Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
na rekolekcjach na Górze św Anny i potem na otwarciu Ogniska w Legnicy , nasza Sycharka dawała świadectwo - czekała na męża 20 lat i się doczekała , na rekolekcjach byli razem .
(szkoda, że nie ma emotikonu z opadniętą szczeną )
Niesamowite! Jest gdzieś nagrane/napisane jej świadecwto?
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-01, 20:22
Aniołek5,
Oj nie wiem, czy wytrwam w modlitwach Tajemnice Szczęścia.! Cały rok co dzień 15 modlitw, obawiam sie Chcę zacząc. nowennę do Niepokalanego Serca Maryi
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-01, 21:29
Agaj ja odmawiałam Tajemnice szczęścia 2razy zaczynałam
1 - 1 miesiące
2- 3 miesiące
za trzecim razem się udało
To niesamowita modlitwa , i trzeba zmienić myślenie o tym ciężkim roku - jak będzie trudno .
Na 12 - krokach nauczyłam sie takiej metody
Tu i Teraz
dzisiaj odmówię te modlitwy , - czyli patrzę na najbliższe tygodnie , albo dni , albo godz .
patrzę tak daleko, aby to mnie nie przerastało .
no i oczywiście prosiłam o pomoc Ducha św , bez Niego żadna modlitwa nie nie obędzie
Co do nagrania tego świadectwa , już dałam znać Andrzejowi - poszuka czy ma to nagranie
Pogody Ducha
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-02, 10:40
Dziś złapałam doła chyba, nie daje rady... Płakałam na zmianę z modlitwą... Tęsknię za Nim strasznie, ale wstrzymuje się ,żeby nie dzwonic albo smsowac. Boję się, że powie mi -- nie kocham Cię. To jest straszne...
ewales [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-02, 14:22
to chyba ta pogoda tak działa, bo ja też siedzę i płaczę. a było już tak dobrze. no i niestety nie byłam taka twarda - wzięłam telefon do ręki... ale odzewu z drugiej strony nie ma...
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-02, 19:50
ewales,
Ja też nie dałam rady, smsowałam, a już było dobrze. To jest silniejsze ode mnie. Dowiedziałam się znowu, że woli byc sam, 3 razy próbowaliśmy i nic nie wyszło. Nie mogę Go zrozumiec... Nie wierzy, że Go kocham, że chce byc z nim, czy za sprawą innej? Nie wiem...
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-02, 20:58
agaj napisał/a:
Ja też nie dałam rady, smsowałam, a już było dobrze. To jest silniejsze ode mnie. Dowiedziałam się znowu, że woli byc sam, 3 razy próbowaliśmy i nic nie wyszło. Nie mogę Go zrozumiec... Nie wierzy, że Go kocham, że chce byc z nim, czy za sprawą innej? Nie wiem...
Wiesz co Agaj, tak z pewnego doświadczenia wiem, że żadne słowa, żadne argumenty, żadna nawet najpiękniejsza przemowa potwierdzająca Twoją miłość do męża, do męża nie dotrą. Co gorsza, im bardziej będziesz nalegać, tym bardziej mąż się będzie odsuwać. Przepraszam, że nazwę to po imieniu - ale Ty się jemu (w jego oczach oczywiście), w pewnien sposób naprzykrzasz. Innymi słowy, tymi sms-ami, błaganiem i prośbami, robisz sobie antyreklamę - pokazujesz swoją słabość. On tym bardziej jest przekonany, że może potraktować Cię jak zabawkę, skoro aż tak Ci na nim zależy, by wydzwaniać i prosić o szansę. Czy Ci wierzy czy nie... Jemu jest wygodnie. Jemu poprostu jest wygodnie: Ty się zajmujesz domem, dziećmi, jak przyjdzie w odwiedziny ma zapewnioną kawkę/herbatkę, a i mam wrażenie, że smaczne ciasteczko. Wychodzi od Ciebie - i robi co chce. Jest wolny (wg. jego własnej interpretacji wolności). No i ma przecież świadomość, że zawsze może wrócić. Czegóż chcieć więcej? Po co wracać? Przecież powrót oznacza dla niego staranie się, rozmowy, może tłumaczene się "gdzie byłeś?", "co robiłeś?", itp. Nawet jeżeli byłaś bardzo tolerancyjna wobec jego wychodzenia z domu, tzn. nie bawiłaś się w szpiega, to pewnie jakieś wymagania mu stawiałaś, jakieś obowiązki musiał mieć. ..
Ja wiem, że to trudne... Ja wiem,że to nie jest łatwe... Przechodziłam to po rozstaniu z poprzednim chłopakiem i wiem, jak kusi wysłać smsa, zadzwonić... Ja wykasowałam nr telefonu i dzięki Bogu go nie pamiętałam. A Ty albo wykasuj ten numer, albo kup sobie nowy zestaw startowy, jakikolwiek, ten nowy numer wklep pod imieniem swego męża(zastąp stary) i jak będziesz miała ochotę - to pisz, to dzwoń. Odzewu i tak nie będzie, bo karta sim z tym numerem będzie przecież leżała gdzieś na dnie Twojej szafki. Może taki trik pomoże... A jak będzie chciał odwiedzić dzieci - to niech on dzwoni.
Albo wynagradzaj sobie każdy dzień bez telefonu do niego: czekoladką, odłoż 5zł dziennie na jakiś luksusowy zabieg - coś, na co nie możesz sobie często pozwolić. No pomyśl - taki sms to jakieś 50gr. Zbieraj nawet te 50gr za każdy niewykonany sms, a nóż może uda Ci się na jakieś wystrzałowe szpileczki w panterkę nazbierać .
Musisz to jakoś przezwyciężyć. Musisz go poprostu na chwilę zostawić. I jak już gdzieś ktoś na tym forum pisał - nie módl się o jego powrót. Po co Ci "stary" mąż? Módl się o jego nawrócenie. Nawet jakby miał do Ciebie od razu nie wrócić. Ale jako "nowy", nawrócony mąż, nie wierzę, że będzie chciał żyć bez małżonki, z dala od dzieci...
Trzymaj się dzielnie
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-02, 21:43
Aniołek5,
Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Wiesz co? Najgorsze jest to ,że ja to wszystko wiem, tylko jakoś nie mogę zastosowac się do tego. Sama nie rozumiem, co się ze mną dzieje... Wcześniej to On zabiegał o powrót, przepraszał, obiecywał ,że się zmieni...
Teraz Ja tego bardzo chcę, może dlatego, że podejrzewam go o kobietę i to mi nie daje spokoju...?
Masz racje, skasuje jego numer.
Kiedyś już tak zrobiłam, jak dzwonił, nie wiedziałam, kto.
Może to jedyne rozwiązanie...
Przemówiłaś mi do rozsądku, DZIĘKUJĘ!!!
Ona1974 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-02, 23:49
Agaj, wodzę, że klub sie poszerza... ja nie odbieram jak dzwoni bo wiem, że karmi się moją bezsilnością i żalem. Zabrał mi wypłatę (założył swoje konto) - ja nawet nie pisnełam, nie napisałam sms,,, nic - przepłakałam kilka godzin ale nie odezwałam się do niego. Nie chcę się widywać, zostawiam go samego sobie... tak cholernie to trudne, że zwijam sie z bólu jak o tym myślę, ale inaczej moje cierpienie nic nie będzie znaczyć.. zmęczylam się już, wyciszyłam, umarła ta uśmiechnieta osoba, pełna życia i werwy może każdemu Bóg coś wymyślił na udowodnienie jego błędów i zawrócenie z drogi, którą źle wybrał? Słyszę, że ktoś go widział, a ja nie ... komuś poświeca czas na alkoholowych imprezach weekendy a dzieciom nie ... dostrzegam jego złe cechy i to tez mnie co raz bardziej uspokaja i każe trwać w samotnym oczekiwaniu na to co przyjdzie.Mam tylko 2 miesiące do pierwszej sprawy, boje się... taki stres przeżywałam biorąc ślub, ale to był szczęśliwy stres.. pamietak jak mu przysięgałam patrząc w oczy a on ... powiedział w oczy tylko "i nie opuszczę cię az do śmierci" ... patrzac wstecz na jego kłamstwa, to teraz to sie potwierdza: był przy mnie tylko w zdrowiu, szczęściu ..a zę nie opuści mnie az do smierci ... mnie wykończył psychicznie i fizycznie ,,, ciekawie czyjej śmierci
Tak sobie myślę, że człowiek musi tyle doświadczyć, żeby móc w końcu zrozumieć ... całe swoje postępowanie, bezsilność, inność innego człowieka. Ale ile można cierpieć?
Juz któryś dzien z kolei próbuje zacząc NP bo boję się, że nic z tego nie wjdzie, wątpie ... boję sie że za dużo chcę i co jak tego nie dostanę ... kolejne załamanie, niemoc..
Powodzenia dla wszystkich
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-03, 01:47
Ona przytulam , i rozumiem ten rozrywające ból ,
Mi na początku pomagało jedno zdanie powtarzane w kółko
" Jezu Chryste ulituj się na de mną "
tak długo aż przychodziło ukojenie
Pogody Ducha
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-03, 02:17
Ona1974 napisał/a:
Juz któryś dzien z kolei próbuje zacząc NP bo boję się, że nic z tego nie wjdzie, wątpie ... boję sie że za dużo chcę i co jak tego nie dostanę ... kolejne załamanie, niemoc..
Ona1974 - nie bój się... nie rozmyślaj zbytnio... czy prośba o scalenie małżeństwa to za dużo? czy pragnienie bycia jednością jako mąż i żona to zbyt wiele? dla Maryi? dla Boga??? nie, myslę, że nie... więc nie myśl o tym, co się stanie, jak tego nie dostaniesz... zaufaj Maryi... możesz dostać nawet więcej niż prosisz... możesz dostać inaczej, niż prosisz... ale nie martw się na zapas, tylko bierz różaniec i zacznij NP od dziś!!! uwierz mi, będziesz miała dni kryzysu, dołki, załamania nawet i wiary... będziesz myślała,że to nie ma sensu, będziesz miała takie myśli, jakie masz teraz - ale NIE PODDAWAJ SIĘ! módl się dalej, módl się goręcej, klep te zdrowaśki nawet jak nie będziesz miała ochoty, nawet gdyby wszystkie przeciwności losu akurat na Tobie się skupiły, choćby nawet i sam Bóg stanął przed Tobą i powiedział, że to nie ma sensu to ty i tak dalej ciągnij tę nowennę - nie przerywaj, nie odkładaj. A uwierz mi, przyjdzie taki dzień, kiedy już nie będziesz się nad intencją tak zastanawiać i o niej rozmyślać, jak na początku odmawiania NP. Będziesz za to skupiona nad samymi tajemnicami, nad samym Jezusem i tym, co dla nas zrobił... Tylko ZACZNIJ i się NIE PODDAWAJ.
Ona1974 napisał/a:
boję się, że nic z tego nie wjdzie, wątpie ... boję sie że za dużo chcę i co jak tego nie dostanę ...
A tu masz odpowiedź samego Jezusa:
Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie mnie troskę o wasze sprawy, a wszystko się uspokoi. Zaprawdę mówię wam, że każdy akt prawdziwego, głębokiego i całkowitego zawierzenia Mnie wywołuje pożądany przez was efekt i rozwiązuje trudne sytuacje. Zawierzenie Mnie nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Mnie modlitwy pełnej niepokoju, bym nadążał za wami; zawierzenie to jest zamiana niepokoju na modlitwę. Zawierzenie oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i oddanie się Mnie tak, bym jedynie Ja działał, mówiąc Mi: Ty się tym zajmij.
Dziś jadąc rano do pracy , wstąpiłam do swojego męża do domu.
Tragedia
Jest poważnie przeziębiony, kaszle strasznie, śpi na materacu, i ma tylko telewizor...
Zaczęłam z nim rozmawiac, widzę, w jakim jest stanie zaproponowałam, żeby gdzieś na dwa dni do nas przyszedł, wygrzeje się w łóżku, dam mu obiad, żeby poszedł do lekarza, bo ten kaszel mi się nie podoba...
Był niemiły, powiedział, że da sobie radę, nie chce ode mnie pomocy.
Myslę, że głupio mu było po prostu, że zastałam go w takich warunkach, a jak przyjeżdża do nas, to udaje biznesmena...
Jadąc z pracy zadzwoniłam, że może mu jednak pomóc, nie a skąd, wręcz oburzony, że wyciągam rękę,nie to nie.
Powiedziałam, nie chcesz to trudno uparciuchu jeden, cześc.
I na tym koniec. Skasowałam numer i musze odpocząc. Jednak czuję się spokojniejsza, zrobiłam ,co mogłam, może kiedyś to zrozumie...
A, dałam Mu na Mikołaja książkę,, Warto byc ojcem,,
Dopiero się wkórzył, ale ja już wyszłam, nie chciałam tego słuchac.
Zostawiam Go w rękach Boga,
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-03, 20:14
agaj napisał/a:
Zostawiam Go w rękach Boga
Myślę, że zostawiasz go w najlepszych rękach .
Odpocznij. A Twój mąż to mi przypomina (przepraszam, za skojarzenie, ale nie umiem inaczej tego wyjaśnić) wściekłego pieska. Takiego, co to się wścieka za każdym razem jak na niego nawt popatrzysz, takiego co mu aż piana z pyska kapie. Takiego, co w tej wśiekłości jest zawzięty, zażarty... A niech się pieni. A niech się slini z tej złości. Aż przyjdzie dzień, kiedy mu tej piany w pysku zabraknie i ... padnie, zacznie skomlić...
I nie mam zamiaru obrażać Twego męża, nie. Ja poprostu opisuję tu uczucie potężnej złości i nienawiści - tak naprawdę do samego siebie...
Miłej niedzieli, Agaj
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-03, 20:20
Aniołek5,
Masz racje.
Wściekły jest, bardzo.... Ale to jego Ego.
Bo On wie, że dam sobie radę, nie potrzebuję od niego pomocy..
Jeszcze jak zastałam Go w takim stanie...Przegranego...
Nawet jego ojciec zaprosił mnie z dziecmi na Wigilię, a jego NIE che...
Żal mi się Go zrobiło, jaki jest duuuurny..
[ Dodano: 2011-12-05, 22:34 ]
Nie ma żadnego odzewu...
Ja się nie odzywam, i On też. Najbardziej nie rozumiem,dlaczego nawet do dzieci nie zadzwoni ponad tydzień...Jak można tak się nie interesowac....
Szkoda mi ich, ale chyba się już przyzwyczaiły do tej sytuacji...
Tęsknię, ale wytrzymuję...
Smutno samej, ale widocznie taki mój los.
Jutro Mikolajki, ciekawe, czy będzie pamiętał o swoich dzieciach.
Ostatnio kazał mi sobie kogoś znależc, Jak tak mógł!
Pozbyc się chce mnie?
Czekam ,co przyniesie kolejny i kolejny dzień, wyglądam, czy przyjechał może, a tu nic. Czy On naprawdę jest taki nie czuły, straszne,...
Może ma jakieś plany już na swoje życię?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.