Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Ona i jej historia

Anonymous - 2011-11-22, 21:19
Temat postu: Ona i jej historia
Ja mam dwoje dzieci, mąz w 09/2011 złozyl pozew - błagałam, ponizałam się, prosiła, wyłam ...nic do dzis nic.. nawet dzieci nie sa powodem dla niego żeby walczyć ... gine z dnia na dzień i troche sie odradzam... trochę .. dzis nawet rozmawiałam z nim w miły, spokojny i rzeczowy sposób .. o dziwo to on sie denerwował nie ja. Więc może faktycznie czekać co zesle los?

[ Dodano: 2011-11-22, 17:30 ]
Jestem tu nowa ale tez walcze nadal mimo, ze brakuje mi sił aby wstac rano do pracy. Przeżyłam juz załamanie nerwowe (dwa tygodnie w łóżku, 6 kg mnie na wadze). Tłumaczyłam wiele razy mężowi i na pytanie czy mnie nie kocha: słyszę chcę rozwodu. Zostawił sobie furtkę i nadal jest ona niedomknięta. A ja głupia czekam i wylewam łzy. A on oznajmia, że jedzie na imprezę i że nie przyjdzie. Ja na to: oczywiście masz prawo. A on kilka dni po rząd popija. Jest Policjantem. I to tez skomplikowało nasz życie. Ile to będzie trwać. Do tego problemy finansowe... czasami mam wrażenie, że powinnam sie rozmyc w nicosci i moze obudzic sie za kilka lat...



U mnie jest jeszcze miłość zaborcza Teściowej, która mu teraz matuje ... nie mam siły na walkę jeszczę z nią ... od wczoraj zrobiło mi sie pusto w sercu, coś sie stało, że mój umysł i serce trochę zwolniły, może dziś nie będę płakać... w końcu od prawie czterech miesięcy. Zapowiedział starszej córce, że będzie u nas jutro, żeby jej pomóc w nauce. Koleżanki mi doradzają: umaluj się, pokaż ze nie jesteś mięczakiem, wyjdz do ludzi. Łatwo mówić. Nawet ja po uzgodnieniu mojego wyjazdu do kuzynki, na drugi dzien przez telefon usłyszałam, że zostawiłam dzieci i sobie pojechałam (były z nim !!!) ale on może zakomunikowac, że nie przyjdzie do dzieci bo jedzie na impreze ... a jak ja pójde to jestem k.... i zostawiam dzieci same, bez opieki (15 i 9 lat). Idą święta wielkimi krokami - jak mam je spędzić, jak podzielić sie opłatkiem? Myślę, że dzieci pojada do niego na trochę a ja ze swoja rodzina będę na nie czekać, żeby się z nim nie widzieć. Kiedy znudzi mu sie te życie: z kolegami i obsługa Mamusi :roll: kiedy? Ja wciąż boje sie dopuścic do swojego serca pogodzenia sie z tą sytuacją, powiedzenia sobie KONIEC i zaprzestania walki o moje małżeństwo. Kryzysów u mnie było wiele, jednych nie zauważyłam, inne po prostu przeszły same, ale ten ... jest zbyt ciężki do udźwignięcia. Od kilku lat borykam się z problemami kredytowymi: moja wina, problemy w domu: moja wina, wszystko moja wina wg męża. Ja już błagając go o zmianę stanowiska powiedziałam, że pogodzę się z każdymi warunkami jakie postawi .. ale wiem, że nie jestem w stanie pogodzić się z naduzywaniem alkoholu, samotnymi nocami, brakiem zainteresowania wobec dzieci, życia naszej rodziny. On już od dawna żyje ze swoja pracą a my jesteśmy dodatkiem. A mimo to nadal kocham go, nie potrafię zrozumieć, że po 20 latach razem (15 lat po ślubie) ot tak mąż chce rozwodu, bo tak będzie najlepiej dla nas wszystkich. Nie było łatwo przetrwać te lata razem , był i alkohol i agresja i rękoczyny, wszystko w czterech ścianach.. nikt z nas nie był krystaliczny. Ale tak po prostu poddać się. Pytałam, czy jest jakaś ONA - twierdzi, ze nie ma, to skąd ten upór i jego chęć pogrzebania wszystkiego a dzieci, one nie są ważne, że ojciec mówi do nich, że dla nich tak będzie lepiej??? NIE ROZUMIEM!

[ Dodano: 2011-11-22, 21:32 ]
Moje uczucia co dzień są inne: raz ból, raz nienawiśc, raz raniąca zazdrość, żal, poczucie winy.. kiedy to minie? Zaraz Andrzejki, Sylwester - a on pewnie imprezki z kolesiami, a ja w domu, bo mi nie nalezy się odrobina szczęścia, zawsze tak było: ja w domu a mąż kiedy chciał, pod przykrywka pracy! Skąd nadal we mnie tyle miłości, do człowieka, który mnie tak rani, który nie interesuje się mną i moim życiem? Ile mam zapłacić za swoje błędy? Nawet jak leżałam, umieram z tęsknoty nie przyszedł a na fakt, że strasznie schudłam (znajomi pytali czy mam raka :-/ ) oznajmił, że trzeba jeść a nie sie odchudzać ... dostałam od niego "w twarz" emocjonalnie.. nie miałam ochoty ani jeść ani pić i żeby moja Mama i Ciocia to pewnie skończyłabym w szpitalu. Myśli o odejściu z tego świata towarzyszły mi nie jednej nocy ... ale moje dzieci, z kim one by zostały, kto by je kochał tak jak własna matka? Czas leczy rany, to prawda ... ale czy nie szkoda już tych utraconych dni, dzień za dniem mija tak szybko a ja wciąz nie mam sie do kogo przytulic, nie mam męża, któremu mogłabym sie wygadać, nie mam nawet ochrony męskiego ramienia w domu. Pamietam jak dziś, jak Ciocia pojechała zaraz po naszym ślubie pojechała do Rzymu, do Papieża, wnosiła o wstawiennictwo w naszej intencji ... przed 15 sta rocznicą ślubu tez była w Rzymie i też wnosiła o poprawe naszej sytuacji ... minęły już prawie 4 miesiące. Nic się nie zmieniło, jak ufac Bogu, że nas tak potyka o los i jest w tym jakiś cel, życie jest tylko jedno, jak można tak żyć w ciagłym bólu? Możecie mi przesłać modlitwę, która mogłaby odmawiac co noc, aby spokojnie zasnąć w nadziei, że następny dzień będzie lepszy, że Bóg wie co robi, wie dlaczego mnie tak doświadcza? Będę tu nadal zaglądać. Sprawę mam 14 lutego 2012, w Walentynki. A pozew mąż złożył w naszą 15 sta rocznice ślubu w 09 2011. Ciężko mi z tym wszystkim żyć i wierzyć, w to że będzie lepiej ...

Anonymous - 2011-11-22, 23:52

Witaj na forum scaliłam Twoje posty ,

masz teraz własny temat i Sycharki wesprą Cię modlitwą , świadectwem, poleca jakąś lekturę , czy kazanie :mrgreen:

Mnie szczególnie na początku pomagała Koronka do Miłosierdzia i zasypiałam z różańcem owiniętym wokół dłoni .

Teraz codziennie jestem wieczorem na skypie , na modlitwie , i pogaduchach z Sycharkami

zapraszam

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=5264

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-23, 00:14

Witaj Ona
Ja sama przeżywam ciężki czas. Schudłam 8kg od kiedy nie mieszkam z mężem, ale chciałam Ci powiedzieć, że od kiedy odmawiam Nowennę Pompejańską (dziś 16 dzień), czuję się naprawdę dużo lepiej. Minęły mi myśli samobójcze, bo też takie miałam, poczułam się jakoś lżej. Są co prawda kryzysy w jej odmawianiu, ale dzielnie trwam i Tobie polecam. Poczytaj o NP w internecie czy tu na forum, ja zaczęłam NP odmawiać jak poczytałam posty nagarka...

Anonymous - 2011-11-23, 10:45

Mirakulum napisał/a:
Mnie szczególnie na początku pomagała Koronka do Miłosierdzia i zasypiałam z różańcem owiniętym wokół dłoni .


Michalina napisał/a:
chciałam Ci powiedzieć, że od kiedy odmawiam Nowennę Pompejańską (dziś 16 dzień), czuję się naprawdę dużo lepiej.


Witaj Ona :)
Przykro mi, że to co się dzieje w Twoim życiu, splata się z nadchodzącymi Świętami...
Ale nie trać nadziei.
Ja potwierdzę słowa Michaliny - Nowenna Pompejańska niesamowicie uspokaja. Nie, nie tak że jesteś nagle uspokojona i żadne emoce Tobą nie targają. Ale tak, że nawet w chwilach najcięższych chwytasz za różaniec i emocje opadają, wraca spokój, kreujesz swój mały świat, oazę, do której wracasz w każdej burzy emocji.
I tak jak pisała Mirakulum - z różańcem wokół dłoni zasypiam.
Koronka do Miłosierdzia- zaczęłam się modlić od wczoraj. I uwierz mi - strach, gniew odeszły, nawet nie wiem kiedy.
Poza tym, podsyłam Ci link. Przeczytaj parę razy, bo za pierwszym razem pewnie połowa tekstu umknie a i bunt w sercu może się pojawić... Tak mówię z własnego doświadczenia...

http://www.traditia.fora....otolo,1998.html

Jeżeli chodzi o sprawy finansowe (że sobie pozwolę podzielić Twoje problemy :) ), to mnie i mojej rodzinie pomogła Św Rita i Św Juda Tadeusz. Ja też borykam się z kredytami i sprawami windykacyjnymi, mąż zaniedbał i stracił pracę... Na 3 mce przed urodzeniem drugiego dziecka nie miałam pojęcia, za co wyprawkę kupię... Zawierzyłam tę sytuację tym dwóm świetym (nie znałam wtedy Nowenny Pompejańskiej, a o koronce poprostu zapomniałam...)- dziś mój mąż ma bardzo dobre zarobki - w końcu zaczynamy spłacać długi. Choć praca nie jest pewna, na razie na okres próbny, ale nie ścigają nas listami... A to uważam za cud, naprawdę, bo nadziei, przez jego "spalenie" sobie miesjca w kilku firmach, nie było żadnej...
A tak, gwoli ciekawości, to napiszę Ci ciekawostkę, że za każdym razem jak jestem w trakcie odmawiania nowenny do Sw Judy i gram w jamikms konkursie - to wygrywam :-D . Ty wiesz jak mnie to cieszy? No jakbym milion w totka wygrałą, choć to drobnostki, na które mnie stać (np. kosmetyk).
Nowenna do Św Rity ma jeszcze jedną moc - zmieniła moje podejście do mojego myslenia o poświęceniu się... Codzienne rozważanie życia tej świetej dało mi duuuużo do myślenia...
Ja jeszcze wprowadziłam do swych modlitw nowennę do Bł Matki Teresy...
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=6635
Dopiero pierwszy raz się nią modlę, ale dużo dają rozważania i tak jakoś to wszystko splata się z moimi przemysleniami, odczuciami na temt wiary, Boga...

Ona - koleżanki mają rację! Zadba o siebie, wyjdź gdzieś! A resztę podpowiedzą Ci bardziej doświadczni sycharowicze :mrgreen:

Anonymous - 2011-11-23, 18:04

Dziękuję za rady. Dziś zadzwonił, bo znów jakiś bank nas ścigał ale jak się dowiedział, że leże w domu z przeziębieniem to oczywiście do dzieci już nie przyszedł. Mam takie rozsterki. Codziennie budzę sie i pytam siebie kiedy się to skończy, kiedy ... ja żyć w takim zawieszeniu, do sprawy jeszcze 3 miesiące, napisałam, że nie zgadzam się na rozwód, bo nie doszło do całkowitego i trwałego rozpadu. Nie wiem jak tłumaczyć się przed dziećmi, choć te są bardzo dzielne i one nie chcą jego powrotu, ponieważ od kilku lat miał już "niepowroty" do domu, krótsze i dłuzsze, ciagle w pracy i dzieci się odzwyczaiły od ojca. Ale ja go nadal kocham, dzieci też i chciałabym, żeby się opamiętał bo wiem, że koledzy i alkohol bawią jakiś czas ale nałóg pozostanie do końca życia. I jak potem go naprowadzę na dobrą drogę jeżeli wróci (o ile wróci...)
:cry:

[ Dodano: 2011-11-23, 19:34 ]
Oglądałam wczoraj Ognioodpornego ... pieknie i prosto wytłumaczone ale nie każdy ma takie wartości w sobie, że ufa wierze, w której został wychowany... mój mąż tak myślę, że gdybym zaproponowała wspólną wizytę u księdza, współną msze wyśmiałby mnie nazywając paranoiczką ... to sukces materializmu jakiemu poddaliśmy sie wszyscy i pogodni za pieniądzem. Zmiana partnera życiowego to zmiana menu ... po co naprawiać stały związek jak można uciec i zachwycac sie zdobywaniem nowej kobiety, innej, nie tej co trwała w kazdej złej i dobrej chwili ... a gdzie miłość do dzieci... modliłam się dziś i do Sw Rity i Teresy ... Judy ... wierzę, że pomogą, moje życie tak się splątało, przecież uczucia są najwazniejsze, potem życie materialne. Ja to rozumiem ale jak On tego nie potrafi zrozumieć, skąd brnie w zaparte ... kiedy się pogodzić i odpuścić ... każdy popełnia błedne kroki ... proszę o wsparcie w modlitwie, może w końcu Jezus zabierze ze mnie te problemy, zajmie się nimi abym mogła żyć, prawdziwie żyć a nie egzystować ... jeszcze raz proszę o wsparcie :-/

[ Dodano: 2011-11-24, 09:39 ]
Kolejny dzień i kolejne obawy przed życiem ... znów nie przespana noc. Zaczęłam wieczorami modlić się do św. Rity, Teresy, Judy ... nie mam dużej nadziei, że to pomoże. Sama powoli tracę nadzieję ... co raz bliżej do pierwszej sprawy, święta ... :-(

[ Dodano: 2011-11-25, 13:11 ]
Wczoraj dostałam pismo, że mąż złożył podanie o przyspieszenie naszego rozwodu ... poddaje się ... nie ma siły już walczyć. Do dziś nie powiedział, że mnie nie kocha, nawet pod czas wczorajszej rozmowy ... mimo, że prosiłam, aby móc w końcu uśmiercić nadzieję ... nic ... a dzisiaj nie mam już sił walczyć ... poprostu nie mam ... widzę, że piszę już sama do siebie .. zatem nie będę Wam już głów zawracać ... czuję się całkowicie opuszczona przez Boga i ludzi ... nie wiem jak długo będę miec wolę życia. Może Bóg chce takiego losu jaki mam teraz ... więc się poddam :cry: zazdroszcze innym tyl silnej woli.

Anonymous - 2011-12-08, 23:32

Ona1974 napisał/a:
przecież uczucia są najwazniejsze, potem życie materialne.


Ona mogłabyś rozwinąć tę myśl?

Anonymous - 2011-12-08, 23:52

Ona1974...żyj wiedząc, że ktoś może mieć gorszą i trudniejszą sytuację od ciebie i wcale nie neguję tego, że masz ciężką. Nikt cię nie opuszcza...ani ludzie ani BÓG... czasami w takim dołku potrafimy dostrzec w końcu siebie. Przestając jawnie walczyć o małżeństwo i nie pokazując jak CI zależy wcale nie przestajesz walczyć. Przeczytaj siebie jeszcze raz, jak się zatraciłaś i jak się upraszałaś...to jest ten czas kiedy musisz zająć się sobą i włączyć przycisk "zdrowy egoizm" jesteś za słaba na walkę o małżeństwo...Teraz to wygląda tak jakbyś chodziła do rannych nie mogących chodzić i zagrzewała ich do powstania i pójścia dalej w bój. Czasami nie ma innego wyjścia jak tylko zostawić słabego w tym miejscu i samemu dojść do Oazy po nowe siły by wrócić i mieć siłę za dwóch...
Pamiętaj że nie jesteś sama...
BYWA CZASAMI, ŻE KIEDY PRZEGRYWASZ JESTEŚ WYGRANYM.... :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Anonymous - 2011-12-13, 23:53

Piszę na forum w wielu miejscach. Co miałam na myśli, że uczucia sa najważniejsze? Były lata, że kupno nowego samochodu było zwykłą czynnością, pójścia do banku przedstawienia zaświadczeń i czekaliśmy na odbiór nowego auta ... mam wrażenie że wtedy byłam mężowi bliska, bo zaspokajałam jego materialne zachcianki, wtedy kochał .. przyszedł kryzys bankowy i nam się również dał we znaki ... skończyły sie zakupy, nowe auta ... wtedy juz tak nie kochał, pracował, koledzy, alkohol a dom był mu tylko problemem, żona, która nieraz sobie nie radziła z tymi problemami, poszłam nawet do drugiej pracy, bo ja byłam winna wg niego ...
Więc u mnie było dotychczas, że mąż był w dobrych chwilach, w czasach bogactwa, zdrowia ..
Oszukany ładnie napisałeś: bywa czasami kiedy przegrywasz jestes wygrany ... dużo sie zmieniło od mojego ostatniego tu postu, jest juz 13 grudnia ... ja mam wciąż doły i górki, ciągle kocham, czekam... płaczę ale chyba czekam nie czekając, staram sie nie dopytywac znajomych co on, z kim, gdzie bo to boli, dodatkowo ludzie potrafią zrobić krzywdę plotkami. Wszystko i tak wyjdzie w swoim czasie, może za rok, 5 lat nie wiem ...ale wyjdzie. Do sprawy 2 miesiące, trudne 2 miesiące... wolałbym przespać ten czas, nie zobaczyć go na sali sądowej ... :cry: Nie widzimy sie juz 2 tygodnie, tęsknie za nim nadal, nauczyłam się trochę żyć obok, wiem że nie wejdzie w drzwi i powie "jestem kochanie", a jak przyjdzie do dzieci to odejdzie ... dlatego nie chce go widziec bo ten widok rani moje serce, ze nie do mnie przyszedł, nie przytuli, nie pocałuje... takie drobne rzeczy a jak teraz mogłyby ucieszyć a kiedyś nawet nie zwracałam uwagi, że ich było co raz mniej, kiedy przegapiłam wszystkie sygnały, dlaczego nie właczył sie alarm UWAGA!!!!
Dalej będę ratować, walczyć, do końca az zabraknie mi sił ...
Oby starczyło ich na wiele jeszcze cierpień, jak czytam inne posty to początek tej drogi .. nie łatwej i pod górkę, w deszczu, gradzie i przy silnym wietrze niesprawiedliwych osądów, słów raniących jak kamienie ...
Walczę ... więc chyba zyję, jeszcze ...

[ Dodano: 2012-03-02, 13:15 ]
Zakończę mój post: 14/02/2012 sąd orzekł rozwiązanie mojego małżeństwa bez orzekaniu o winie ... nie było sensu dalej walczyć, jak ptak w klatce o wolność ... zaczęło się coś nowego, dalej trwam w nicości, droga teraz będzie jeszcze bardziej wyboista ... uczucia zostały ale umowa urzędnicza została rozwiązana ... co los i Bóg przyniesie, nie wiem ... nie czekam już, straciłam nadzieję ale ... zawsze jest to jakieś ale ... wspólne dzieci, majątek, wspomnienia i te uczucia, które nadal oszukują rozum, mimo, że ten podszedł do sprawy z rozsądkiem i powagą ... życzę innym więcej wytrwałości, więcej zaparcia i wiary... ja po części przegrałam z ludzką nieporadnością i zmęczeniem losem, sytuacją ... może nie wszystko jeszcze stracone, może "Szef" ma dla mnie jeszcze jakąś miłą niespodziankę. Będę wypatrywać na horyzoncie jakiejś szansy ...
:-?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group