Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Przemoc psychiczna w rodzinie - poniżany mąż.
Autor Wiadomość
emigrant2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-13, 03:57   Przemoc psychiczna w rodzinie - poniżany mąż.

Witam Was

Chce odejsc od Zony,a co za tym idzie zmuszony jestem takze odejsc od moich kochanych Coreczek.
Wpedzilem moja rodzine w pieklo, przez swoj brak dojrzalosci. Pieklo finansowe. W Polsce mam tyle kredytow z kawalerstwa (Zona o wszystkich wiedziala przed slubem) do splacenia (nie splacam bo nie mam z czego) ze moglbym za to kupic male mieszkanie. Tu w Anglii tez wpadlismy w dlugi ale juz razem. Choc glowna strona decyzyjna bylem ja. Tylko ze tu w Anglii te dlugi spowodowane byly koniecznoscia troski o rodzine i moja Zona przystawala na to.
Wychodzi jednak na to ze 99 procent moich decyzji finansowych bylo blednych i teraz pomimo zycia w Anglii jest nam bardzo ciezko, brakuje nam na podstawowe rzeczy i na oplaty.Wiekszosc pieniedzy ktore tu zarobie lub dostaniemy od panstwa ida na zalegle zadluzenia na biezace zycie zostaje malo, a i biezace rachunki trzeba tez przeciez placic. Nie radze sobie z gospodarowaniem pieniedzmi. Nie o tym jednak glownie chce pisac.
Jest to jedna z calozyciowych przyczyn ktore powoduje ze nasze malzenstwo legnie w gruzach.
Do tego jeszcze doszla aborcja.
jednak sytuacja finansowa, aborcja doprowadzily do tego ze Zona stracila do mnie szacunek, zaufanie. Mozna by bylo sie temu nie dziwic, ale...
Moja Zona jest bardzo klotliwa i wojownicza osoba.
Zawsze myslalem ze ja kocham, a teraz coraz bardzije zaczynam w to watpic. Walczylem o nia 5 lat przed byciem razem i w koncu bylismy razem.Potem wzielismy slub mieszkajac niestety wczesniej wspolnie przed slubem. W tamtych czasach bardzo Zone kochalem. Przymykalem oko na to, ze moje wszystkie starania by Zonie dogodzic uprzyjemnic zycie Zona czesto nie dostrzegala, lub tez krytykowala. Zaciskalem zeby i dalej ja po prostu kochalem.
8 miesiecy po slubie doszlo do aborcji, w czwartym tygodniu ciazy. Zona nie przyjela tego dziecka. Nie chciala Mateusza. Powiedziala mi wtedy ze mnie znienawidzi a Mateusza nie bedzie kochac. Zazadala aborcji, a ja sie temu nie sprzeciwilem (wtedy nie zdawalem sobie sprawy ze taka decyzja podpisalem nie dosyc ze cyrograf z diablem, to takze wydalem wyrok smierci na swoja meskosc) to bylo nie normalne. Chcac wtedy uszczesliwic Zone zdobylem sie na fakt aborcji. I choc jestem wspolodpowiedzialny
tej aborcji to jednak zyje w ciaglym zalu do Zony ze ona byla glowna "pomyslodawczynia" tego przedsiewziecia.
Zblizam sie jednak powoli to bezposrednich przyczyn dla ktorych chce odejsc z tego malzenstwa.
Na kazdym kroku, kazdego dnia jestem przez Zone ponizany. Coraz czesciej dzieje sie to na oczach dziecka. Niemal kazdego dnia wytyka mi zona kredyty, problemy finansowe obecne. Wytyka mi takze to ze nie zachowalem czystosci przed slubem (choc powiedzialem jej wszystko jeszcze przed) Dzieje sie tak od kilku lat.
Jestem nieporadny zyciowo to niestety fakt. ALe w tej calej nieporadnosci licza sie dla mnie dzieci ich dobro, opiekuje sie nimi, czynnie uczestnicze w zyciu domowym. Jednak to dla zony nic nie znaczacy szczegol.
Boli ponizanie. OSTAtnio zona powiedziala do mojego dwu i polletniego dziecka tak"patrz Olu na ojca, tak wyglada debil" wczoraj mi powiedziala ze dzieci lepiej zeby nie mialy wogole ojca niz takiego jak ja. (Poraz kolejny chce zaznaczyc ze poza nieradzeniem sobie z finansami nie zaniedbuje dzieci, spedzam z nimi czas itd) Osad wydany tylo na podstawie problemow finansowych. Kilkanasnie dni temu Zona pogryzla mnie na oczach dziecka. Wyzwisk nawet nie wypada tu cytowac. Trudno podniesc sie z
meskoscia kiedy Zona mowi mi ze jestem ciota, a nie facetem. Wiele razy podarla moje ubrania w kolejnym szale agresji na mnie, kilka razy spalem na wycieraczce przed mieszkaniem bo zona nie chciala mnie wpuscic do domu. Kilka razy po powrocie z pracy, kilka razy gdy wyszedlem z domu na 10 minut w trakcie klotni by uspokoic swoje emocje i zeby dzieci nie musialy nas sluchac. Zona raz ponizyla mnie do tego stopnia, ze nie wpuszczajac mnie do domu nie pozwolila mi skorzystac z toalety. Nie
zdazylem dobiec w intymne miejsce.
W moim malzenstwie nie ma dnia bez klotni, powaznej klotni. srednio co drugi dzien zona powtarza mi jakim to jestem do bani mezczyzna. i tak sie dzieje od kilku lat juz.
Moglbym to zniesc gdyby nie bylo dzieci. Ale moja zona doprowadzi do tego ze bede ponizany rowniez przez corki. A to nie bedzie sytuacja normalna.
W tym wszystkim coraz bardziej odchodze od Boga,tym bardzije ze Zona wypomina mi i ma pretensje ze wieczorem chce wyjsc na msze zamiast pomoc jej w kladzeniu dzieci do lozka. Msze polskie mam tu tylko w czwartki i w niedziele. Zona ciagle mnie krytykuje, wszystko robie nie tak, nawet do toalety musze isc nie wtedy kiedy potrzebuje lecz gdy nie trzeba czegos w domu zrobic przy dzieciach.Naprawde byly takie przypadki.
to wszystko co opisalem to nie jest kwestia kilku zdarzen. To sa sytuacje zdarzajace sie wiele razy w tygodniu od kilku lat.
Zona nie potrafii panowac nad emocjami. Dzialam na nia jak plachta na byka. Probowalem w rozny sposob przerwac jej emocje, klotnia spokona rozmowa rozpoczynalem modlitwe. Nic nie trafi. Zona nie potrafi sie zatrzymac i im bardziej brnie w klotnie tym bardzije mnie poniza.
Podobno pieniadze szczescia nie daja. Ale odnosze wrazenie ze bez nich dla mojej zony malzenstwo zdaje sie nie podzwignac.
Ja wiem ze zgotowalem pieklo finansowe, ale czy jest to usprawiedliwienie dla zachowan mojej zony. Tlumacze sobie ze reaguje emocjami na stes finansowy, ale z drugiej strony przypominam sobie tekst przysiegi malzenstkiej "na dobre i na zle".
Jestem coraz dalej od Boga, chce odejsc z malzenstwa (Zona bedzie znowu miala dowod na moj brak odpowiedzialnosci, ale czy napewno?) bo ile mozna znosic ponizenia, teraz juz na oczach dzieci. Pomimo wszystkiego zlego co wyrzadzilem czy mam prawo byc tak traktowany. Zaryzykowalbym stwierdzenie ze pomimo tego jestem ofiara przemocy rodzinnej ze strony zony, dziwne prawda? I jak sobie poradzic z taka zona? Probowalem modlitwy, krzyku, spokoju nic nie dziala. NIESTety zdarzalo mi sie kilka razy popchnac Zone.
Nie mozna sobie z nia poradzic bo dla niej juz jestem smieciem, debilem a wszystkie slowa ktore mowie sa nic nie warte. Jestem nieszanowany ponizany na oczach dzieci.
Zastanawiam sie czy jeszcze w ogole kocham Zone. Cche odejsc, ale boje sie ze zjedza mnie wyrzuty sumienia w stosunku do dzieci. Wiem ze ZONA gdy odejde zostanie sama z dziecmi w obcym panstwie i na domiar zlego do Polski nie mamy tez gdzie wracac (razem czy osobno) bo nasze rodziny sie na nas wypiely a co gorsza maja w nosie wnuczki. Nie mamy nawet wlasnego mieszkania.
to bedzie normalne gdy pozostane w tym malzenstwie? Jestem mezem katolickim i nie zamierzam sie z nikim wiazac po odejsiu, bede sam i czekal na cud kiedy Zona mi wszystko wybaczy i pokocha mnie takiego jakim jestem nawet takiego nieporadnego.
Ja mam za duza wrazliwosc, zawsze marzylem o szczesliwej rodzinie ale moja Zona skutecznie mi to wybila z glowy.
Co raz bardziej wierze w to ze ja zona nigdy nie bedziemy szczesliwi i ze nigdy nie powinnismy byc razem.
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-13, 08:18   

Witaj emigrant!

Sporo tego.

Jaki jest Twój stosunek do aborcji? Czy spowiadałeś się z tego? Czy w ogóle uczestniczysz w życiu sakramentalnym, w Eucharystii?

Mówisz sporo o sobie, widać, że bierzesz odpowiedzialność przynajmniej za część spraw. Ale czy naprawdę bierzesz odpowiedzialność za swoje życie, za żonę, za Waszą rodzinę?

Co robisz, by sytuację poprawić? Tytułujesz temat "przemoc psychiczna", "poniżany mąż". Udowadniasz w swoim poście, że owszem, doskonały nie jesteś, ale z "taką" żoną po prostu się nie da. Nie da się czy Ty nie chcesz? Nie kocha się "wtedy gdy", "dlatego że" tylko kocha się zawsze, wbrew wszystkiemu i na przekór przeciwnościom. W innym wypadku to nie jest miłość.

Obwiniasz żonę, że dokonała aborcji... a gdzie byłeś Ty, gdy zaczęła na głos wypowiadać te plany? Piszesz "nie sprzeciwiłem się"...

Sprawy daleko zabrnęły, moim zdaniem bez powrotu do Boga sobie nie poradzisz.

Proponuję przemyśleć co dla Ciebie znaczą następujące sprawy:

honor,
mąż,
ojciec,
ochroniarz żony i rodziny.


Nigdy nie jest za późno dla Boga, ale weź się człowieku wreszcie za siebie, żeby Bóg zobaczył, że chcesz wydawać owoce, a nie tylko zajmować miejsce na ziemi.

Idź do Pana Boga i poproś Go o kręgosłup.
 
     
Halszka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-13, 09:24   

Emigrancie, bardzo współczuję Ci trudnej sytuacji życiowej.

Wiem jednak, że wzajemne obwinianie i oskarżanie się do niczego dobrego nie prowadzi, a ucieczka niczego nie rozwiąże - pojawią się kolejne problemy i będzie to tylko eskalacja zła.

Wmówić można sobie wszystko, aby usprawiedliwić każdą swoją decyzję, nawet najbardziej podłą - robiąc z siebie ofiarę.

Nie trafiłeś na to FORUM przez przypadek.

Nabałaganiłeś w swoim życiu nieźle (każdy jakoś bałagani) i masz teraz szansę wziąć odpowiedzialność za swoje wybory i wziąć się za siebie z Bożą pomocą - forumowicze Ci w tym pomogą.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-13, 09:34   

emigrant2 napisał/a:
W tym wszystkim coraz bardziej odchodze od Boga

emigrant2 napisał/a:
Jestem coraz dalej od Boga


Emigrant minęły 4 lata od aborcji, a piszesz to co w cytatach. Słuchaj to co odczytujesz jako swoje oddalanie od Boga, to właśnie Jego głos, który w Twoim duchu się o Ciebie dopomina.

Staniesz się ratownikiem. Bo to że tu jesteś jest tego oznaką.

Klamka w drzwiach jest po Twojej stronie. Nie rezygnuj z Eucharystii.

Dobrze, że założyłeś swój wątek (do warsztatu 7 grupy upłynie jeszcze jakiś czas) , pisz, wentyluj, Sycharki wesprą modlitwą.

Z Panem Bogiem
 
     
Elżbieta1974
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-13, 10:17   

Emigrant zacznij od rozmowy z Jezusem, to naprawdę działa:
Zaproszenie do przyjacielskiej rozmowy z Jezusem
Nie musisz nic robić, by Mi się przypodobać. Wystarczy, że Mnie bardzo kochasz, bo Ja kocham Cię bezgranicznie. Mów do Mnie tak, jakbyś rozmawiał ze swoim przyjacielem.
Chcesz Mnie dla kogoś o coś poprosić?
Powiedz Mi jego imię, a następnie co byś chciał, żebym teraz dla niego uczynił. Nie wahaj się, proś o wiele! Mow do Mnie prosto i otwarcie o biednych, ktorych zamierzasz pocieszyć; o chorych, których cierpienia widzisz; o zbłąkanych, dla których gorąco pragniesz powrotu na dobrą drogę. Powiedz mi o nich chociaż jedno słowo.
A dla ciebie? Czyż nie potrzebujesz dla samego siebie jakiejś łaski?
Powiedz Mi otwarcie: może jesteś dumny, samolubny, niestały, niestaranny? Poproś Mnie, żebym ci przyszedł z pomocą w twoich nielicznych czy też licznych wysiłkach, które podejmujesz, by się wyzbyć tych wad. Nie wstydź się! Jest wielu sprawiedliwych, wielu świętych w niebie, którzy popełniali te same błędy. Ale oni prosili pokornie i z biegiem czasu zobaczyli, że są od tego wolni. Nie zwlekaj prosić też o zdrowie, o szczęśliwe zakończenie twoich prac, interesów czy studiow... To wszystko mogę ci dać i daję. A Ja życzę sobie, żebyś Mnie o to prosił, i gotów jestem ci to dać pod warunkiem, że nie zwróci się to przeciwko twojemu uświęceniu, ale będzie mu sprzyjało i je wspierało. Powiedz Mi, czego ci dzisiaj potrzeba... Co mogę dla ciebie uczynić? Gdybyś wiedział, jak bardzo pragnę ci pomóc!
Czy masz w tej chwili jakiś plan?
Opowiedz Mi o nim. Czym się zajmujesz? O czym myślisz? Co mogę uczynić dla twojego brata i siostry, dla twoich przyjaciół i znajomych, dla twojej rodziny, dla twoich przełożonych, może podwładnych? Co ty chciałbyś dla nich uczynić? Co dobrego uczyniłbyś swoim przyjaciołom, tym, których bardzo kochasz, a którzy żyją, nie myśląc o Mnie? Czy pragniesz, żebym był przez nich uwielbiany?
Powiedz Mi: co dzisiaj pochłania twoją uwagę?
Czego pragniesz z utęsknieniem? Jakie środki posiadasz, aby to osiągnąć? Powiedz Mi o twoim nieudanym przedsięwzięciu, a Ja wyjaśnię ci przyczyny niepowodzenia. Czy nie chciałbyś Mnie dla siebie pozyskać?
Może czujesz się smutny albo źle usposobiony?
Opowiedz Mi w szczegółach, co cię smuci... Kto cię zranił? Kto cię obraził lub znieważył? Informuj Mnie o wszystkim, a wkrótce dojdziesz tak daleko, że za Moim przykładem wszystko im darujesz i przebaczysz. W nagrodę otrzymasz Moje pocieszające błogosławieństwo.
Może się czegoś obawiasz?
Czy odczuwasz w duszy nieokreślone przygnębienie, które wprawdzie jest bez podstaw, ale mimo to nie przestaje rozrywać ci serca? Rzuć się w ramiona Mojej Opatrzności! Jestem przy tobie, u twojego boku. Ja wszystko widzę, wszystko słyszę i w żadnym momencie nie zostawię cię.
Czy odczuwasz niechęć ze strony ludzi, którzy cię kiedyś lubili?
Teraz zapomnieli o tobie, odwrócili się od ciebie, mimo że z twojej strony nie było do tego najmniejszego powodu... Proś za nimi, a Ja ich przywrócę do twojego boku, jeżeli nie staną się zawadą dla twojego uświęcenia.
Nie masz dla Mnie czasem jakiejś radosnej wiadomości?
Dlaczego nie pozwalasz Mi w niej uczestniczyć, przecież jestem twoim przyjacielem? Opowiedz Mi, co od twoich ostatnich odwiedzin u Mnie pokrzepiło twoje serce i wywołało twój uśmiech. Być może miałeś przyjemne zaskoczenia, może otrzymałeś szczęśliwe wiadomości, list, miłą rozmowę, może przezwyciężyłeś trudności, wyszedłeś z sytuacji bez wyjścia? To wszystko jest Moim dziełem. Ty masz Mi tylko powiedzieć: dziękuję!
A czy nie chcesz Mi czegoś obiecać?
Ja czytam w głębi twojego serca. Ludzi można łatwo zmylić, ale nie Boga. Mów więc do Mnie otwarcie. Czy jesteś zdecydowany nie poddawać się więcej wiadomej okazji do grzechu? Zrezygnować z rzeczy, która pobudziła twoją wyobraźnię? Nie przestawać z człowiekiem, który zmącił spokoj twej duszy? Czy będziesz znowu łagodnym, miłym i usłużnym wobec tego człowieka, którego miałeś do dziś za wroga, bo cię skrzywdził?
Dobrze, powroć więc teraz do swojego zajęcia, do swojej pracy, do swoich studiow... Ale nie zapominaj chwil, ktore przeżywaliśmy razem. Zachowaj, jak dalece możesz, milczenie, skromność, wewnętrzne skupienie, miłość bliźniego. I przyjdź znowu, z sercem przepełnionym jeszcze większą miłością, jeszcze bardziej oddany Mojemu Duchowi. Wtedy znajdziesz w Moim Sercu codziennie nową miłość, nowe dobrodziejstwa i nowe pocieszenia.
Kochaj Matkę Moją, która i twoją jest.
Zawsze czekam na ciebie.
Twoj Jezus

Ojciec Claret (1807-1870), późniejszy arcybiskup Kuby, założył Zgromadzenie Misyjne Braci Niepokalanego Serca Maryi - Klaretynów.


i nie uciekaj, to nie rozwiąże problemów, a przysporzy nowych, dasz żonie nowe pole do popisu, tym, że ucikełeś utwierdzisz j ą w jej racjach, a to nie tędy droga!
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-13, 10:24   

Drugi krok to zdobycie wiedzy dotyczącej przemocy , trzeba zwrócić się gdzieś po pomoc, zacząć stawiać granice i uczyć sie mądrze kochać żonę .

Pogody Ducha
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-13, 10:31   

emigrant
Bardzo się ciesze ,że trafiłes tutaj.
Jednoczesnie bardzo współczuję .

Kiedy czytałam Twój post przyszło mi coś do głowy...i otworzyłam taka stronę , chciałabym żebyś znalazł czas i przeczytał w wolnej chwili.
Jest tam takie fundamentalene zdanie , króre w dobie rozwoju nauki jest bardzo pomijane
"(...)jesz-cze bardziej istotne jest zaufanie Bogu, bo nie zawsze możemy się dowiedzieć, jakie jest źródło naszych problemów. Bóg wie wszystko, bo jak jest napisane w Słowie Bożym: w Nim żyjemy, po-ruszamy się i jesteśmy (Dz 17, 28). On widzi wszystko w jednym momencie, obejmując wieki i zdarzenia, dlatego podstawą powinno być nasze zawierzenie Jemu. To On uzdrawia a nie człowiek, metoda czy nasza wiedza."

http://www.odnowa.jezuici...idzypokoleniowe

Kiedy czytałam co piszesz to mialam przed oczyma hm...jak to wyjasnić...żeby nie zabrzmiało bajkowo...tak po prostu całe Twoje życie...

Nie poddawajcie się , niech Wam Pan błogosławi
Sam możesz podjąć decyzję o nowej relacji z Bogiem szczególnie z Eucharystią .
Sakramentalia to podstawa i codzienna Eucharystia to też podstawa ( wspomniałeś o czwartku i niedzieli, wykorzystaj na maxa te dary)

Po ludzku może wygląda wszystko na stracone..., ale po Bożemu nic nie jest starcone , pozdrawiam :)
 
     
emigrant2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-16, 02:50   

Jarek321 napisał/a:


Jaki jest Twój stosunek do aborcji? Czy spowiadałeś się z tego? Czy w ogóle uczestniczysz w życiu sakramentalnym, w Eucharystii?



Jestem swiadomy konsekwencji aborcji - chodzi mi o ekskomunike. Jestem po spowiedzi generalnej i uczestnicze w zyciu sakramentalnym.
Jarku nie chce tutaj w jakis sposob z Toba sie klocic. Nie jestem jednak osoba, na ktora sie na krzyczy i zacznie dzialac. Odnosze wrazenie ze chcesz "zagrac" mi na mojej meskosci. Wiesz. Robi to codziennie Zona, a poza tym ja juz stracilem duzo meskiego autorytetu godzac sie na aborcje.

Jarek321 napisał/a:


z "taką" żoną po prostu się nie da. Nie da się czy Ty nie chcesz? Nie kocha się


Pomimo tego wszystkiego co sie dzieje, gdzies gleboko w sercu mam nadzieje ze bedziemy jeszcze szczesliwi. Krotko rzecz biorac chce, ale sie nie da. Bo wskutek min.mojej decyzji o aborcji moja Zona zawsze bedzie mnie ponizac. Tak sie z reszta zadeklarowala nie jednokrotnie.

Mirakulum napisał/a:
zacząć stawiać granice i uczyć sie mądrze kochać żonę .



Granice Mirakulum...trudno sie nie zgodzic z Twoja odpowiedzia, lecz postawiane granice zawsze sa przekraczane i wtedy w naplywie negatywnych emocji w nosie sie ma te granice.

Madre stwierdzenie "madrze kochac" tylko co to wlasciwie znaczy? Godzic sie na ciagle ponizanie? Powiedziec "Tak Kochanie, dokonalem aborcji, finanse przeze mnie kuleja - masz prawo mnie tak ponizac, masz prawo do takich zachowan. Zasluguje na to. To nic ze spalem dzis na wycieraczce pod drzwiami mieszkania. I tak Cie kocham'
Nawet jesli stanowczo postawie sie, postawie granice to czy tak bede wysmiany, wykpiony itd. Ja powtarzam poraz kolejny ze narobilem balaganu, uzywalem przemocy wobec Zony (nawet gdy byla w ciazy), aborcja i Zona moze tego nie wytrzymywac. Ale do tego stopnia aby az tak sie zachowywac. Tlamsic meza juz w tej chwili latami, jakby za kare za to co zrobiles. Bez checi wybaczenia, akceptacji?
Oczekuje sie od mezczyzn meskosci, dojrzalosci, odwagi i innych cech. Lecz jezeli przez wiele lat niemal dzien po dniu najblizsza osoba powtarza Ci, ze nie jestes facetem, nie jestes meski dojrzaly, odwazny itd to w koncu zaczynasz sie zastanawiac ze moze to prawda. Pomimo ze wydaje Ci sie ze spelniasz warunki bycia mezczyzna. I skoro ktos Cie traktuje tak a nie inaczej, to zaczynasz poddawac sie i wierzyc ze tak musi byc i to mi sie nalezy.
Wiele razy rozmawiamy z Zona, i Ona wie ze nie tedy droga. Wie...do nastepnej bitwy, bo potem dzieje sie to samo co zwykle. Kolejny bol, ponizenie,

Co zatem znaczy "mądrze kochać"
 
     
Krzysztof123
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-16, 08:22   

Cześć Emigrant. Uzupełniając słowa Jarka123 rozważ też swoje zachowanie pod względem Twojego buntu. Te przeciwności losu, które obecnie Cię spotykają powodują u Ciebie frustrację, ale i też negatywne zachowania, jak zły humor, jaki przynosisz do domu, który destruktywnie wpływa na Twoją małżonkę i dzieci. Zachowaj miłość mimo wszystko. Spróbuj, choć trochę ją zrozumieć i daj Panu Bogu szansę zadziałać najpierw w Tobie. Tylko miłością i dobrocią coś zdziałasz. Nawet, gdy Twoja żona jest wściekła na Ciebie, wybuchowa, kochaj ją, jaka jest. Odwzajemniając się jej podobnym pogłębiasz sytuację kryzysową. Nikt nikogo nie zmusi do miłości. To wypływa z serca. Nie możesz jej nakazać od teraz zachować się w stosunku do Ciebie lojalnie i z szacunkiem, kiedy Ty nie szanujesz jej.
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-16, 10:55   

emigrant2 napisał/a:
Bo wskutek min.mojej decyzji o aborcji moja Zona zawsze bedzie mnie ponizac. Tak sie z reszta zadeklarowala nie jednokrotnie.


Czyli stanowisko żony już znasz, oświadczyła je wyraźnie, dla wzmocnienia przekazu powtórzyła wielokrotnie. Jak będziesz reagował na zachowanie żony, które nazwałeś poniżaniem? Czy rzeczywiście zdajesz sobie sprawę z konsekwencji aborcji? - tych konsekwencji, które po prostu przygniotły, a rzekłbym nawet zmiażdżyły Was oboje (np. w sferze poczucia wartości każdego z Was obojga).

Emigrancie, ja nie gram na Twojej męskości. Bardzo dobrze wiem jak człowiek potrafi być zagubiony, zamotany.

Odnoszę wrażenie, że swoją postawę w życiu, w nastawieniu do małżeństwa uzależniasz od tego co żona powie, zrobi. Wydaje mi się, że szukasz w żonie punktu zaczepienia, dla którego warto byłoby ratować małżeństwo. A to nie tędy droga. Jesteś zaprzęgnięty do wózka pod nazwą "małżeństwo", ale aktualnie żona leży ranna na tym wozie, bo nie jest w stanie nic albo bardzo niewiele zrobić. Ona z tego wózka podnosi głowę i krzyczy na Ciebie: "zostaw, nie ciągnij tego wózka, bo i tak się do tego nie nadajesz!". Czy uwierzysz w ten przekaz? Czy może być inaczej? Czy znajdziesz w sobie siłę i motywację do ciągnięcia wózka wbrew temu, co mówi żona? Nawet jak ona sama zaciąga Ci hamulec ręczny?

Dlatego jeszcze raz powtórzę - szukaj siły u Jezusa. Gdybyś był pewien swojej siły, słów żony nie odbierałbyś jako raniących czy kwestionujących Twoją męskość. Mojego postu też byś nie odebrał w podobny sposób.

Pewność swojej męskości i pewność co do skuteczności Twoich planów i zamierzeń możesz zyskać tylko u Jezusa. A On już postawi przed Tobą właściwych ludzi, od których dowiesz się tego co trzeba, właściwe lektury. Prawdopodobnie sam też inaczej spojrzysz na swoje zachowania i sytuacje z życia. Choć może wydawać Ci się to nieprawdopodobne, być może kiedyś podziękujesz żonie nawet za raniące słowa.

Bo jak to mówimy na Sycharze: "wszystko jest po coś".
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-16, 15:06   

emigrant2 napisał/a:

Co zatem znaczy "mądrze kochać"

Witam serdecznie
Tutaj podaje lin ks.Marka Dziewieckiego
http://www.opoka.org.pl/b...adv2009_02.html

Mam nadzieje ,że rozświetli Tobie sytuację .
Pytaj , podawaj przykłady, nie wstydź się .
Wspieram modlitwą


przepraszam za moje zamieszanie w Twoim wątku i wszystkich czytajacych
 
     
Aniołek5
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-16, 23:17   

A ja w sprawie Twoich długów. Nie daj się wciągnąć przez ten wir zadłużenia, bo doprowadzi Cię to do ruiny psychicznej i materialnej; do niekończącego się dna... I pociągniesz za sobą rodzinę. Sytuacja jest ciężka, ale musisz poszukać pomocy. Wiem, że istnieją w UK formy takie jak Debt Relief Order; zawiesza się na rok spłatę długów, masz szansę na podreperowanie budżetu i stać Cię na normalne funkcjonowanie choć przez ten krótki okres czasu. Po roku jest rewizja Twoich wpływów i wydatków i chyba umarzają Ci długi, albo proponują spłatę ratami. Nie znam dokładnie całego procesu; musisz się dowiedzieć sam. Minusem jest wpisanie do polskiego odpowiednika Krajowej Listy Długów, czyli będziesz mieć bardzo zły Credit Rating. To pociągnie za sobą brak możliwości wzięcia np. telefonu na abonament czy wynajęcia mieszkania.
Na tej liście jest się wpisanym chyba 6 lat, potem zaczynasz od zera.
Ja to piszę informacyjnie. Dokładnie musisz dowiedzieć się sam. Zgłoś się do Citizen Advice Bureau; i najlepiej poproś o rozmowę z tłumaczem. To pewnie potrwa jakiś czas, ale oni pomogą. Przy okazji przejrzą Twoje benefity i może znajdą dla Ciebie jeszcze jakiś, którego nie otrzymujesz.
Nie wiem, czy będą w stanie połączyć jakoś długi w Polsce. Ale musisz być z nimi szczery. Uważaj przy okazji (bo może zaczniesz szukać pomocy na własną rękę) na wszelkiego rodzaju organizacje pomagające z długami. Oni żerują na ludziach z problemem finansowym, bo i owszem, kontaktują się w Twoim imieniu z kredytodawcami, ustalają z nimi miesięczną spłatę, ale w tej racie np. £20 miesięcznie, 5 idzie na długi a 15 dla tej firmy. Musisz poszukać organizacji typu non-profit. Najlepiej właśnie zgłosić się do CAB.
Nie wiem na ile znasz angielski, ale możesz też poczytać w necie o różnych formach pomocy.
Pamiętaj tez, że żadna z firm typu Debt Collector nie może Ci wejść do domu i zabrać Twojej własności. Inaczej się ma sprawa z tzw. Bailiffs. Oni mają większą władzę. To tak w skrócie. Znajdź sobie nowennę do Św Judy; on jest patronem spraw beznadziejnych. Mnie pomógł w sytuacjach finansowo; katastroficznych. Pomoże i Tobie. Sw Rita też mi pomogła i pomaga dalej ;-) . Oczywiście mówię tutaj o zawierzeniu i gorącej modlitwie, bo święci nie są instytucją rozpatrującą nasze wnioski o umorzenie kredytu
Emigrant, musisz iść po pomoc. Nie zastanawiaj się nawet nad tym; nawet jak pojawi się problem poniżonej męskości. Moim zdaniem zwracając się o pomoc instytucje wykażesz się przede wszystkim we własnych oczach niesamowitą odwagą i dorosłością;.
Co do twej żony... muszę Ci powiedzieć, że rozumiem jej frustrację dotyczącą twoich długów... Ja niestety też borykam się z tym samym problemem, co twoja żona; nie umiem poradzić sobie z długami, które narobił mój mąż... twój temat więc jest mi szczególnie bliski, bo widzę, że sama mam czasem ochotę poniżyć męża z każdej możliwej strony... tylko że on akurat jest za granica by zarobić na te długi... więc moje pojawiające się ataki paniki typu :Boże, jak on mógł to zrobić???; muszę tłamsić w sobie... chętnie bym go patelnią potraktowała :-P . Piszę to, by Ci uzmysłowić, że brak kasy nie jest aż takim problemem, ale brak rozwagi przy dysponowaniu nią... do tego dochodzą problemy dnia codziennego typu za co kupimy dziecku buty i frustracja rośnie... Twoją żonę pewnie omotała jej chęć poniżenia Cię, byś poczuł, jak ona czuje poniżona się właśnie przez Twoje nierozumne gospodarowanie pieniędzmi. Przynajmniej ja tak mam bo mój mąż wprowadzał mnie przez dwa lata w błąd, mówiąc że ma lokatę i spokojnie możemy coś kupić na kartę kredytową, bo się spłaci jak lokata się skończy. Niestety kłamał, a długi pozostały...
Piszesz że masz msze dwa razy w tygodniu - są to polskie msze? Masz dostęp do polskiego księdza? Jak daleko masz do Londynu? W dzielnicy Baal (nie jestem pewna, czy tak się to pisze) jest polski kościół pw. Chrystusa Króla. Myślę, że tam znajdziesz duchownego, który Ci pomoże. Wiem, że jesteś z południa Anglii – masz może bliżej do Brighton? Jak tak, to znajdę namiary na księdza, która tam prowadzi polską parafię. Wiem, jak się nazywa ale nie chcę podawać na forum. Napiszę na priva.
A tutaj link dot. Zawierzenia spraw Jezusowi:
http://www.traditia.fora....otolo,1998.html
Już go wklejałam w innym poście, więc może się na niego natknąłeś. Nie jest to wszystko proste, jak się wydaje... ale warto dać prowadzić się Jezusowi przez życie, choć czasem człowiek chce krzyknąć: nie trzymaj mnie, sam pójdę! Gdzie mnie ciągniesz? Po co mam tam iść? Co mnie podkusiło, by Cię poprosić byś poszedł ze mną? Znowu mi rzucasz kłody pod nogi? Ty mi chyba źle życzysz!... ja tak sobie od kilku dni krzyczę... stąd wiem, że nie jest łatwo...
Emigrant – życzę Ci wytrwałości w zawierzaniu :-> .
 
     
bellator
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-17, 20:22   Re: Przemoc psychiczna w rodzinie - poniżany mąż.

emigrant2 napisał/a:
Witam Was

Chce odejsc od Zony,a co za tym idzie zmuszony jestem takze odejsc od moich kochanych Coreczek.
Wpedzilem moja rodzine w pieklo, przez swoj brak dojrzalosci. Pieklo finansowe. W Polsce mam tyle kredytow z kawalerstwa (Zona o wszystkich wiedziala przed slubem) do splacenia (nie splacam bo nie mam z czego) ze moglbym za to kupic male mieszkanie. Tu w Anglii tez wpadlismy w dlugi ale juz razem. Choc glowna strona decyzyjna bylem ja. Tylko ze tu w Anglii te dlugi spowodowane byly koniecznoscia troski o rodzine i moja Zona przystawala na to.
Wychodzi jednak na to ze 99 procent moich decyzji finansowych bylo blednych i teraz pomimo zycia w Anglii jest nam bardzo ciezko, brakuje nam na podstawowe rzeczy i na oplaty.Wiekszosc pieniedzy ktore tu zarobie lub dostaniemy od panstwa ida na zalegle zadluzenia na biezace zycie zostaje malo, a i biezace rachunki trzeba tez przeciez placic. Nie radze sobie z gospodarowaniem pieniedzmi. Nie o tym jednak glownie chce pisac.
Jest to jedna z calozyciowych przyczyn ktore powoduje ze nasze malzenstwo legnie w gruzach.
Do tego jeszcze doszla aborcja.
jednak sytuacja finansowa, aborcja doprowadzily do tego ze Zona stracila do mnie szacunek, zaufanie. Mozna by bylo sie temu nie dziwic, ale...
Moja Zona jest bardzo klotliwa i wojownicza osoba.
Zawsze myslalem ze ja kocham, a teraz coraz bardzije zaczynam w to watpic. Walczylem o nia 5 lat przed byciem razem i w koncu bylismy razem.Potem wzielismy slub mieszkajac niestety wczesniej wspolnie przed slubem. W tamtych czasach bardzo Zone kochalem. Przymykalem oko na to, ze moje wszystkie starania by Zonie dogodzic uprzyjemnic zycie Zona czesto nie dostrzegala, lub tez krytykowala. Zaciskalem zeby i dalej ja po prostu kochalem.
8 miesiecy po slubie doszlo do aborcji, w czwartym tygodniu ciazy. Zona nie przyjela tego dziecka. Nie chciala Mateusza. Powiedziala mi wtedy ze mnie znienawidzi a Mateusza nie bedzie kochac. Zazadala aborcji, a ja sie temu nie sprzeciwilem (wtedy nie zdawalem sobie sprawy ze taka decyzja podpisalem nie dosyc ze cyrograf z diablem, to takze wydalem wyrok smierci na swoja meskosc) to bylo nie normalne. Chcac wtedy uszczesliwic Zone zdobylem sie na fakt aborcji. I choc jestem wspolodpowiedzialny
tej aborcji to jednak zyje w ciaglym zalu do Zony ze ona byla glowna "pomyslodawczynia" tego przedsiewziecia.
Zblizam sie jednak powoli to bezposrednich przyczyn dla ktorych chce odejsc z tego malzenstwa.
Na kazdym kroku, kazdego dnia jestem przez Zone ponizany. Coraz czesciej dzieje sie to na oczach dziecka. Niemal kazdego dnia wytyka mi zona kredyty, problemy finansowe obecne. Wytyka mi takze to ze nie zachowalem czystosci przed slubem (choc powiedzialem jej wszystko jeszcze przed) Dzieje sie tak od kilku lat.
Jestem nieporadny zyciowo to niestety fakt. ALe w tej calej nieporadnosci licza sie dla mnie dzieci ich dobro, opiekuje sie nimi, czynnie uczestnicze w zyciu domowym. Jednak to dla zony nic nie znaczacy szczegol.
Boli ponizanie. OSTAtnio zona powiedziala do mojego dwu i polletniego dziecka tak"patrz Olu na ojca, tak wyglada debil" wczoraj mi powiedziala ze dzieci lepiej zeby nie mialy wogole ojca niz takiego jak ja. (Poraz kolejny chce zaznaczyc ze poza nieradzeniem sobie z finansami nie zaniedbuje dzieci, spedzam z nimi czas itd) Osad wydany tylo na podstawie problemow finansowych. Kilkanasnie dni temu Zona pogryzla mnie na oczach dziecka. Wyzwisk nawet nie wypada tu cytowac. Trudno podniesc sie z
meskoscia kiedy Zona mowi mi ze jestem ciota, a nie facetem. Wiele razy podarla moje ubrania w kolejnym szale agresji na mnie, kilka razy spalem na wycieraczce przed mieszkaniem bo zona nie chciala mnie wpuscic do domu. Kilka razy po powrocie z pracy, kilka razy gdy wyszedlem z domu na 10 minut w trakcie klotni by uspokoic swoje emocje i zeby dzieci nie musialy nas sluchac. Zona raz ponizyla mnie do tego stopnia, ze nie wpuszczajac mnie do domu nie pozwolila mi skorzystac z toalety. Nie
zdazylem dobiec w intymne miejsce.
W moim malzenstwie nie ma dnia bez klotni, powaznej klotni. srednio co drugi dzien zona powtarza mi jakim to jestem do bani mezczyzna. i tak sie dzieje od kilku lat juz.
Moglbym to zniesc gdyby nie bylo dzieci. Ale moja zona doprowadzi do tego ze bede ponizany rowniez przez corki. A to nie bedzie sytuacja normalna.
W tym wszystkim coraz bardziej odchodze od Boga,tym bardzije ze Zona wypomina mi i ma pretensje ze wieczorem chce wyjsc na msze zamiast pomoc jej w kladzeniu dzieci do lozka. Msze polskie mam tu tylko w czwartki i w niedziele. Zona ciagle mnie krytykuje, wszystko robie nie tak, nawet do toalety musze isc nie wtedy kiedy potrzebuje lecz gdy nie trzeba czegos w domu zrobic przy dzieciach.Naprawde byly takie przypadki.
to wszystko co opisalem to nie jest kwestia kilku zdarzen. To sa sytuacje zdarzajace sie wiele razy w tygodniu od kilku lat.
Zona nie potrafii panowac nad emocjami. Dzialam na nia jak plachta na byka. Probowalem w rozny sposob przerwac jej emocje, klotnia spokona rozmowa rozpoczynalem modlitwe. Nic nie trafi. Zona nie potrafi sie zatrzymac i im bardziej brnie w klotnie tym bardzije mnie poniza.
Podobno pieniadze szczescia nie daja. Ale odnosze wrazenie ze bez nich dla mojej zony malzenstwo zdaje sie nie podzwignac.
Ja wiem ze zgotowalem pieklo finansowe, ale czy jest to usprawiedliwienie dla zachowan mojej zony. Tlumacze sobie ze reaguje emocjami na stes finansowy, ale z drugiej strony przypominam sobie tekst przysiegi malzenstkiej "na dobre i na zle".
Jestem coraz dalej od Boga, chce odejsc z malzenstwa (Zona bedzie znowu miala dowod na moj brak odpowiedzialnosci, ale czy napewno?) bo ile mozna znosic ponizenia, teraz juz na oczach dzieci. Pomimo wszystkiego zlego co wyrzadzilem czy mam prawo byc tak traktowany. Zaryzykowalbym stwierdzenie ze pomimo tego jestem ofiara przemocy rodzinnej ze strony zony, dziwne prawda? I jak sobie poradzic z taka zona? Probowalem modlitwy, krzyku, spokoju nic nie dziala. NIESTety zdarzalo mi sie kilka razy popchnac Zone.
Nie mozna sobie z nia poradzic bo dla niej juz jestem smieciem, debilem a wszystkie slowa ktore mowie sa nic nie warte. Jestem nieszanowany ponizany na oczach dzieci.
Zastanawiam sie czy jeszcze w ogole kocham Zone. Cche odejsc, ale boje sie ze zjedza mnie wyrzuty sumienia w stosunku do dzieci. Wiem ze ZONA gdy odejde zostanie sama z dziecmi w obcym panstwie i na domiar zlego do Polski nie mamy tez gdzie wracac (razem czy osobno) bo nasze rodziny sie na nas wypiely a co gorsza maja w nosie wnuczki. Nie mamy nawet wlasnego mieszkania.
to bedzie normalne gdy pozostane w tym malzenstwie? Jestem mezem katolickim i nie zamierzam sie z nikim wiazac po odejsiu, bede sam i czekal na cud kiedy Zona mi wszystko wybaczy i pokocha mnie takiego jakim jestem nawet takiego nieporadnego.
Ja mam za duza wrazliwosc, zawsze marzylem o szczesliwej rodzinie ale moja Zona skutecznie mi to wybila z glowy.
Co raz bardziej wierze w to ze ja zona nigdy nie bedziemy szczesliwi i ze nigdy nie powinnismy byc razem.


[ Dodano: 2011-12-17, 20:27 ]
przepraszam najwidoczniej nie umiem cytować i prosze o wybaczenie


Emigrancie przezywam coś podobnego jak i ty ale nie myśle o rozwodzie, ponieważ przysiegałem bycie z moją Żoną na dobre i złe... a łatwo się kocha jak jest wszystko dobrze a trudniej iż gdy przychodzą problemy do pokonania.... mnie i moją Zona zawsze bedzie łączyc nasza Córeczka...... jezeli sprzeniewierze się moim ideałom będę nikim .... kiedys to zrobiłem i chce to naprawić miec musze przejść przez morze cierpienia i czekać na zbawienie.... wiem, że zawiniłem.... ja znam drogę jak iść a moja Zona nie, ponieważ jej brakuje Boga i sił do życia.....
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-18, 13:07   

emigrant
Cytat:
postawiane granice zawsze sa przekraczane i wtedy w naplywie negatywnych emocji w nosie sie ma te granice.


to wlasnie sztuka by byc konsekwentnym wobec takiego przekraczania granic
co mozesz zrobic by nie spac na wycieraczce??

szacunku do siebie, granic sie mozna nauczyc, wytrenowac jak judo czy jezyka angielskiego, pewnie rodzaj umiejetnosci...trzeba czasu, fachowca...i wytrwałosci i Pana Boga

fajnie ze zapisales sie na 12 krokow. :-)
moze jakis osrodek specjalizujacy sie w przemocy, w Anglii chyab jest to dobrze rozwiniete...taka pomoc
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8