Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - po rozwodzie cywilnym, czy mamy jeszcze szanse?

Anonymous - 2010-05-31, 12:03
Temat postu: po rozwodzie cywilnym, czy mamy jeszcze szanse?
Witam wszystkich. Znalazłam się tu bo długo szukałam pomocy, rady i wydaje mi się że w końcu dobrze trafiłam.

Opisze swoją historię po krótce. Pobraliśmy się z miłości dosyć młodo wyszłam za mąż miałam 20 lat. niestety przyszedł kryzys, nie wytrzymaliśmy, oddaliliśmy się od siebie i po 4 latach małżeństwa rozwiedlismy się. Teraz mija już 3 rok od rozwodu. Obydwoje mamy parnterów ale bez ślubu żyjemy. Mimo to ciąglę mamy kontakt ze sobą, ciągle myślimy pamiętamy no z perspektywy czasu żałujemy że tak rozbił się nasz związek. Ciągle się kochamy. Nie mieliśmy dzieci. I teraz moje pytanie czy mamy prawo i szanse żeby jednak odbudowac to małżeństwo? czy mamy prawo ranić naszym parnterów rozstając się z nimi czy mam to sens i są jakieś szanse?
Czy może są tu takie małżeństwa które się zeszły?
Prosze o rady.
Pozdrawiam.

Anonymous - 2010-05-31, 13:19

Przed Wami piękna szansa, szansa na życie - znowu w małżeństwie sakramentalnym. Warto ją wykorzystać, skoro chęć po obu stronach...
Pewnie po drodze - ktoś zostanie zraniony, ale przecież nie ma gwarancji na udany związek, nawet ten sakramentalny, a co dopiero ten niepobłogosławiony; możliwość takiego zranienia chyba jest wpisana właśnie szczególnie w ten związek... Ważne, aby przygotować tę drugą stronę - na rozstanie, żeby mniej bolało... Hmm, no nie mamy prawa krzywdzić nikogo, a niestety - krzywdzimy, krzywdzimy zawsze wtedy, kiedy próbujemy pełnić w życiu swoją wolę, nie tę - Bożą...
Więc do pracy nad Wami - z Bożą pomocą... Może odnowienie ślubów małżeńskich, dobra spowiedź, żeby już nigdy więcej nie budować na piasku, nie krzywdzić nikogo więcej...
Jawi się szansa na życie już bliżej Boga, na powrót do życia sakramentalnego, na życie wedle Prawa Bożego... Oby ta szansa została mądrze wykorzystana, a zranienia z przeszłości - uleczone.

http://www.list.media.pl/...my-si-rozstali/

:?: :?:

Anonymous - 2010-05-31, 13:47

rozwiedziona27 napisał/a:
Obydwoje mamy parnterów ale bez ślubu żyjemy. Mimo to ciąglę mamy kontakt ze sobą, ciągle myślimy pamiętamy no z perspektywy czasu żałujemy że tak rozbił się nasz związek. Ciągle się kochamy. Nie mieliśmy dzieci. I teraz moje pytanie czy mamy prawo i szanse żeby jednak odbudowac to małżeństwo? czy mamy prawo ranić naszym parnterów rozstając się z nimi czy mam to sens i są jakieś szanse?

Witaj na forum.
Dobrze ,że odważyłas się napisać. Trafia tu co jakiś czas człowiek żyjący w konkubinacie szukając dla siebie pomocy. Tobie tez udzielimy wszystkiego co możemy, abys odnalazła swoją drogę do Boga, bo szuka Cię intensywnie skoro tu zawitałaś. :-D

Każde małżeństwo zawarte przed Bogiem możemy uratować i reaktywować ponieważ opiera się na Miłości, która nie umiera i nie przemija, jedynej prawdziwej i nie pochodącej od człowieka.

Polecam Ci zanim podejmiesz jakieś kroki rozmowę z duchownym na temat Twojej sytuacji. Wyjaśni CI wszystkie aspekty duchowe życia, które teraz prowadzisz wraz ze swoim małżonkiem. Pokaże Ci jak ogromną krzywdę wobec konkubentów niesie za sobą życie w konkubinacie i jak nikłą jest pozorna krzywda odejścia z cudzołoznych związków do błogosławionego przez Boga. Jeśli Wasze intencje są czyste Bóg sam zajmie się Waszymi komkubentami i uzdrowi ich zranienia jeśli tego zechcą.

Wy sami natomiast macie przed sobą bardzo trudną, ale mozliwą do przebycia drogę odbudowy Waszego małżeństwa i stworzenie szczęśliwego związku. Uda się jeśli będziecie polegać na Bogu, swoimi siłami nie poradzicie.
Odżyją bowiem wszystkie zaległe i nie załatwione sprawy, zabolą zranienia i środowisko w którym zyjecie może nie okazać się pomocne. Wszystko jednak bedzie niczym dym, który sie rozwieje gdy swoje życie powierzycie Bogu i Jemu zaufacie.

Droga będzie wiodła przez terapie małżeńskie, rekolekcje i może grupę RCSM, ale warto. Byc może będą potrzebne także i inne formy pomocy jak terapie świeckie czyli np. program 12-tu kroków lub inne. Wszystko zależy od tego co stało się przyczyną Waszego kryzysu.

Napisz cos więcej o swoim małżeństwie i przyczynach kryzysu. Łatwiej Ci będzie radzić, ale zacznij od rozmowy z duchownym.
Proszę Cię abyś na tę rozmowę wybrała się z mężem jesli to możliwe, bo wtedy oboje dużo się dowiecie, przede wszystkim o sobie.
Może dobrze Wam zrobia najpierw rekolekcje dla narzeczonych? :-)

Jednak aby rozpocząć ten etap zycia bedzie potrzebna decyzja o odejściu ze związków cudzołoznych i zamknięcie tego etapu zycia skutecznie i bez mozliwości zaglądania do niego w chwilach trudnych, które zapewne nadejdą. Od determinacji w tej decyzji zależy szybkość i skutecznośc odbudowy małżeństwa. Dotyczy to Was obojga. :-D

Anonymous - 2010-05-31, 16:04

Rozwiedziona

zawsze jest nadzieja - trzeba Zaufać Jezusowi , zerwać te pseudo związki - prowadza tylko do śmierci duchowej .

Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych

Miłość zawsze wygrywa - i tylko ona sie liczy

rozwiedziona27 napisał/a:
czy mamy prawo ranić naszym parnterów rozstając się z nimi czy mam to sens i są jakieś szanse?


Pozostająć w tych związkach , nie dajecie szansy obecnym partnerom na życie wieczne


posłuchaj kazań ks. P. Pawlukiewicza , A. Pellanowskiego

to forum to niezła kopalnie wiedzy , i realnego wsparcia - tylko brać :mrgreen:

z Bogiem

Anonymous - 2010-06-01, 08:22

Witam

dziękuje Wam za wszystkie wypowiedzi.

Ktoś pytał o powody rozwodu, teraz z perspektywy czasu wydają mi się błahe, ale teraz jestem już trochę starsza i może bardziej doświadczona. Nie było żadnych zdrad, bicia czy nadużywania alkoholu. Byliśmy normalną rodziną, oboje pracowaliśmy mieliśmy swoje mieszkanie. Ale w pewnym momencie mąż zaczął rozkręcać własną firmę, wiadomo zajmuje to mnóstwo czasu i tak z dnia na dzień pracowal więcej dłużej nawet w weekendy a jak już był w domu to padał ze zmęczenia i tak każdy z nas zaczął tworzyć swój własny świat on poszedł w pracę a ja zaczęłam spotykać się ze znajomymi. Pewnie dla wielu z Was to błahy i głupi powód, niestety czasu nie da się cofnąć.

Jest jeszcze jedna sprawa, my nie mieliśmy dzieci, ale On ma, tzn kontakt z dzieckiem ma bo z tą kobietą nie jest w związku. Czy w takiej sytuacji to dziecko nie mam większego prawa do niego niż ja. jak z tym żyć?

Anonymous - 2010-06-01, 09:47

Rozwiedziona..czy Wy macie ślub sakramentalny????
Z tych Twoich-krótkich- postów widać spore popapranie............
rozwiedziona27 napisał/a:
Teraz mija już 3 rok od rozwodu. Obydwoje mamy parnterów ale bez ślubu żyjemy

rozwiedziona27 napisał/a:
Ale w pewnym momencie mąż zaczął rozkręcać własną firmę, wiadomo zajmuje to mnóstwo czasu i tak z dnia na dzień pracowal więcej dłużej nawet w weekendy a jak już był w domu to padał ze zmęczenia i tak każdy z nas zaczął tworzyć swój własny świat on poszedł w pracę a ja zaczęłam spotykać się ze znajomymi

rozwiedziona27 napisał/a:
Ciągle się kochamy

rozwiedziona27 napisał/a:
my nie mieliśmy dzieci, ale On ma, tzn kontakt z dzieckiem ma bo z tą kobietą nie jest w związku


Czyli ????? możesz stanąć w prawdzie i napisać o sobie,o meżu,o Waszym związku..............
Wiesz????? mam wrażenie ,że szukasz "tabletki" na możliwy ból rozterkowy....... stawiasz różne tezy.............. i jabyś szukała potwierdzenie czy "warto" o tę tezę czynić wysiłki................
Chcesz być żoną swojego męża????
Czy chcesz być nałożnicą i konkubiną????

Odpowiedż leży po Twoje stronie...............
Ale zawsze warto stanac w prawdzie o sobie....................

Anonymous - 2010-06-01, 10:31

tak jesteśmy po śłubie sakramentalnym

nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi.. teraz wiadomo że wolałabym byc żoną swojego męża ale już tyle sie wydarzyło w naszym życiu, jego dziecko, nasze związki z innymi partnerami...to nie jest prosta decyzja tak wszystko rzucić i wrócić do siebie raniąc po drodze niewinnych ludzi...ja zrozumiałam bład teraz ale stało się rozwiedliśmy się ja zastanawiam się poprostu czy mamy prawo do tego by się zejść

Anonymous - 2010-06-01, 10:52

Rozwiedziona, nałogowi chodzi o rozeznanie co jest dobre, a co złe. Tak obiektywnie, bez wdawania się w szczegóły, analizowania - gdzie krzywda mniejsza, gdzie większa..... Boże przykazania bardzo ładnie pomagają w tym, porządkują świat. Jak? No to patrz - "nie cudzołóż", "co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela"... i podobne.
Zatem? Rozwód jest złem. Sakramentalni małżonkowie powinni być razem. Tylko ważne względy mówią że czasem mogą oni żyć oddzielnie, ale wtedy - zawsze na zasadzie separacji. Czyli z możliwością powrotu po ustaniu przyczyn powodujących separację, oraz bez wiązania się z kimś innym na wzór małżeństwa. TYLKO TAK - jest dobrze, moralnie, właściwie, po Bożemu.
Czyli - skoro już wiesz jak jest dobrze - to ku temu idź. Natomiast Twoje wątpliwości dotyczą wartości niższego rzędu, czyli krzywdy rozumianej po ludzku. Czy Wasi partnerzy odczują rozstanie jako swoją krzywdę? Niewątpliwie tak! Dlatego warto przeprowadzić to - rozumnie i empatycznie. Ale też nie można widzieć tylko ich krzywdy tej czasowo bliższej, a pominąć tę krzywdę, którą się im czyni - na wieczność. Zadając teraz ból - chronisz tych ludzi przed bólem o wiele większym w przyszłości, ale też otwierasz drzwi do życia - miejmy nadzieję - w zgodzie z prawami Bożymi.
Poza tym - ten ból, ta krzywda, to tak naprawdę są konsekwencje wchodzenia w związek z człowiekiem, który jest sakramentalnym małżonkiem kogoś innego już. Takich rzeczy po prostu nie wolno robić! Bo potem nie ma dobrego wyjścia, takiego w którym krzywdy nijakiej nie będzie....

Anonymous - 2010-06-01, 15:32

rozwiedziona27 napisał/a:
to nie jest prosta decyzja

A wyjść za mąż/ożenić się było prostą decyzją?????
A rozwiązać Wasz kryzys małżeński rozwodem zamiast pracą nad sobą i Waszym małżństwem było prostą decyzją????
rozwiedziona27 napisał/a:
jego dziecko

wychodząć za mąż wiedziała sże masz męża z tzw,przychówkiem................
rozwiedziona27 napisał/a:
tak wszystko rzucić i wrócić do siebie raniąc po drodze niewinnych ludzi


A ranić siebie osobiście i nawzajem??? skazywać-jak pisze Nirwana- na ewentualność życia w permanetnym grzechu??

Anonymous - 2010-06-01, 18:32

rozwiedziona27 napisał/a:
to nie jest prosta decyzja tak wszystko rzucić i wrócić do siebie raniąc po drodze niewinnych ludzi


Otóż mylisz sie bardzo. To bardzo proste. Albo chcesz dobra, albo chcesz zła.
Ci z którymi wiazaliście sie w związki cudzołożne nie są niewinni tylko wygodni. Dla własnej wygody i przyjemności wchodzili z wami w te związki nie licząc się z konsekwencjami duchowymi oraz moralnymi tych decyzji. Nie zasłaniaj się zatem teraz tymi ludźmi. Są dorośli i wiedzieli,że każda akcja budzi reakcję.
Pytanie czego chcą małżonkowie sakramentalni.
Pozostałych członków dramatu zostawcie Bogu. Módlcie się za nich i ich życie duchowe, ale zajmijcie się soba i własnym małżeństwem. Odbudowując dobre relacje i swoim konkubentom dacie sygnał,że dobro zawsze zwyciężą i warto o nie walczyć. Dajcie im szansę na godne i dobre życie, zwłaszcza wieczne.

Anonymous - 2010-06-01, 23:09

Rozwiedziona 27!
witaj, i wiesz, że jakoś się ucieszyłem tym waszym dążeniem do naprawy tego, coście w sumie "napsocili" we dwoje oddzielnie. A partnerom (dlaczegoż "niewinnym"?) także przez ból dajecie szansę też naprawić swoje życie. I Wam dedykuję Słowo Boże zapisane w Objawieniu (Apokalipsie) św. Jana, rozdział drugi, wiersze czwarty i piąty (wybacz, że nie zacytuję celowo, by czytający ten tekst przeczytali przy okazji cały drugi i trzeci rozdział Apokalipsy).
A Bogu pewnie zacznę jutro dziękować za daną Wam łaskę powrotu do pierwotnej miłości, do wypełniania zadania od Niego otrzymanego w sakramencie małżeństwa, z modlitwą, ojerzysj

A gdy zejdziecie się razem, włączcie się w jakiś ruch małżeński kochających się i wiernych sobie
małżonków - to dla utrwalenia Waszej miłości.

[ Dodano: 2010-06-02, 00:18 ]
A dziecko - razem będziecie je kochać pierwotną miłością. W ten sposób będziecie mieli szansę pokazać, że łaska miłości jest większa aniżeli grzech. Miłość wskaże praktyczne rozwiązanie dla dobra dziecka.

A gdy wejdziecie na drogę przebaczenia, wzajemnego sobie przebaczania, i pojednania, to trzeba Wam będzie dużo się modlić, razem, i szukać modlitewnego wsparcia innych. obiecuję pomoc. ojerzysj

Anonymous - 2010-06-03, 08:22

rozwiedziona27 napisał/a:
czy mamy prawo do tego by się zejść
Obowiązek
Anonymous - 2010-06-10, 08:08

Witam wszystkich!

Dziękuje Wam bardzo za rady i wsparcie że jednak mamy prawo. Mam nadzieje że uda nam się odbudować i uleczyć nasze małżeństwo. Rozmawialiśmy już o tym, teraz tylko kwestia zakończenia spraw.

Dziękuje i proszę o modlitwę za NAS.

Mam jeszcze jedno pytanie, ktoś pisał że trzeba delikatnie przygotować naszych konkubentów tylko jak to zrobić by oni zrozumieli że to nie ich wina że my z mężem się kochamy?

Pozdrawiam i będe pisać jeszcze.

Anonymous - 2010-06-10, 08:22

Jak to zrobić, jak przygotować, jak przekazać? Powiem tak bardziej technicznie może, jak ja bym zrobiła. Przede wszystkim nie zwlekać zbyt długo, przygotować się, ale niech to nie trwa miesiącami. Poczytaj forum, jaka jest jego idea, jak się ludzie wypowiadają. Bierz z tych wypowiedzi to, co Tobie konkretnie jest bliskie, co w duszy gra. Stwórz taką swoją jasną i czytelną postawę w tym temacie. A potem przekaż tę swoją postawę - właśnie jasno i czytelnie, i z miłością. Tą miłością bliźniego. Miej wtedy świadomość, że dopełniłaś wszystkiego, aby być dobrze zrozumianą... ale też miej świadomość, że możesz nie zostać zrozumiana, ale nie zależy to od Ciebie. Zawsze - módl się o światło Ducha Świętego.
No to taki zarys planu już masz ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group