Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - rodzina-rzeczywistość-wiara...jak wierzyć naprzekór życiu

Anonymous - 2012-03-08, 20:01
Temat postu: rodzina-rzeczywistość-wiara...jak wierzyć naprzekór życiu

Rodzina...

Piszę na tym portalu z lekką dozą sceptycyzmu i powątpiewaniem… odkryłam go dzięki koleżance, której bardzo pomaga, a ja właśnie szukam pomocy może ją dostanę.
Jestem młodą mężatką z niespełna rocznym stażem, ktoś mógłby powiedzieć, że nie mam powodów do zmartwień, bo mam podstawowe potrzeby życiowe zapewnione, jestem jednak osobą o bardzo wrażliwym wnętrzu nawet jeżeli z zewnątrz jestem gruboskórna, albo bardziej chłodna niż wylewna, niektórym może wydawać się, że nic mnie nie rusza, ale są tematy, które bardzo są dla mnie drażliwe i wolę ich unikać niż narazić się niepotrzebnie na wyśmianie lub niezrozumienie ( może dzięki temu portalowi będzie inaczej):(
Przejdę może do mojego problemu, może trochę na okrętkę, otóż znamy się z moim mężem już 7 lat, a od 2011 jesteśmy małżeństwem. Mój mąż nie jest typem bardzo wylewnym, choć jak na mężczyznę ma bardzo wrażliwą duszę i potrafi rozmawiać o swoich uczuciach i problemach, natomiast nie potrafi rozmawiać o przyszłości, naszej wspólnej. Ja jeszcze kilka lat temu snułam plany, potrafiłam rozmawiać o zapatrywaniach na przyszłość; z chęcią opowiadaliśmy sobie o tym jak chcielibyśmy żeby wyglądała nasza rodzina i co powinniśmy zrobić żeby być szczęśliwymi w pełni. Jeszcze w okresie narzeczeństwa wiele osób z rodziny oceniało nas na 5tkę, widziano w nas parę dobrze dobraną zgodną charakterami, aczkolwiek niektórzy mówili, że mój mąż (wtedy narzeczony) jest słabszy ode mnie emocjonalnie, nie potrafi mnie podnieść i być oparciem i potrzebuję kogoś silniejszego ode mnie. Nie przejmowałam się takimi zdaniami, bo chyba byłam ślepo w niego zapatrzona, widziałam więcej zalet niż wad. Dzisiaj chciałbym, żeby mój mąż był dla mnie oparciem, starał się, wiedział, że jest głową rodziny sterem, okrętem, który jak idzie na dno to razem ze wszystkim co jest na pokładzie. Staram się mu to uświadomić, od jakiegoś już czasu, ale mam wrażenie, że nie jestem w stanie na niego w żaden sposób wpłynąć… mam wrażenie, że MY i nasze plany stoją w miejscu. Bardzo chciałabym powiększyć naszą rodzinę, kiedy ktoś pyta o ten aspekt życia zaczynam się denerwować, nie jesteśmy w stanie w tej chwili z mężem utrzymać kolejnego ewentualnego członka rodziny, a chciałabym, aby moje dzieci miały zapewniony odpowiedni byt, warunki rozwoju i szczęśliwe dzieciństwo i proszę wierzcie mi nie mam wygórowanych ambicji jeżeli chodzi o sprawy materialne i finansowe, chciałabym po prostu żeby moje dzieci nie musiały patrzeć na to, na co ja patrzyłam. Rodzice posyłali mnie do szkoły muzycznej do szkoły językowej, na balet basen. Może to prozaiczne, ale mam ciągle w głowie obraz tego co dostawałam na obiad, a co jedli rodzice albo czego nie jedli; może byłam dzieckiem, ale miałam świadomość tego co się dzieje w domu i wokół mnie. Mój mąż się stara, wiem o tym, w Polsce jest taka sytuacja jaka jest, po zapłaceniu wszystkich rachunków, pożyczek, czynszu i kupieniu leków zostaje nam niecały 1000zł na miesiąc na 4 osoby, na wszystkie potrzeby ( żywność, dojazd do pracy, chemię gospodarczą, rozrywkę, której nie ma) bo mieszkamy z moją babcia i mamą. Bardzo chciałabym mieć dzieci, jest to tak wielkie pragnienie, że sprawia mi ból patrzenie na dzieci, rozmawianie i słuchanie o nich samo w sobie rozrywa mnie na kawałki…najgorsze są pytania „Kiedy wy…?”. Chciałabym mieć oparcie w mężu, ale mam wrażenie, że nie mam…nie wiem, czy nie chce mieć dzieci, kiedy, czy ma świadomość tego, że dużo zależy od niego, od tego czy będzie wyrażał chęć, czy będzie się starał polepszyć nasz byt…Modlę się o to wszystko, ale chyba moja wiara jest za słaba, potrafię modlić się za kogoś, ale ja osobiście nie czuję siły o którą się modlę…Słyszałam też często stwierdzenie, że jak Bóg daje dzieci, to i daje ja dzieci, ale to do mnie jakoś nie dociera, nie potrafię tego przyjąć z wiarą, że tak właśnie będzie…życie wydaje mi się zbyt brutalne, a zegar biologiczny tyka… (to też często słyszę…to bardzo boli). Nie wiem jak mam sobie z tym wszystkim poradzić, modlitwa daje chwilowe tylko ukojenie, potem jest wzbierający żal i frustracja, świadomość, że nie ma się wpływu na niektóre sprawy na końcu jest rozładowanie emocji w sposób często raniący najbliższych… Wiem, że w tej całej sytuacji ja nie jestem bez winy, bo każdy kij ma dwa końce… Nie wiem co jest gorsze, czy brak oparcia w mężu, czy brak perspektyw i nadziei…:-<
Może ktoś będzie w stanie mi pomóc, albo czyjaś modlitwa.
Dziękuję i pozdrawiam wszystkie dobre duszyczki:(

Anonymous - 2012-03-09, 00:01

Witaj bmw.....faktycznie jedziesz na okretke,bo choc czytałam dwukrotnie ,nie bardzo rozumię w czym problem.

Co wydedukowałam....
-małżenstwo z rocznym stażem
-potrzeby zyciowe zapewnione
-mąz wrazliwa dusza,potrafiacy rozmawiać o uczuciach i problemach(wiele kobiet pewnie zazdrosci)
-Ty wrazliwa ,aczkolwiek na zewnątrz gruboskórna....(Twoje słowa)
-mieszkacie z mama i babcią
-maż stara się sprostać sytuacji....opłacenie rahunków,kredytów i utrzymanie 4 osób.


...to realia,dalej Twoje pragnienia....

-pragniesz dzieci,dostatniego dla nich życia .......
-chciałabys ,żeby mąz był dla Ciebie oparciem,starał się,był głową rodziny,sterem........(starasz mu sie to uświadomić).....hm....

Reasumując niby ok,nic złego sie nie dzieje,a jednak problem..w czym?
Mniemam,że w niezrealizowanych dotąd pragnieniach.....

BMW...moim zdaniem masz wspaniałego i mądrego męża.Kochający(tak myślę),wrażliwy,rozmowny,starajacy się,utrzymujacy rodzinę......
Prawdopodobnie ......jeszcze kilka lat temu,jak Ty..... snuł plany,wyobrażał sobie wszystko inaczej....Ty,On ,dzieci....

Tymczasem...Ty,On,mama i babcia....

Może nie tylko Ty cierpisz, nie tylko Twoje plany i oczekiwania legły w gruzach,ale i jego.
Wyszło jak wyszło....

Może i on pragnie dzieci,ale ....boi sie ,że nie wydoli,że nie zapewni bytu,odpowiednich warunków,nie sprosta Twoim oczekiwaniom.....zastanów się.

Anonymous - 2012-03-09, 10:59

, świadomość, że nie ma się wpływu na niektóre sprawy na końcu jest rozładowanie emocji w sposób często raniący najbliższych… Wiem, że w tej całej sytuacji ja nie jestem bez winy, bo każdy kij ma dwa końce… Nie wiem co jest gorsze, czy brak oparcia w mężu, czy brak perspektyw i nadziei…:-<
Może ktoś będzie w stanie mi pomóc, albo czyjaś modlitwa.

Napisalas madra rzecz : swiadomosc ze sie nie ma wplywu na niektore
rzeczy jest duuzzym krokiem do przodu.Tak to prawda nie masz
wplywu na rzeczy ktore nie od Ciebie pochodza
bo czy masz wplyw na to ze pada deszcz, ze tramwaj sie spozni,ze ktos umiera
wlasnie w tej chwili...?
Modlisz sie ..modlisz , wstajesz z kolan i co ? Nagle widzisz ze Bog
nie dal Ci nic o co prosilas ? No przeciesz prosilas no nie ?
To czemu nic sie nie dzieje zgodnie z Twoja wola ?
Chodzisz podminowana zla warczaca na meza , siebie,mame zycie...
No przeciesz modle sie....
bmw Jezus nie jest od spelniania Twoich marzen...
zacznij zupelnie prosciutko : kleknij i spytaj : Boze czego Ty pragniesz
jaki masz plan w stosunku do mnie , jak mam zyc...naucz mnie.

bmw emocje czasem rodza flustracje ...gniew itd. nad tym da sie zapanowac
ujarzmic i przekuc na dobra strone....
Fajnie ze tu trafilas , tym bardziej ze macie krotki staz malzenstwa,
tutaj naprawde mozesz duzo sie dowiedziec nauczyc....jesli tylko zechcesz
Ja zgadzam sie z Lena : takze Ty jestes odpowiedzialna za to co
dzieje sie z wami....warto zebys przemyslala jej sugestie,pomyslala ....zastanowila sie.

Perspektywy macie ogromne , moze akurat w tym momecie zycia
ich nie dostrzegasz....
moze warto przemyslec pragnienia.....a na pewno warto zaprosic Jezusa
do waszego malzenstwa...
Pozdrawiam i polecam wszystkie dzialy ....jest tu kopalnia wiedzy...nagran,
filmow cos napewno trafi prosto w serce.

I tak jestes juz krok do przodu bo wiesz ze nie masz naprawde wplywu
na niektore sytuacje " mozesz je zostawic i zajac sie tymi na ktore
masz wplyw.Nauczyc sie rozdzielac je , a to przynosi ulge
i pozwala dzialac tam gdzie moge cos zmienic....

Anonymous - 2012-03-09, 11:21

Problem w tym, że nigdy się nie modlę o "coś", tylko o wiarę, siłę....
Czytam, że jednak żadna z was nie trafiła w sedno, a dostałam wsparcie takie samo jak od pewnego księdza, czyli "ojtam ojtam...".

Anonymous - 2012-03-09, 12:23

bmw zadna z nas nie trafila w sedno <
no bo my na tym forum nie prorokujemy ;-) (narazie)
Kazdy tutaj pisze na podstawie swojego doswiadczenia...tego co przezyl,
tak jak widzi pewne sprawy...
nie mozesz spodziewac sie konkretnych porad w stylu zrob to i to albo tak i tak....
Twoj problem ani dla Leny ani dla mnie nie jest : o jtam , o jtam.
Jest konkretnym problemem w Twoim zyciu ...postaraj sie cos z tych wszystkich
postow,tematow jakie tu sa cos dla siebie znalesc....wyszukaj...przemysl.
Nie oceniaj i nie zniechecaj sie tak na wstepie.
Naprawde tutaj sa ludzie ktorzy sa zyczliwi i wsoierajacy modlitwa...
Moze akurat tylko ja albo Lena nie trafilysmy do Ciebie...szukaj...masz problem...
warto szukac rozwiazania.
Mocno Cie sciskam.

Anonymous - 2012-03-09, 13:56

Cytat:
[bmw's"]Problem w tym, że nigdy się nie modlę o "coś", tylko o wiarę, siłę....
Czytam, że jednak żadna z was nie trafiła w sedno, a dostałam wsparcie takie samo jak od pewnego księdza, czyli "ojtam ojtam...".
Witam serdecznie
Myślę sobie,że Ty sama trafiłas w sedno...tym stwierdzeniem...
Zrozumienie zasad rządzących dobrym słuchaniem pomaga nam pogłębić i wzbogacić zwiazki z innymi lidźmi.
Najpierw musimy się nauczyć przestawać interesowac się sobą , a następnie odkryć korzysci płynące z okazywania prawdziwej empatii.
Z tego co piszesz to odnosze wrażennie ,że Twój mąz ( mając mówić o przyszłosci z Tobą , o dziecku) dawno przestał wyrażac obawy, uczucia i inne sprawy które sprawiają mu dyskomfort jako mężczyźnie. Wobec tego tłumi swoje uczucia izolując swoje emocje nie wiem jak frustracje w przebywaniu z Tobą .
Sama już doświadczyłaś ,że stłumione uczucia powodują wzmożoną obecnośc lęku i gniewu, wzmagajace się frustracje.Poczucie bycia niezrozumianym jest jednym z najbolesniejszych uczuć , sam atego doświadczasz, zapewne mąż również...

Jeszcze jedna uwaga..uświadamiac kogos kim mógłby być to jedno, rozumienie kim chciałby byc ,to drugie...a Twoje oczekiwania to trzecie...

Co do modlitwy.... wspaniale ,że jest , mam nadzieję ,że wspólna z męzem szczególnie ta dziękczynna , oraz ta która prosi o prawdę "prawda was wyzwoli "

Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim , zabiegaj o wspólna modlitwę , cisze , spokój i pogodę ducha :)...i nie trzeba się spieszyć...cierpliwość...

ps.Czy to związek sakramentalny?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group