieniem, ze nigdy nie wroci, ze nie kocha, ze nie chce miec z nami nic wspolnego..... 06.11 zlozyl pozew o rozwod i nie ma we mnie strachu, zadnej paniki, bo wreszcie po kilku miesiacach jakiejs pustyni, szukania swojego miejsca i odpowiedzi oswiadczam dzis swiadomie i dobrowolnie TAK kocham mojego meza, mimo krzywd z przeszlosci i obecnie trwajacej juz wiem co powiem w Sadzie i sie nie boje :mrgreen: on ma adwokata, a ja mam najlepszego Adwokata MILOSCI !! :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
i jakas pewnosc we mnie, ze to zlo, ktore panuje nad nim teraz przegra kiedys z DOBREM i MILOSCIA - wiec kochajmy !!!! pomimo wszystko i wlasnie dlatego :mrgreen:

Anonymous - 2012-12-01, 15:50
Temat postu: Jak walczyć o męża?
Katalotka,
podziwiam. To wielki dar tak zaufać. To prawdziwa miłość agape. Tylko nieliczni uczniowie Jezusa, wśród nich Ty, to potrafią.
JA, mimo modlitw, wiary, jestem nieudacznikiem miłości. NIe potrafię, wymyka mi się to wszystko spod kontroli.
Chociaż nie poddaję się, upadam, ale chcę się ponieść i kochać dalej, mimo wszystko, wbrew, na przekór. Ale chce też żyć. Mam 45 lat. Zostałam tak, jak wchodziłam w dorosłe życie, tyle, że odarta z marzeń. Mam za to dwóch wspaniałych towarzyszy: moje dzieci. Dla nich zrobię wszystko.

Anonymous - 2012-12-01, 16:25

Cytat:
Przez 18 lat byliśmy malżonkami i przyjaciółmi nie sądzilam, że miłość może być na milimetr od nienawiści.


Miłość od nienawiści dzieli tylko bardzo cieniutka granica i bardzo łatwo ja przekroczyć.

Przeczytałas na poprzedniej stronie tego watku czego nie robić wzgledem małżonka? Jeżeli nie koniecznie przeczytaj to bardzo mądre rady. Przemyśl je a póżniej zastosuj względem swojego męża.

Cytat:
JA, mimo modlitw, wiary, jestem nieudacznikiem miłości. NIe potrafię, wymyka mi się to wszystko spod kontroli.
Chociaż nie poddaję się, upadam, ale chcę się ponieść i kochać dalej, mimo wszystko, wbrew, na przekór. Ale chce też żyć. Mam 45 lat. Zostałam tak, jak wchodziłam w dorosłe życie, tyle, że odarta z marzeń. Mam za to dwóch wspaniałych towarzyszy: moje dzieci. Dla nich zrobię wszystko.


Nie jesteś nieudacznikiem to co wymyka sie spod kontroli z czasem da sie ogarnąć. Nie możesz być nieudacznikiem miłości przeciez sama piszesz że zrobisz dla swoich dzieci wszystko czy to nie jest miłość ?

ja codziennie upadam i codziennie podnosze się , czasem sie czołgam nie mogąc wstać, myśląc po co to wszystko? Póżniej jednak wstaję , prostuje się ide dalej bo...chcę żyć coraz bardziej i bardziej . Nie mam dość , choć ukochany człowiek rani i upokarza .

Cytat:
a ja mam najlepszego Adwokata MILOSCI !!


Jestes wspaniała a z takim adwokatem nigdy nie przegrasz :mrgreen: :mrgreen:

Ja jeszcze miesiąc temu chciała rozwodu ale teraz..po co mi to niech mój Boży adwokat wszystkim się zajmie i sam zadecyduje co dalej :mrgreen:

Cytat:
Izka jestem pod wielkim wrażeniem poddawaniu się Bożej Miłości...
wielki postęp i wielka zmiana...życzę wytrwałości w Miłości Bozej

Niech Pan Błogosławi Tobie i Twoim bliskim


Nie wierzyłam że Bóg zmienia serce człowieka a jednak

Tak niech mi Bóg błogosławi i Tobie kochana również :mrgreen:

Anonymous - 2012-12-01, 20:15

Izka napisał/a:


Ja jeszcze miesiąc temu chciała rozwodu ale teraz..po co mi to niech mój Boży adwokat wszystkim się zajmie i sam zadecyduje co dalej :mrgreen:


a ja na szczycie kryzysu i szalenstwa meza takowy pozew wczesniej przez siebie zlozony wycofalam, 01.09 minal rok i to byla piekna rocznica pierwszej dojrzalej, przemyslanej i samodzielnej decyzji, ale maz byl zniesmaczony i zaskoczony :shock:

Anonymous - 2012-12-02, 09:02

Mój mąż się wczoraj wyprowadził. Zabrał najpotrzebniejsze rzeczy... wpadł wieczorem żeby zobaczyć się z córką. Zaraz też przyjedzie.. chce mieć gniazdko do którego będzie zaglądał jak będzie miał ochotę. A poza nim swoją wymarzoną wolność. Córka rozpacza.. wydzwania ciągle do ojca, chce żeby przyjechał, ściąga go tutaj... tak nie można żyć. Idę jutro do prawnika, we wtorek do psychologa... jak sobie poradzić z dzieckiem.

Pierwsza noc bez niego. Strasznie się boję. Nawet nie płaczę, strach mnie paraliżuje. Zawsze był przy mnie... panikowałam jak wyjeżdżał na jeden dzień... jak mam teraz spędzić całe życie bez niego, bez jego wsparcia.. w pracy nie daję sobie rady, nie wiem co będzie dalej... Jestem na jakimś rozdrożu. Modlę się ale nie przynosi ulgi... Jedyna myśl to że pół km dalej są rodzice, brat z żoną, ludzie którzy mnie kochają.. bo mąż już nie. Ma gdzieś moje uczucia, moją zależność od niego, to że boję się być sama w tym domu, że ciężko mi z dwójką dzieci... Myśli tylko o sobie i nic nie jestem w stanie zmienić.

Śniło mi się dzisiaj, że ożenił się z inną kobietą, miał obrączkę na palcu... Wyłam we śnie bo na jawie nie mam odwagi.. boje się swoich uczuć. Słaba jestem strasznie.. zawsze byłam. Tylko on dawał mi siłę. Jestem znowu na początku swojej drogi, tak jak napisałyście, wtedy jak wkraczałam w dorosłość... z tymi samymi problemami, sama. Tyle, że teraz mam dwójkę dzieci, nie jestem sama, to duże pocieszenie.

Mimo wszystko kocham męża... jak drugiego człowieka. Inaczej niż wcześniej. Uczuć już między nami nie ma i nigdy nie będzie. Ale widzę w nim jednak wartościową osobę.. która zrzekła się pieniędzy moich rodziców mimo wspólnoty ustawowej. Mógł walczyć w sądzie, wydrzeć 100tys zł... ale nie zrobił tego. Szacunek dla niego. Mimo wszystko kocha dzieci i chce mieć z nimi kontakt... Nic nie poradzę na to że ma swoje potrzeby, że chce pójść swoją drogą.. ma do tego prawo pomimo mojego cierpienia. Jasne, że jestem wściekła i momentami też czuję nienawiść.. widzę ją też z jego strony. Widać w jego oczach. Ale widzę też coś więcej poza tym co zarzucamy sobie w awanturach.

Taka cisza w domu, pustka.. porażająca. Tylko dzieci sprawiają że czuję że coś jednak zostało z dawnego życia. Coś się nie zmieniło. Tak trudno się z tym wszystkim pogodzić... chciałabym czymś za nim rzucić ale wiem że to nic nie zmieni. Nie wróci go tutaj. Pójdzie w swoją stronę a ja muszę się jakoś w tym wszystkim odnaleźć. Córka stoi w oknie.. czeka na ojca... pyta się co 5 minut czy zaraz przyjedzie... Płaczę jak patrzę na cierpienie tego dziecka. Pewne rzeczy się nie zmieniają, czy ma się 7 lat czy 33... Uczucia są te same, córka wypowiada te same słowa co ja... Nie wiem jak sobie zorganizować czas.. do tej pory wszystko kręciło się wokół rodziny, jestem taka zagubiona... dziękuję, że jesteście.

Anonymous - 2012-12-02, 11:01

Znalezione .

Problem w relacji, to bagaż wyniesiony z domu rodzinnego
ostra teza
problem w relacji = bagaż wyniesiony z domu rodzinnego
........... zwykle szukamy już w samym małżeństwie
........... warto się przyjrzeć

http://sensity-warszawa.b...lega-i-czy.html

inne madrości :mrgreen:

"Często jest tak, że jeden z partnerów nie widzi problemu i z różnych powodów nie chce podjąć pracy nad poprawą relacji. W takiej sytuacji warto pamiętać, że zmiana wprowadzona po jednej stronie, zawsze pociąga zmianę po drugiej. Jeśli rozpoczynamy pracę nad zmianą naszego zachowania, partner zaczyna „tracić grunt pod nogami”. Dzieje się tak, ponieważ zostaje zachwiany układ, który wcześniej funkcjonował. Zmienia się nasz sposób reagowania na zachowanie partnera, co wywołuje u niego niepokój i zmusza go do korekty własnego zachowania."

"Sądzę, że dziecko ma naturalną potrzebę posiadania obojga rodziców. Niechęć do jednego z nich jest zwykle spowodowana przez drugiego rodzica (tego z którym przebywa) o ile nie wchodzą w grę jakieś zaniedbania (bicie, molestowanie)."

"Niekiedy jest to tylko terapia pary, a niekiedy dzieci również uczestniczą w terapii. Często podczas problemów małżeńskich dziecko wchodzi w koalicję z którymś z rodziców. Bardzo często dziecko stara się wspierać tego rodzica, którego odbiera jako słabszego. W rodzinie z problemem alkoholowym, z agresywnym ojcem, dzieci wspierają matkę. Za wszelką cenę chcą zachować równowagę w rodzinie – dla nich rodzina jest całym światem. Takie dziecko zrobi wszystko, żeby rodzina ocalała."

"Bywają przypadki, iż kiedy między rodzicami pojawia się dystans na granicy rozpadu związku – dziecko zaczyna zachowywać się źle, pije, ćpa, wagaruje, ucieka z domu i dzięki temu, że „dziecko ma problem” – jest niegrzeczne, trzeba z nim chodzić do specjalisty, do szkoły – ono trzyma tych rodziców razem. Ale płaci za to wysoką cenę i dlatego uczestniczy w terapii razem z rodzicami."

"Dosyć popularna jest koncepcja, żeby małżonkowie, którzy się kłócą, rozstali się po to, aby ochronić ich dobre rodzicielstwo. Ale teoria ta chwieje się w świetle niektórych nowszych badań, które pokazują, że do około 8. roku życia dziecka, rozwód rodziców jest fatalnym przeżyciem i dramatem. Gorszym niż te kłótnie, których maluchy bywają świadkami – mówi dr Mariusz Furgał."
........... może jeszcze nowsze badania pokażą , że to nie 8 .......... ale 88 lat :mrgreen:

Anonymous - 2012-12-02, 20:42

Tym razem w drodze do kościoła
mija mnie mąż, autem, nie sam,
zadzwoniłam -jade odwiezc Kasi koleżanke na dworzec,
dzwonie do Kasi, zaprzecza.

Wydziera mi serce.
Nie chce sie oddychać.
Boże dopomóż.

Anonymous - 2012-12-02, 21:23

Przytulam, wspieram, pamiętam w modlitwie
Anonymous - 2012-12-03, 09:02

Dziwne dlaczego kłamie? I to w dodatku przy niej , tłumaczy się , czuje się winny.
Przytulam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group