Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Moja typowa historia
Autor Wiadomość
gambit
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-13, 22:43   Moja typowa historia

9 lat małżeństwa. Dwoje dzieci – siedmioletnia córka, czteroletni synek. Los chciał, że żona pochodzi z rodziny, w której zdrada i alkohol były na porządku dziennym, a miłość do pieniądza, do wysokiego standardu życia, przewyższała wszystko inne.
Moja żona – zawsze tego chciała. Poczucia bezpieczeństwa w postaci dużych pieniędzy, dużych zarobków. W naszym życiu przez kilka pierwszych lat małżeństwa nie było właściwie Boga.

Potem traf chciał, że poszedłem na drogę krzyżową ulicami mojego osiedla – i w zacinającym deszczu i przenikliwym chłodzie spotkałem Boga żywego. Grom z jasnego nieba i nawrócenie. To było rok przed narodzeniem córki. Żona – niestety tego nie zrozumiała. Otrzymałem ponurą lekcję życia – miecz między małżonków.

tak jakoś żyliśmy. Razem, ale osobno jednak. Modliłem się codziennie, różaniec, spowiedź. Dałem się niestety podporządkować – gdy żona zapragnęła zrobić karierę naukową. Konferencje, częste wyjazdy. Dom na mojej głowie, córcia też – choć to były szczęśliwe chwile; do trzeciego roku zycia uczyłem ją wszystkiego i to były najpiękniejsze dni mojego życia. Żyliśmy skromnie, pracowałem dorywczo, tu i tam, często musiałem rezygnować z pracy, bo ktoś przecież musiał się córcią zajmować.

Urodził się synek, choć żona go nie chciała. Bała się.

Gdy miał niecały roczek, skoczyła w bok. Typowe – fascynacja człowiekiem, który może jej poświęcić więcej czasu, adoruje ją, nie ma pretensji o to, że zaniedbuje dom i dzieci. Zdradę szybko wykryłem, zareagowałem ostrymi słowami, były kłótnie. Prosiłem, żeby to skończyła, mówiłem, że kocham. Skończyła. Potem mi dziękowała, bo to był zły człowiek.

Rok później moja żona ciężko zachorowała. Bardzo ciężko. Była skomplikowana operacja, obawa o jej życie. Modliliśmy się – ja i moja rodzina – jak nigdy dotąd. Przeżyła. Dochodziła do siebie pół roku. Wszystko na mojej głowie, ale ok, żyje, jest z nami. Mówiła, że to ją czegoś nauczyło, że odebrała lekcję. Ale wciąż Boga omijała, nie chciała (nie umiała?) uwierzyć i zaufać.

Uciekła w karierę naukową. Kompletnie już mnie nie zauważała, zmarginalizowała mnie i dzieci. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Byłem ślepy i głupi, bo zauważyłem to wszystko zbyt późno. Zdrada, tym razem z człowiekiem, który… tak tak, operował ją, uratował jej życie. Słynny pan chirurg, w końcu warunki życiowe, którym ja nigdy nie będę mógł sprostać.

Ciężko o tym wszystkim pisać, bo w ogóle tego nie rozumiem. Odkryłem jej zdradę w maju i do dziś nie rozumiem tego, co zdarzyło się później.

W tym wszystkim – w zdradzie – uczestniczyli jej rodzice, jej brat, z którym miałem (jak mi się zdawało) dobre relacje – ojciec chrzestny mojego synka. Wiedzieli, pomagali jej, ukrywali przede mną. Umożliwiali im potajemne spotkania. Cel był jeden: ukrywać tak długo, jak się da – najlepiej do czasu, gdy żona obroni doktorat – a potem rozwód.

Traf chciał, że dowiedziałem się. O wszystkim. O zdradzie, o ich roli, o tym, że jestem przeszkodą. O pogardzie i nienawiści, jaką mnie darzą. Uderzyli we mnie i moją rodzinę tam, gdzie zabolało najbardziej: czyli w naszą wiarę. Nie będę pisał o szczegółach, ale to było bardzo wulgarne. Celnie uderzyli, a że miałem na wszystko twarde dowody, postanowili mnie zniszczyć.

Nalot w środku nocy, pobicie. Wyzwiska, dręczenie psychiczne, przerobiłem to wszystko.
W czerwcu żona zabrała dzieci i raptem wyprowadziła się, przy okazji plądrując mieszkanie. Nie pozwalała mi się z nimi zobaczyć, porozmawiać, nic. Złożyła pozew o rozwód, ja o separację (kilka dni wcześniej, z nadzieją, że jednak to lepsze rozwiązanie).

Zacząłem walkę o dzieci. Modlitwa, spowiedź, Eucharystia.

Sąd ustalił miejsce pobytu dzieci przy żonie. Wyznaczył mi dni na spotkania, pękło mi serce. Ale to mało, chciałem się z nimi spotykać, być z nimi, przeżyły to potwornie – przy próbie spotkania zostałem na ich oczach pobity. Pamiętam, że strasznie krzyczały.
Mógłbym tak jeszcze długo. Minęly miesiące, z dziećmi widuję się raz na dwa tygodnie, widzę, jak gasną. Żona mieszka u teściów, ale właściwie dzieciaczkami się nie zajmuje; jeździ sobie do kochanka i podtrzymuje związek.

Była I rozprawa, sąd potraktował mnie jak szmatę. Nie zgodziłem się na rozwód, co zostało uznane za przejaw mojej małostkowości i mściwości. Alimenty przekraczające 70% zarobków. Kłamstwa ze strony żony. Nigdy mnie nie kochała.

Chyba coś we mnie pękło i już właściwie nie chce mi się walczyć, żyć, cokolwiek. Dałem jej wszystko, dosłownie wszystko i gdy odeszła – okazało się, że zostałem z niczym. Wszystko zabrała.

Za tydzień druga rozprawa. Jednym ze świadków – jest jej pierwszy kochanek.

A ja chyba straciłem już wiarę
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-13, 23:26   

gambit,
Witaj na forum.
gambit napisał/a:
ja chyba straciłem już wiarę

Trudno jest w tak ciężkich chwilach dostrzec moc Bożej Miłości, ale z całego serca zachęcam Cię do przeczytania:
Rozmowa Miłosiernego Boga z duszą cierpiącą
http://mtrojnar.rzeszow.o...na/rozmowa3.htm
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-14, 00:32   

Gambit witaj na forum , wesprę modlitwą
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-14, 18:38   

Serdecznie Cię witam!
Wiele rozważałam po przeczytaniu Twojego postu.
Bardzo współczuje WAM OBOJGU.
Zastanów się nad rozmową z proboszczem ze swojej parafii o tym co sie dzieje. Poproś o pomoc. Jesli w pobliżu jest Ognisko Sycharowskie zapraszam...( znajdziesz adresy na forum).

ks.Marek Dziewiecki
"Kochać na wzór Jezusa
Jezus kocha każdego człowieka miłością nieodwołalną, a mimo to każdemu okazuje tę miłość w inny, niepowtarzalny sposób, gdyż uwzględnia niepowtarzalną sytuację i niepowtarzalne zachowanie każdego człowieka. Jezus uczy nas wyrażania miłości w sposób dostosowany do zachowania danej osoby. Można wymienić pięć typowych grup ludzi, których Jezus spotyka i którym okazuje miłość w sposób dostosowany do ich zachowań.

Pierwsza grupa to ludzie szlachetni. Takich ludzi Jezus przytula, rozgrzesza, stawia za wzór, chroni, wspiera, chwali, wyróżnia, powierza im ważne zadania. Okazuje im miłość z radością, w sposób, który zwykle traktujemy jako jedyny przejaw miłości.

Druga grupa to ludzie błądzący. Takich ludzi Jezus nie wspiera, nie chwali, nie okazuje im czułości, lecz przeciwnie: stanowczo ich upomina i wzywa do nawrócenia: „Jeśli się nie nawrócicie, marnie zginiecie”. Z niektórymi spośród tych, którzy bardzo błądzą, Jezus nie chce nawet rozmawiać. Ich także kocha nieodwołalnie i właśnie dlatego mówi im prawdę, że zachowują się w sposób niegodny człowieka.

Trzecia grupa to ludzie, którzy usiłują Jezusa skrzywdzić. Przed takimi ludźmi Jezus stanowczo się broni! Kilka razy nie pozwolił się strącić ze skał, na których były położone miasta, w których nauczał i uzdrawiał ludzi. Równie stanowczo bronił się przed żołnierzem, który Go uderzył w czasie przesłuchania. Dopiero wtedy, gdy już nauczył nas mądrze kochać (ale nie wcześniej!), pozwolił się pojmać, przybić do krzyża i zabić, by nas upewnić, że kocha nas nieodwołalnie.

Czwarta grupa to ludzie przewrotni i cyniczni, czyli - mówiąc językiem Biblii - faryzeusze i uczeni w Piśmie? Otóż takich ludzi Jezus demaskuje - i to publicznie, a nie tylko w cztery oczy. W cztery oczy demaskuje ludzi grzesznych, ale mających dobrą wolę, czyli grzeszących w wyniku słabości, a nie przewrotności. Tymczasem przed cynikami publicznie i otwarcie ostrzega tłumy: strzeżcie się ich, bo to plemię żmijowe, które zasiadło na katedrze Mojżesza. To ślepcy, którzy chcą także was uczynić ślepymi — i wtedy wszyscy wpadniecie w przepaść. Demaskując cyników publicznie, Jezus okazuje swą miłość do ludzi dobrej woli, ale często naiwnych czy bezradnych wobec krzywdzicieli. Jezus demaskuje cyników także z miłości do nich, nie po to, by ich definitywnie potępić lecz by ich mobilizować do nawrócenia. Gdy człowiek przewrotny zauważa, że znalazł się ktoś, kto potrafi go zdemaskować i kto jest od niego nie tylko lepszy, ale też mądrzejszy, wtedy jest skłonny do tego, by się zastanowić i nawrócić. A przynajmniej zamilknie, zdziwiony tym, że ktoś, kto jest dobry i kto kocha, okazuje się bardziej inteligentny od tych, którzy nie kochają. Taki właśnie był Jezus. Demaskował krzywdzicieli. Świetnie sobie radził z całą rzeszą ludzi przewrotnych. Byli oni bezradni wobec Niego, wobec Jego słów i argumentów. Dawał im do myślenia, gdyż ukazywał, że człowiek może wykorzystać swą wiedzę, inteligencję i wykształcenie także w dobrym celu, czyli po to, by kochać.

Piąta grupa to ludzie wyjątkowo dojrzali, ludzie, którzy kochają bardziej niż inni. W jaki sposób okazuje Jezus miłość tym niezwykłym ludziom? W jaki sposób okazuje On miłość Piotrowi, Janowi czy Pawłowi? Otóż okazuje On swą miłość przez to, że wyróżnia tych ludzi i że to im zawierza wielką władzę i troskę los Kościoła. Także i oni popełniali błędy, a nawet grzeszyli, ale potrafili się nawrócić i kochać — bardziej niż inni.

Co więc należy czynić, aby kochać tak, jak kochał Jezus? Po pierwsze, należy z radością wspierać ludzi szlachetnych. Po drugie, należy szczerze upominać błądzących. Po trzecie, należy stanowczo bronić się przed krzywdzicielami. Po czwarte, należy publicznie demaskować ludzi przewrotnych i cynicznych, czyli takich, którzy chcą żyć kasztem innych ludzi. Po piąte, warto zawierzać swe życie i swój los wyłącznie tym, którzy potrafią kochać naprawdę i bardziej niż inni.

Jeśli kocham człowieka błądzącego, to mam odwagę stanowczo go upominać. I to natychmiast, już za pierwsze - nawet drobne - błędy. Nie czekam, aż drastycznie skrzywdzi on innych ludzi i stanie się śmiertelnym zagrożeniem dla samego siebie. Napominam go, gdy tylko zauważę, że kocha za mało. Nie czekam, aż zacznie bardzo grzeszyć. Owszem, nie zawsze zostanę dobrze zrozumiany przez błądzącego. Często będzie on zaprzeczał, że to, co mu wyrzucam, jest słabością czy błędem. Trudno. Zrobiłem swoje - to, co mogłem. Jezusa też nie wszyscy upominani przez Niego ludzie rozumieli. Nie wszyscy Go słuchali. Nie wszyscy przyjmowali Jego upomnienia.

Jeśli dojrzale kocham człowieka, który próbuje mnie krzywdzić, to powinienem stanowczo bronić się przed nim. Nawet jeśli jest to ktoś bardzo mi bliski, na przykład mąż, żona, rodzic czy dorastający syn. Kościół wprowadził nawet separację małżeńską jako formę skutecznej obrony przed krzywdzicielem. Ludzie niedojrzali twierdzą, że jeśli bronię się przed krzywdą, to kocham wprawdzie samego siebie, ale nie kocham krzywdziciela. Otóż to nieprawda! Krzywdziciela też wtedy kocham. Okazuję mu swą miłość właśnie w ten sposób, że się przed nim bronię. Im bardziej stanowczo bronię się przed krzywdzicielem, tym bardziej go kocham, gdyż sprawiam, że ma on na sumieniu jedną ofiarę mniej. A wtedy łatwiej jest mu uznać bolesną prawdę o sobie i podjąć wysiłek nawrócenia się.

Jeśli kocham człowieka, który jest człowiekiem cynicznym, to powinienem publicznie demaskować jego przewrotność i zło, które czyni. W ten sposób okazuję swą miłość także ludziom dobrej woli, którymi on usiłuje manipulować i których usiłuje drastycznie skrzywdzić. Dzięki temu krzywdzicielowi trudniej jest nadal krzywdzić, a łatwiej jest zastanowić się i zmienić.

Jeśli kocham kogoś, kto jest człowiekiem szlachetnym, uczciwym, kochającym, godnym zaufania, to okazuję to przez zawierzenie mu siebie i moich bliskich, naszego losu doczesnego. Ta najbardziej wyjątkowa forma okazywania miłości odnosi się szczególnie do kwestii wyboru małżonka. Nigdy nie należy wiązać się z kimś, kto nie potrafi kochać. Jeśli ktoś chce, bym okazywał mu miłość przez zaufanie do niego, to musi najpierw nauczyć się kochać. Małżeństwo zawiera się nie po to, by ratować kogoś, kto jest w kryzysie i nie radzi sobie z własnym życiem. Od ratowania ludzi w kryzysie są odpowiednie terapie, domy poprawcze, instytucje resocjalizacyjne, a nie małżeństwo. Małżeństwo winni zawierać wyłącznie ci, którzy potrafią kochać - wiernie, dojrzale, nieodwołalnie. Nikt z ludzi nie jest ideałem, ale jeśli ktoś ma poważne problemy z samym sobą, to musi poradzić sobie z nimi przed ślubem. Jak może bowiem złożyć przysięgę miłości ktoś, kto nie umie kochać? Byłaby to kpina - i z Boga, i z ludzi. Warto powtórzyć zasadę: własny los oraz los swoich bliskich można zawierzyć wyłącznie komuś, kto już kocha. Oczywiście zasada ta działa w obie strony: aby zawierzyć swój los oraz los swoich bliskich komuś, kto kocha, też trzeba kochać, gdyż ten, komu ja zawierzam swój los, z kolei mnie swój los zawierza. Miłość małżeńska wymaga, aby obie strony kochały dojrzale i wiernie.

Bóg każdego z nas nie tylko kocha, ale i w pełni rozumie. Właśnie dlatego wie, w jaki sposób okazywać nam swoją mądrą, wychowującą miłość. Bóg wspiera ludzi szlachetnych. Błądzących upomina - także poprzez innych ludzi. Krzywdzicielom stwarza szansę na zmianę życia, broniąc i przestrzegając przed nimi ich potencjalne ofiary. Ludzi przewrotnych stanowczo demaskuje, i to publicznie. Czyni to z pomocą ludzi wyjątkowo szlachetnych i mocnych, czyli takich, którzy są sprytniejsi w czynieniu dobra niż ludzie przewrotni w czynieniu zła. Człowiek szlachetny i święty to nie Boża gapa. To nie ktoś, z kogo spryciarze tego świata mogliby sobie bezkarnie kpić. Jan Paweł II wzruszał ludzi dobrej woli, ale przerażał cyników. Bali się go tak bardzo, że chcieli go zabić. Strzelali do niego. Tak więc człowieka przewrotnego Bóg demaskuje, natomiast szlachetnemu powierza losy Kościoła, losy rodziny czy parafii - w zależności od tego, kto jakie ma powołanie. Zaczynam być chrześcijaninem (zaczynam!) dopiero wtedy, gdy rozumiem, na czym polega miłość - gdy rozumiem to precyzyjnie! Ogólniki typu: „Kochajcie wszystkich jednakowo!”, „Bądźcie dobrzy i życzliwi dla wszystkich!” to tylko slogany, które wprowadzają w błąd. Chronić samego siebie i innych ludzi potrafi jedynie ten, kto siebie i bliźnich kocha w taki sposób, w jaki kocha nas Chrystus, gdyż innej miłości nie ma.

W obliczu nieuniknionych zranień i cierpień w relacjach międzyludzkich grożą nam dwie postawy skrajne. Skrajność pierwsza to traktowanie krzywdy i cierpienia jako czegoś pozytywnego i pożądanego, jako wręcz kryterium zbawienia. Są tacy chrześcijanie, którzy wierzą, że do zbawienia wystarczy samo cierpienie i którzy w konsekwencji cierpienie kochają bardziej niż Boga i ludzi. Błąd drugi to poczucie przerażenia i bezradności wobec zranień, krzywdy i cierpienia.. Tymczasem Jezus zapewnia nas, że jedynym kryterium zbawienia jest miłość, a nie cierpienie.

Kto od Jezusa uczy się kochać, ten najskuteczniej chroni siebie i innych ludzi przed krzywdą (chociaż niekoniecznie przed zranieniami). Taki człowiek dysponuje siłą i nadzieją konieczną do tego, by poradzić sobie z każdym zranieniem i by doświadczenie krzywdy nigdy nie doprowadziło go do rozpaczy. Chrześcijanin to ktoś zapatrzony we Wcielonego Syna Bożego, Który kocha nas nawet wtedy, gdy Go krzywdzimy i który mówi: „Nie lękajcie się! Jam zwyciężył świat!”


ZAPRASZAM Cię do modlitwy....i nie myśl ,że wiara tak szybko umiera...
W Tobie jest wiara , nadzieja, miłość , samo szczęscie i wierze ,że odnajdziesz je z Chrystusem...

Wspieram modlitwa
Jeśli jesteś z okolic Rybnika , zapraszam do Rydułtów teraz w sobotę na 16 w Domku Maryi
Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim...

ps. na stronie sa osoby , które moga pomóc Ci przygotowa sie do rozpraw i ułatwić przejscie przez prawne kruczki
 
     
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-14, 21:16   

Mirela napisał/a:
jedynym kryterium zbawienia jest miłość, a nie cierpienie.
bardzo cenna mysl
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-14, 21:21   

Gambicie, kojarze Cie z innego forum, wspieram modlitwą.

Cokolwiek sie zdarzy, trzymaj sie Pana Boga, bo to o Niego chodzi..choc po ludzku przezywasz b trudne chwile, Wspieram modlitwą...

Nie miesci mi sie w glowie, ze prawo nie jest po Twojej stronie, te naloty, pobicia...:(

Niech Pan Bog błogosławi Waszej rodzinie.
 
     
Krzysztof123
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-14, 22:53   

Gambit staram się Ciebie zrozumieć, Twoją sytuację. Wiem a raczej nie wiem jak Ci jest ciężko ale wiedz, że jestem z Tobą. Miej wiarę. Po darowuję Ci dzisiaj dziesiątkę różańca. Przy najbliższej okazji opowiem o Tobie siostrom Szensztackim z Opola. Będą pamiętały o Tobie i Twoich aniołkach - nie zapomnę też o Twojej zagubionej obecnie żonie.
Gambit - dziękuję Ci też za zaufanie jakim nas obdarzyłeś powierzając nam Twoją historię.
 
     
Matej
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-16, 11:00   

Zaraz zaraz, kto Cie pobił ? jej brat ? rodzina ?
przecież to są sprawy karalne i ścigane z urzędu. I można zrobić tu naprawdę wiele. Przede wszystkim obdukcja lekarska i przedsatawienie tego w sądzie. To od razu stawia Twoją żonę i jej otoczenie w negatywnym świetle. Jeśli Ona przebywa w środowisku skłonnym do przemocy, to nie wiadomo czy nic nie zagraża Twoim dzieciom. Zostałeś pobity na oczach dzieci ? to się w głowie nie mieści. Nie zostawiał bym tego tak.

Ciężko ochłonąć po Twoim poście, też bym chętnie spotkał się z Twoimi prześladowcami bo po ludzku nóż się otwiera i krew buzuje.

Powiedz dokładniej jak to było z tymi pobiciami zareagowałeś jakoś, zrobiłeś coś z tym ?
Z jakiego miasta jesteście ? i w jakim jesteście wieku ?

Pozdrawiam i życzę by Jezus napełnił Cię Duchem Św. chwycił za rękę i prowadził. Wiem ze teraz ciężko myśleć racjonalnie ale pamiętaj że Bóg jest sprawiedliwy, i wyprowadzał ludzi z nie takich opresji i wiedz że ci którzy zadali Tobie tyle bólu prędzej czy później się podtką i upadną. A Ty masz się cały czas trzymać skały którą jest Bóg. U mnie też jest bardzo ciężko, ale odkąd oddałem wszystko Jemu widzę pierwsze owoce tej drogi.
 
     
gambit
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-16, 16:20   

Opisałem wszystko w telegraficznym skrócie, pominąłem inne, równie ciężkie doświadczenia.

Krótko, acz treściwie: z najlepszego męża, jakiego mogła mieć żona, z najlepszego ojca, jakiego mogły mieć dzieci (to z żony cytat) zostałem w tym czasie zdegradowany do zera.

Pobicia, taak. Brat żony, ojciec żony. Ot tak, bo przyszedłem po dzieci, bo nie reagowałem na wyzwiska. Było ciężko, nie powiem, a krzyk dzieci śni mi się do dziś po nocach. Obdukcje, policja, prokurator, twarde dowody, świadkowie itp - wszystko to teoria. W praktyce machnięto ręką, nikt nie poniósł żadnych konsekwencji, a policjantka zajmująca się tą sprawą sporządziła taki protokół, że szkoda gadać. Nie przesłuchała świadka jednego z pobić, natomiast z uwagą wysłuchała wersji wszystkich ze strony żony, którzy w tym zdarzeniu uczestniczyli (znalazła również czas dla tych, którzy nie uczestniczyli). Prokurator wzruszył ramionami. Zakładaj sobie człowieku proces cywilny.

Sąd. Trzy panie w togach. Ojciec przed sądem. Film "Tato". Najlepszy ojciec jest gorszy niż najgorsza matka. Lub matki rodzina. T alimenty choćby, ustalenie miejsca pobytu przy matce. Wszystko w oparciu o, cytuję "żona oświadczyła, że (i tu wstawiamy dowolne oświadczenie), więc tak właśnie było". Moje argumenty, moje oświadczenia, moje dowody czarno na białym, sąd podsumował tak: "oświadczenia nie poparte dowodami". Apelacja. Też pani w todze.

Argument, że dzieciom w tamtym środowisku będzie gorzej niż ze mną? Sąd: "warunki mieszkaniowe u krewnych matki nie odbiegają od warunków mieszkaniowych u ojca" A z dostarczonych dowodów nie wynika, że agresja krewnych skierowana jest na dzieci (na mnie przy dzieciach. Ale nie na dzieci, więc jest ok).

Cios za ciosem. Niestety nie umiem się jakoś pozbierać po tym wszystkim, a myśl, że moje dzieci będzie wychowywał obcy mężczyzna mnie przeraża i zabija.

I teraz: ja rozumiem, że wiara, modlitwa, że spowiedź, post, jałmużna. Ale jak? Śmieją mi się w twarz, wygrali wszystko, co było do wygrania; opłaciła się zdrada, opłaciło się dręczenie, opłaciło się zło.

Toteż w głębi ciemnego znalazłem się lasu.

Co do żony - myślę o niej, śni mi się noc w noc, ale nie taka, jaką się stała, lecz taka, jaką mogłaby być, kochająca. Taką mam głęboko w sercu i taką kocham. Potem się budzę i w ustach mam popiół. Miłujcie nieprzyjaciół? Nie potrafię.

Ot i tyle

Jeżeli chodzi o miasto, wiek itd - niestety tylko na priv
 
     
rafal41
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-16, 18:36   ...trzymam za Ciebie...

Przyjacielu,trzymam za Ciebie...bądż silny!!wstrząsajaca jest twoja historia ale ,,,nie jestes pierwszym ani ostatnim pokrzywdzonym przez sąd.Mam kużyna,ktorego żona dostała rozwód bez jego obecnosci.W międzyczasie podwyższyla alimenty do 1700zł,na trójkę dzieci w chwili gdy on tracił prace...a dochody mial mizerne .Prowadzil firmę i przedstawil ostatnią fakturę brutto,w ktorej byly materialy,transport itp.Obecnie ten facet jest bez pracy i rosnie mu dlug...walczy o obnizenie alimentów do realnych.W tym kraju,gdzie ropa jest po 5,60 a płace w granicach 1500zł!!!!
Kobiety!!!w moim srodowisku ,gdzie wielu moich znajomych jest po rozwodzie już,choroba ta idzie wielką falą-mamy jak najgorsze zdanie o nich....Ja,normalny człowiek,grzesznik jak wielu,nawet myslałem się związać z jakąś,ale nie zdecydowałem się dlatego,że boję się kolejnego odrzucenia...i moje serce jest jeszcze wypełnione miłoscią do żony -i najważniejsze-serce moje należy do Niego....może się miotam,ale wiem,ze boję się też Boga...nie chcę go zawieżć!!!!chcę pokazać,ze można wytrwać w miłosci....
A Tobie radzę-nie walcz...silą tu nic nie zrobisz-czekaj...módl się,dbaj o dzieci...idż drogą,którą On nas prowadzi....Wesolych Swiąt,chociaż wiem,ze to będą smutne święta...ja też już trzeci święta spędza bez żony ale mam dzieci blisko...I one też widzą,co się dzieje-a On,nie ułatwia życia mojej grzesznicy.Pozdrawiam.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-16, 19:18   

rafal41 napisał/a:
nie walcz


Walcz ... z głową.

Nie wiem czy znasz tą stronę: http://ojcowie.pl

Kiedyś to forum pomogło mi nie załamać się gdy było źle.

pozdrawiam

w.z.
 
     
Matej
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-17, 01:29   

Gambit ciężko zebrać myśli wobec Twojej historii. Ale tak na chłodno.
Doświadczyłeś okropnych rzeczy: jedna zdrada, druga, pobicia, odseparowanie od dzieci, i na końcu krzywda od najbliższej Ci osoby w postaci splądrowania mieszkania, w dodatku cały Polski system przeciwko Tobie. Rzecz patrząc po ludzku i ludzkimi siłami nie do wytrzymania. Ale mam dla Ciebie WSPANIAŁĄ WIADOMOŚĆ i musisz ją przyjąć. To wszystko co Cię teraz przygnębia, boląca przeszłość, niepewna przyszłość, ból, smutek, cierpienie i rozpacz a najgorsze są te myśli. Myśli i obrazowe odtwarzanie tych zdarzeń - Gambit oddaj to Bogu. Ty sobie nie poradzisz z tymi myślami ale Nasz Pan rozprawi się z nimi szybko. Więc oddawaj to wszystko Jemu za każdym jednym razem gdy myśli te pojawiają się w Twoim umyśle. Trudne to z początku ale możliwe. Ja tak uczyniłem i mogę zaświadczyć, że to działa. Jestem zdradzany od 2 lat a obecnie moja żona jest z nim w ciąży. Ale trwam i wierze i jestem spokojny. Bo oddałem wszystko Bogu, i proszę Go by uwolnił mnie od tych myśli które mnie zabijają. I nie stało się to od razu ale On mnie uwalnia.

Ci wszyscy źli ludzie którzy Cię dręczyli, oszukiwali - Gambit już teraz możesz patrzeć na nich z góry. Nie chciał bym być na ich miejscu bo uwierz ale dosięgnie ich sprawiedliwość Boża.

Co do żony to nie myśl że Ona jest teraz super szczęśliwa bo ona będzie lukrować i pudrować na siłe żebyś tylko tak myślał a wcale tak nie jest. Nie da się zbudować szczęścia na czyimś nieszczęściu. Nie buduje się domu na piasku. Wszystko to jest ulotne i do czasu. Skup się teraz na dzieciach, dbaj o jak najatrakcyjniejsze kontakty. Ja też tak mam, że ktoś inny ma moją żonę i córkę ale jestem już spokojny, bo wiem że to tylko do czasu. Bóg jest z nami - więc kto przeciwko nam ???
Daj mi na priv rejon i wiek bo myślę co tu można zrobić w Twojej sprawie.
 
     
rafal41
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-17, 06:33   sluchaj Mateja

...mądrze napisales...brawo.I zgadzam się w zupelnosci z tym,że nasze zony po rozwodzie cukrują...uddają,ze jest im lepiej.Mam dowod na to-mam bardzo dobry kontakt z corka i wiem,że moja żona obecnie klepie biedę z kochankiem...nie ma juz wyjazdów na kajaki,do kina,na kolacyjki-pozostala szara rzeczywistość-zakupy na zeszyt w sklepie...Nie kupuje już ciuchow,nie stroi się...bardzo lubi teraz chodzić,a kiedys nawet 2km prosiła żeby Ją podrzucić,hehe.Jej frajer nie ma auta,budowlanka nie wypaliła,wyjechał teraz za granicę i ...została sama,z wyrzutami od córki,hehe.CZYLI...matej,gambit-czekajmy na nasze żony,One wrócą....!!!!...wszystko w rękach Jego!!!!.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-17, 16:05   

gambicie wspieram modlitwą

Fajnie ze odezwali sie panowie...i to konkretni..sa tez u nas prawnicy na forum

co do tego ze policjantka machnęła ręką....to czeste doswiadczenie....warto poprosic o numer odznaki, dane personalne osoby ktora "macha ręką" to tak na przyszlosc
moze dla kogoś, sie przyda...
od razu policjanci bystrzeją....trzeba nam sie dobijac o swoje

Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9