Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Życie duchowe - Bóg którego szukasz

Anonymous - 2011-09-28, 19:33

ks. Zbigniew Kapłański
Ogniste pytania

Zaprzyjaźnieni maturzyści z różnych szkół zaprosili mnie na ognisko za miastem. Było wesoło, były piosenki, żarty i wspomnienia. A potem nadszedł czas na tematy nieco poważniejsze. Dlatego tę relację postanowiłem nazwać:

Ogniste pytania...

Zaczęło się od pytań praktycznych, pytań, które podsunęła codzienność:

Rodzice zaplanowali sierpniowy urlop w rejonie Bułgarii i Turcji. Gdy zapytałam, gdzie tam będziemy na Mszy Świętej, to popatrzyli na mnie jak na dziwadło i powiedzieli, że jeśli nie jest możliwe pójście do kościoła, to przecież nie ma grzechu. Ja na to, że takie zdanie jest prawdziwe tylko wtedy, gdy ta niemożność jest od nas niezależna, ale jeśli to my taką niemożność sami organizujemy, to chyba graniczy z grzechem przeciw Duchowi Świętemu. Prawie wynikła kłótnia, nawet się zastanawiam, czy w ogóle z nimi jechać, ale z drugiej strony to byłaby dla nich wielka przykrość. Jak to rozwiązać?

Spróbujmy po kolei... Muszę przyznać, że znam wiele rodzin, które zaczęłyby planowanie wakacji od postawienia pytania o możliwość udziału w niedzielnej Mszy Świętej. To jest postawa dość radykalna, ale też jasna i oczywista. Tak też radzę ustawić hierarchię wartości w rodzinach, które założycie. Pierwszy fakt, o którym warto pamiętać na takim wyjeździe, to tzw.communicatio in sacris (pewna jedność, kompromis w sprawach świętych). Na mocy umów między przedstawicielami różnych wyznań chrześcijańskich ustalono, że katolicy i prawosławni mogą korzystać z sakramentów udzielanych w bratnich kościołach, jeśli tylko kontakt ze świątynią albo kapłanem swojego wyznania jest w znacznym stopniu utrudniony. Mówiąc najprościej: jeśli jesteśmy z kraju, gdzie duży procent społeczeństwa to ludność prawosławna i raczej nie ma kościołów rzymskokatolickich, to obecność na Mszy Świętej sprawowanej przez kapłana prawosławnego spełnia obowiązek uczestnictwa w Eucharystii. Nawet wolno przyjąć Komunię Świętą (oczywiście pod zwykłymi warunkami, w stanie łaski uświęcającej). W Turcji są różne rejony faktycznie nie wszędzie są kościoły katolickie, a bywają takie obszary, gdzie spotykamy wyłącznie meczety. Ale może wtedy tak zmodyfikować trasę, aby niedzielę zaplanować "w pobliżu Mszy Świętej katolickiej"?

Na marginesie warto dodać, że z takiego rozwiązania nie można skorzystać w przypadku kościołów i nabożeństw protestanckich, w tym wyznaniu (wyznaniach) rozumienie Eucharystii jako nieustannej Obecności Pana Jezusa pod postacią chleba jest zupełnie inne niż nasze.

Spotkałem jeszcze dwa pomysły, które ewentualnie można zastosować w swoim życiu. Pierwszy to "patent" zawodowego kierowcy, który czasem wiezie produkty spożywcze i nie może się zatrzymać tam, gdzie chce. Pewien znajomy nagrał sobie na płycie kilka Mszy Świętych w telewizji i w sytuacjach krytycznych je odtwarza. Turyści chyba jednak nie powinni korzystać z tego rozwiązania. Drugi pomysł (stała praktyka różnych grup i wspólnot) "zabrać ze sobą Mszę Świętą" czyli księdza. Wtedy Eucharystię możemy mieć codziennie.

Jak już jesteśmy przy niedzielnym obowiązku uczestnictwa we Mszy Świętej... Co będzie mogła zrobić moja siostra, która studiuje medycynę i na pewno nieraz wypadnie jej dyżur w niedzielę?

Zacznijmy od tego, że służba konieczna dla bezpiecznego funkcjonowania społeczeństwa zwalnia od konieczności udziału w Eucharystii. Ale zwalnia, jeśli to uczestnictwo nie jest możliwe. Wielu lekarzy ma włączony tzw.pager i spokojnie idzie do kaplicy szpitalnej na Mszę Świętą jak będzie konieczność, to po prostu go wezwą. Czasem jest możliwość pójścia na wieczorną Mszę Świętą w sobotę, wieczory sobotnie są zwykle w szpitalach nieco spokojniejsze.

Mówimy o jednym z obowiązków chrześcijanina, ale to przecież tylko cząstka życia... Czy nie ma szans na zbawienie człowiek, który żyje uczciwie, ale do kościoła nie chodzi?

Powiedziałbym, że mamy pewność (z przykazań), że Pan Bóg każe nam święcić dzień święty. Jeśli ktoś zaniedbuje ten obowiązek, to już żyje według własnego prawa, wolno mu tak zrobić, ale jest to ryzyko nikt tutaj na ziemi nie podejmie się zapewnienia go o zbawieniu. Oczywiście udział we Mszy Świętej ma przemieniać życie jeżeli ktoś systematycznie przychodzi do kościoła, a nie wprowadza w życie tego, co tam słyszy i widzi, to tak samo żyje "na własne ryzyko".

A jak jest ze zbawieniem osób innej wiary? Ateistów?

Musimy zostawić to Panu Bogu. To po prostu nie nasza sprawa. Wierzymy jednak, że Pan Bóg, który zna serca ludzkie, nikomu nie zrobi krzywdy i na pewno nie odrzuci tych, którzy nie przyjęli wiary bez chęci lekceważenia Stwórcy. Każdy może starać się żyć najlepiej, jak potrafi i Bóg na pewno przygarnie do Serca tych, którzy postępowali zgodnie z własnym sumieniem i nad tym sumieniem pracowali.

Są w dzisiejszym świecie ludzie, którzy chcą drwić z Boga i Jego wyznawców. Jak się wobec nich zachowywać?

Nie ma wątpliwości, że Pan Jezus przede wszystkim zalecił na modlitwę jako sposób na siebie, na spokój swej duszy i jako sposób na innych, by wyprosić łaskę, która przemieni serca szyderców. Można też oczywiście szukać argumentów logicznych, kulturowych, aby spróbować kogoś przekonać. Warto jednak pamiętać, że nawet Panu Jezusowi mało kogo udało się przekonać samą rozmową. Nawrócenie to bardziej skutek łaski, intelekt wspiera wolę, ale sam umysł rzadko wystarcza, aby wybrać Pana Boga jako Tego, kto decyduje w naszym życiu. Gdy ktokolwiek, niezależnie od jego przekonań, przekracza granice, które stawia mu prawo, oczywiście wolno się bronić, sięgając do prawnych mechanizmów. Nie wolno przekraczać obrony proporcjonalnej do ataku, ale o tym mówi prawo państwowe, nie potrzeba szukać religijnych uzasadnień. O terroryzmie nie może być mowy, jeśli ktoś chce być wiernym Chrystusowi.

Czy my jednak nie jesteśmy zbyt łagodni? Bo na przykład muzułmanów ludzie się po prostu boją i dlatego często siedzą cicho...

Musimy być konsekwentni. Wyznając chrześcijaństwo, religię pochodzącą od Chrystusa, nie możemy zmieniać Jego zasad! On nie chciał, aby się Go ktokolwiek bał. Przeciwnie, powtarzał w różnych sytuacjach "Nie lękajcie się!". Czasami z takiej postawy rodzą się nowi męczennicy, a czasami pod wpływem budującego świadectwa nowi nawróceni.

A czemu Pan Bóg pozwala na to, że chrześcijanie są prześladowani? Czemu są organizacje, wręcz firmy, wydawnictwa specjalizujące się w krytykowaniu Kościoła? Czasem wyolbrzymiają istniejące nieprawidłowości, a czasem wręcz wymyślają coś, oczerniają ludzi, mieszają im w głowach...

Nie da się ujawnić wszystkich mechanizmów nieprawości. Czasem prześladowania wynikają z siły chrześcijan. Głoszą wolność człowieka i pokazują tę wolność w życiu, a bardzo trudno manipulować ludźmi wolnymi. Ci, którzy chcieliby przejąć władzę nad duszami, ci, którzy chcieliby rządzić bezmyślnym tłumem, zawsze będą wrogami chrześcijaństwa. Nie można jednak powiedzieć, że to jest zgodne z wolą Pana Boga każde zło jest przeciw Woli Bożej. Pan Bóg jednak wszystkim obiecał wolność ze swej strony, nie złamał danego słowa nawet wobec tych, którzy przybijali do Krzyża Jezusa Chrystusa.

Przy tym pytaniu musimy dodać, że to Osoba Jezusa Chrystusa mobilizuje, by nasza codzienność była prześwietlona Jego Łaską, by nikt "nie mógł się przyczepić". Oczywiście celem ma być świadectwo zachęcające obserwatorów, aby pozazdrościć nam naszej drogi i by do nas dołączyć.

Jeśli już poruszyliśmy tematykę spotkania z innymi wyznaniami, to czemu w tym względzie światowa opinia publiczna przyzwala na niesprawiedliwość?Czy w krajach chrześcijańskich nie jest więcej meczetów niż kościołów katolickich, protestanckich i prawosławnych razem wziętych w krajach muzułmańskich? Czy dla prostej sprawiedliwości nie powinno być tak, że "jeden za jeden"?

Słowa są słuszne, ale chyba adresat pomylony. Przecież to, że przyznamy rację, nie wpłynie na zmianę stanu rzeczy. Niesprawiedliwość jest jaskrawa, ale czy istnieje w świecie władza, która by temu umiała zaradzić? Jakaś policja, jakieś wojsko, jakiś sąd? Na pewno trzeba się głośno domagać sprawiedliwości, na pewno nie wolno udawać, że nie ma sprawy, ale przede wszystkim modlić się o uznawanie wolności religijnej gdziekolwiek w świecie i o wzajemny szacunek okazywany wyznawcom innych religii.

A jak się zachować, gdy ktoś w naszymotoczeniu kpi z kapłanów, wyśmiewa katolików, szydzi z przestrzegania zasad moralnych wynikających z Ewangelii?

I znów koniecznie trzeba zacząć od modlitwy, a nie od szukania argumentów. Człowiek modlitwy wszystko umie spokojniej i skuteczniej rozwiązać. Oczywiście nie warto powtarzać "kapłan też człowiek", bo takie zdanie niemal zdejmuje z księży staranie, aby byli wzorem i przykładem. Gdy zasłyszane zarzuty są słuszne nie wolno twierdzić, że są wymyślone warto zachęcić rozmówców do wspólnego szukania rozwiązań dostrzeżonych problemów. Gdy słyszymy niesprawdzone plotki, albo wręcz informacje wyssane z palca, trzeba spokojnie ukazywać prawdę, dodając, że Pan Bóg od dawna miał kłopoty ze swymi wyznawcami, ale nigdy nie przestał szukać tych, których ukochał prawdziwą miłością, czyli każdego z nas...

ks. Zbigniew Kapłański

http://www.katolik.pl/ogn...395,416,cz.html

Anonymous - 2011-09-28, 19:56

kinga2 napisał/a:
koniecznie trzeba zacząć od modlitwy,


i to całe sedno :mrgreen:

Anonymous - 2011-10-19, 21:00

Dlaczego Jonasz uciekał przed Bogiem?
BIBLIJNE PYTANIA O BOŻE MIŁOSIERDZIE

Jonaszowe zmaganie się z Bożym miłosierdziem

To, że trzeba napiętnować zło i demaskować zbrodnie nie budzi wątpliwości. Problem zaczyna się, gdy mamy zająć stanowisko wobec sprawców niesprawiedliwości. Karać czy przebaczyć? Jesteśmy skłonni raczej przebaczyć, ale czy nie będzie to przypadkiem gest przyzwolenia na zło? Przypomnieć sobie chociażby polskie dylematy związane z "grubą kreską". Czy przebaczenie nie jest zaprzeczeniem sprawiedliwości?
Z powyższymi pytaniami zmagał się prorok Jonasz. Deklaruje wiarę w Boże miłosierdzie, lecz gdy ma je głosić mieszkańcom Niniwy, ucieka przed Bogiem. Skąd się wziął w Jonaszu ten bunt wobec miłosiernego Boga? Dlaczego nie chciał głosić Niniwitom prawdy o Bożym miłosierdziu?

cały tekst tu:
http://www.katolik.pl/dla...797,416,cz.html

Anonymous - 2011-12-07, 22:31

Jak odzyskać radość życia?
ks. Bogusław Szpakowski SAC

Radość to drogocenna perła naszej egzystencji. Z powodu trudów i życiowych ob­cią­żeń łatwo ją stracić. Na drodze modlitwy, refleksji i osobistych prze­war­toś­cio­wań spró­bujemy odzyskać radość, perłę życia.


Tytuły konferencji:


1. Radość i ból. Prawdziwe przeżywanie trudu ludzkiej egzystencji 44:50
2. Pożegnanie życiowych strat i porażek 50:45
3. Wyjście z dysfunkcjonalnych ról życiowych 51:21
4. Konstruktywny sposób myślenia – realizm i nadzieja 38:43
5. Równowaga intrapsychiczna, czyli kochać w swoich granicach 43:49
6. Żyć w pocieszeniu i nadziei

fragmentu można wysłuchać tu:
http://sklep.katolik.tv/j...13,produkt.html

Anonymous - 2012-01-26, 21:59

ks. Jacek Kucharski
Pomagać bezinteresownie i z miłością

Pomagać bezinteresownie i z miłością

Prawdziwa miłość wyraża się w bezinteresownej służbie bliźniemu, niezależnie od tego, czy jest on naszym przyjacielem, czy wrogiem. Takiej miłości uczy Jezus w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie.

Roman Brandstaetter w książce Jezus z Nazarethu przedstawia pielgrzymów przybyłych do Jerozolimy, aby święcić Dzień Pojednania. Jeden z nich, pasterz z Perei, opowiada o niezwykłym zdarzeniu, którego był świadkiem. Otóż pewien człowiek, który szedł z Jerozolimy do Jerycha, wpadł w ręce zbójców. Został przez nich ograbiony i poraniony, i tak na wpół żywy pozostawiony na drodze. Nie udzielił mu pomocy ani przechodzący kapłan, ani lewita. Zatrzymał się jedynie pewien człowiek, który pochylił się nad nim i obmył jego rany oliwą i winem, a potem przez całą noc przy nim czuwał. A gdy o świcie musiał udać się w dalszą drogę, powierzył poranionego trosce gospodarza gospody, wręczając mu dwa denary.

Sens opowieści

Dlaczego to zdarzenie wzbudziło taki zachwyt u pasterza i jego słuchaczy? Ponieważ był to Samarytanin, według Prawa nieczysty, a ponadto innowierca i wróg. Rodziło się więc pytanie: Komu i kiedy należy okazać miłość? Kto jest moim bliźnim? W tym miejscu pasterskiej opowieści Brandstaetter wprowadza postać Jezusa z Nazaretu, który chwaląc czyn Samarytanina, wzywa do niesienia pomocy potrzebującemu: "Idźcie i czyńcie, jak czynił wasz bliźni, nieczysty". Pan Jezus chciał przez to przypomnieć o potrzebie powszechnej dobroci i bezinteresownej służby. Kiedy cierpi człowiek, nie liczy się ani jego odrębność narodowa czy religijna, ani pozycja społeczna, ważny jest jedynie on sam, który swoim poranieniem fizycznym czy duchowym woła o pomoc, pochylenie się nad nim i opatrzenie ran jego ciała i duszy. Obraz ten Brandstaetter zaczerpnął z nauczania Pana Jezusa, które przekazał Ewangelista Łukasz w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie (por. Łk 10, 30-37).

Samarytanin obrazem miłosiernego Boga

To przede wszystkim sam Bóg jest wobec każdego człowieka miłosiernym Samarytaninem, leczącym rany ludzkiej duszy. Pan Jezus jest tym Boskim lekarzem, do którego przychodzą i wołają o ratunek chorzy: trędowaci, paralitycy, opętani. To z głębi Ewangelii rozlega się wołanie: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!" (Mk 10, 47). I On się lituje. Taka jest wymowa Chrystusowej obecności na świecie i ofiary Jego krzyża.

Podczas podróży do rodzinnej Bawarii we wrześniu 2006 r. Ojciec Święty Benedykt XVI sprawował Mszę świętą na terenie monachijskich Nowych Targów, przed monumentalnym krzyżem z końca IX w. To wtedy można było usłyszeć słowa kard. Friedricha Wettera: "Stojąc przed tym prastarym krucyfiksem, patrzymy na Jezusa. Poprzez Jego wielkie, szeroko otwarte oczy patrzy na nas kochający Bóg". Patrzą na nas oczy miłosiernego Boga, który swoją bezgraniczną miłością dogłębnie leczy zranione ludzkie serca i dusze (por. J 13, 1). Dzisiejszy świat potrzebuje Jezusa, Jego orędzia miłości płynącej z krzyża, Jego miłosierdzia. To orędzie, które przyniósł na świat, ma przemieniać serce człowieka, wzywając wszystkich do miłości Boga i bliźniego. Jest to zaproszenie dla chrześcijan, aby ich drogi życia przechodziły koło osoby cierpiącej, bolejącej, samotnej, na wzór pozostawiony nam przez samego Chrystusa. "Prawdziwa miłość - mówił Jan Paweł II - nie jest mglistym uczuciem ani ślepą namiętnością. Jest wewnętrzną postawą, ogarniającą całe jestestwo człowieka. Jest patrzeniem na bliźniego nie po to, by się nim posłużyć, ale by mu służyć. Jest umiejętnością radowania się wraz z tymi, którzy się radują, i cierpienia z cierpiącymi".

Radość z dzielenia się sobą

Wymownym świadectwem takiej postawy są słowa, jakie o swojej matce, dziś św. Joannie Beretcie Molli, wypowiedziała jej córka Emanuela: "Przede wszystkim była pogodną, zwykłą matką rodziny, a jednocześnie świętą. Jej życie było pełne radości, bo zdawała sobie sprawę z tego, że Bóg ją kocha. Było jednak również naznaczone cierpieniem, śmiercią siostry i rodziców. Ale mając wielką siłę duchową, nie poddawała się rozpaczy. Postanowiła, że będzie lekarzem. To był dla niej nie tylko zawód, ale także misja, dzięki której mogła się spotkać z ludźmi ubogimi i cierpiącymi, w których widziała oblicze Jezusa. Tata mówił mi, że mama miała dar harmonizowania w sposób prosty swoich obowiązków: była żoną, matką, lekarzem i miała ogromną radość życia, żyła jego pełnią. A im bardziej cieszymy się naszym własnym życiem, tym bardziej szczęśliwymi możemy uczynić innych (…). Moja mama dziękowała Bogu, że pozwolił jej ocalić życie dziecka w niej poczętego. Nie wybrała śmierci, ale podjęła ryzyko, że utraci własne życie, abym mogła żyć. Zrozumiała, że była jedynym narzędziem w rękach Opatrzności, które mogło sprawić, bym zobaczyła blask słońca. Powiedziała do mojego taty: «Jeśli Pan Bóg chce mnie mieć tutaj i przeprowadzi mnie przez ryzykowną decyzję narodzin dziecka, chcę jeszcze bardziej cieszyć się życiem». A tata zgodził się na ten ryzykowny wybór. (…) Ofiara mojej mamy była jakby zwieńczeniem przykładnego życia, jakie już prowadziła. (…) Największy bowiem dar, jaki każdy może ofiarować innej osobie, poza darem miłości, to dar ofiarowania własnego czasu i własnego życia".

Służyć bezinteresownie

Służba bliźnim to szczególna droga i zadanie Kościoła naszych czasów. Jedną z form odpowiedzi na nie jest wolontariat, czyli bezinteresowna troska o ludzi w potrzebie: chorych, samotnych, biednych, uzależnionych i bezradnych. To ten rodzaj służby przypomina słowa samego Pana Jezusa, że "więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu" (Dz 20, 35). Uczy ponadto "wzajemnego «noszenia brzemion» i odrzucania pokus egoizmu, które nieustannie nam zagrażają, rodząc rywalizację, bezwzględne dążenie do kariery, nieufność, zazdrość" (Jan Paweł II, Novo millennio ineunte, 43). Podziwiając współczesnych "miłosiernych Samarytan", miejmy odwagę sami zaangażować się w dzieła pomocy i różne formy działalności charytatywnej istniejące w naszych wspólnotach parafialnych, w kołach Żywego Różańca, aby nieść sercom często dziś utraconą nadzieję akceptacji i miłości.

Pytania do refleksji

Czym już teraz mogę podzielić się z potrzebującym?
Czy próbuję, jako wolontariusz, bezinteresownie nieść pomoc i służyć innym?
W jaki sposób mogę się zaangażować w akcje charytatywne Kościoła?

http://www.katolik.pl/pom...631,416,cz.html

Anonymous - 2012-02-01, 02:01

ks. Jacek Kucharski
Pomagać bezinteresownie i z miłością

Pomagać bezinteresownie i z miłością

Prawdziwa miłość wyraża się w bezinteresownej służbie bliźniemu, niezależnie od tego, czy jest on naszym przyjacielem, czy wrogiem. Takiej miłości uczy Jezus w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie.

Roman Brandstaetter w książce Jezus z Nazarethu przedstawia pielgrzymów przybyłych do Jerozolimy, aby święcić Dzień Pojednania. Jeden z nich, pasterz z Perei, opowiada o niezwykłym zdarzeniu, którego był świadkiem. Otóż pewien człowiek, który szedł z Jerozolimy do Jerycha, wpadł w ręce zbójców. Został przez nich ograbiony i poraniony, i tak na wpół żywy pozostawiony na drodze. Nie udzielił mu pomocy ani przechodzący kapłan, ani lewita. Zatrzymał się jedynie pewien człowiek, który pochylił się nad nim i obmył jego rany oliwą i winem, a potem przez całą noc przy nim czuwał. A gdy o świcie musiał udać się w dalszą drogę, powierzył poranionego trosce gospodarza gospody, wręczając mu dwa denary.

Sens opowieści

Dlaczego to zdarzenie wzbudziło taki zachwyt u pasterza i jego słuchaczy? Ponieważ był to Samarytanin, według Prawa nieczysty, a ponadto innowierca i wróg. Rodziło się więc pytanie: Komu i kiedy należy okazać miłość? Kto jest moim bliźnim? W tym miejscu pasterskiej opowieści Brandstaetter wprowadza postać Jezusa z Nazaretu, który chwaląc czyn Samarytanina, wzywa do niesienia pomocy potrzebującemu: "Idźcie i czyńcie, jak czynił wasz bliźni, nieczysty". Pan Jezus chciał przez to przypomnieć o potrzebie powszechnej dobroci i bezinteresownej służby. Kiedy cierpi człowiek, nie liczy się ani jego odrębność narodowa czy religijna, ani pozycja społeczna, ważny jest jedynie on sam, który swoim poranieniem fizycznym czy duchowym woła o pomoc, pochylenie się nad nim i opatrzenie ran jego ciała i duszy. Obraz ten Brandstaetter zaczerpnął z nauczania Pana Jezusa, które przekazał Ewangelista Łukasz w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie (por. Łk 10, 30-37).

Samarytanin obrazem miłosiernego Boga

To przede wszystkim sam Bóg jest wobec każdego człowieka miłosiernym Samarytaninem, leczącym rany ludzkiej duszy. Pan Jezus jest tym Boskim lekarzem, do którego przychodzą i wołają o ratunek chorzy: trędowaci, paralitycy, opętani. To z głębi Ewangelii rozlega się wołanie: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!" (Mk 10, 47). I On się lituje. Taka jest wymowa Chrystusowej obecności na świecie i ofiary Jego krzyża.

Podczas podróży do rodzinnej Bawarii we wrześniu 2006 r. Ojciec Święty Benedykt XVI sprawował Mszę świętą na terenie monachijskich Nowych Targów, przed monumentalnym krzyżem z końca IX w. To wtedy można było usłyszeć słowa kard. Friedricha Wettera: "Stojąc przed tym prastarym krucyfiksem, patrzymy na Jezusa. Poprzez Jego wielkie, szeroko otwarte oczy patrzy na nas kochający Bóg". Patrzą na nas oczy miłosiernego Boga, który swoją bezgraniczną miłością dogłębnie leczy zranione ludzkie serca i dusze (por. J 13, 1). Dzisiejszy świat potrzebuje Jezusa, Jego orędzia miłości płynącej z krzyża, Jego miłosierdzia. To orędzie, które przyniósł na świat, ma przemieniać serce człowieka, wzywając wszystkich do miłości Boga i bliźniego. Jest to zaproszenie dla chrześcijan, aby ich drogi życia przechodziły koło osoby cierpiącej, bolejącej, samotnej, na wzór pozostawiony nam przez samego Chrystusa. "Prawdziwa miłość - mówił Jan Paweł II - nie jest mglistym uczuciem ani ślepą namiętnością. Jest wewnętrzną postawą, ogarniającą całe jestestwo człowieka. Jest patrzeniem na bliźniego nie po to, by się nim posłużyć, ale by mu służyć. Jest umiejętnością radowania się wraz z tymi, którzy się radują, i cierpienia z cierpiącymi".

Radość z dzielenia się sobą

Wymownym świadectwem takiej postawy są słowa, jakie o swojej matce, dziś św. Joannie Beretcie Molli, wypowiedziała jej córka Emanuela: "Przede wszystkim była pogodną, zwykłą matką rodziny, a jednocześnie świętą. Jej życie było pełne radości, bo zdawała sobie sprawę z tego, że Bóg ją kocha. Było jednak również naznaczone cierpieniem, śmiercią siostry i rodziców. Ale mając wielką siłę duchową, nie poddawała się rozpaczy. Postanowiła, że będzie lekarzem. To był dla niej nie tylko zawód, ale także misja, dzięki której mogła się spotkać z ludźmi ubogimi i cierpiącymi, w których widziała oblicze Jezusa. Tata mówił mi, że mama miała dar harmonizowania w sposób prosty swoich obowiązków: była żoną, matką, lekarzem i miała ogromną radość życia, żyła jego pełnią. A im bardziej cieszymy się naszym własnym życiem, tym bardziej szczęśliwymi możemy uczynić innych (…). Moja mama dziękowała Bogu, że pozwolił jej ocalić życie dziecka w niej poczętego. Nie wybrała śmierci, ale podjęła ryzyko, że utraci własne życie, abym mogła żyć. Zrozumiała, że była jedynym narzędziem w rękach Opatrzności, które mogło sprawić, bym zobaczyła blask słońca. Powiedziała do mojego taty: «Jeśli Pan Bóg chce mnie mieć tutaj i przeprowadzi mnie przez ryzykowną decyzję narodzin dziecka, chcę jeszcze bardziej cieszyć się życiem». A tata zgodził się na ten ryzykowny wybór. (…) Ofiara mojej mamy była jakby zwieńczeniem przykładnego życia, jakie już prowadziła. (…) Największy bowiem dar, jaki każdy może ofiarować innej osobie, poza darem miłości, to dar ofiarowania własnego czasu i własnego życia".

Służyć bezinteresownie

Służba bliźnim to szczególna droga i zadanie Kościoła naszych czasów. Jedną z form odpowiedzi na nie jest wolontariat, czyli bezinteresowna troska o ludzi w potrzebie: chorych, samotnych, biednych, uzależnionych i bezradnych. To ten rodzaj służby przypomina słowa samego Pana Jezusa, że "więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu" (Dz 20, 35). Uczy ponadto "wzajemnego «noszenia brzemion» i odrzucania pokus egoizmu, które nieustannie nam zagrażają, rodząc rywalizację, bezwzględne dążenie do kariery, nieufność, zazdrość" (Jan Paweł II, Novo millennio ineunte, 43). Podziwiając współczesnych "miłosiernych Samarytan", miejmy odwagę sami zaangażować się w dzieła pomocy i różne formy działalności charytatywnej istniejące w naszych wspólnotach parafialnych, w kołach Żywego Różańca, aby nieść sercom często dziś utraconą nadzieję akceptacji i miłości.

Pytania do refleksji

Czym już teraz mogę podzielić się z potrzebującym?
Czy próbuję, jako wolontariusz, bezinteresownie nieść pomoc i służyć innym?
W jaki sposób mogę się zaangażować w akcje charytatywne Kościoła?

http://www.katolik.pl/pom...631,416,cz.html

Anonymous - 2012-03-21, 00:51

Ks.Piotr Pawlukiewicz-Za późno?

http://www.youtube.com/wa...feature=related

Anonymous - 2012-03-28, 21:49

objawienia w Fatimie i La Salette

cz.1
http://www.youtube.com/wa...feature=related

cz.2
http://www.youtube.com/wa...feature=related

cz.3
http://www.youtube.com/wa...&feature=relmfu

cz.4
http://www.youtube.com/wa...&feature=relmfu

cz.5
http://www.youtube.com/wa...&feature=relmfu

cz.6
http://www.youtube.com/wa...&feature=relmfu

cz.7
http://www.youtube.com/wa...&feature=relmfu

cz.8
http://www.youtube.com/wa...&feature=relmfu (grzech śmiertelny i wolna wola)

cz.9
http://www.youtube.com/wa...&feature=relmfu

cz.10.
http://www.youtube.com/wa...&feature=relmfu

cz.11
http://www.youtube.com/wa...&feature=relmfu

cz.12
http://www.youtube.com/wa...&feature=relmfu

cz.13
http://www.youtube.com/wa...&feature=relmfu



Objawienie-w-LaSalette

http://www.youtube.com/wa...feature=related

Anonymous - 2012-03-28, 23:05

Fatima Film PL

cz.1
http://www.youtube.com/watch?v=ED8vnhMOcFw

cz.2
http://www.youtube.com/watch?v=g64Mik3YsYA

cz.3
http://www.youtube.com/watch?v=SlKL8xo0S64

cz.4
http://www.youtube.com/watch?v=JWXBDzssI6U

cz.5
http://www.youtube.com/watch?v=Y7DeJz0e_U8

cz.6
http://www.youtube.com/watch?v=-lgrJMh4oDQ

cz.7
http://www.youtube.com/watch?v=S0lbrfC4U4w

cz.8
http://www.youtube.com/watch?v=ZdA_vbCoGDY

cz.9
http://www.youtube.com/watch?v=uDU3ZNpEgJM

cz.10
http://www.youtube.com/watch?v=2WXJ9OjyV-I

cz.11
http://www.youtube.com/watch?v=0Gf-R_prGWo

Anonymous - 2012-09-22, 20:39

s. Piotr Pawlukiewicz - "Bierny, mierny, ale wierny - czy to wystarczy? "

http://www.youtube.com/watch?v=qj0MLobbCjY

Anonymous - 2012-09-24, 14:48

" ..Bijemy się z demonem na miłość ..."

tu on jest słaby :mrgreen:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group