Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Uzależnienia - Seksoholizm - co zrobić z małżeństwem?!

Anonymous - 2012-04-17, 07:15

Akurat znam historię Jacka i kilku innych, kilku .......
ale ponadto znam z pracy tysiące odwrotnych przypadków.
Gdyby Jacek i tych kilku nie doszło do wniosku, że maja problem, są egoistami i krzywdzą innych nie byłby konferencji "Zniewolenie"
Niestety żaden uzależniony i współuzależniony nie podjął leczenia, kiedy był głaskany po główce. Sorry, to nie zapalenie płuc, tak jak ktoś tam napisał.
To jest walka na wszystkich wymiarach i najpierw trzeba nazwać rzeczy po imieniu.
Spytaj Jacka :)))

Gdybym tu zacytowała słowa moich terapeutów do mnie, wtedy kiedy nie pozwalałam sobie ponazywać pewnych istotnych rzeczy w terapii uffff, zapewniam, administrator usunąłby moje wpisy.


Pozdrawiam

Do wolności wyswobodził nas Chrystus.

Anonymous - 2012-04-17, 08:20

Regina22 napisał/a:
Moim sukcesem jest to że on rozumie i wie że jest uzależniony to naprawdę duży postęp. .


To jest ta podstawa o jakiej chocby pisze Lena...podstawa od jakiej wychodził Jacek ..czy własnie wielu innych

[ Dodano: 2012-04-17, 08:42 ]
Eromik napisał/a:
Gdyby Jacek i tych kilku nie doszło do wniosku, że maja problem, są egoistami i krzywdzą innych nie byłby konferencji "Zniewolenie"

Eromik problem własnie jest w tym że osoba zniewolona czy tez uzalezniona na skutek swego zniewolenia czy tez emocji ..czy tez skłądników zewnętrznych...

nie ma w swej świadomości że ma z tym problem to raz
a dwa tym bardziej że jest egoista.
chyba że jest psychopatą czy socjopata jaki czyni wszystko dla włąsnej satysfakcji

natomiast:

Wraz ze świadomościa przychodzi dopiero rozeznanie w problemie ,a po przyznaniu się do problemu dopiero postrzega się więcej.
włąsnie to jak się rani innych i ile zła się dokonało.

Choć ja rozumiem eromik że pisząc wszystko powyżej piszesz to z punktu widzenia współuzaleznionej-( ofiary uzaleznienia.)

A ten widok jest zgoła inny.

Czy rozmawiałas kiedys uczciwie z ludzmi jacy właśnie wyszli z nałogu???
jak wówczas widzieli to gdy w nim trwali??jak wówczas czuli?? jaka była ich świadomośc??co czuli wówczas robiac wszsytko podług uzaleznienia???

a także
i jak się czuli jak zrozumieli swój przypadek??od czego zaczynali swą prace??jak wyglądała walka z problemem i uzaleznieniem???

co czuli wewnątrz siebie rozumiejąc to jak skrzywdzili innych??
Eromik napisał/a:
Spytaj Jacka :)))


pytałem ..
i własnie wielokrotnie o tym rozmawailiśmy
chocby dlatego że te rozmowy były dla mnie wazne i istotne

Eromik napisał/a:
Gdybym tu zacytowała słowa moich terapeutów do mnie, wtedy kiedy nie pozwalałam sobie ponazywać pewnych istotnych rzeczy w terapii uffff, zapewniam, administrator usunąłby moje wpisy.


Eromik ja słyszałem sam,bądż znam od innych słowa terapeutów czy psychologów,znam także ulotki wszelkiego rodzaju,znam opracowania i wiem choćby o problemie jaki powstał w naszym kraju
między innymi z przyjęciem nowej ustawy o przemocy(a przemoc to także jakiś czynnik ,bądż składnik uzależnienia)
zatem czytając większośc wiem o czym jest tam mowa....

i trudno okreslić to dokładnie ???
ale jak dla mnie brzmi to w 80% "wyrwac chwasta"

widzisz Eromik ???
trafic na dobrego specjaliste by wyjśc z nałogu czy uzaleznienia -to jak wygrac w totka (bo sa rózni)

ale trafic także na dobrego fachowca będąc współuzaleznionym-by mądrze rozprawić się z problemem to także sztuka.
czemu
większosc fachowców poleca radykalne cięcie
i może super
bo takim cięciem był problem i zarazem nie ma problemu.
przynajmniej w świadomości

Ale czy faktycznie problem został rozwiązany???

czy fachowcy biora swą odpowiedzialnośc za skutki jakie mogą powstać???

nie eromik....

i na koniec napisze tylko to...

dobry specjalista jest słuchaczem..nic nie mówi..nic nie narzuca...nie wpycha mądrości,nie narzuca rozwiązań,nie podaje schematów...

on jest po to by decyzja jaka powstaje w nas była nasza,włąsna i świadoma

co do Jacka??

Jacek R chyba jako jedyny w tym kraju???
stworzył cos -czego do tej pory nie było
(poprzez program 12 kroków jaki prowadzi i swoje doświadczenie zawodowe)

mozliwośc uczestniczenia w tym programie dwóch stron medalu.

I tak było choćby w mojej grupie -jaką konczyłem w Warszawie na Skaryszewskiej pod okiem Jacka R
nic bardziej zbawiennego -jak
usłyszec,poznać,zobaczyc problem z drugiej strony.....

Ja czytam Reginę
i widze w niej jak jest zdeterminowana ,ale czytam w jej postach także coś wielkiego
wiare i nadzieję..a to jest ważne..

Gombrowicz napisał kiedyś....

nie ma ucieczki przed gęba,jak tylko w drugą gębe....

ale czy to jest rozwiązaniem???



pozdrawiam

Anonymous - 2012-04-17, 10:10

Norbert1 napisał/a:
Wraz ze świadomościa przychodzi dopiero rozeznanie w problemie ,a po przyznaniu się do problemu dopiero postrzega się więcej.


oh znów żeby to było takie proste...
to nie tylko nazwanie po imieniu mam problem, i mam świadomość tego...

ale potem za tym idzie cała droga radzenia sobie w inny sposób z tymi problememi jakie szaleją w moim wnętrzu.
Wiedziec, zrozumieć to nie znaczy zmienic, ale wytworzyc inne sposoby reagowania tak by nie czuć napięcia jakie temu towarzyszy postępując inaczej.
Reagujemy na coś nawykowo, zmiana tego jest najtrudniejsza i po to jest terapia i uczenie nowych zachowań reagowania. A to bodaj ta druga najcięższa w tej postawie rzecz do przepracowania, która trwa o wiele dlużej od samego przyjęcia prawdy o sobie.

Anonymous - 2012-04-17, 11:22

bywalec napisał/a:
oh znów żeby to było takie proste...
to nie tylko nazwanie po imieniu mam problem, i mam świadomość tego

a kto mówi bywalcu że to ma być ..czy jest proste???

no chyba nie ja???

zgadzam sie samą świadomosc ...zycie w tej świadomości i nic nie robie z tym to sobie można w buty wsadzić :mrgreen: :mrgreen:

ale świadomosc jest potrzebna by???
wyzwolic te chęci do zmiany..by pójśc na terapie..by ćwiczyc nieustannie swe nowe reakcje na emocje,zachowania,trudności...
ba nawet napisze więcej..nieraz trzeba zasadzic uzaleznionemu takiegooooooo
kopa w zad...by wylądował na tą TERAPIE...

ale jak jest..jak wylądował..jak zaczyna zmieniać się ..uleczać swoją chora dusze...

zatem
czy się to podoba innym ..czy nie
uzalezniony..badż jak ktoś woli chory..lub jeszcze inaczej zniewolony....lub jeszcze inaczej kowal własnego losu
czy się chce..czy nie

w tym leczeniu potrzebuje wsparcia rodziny..wiary w niego że zmieni to....właśnie tych oczekujących na niego

bo na samym koncu dopiero przychodzi nic innego jak właśnie -własna wartośc i radośc z tego że zrobiłem to dla siebie

pozdrawiam

Anonymous - 2012-04-17, 11:35

Kolejną noc nie przespałam i dużo myślałam...
Jeśli mam być szczera to uważam że tak naprawdę tylko Norbert mnie zrozumiał, i mam wrażenie ze tylko on przeczytał uważnie moje posty, jego postawa nawet w postach jest zgoła odmienna. Zadaje pytania, patrzy na problemy z różnych stron i przede wszystkim nie odbiera mi tego co każdemu człowiekowi jest potrzebne.

Eromik, Bywalec ja odniosłam wrażenie dosłownie jakbyście napadły na mnie, uderzyły mnie wielokrotnie w policzek i próbowały wmówić że coś jest nie hallo. Choć po 10 razy Wam tłumaczyłam mój punkt widzenia.

Od dłuższego czasu widzę na różnych wątkach dosłowne wymądrzanie się. Nawet szukający napisał, kto wie może chciał znaleźć pomoc pogadać ale od razu Bywalec zaczęłaś mu wymyślać historie z czym to on nie ma problemu. Zamiast grzecznie zadać pytanie to czy miał jakąś styczność z problemem

Czy choćby na wątku Mateja mało kto wierzył i doszukiwał się nie wiadomo czego i proszę cud się zdarzył.

Nie wszyscy są tu oczytani, osłuchani mają mega wiedzę i nie wszyscy są tutaj nie wiadomo jak inteligentni. Są ludzie prości, są ludzie mądrzejsi.

Mam wrażenie że szufladkujecie wszystkich i wszystko bo tak jest i inaczej nie będzie. Ktoś Wam powiedział i tak musi być. Wszyscy uzależnieni i współuzależnieni są tacy sami i koniec kropka, nawet jak wyzdrowieje to i co z tego skoro inni na tym ucierpieli co z tego skoro i tak za chwilę do tego wróci.

Nie wiem możecie nie wierzyć, możecie nie ufać, możecie dalej uważać że coś jest nie tak to wasz problem.

Ja wiem ze można wyjść z uzależnienia, mój tata wyszedł, mój mąż wychodzi i wmawianie mi że nic nie można z tym zrobić jest dla mnie dosłownie tym policzkiem. Nie jestem też osobą która załamuje ręce i siedzi i czeka na cuda. Dosłownie wasze posty do mnie odbieram jako próba zniechęcenia mnie i odebrania mi wiary i nadziei.

Słusznie Norbert zauważył Czy rozmawiałas kiedys uczciwie z ludzmi jacy właśnie wyszli z nałogu???
jak wówczas widzieli to gdy w nim trwali??jak wówczas czuli?? jaka była ich świadomośc??co czuli wówczas robiac wszsytko podług uzaleznienia???

a także
i jak się czuli jak zrozumieli swój przypadek??od czego zaczynali swą prace??jak wyglądała walka z problemem i uzaleznieniem???


Ja znam odpowiedzi na to pytanie. Znam mechanizmy uzależnienia, wiem jakie są objawy współuzależnienia, wiem jakie są metody uświadamiania uzależnionym ich problemu, wiem co należy robić, czego się wystrzegać jak postępować. Wiem które metody podziałały na mojego tatę i wiem które działają na mojego męża. Mam zdrowego ojca, mój mąż zdrowieje więc można jak się wierzy i jak się chce!

[ Dodano: 2012-04-17, 11:38 ]
Norbert podpisuje się pod tym rękoma i nogami!!! Dokładnie to od dłuższego czasu próbuję powiedzieć już na różne sposoby i mało kto to rozumie. Dziękuję.

ale świadomosc jest potrzebna by???
wyzwolic te chęci do zmiany..by pójśc na terapie..by ćwiczyc nieustannie swe nowe reakcje na emocje,zachowania,trudności...
ba nawet napisze więcej..nieraz trzeba zasadzic uzaleznionemu takiegooooooo
kopa w zad...by wylądował na tą TERAPIE...

ale jak jest..jak wylądował..jak zaczyna zmieniać się ..uleczać swoją chora dusze...

zatem
czy się to podoba innym ..czy nie
uzalezniony..badż jak ktoś woli chory..lub jeszcze inaczej zniewolony....lub jeszcze inaczej kowal własnego losu
czy się chce..czy nie

w tym leczeniu potrzebuje wsparcia rodziny..wiary w niego że zmieni to....właśnie tych oczekujących na niego

bo na samym koncu dopiero przychodzi nic innego jak właśnie -własna wartośc i radośc z tego że zrobiłem to dla siebie

Anonymous - 2012-04-17, 11:54

heee Regino

powiedzmy sobie szcerze i uczciwie akurat w tym watku..choć dotyczy WSZYSTKICH zwiazanych z dysfunkcjami

terapia dla współuzaleznionych odczłowiecza
bo takie jest jej zadanie

zamrozic uczucia,znieczulic na zwykłe reakcje ludzkie
by nie podlegac manipulacjom i tym zwykłym odruchom litości ludzkiej
taki jest ich sens
i jak najbardziej właściwy

ale po tych wszystkich terapiach trzeba sie otrząsnąc...zwalczyć włąsny egoizm jaki czy ktoś chce..czy nie
powstaje w nim...

bo jak ma nie powstawac skoro sie słyszy..TY..TYLKO TY...
zaczyna się wówczas trudna droga
jak znów stac się człowiekiem,uwierzyć w drugiego,pokochac jeszcze tego drugiego

czasami jest to miłośc Boża jaka daje nam pokłady do nowego zycia,czasami sa to pokłady własnych sił jakie zostały uśpione....czasami jest to empatia poprzez konfrontacje z innymi
a czasmai jest to włąśnie dany przykład z rodziny jak rozwiązywac takie problemy...

pozdrawiam

Anonymous - 2012-04-17, 12:00

Reginko22
Ponieważ to bardzo osobiste ...wczoraj nie wysłałam...
Reginko zdaję sobie sprawę ,że każdy ma swój czas i nic na siłę sie nie zrobi, zupełnie nic...
Dziś myślę ,że tak poza całą terminologią , wiedzą czasem przemawiają świadectwa, te zwykłe i najprostsze.
Moja historia jest podobna do wielu innych..., zwyczajnie ma treśc w której zawiera się życie z cierpieniem i radością. Tak zupełnie po łebkach... Jako dziecko wychowywałam się w rodzinie , gdzie ojciec był alkoholikiem. Mama była tą "zaradną" i oczywiście wszyscy ją za to podziwiali , a on achyba uwierzyła ,że tak jest dobrze...zmarła z wyczerpania, zmęczenia , przepracowania , braku dbałosci o swoje zdrowie ,łudząc sie ,że to z miłosci....
Miałam wtedy 12 lat. Wczesniej oczywiście nie doświadczałam całego dramatu , poniewaz mama chciała nas chronić.
Potem to ja z małej dziewczynki stałam się "przedsiębiorcza kobietą" już wtedy bardzo ze zranionym sercem...i oczywiście powtórka z rozrywki, tez mnie podziwiano...
Osiagałam sukcesy, byłam perfekcjonistą i za wszystkich wiedziałam lepiej...byłąm PERFEKCJONISTKĄ W TYM CO KTO CZUJE I CO KOMU TRZEBA...dramat duszy...
Już wtedy zatracił sięobraz właściwej postawy kobiety...tam w wieku dziecięcym....
Pamiętam wszystko poza uczuciami....wszystko wywalałam w podświadomość....nawet do tego stopnia ,że gloryfikowałam rodziców, bo przeciez od nich tej miłosci najbardziej potrzebowałam... ( nie robisz tego?)Zobacz co człowiek może sobie stworzyć ....kłamstwo ,żeby nie zmierzyć sie z uczuciami trudnymi....Do całkiem niedawna kiedy Chrystus uświadomił mi ,że mnie kocha lepiej niż mi się wydaje....nie dośiwadczałam wolności i radości...
I pojawiło się u mnie pytanie w sumie w Święto Bożego Miłosierdzia ...Jak oddajesz swoje życie, czy potrafisz powierzyć je KOMUŚ? Przeciez sie boisz...ta niepewność, przeszkadza Ci? Te wszystkie działania czyż nie wprowadziły Ciebie w osamotnienie? Czy jestes stworzona do osamotnienia? Czy uważasz ,że przy Tobie można odpoczywac jak na łonie natury? Zadała sobie tez pytanie jak jestem postrzegana? Reginko ....zupełnie jestem znieksztłconą kobietą ...może świat dziś takie kobiety wynagradza, ale ja czuje się dziś lepiej kiedy mogę czuć się pięknie, nie zmęczona , uśmiechnięta , WOLNA od myśłenia co , gdzie , kiedy i jak....nie gderająca, spokojna ....w twj naturze jestem jak ryba w wodzie...i to jest to co zaproponował mi Chrystus....nowa Ewa :)
Ma to korzystny wpływ, chociaz z wielkim trudem na moje małżeństwo, jest sporo do przepracowania , sporo do odkrycia:) Nie martwie sie o tyle spraw...zbytecznych..
Odkrycie nowego spokoju jest czymś niesamowitym....najbardziej cieszę sie ,że jeszcze pewno wiele przyjdzie mi odkryc i zupełnie nie musi to być kolorowe...ale moze to odkrycie doprowadzić do mojego spełnienia....
Czesto odnosisz wrażenie ,że robisz coś złego....kiedyś jako mała dziewczynka tak miałam...Mama była wymagająca, moje dzieci na nieszczęscie też tak miały...zaniżone poczucie wartości sprawia ,że cżłowiek nie myśli o tym ,że można coś konstruktywnie zmienić na lepsze , tylko rozprawia to w kategorii winy...bez odniesienia do postępu...
W relacji Bożego Miłosierdzia w dzisiejszym świecie chyba to właśnie jest najtrudniejsze...pomyśleć ,że to podniesienie i wskazanie na ubytki, pustkę ma być wypełnieniem Bożej Miłosci , a nie katastrofą ...
Faktem jest ,że prawdę o sobie możemy poznać my sami w relacji z Bogiem...JEŚLI CHCEMY , zaczyna się to od wielkiego niestety bólu...po to by chciec żyć w wolności...
Wiele przede mną ...jeszcze :) , ale cieszę się z tak stumilowego kroku :)Tobie Reginko życze WOLNOŚCI.( te słowo mnie zawsze pociągało)

Można by wiele jeszcze napisac...myśłę ,że wystarczy , dla mnie samej to równie trudne jak dla Ciebie Reginko...
To co w Tobie jest cudowne to wrażliwość, to odwaga, pragnienie dobra...ciesz się tym...
Chciałabym byś znalazła w sobie znacznie więcej , znacznie....i to jest intencją napisania tego postu.

Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim , i niech rozpromieni Oblicze nad Wami.
Jak bedziesz miała czas...zobacz film "Zaklinacz Koni" i przyjrzyj się głównej bohaterce, kiedy jest najpiękniejsza....i kiedy najwięcej może dać innym , a kiedy tak nie jest....
Pozdrawiam

Anonymous - 2012-04-17, 12:09

Zdenerwowała mnie również wypowiedź leny

Najwiecej w Twoim wątku tłumaczeń.....,bo czuł się nie kochany,bo rodzice rozwiedzeni,bo matka niewierzaca,bo ojciec sie odciął,bo nikt nie chwalił,nie mobilizował,bo rozpowszechnione,bo telewizja,bo internet,bo program TV..... wystarczy z ciekawosci smsa wysłać i juz zasypuja propozycjami.......

Najlepiej nie wychodzić z domu,nie włączać telewizora,kompa i nie czytać gazet.


Czytałaś dwa razy a nie doczytałaś że pisałam o tym że doszliśmy z mężem do źródła problemu. To nie są tłumaczenia to jest to z czego się wzięła u niego chęć rozładowywania napięcia seksualnego. To jest to co go pchnęło w uzależnienie. I sorry ale mam w domu i komputer z internetem i telewizor i gazety i nikt tego nie chowa. Tak samo jak nie kryję się z piciem alkoholu przed moim tatą bo jeszcze go skuszę czy coś.


Dziewczyno...wobec tego wszystkiego połowa z nas,jesli nie większa,powinna zdradzać,korzystać z usług prostytutek(bo przeciez są dostepne),pić,bic i nie wiem co jeszcze robic.
Masz pewność że tak nie jest?! przecież jesteśmy tutaj z jakiegoś powodu prawda??? Nie mówię że połowa nie stosuję statystyk. Podałam tylko że dostęp jest łatwiejszy i ze wszystkich stron są pokusy jedni nie zwrócą na nich uwagi inni tak. Normalne.


Tak najprościej....zwalic na.....
Jest jeszcze jakieś morale,sa zasady,przykazania....

Ponadto....chyba zbyt wiele oczekujesz od spacjalistów,terapeutów....to ludzie tylko,pomocnicy,ale nie cudotwórcy.
Na nic oni kiedy prawdziwej woli "chorego" nie ma.


Nie wiem po co mi to piszesz skoro to dla mnie jasne jak słońce


Kolejna sprawa "chory".....

Chory potrzebuje pomocy....i owszem....ale chory musi chciec sie leczyć....to podstawa.
Nie pomoze specjalista,nie pomoze najlepszy lekarz jesli ów sam nie będzie tak naprawdę chciał.


To również jest dla mnie jasne. Pamiętaj tylko ze dobre chęci to nie wszystko.

Regino....życzę Ci ,Wam jak najlepiej,ale niewiem,czy swoja postawą bardziej pomagasz,czy szkodzisz?.

Odpowiadam na pytanie po raz kolejny. Od dwóch lat jak dowiedziałam się że mąż jest uzależniony postawiłam granice, nie przyjął ich, wyprowadził się. Łącznie z rodziną podjęliśmy trud przekonania go że ma problem. Po jakimś czasie stanął przed nami przeprosił, powiedział że potrzebuje pomocy, wie że źle robi, zrozumiał że to co robi jest złe. Od roku próbuje walczyć z uzależnieniem z każdym dniem jest co raz lepiej i jest co raz bliżej. Ja widzę jak zmienia się u niego chęć sięgnięcia po porno. Nie zaspokaja się, nie szuka kobiet, nie nawiązuje z nimi kontaktów, nie ogląda porno bo jak sam stwierdził obrzydziło go, chodzi do spowiedzi, do Kościoła. Zajmuje się odpowiedzialnie domem i rodziną. Przechodzi jeszcze wpadki i zdarza mu się sięgnąć do serwisów erotycznych w komórce ale te okresy się wydłużają, dłużej potrafi wytrzymać ale kac moralny jaki po tym ma, wyrzuty sumienia są potwierdzeniem ze z tym walczy, zmaga się ze wstydem i z tym co złe. Wiem że sam sobie może nie poradzić z tym co mu zostało do przerobienia dlatego cierpliwie czekam kiedy dojdzie do wniosku że sam już nie może. Ma świadomość ma tą podstawę o której mówisz, ma wolę walki i wiem że w końcu mu się uda bo już duży postęp i droga za nim.

[ Dodano: 2012-04-17, 12:26 ]
Mirela Właśnie takie posty są dla mnie bardzo cenne. Bije od Ciebie ciepło, wrażliwość i spokój. Dziękuję Ci bardzo za Twoje świadectwo :-) Tego potrzebowałam :-)

Anonymous - 2012-04-17, 12:41

Eromik, Bywalec,teraz ja ...... wszyscy Cie denerwują, napadają,sugeruja porzucenie męża....
Denerwujesz się sama i to niepotrzebnie,bo przekaz jest zupełnie inny.
Szkoda,że tego nie widzisz.

Mogłabym cytować Twoje powyższe wypowiedzi i po kolei odpowiadac tyle,ze to bez sensu....bo i tak przeczytasz po swojemu.

Wyciszenia....tego na dziś życzę Ci najbardziej.

Anonymous - 2012-04-17, 12:46

napisze tylko tyle ...

poznałem swego czasu znajomego dotkniętego takowa dysfunkcja..o jakiej jest mowa w tym wątku....

znajomy ten już dawno po rozwodzie...zona ma juz nowego męża...
ale on mimo porazki zyciowej (rozwód)
postawił zadanie przed sobą pozbyć się nałogu....
stać się innym chocby dla swoich dzieci...
przeszedł terapie,przeszedł grupy wsparcia,zaangażował się w życie kościoła...grupy
zył sam
..zatem mógł wrócic do nałogu ..nie było bicza..nie było oczekujących na niego...
nie było motywacji....

przeszedł trud
..choć z początku nie widziałem i nie doceniałem tego...bo w rozmowach z nim kierowałem się ludzką płycizną ...

jak to?? nie mozna temu zaradzic i sie przeciwstawić ??
skoro ja tez chłop umiem zapanowac nad tym..nie czuję ciagania w ta stronę ...
to nie rozumiem tego....
przeciez to proste mówię nie to nie...

ale czas rozmów z tym znajomym pokazał mi cos innego tak owszem z tym sobie radze..
ale odkrywam że sa sprawy w jakich ja sobie nie radzę...
i poprzez ich odkrycie docieram do sedna że to nie takie hop siup i dla mnie...
utkwiło mi najbardziej w pamięci jedno...

kiedyś ten znajomy mnie poprosił .....
o jakies tam materiały bardzo mu pomocne...
i odpowiadam jak zwykły europejski człowiek oki daj mi email a je wyslę ...

i co słyszę???
czyś ty Norbert zwariował???

w moim problemie dostęp do internetu???
fakt zupełnie nie pomyslałem -że takich trzeba radykalnych cięc w swoim zyciu by od czegoś się uwolnic.....

dziś wiem że ma w domu kompa...wrócił do normalności
bo???
jest już w nim samym i siła..i wiara

że można inaczej.....

i co???

ludzie go skreslili..ale Bóg uwierzył w niego...

i taka jest prawda

pozdrawiam

Anonymous - 2012-04-17, 13:12

Regina22 napisał/a:
Kolejną noc nie przespałam i dużo myślałam...
Jeśli mam być szczera to uważam że tak naprawdę tylko Norbert mnie zrozumiał, i mam wrażenie ze tylko on przeczytał uważnie moje posty, jego postawa nawet w postach jest zgoła odmienna. Zadaje pytania, patrzy na problemy z różnych stron i przede wszystkim nie odbiera mi tego co każdemu człowiekowi jest potrzebne.

Eromik, Bywalec ja odniosłam wrażenie dosłownie jakbyście napadły na mnie, uderzyły mnie wielokrotnie w policzek i próbowały wmówić że coś jest nie hallo. Choć po 10 razy Wam tłumaczyłam mój punkt widzenia.


klasyczne manipulowanie i sterowanie uczuciami innych w celu wpędzanie w poczucie winy Regino...dobrowolnie podejmujesz rozmowe, gdy ona jest sprzeczna z twoimi racjami manipulujesz. Nie przespałąś kolejnej nocy bo ktoś ci wmawia cos... to nie powinno cie obchodzić, jesli masz i czujesz racje, że nie masz z tym problemu.
Po co sie zamartwiasz, ze inni uważają inaczej?
Ty masz prawo do swojego zdania, my do swojego, a że sie różnimy w tej kwestii cóz to nasz odbiór.
Mnie nie spędza sen z powiek czy jestem współuzalezniona czy nie, bo mam tego świadomość.
Jesli w ten sam sposób komunikujesz się z mężem to masz problem... To nazywasz wsparciem
-" Ja znam odpowiedzi na to pytanie. Znam mechanizmy uzależnienia, wiem jakie są objawy współuzależnienia, wiem jakie są metody uświadamiania uzależnionym ich problemu, wiem co należy robić, czego się wystrzegać jak postępować. Wiem które metody podziałały na mojego tatę i wiem które działają na mojego męża. Mam zdrowego ojca, mój mąż zdrowieje więc można jak się wierzy i jak się chce!"...

ja wiem jak postepować z mężem, co działa na mężą, co podziałało na tatę, wystarczy się skrzyknąć rodziną i tak ich wspierać... ja zaś powiem ci, że to manipulowanie i kontrolowanie w celu wzbudzania poczucia winy, wstydu. To nie droga wsparcia a manipulacji takim wsparciem to uzyskuje sie jedynie trwanie w dysfunkcji. A i świadczy o ogromnej kontrolii ale wiem, wiem, ty nie masz z tym problemu... widać ja wciąż mylnie odczytuje co piszesz.
Ty wiesz jak działa mechanizm uzaleznienia taty, męża i dlatego żadne terapie nie pomoga, są be be bo ty masz siłę i je pokonasz....zapomnialas tylko, że to nie twoje uzaleznienie tylko cudze i twoja siła nic tu nie ma do rzeczy,
plus to, ze znasz jaką siłe ma twój mąż? wiesz jak to na niego działa...to wie tylko ON.
A jego nie ma, jesteś TY bo ty uważasz mam wpływ.
Ty masz wpływ na siebie, swoim problemem sie zajmij, tylko jak, jak nie chcesz przyjąc do wiadomości ja tez mam problem sama ze soba...lepiej powalczyć o męża, w nim widziec że to co sie dzieje złego w małżeństwie to wina jego i jego uzaleznienia.
Przed ślubem nie mieliście problemów, po slubie sie zaczęły, moze obowiązki, ciąża zmniejszyła libido twoje, a męża zostało wciąz takie same. Jak sie z tym czujesz, czujesz, że teraz sie nie dogadujecie w tej sferze, budzi lęk, brak zaufania,

Męża problemy zostaw jemu do przerobienia, to jwgo działka, niech sie stara sam o siebie zadbac. A mając na uwadze pozostaw go samemu nie mam
- braku wspieranie a zaprzestania kontrolii i manipulacji
- ani zostaw nie znaczy odejdź





czy, że mam skłonności do współuzależnienia to źle?
jeśli sie etykietuje i sama determinuje to tak...
To nie tylko DDA wpływa na to, ze mam skłonności do współuzależniania, to nie tylko alkoholizm w rodzinie wpływa na to...
czy nie mozna mysleć inaczej, że dzięki temu mam ta wielką siłe, której gdyby nie pewne zależności wynikające z dzieciństwa a które mnie w taki a nie inny sposób ukształtowały to moge więcej?
To dzięki temu dziś moge tą siłe, tą zalete przekuc dla własnego dobra. Dziś jestem dorosła i moge tak kierować swoim zyciem by żyło mi się lepiej, pomimo tego,
i dzięki temu też osiągnąć więcej niż inni bo jestem silna, własnie dzieki temu co przekułam na swoje, nie martwiąc się mam tendencje do uzależnień. Mam ale potrafie juz reagować inaczej z korzyścią do siebie.

Anonymous - 2012-04-17, 13:25

bywalec napisał/a:
klasyczne manipulowanie i sterowanie uczuciami innych w celu wpędzanie w poczucie winy

uff
bywalcu a jakby na to spojrzec inaczej????

zamiast klasyki
może własne ..(aczkolwiek) nieporadne wyrażenie uczuc-emocji???

ze strony Reginy

a idąc dalej...

moze to w twojej głowie jest już zbyt duzo tej klasyki???

klasyczne zachowanie..klasyczny zwrot...ksiązkowa formułka...

bron Boze nie atakuję jeno głośno myslę... :-P :-P
bo czasami wystarczy spojrzec na coś inaczej

pozdrawiam

Anonymous - 2012-04-17, 13:29

bywalec napisał/a:


czy, że mam skłonności do współuzależnienia to źle?
jeśli sie etykietuje i sama determinuje to tak...
To nie tylko DDA wpływa na to, ze mam skłonności do współuzależniania, to nie tylko alkoholizm w rodzinie wpływa na to...
czy nie mozna mysleć inaczej, że dzięki temu mam ta wielką siłe, której gdyby nie pewne zależności wynikające z dzieciństwa a które mnie w taki a nie inny sposób ukształtowały to moge więcej?
To dzięki temu dziś moge tą siłe, tą zalete przekuc dla własnego dobra. Dziś jestem dorosła i moge tak kierować swoim zyciem by żyło mi się lepiej, pomimo tego,
i dzięki temu też osiągnąć więcej niż inni bo jestem silna, własnie dzieki temu co przekułam na swoje, nie martwiąc się mam tendencje do uzależnień. Mam ale potrafie juz reagować inaczej z korzyścią do siebie.


Ni e mogłam się powstrzymać...
Bardzo dziękuję :) :mrgreen:

Anonymous - 2012-04-17, 14:49

Denerwuję się bo naprawdę czuję narzucanie mi swojego myślenia. Nie staracie się mnie zrozumieć ciągle tylko jakieś insynuacje że pewnie ja to pewnie ja tamto. Czy choćby to co piszesz Bywalec że manipuluję. Nie spałam bo jestem osobą która chce sobie przemyśleć sprawy, nie przyjmuję ślepo tego co mi piszecie, zastanawiam się analizuję. Nie wykluczam ze macie rację bądź nie. Szukam odpowiedzi, zastanawiam się czy dobrze myślę czy nie a może jednak. Nie znacie mnie, nie znacie całego mojego życia, to jest tylko forum tu słowo jest pisane, naprawdę trzeba dużej wprawy i zrozumienia by napisać tak by ktoś zrozumiał prawdziwe intencje. Raz jest z tym lepiej a raz gorzej. Wytłuszczam odpowiedzi by mieć porządek co do czego, zastanawiam się nad każdym zdaniem skierowanym do mnie.
Bywalec nie doszukuj się po prostu zapytaj. Jak choćby tu "Ty masz wpływ na siebie, swoim problemem sie zajmij, tylko jak, jak nie chcesz przyjąc do wiadomości ja tez mam problem sama ze soba...lepiej powalczyć o męża, w nim widziec że to co sie dzieje złego w małżeństwie to wina jego i jego uzaleznienia.
Przed ślubem nie mieliście problemów, po slubie sie zaczęły, moze obowiązki, ciąża zmniejszyła libido twoje, a męża zostało wciąz takie same. Jak sie z tym czujesz, czujesz, że teraz sie nie dogadujecie w tej sferze, budzi lęk, brak zaufania"

Pisałam już wielokrotnie że ja przerobiłam swoje współuzależnienie i przerabiam to co zostało do zrobienia. Dziś również weszłam na stronę S - Anon i zrobiłam test i wiem co jeszcze jest do zrobienia a co zostało zrobione nie potrzebuję waszego nacisku a już tym bardziej naśmiewania jak to "ja wiem jak postepować z mężem, co działa na mężą, co podziałało na tatę, wystarczy się skrzyknąć rodziną i tak ich wspierać... " czy to "Ty wiesz jak działa mechanizm uzaleznienia taty, męża i dlatego żadne terapie nie pomoga, są be be bo ty masz siłę i je pokonasz....zapomnialas tylko, że to nie twoje uzaleznienie tylko cudze i twoja siła nic tu nie ma do rzeczy"

Bardzo dobrze zapamiętałam jedno zdanie "Prawda nie może mieć kształtu kamienia, który rani. Musi być podawana z miłością, tak, by człowiek się na nią otwierał, a nie zamykał. " Dokładnie tak ja reaguję na Twój post Bywalec i na Eromik. Zamykam się bo mnie ranicie twierdząc ciągle że nie widzę, że nie odczytuję. Ja to samo czuję po Was nie rozumiecie mnie, nie słuchacie.

Bywalec potrafisz pięknie napisać jak choćby to co podkreśliła Mirela z czym się zgadzam.

Nie narzucaj mi, nie domyślaj się. Możesz zasugerować, możesz zapytać.

Dziś znalazłam list piękny i wymowny dla mnie.
LIST ALKOHOLIKA

Jestem alkoholikiem. Potrzebuje Twojej pomocy. Nie rob mi wymowek, nie obwiniaj mnie, nie zlorzecz mi. Nie bylabys zla na mnie, gdybym byl chory na gruzlice lub cukrzyce.

Alkoholizm to tez choroba. Nie wylewaj mojego alkoholu, to po prostu strata, poniewaz ja zawsze znajde sposob na zdobycie dalszej porcji alkoholu. Nie pozwol mi wywolac u Ciebie zlosci. Jesli zaatakujesz mnie slownie lub fizycznie, bedziesz mnie tylko upewniala w zlej opinii, jaka mam o sobie.

Ja juz wystarczajaco nienawidze siebie. Niech Twoja milosc do mnie i lek o mnie nie doprowadza Ciebie do robienia tego, co sam powinienem robic. Jesli wezmiesz na siebie odpowiedzialnosc za wszystko, oduczysz mnie podejmowania odpowiedzialnosci. Bede mial coraz wieksze poczucie winy, a Ty bedziesz sie czula urazona. Nie przyjmuj moich obietnic, obiecam cokolwiek, by wyjsc z klopotow. Ale charakter mojej choroby powstrzymuje mnie przed dotrzymywaniem obietnic nawet tych, o ktorych mowie z poczatku serio. Nie groz mi, jesli nie masz zamiaru spelnic grozby. Jesli raz podjelas jakas decyzje trzymaj sie jej. Nie wierz wszystkiemu, co mowie o Tobie, to moze byc klamstwo. Zaprzeczenie oczywistym faktom jest symptomem mojej choroby. Co wiecej najczesciej latwo trace szacunek dla tych, ktorych zbyt latwo mozna oszukac.

Nie pozwol mi miec nad Toba przewage, nie daj sie wykorzystywac przeze mnie. Milosc nie moze dlugo istniec bez wymiaru sprawiedliwosci. Nie ponos za mnie lub nie probuj oddzielic mnie od konsekwencji mojego picia.

Nie klam za mnie, nie plac za mnie rachunkow. Takie postepowanie zmniejsza lub zapobiega kryzysowi, ktory moglby zmobilizowac mnie do szukania pomocy. Dopoki bedziesz mnie ratowala z kazdej opresji, bede mogl zaprzeczac temu, ze mam problem alkoholowy. Ponad wszystko, ucz sie wszystkiego, co tylko mozliwe o alkoholizmie i Twojej roli w stosunku do mnie.

Przychodz na otwarte zebrania AA. Uczeszczaj na spotkania Al-Anon regularnie. Czytaj literature i utrzymuj osobisty kontakt z czlonkami Al-Anon. To sa ludzie, ktorzy moga dopomoc zobaczyc jasno cala Twoja sytuacje.

Kocham Cie

Twoj alkoholik

Strona http://www.alkoholizm.com.pl/teczynki/


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group