Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - juz nie daję rady

Anonymous - 2012-01-08, 19:14
Temat postu: juz nie daję rady
na poczatku proszę wybaczyc mi wszelkie bledy -ale nie ma juz sil zastanawiac sie nad tym jak piszę.

Właśnie moj mąż przygotowuje pozew do rozwodu - i niby nie jestesmy razem juz ponad dwa lata to jednak serce boli - dzis do mnie zadzwonił i mi powiedział :

a ja jestem totalnie wyniszczona- a przeciiez musze zyć- dla dzieci - maja 3 i 2 latka - nie ma juz sił - za nim do was trafilam prawie od polowy listopada szukalam pomocy na FB, na forach rodzinych - ale nieznalazlam zrozumienia, malo tego uznano mnie za oszustke , - a ja juz nie moge -kazdego dnia walcze aby dzieci mialy co jesc - maz niedaje mi zadnych alimentow bo co chcialam zlozyc to obiecywal ze bedzie dawal -szantazuje mnie - a my sa dni ze nie mamy co jesc -niemowiac o rachunkach-jestem potwornie zmeczona-wypalona -nie mam juz sil - i oddalilam sie tak bardzo od Boga ...

ja juz nie moge, niemogę - ja wyję z własnej bezsilnosci

Anonymous - 2012-01-08, 19:51

Witaj Jagodzia76

Jeżeli Twój mąż obiecuje, że będzie dawał piniądze a ich nie daje, to nie słuchaj go już więcej, tylko złóż papiery o alimenty. Dowiedz się, czy w Twoim mieście jest Biuro Porad Obywatelskich - tam możesz uzyskać informacje na ten temat. Musisz mieć pieniążki na jedzenie i inne potrzeby, więc nie czekaj dłużej.

Spróbuj poszukać też pomocy wśród rodziny- nie wstydź się swego problemu. Albo w Ośrodku Pomocy Społecznej - tak naprawdę, to dokładnie nie wiem, w jaki sposób OPS może pomóc, ale może oni mają namiary na inne organizacje.

Jagodzia76 napisał/a:
oddalilam sie tak bardzo od Boga ...

to dobry moment, by się do Niego zbliżyć. Od tego tak naprawdę zacznij - od dobrej spowiedzi i zaproszenia Jezusa do swego życia.

Anonymous - 2012-01-08, 23:45

Witaj Jagodzia 76

Wysłałam ci na priva zaproszenie do wspólnego poszukania rozwiązanie twojej sytuacji.

Pozdrawiam tereska

Anonymous - 2012-01-09, 11:22

no mąz mnie santazuje ciagle z tymi alimentami -mowi mi ze odbierze dzieci i ja wiem ze Jemu niezalezy na dzieciach a jedynie jest to złośliwość- ja naprawdę boje się męża.
Anonymous - 2012-01-09, 17:47

Witaj Jagodzia 76, twoja sytuacja jest ciężka ale nie bez wyjścia.
Pierwsze co musisz zrobić to zdobyć pieniądze.Opieka społeczna pomoże ci na pewno, i zrobi to szybciej niż sąd.
W urzędach gminy, czy miasta są prawnicy to tez można skorzystać z pomocy napisania pozwu o alimenty.Jeśli zwrócisz się do GOPSU TO CIĘ POKIERUJĄ.Nie zwlekaj.

Męża się nie bój!

Jemu właśnie o to chodzi!

O niczym go nie informuj tylko działaj!

I jeszcze jedno, ważne!Musisz mieć kogoś bliskiego przy sobie, mamę, siostrę............

Niczego się nie wstydź!

Z Pana Jezusa też szydzili, pluli Mu w twarz, ukoronowali Cierniem, a On modlił się tymi słowami "Ojcze odpuść im bo nie wiedzą co czynią....."

Tak nie wie, co czyni twój mąż!

Powodzenia.

Anonymous - 2012-01-09, 23:20

oj mam za soba przeprawę w Gopsie i wierz mi niechce miec nic z nimi wspólnego !
a mąz dziś miał złozyc pozew o rozwód - więc tam bedzie sprawa alimentów - mąż stwierdził ze chce zeby rozwód kosztował jak najmniej dlatego stwierdzil ze rozwod bedzie bez orzekania o winie - zgodzilam sie na to bo to oznacza ze bedzie szybciej, ale ja psychicznie, fizycznie jestem juz nie do zycia.

Anonymous - 2012-01-09, 23:31

Jagodzia76 napisał/a:
mąż stwierdził ze chce zeby rozwód kosztował jak najmniej dlatego stwierdzil ze rozwod bedzie bez orzekania o winie - zgodzilam sie na to bo to oznacza ze bedzie szybciej, ale ja psychicznie, fizycznie jestem juz nie do zycia.


polecam przeczytaj uważnie naszą broszurę

http://www.sychar.org/pro...11.10.25www.pdf

str 10. Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód ?

Anonymous - 2012-01-10, 00:08

jestem zmęczona, synek ma dziś bezsenna noc - jesli niezgodzę na rozwód to mąż .........

to nie jest takie proste ..

Anonymous - 2012-01-10, 00:57

...nie... Jagodzia76...jeśli się nie zgodzisz na rozwód to twój mąż...co? To nie jest warunek do twojego lepszego życia...zgoda na rozwód...Będąc słabym popełnia się błędy!
Piszesz, że nie masz siły, wyczerpana jesteś, wypalona, wyniszczona itp, itd... wierzę Ci, wierzę, nawet nie wiesz jak bardzo!
Właśnie to jest bardzo proste, powiedzieć "nie" na rozwód...Tylko utrzymywać to "nie" i stać cały czas w konfrontacji wymaga sił, wypoczęcia psychicznego, zapału do trwania w sile i odbudowanie siebie, godności, poczucia wartości, bezpieczeństwa. Sama tego nie zrobisz. Dlatego wszyscy tu piszący słusznie doradzają Ci pomocy... Szukaj Jej, zgłoś się do poradni rodzinnych, przykościelnych, terapia, psycholog, rodzina, znajomi, BÓG, i wtedy to zagmatwane i trudne stanie się bardzo proste.
W samochodzie gdzie zapalona jest kontrolka "rezerwa paliwa" na logikę pojechałabyś dalej? Wybrałabyś się w daleką i ciężką podróż...? chyba nie...! Więc nie rezygnuj z podróży....zajedź na najbliższy CPN...odśwież się w hoteliku, zatankuj do pełna, usiądź, odpocznij, nabierz siły i pomódl się. Wtedy wsiądź do zatankowanego samochodu marki "Małżeństwo" i wyruszaj w podróż...Tylko pamiętaj że po drodze na pewnym już etapie masz zabrać Męża...(może być brudny, cuchnący, i marudzący w czasie podróży i mający pretensje że się zatrzymałaś)...a wtedy na najbliższym CPN wykonaj te same czynności tylko tym razem z nim....
HA, trochę to za bardzo przedstawiłem w humorystyczny sposób i nie na miejscu, ale uwierz Nam. Myśmy przez to Co TY przechodzisz...przeszliśmy. Jesteś za słaba do udźwignięcia samej tego wszystkiego, więc nie czekaj Tylko pomóż sobie i poproś o pomoc. Tu tez będziesz miała wsparcie na swoje żale, pretensje, niepowodzenia, gorycz...
Duzo sił Ci zyczę i pamiętaj o ..."zatankowaniu"...:)

Anonymous - 2012-01-10, 10:55

kazdym momentem , mam wrazenie ze coraz mniej wiem i gdyby tak mozna bylo odejsc i rzucic ten caly ciezar z siebie , wyzwolic sie...

ale sa dzieci dla nich musze zyc , musze trwac a co mojego malzenstwa to i tak juz nie ma zadnych szans ..

[ Dodano: 2012-01-10, 10:59 ]
a i jeszce jedno w Boga wierze w to ze jest, ze jest obecny w zyciu człowieka, ale niepiszcie mi nic o milosci , ze On kocha kazdego człowieka - bo ja tego niepotrafie zrozumiec,ja czuję jak niechciane dziecko Boga albo dziecko drugiego gatunku , wiec niemowce mi nic o modlitwie , Bogu bo nie jestem w stanie tego zrozumieć ,przyjać

wierze ale swoim zyciu niepraktykuję.

Anonymous - 2012-01-10, 13:17

Jagodzia76 napisał/a:
wierze ale swoim zyciu niepraktykuję.


A może dlatego jesteś teraz taka słaba?Może właśnie Bóg kołacze teraz do twojego serca, poprzez te wydarzenia?
Bo tęskni za tobą , bo tak daleko byłaś cały czas od Niego, a On już tego dłużej nie mógł znieść?

W twojej słabości może się okazać ,że tkwi też wielka siła!Potrzeba tylko tej jednej iskierki.


Kiedyś , kiedy runął cały mój świat, a opinia znajomych postawiła mnie na straconej na całe życie , obraziłam się na Boga!Tak , dosłownie i nawet bardzo !
Co ja takiego zrobiłam?!Przecież tak się starałam?!
Myślałam wtedy,że Bóg zabrał mi wszystko, a to nie prawda!Zobaczyłam to później, że Bóg w owym czasie uratował mnie , uratował całe moje życie przed-śmiało można powiedzieć- sodomą i gomorą!
Jagodzia76 napisał/a:
ale niepiszcie mi nic o milosci ,


A ty przecież potrzebujesz miłości...........
Jagodzia76 napisał/a:
wiec niemowce mi nic o

modlitwie , Bogu bo nie jestem w stanie tego zrozumieć ,przyjać


A ja będę cię zadręczać...............

Jezus jako Niepojęte Miłosierdzie Boże mówi do swej służebnicy s. Faustyny"MIŁOŚĆ MOJA NIKOGO NIE ZAWODZI"

i dalej"JAKIM JEST BÓG W ISTOCIE SWOJEJ , NIKT NIE ZGŁĘBI,ANI UMYSŁ ANIELSKI, ANI LUDZKI" i dalej "POZNAWAJ BOGA PRZEZ ROZWAŻANIE PRZYMIOTÓW JEGO"

A s.Faustyna kiedy przyjęła śluby zakonne z pokorą tak się modliła"Z ufnością i prostotą małego dziecka oddaję się dziś ,Panie Jezu-Mistrzu mój,zostawiam Ci zupełną swobodę w kierowaniu moją duszą.Prowadź mnie drogami, jakimi zechcesz, ja nie będę ich dociekać.Pójdę ufna za Tobą.Twoje miłosierne Serce wszystko może."


1146 (39)[Niech pokładają] nadzieje w miłosierdziu moim najwięksi grzesznicy.Oni maja prawo przed innymi do ufności w przepaść miłosierdzia mojego.Córko moja pisz o moim miłosierdziu dla dusz znękanych.Rozkosz mi sprawiają dusze,które się odwołują do miłosierdzia mojego.Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia.Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu swoim."

To jest fragment z Dzienniczka s. Faustyny.

Watro przeczytać i rozważyć.

Bez Boga nie da się żyć.Zawsze będziesz czegoś pragnąć, zawsze będziesz nieszczęśliwa, i zawsze będziesz poszukiwać sama nie wiedząc czego.Bo dusza człowieka zawsze tęskni do Boga, jest tylko przytłoczona ciężarem ciała. Pozdrawiam.

Anonymous - 2012-01-10, 18:31

Jagodzia76 napisał/a:
gdyby tak mozna bylo odejsc i rzucic ten caly ciezar z siebie , wyzwolic sie...


niestety nie da sie próbowałam

Nie da się tego sakramentu wyrzucić z serca, można zamknąć serce , zakłamać , ale Bóg odnajdzie Cię wszędzie , idzie z Tobą dokądkolwiek uciekniesz i będzie kołatał do Twojego serca aż do ostatniej chwili Twojego życia, będzie czekał .

Znam to z autopsji .
Ja obudziłam się z tego fałszywego przekonania już po rozwodzie , i zobaczyłam jak często Jezus zapraszał mnie do prawdziwego życia , prawdziwej miłości .
To kawałek mojej historii
http://www.kryzys.org/arc...opic.php?t=4052

zapraszam na skypa , chętnie z Tobą porozmawiam

Pogody Ducha

Anonymous - 2012-01-10, 18:44

Jagodzia76 napisał/a:
wierze ale swoim zyciu niepraktykuję.
Pan Bóg dopomina się o nas przez różne sytuacje o mnie tez się upomniał własnie przez kryzys ale ja na szczęście mocno się go złąpałam i nie mam zamiaru opuscić-żyje mi sie znacznie prościej i łątwiej.Każdy w trudnych sytuacjach czuję się żle ,bez sił ale wiem ,ze mozna to przeskoczyć na tyle aby poczuć radośc z tego co się ma .W życiu kazdego z nas jest coś za co warto dziękowac Bogu ;-) Modlę sie w twojej intencji o siły i rozeznanie i łąskę wiary dla ciebie- wiara to łaska -teraz wiem to napewno :lol: o wiare tez trzeba się modlić i powiedziec Bogu ja chcę,pragnę byś przy mnie był.Potrzebuję cię Boże jak nigdy.Jagodzia76
Anonymous - 2012-01-10, 18:54

ale czy ucieczka w stronę Boga nie jest takim zludzeniem, oszukiwaniem siebie samego, takie na siłę naciąganie ,udawanie ze jednak cos dostajemy dobrego ...gdy tym czasem człowiek zyje w swoistym dla niego piekle i nic sie niezmienia ,po za tym ja niepotrafie myslec teraz w sensie duchowym, gdy stalam sie zwierzeciem ktore tylko myśli o tym jak zdobyc jedzenie i cala na tym sie koncentruję i gdy po dlugiej walce znów mam pustę ręce , to jak w tym odnalez Boga , jego milosc - nie Bog nie jest dla mnie - jestem niechcianym dzieckiem Boga, człowiekiem gorszego gatunku .

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group