Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czuję się jak w klatce

Anonymous - 2011-10-24, 20:51

Przykro mi Pestko po tym co przeczytałam, szczerze powiedziawszy liczyłam jeszcze na to, że może gdzieś po drodze coś umkło uwadze…po tym co napisałaś przyłączam się do opinii jaką otrzymałaś od terapeuty … ale chyba ten układ nie bardzo ci pasuje, a na inne rozwiązania też jesteś jeszcze nie gotowa

Pozdrawiam gorąco, pragne tylko byś wiedziała, że to nie twoja wina iż w twoim małżeństwie nie ma intymnej więzi, jakąkolwiek tajemnice skrywa mąż jest ona silniejsza od niego i nie pozwala mu z jakiś powodów na szczerość wobec ciebie, wynagradza to jak mówisz w inny sposób, który mocno wpływa na twoją samoocene i stan psychiczny. Nie znając przyczyn i dobrej woli ze strony męża raczej macie małe szanse na rozwiązanie tego problemu.

Sama nie jestes w stanie w tym małżeństwie tworzyc zdrowych relacji, do tego sa potrzebne dwie osoby.
Jedynie co możesz to zadbać o swoje zdrowie psychiczne by cała ta sytuacja nie pogrążyła cie do rozmiarów problemu utrudniającego prawidłowe postrzeganie rzeczywistości w jakiej się znalazłas.

Anonymous - 2011-10-25, 00:11

...
Anonymous - 2011-10-25, 00:45

Pestka75 napisał/a:
ja tak mysle ale moj maz reaguje agresywnie nawet na rozmowy na temat takiej wizji


No i?

Już któryś raz pytam - odpowiedz na pytanie: NO I CO, że tak reaguje?
To jest jego reakcja, ale i konsekwencja tego, jak on się zachowuje (chodzi o brak jakiejkolwiek chęci na poprawę sytuacji między Wami).

Niech sobie reaguje, jak chce - zabije Cię? Trochę już Cię zabił, zabił Was.

Separacja wydaje się tu być jedynym wyjściem. I Ty to wiesz. A kręcisz się w kółko, bo jednak nie chcesz uczynić tego kroku sama. Wolisz, by znaleźć jednak czary-mary na to, by to jednak mąż się zmienił/przemyślał/dostosował się itd.

Świadomie czy nie - powtarzam to znowu - przyjmujesz wobec takich rozwiązań postawę swojego męża wobec Ciebie. Jest źle - ale nic nie zrobię, bo tak. Bo może samo się zrobi. Bo nie.

Niestety - bez Twojego kroku ku separacji - przykro to mówić - nic się nie zmieni dla Ciebie.

bywalec napisał/a:
Sama nie jestes w stanie w tym małżeństwie tworzyc zdrowych relacji, do tego sa potrzebne dwie osoby.
Jedynie co możesz to zadbać o swoje zdrowie psychiczne by cała ta sytuacja nie pogrążyła cie do rozmiarów problemu utrudniającego prawidłowe postrzeganie rzeczywistości w jakiej się znalazłas.


I ja tak myślę...


A co do wiosłowania jedną łódką - i że na tym polega małżeństwo...

Wiesz - zawsze wtedy myślę o mojej kuzynce ze Śląska, której mąż miał wypadek na budowie gołębnika (budował go dla córek). Żyje - ale jest jak roślina. Najpierw rok był w śpiączce, teraz niby jest przytomny - otwiera oczy, coś tam jęczy po swojemu, ale nie widać, by poznawał własną żonę, córki. Nie kontroluje potrzeb fizjologicznych. Z silnego, zawsze wesołego i roześmianego gościa - jest wrakiem człowieka. Według opinii lekarzy lepiej nie będzie, za bardzo ma uszkodzony mózg.

Wiesz - ona też nie ma seksu. Nie ma rozmów. Wsparcia, pocieszenia, zachwytu w oczach męża, pomocy przy dzieciach. Ona też jest uwiązana, nie może się bawić, żyć - bo mąż potrzebuje opieki 24 godziny na dobę.

Myślę, że ona chciałaby móc wybrać: separacja. Miałaby poczucie, że może o czymś decydować, tak? Bo teraz jest bezsilna. Ktoś za nią zdecydował. Los.

Ma 32 lata.


Nie mówię, że masz patrzeć, że ktoś ma gorzej. Chodzi mi o to, że czasem małżeństwo to właśnie to ZŁE, na które się godzimy, biorąc ślub. A także na to, co nieoczekiwane, a możliwe. Naiwnością chyba jest sądzić, że w życiu będą nas spotykały tylko te dobre chwile.

Możliwe, że Wasze małżeństwo było nieważnie zawarte (ja bym poradziła się kogoś, kto się na tym zna...)
Możliwe, że popełniłaś błąd, niejako zmuszając męża do ślubu, napierając to małżeństwo, miast jednak zerwać wtedy tę znajomość definitywnie, kiedy były oznaki, że już Wasze oczekiwania się rozmijają.
Możliwe, że od początku Wasze małżeństwo było skazane na porażkę.
Możliwe, że byś była szczęśliwa - musisz być odseparowana od męża. A skoro jesteś praktykująca katoliczką - do końca życia zmuszona do życia w samotności.


Możliwe jest też to - że oboje podczas separacji spojrzycie na Was i Wasze małżeństwo inaczej, niż dotychczas.

Możliwe się się oddalicie, a możliwe, że nabierając dystansu - nauczycie się ze sobą komunikować.

Możliwe - bo wszystko jest możliwe.

Jednak tkwiąc w tej sytuacji dalej - raczej nie oczekuj zmiany. Co najwyżej ta patologiczna sytuacja - bo to pewnego rodzaju patologia - będzie się jedynie pogłębiać.

Anonymous - 2011-10-25, 09:44

Pestka75 napisał/a:
Norbert, piszesz że powinnam zrozumieć nazwijmy to "niemożności męża"
co mi da to zrozumienie, polepszy komunikację miedzy nami? staram się rozumieć już 2 lata i tracę cierpliwośc nie otrzymując żadnego wyjasnienia


Relacji napewno to tak cyk nie naprawi..ale da wiedze na dany temat...
i napewno da madrosc do działań zarówno twoich jak i moze męża.....

a reszte to już chyba wyczerpująco napisały satine i bywalec....


Pestko napewno ma chłop jakis problem sam ze sobą...

jaki i jak go pokonać??? ..albo wie..albo nie chce przyznac się sam przed soba....
by czasem mu pomóc potrzebny jest ruch
...w tym przypadku ruch na daną chwile bardziej świadomego....


istotą jest tylko jedno....
ZAŁOŻENIE CO DO RUCHU

w jakim celu jest wykonany ten ruch??...
czy po to by całkiem odbić się od problemu i uciec we własny świat.....

czy dać mozliwość
..a dopiero przy jej dalszym braku zmian...podejmuję dopiero konkretne kroki...

czemu to piszę????

bo byc moze ten ruch...ma szansę wywołać lawine działań i ten kto w nie wejdzie,i zacznie coś zmieniać
nie obudził sie za jakiś czas z reka w nocniku,że komuś innemu one były niepotrzebne i cos się odechciało

nie wiem czy mnie rozumiesz???


pozdrawiam

Anonymous - 2011-10-25, 13:41

Pestka75 napisał/a:
po co jestem mu potrzebna?,by podtrzymywac wobec samego siebie i otoczenia obraz jego samego jako męża, ojca, to takie smutne, jak mowi moj terapeuta..., jestesmy wiec obrazkiem rodziny i obrazkiem małzenstwa...

a jesli zataił przedemna cos co uniemozliwia mu nawiazanie normalnych relacji małzenskich, a jesli sobie tego nie uswiadamia?? to czy zawarty przez nas zwiazek jest wazny????



- wielu rzeczy jestes świadoma, iż coś jest nie tak, utrudnia ci tylko ruch twoje przekonanie o braku możliwości zaradzenia tego. Wiąże się to z mała samooceną swojej osoby, którą od dawna nosisz w sobie. Bez konkretnego kroku w celu dowiedzenia się co jest problemem niestety stoisz w miejscu i sama się zamykasz w tej klatce. Strach przed samotnym wychowywaniem, przed byciem samą ogranicza twój ruch.
Twoja wartość samej siebie jest w znacznym stopniu zaniżona, wciąż się przyrównujesz do innych osób, to do teściowej, to do rodziny utrwalając schemat bezradności. Według ciebie porównując się z tymi osobami wydajesz się sobie gorsza, sytuacja z mężem jeszcze mocniej to uwypukla, uznajesz iż dlatego, że jestes „gorsza” od babci dziecka dlatego twoje dziecko woli ją mocniej, i jest przy niej pogodniejsze, uznajesz iż teściowa lepiej rządzi domem, kuchnią, dlatego mąz ucieka od ciebie do niej, bo tam czuje się lepiej… w świetle tych ciągłych porównań jakie sama tworzysz podtrzymujesz schemat zachowań, które udowadniają ci twoją samoocene.

Osoby te, tylko przypominają i prowokuja do takich zachowań porównywania się z innymi w celu potwierdzania tego jaka jesteś, schematem wyuczonego przekonania, które kiedys ktoś ci sprzedał o tobie. Zastanów się, kto bo pisałąś o tym już… mówił, że jestes ta osoba, o którą się boi mocniej, bo sobie nie poradzi w życiu, bo mniej zaradna? Czy ta opinia jest właściwa, prawdziwa?
bo wciąż się kłocisz wewnętrznie z tym, jednak wciąż tak postepujesz by to potwierdzać… wywołując w sobie lawine gniewu, sprzeciwu, poczucia winy i wszystkich tych emocji które za tym ida…
bo przecież widzisz się inną, nie taką szara myszką, tylko mądrą dziewczyną, przecież doszłaś w zyciu do tak wielu rzeczy, ludzie cie lubią, i dobrze się przy i z tobie czują…to są fakty, nie zaś odczucia mylne o tobie… To jednak kłóci się z sytuacja jaką masz w domu, z mężem i troche cie to zamyka w stwierdzeniu może rzeczywiście jestem taka, utrudniając tym samym podjęcie kroku w celu wyjścia z tej sytuacji. Ale przecież nikt inny by nie potrafil tworzyc zdrowych relacji z kimś kto na to nie pozwala, bo sam ma z czyms problem, którego nie potrafi wyjawić…bo przecież fakt pragnienia bycia matką nie może powodować poczucia winy, iż mam za swoje i teraz musze ponosić konsekwencje tego…to był wasz wspólny wybór, i zgoda, choć może nie do końca świadoma, jednak nie może być powodem dziś do obarczania cie wina za to…
Pytasz jak z tego wyjść…jest wiele lektur o tym jak podnieść swoja samoocene i zanizona wartość swojej osoby, tak by odbudować w sobie poczucie bycia kimś ważnym, kto potrafi sam radzić sobie z problemami, mimo, iż ktoś kiedyś swoim zachowaniem wpoił brak wyuczonego radzenia sobie z nimi … poczytaj, utwierdzaj się powoli w przekonaniu, iż gniew jaki masz w sobie na brak zgody z ta opinia jest słuszny, i wystarczy tylko zmienic przekonania o sobie by stac się silna i wyjść z tej klatki wyuczonej bezradności.

Ja mogę polecić
Pewność siebie Kompletna strategia wykorzystania własnego potencjału
Artura króla, bo osobiście bardzo lubie jego rzeczowe podejście do problemów… choc pewnie znajdziesz wiele innych pozycji.

Anonymous - 2011-10-27, 00:38

...
Anonymous - 2011-10-27, 09:14

Pestka75 napisał/a:
powiedziałam dziś pierwszy raz na spokojnie, bez płaczu i nerwów ( choć nie było lekko), że chcialabym złożyć wniosek o separację
- zapytał "a po co ci to"
- odpowiedziałam , że nie umawialiśmy się na "układ" w którym wyswiadczamy sobie tylko przysługi typu zakupy, gotowanie, zajmowanie się dzieckiem, a na małżeństwo ktore jest dla mnie czymś więcej niż obowiązkami, że od dawna nie czuję więzi między nami, że jestem zmęczona brakiem wyjaśnień z jego strony i uciekaniem od rozmowy na temat naszego małżeństwa, nie chcę takiego układu w ktorym jestem zbywana, w którym nie ma bliskości...
No i co? Nic nie odpowiedział. Nie uwierzył, że podejmę jakies kroki.



Jak ma wierzyć skoro ty sama w to nie wierzysz, nie jesteś gotowa… odbiera to jako straszenie, którym się za bardzo nie przejmuje, może dzis mocniej, bo zmieniłaś fornt zachowań, nie mówiłas w emocjach, tylko na spokojnie, to go zaciekawiło i troche zmyliło…może dlatego .. Chcial mnie przytulić i pocałował w policzek i to ma mnie przekonać do zmiany myślenia???... a może była to chwila jego uległości, załamania wewnętrznego, jakiejś refleksji, może… nie dowiesz się bo sama pragnąc czułości kiedy ja okazał się wycofałas.

a moze on nie chce bo cie kocha, ale sprawy zaszły za daleko i trudno dziś ten wasz układ i myslenie każdego z was o tym rozwiązac

Nie poszłas za ciosem, nie odebrałas tego jako próby nawiązania jakiegoś porozumienia i rozmowy w temacie waszego kryzysu. Odebrałas jako kolejna gre, a może to nie gra? A może to nieudolne próby przelamania się i otwarcia na was? Hm myślę, że jak sobie nie pozwolisz na to, to nigdy nie dowiesz się czym jest ta gra męża. Wydaje ci się że to gra Zawsze to tak działało , że mnie udobruchał rozśmieszając lub obejmując 'czule"…. Po czym coś się działo, że powracaliście do starech zachowań…co takiego się działo, jakie mysli sprawiały powrót do dalszego trwania w oziębłości, skoro jednak były chwile okazywania bliskości, czułości..zastanów się ty jestes w tym układzie, może to gra, a może cos więcej ze strony męża…może właśnie w te krótkie chwile kiedy cie czule obejmuje nie są grą, a sa szczere i nie bezinteresowne i mogą być próbą przemiany, próba wejścia do dialogu, rozmowy o tym co czuje, o swoim problemie, która jest dla niego trudna do przekazania jej tobie

Pisze Pestko może…. bo to ty jesteś w tej relacji, ja tak tylko z boku jako osoba bezstronna odczytuje, bo nie jestem uwikłana w te emocje i nie znam szczegółów, być może jest tak jak odczuwasz, ale dzis tego nie wiesz do końca…takie nieliczne jak opisujesz chwile mogą ci ponownie pozwolic na dowiedzenie się tego, w atmosferze otwartości, poczucia bezpieczeństwa, że mogę powiedziec cos co dla mnie takie trudne do przekazania… do tego potrzeba intymności, otwartości, bezpieczeństwa w postawie drugiej osoby, nie odrzucenia, nie braku zgody na to…choc rozumię, że może to być coraz bardziej trudne dla ciebie, bo możesz wlasnie to odbierac jako gre a nie próbe chwilową przełamania się mężą

Anonymous - 2011-11-16, 01:35

...
Anonymous - 2011-11-16, 14:50

Pestko super! :-D
Anonymous - 2011-11-16, 22:28

Pestka75 napisał/a:
Nie wiem jak skończy się ten cały moj eksperyment ale zawsze będe mogła powiedzieć ze próbowałam.

Jeżeli w sercu będzie miłość do Boga,siebie i bliźniego to nie może przynieść złych owoców. :-D Kibicuję Ci z całego serca. :-D

Anonymous - 2011-11-17, 21:19

Pestka75 napisał/a:
Wybieram się też na kurs wizażu dla kobiet. Wkrótce podeślę szczegóły :)
Może kogoś zainteresuje tym bardziej , ze to nieodpłatna inicjatywa :)
Potrzeba by coś w sobie zmienić może przecież zacząć się od swego wyglądu ...
Może z lepszym nastrojem będę mniej zrzędzić ;)


Hej Pestka :) Ja też chcę popracować nad swoim (choć i tak już doskonałym :-P ) wyglądem. Możesz przesłać więcej info? Będę wdzięczna :-D

Anonymous - 2011-11-18, 00:04

...
Anonymous - 2011-11-18, 01:08

Pestka75 napisał/a:
zastanawiam się czy sobie przypadkiem nie wmawiam czegoś i nie kreuje rzeczywistości


To teraz cofnij się do Pestki sprzed pół roku.

Gdyby ktoś napisał, że sama kreujesz sobie taką rzeczywistość, jaką masz i wmawiasz sobie wiele rzeczy - co byś pomyślała, poczuła?

Pestko - za dużo analizy.

Nie baw się w Boga - w zgadywanie cudzych myśli, przepowiadanie przyszłości.

Kochasz? To kochaj. Siebie. Męża. Dziecko.

Nie oczekuj więcej, niż możesz dać Ty sama sobie, mąż Tobie, dziecko Tobie.

Pestka75 napisał/a:
nie wiem czy zmienił się styl moich komunikatów czy też mąż dał za wygraną i dla świętego spokoju idzie i coś tam robi o co proszę (żeby nie było że jakis cud- oczywiście , że nie wszystko)


Co jest ważne dla Ciebie?

Mąż ma robić coś z własnej woli?
Mąż ma robić coś w ogóle?
Mąż ma robić coś pod Twoje dyktando?
Mąż ma nic nie robić?
Mąż ma robić więcej, niż chcesz?


Pestko - czego chcesz?

Przedstaw wizję małżeństwa, jakie widziałabyś po CUDZIE.
Pryska kryzys, budzicie się i jest idealnie, dobrze, szczęśliwie.

JAK?

Masz taką wizję?


Pestka75 napisał/a:
czy zmiana myślenia o czymś tu: o mężu, o małżeństwie, o mnie jest manipulacją na samej sobie by np nie cierpieć, by nie podejmować decyzji np. o separacji


Czy myślenie poprzednie, tamto, niezmienione, nie było manipulacją na sobie samej, by cierpieć, usprawiedliwić parę spraw itd?

Pestka75 napisał/a:
wydam się meżowi niepoważna, smieszna?
pomyśli, że zaciągając go na taki film chce coś wymóc, osiagnąć, dać do zrozumienia?


Dlaczego chcesz pójść z mężem na to do kina?
Czy nie są to Twoje własne obawy - że idziesz na ten film, bo chcesz coś wymóc, osiągnąć, dać do zrozumienia? :) Uważasz to za coś złego? Mniej lub bardziej świadomie....?

Odwracam Twoje pytania - bo musisz się zastanowić, dlaczego teraz, kiedy jest poprawa, szukasz w tym manipulacji, samokreacji, wmawiania sobie tego i owego - a wcześniej, kiedy było źle, uważałaś, że w miarę obiektywnie opisujesz sytuację rodzinną?

Jak myślisz, dlaczego teraz zadajesz sobie pytania o pochodzenie Twoich obecnych emocji, a wcześniejsze uważałaś za bardziej naturalne.

Ten film jest także dla Ciebie. Jeśli go nie widziałaś, jedno z ostatnich zdań, może Cię zaskoczyć. :)

W każdym razie - życzę tylko dobrych owoców. :) Zaproś do kina na ten film Ducha Świętego, niech Wam towarzyszy i rozjaśnia myśli Wam obojgu. :)


Z Bogiem. :)

Anonymous - 2011-11-18, 08:32

heee lubię satine twoje spostrzeżenia ..mimo że nieraz sa w ostrej formie :mrgreen: :mrgreen:

żartuje oczywiście

Satine napisał/a:
Ten film jest także dla Ciebie. Jeśli go nie widziałaś, jedno z ostatnich zdań, może Cię zaskoczyć. :)

ano pestko moga zaskoczyc....

kiedys juz zreszta to pisałem....bardzo mi przypominasz w pewnych sprawach moje relacje...

a szczególnie w tym skupieniu co druga strona ma,a czego jej brak,
jaka jest zła ,a jaka powinna być wg.mnie jako dobra,
co robi a czego nie robi-a co powinna robić....

tego jest zreszta dużoooooooo o tej drugiej stronie
,ale w tym wszystki brak niestety jednego...

takiej malutkiej własnej oceny........w skutek czego jest szansa powstania pytania

jaką ja jestem żoną???

a od tego pytania zaczyna sie reszta

pozdrawiam i zycze sukcesu -a szczególnie sprawiedliwego zrozumienia i odszukania się was wspólnie


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group