Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - uzasadnienie wyroku

Anonymous - 2012-01-22, 22:39
Temat postu: uzasadnienie wyroku
Witam

Otrzymałam ostatnio uzasadnienie swojego wyroku rozwodowego. Duzo tego jest.
Nierozumiem kilku kwesti w tym uzasadnieniu.
"Pozwana deklaruje ze nadal czeka na męza i chce mu przebaczyc nawet pomimo tego ze zwiazał się on na stałe z inna kobietą. Pomimo deklaracji pozwana faktycznie nie starała się jednak wznowic pozycia z powodem. Gdy powód spotykał się z dziecmi pozwana nierozmawiała z nim starała się przebywac w innym pomieszczeniu nie narzucała mu się i nie przeszkadzała w kontaktach powoda z córkami"

Wiecie ja tego nie rozumiem.Z tego wynika ze moje zachowanie było na moją niekorzysc.Ze powinnam zachowywac się inaczej,narzucac się męzowi? Co ja mogłam zrobic ze swojej strony zeby wnowic pozycie? Dziwi mnie taka opinia sądu? Jezeli mąz mnie okłamywał i przez cały czas tak jak jest napisane prowadził podwujne zycie mnie zapewniał a tam miał dz.....Co ja miałam go błagac,narzucac mu się nasiłe. Jak bym zachowywała się inaczej zalił by się ze byłam nachalna. On i tak powiedził ze był dla mnie miły ze wzgledu na dzieci.Bardzo krzywdzaca dlamnie jest taka opinia i daje mi do myslenia co ja mogłam jeszcze zrobic a pozatym wpedza mnie w poczucie winny ze nie zrobiłam wszystkiego zeby uratowac moje małzenstwo. Bo w ocenie sądu niezrobiłam wszystkiego zeby to małzenstwo uratowac,ze mogłam starac się bardziej! Ale co ja takiego mogłam jeszcze zrobic jak mój mąz na wszystko był na nie,nawet przez mysl mu nie przeszło zeby wrócic a na horyzoncie była ta wstretna stara ruda baba!!!!! Według sądu to było tylko takie moje gadanie w zaden sposób niepokryte czynami!!! I to mnie najbardziej boli.W Jaki sposób ja bardziej mogłam przekonac sad ze kocham męza ze zalezy mi na jego powrocie i ze wszystko mu wybaczam??? Ze chce zeby wrócił do mnie i do dzieci.

Nastepna wzmianka
........,a deklarowana przez pozwaną gotowosc wznowienia pozycia jest jedynie pozorna, zachowanie bowiem pozwanej i wysyłane przez nią powodowi wiadomosci nie wskazują na jej rzeczywistą gotowosc wybaczania powodowi i powrotu do małzenstwa"

Nie wiem czego to się tyczy tego ze jak mąż był u dzieci to byłam bardzo powsciagliwa,nie narzucałm mu się nie chisteryzowałam byłam opanowana i trzymałm się na uboczu? Ze nie okazywałam mu uczuc? Ale robiłam to tylko dla tego ze przebywanie w jego obecnosci sprawiało mi ból jego obojętnosc,chłód w wrecz czasami wrogosc sprawiało mi ból, Ból odrzucenia, braku miłosci i tego ze jestem dla niego obcym człowiekiem, prawie nikim. A bałam się okazywac mu uczucie tyle razy zostałam już zraniona i upokorzona przez męza ze strasznie się tego bałam ze zostane wysmiana,upokorzona. Powstrzymywała mnie tez ta swiadomosc ze on ma babe.

i jeszcze jeden cytat
......uznac nalezy za bedącą jedynie szykaną dla powoda....

Ja tego nie rozumiem? Z tego wynika ze moja niezgoda na rozwód była jedynie szykana w stosunku do mojego meza? Ale w jaki sposób ????? Ja tego nie rozumiem wogóle?

Zastanawiam się czy ja mogę się niezgodzic z pewnymi kwestiami tego uzasadnienia mój mąz ma gdzies co onim tutaj napisali ale dlamnie ta opina jest krzywdzaca. Napisali ze moja niezgoda na rozwód jest sprzeczna z zasadami wspórzycia społecznego. Wywnioskowałm z tego uzasadnienia ze tak naprawde to niezalezy mi na powrocie męza i niechce jego powrotu ze mam go gdziec ale niechce dac mu rozwodu na złosc.

I ja niewiem czy w jakis sposób mogę się ustosunkowac do tego uzasadnienia?

Dziękuję za odpowiedz Pozdrawiam Tyśka

Anonymous - 2012-01-22, 22:42

Jeśli faktycznie jest tak, jak piszesz, to marna moja przyszłość...
Anonymous - 2012-01-22, 23:02

Tyśka, ja Cie przepraszam, wiem że to nietaktowne z mojej strony pisać coś takiego w Twojej sytuacji, ale nie mogę się powstrzymać... ale ten tekst:
Tyśka napisał/a:
a na horyzoncie była ta wstretna stara ruda baba!!!!!

no dosłownie rozbawił mnie do łez :lol:

A tak bardziej przy temacie - przkro mi, że odebrano Twój ból i próbe radzenia sobie z sytuacją, jako zwykłą oziębłość... A niezgodę na rozwód, jako szykanowanie...
Nie mam pojęcia, jak przebiega sprawa rozwodowa, ale domyślam się, że możesz się odwołać i w odwołaniu uzasadnić swoje zachowanie, jak to zrobiłaś to na forum?
Ktoś na pewno się tu odezwie z pomocą.

Andrzej - 2012-01-22, 23:47
Temat postu: Re: uzasadnienie wyroku
Tyśka napisał/a:
Napisali ze moja niezgoda na rozwód jest sprzeczna z zasadami wspórzycia społecznego. Wywnioskowałm z tego uzasadnienia ze tak naprawde to niezalezy mi na powrocie męza i niechce jego powrotu ze mam go gdziec ale niechce dac mu rozwodu na złosc.
I ja niewiem czy w jakis sposób mogę się ustosunkowac do tego uzasadnienia?
Dziękuję za odpowiedz Pozdrawiam Tyśka


Tysiu, może Jarek321 i Krzysztof123 wypowiedzą się w tym temacie, zwłaszcza na Twoje ostatnie pytanie.

Rzeczywiście ocena sędziego jest bardzo krzywdząca dla Ciebie, w fałszywym świetle przedstawiająca Twoje rzeczywiste intencje, postawę. Tym niemniej moim zdaniem Twoja postawa wierności, niezgoda na rozwód ma ogromną wartość przed Bogiem, ale także przed ludźmi, którzy w jakiś sposób rozpoznają prawdę.

Anonymous - 2012-01-22, 23:49

Zawsze możesz składać odwołanie i przedstawiać swoje zdanie na temat wyroku. Nie jestem aż tak obeznany, ale wydaje mi się, ze jest to konieczna droga, jeśli Twoje sumienie nie zgadza się z tym, co zapadło w sądzie. Nigdy nie wiadomo co przyniesie nasz upór w przeciwstawianiu się złu.
Nie mogę Ci pomóc formalnie czy prawnie, lecz masz moją modlitwę.

Anonymous - 2012-01-23, 06:29

Tyśka napisał/a:
........,a deklarowana przez pozwaną gotowosc wznowienia pozycia jest jedynie pozorna, zachowanie bowiem pozwanej i wysyłane przez nią powodowi wiadomosci nie wskazują na jej rzeczywistą gotowosc wybaczania powodowi i powrotu do małzenstwa"


O jakich wiadomościach jest mowa? Mają jakieś Twoje smsy i maile o treści, z których mogą coś takiego wywnioskować? (jakieś wyzwiska skierowane do męża czy jego kochanki, jakieś żale, wulgaryzmy...)

Sąd najwidoczniej zauważył niespójność.
Jeśli deklarujesz oficjalnie, że chcesz scalenia małżeństwa, a w smsach sąd czyta, jak piszesz, że ma nie przychodzić, że jest taki i owaki - to co ma myśleć?

Tę niespójność w Twoim zachowaniu zauważyli ludzie także tu na forum, Tyśko.


Kochani, mam wrażenie, że sama niezgoda na rozwód ma być podstawą i reszta się nie liczy.

Jeśli nie zgadzamy się na rozwód, ale...

... jesteśmy wrogo nastawieni do męża
... utrudniamy mu widzenie z dziećmi (a do tego sama się przyznałaś, bo obecność męża sprawiała Ci ból, więc wolałaś go nie widzieć)
... jeśli okazujemy słabość, żal nieprzerobiony, smutek w postaci wrogich wiadomości, telefonów, wyzwisk, kłótni

to gdzie ta spójność?

Ja nie wiem, jak ja bym się zachowała i nie wiem, jak trzeba się zachować.

Ale wiem jedno - jeśli kocham męża i chcę z nim być, widzę szansę na małżeństwo, to szukam wszystkiego, co może być wspólne z nim, zgodne, szukam nici porozumienia na takiej płaszczyźnie, na jakiej można (np. tu kontakty z dziećmi, jego wizyty)
Nie zgadzam się na romans, ale pokazuję mu otwarte drzwi i możliwość powrotu, a nie wrogość, złość, niechęć i łzy.

Tyśko, na zdrowy rozum - jeśli jego obecność sprawiała Ci ból i unikałaś go (naturalny zapewne odruch), to jak mogłaś być jednocześnie gotowa na przyjęcie męża z powrotem?

Pisała Ci Malta swego czasu - przez pięć czy sześć lat, które przeżyłaś ostatnio, skupiona byłaś na swoim bólu, żalu, rozterkach. Czy mogłaś przeżyć je inaczej? Nie wiem.

Myślę jednak, że czas wyciągać jakieś wnioski. Bo teraz kolejne lata będziesz roztrząsała, jak to sąd Cię skrzywdził....

Niezgoda na rozwód - oczywista rzecz. Ale niech za nią idą stanowcza miłość (warunek odejścia od kochanki), ale! Życzliwość, szacunek (mimo wszystko), pogoda ducha (mimo przeciwności losu), wiara w słuszność swojej postawy (Ty wątpisz....).

Sąd mógł uznać na podstawie dowodów, że skoro Twoja postawa nie idzie w zgodzie z deklarowanym przez Ciebie uczuciem, to jest to szykana.... I tyle...

Mogę jedynie powiedzieć Ci, że rozwód niczego nie kończy. Nadal jesteście małżeństwem przed Bogiem i wszystko jest jeszcze do naprawienia. Nie takie pary się schodziły i zaczynały życie na nowo....choć po ludzku było to niemożliwe....

Czas teraz Tyśko na Ciebie, byś wreszcie naprawdę popracowała nad wybaczaniem....

Nienawiść skierowana do kochanki męża (choć niechęć jest jak najbardziej uzasadniona), uderza jedynie w Ciebie. Warto być PONAD to, najlepiej zacząć od dzisiaj...

Anonymous - 2012-01-23, 10:08

Witam

Dziękuję za odpowiedz Satine. Twój post dał mi wiele do myslenia. Widze ze w tym jest duzo racji. Niepotrafiłam byc ponad to. Mój ból przesłaniał mi wszystko. Nie umiałm się zachowywac inaczej w stosunku do mojego meza. Gdybym jeszcze miała wiadomosc ze jest sam ze są jakies szanse.Ale on tez był wrogo do mnie nastawiony, wrecz pewnie mnie nienawidził. Cały czas dawał mi odczuc ze jestem dla niego nikim, wrogosc, niechec.Jak miałam się wtedy zachowac? Broniłam się przed jego postawą w taki sposób jak umiałam jak mogłam. Moze jest tutaj ktos kto to wszystko potrafił zrobic zachowac się ponad to ,ja widocznie nie umiałam. Dziwne tylko jest dla mnie ze poprzedni sędzia niedopatrzył się tego( na drugiej sprawie) tylko oddalił pozew a zachowywałam się w stosunku do meza tak samo.
Były sms pełne zalu to fakt rózne ma się dni.Ale były równiez sms zapewniajace o miłosci i o tym ze tesknie i ze chce jego powrotu ale tego to juz sąd niewziął pod uwage. Jezeli chodzi o nasz powrót to to już jest niemozliwe. Mój mąz w sądzie z kochanką delkarował ze planuja slub i kupno domu, ze chcą miec rodzine,tak ze maja plany ze cho,cho. Pozatym tak naprawde co ja mogłam zdziałac nawet swoją postawą. Mąż mi pisał sms i deklarował uczucie 2010 a potem się okazało ze od 2007 ma kochanke i z nią wiąze przyszłosc a mną się tylko bawił.Strasznie bolała mnie postawa męza ze od poczatku do konca niebył uczciwy tylko się mna bawił i mnie okłmywał.A to ze jemu zalezy na mnie to tylko udawanie i gra zeby dopiąc swego. Poprostu bawił się mną i moimi uczuciami. I tyle a ja wierzyłam.

A jezeli chodzi o moje zale i poczucie krzywdy to nie jest tak ze ja przez ten czas nic nierobiłam i uzalałam się nad sobą. Cały czas próbuje to w sobie przepracowac i uwolnic się od tego ale to jest strasznie trudne.To wszystko bardzo we mnie siedzi. A teraz dochodzi do tego swiadomosc ze swoim zachowaniem nieuratowałam swojego małzenstwa, chociaz bardzo chciałam.Chociaz inni tutaj uwazają inaczej. Widocznie nie stanełam na wysokosci zadania,niewiedziałam jak ,co robic. Widocznie okazałam się za mało dojrzała do tego wszystkiego.

Pozdrawiam Tyśka
Pozdrawiam i dziekuje Tyska

Anonymous - 2012-02-03, 22:38

Witaj Tysiu!!!
mało piszę, ale żal mi Ciebie bardzo tyle w tobie żalu i smutku.

jedyne co mi teraz przychodzi do głowy i co mi zawsze pomaga gdy jest mi ciężko to:
idź Tysiu koniecznie na adorację,
Adorację w ciszy (może znajdziesz w swojej miejscowości miejsce gdzie możesz być sama z Jezusem)
wyrycz się Mu, żuć się Panu w ramiona,
nie poradzisz sobie sama z tym bólem i cierpieniem nawet jak bardzo będziesz się starała.

a dopóki sobie nie poradzisz z tym żalem, nie dasz rady walczyć o małżeństwo które przed Bogiem nadal trwa

ściskam Cię mocno
m.z.

Anonymous - 2012-02-03, 22:54

Tysiu, taka jest rzeczywistość sądów cywilnych. Czy jeszcze siebie o coś obwiniasz? To zakończ swoje obwinianie. Pomyśl o apelacji, tak?.. Masz siłę, by to zrobić, nie wiem jak się czujesz?
Nie załamuj się. To Chrystus jest Twoja siłą, a Twoim Pocieszycielem jest Duch Święty, którego Chrystus dał w takich chwilach!
Do Niego się zwróć: Duchu Święty wołam przyjdź!
I mam dla Ciebie SKARB: http://www.wof.niepokalanow.pl/akt_strzelisty.htm

Anonymous - 2012-02-04, 12:13

Tysiu
W chwilach kiedy pojawia się jakis wewnetrzny bunt, jakiś brak spokoju jakies szamotanie...pomodl się do Michała Archanioła...On bardzo szanuje nasza wole...ale tez czeka na prośbe...
Kiedy patrze na Twoja historię to nasuwa mi się jedno...( łacznie z tym wyrokiem)
Człowiek doświadcza konsekwencji... skutki i o zgrozo, tylko na tych skutkach się zatrzymuje...Jesteś świadectwem na tej sali sadowej ...a jednoczesnie swiadectwem , którego juz nikt nie chce zobaczyć z powodu wyjałowienia człowieczeństwa,że człowiek to coś więcej niz "cybork"
Bardzo mi przykro...
Wspieram modlitwą, zabiegaj o relacje z Panem , to On jest NAJWAZNIEJSZY i dla Niego NAJWAZNIEJSZA jesteś Ty taka jaka jesteś...
Niech PanCi błogoslawi.
http://www.youtube.com/watch?v=YUFxbWOjR-o

Anonymous - 2012-02-04, 16:40

Witam

Dziękuję,że piszecie!

Jezeli chodzi o apelacje to nic z tego. Chciałam to zrobic, ale nie było już szans. Wszystko bym zrobiła ,zeby jeszcze ratowac swoje małzenstwo. Adwokat powiedział ,że nie ma szans. Serce bolało strasznie ,ale musiałam odpuscic. Moja walka o moje małzenstwo skończyła się. Moje małzenstwo już nieistnieje :cry:

Boli dalej czesto mysle o swoim męzu. On niestety układa sobie zycie bez nas. Tak krzyczał w sądzie ze mu na dzieciach zależy. Pisałam mu o feriach nieskorzystał. Niema czasu dla dzieci teraz jest szczesliwy z nią.Przede mną dopiero najgorsze jego slub,jego nowe dzieci,jego nowa rodzina. Zemną więcej dzieci niechciał.W sądzie opowiadał ze go do drugiego dziecka zmusiłam bo on niechciał. Przykre to bardzo ze dzieci niechciał a znią bedzie miał inne dzieci. Wiem zale się ,ale kobiety mnie zrozumieja. Jakos zyc trzeba chociaz trudno. Często wraca tesknota taka zwyczajna,ludzka.Brak dotyku,bliskosci,miłego słowa.Brak męzczyzny. Miec swiadomosc ze nie jest się samym,ze ktos jeszcze jest obok. Cięzko jest zyc wiedzac ze bedzie się samemu do konca.

Pozdrawiam Tyśka

Anonymous - 2012-02-04, 16:55
Temat postu: Tyśko i ja,facet Cię rozumiem
Pozdrawiam,nie martw się...ważne co czujesz w sercu...ważne co chciałaś...On to widzi i zrozumie...Dzieci są kochane...to dla nich żyjemy...nawet po rozstaniu mi jest żal moich skarbow...Ja często się zastanawiam,jak to jest,ze po wielu latach spędzonych RAZEM coś się kończy...że wolą iść w nieznane...nawet w to gorsze...Nawet się zastaniawiałem ,dlaczego nie WRACAJĄ...idą w zaparte.Duma???Znam to z mojego doswiadczenia,corka,cały czas powtarza ,ze mają Żle!!!mieli lepiej...a mamusia powtarza,ważne ,że mamy co jeśc!!!
Ale mieli wszystko....ale ja wierzę,ze jeszcze zaswieci słońce nad rodziną Rusz....że jeszcze bedą dzieci szczęsliwe...chociaż już dorosle prawie!!!!ale życie przed nimi...wybory i....kolejne związki.a jakie????To czas pokaże...dlatego jestem potrzebny...i Wy też....szerzmy ...wolę Pana!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Anonymous - 2012-02-04, 18:25

Tyśka napisał/a:
Adwokat powiedział ,że nie ma szans. Serce bolało strasznie ,ale musiałam odpuscic. Moja walka o moje małzenstwo skończyła się. Moje małzenstwo już nieistnieje :cry:
Miec swiadomosc ze nie jest się samym,ze ktos jeszcze jest obok. Cięzko jest zyc wiedzac ze bedzie się samemu do konca.

Pozdrawiam Tyśka


Tysiu
ZASTANÓW SIĘ KTO JEST TWOIM ADWOKATEM....
Ty w to wierzysz , czy usilnie chcesz wierzyć? Bo przeciez to bzdura...,że Twoje małżenstwo juz nie istnieje....Oddaj tę myśl Bogu...

Wspieram modlitwą...

Anonymous - 2012-02-05, 10:20

m.z. napisał/a:
jedyne co mi teraz przychodzi do głowy i co mi zawsze pomaga gdy jest mi ciężko to:
idź Tysiu koniecznie na adorację,
Adorację w ciszy (może znajdziesz w swojej miejscowości miejsce gdzie możesz być sama z Jezusem)
wyrycz się Mu, żuć się Panu w ramiona,
nie poradzisz sobie sama z tym bólem i cierpieniem nawet jak bardzo będziesz się starała.

To najmądrzejsza rzecz jaką w życiu można zrobić!
Nic nie może być ważniejsze nad spotkanie z Panem Jezusem, nawet mąż, zwłaszcza taki, który jest na "manowcach". Mężczyzna, który nie idzie za Jezusem mniej więcej idzie tą drogą, jak na tym filmie "ten nieuratowany".


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group