Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Co z dziećmi

Anonymous - 2011-12-10, 18:08
Temat postu: Co z dziećmi
Witam.

Nie chciałabym wchodzić w szczegóły swojej relacji małżeńskiej i kryzysu. Staram się robić ze swojej strony co mogę, pracować nad sobą, trwać w łasce, stanowczą miłość stosować, modlić się na Msze z modlitwą o uzdrowienie chodzić, próbować rozmawiać. Mogę to robić, mogę czekać nawet wiele lat na uzdrowienie relacji małżeńskiej. Ale przecież są dzieci. I nie wiem jak je wychować w przypadku braku jedności pomiędzy rodzicami. Przecież to podstawa. Dzieci za ojcem przepadają, bo to "dobry tatuś", który z nimi gra, wariuje, na wszelkie możliwe atrakcje zabiera.
Nie wiem jak mam reagować w takich sytuacjach np. tatuś daje słodycze "na drogę" proszę aby wymyli zęby..a tatuś do dzieci mówi wtedy: "wiejemy przed mamą" i wieją :(
lub proszę aby szli wcześniej spać a tatuś gra z nimi w grę komp do późna.
i wiele wiele innych takich akcji
jak wychować dzieci?
jak:(?

Anonymous - 2011-12-10, 19:10

Witaj,
co zrobić...
wg mnie przede wszystkim zastanowić się czy aby na pewno trzeba coś robic, czy to co mąż "wyczynia" z dziećmi jest aż tak bardzo szkodliwe, że trzeba interweniować.

Jeśli tak, to chyba nie ma jednej recepty na wszystko, tylko każdą sytuacje trzebaby przeanalizować osobno i zastanowić się jak ją rozwiązać, nie wrzucać całokształtu kontaktów ojca z dziećmi do jednego wora. Chyba ze ojciec jest aż tak patologiczny, ze kontakty zagrażają dzieciom.

Jednak z tego co napisałaś to nie mam takiego wrażenia a to w końcu ich tata, i nawet jeśli zrobi jakiś błąd - pozwoli zębów nie umyć czy coś takiego to w każdym domu się zdarzają tego typu sytuacje. I każdy rodzic ma prawo też do jakichś błędów.

Anonymous - 2011-12-10, 19:26

Mada - to były tylko prozaiczne przykłady, bo nie chcę wywlekać głębszych.
Pytanie zasadnicze brzmi. Jak wychować dzieci w sytuacji kompletnego braku porozumienia między rodzicami. W sytuacji kiedy ojciec mówi do dzieci "uciekamy, bo mama jest chora psychicznie" Kiedy dzieci są w ciągłym rozdarciu między ojcem którego kochają a matką, którą pewnie też kochają, a jednocześnie miłości między rodzicami nie widzą. Widzą, że można rodziców skonfliktować, bo mama powie jedno a tatuś i tak pozwoli...I nie chodzi tu tylko o słodycze i późne chodzenie spać, to tylko niewinne przykłady.

Anonymous - 2011-12-10, 20:38

Perelka .
Dobry temat .
Trudny .
Ja się nie czuję kompetentny , ale moim zdaniem ,
to dzieci mogą "wychowywać sobie rodziców" .
To one mogą "rozdawać karty" .
"Wygrywa ten z rodziców" , który jest fajniejszy ,
stawia mniejsze wymagania , a najlepiej nie ma żadnych .
Pewnie ZASADNICZY jest też WIEK tych dzieci ,
czy mają kontakt wychowawczy z "innymi" dorosłymi .
Może "drobiazgi" trzeba sobie darować , a skupić się na tym ,
co najważniejsze ?
Spokojnie TŁUMACZYĆ , nie zmuszać , narzucać , sposobem , inteligentnie ,
nie wtedy kiedy ojciec akurat coś powiedział tylko później , żeby nie było "starcia" .
Ponoć kropla drąży skałę .
Może nie krytykować ojca , ewentualnie delikatnie tłumaczyć dzieciom ,
że twoim zdaniem tu się myli ( z ojcem też można delikatnie próbować przynajmniej ) .
Nie czekać ,że od razu "przyzna rację" ?
W końcu to ojciec = w końcu to matka . ;-)
........... a jak matki nie ma to jest nawet ważniejszy
Nie wiem , czy może nie łatwiej ( choć pewnie też bardzo trudno )
jakby się rodzice jakoś dogadali .

Normalnie trudno wychować , a co dopiero w takiej ( czyli większości z nas )
sytuacji .
Ktoś cuś doradzi ?

Anonymous - 2011-12-10, 21:49
Temat postu: jak wychowywac w kryzysie?
Perelko,

jakis czas temu bylam w podobnej do Ciebie sytuacji. Co prawda nasze dzieci sa male, bardzo male i nie ma mowy o grach komputerowych na tym etapie ani tym podobnym, ale...

Uwazam ze jezeli nawet rodzice sa w kryzysie/ separacji i sa w to zaangazowane dzieci, to duzo zalezy od matki.
Modl sie o madre roztropne macierzynstwo. Duzo od Ciebie zalezy. Od Twego stanowiska. Od dojrzalosci.

Pozdrawiam serdecznie.

[ Dodano: 2011-12-10, 22:17 ]
A poza tym co to za zabawa w ''uciekamy przed matka bo jest chora psychicznie?'' :-?

Jestem bardzo mloda matka, ale uwazam, ze powinnas zdecydowanie przekazac mezowi, ze nie zyczysz sobie takich zachowan. Sa nie na miejscu, delikatnie mowiac. Z imie czystej juz przyzwoitosci Twoj maz powinien sobie darowac tego typu rozrywke z dziecmi. Tym bardziej z Waszymi dziecmi, ktore badz co badz nie maja byc stawiane przed wyborem ( bo to nie konkurs, drodzy Panstwo) Na Najfajnieszego Rodzica.
Dzieci potrzebuja milosci, ciepla i bezpieczenstwa a nie zagrywek. Takie zagrywki moga ciezko im utkwic i zawazyc na psychice i pozniejszym budowaniu relacji.
I nie ma znaczenia tutaj wiek bo wychowanie dziecka zaczyna sie od narodzin.

Perelko,
zycze Ci duzo, duzo sily.

A.[/i]

Anonymous - 2011-12-10, 22:27

tak - dzieci są jak gąbki - chłoną wszystko. u nas córka przejęła sposób odzywania się do mamy - bo skoro tatusiowi wolno to czemu nie jej. i teraz czeka mnie duużo pracy, żeby to zmienić, żeby odzyskać szacunek. wprowadzić normalność.
teraz jak go nie ma jest inaczej - powoli lepiej. Już córa nie słyszy- "zamknij ryj" - czy coś podobnego - bo tatuś niedzielny jest spragniony kontaktu z dzieckiem... na trzy godziny.

Anonymous - 2011-12-10, 22:43

Agnieshko - ta świadomość jak wiele złego dzieci już widziały we własnym domu jest dla mnie czasami obezwładniająca :( Wiem jaka to rana na ich psychice. I nie potrafię sobie tego wybaczyć.
Mare - oczywiście, że najlepiej byłoby się porozumieć. Wierz mi na razie się nie da:(

Staram się, ale w chwilach bezsilności i zmęczenia tą całą chorą sytuacją...pękam i nerwy puszczają. A potem kac moralny, że kolejną rysę do ich i tak poharatanej psychiki dołożyłam :( i tak w kółko

Ewales - no właśnie. Jak nauczyć dzieci szacunku w wypowiedziach, skoro ojciec matki nie szanuje. Jak nauczyć słuchania. Skoro ojciec proszony o przyjście na obiad nie przychodzi....itp. itd

Anonymous - 2011-12-10, 22:56

tak, one kiedyś będą dorosłe, wejdą w relacje z innymi ludźmi, założą zwoje rodziny z takim bagażem, jaki im przekażemy.
a mój mąż na moje słowa o dorosłości stwierdził, że ma to w .... ,że one kiedyś dorosną. przepychanki słowne. dobrze tylko, że odwlekłam moment poznania tej drugiej przez moją córkę. w poniedziałek idę do psychologa dziecięcego w tej sprawie. nie pozwolę zmanipulować mi dziecka. już zaczęły się podsyłane prezenciki, marzenia o wspólnych wczasach. a mi się włos jeży na głowie jak o tym słyszę. jakie wartości ma do przekazania naszym dzieciom ta druga?

Anonymous - 2011-12-11, 00:37

Perełko,
ja mogę tylko powiedzieć jak wygląda to u mnie, również przy braku jakiegokolwiek porozumienia między mną a mężem.
Mąż zwykle zabiera synka gdzieś... więc nasz kontakt jest minimalny. Gdy się widzimy staram się zachować spokój i milczenie. Choć parę razy była sytuacja gdy mąż syczał do dziecka, jaka to mama jest niekulturalna, taka chrześcijanka, co to ludzi wyrzuca z domu. Cóż, milczałam, bo mnie lekko zatkało. Psycholog mi poradziła, żebym spróbowała na spokojnie uswiadomić mężowi, że jest to sianie nienawiści i że krzywdzi syna. Więc przy następnej okazji - już przygotowana - mu to powiedziałam.
Nie wiem, czy będąc z synkiem mąż wypowiada się na mój temat, mam nadzieję że nie. Widzę że te spotkania to duże atrakcje, synek jest zachwycony... Ale nawet jeśli, to nie mam wpływu na męża i jego zachowanie. Nie mam również wpływu na to jak odbiera to teraz synek. Moim zadaniem jest być jak najlepszą mamą i zapewnić mu takie poczucie bezpieczeństwa, jakie w tej sytuacji jest możliwe. Robić swoje...
I wiecie co? Coraz mocniej wierzę w to, że ta trauma niczego nie przekreśla, nie musi mu "zmarnować" życia. Zależy to w dużej mierze ode mnie, a ja czuję coraz większą energię, by o to zadbać. Staram się czytać, korzystać z rad psychologa... Reagować, jeśli wydaje mi się że jest taka potrzeba. Na pewno będzie mu trudno poradzić sobie z różnymi sytuacjami, może trudniej niż dzieciom z pełnych rodzin. Ale da radę, no bo jak inaczej?
Też mam chwile słabości... Zdaję sobie sprawę, że ja jestem ta od nauki, obowiązków, tego całego nudziarstwa. a tata od przyjemności i rozrywek. Pewnie i jedno i drugie jest potrzebne, choć oczywiście wolałabym być od rozrywek ;-)
Ale to ja jestem z dzieckiem przy jego problemach szkolnych, rozpędzam smuteczki, słucham o kolegach, uczę odpowiedzialności za swoje rzeczy... I jeśli mi się uda - to będzie największa nagroda...
Jakiś optymizm ze mnie tryska :)
Ale gdy mąż przekracza granice - to protestuję. Mam swój sposób - gdy aczyna zachowywac się obraźliwie, proszę go by wyszedł. Kiedyś naraziłam się na płacz i zgryztanie zębów dziecka, bo w ten sposób odmówiłam usypiania go przez tatę. Ale poskutkowało - mąż wprawdzie nie przestał obrażać, ale już sam wychodzi :mrgreen:

Anonymous - 2011-12-11, 09:33

Ekola-Dzięki za odpowiedź. Spowiednik też mi powiedział, że jedyne co mogę zrobić to być jak najlepszą mamą, że dzieci to kiedyś docenią. Na razie tego nie widzę. Rozumiem, że nie mieszkasz z mężem? U nas jest trudniej, bo jesteśmy "porządnym katolickim małżeństwem nie uznającym rozwodów" a w środku - szkoda gadać. Czasami przychodzą mi myśli, że dla dzieci naprawdę byłoby lepiej gdybym była z nimi sama ( i tak poniekąd jestem), miałyby spokój większy, jedne zasady. Mam już dość tej wiecznej szarpaniny o wszystko:(
Anonymous - 2011-12-11, 10:21

NIe mieszkam, mąż wyprowadził się jakieś pół roku temu.
Z tekstem, że synkowi lepiej będzie bez ojca, niż z rodzicami którzy się nie mogą porozumieć. Jakoś nie potrafię się z tym zgodzić. To mógł coś zrobić, a nie szukać zrozumienia u koleżanki, tym bardziej że wszelkie propozycje terapii, spotkań małżeńskich konsekwentnie odrzucał.
Czasem irytuje mnie że zamiast rzeczywiście poświęcić czas dziecku, zabiera go sali zabaw i chłopak sobie sam bryka... Albo podrzuca babci... Ale na razie się nie wtrącam.
Przy poprzednim kryzysie mąż się nie wyprowadził - tylko się zakochał i wypisał. Synek był mały, ja popadłam w depresję - został biedak sam i teraz widzę jaki to miało wpływ na niego. Więc może rzeczywiśćie teraz jest lepiej? Staram się dużo z dzieckiem przebywać, załatwiam sprawy zdrowotne - zaniedbane przez całą tą sytuację - podoba mi się ta samodzielność, poczucie że mogę wszystko - również pomóc swemu dziecku przez to przejść.
I wierzę że będzie dobrze :)

[ Dodano: 2011-12-11, 10:27 ]
Ale czasu na to potrzeba, efekty nie przyjdą od razu :mrgreen: Pewnie po latach...

Ja też myślałam że jesteśmy "porządnym katolickim małżeństwem" i sama rozwodów nie uznaję. Okazało się że mąż myśli chyba inaczej...
Dla dziecka obecnośc ojca, tak na co dzień, jest bardzo ważna, jego odejści burzy cały bezpieczny świat. Synek długo modlił sie co wieczór, żeby tata szybko wrócił. Teraz już nie...Tyle że rzeczywiśćie trzeba chcieć budować tę wspólnotę. Sama nie wiem, co w efekcie byłoby lepsze...

Anonymous - 2011-12-11, 12:22

Perelka!
Jesli widzisz, że Twoje prośby i polecenia w danym momencie nie będą zrealizowane, bo mąż będzie miał inny pomysł, to raczej powstrzymaj się od ich wypowiadania. Wycofaj się , żeby nie dawać okazji dzieciom do wybierania, którego rodzica jest fajniej posłuchać. Wiem, że to trudne. Przykładowo można sprawę z myciem zębów omawiać wtedy kiedy mąż nie słyszy, mówić po co się to robi, zachęcać do mycia w różnych porach dnia, umawiać się, że ty nic nie przypomnisz wieczorem, a one same niech pamiętają i znaczą kropeczki w kalendarzu, że umyły, a może za kilka kropeczek wymyślisz jakas małą niespodziankę. To tylko jeden z pomysłów, przez to chcę powiedzieć, że warto pomyśleć o różnych sprytnych sposobach, które pomogą ukształtować myślenie dziecka na różne tematy, a nie koniecznie wymagać posłuszeństwa w danym momencie ( zwłaszcza jeśli to akurat nie jest możliwe) i doprowadzać do niezdrowej konfrontacji. Bardzo przydają się książeczki " Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły" Faber, Mazlish, i wszelkie inne o wychowywaniu dzieci.
Pocieszę Cię może , ale z późnym chodzeniem spać też były u nas problemy, ciężko było mi to zaakceptować, jak się dało to dzieci szły spać wcześniej , ale mąż bardzo często w tym przeszkadzał. Obecnie, a mam już nastolatków widzę, że taka umiejętność późnego chodzenia spać przydała im się na różnych klasowych i innych wyjazdach, okazuje się , że młodzież jednak działa aktywnie do rana niezależnie co nauczyciele na to i taka wytrzymałość po prostu pomogła im. Ja w dzieciństwie byłam przyzwyczajona do wczesnego chodzenia spać i wszelkie wyjazdy były pod tym względem dla mnie bardzo trudne, potem w ciągu dnia byłam bardzo słaba i źle się czułam, gdy za krótko spałam, moje dzieci dają sobie z tym radę. Nie jest to może dobry argument, ale tak się chciałam podzielić. Po prostu spokojnie sobie przemyśl, co możesz sobie odpuścić, a o czym z mężem zdecydowanie porozmawiać.

Anonymous - 2011-12-22, 00:37

Dziękuję za spostrzeżenia. Modlę się jak potrafię, staram się czekać nie czekając, staram się naprawiać siebie a nie męża, wcielać wszelkie inne dobre rady z forum. Nie zmienia to jednak faktu, że żyję w małżeństwie, które więcej ma wspólnego z separacją i że chcąc nie chcąc czuję z tego powodu smutek, wykonuję swoje obowiązki, staram się zachować spokój, modlić, ufać, być cierpliwym itp.itd.ale ten smutek chcąc nie chcąc udziela się dzieciom, one przecież nasiąkają taką atmosferą jak gąbka. Czy to jest dobre? Nie wiem....czasem nachodzą mnie myśli, że naprawdę dla ich dobra lepiej by było, gdybyśmy byli sami....tz. ja i dzieci
Anonymous - 2011-12-22, 01:22

perelka_ napisał/a:
Modlę się jak potrafię

Zapraszam do modlitwy wspólnotowej za dzieci:
http://www.kryzys.org/vie...=5228&start=140


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group