Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak walczyć o męża?

Anonymous - 2012-11-26, 21:32

GosiaH napisał/a:
Zerta - Ty powinnaś tę liste propagować wszędzie ;-)


Prosze bardzo :)
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2. Nie dzwoń często.
3. Nie podkreślaj pozytywnych elementów małżeństwa.
4. Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5. Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6. Nie proś o pomoc członków rodziny.
7. Nie proś o wsparcie duchowe.
8. Nie kupuj prezentów.
9. Nie planuj wspólnych spotkań.
10. Nie szpieguj żony. To cię zniszczy. Jeżeli chcesz to zrobić dla spokoju umysłu, wynajmij profesjonalistę.
11. Nie mów “Kocham Cię”.
12. Zachowuj się tak, jakby w twoim życiu wszystko było w porządku.
13. Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14. Nie siedź i nie czekaj na żonę – bądź aktywny, rób coś, idź do kościoła, wyjdź z przyjaciółmi, itp.
15. Będąc w domu z żoną (jeżeli to ty zazwyczaj rozpoczynasz rozmowę) postaraj się mówić jak najmniej.
16. Jeżeli zawsze pytasz, co robiła w ciągu dnia twoja żona, PRZESTAŃ PYTAĆ.
17. Musisz sprawić, że twój partner zauważy w tobie zmianę i zda sobie sprawę, że jesteś gotowa żyć dalej, z nim lub bez niego.
18. Nie bądź opryskliwy czy oziębły – po prostu zachowuj dystans i obserwuj, czy twój partner zauważy i, co ważniejsze, zda sobie sprawę, co traci.
19. Bez względu na to jak się DZIŚ czujesz, pokazuj żonie jedynie zadowolenie i szczęście. Niech widzi osobę, z którą chciałby być.
20. Unikaj wszelkich pytań dotyczących małżeństwa do chwili, gdy żona zechce o tym rozmawiać (co może potrwać jakiś czas).
21. Nigdy nie trać kontroli nad sobą.
22. Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23. Nie rozmawiaj o uczuciach (to tylko wzmacnia te uczucia).
24. Bądź cierpliwy.
25. Słuchaj tego, co naprawdę mówi do ciebie żona.
26. Naucz się wycofać w chwili, kiedy chcesz zacząć mówić.
27. Dbaj o siebie (ćwicz, śpij, śmiej się i skoncentruj się na pozostałych elementach swojego życia).
28. Bądź silny i pewny siebie; naucz się mówić cicho i spokojnie.
29. Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić to twoje wszystkie KONSEKWENTNE działania będą mówiły więcej, niż jakiekolwiek słowa.
30. Nie pokazuj rozpaczy i zagubienia nawet w sytuacji, gdy cierpisz najbardziej i jesteś zagubiony.
31. Rozmawiając z żoną, nie koncentruj się na sobie.
32. Nie wierz w nic, co słyszysz i w mniej niż 50% tego, co widzisz. żona będzie wszystko negowała, ponieważ jest zraniona i przestraszona.
33. Nie poddawaj się bez względu na to, jak jest ciężko i jak źle się czujesz.
34. Nie schodź z raz obranej drogi.

mąż=żona :D
Trzymajcie się dzielnie :)

Anonymous - 2012-11-27, 13:51

Dziękuję za tą listę:) Robię wszystko oprócz pokazywania osoby silnej, atrakcyjnej i zadowolonej. Przestałam już przy nim płakać ale na pewno wyczuwa mój strach, strach przed jego odejściem, samotnością - z tym ciężko sobie poradzić. Łatwo jest płakać w ukryciu ale trudno grać osobę pewną siebie w sytuacji gdy wcale nie myślę, że na 100% dam sobie radę...

Na ten moment mąż jest nadal zdeterminowany do odejścia ale widać, że mu szkoda... dzieci, domu... A ja na przemian tracę i odzyskuję nadzieję. Chociaż może należałoby się zastanowić czy chcę dalej być z osobą, która się tak zachowuje i mówi takie rzeczy... Nic już nie będzie tak jak dawniej, a nawet jakby to wróciło to ta sama sytuacja się za chwilę powtórzy. Odsunęłam się, staram się nastawić na bycie samemu i szukam wsparcia u bliskich osób. Mąż prawdopodobnie odejdzie - tylko nie wiem kiedy i jak. Usłyszałam od ludzi, że uprawiamy oboje dziecinadę - ja ponieważ boję się być sama, on - ponieważ chce odejść a nie odchodzi. Myślę, że mają rację. Tylko co dalej...

Anonymous - 2012-11-27, 14:37

Gosia, mój mąż odchodził pół roku,
pół roku 'manilupowałam' Nim swoją obecnością, zachowaniem,
byłam uśmiechnięta, zadowolona, ogarniałam wszystko,
czułam, że on to widzi- nie wiedziałam, że aż tak go to drażni.
Dlaczego napisałam 'manipulowałam'?
-bo robiłam to co robiłam z myślą o Nim,
o małżeństwie, o 'po kryzysie'
a nie o sobie, o tym jaką mnie chce Bóg stworzyć przez ta sytuację.

Odszedł (bo tysiac powodów) i wtedy tak na prawde zaczęła się moja walka o siebie,
o dostrzeżenie swojej wartości, samodzielności, siły, wiary.
Bo przecież mogłam tupnąć na Boga nóżką
'przecież byłam grzeczna!', ale nie-
przyjełam odejście męża z pokorą, wszystko się dzieje po coś,
widze wyraźniej bo patrze głębiej, choć dalej ułomnie
dużo nierozumiem.
Czytałaś 'Miłośc potrzebuje stanowczości'?
Tam jest przykład listu żony do odchodzącego męża.

Bo teraz tak myślę,
że lepiej że się wyprowadził.
1) oboje mamy czas na przemyślenie, zastanowienie,
2) nie mam możliwości manipulowania nim, wywierania presji, decyzji
- choć nigdy nie robiłam tego świadomie, a jednak
3) bo uniezależnianie się od męża jest łatwiejsze na odległość
4) poznaję swoją wartość stawiając czoła życiu
choć czasem mam wrażenie że walę głową mur, i tylko czekam na ile starczy mi sił,
kiedy padnę(?)
I o dziwo każdego dnia mam nowe pokłady energii,
choć czuje jakbym porywała się z motyką na słońce,
z tyłu głowy mam jego słowa i targają mną emocje.
Nie poddaje się.
Dopóki żyje.

Wyczuwam harmonijną konwergencję.
Żyje.

Anonymous - 2012-11-27, 22:43

bardzo, ale to baaardzo ciepło Cię ściskam i lubię :mrgreen:
nie mogłam się oprzeć!

Anonymous - 2012-11-28, 10:13

A mi jest dzisiaj strasznie, potwornie ciężko... mam ataki panicznego lęku... boję się. Psycholog uświadamia mnie, że mąż odejdzie na 100% a ja się tak boję.... :( zawsze on był moim wsparciem, wystarczyło że powiedział jedno zdanie, że był a mi już było lepiej... nie dam rady ;( Psycholog podkreśla jak wiele krzywdy wyrządził mi mąż, zdradził, nie żałuje, brnie dalej, krzywdząc mnie po drodze jak chce... ale ja po prostu potwornie boję się być sama :( Nie umiem bez niego żyć :( Mam wsparcie rodziny, przyjaciół,... co jest ze mną nie tak? :( Dziękuję że jesteście i chcecie przeczytać moje lamenty... tak mi źle :(

Dodatkowo dobija mnie sytuacja, w której jestem. Chodzenie po domu jak obcy ludzie.. udawanie silnej przed nim żeby mu nie dać dodatkowej satysfakcji jaki jest potrzebny, bo po co... i tak to nic nie zmieni poza karmieniem jego próżności. Udawanie przed dzieckiem, że nic się nie dzieje jak chce się wybuchnąć niekontrolowanym płaczem... Czekanie na jego ruch - wniósł już o rozwód czy nie? Kiedy zamierza się wyprowadzić? Kiedy zobaczę walizkę? W tym momencie on korzysta, żyje sobie wygodnie jakby nigdy nic... a mnie rozrywa w środku. nie mogę tak. Ile tak będzie mieszkał i co będzie robił za moimi plecami... rok, dwa? Jeżeli nawet czeka na rozwód to wg prawnika w naszym przypadku rok.... Nie chcę rozwodu... nigdy nie chciałam, chciałam być przy nim do końca, proponowałam ślub kościelny - on nie chciał. Chciał mieć furtkę, z której teraz korzysta... Straszne to wszystko :( Nie ogarniam mojego życia, pogubiłam się kompletnie.

Anonymous - 2012-11-28, 13:16

Dziękuje Mgiełko :)
aż mi się cieplej na sercu zrobiło,
dawno mi nikt nie powiedział, że mnie lubi ;)
a tym bardziej, że się nie może oprzeć żeby to napisać.

Uśmiecham się do was przy użyciu mojego nowego aparatu na ząbkach
- w kolorze nieba.

Zbliżające się święta przywołują
wspomnienia, i chęć spędzenia ich z najbliższymi.

i tak lubię święta,
mimo tego halo-konsumpcjonizmu,
lubię.
I w kościele znowu będzie losowanie dzieci
dla których można zrobić prezent.
Łiiii :mrgreen:

Anonymous - 2012-11-28, 19:17

zerto ja tez cie bardzo lubię :mrgreen:
a aparat na pewno jest piękny , bardzo lubię kolor nieba :->

Anonymous - 2012-11-29, 10:22

Dziękuję zerta za miłe słowa... chociaż na myśl o świętach robi mi się słabo, jak one będą wyglądały w tym roku... Mąż zapowiada przeprowadzkę ale jednocześnie nie spieszy się... liczy na to, że po przeprowadzce będzie miał nieograniczony kontakt z dziećmi, wpadnie kiedy będzie chciał, zabierze na miasto... tak być nie może. Dzieci też muszą mieć spokój, uregulowane życie... Do tego dochodzą awantury, które słucha córka. Muszę chronić dzieci, zdecydowałam się z bólem wnieść o separację, żeby ustalić terminy jego spotkań z dziećmi... To wszystko jest strasznie ciężkie, tak ciężkie że aż nierealne... Miałam do tej pory różowe okulary na nosie, nie widziałam jaki to jest człowiek i co zamierza... A on zaplanował to wszystko już dawno. Przez moje różowe okulary żyłam jak w bajce, w oderwaniu od rzeczywistości... Myślałam, że on będzie zawsze przy mnie, że będzie mnie wspierał... a jego trzymały przyziemne interesy. To jest straszny egoista... Muszę w tym momencie być bardziej dojrzała i zadbać o siebie, dzieci i jednocześnie chronić się przed jego pomysłami... to jest takie trudne. Nadal jestem od niego uzależniona. Niepotrzebnie, bo on od dawna nie dba o mnie i moje sprawy... Tak trudno to zobaczyć, żyłam w takim zakłamaniu... Tak bardzo boję się samotności ale wiem, że Bóg o mnie dba... we śnie przychodzą różne rozwiązania do głowy i Bóg mi mówi, że jestem na dobrej drodze. Tylko słabość trzyma mnie przy tym człowieku.
Anonymous - 2012-11-29, 10:34

Gosia, nie miej czarnych wizji, scenariuszy i nie patrz na świat przez czarne okulary! :)

Dasz sobie radę, jest tylko jeden warunek musisz uwierzyć, że jesteś Urzekającą Córką Boga!
Cudowną, jedyną, niepowtarzalną, którą Bóg kocha mimo wszystko i zawsze :)
I odbuduj na tym sowje poczucie wartości! Swoje, bo Ty jesteś ważna!
Udawanie pzed mężem, że sobie poradzisz nie jest nikomu potrzebne, bo dla męża na ten moment to nie ma znaczenia, a sama w to nie wierzysz!
Musisz uwirzyć, ze sobie poradzisz w tym trudnym czasie kryzysu! I to jest zadanie dla Ciebie na dziś!
Dasz radę z pomocą Boga!
A mąż?
Nie wiesz, jaki jest plan Boży, może musiało upaść, by potem zbudować od nowa i z Bogiem?
Skąd wiesz co się dalej stanie z kochanką?

I poczytaj świadectwa na Sycharku osób , które odbudowały zwiazki po zdradach!
To jest możliwe! Pamiętasz Zachariasza? Zwątpił, że Bóg da mu dziecko i nie mógł mówić:) Więc uważaj z tym, że już nie ma Waszego małzeństwa :)

Jest w Tobie bardzo dużo żalu! Wypuść go z siebie i zacznij małymi kroczkami do przodu, z wiarą, że może być dobrze!

A co do psychologa, to co osiąga, dołując Cię, ze mąż nie wróci i pomagając znaleźć wady męża?
Psycholig ma pomóc odbudować Twoją wartość, a nie dołować

Pozdrawiam i Pogody Ducha

Anonymous - 2012-11-29, 12:19

Dziękuję Elżbieta:)

Trudno jest patrzeć optymistycznie w przyszłość gdy wali mi się wszystko co do tej pory osiągnęłam... ale widocznie Bóg tak chciał. Miałam wszystko - rodzinę, dwójkę zdrowych, cudownych dzieci, piękny dom pod miastem, dobrą pracę, pieniądze... żyłam jak księżniczka. A teraz Bóg zabiera mi dom, przeprowadzę się do małego pokoju u rodziców... moim dzieciom zabiera ojca a mi męża, który był jaki był ale zawsze był wsparciem, życie jest łatwiejsze gdy się idzie przez nie w dwójkę... Widocznie Bóg chce mnie nauczyć pokory.. żebym doceniła co w życiu jest ważne - ludzie, którzy mnie kochają i wspierają w trudnych chwilach, moje dzieci, które zostają przy mnie... a nie wartości materialne i życie w luksusie w idealnej rodzinie 2+2... Takie są wyroki Boskie chociaż ciężko się z nimi pogodzić... Myślę, że moje małżeństwo nie jest do uratowania. Druga strona definitywnie tego nie chce a ja po tym wszystkim nie umiałabym zaufać...

Anonymous - 2012-11-29, 17:21

Wiesz, co jest w kryzysie najdziwniejsza?
To, że nie zabija jak kula czy zderzenie czołowe.
A powinien.
Kiedy ktoś, komu sie przyrzekało miłość aż po grób
mówi 'nigdy Cie nie kochałem' te słowa powinny zabić.
Człowiek nie powinien się następnego dnia budzić
by roztrząsać, jak mógł niezauważyć,
nigdy nie zaświeciło się czerwone światełko?
Pewnie coś przeczuwałyśmy ale bałyśmy sie ujawnic prawdę,
strach ogłupia.
Nie dajmy sie ogłupić,
nie kierujmy sie strachem, a Miłością.

Gosiu, według mnie potrzebujesz dużo czasu, sama z sobą, z przemyśleniami.
Spróbuj w modlitwie.
Bóg Ci zabiera...? ...wyroki Boże?
Bóg dał Nam wolna wolę, Nam czyli i Twojemu mężowi, tak myślę.
Bóg nie robi nic Tobie na złość, żeby Cie skrzywdzić.
Jeszcze sie przekonasz jaka jesteś silna!
Jaką siłę daje Miłość Boża.
Wiem, teraz nie chcesz być silna, chcesz tylko męża i szczęśliwej rodziny,
ale Bóg nie daje Nam tego czego My chcemy, i nie wtedy kiedy chcemy.
Poddaj sie jego woli, zaufaj, nie skrzywdzi Cię!

Mąż czuje nad Tobą władzę,
mieszka sobie, je obiadki, ma dzieci 'pod nosem'
a jednocześnie ma kochankę która
chcą nie chcą tolerujesz.
Tak, tolerujesz, przyzwalasz na Nią.
Mimo, że wszyscy wiedzą że tak nie powinno być, Twój mąz także,
nie stoi pod ścianą- wiec nie musi wybierać.
Wygodnie mu, choć presja rośnie.
Niestety, albo Ty i rodzina (Wy razem)
albo niech sobie idzie do tej kochanki.
Czekasz aż kochanka sie okaże mądrzejsza i powie mu
"albo ja albo Twoja żona", każe mu wybierać?

Sama popełniłam taki błąd.
Choć pewności co do kochanki nie miałam...
Łatwiej radzić niż korzystać z rad.

Zastanów sie czego chcesz? Co czujesz?
Sama... nie pisząc tego.
Spokojnie, daj sobie czas.
Miłość to? Czy strach przed samotnością?

No i ta Twoja psycholog!
Mąż na 100% Cie zostawi???
Skąd ona może to wiedzieć?
Nawet jak się wyprowadzi to to ma być Twój koniec?
Na moje oko nie pomaga Ci się rozwijać, zrozumieć.
Nie pomaga Ci "zachowac" się w kryzysie tylko przygotowuje na to, czego sie boisz.
Może udaj się do księdza, badz wierzącej psycholog?

Pogody Ducha, Wiary i siły.

Anonymous - 2012-11-29, 19:53

Gosiu nie możesz pisać że to Bóg zabiera ci dom bo to nie prawda to nie Bóg rozdziela to co sam złączył. To sam człowiek, jego pycha i chore pragnienia w tym wypadku Twojego męża. Pomyśl komu zależy na tym aby rozdzielić święty sakrament małżeństwa Bogu czy szatanowi ?
Piszesz że będziesz musiała przeprowadzić się do pokoiku u rodziców mnie też to czeka i to już na wiosnę. Nie wiem czy dam radę ale muszę i ty też. Jesteśmy silne , poradzimy sobie zobaczysz jeszcze się z tego będziesz śmiała.
Mój mąż też mnie nie chce i nawet nie wiem czy ma kogoś czy nie po prostu uparł się że nie i już, nawet nie ma odwagi żeby mi w oczy powiedziec że mnie nie chce. Najlepiej gdybym zniknęła z jego życia teraz już natychmiast. Ja sie nie daję wyprowadzę się wtedy kiedy mi będzie pasowało nie jemu , koniec stawiania warunków.
Gosia trzymaj się będzie dobrze masz dzieci musisz dać radę dla nich , dla siebie .
pozdrawiam

Anonymous - 2012-11-29, 23:34

Gosia...
Mam do Ciebie prośbę. Przeczytaj te fragmenty Zerty i się nad nimi zastanów:
zerta napisał/a:

Czekasz aż kochanka sie okaże mądrzejsza i powie mu
"albo ja albo Twoja żona", każe mu wybierać?

No i ta Twoja psycholog!
Mąż na 100% Cie zostawi???
Skąd ona może to wiedzieć?
Nie pomaga Ci "zachowac" się w kryzysie tylko przygotowuje na to, czego sie boisz.

Twoja psycholog mówi o tym czymś - o przyszłościowym zachowaniu Twojego męża - jak bez urazy odniesienie do przytoczonej przez Zertę kochanki...
Pokutuje w Naszym społeczeństwie takie powiedzenie, że "zmień lekarza, bo ten Cię oszukuje". Zmień ją i nie daj się oszukiwać. Ona Ci szkodzi zamiast pomóc w Twoim kryzysie.

Następnie wypowiedź Izki:
Izka napisał/a:
Gosiu nie możesz pisać że to Bóg zabiera ci dom bo to nie prawda to nie Bóg rozdziela to co sam złączył. To sam człowiek, jego pycha i chore pragnienia w tym wypadku Twojego męża. Pomyśl komu zależy na tym aby rozdzielić święty sakrament małżeństwa Bogu czy szatanowi ?

W takim Twoim myśleniu diabeł tkwi w szczególe i zamiata ogonem... I kto się wtedy cieszy z takiego Twojego myślenia: Bóg czy :evil:

Jeśli mogę Ci coś doradzić, to obejrzyj sobie film Spotkanie - Mirakulum ma link do niego w swojej stopce pod postami a potem Ognioodpornego. Oba te filmy znajdziesz też na Youtube.

Anonymous - 2012-11-30, 09:31

Macie rację... trzyma mnie nie miłość tylko strach przed samotnością. Nie da się kochać człowieka który zrobił mi tyle złego, zdradził, nie czuje skruchy, robi co chce, niszczy nasze życie, zostawia dzieci, pozbawia nas domu... do tego w twarz mi wykrzykuje takie rzeczy... wykorzystuje to, że zna mnie od podszewki, wyciąga moje słabości po to żeby mi dokuczyć, żeby zaszantażować, żebym przypadkiem nie wniosła o rozwód z jego winy... A ja się boję. Zmian w życiu, przyszłości, jak sobie poradzę bez niego... Zawsze się jego trzymałam, na nim opierałam, wydaje mi się że bez niego nie umiem oddychać. Strach mnie trochę paraliżuje. Ciężko mi się ogarnąć, zadbać o dzieci. I on o tym wie - dlatego robi co chce. Powiedział, że się wyprowadzi, bo taką informację dostał od prawniczki - że musi być przerwana więź gospodarcza żeby dostał swój upragniony rozwód. Wyprowadzi się wtedy kiedy będzie mu pasowało, prawdopodobnie szybko. Zastanawiam się co zrobiłam źle, że ktoś aż tak ode mnie zwiewa... czuję się okropnie. Widocznie byłam do niczego jako żona... Nie sprawdziłam się. Nie pracowałam nad sobą przez te lata, nie okazywałam mu uczuć... strasznie się obwiniam. Czuję się podle, też jako matka. Co to za matka co nie umie sobie sama w życiu poradzić... Jak ja dam wsparcie moim dzieciom... teraz pomogą rodzice pewnie ale ich zawsze przy mnie nie będzie... Powiedział mi, że nie umiałam utrzymać przy sobie chłopa... że nie dawałam mu tyle seksu ile chciał. Widocznie tak było... jak się faceta nie zaspakaja to on odchodzi i tyle. A mi będzie brakowało... nawet tej intymności, którą mieliśmy. Potworne to jest... że zostanę sama jak palec, poraniona po tym związku... to fatalnie wpłynie na moje poczucie własnej wartości. Wiem, że muszę się ogarnąć... zacząć myśleć inaczej ale mam w tym momencie jakieś podłamanie... dziękuję, że jesteście.

Mój mąż prawdopodobnie nie odchodzi do kochanki... po prostu chce wolności. Nie wiem jak jest bo mi nie powie prawdy, musiałabym go śledzić, podsłuchiwać, wynająć detektywa.. nie da się kontrolować dorosłego człowieka i nie chcę - może lepiej nie wiedzieć. Jak pytam o tamtą kobietę to zaprzecza, ale skąd mam wiedzieć, że mówi prawdę skoro tyle czasu mnie okłamywał? I jakie to ma teraz znaczenie, czy jest kobieta czy nie, jak odchodzi tak czy inaczej. Nic do niego nie dociera. Próbuję mu uświadomić, że robi źle, że ucierpią dzieci, ale jego przepełnia pycha, egoizm. Muszę mu pozwolić, żeby poszedł w swoją stronę, może ma rację, nie byliśmy sobie pisani... Tylko tak ciężko się od niego oderwać i zacząć wszystko od nowa


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group