Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - ciężko mi jest strasznie ....

Anonymous - 2011-06-08, 10:19

ekola....zgadza się teraz potrzebuję wsparcia, rozmowy.,.czytania forum..zresztą chodzę już na rzęsach, akurat tak się złozyło , że mam mnóstwo pracy w pracy :)i jak wracam do domu jest późno ale nie daruję sobie czytania forum...gdyż to podtrzymuje mnie na duchu:)
ekola bardzo Ci dziekuję ..napisałas, że nie potrafisz mi pomoc...nie zgadzam się ...bardzo mi pomagasz...te posty podtrzymuję mnie i dają siłę do przeżycia kolejnych chwil, minut, godzin dni i znowu mam "załamanie" i znowu czytam, modle się , rozmawiam z Bogiem , tłumaczę sobie samej i jakoś dzień za dniem mija ...a czas leczy rany ...:)
też mogę powiedzieć DZIĘKUJĘ:)i to BARDZO!

co do mojej sytuacji...to przed wczoraj mąż zadzwonil do mnie wieczorem, jak akurat rozmawialm z Księdzem, który udzielal nam Ślubu....postanowilam, ze nie odbiorę...i tak zrobilam, wczoraj wieczorem tez dzownil dwa razy i znowu nie odebralam..nie wiem sama czy dobrze czy źle ...ale chcialm mu pokazac, ze nie ma tak jak wczesniej, ze ja lapię telefon i na skrzydlach odbieram jak zawsze w kryzysie .....postanowilam, ze niech tez odczuje, ze nie zawsze ma mnie na wyciagniecie reki chociazbny telefonicznie jak tego chce....
ale żeby nie było ...napisalam mu smsa, ze nie mam mozliwosci rozxmawiac i pozdrawiam,:)
po jakichs 2 h odpisal , ze tez ma probklemy z zasiegeim i nie w kazdym momencie moze rozmaowac i napisal dobranoc. niew iem ...moze to moje odczucie, ale ten sms byl taki jakis stonowany...takie odnoszę wrazaenie...
nie chce mowic, ze to jest zwrot w naszych relacjach, wiem, ze nie ma tak poprostu, ale moze po tym liście zgodnie z rada Dobsona ....przynajmniej odczul, ze ja ...chociaz nie jest to latwe ....i wcale tak nie chce .....jakos sobie radze ....no wiecie o co i chodzi...

wiem, ze to nie jest tak, ze teraz nagle on zmienil zdanie, bo z pewnosci nadal chce rozstania, ale moze cos mu tak w tej glowie dalo znac...ze ja sobie poradzę, że nie jest tak jak on myslal i ze faktycznie nie tylko on teraz mowi odchodze i juz....ze to ja napisalam mu..mozesz odejsc!

cieawe czy dzisiaj zadzowni..kompletnie niew iem co robic...jak z nim rozmawiac?!
czytalam rano Dobsona, by sie poduczyc...ale prosze poradźcie co i jak bym nie popełniła jakiegos błedu....boję sie tej rozmowy ...:(

dziękuję
Kinga

[ Dodano: 2011-06-08, 10:21 ]
DZIĘKUUJĘ WSZYTSKIM ....KTORZY NAPISALI, PORADZILI W MOIM TEMACIE...WIELE TO DLA MNIE ZNACZY :):)I NAWET NIE WIECIE ILE DAJECIE LUDZIOM SIŁY :)TZN. MI:)

Anonymous - 2011-06-08, 16:59

(2) Mocą od Ciebie, Panie, król się raduje i cieszy się bardzo, ponieważ go wspierasz.
(3) Spełniłeś bowiem pragnienie jego serca i nie odmówiłeś tego, o co prosiły jego usta. Pauza
(4) Wychodziłeś mu naprzeciw z błogosławieństwem i szczęściem, na głowę mu włożyłeś koronę ze złota.
(5) Prosił Cię o życie i Ty mu je dałeś, życie na wiele dni, na zawsze, na wieki.
(6) Dzięki Twojej pomocy wzrosła jego sława, bo przyodziałeś go w wielkość wspaniałą.
(7) I uczyniłeś go błogosławionym na wieki, gdy patrzysz na niego, sprawiasz mu wielką radość.
(8) Król bowiem we wszystkim zaufał Panu, w swej łaskawości Najwyższy nie pozwoli mu upaść.
(9) Twoje ręce dosięgną wszystkich Twoich wrogów, Twoja prawica znajdzie tego, kto Cię nienawidzi.
(10) Będą jak piec rozpalony, kiedy się pojawisz. A Pan pochłonie ich w swoim gniewie, ogień do reszty ich strawi.
(11) Wytracisz ich rodzaj na ziemi i nie będzie ich więcej pośród synów ludzkich.
(12) I choćby układali złe i podstępne plany, nie będą w stanie wyrządzić Ci niczego złego.
(13) Zmusisz ich wszystkich do ucieczki, gdy zaczniesz mierzyć do nich z Twego łuku.
(14) Ukaż się, Panie, z Twoją mocą, a wychwalać i sławić będziemy Twą zwycięską potęgę.

(Ks. Psalmów 21:2-14, Biblia Warszawsko-Praska)


Wszędzie tam, gdzie jest słowo król wstaw swoje imię i przeczytaj jeszcze raz. :mrgreen:

Anonymous - 2011-06-08, 23:33

co ja powiem co ja powiem..? martwiłam sie na wyrost ..nie zadzwonił...problem z głowy i kolejny mały ciosek:(

w takiej chwili: tylko modlitwa jest w stanie ukoić....

dobranoc...

[ Dodano: 2011-06-09, 09:43 ]
niby było troszkę lepiej...ale dzisiaj znowu upadek:(czuje się fatalnie i chce mi się tylko płakać..:(
czy to tak już będzie? chwila lepszego sampoczucie ...i znou fatalnie i brak siły i zwatpienie, że uda się jakoś żyć z tą sytuacją ..:(

Anonymous - 2011-06-09, 10:00

Kinia jest Ci w tej chwili bardzo ciężko. Wiem......
Zapewne Ci się chce cały czas płakać. Lecz to minie. Zaufaj Panu Bogu,módl się i oddawaj swój ból jemu. Te etapy przeszło wiele osób z forum .
Obecny etap jest najtrudniejszy , przeżywasz pierwszy szok tego ,co się stało.
Nie rozpaczaj o to ,że on nie zadzwonił. Nie masz przecież na to wpływu.
Postaraj się też sama do niego nie dzwonić, bo gdy będzie miał zamiar wrócić to i tak wróci .
Spróbuj odwrócić uwagę od myślenia o nim .

Anonymous - 2011-06-09, 11:23

Monika masz rację bardzo mi jest cięzko....
wydawało mi się , że już jakoś się pozbierałam tak troszeczkę.. ..a tutaj znowu upadek ....zły dzień ..zwątpienie ...ból, lęk ...i tak cięzko jest przemówić do siebie, że to nic nie da bądź silna!
staram się ...ale dzisiaj taki dzień...pewnie rozbiły mnie te telefony..myśl moglam odebrać ...i zastanawianie się co chciał powiedziec ...bałam sie odebrac bo myślałam, ze znowu coś niemiłego, co mnie osłabi...a z drugiej strony pokazac, ze nie odbieram zawsze kiedy on tylko chce poprozmawiac..niech się troszkę natrudzi...
sama nie wiem jak postepowac by bylo dobrze...
modle sie...nawet teraz w pracy, aczkowliek to trudne .....chociaz chcialbym uciec do domu i myslec ....ale nie moge...musze pracowac ...

bede sie starala ...oddaje sie Panu Bogu...

Bóg zaplac wszystkim!ktorzy pisza, odpowiadaj na tym forum, bo to tak bardzo pomaga ...


kinga

--------------------------------------------------------------------------------

Anonymous - 2011-06-09, 13:02

Jeśli czujesz się bardzo rozbita tym ,że nie odebrałaś telefonu, to teraz jak mąż zadzwoni odbierz telefon i z nim normalnie porozmawiaj , nic takiego złego się nie stanie. Nie ma konkretnej reguły.
Najważniejsze teraz abyś pilnowała swojej pracy.
Wszyscy musimy pracować. Ja też jestem w pracy i mi się jakoś dzisiaj nie chce :lol:

Anonymous - 2011-06-09, 13:38

zgadza sie...ponadto w pracy tak jednak nie mysli się .. czuje się ból wnetrzności, ale siłą rzeczy nie mysli się tak....
oby do wieczora ..idę dzisiaj na spotkanie Sycharków ...myslalam, ze juz bedzie lepiej a tutaj znowu odczuwam ból...a nic może jutro będzie lepiej...oby...
a mąż pewnie juz nie zadzwoni...to typowe dla niego w tej sytuacji .....a może ....muszę zastosować Dobsona to może go ruszy a i mnie to pomoże :)
zreszta teraz chyba jest mi lepiej jak z nim nie rozmawiam bo robię spokojniesza..a tak to wlasnie znowu emocje....jak juz widze, ze dzowni...
ale nie ucieknę od tego..muszę spojrzec w oczy temu wszystkiemu...


JEZU UFAM TOBIE!

Anonymous - 2011-06-10, 00:29

"co ja powiem co ja powiem..? martwiłam sie na wyrost ..nie zadzwonił...problem z głowy i kolejny mały ciosek:("

Kingo, i tak pewnie jeszcze będzie przez jakiś czas... Raz poczujesz się silniejsza, za chwilę słaba jak liść na wietrze. Trzeba się z tym pogodzić... Ale powoli będzie się okazywać że tych chwil spokoju jest coraz więcej...

Nie odebrałaś... bo? Jeśli robisz coś żeby udowodnić mężowi, żeby zobaczył jak to jest - to nie wyjdzie... Bo nie wiesz co on myśli, na jakim jest etapie, po co dzwoni... Rób coś dlatego że jest Ci to potrzebne (nie chcesz dać się zranić, nie potrafisz spokojnie rozmawiać, potrzebujesz czasu na wzmocnienie)... lub odbierasz, bo tak ci serce dyktuje. Inaczej będziesz ciągle z siebie niezadowolona.

Też tak miałam... przechodziłam przez te huśtawki, zastanawianie się, jakie zachowanie będzie lepsze, która decyzja zadziała na małżonka, co pomoże, co zaszkodzi... I myślenie, nakręcanie się, pisanie scenariuszy. Wszystko o kant d... potłuc :) Wpływu nie miałam, on pewnie nawet nie zauważył, cały wysiłek (dla mnie przecież w danej chwili maksymalny) - poszedł w kosmos. Bo odbiorca niezainteresowany. Teraz kluczową dla mnie sprawą jest, jak się zachować by odzyskać spokój, odbudować zaufanie do siebie, szacunek... Mąż nie ma nic do tego. On mi nie pomoże w tej pracy - bo nie chce, nie umie, bo tak naprawdę nie jest od tego...
A Bóg sobie działa powolutku, po swojemu, niezauważalnie dla mnie... I pyta: a co dziś zrobiłaś dla siebie? A co dziś zrobiłaś dla Mnie?...

Kiniu, cokolwiek zrobisz, zrobiłaś - stało się, nie obwiniaj się, nie szarp. Masz prawo do błędu, jesteś tylko człowiekiem. Ale tez nie zadręczaj się tym, bo po prostu nie ma sensu, a odbiera Ci i tak skromne siły.
Trzymaj się kochana ciepło i bądź sobą. Niech Duch św. Cię prowadzi i podpowiada... Bo my nie wiemy, ale jest Ktoś kto wie. I On jest przy Tobie :)

Anonymous - 2011-06-10, 14:48

ekola dziekuję za te Twoje posty....super mnie podnoszą ....
:)

a teraz opis co się stało....


Zadzwonił....wczoraj akurat jak byłam na spotkaniu Sycharkowym...nie odebrałam znowu, ale tym razem już tak sie stało, więc zadzownił po moim powrocie do domu...
Rozmowa była spokojna..może dlatego, że nie poruszalismy trudnych tematów...takich jak finanse, podział tego co w mieszkaniu....i takie tam ...
Ponadto ja też starałam się być ...zgodnie z radami : miła, ale stanowcza....wręcz nawet uśmiechnięta ....starałam się nie denerwować ....aczkolwiek cała wewnetrznie chodziłam...
pytał co u mnie , chciał porozmawiac na temat listu, który mu wyslalam zgodnie z radami Dobsona....więc powtórzyłam mu to co napisalam tylko innymi słowami , ze taka jest moja decyzja , ze na siłe go nie zatrzymam , ze rzeczywiscie chyba rozstanie dobrze nam zrobi, ale ze nadal go kocham , bedzie moim mezem do konca zycia, ze ja sama nie dam rady udzwignąc tej odpowiedzialnosci , ktora obiecalismy sobie wzajemnie w dniu Ślubu, gdyz on sie jej wyparl i nie chce brac odpwiedzialnosci za nas oboje, a ja sama tez potrzebuje by ktos chcial wziac odpwiedzialnosc za mnie ....a on tego nie chce.
powiedzialam, ze malzentswem bedziemy zawsze bez wzgledu na wszystko, on nie wspominal o rozwodzie.
niestety co mne zabolalo, powiedzial, ze on teza ma ciezko, bo musi sobie na nowo poukoadac swiat, co nie jest latwe, bo bez kobiety ,usi ten swiat poukladac -BEZ KOBIETY KTORĄ KOCHAŁ...czyli mnie:(i ze chce sie wprowadzic do mieszaknia , w ktoryj ja teraz mieszkam, no bo to jest jego miezkanie....
bolało..ale starałam się trzymac....i udawac mało wzruszoną...zwyczajnie miłą, radzącą sobie ....
chociaz wewnątrz było mi cięzko(:
rozmawialismy 30 minut i to bylo takie miłe....ale stanelo ostatecznie na tym, ze rozstanie...
mam nadzieję, wierzę,,,ze jeszcze wszystko się ułozy....jeśli kogoś nie ma, a podobno nie ... ale sama nie wiem...
ale czy nie jestem naiwna..skoro mi powiedzial, ze mnie nie kocha?
sama juz nie wiem....co myslec...
bo mysle teraz emocjami...prosze napiszcie co uwazacie...

kinga

[ Dodano: 2011-06-10, 15:41 ]
Pan Bóg dał mi ten też ten kryzys bym nauczyła się cierpliwości..bo z tym u mnie krucho:(...ale to już dłuższa praca ....

[ Dodano: 2011-06-10, 18:56 ]
Kochani....nie wiem .....wracalam z pracy i wpadł mi do głowy pomysl, by poprosić\męża o to, by przynajmniej do rozowdu nosił obrączkę...ale nie wiem czy to normalne,\rozsądne ....czy emocje mi uderzyły do głowy czy co?!....sama nie wiem....proszę napiszcie co o tym myslicie, jesli to głupie i naiwne to też napiszcie:)bo może człowiek w takich emocjach nie mysli racjonalnie...ba z pewnościa nie do końca ...:(ja sama czasmi nie jestem pewna swoich wnioskow, mysli....tak jak teraz z ta obraczką ..boje się ze pomysli sobie, a jednka udawal twarda. mowila mozesz odejśc..a tutaj prosi o obraczkę ...

sama nie wiem....bo może faktycznie on chce sie rozstac..mowi , ze nie kocha , a ja go o noszenie obrączki proszę!? to chyba nienormalne....

Kinga

Anonymous - 2011-06-10, 21:16

Moim zdaniem Twój mąż tak właśnie może to odebrać - z jednej strony otwarcie klatki, ale z drugiej strony trzymanie na cienkim druciku za nóżkę. Ja bym tak właśnie to odebrała. Kinia... czego oczekujesz? Jak odmówi - zaboli Cię potwornie. Jak się zgodzi - będziesz się bujać w dzikiej niepewności o co mu chodzi - z jednej strony mówi o rozstaniu, a z drugiej nosi obrączkę? Po co Ci to cierpienie, ta niepewność? Powierz tę całą sytuację Opiece Matki Bożej. A sama przestań kombinować.
Pozdrawiam serdecznie! :-)

Anonymous - 2011-06-11, 13:40

Kingo,

a tak naprawdę jakie znaczenie będzie miało, że będzie nosił obrączkę, jeśli w sercu ma co innego? Nawet może się zgodzić dla świętego spokoju... I co?
Naprawdę, zostaw go teraz Panu, nie zastanawiaj się, czego chce, o czym myśli - bo nie zgadniesz. A jeśli Bóg tak zaplanował, że będziecie razem... to będziecie. I wtedy - mam nadzieję - to co dzieje się w tej chwili nie będzie miało już wielkiego znaczenia?
Po prostu zadaj sobie pytanie co Tobie da to że będzie nosił obrączkę lub że nie - gdy odmówi...

Uff, weekendy są ciężkie. Każdy zajęty własnymi sprawami, a mnie się już chyba nie chce zawracać komukolwiek głowę. Na szczęście jest Ktoś, komu mogę zawracać bez ograniczeń :-) Fajny mam za to czas z synkiem, pogoda coraz ładniejsza, zaraz wyskoczymy do parku na rower :) W sumie, czy moje dzisiejsze życie różni się wiele od tego z mężem? I tak prawie go nie było, bo praca, bo źle w domu, bo pasje trzeba rozwijać... Chciałabym się tak szczerze cieszyć z tego że się rozwija, ale to jeszcze sporo czasu... :mrgreen:

Kingo, nie wiem czy dobrze się domyślam, gdzie mogłaś być na spotkaniu sycharowym w czwartek, ale w poniedziałek będzie w Wawie spotkanie z fajną panią psycholog (muszę sprawdzić na stronie). Jeśli tylko będę miała z kim zostawić smyka, to się wybieram. Kobieta jest super, dostarcza duuużo pozytywnej energii :)

Anonymous - 2011-06-12, 13:28

racja...dziękuję miałyście rację ...to z obraczka to był głupi pomysł:(
teraz to wiem, ale pod wpływem emocji..to wydawało się, że to miał być całkiem dobry pomysł...

rzeczywiście kombinuję....jak tu zrobić...co powiedzieć ....jak się\zachować...by było dobrze...ale mam wrazenie właśnie, że to dlatego, że kompletnie nie radzę sobie z tą sytuacją....:(tzn. niby było lepiej, a teraz od czwartku znowu płacz, łzy...rozpacz i ból i złe mysli, że to wszystko nie ma sensu....
jeszcze te weekendy, takie samotne....nigdzie nie mogę znależć swojego miejsca..wyjdę ze znajmomymi to chcę wracac do domu...jestem w domu...czuje się też źle , bo czuje się samotna.....i pamiętam , wiem, czuję, że Pan Bóg jest ze mną, ale brakuje mi męża:(takiej zwykłej ludzkiej czułości, przytulenia, rozmowy....
a jeszce jutro 2 rocznica naszego Ślubu i jeszcze bardzij jest mi żle ..łzy ciekną jak z kranu woda:(

ja strasznie nie lubię być sama :(i już nie przepadam za weekendami:(wcale się na nie nie cieszę:(

Niech Bóg będzie z Wami!

[ Dodano: 2011-06-13, 11:14 ]
13 czerwca :)2 rocznica Naszego Ślubu:)
piekny dzień :)aczkolwiek świętuję go sama ..bez męża:(

ale to nic ...pewnie jeszcze nie jeden 13 przed nami:)
tak to ze mną jest ...chwila słabsza, chwila silniejsza...róznie ...
ale dzisiaj obudziłam się i czuję natchnienie Ducha Świetego...czuję, że głos wewnątrz mnie mówi...będzie dobrze ....poddaje się Jego woli...woli Jezua ....ale czuję , że to dobrze, to nawrócenie i uzdrownie naszgo małżeństwa....bo przecież Pan Bóg stworzył Nas - mnie i mężą do małżeństwa. Gdyby tak nie było nie połączyłby nas te 2 lata temu...
Wysłałam do mężą smsa z zyczeniami, zycząc mu nawrócenia na drogę wyznaczoną przez Jezusa i dary Ducha Świętego....może nie powinnam zgodnie z radą klatki, ale tak czułam, ze chcę..i więcej pisać nie będę do niego...cisza...ale zyczenia do męża w dniu Naszym dniu ....czułam, że powinnam, nawety jak on będzie milczał....to ja jestem Jego żoną i tak czuję....niew iedząc czy to dobrze czy źle...

i tak jak wczoraj był płacz i ból i lęk ..to dzisiaj ODDAJĘ SIĘ WOLI TWOJEJ PANIE ...JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ , A JA BĘDĘ PROSIŁA DUCHA ŚWIĘTEGO O ŁASKĘ CIERPLIWOŚCI , KTOREJ TAK BARDZO MI BRAKUJE...
WSZYSTKIM SZCZĘŚĆ BOŻE W TYM DNIU :)

[ Dodano: 2011-06-17, 14:55 ]
Znowu kłamstwa..znowu gadanie głupot.....odwlekanie spotkania .....czasami już nie daję rady....i zastanawiam się dlaczego tak bliski człowiek tak się zachwouje .....Kocham ale czy to wytrzymam..te kłamstwa, przykrości i całą tę sytuację ....:(

Anonymous - 2011-07-22, 11:38

podbijam
Anonymous - 2011-12-13, 09:48

i stało się ....pojutrze czyli 15 grudnia o 15:00 pierwsza sprawa rozwodowa...
długo się nie odzywałam ....bo różne chwile przechodziłam....
na rozwód oczywiście się nie zgadzam.....


z pozdrowieniami
kaemka


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group