Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam wszystkich serdecznie. Jestem tu Nowa.Czytam posty i postanowiłam opowiedziec swoją historie i proszę o rade. Jestem już tak skołowana. Jestem w związku sakramentalnym od 15 lat. Mamy dwoje dzieci 14 i 11 lat. Zaczeło sie wszystko psuc 3 lata temu.Mamy dom duży dom, mąż chciał wziąc kredyt pod hipoteke, ja się nie zgadzałam. Raz już wziął i skończyło się tym, że bank nam zabrał działki. Zrobił ze mną rozdzielnośc majątkowa i dom należał w ten sposób do niego, bo dostaliśmy go od jego ojca.Zadłużył, niespłacał, komornik robił licytacje, sam się ukrywał przed policją, nie pracowałam, chowałam dzieci. Musiałam się wyprowadzic, bo nie mogłam psychicznie wytrzymac. Wynajełam mieszkanie w mieście, żeby dzieci miały bliżej do szkoły, poszłam na kursy i otworzyłam własną działalnośc. 3 razy przebaczałam mu, przyjmowałam pod dach, chciałam wszystko dobrze. Nie udawało się, nie pracował, grał noc i dzień na komputerze. Nic nie pomagał. Miałam dośc, kazałam mu się wynieśc, psychicznie byłam wykończona.Nie interesował się dziecmi zupełnie, złożyłam o alimeny, nie płacił, biore z funduszu alimentacyjnego. Teraz latem kupiłam mieszkanie i sama je wyremontowałam. Mąż pracuje, kocham Go mimo wszystko i chciałam, żebyśmy zaczeli wszystko od nowa,. On twierdzi, że mnie nie kocha nie mógłby byc ze ,mną! Nie wiem ,co robic, poczuł wolnośc i nie che byc z nami... Pomóżcie, Proszę, mówię że Go kocham, że zależy mi na nim, ale jak grochem o ścianę, jest obojętny dla mnie. Przychodzi do nas, całuje mnie ,ale twierdzi że nie chce byc ze mną,. Nie wiem, co robic!!!
Agnieshka [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-28, 10:07
Agaj,
nie jestem na forum zbyt dlugo aby dawac rady...Prosze wiec nie traktuj tego jak recepte na poprawe relacji miedzy Toba i mezem...
Z doswiadczenia i z kwestii czasu wiem, ze jezeli mezczyzna ucieka w zachowania wpasowujace sie w kategorie typu: uzaleznienie lub kompulsje tj. nadmierne korzystanie z gier komputerowych, pornografia, alkoholizm etc. to ucieka w ten sposob od jakiegos problemu, ktory lezy gleboko i jest powazny na tyle, ze czesto wygodniej jest sie upic, pograc albo stracic wszystkie pieniadze anizeli problem skonfrontowac.
Czesto sa to sprawy wyniesione z dziecinstwa, z rodziny pierwotnej i dotycza nieumiejetnosci kierowania uczuciami, strachem przed bliskoscia etc.
Sprobuj sie wyciszyc.
Tylko w ciszy, jaka przynosi modlitwa i zawierzenie Waszych spraw i codziennosci Panu Bogu, znajdziesz przyczyne Waszego kryzysu.
Pozdrawiam.
Z Bogiem.
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-28, 10:16
Dzięki Agneshka
To, prawda, miał poważne problemy i z prawem i przechuśtał majątek. W jego domu też rodzice się rozwiedli, można powiedziec świat go chował, dlatego on nie ma takiej potrzeby byc z rodziną, tak mi się wydaje. Najważniejsi są koledzy niż my,. Nawet jego ojciec mówi, żebym dała sobie z nim spokój i znalazła kogoś. Ja nie chcę, 3 lata jestem sama i chcę ratowac to małżeństwo, ale nie mam recepty.... I nie mam siły.... Mówi ,że mnie kocha itd..
[ Dodano: 2011-11-28, 10:19 ]
Sory, mówi że mnie Nie kocha....
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-28, 13:28
Aga witaj na forum
wydzieliłam Ci osobny temat .
to wielka kopalnia wiedzy i ludzkiego doświadczenia , świadectwa odrodzenia
wielu ludzi i ich małżeństw .
agaj napisał/a:
mówi że mnie Nie kocha....
jak ktoś uzależniony tak mówi - to czytaj - Nie kocham siebie - taka jest prawda -
sam sobie nie wybacza co narobił , to trudno mu przyjąć czyjeś wybaczenie, miłość . Nie wie tak naprawdę o czym mówi .
Ja jestem na tym forum od ponad dwóch lat , i tu w tej wspólnocie nauczyłam się co znaczy słowo MIŁOŚĆ , jaką wartość na Sakrament Małżeństwa .
Pogody Ducha
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-28, 16:54
Rani mnie bardzo.
Przychodzi do dzieci, normalnie rozmawiamy, proponuje mu zapomniec o ostatnich 3 latach, wszystko mu wybaczam, żeby on też o wszystkim zapomniał. Twierdzi, że pomoże mi dzieci wychowac, ale razem nie będziemy, nie kocha mnie. Za chwile mnie całuje.
Mówi, że chce byc sam, albo znajdzie sobie kogoś... Ja zwariuje, to On powinien mnie przeprosic po tym wszystkim, a teraz takie rzeczy mi mówi. To jakaś paranoja. Zaproszę Go na obiad w niedzielę, żeby dzieci miały namiastkę rodziny, to On twierdzi, że chce byc z Nim dla kasy... Nie wiem już, jak mam się zachowywac...
Może powinnam nie prosic Go na górę, a jak chce się z dziecmi widziec, to zejdą do niego?
Z drugiej strony się boję Go urazic, bo jak pokłóci się mną to do dzieci potrafił pół roku się nie odzywac...
Prosze o rady, bardzo, bardzo.....
Znajomi, rodzina twierdzą, żebym w końcu się ockneła i kopn... Go.
Chcę za wszelką cenę ratowac to małrzeństwo, bo kocham Go i chcę, żeby dzieci miały rodzinę, i tak dużo wycierpiały...
Proszę o modlitwę
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-29, 17:42
agaj napisał/a:
Wynajełam mieszkanie w mieście, żeby dzieci miały bliżej do szkoły, poszłam na kursy i otworzyłam własną działalnośc.
Witaj Agaj :)
Bardzo mi zaimponowała Twoja postawa. Pokazałaś klasę, pokazałaś, że możesz sobie poradzić mimo taaakich kłopotów finansowych.
Mogę powiedzieć, że mnie zaispirowałaś. Wiem, że oczekujesz nieco innych postów, z pomocą i radą, ale nie mogłam się oprzeć pokusie, by napisać. Ja sama siedzę w domu z dzieciakami (młodsza córka jest jeszcze za mała, bym ją zostawiała i poszła do pracy) i tylko się zamartwiam, jak sobie z kredytami poradzimy, czy kredytobiorcy mnie/nas zniszczą...
Nie mam swojego lokum, korzystam z pomocy rodziny i się zamartwiam, gdzie ja będę mieszkać za 5 lat. Jakoś nie mam odwagi wziąć spraw w sowje ręce - i np. tak jak Ty otworzyć swoją firmę.
Fakt, że Ty dałaś radę kupić mieszkanie - Kobieto, Jesteś WIELKA!!!
Może na ten moment skup się na swojej działalności, popracuj nad sobą, znajdź nowe hobby, wyjeżdżaj z dzieciakami na weekendy - rób wszstko, by mąż poczył, że Cię traci, tzn. że poczuje, że już nie będziesz go błagać o powrót.
Ja nie mam bladego pojęcia(a myślałam, że wiem dużo, zanim na to forum zajrzałam) o problemach dorosłych wyniesionych z domów rodzinnych. Ale na pweno ktoś się znajdzie z odpowiednią radą, pomocą .
Ja wiem, że to może być niezbyt taktowne pytanie, ale możesz mi powiedzieć jakie kursy skończyłaś i jak to zaowocoało w późniejszym rozwoju? Możesz na priv, maila lub gg. Ja poprostu też chcę odnaleźć swoją drogę do własnych zarobków i chciałabym zobaczyć, jak to inni robią
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-29, 20:03
Aniołek5,
Witaj, dzięki za wszystko.
Mieszkanie kupiłam nowe od developera, ale sprzedałam malutką kawalerkę w Wa-wie. Musiałam je za zarobione pieniądze wyremontowac. Nie mam tajemnicy, jestem manicurzystką, podnajmuje miejsca w dwóch lokalach fryzjerskich. Mam jeszcze plantacje truskawek u rodziców, więc nie mam kiedy się nudzic. Jak wiesz sama chowam dzieci od 3 lat, było naprawdę ciężko, 1,5 roku twała sprawa o alimenty, a dzieci mają własne potrzeby... Najgorsze lata mojego życia....Ale my kobiety jesteśmy Twarde
[ Dodano: 2011-11-30, 08:48 ]
Wczoraj był mąż
Gdy wróciłam z pracy, siedział już przy komputerze. Zrobiłam kolacje, wszyscy usiedliśmy i było nawet fajnie. Rozmawiał z nami, zjadł i było ok.
Jednak za chwile ktoś zadzwonił, rozmawiał z nim i powiedział, że za pół godziny przyjedzie. Na koniec rozmowy powiedział PA ! Od razu pomyślałam, że to jakaś kobieta... Wkórzyłam się i powiedziałam, że jeżeli kogoś ma, to niech nie przychodzi do nas na górę do mieszkania, tylko dzieci zobaczy przed blokiem.
Mówił, że nie ma nikogo, tylko żona kolegi zadzwoniła
Tak sobie tlumacze, że jeśli by miał kogoś rzeczywiście, to nie zabierał by dzieci w niedziele, albo do nas przyjeżdżał w niedziele i siedział cały dzień.
Nie wiem, mam dośc, co o tym myślec?
Proszę o POMOC....
Pomóżcie, modlę się do Serca Pana Jezusa o wstawienie Go na dobrą drogę. Nie chodzi wogóle do Kościoła, nie przyjmuje sakramentów, zagubił się po prostu...
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-30, 20:16
agaj napisał/a:
Pomóżcie, modlę się do Serca Pana Jezusa o wstawienie Go na dobrą drogę. Nie chodzi wogóle do Kościoła, nie przyjmuje sakramentów, zagubił się po prostu...
Witaj,
większość zagubionych współmałżonków ma kłopoty duchowe. Dla porzuconych lub odstawionych na boczny tor małżonków, którzy chcą naprawiać swoje małżeństwo najlepszą drogą jest powierzenie siebie, małżeństwa i rodziny Jezusowi i Maryi. Tylko Oni patrząc z boku i mając dostęp do ludzkich serc potrafią wyprowadzić wszystko na prostą. Zawierz więc ufnie wszystko Niebu, Ono Cię poprowadzi.
W międzyczasie odważnie przyjżyj się sobie i oceń jaka pomoc potrzebna jest Tobie od ludzi-psycholog, grupa wsparcia w sprawach współuzależnienia od netu i oczywiście spotkania w realu na Skaryszewskiej. Sycharki pomogą Ci wszystko z bożą pomocą ogarnąć więc skoro trafiłaś do Sycharu to może już byc tylko lepiej. Może nie będzie łatwo, ale będzie lepiej, lepiej i lepiej. Najpierw z Tobą, potem z całą resztą problemów małżeńsko-domowych.
"Wszystko mogę w Tym , który mnie umacnia"
(List do Filipian 4:13, Biblia Tysiąclecia)
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-01, 16:30
A mi przypomniała się historia opowiadana przez znajomego kiedyś tak o, przy kawie. Ale jest prawdziwa i może być potraktowana jako małe świadetcwo.
Mąż odchodzi do kochanki. Nie wiem, czy dochodzi do rozwodu czy nie. Żona zostaje z dzieckiem, które sama wychowuje, gdy mąż w najlepsze "układa" sobie życie z inną Panią. I też nie wiem, czy z kochanką ma dziecko. Ale po 17 latach,po długich 17 latach coś mu z kochanką nie wychodzi... I wiecie co? Wraca do swej żony, która przyjmuje go z otwartymi rękami...
Ja pamiętam, jak sobie wtedy pomyślałam: co za durna baba po tylu latach go z powrotem wzięła!!! Ale teraz wiem, że to była kobieta, która wierzyła w moc sakramentu i czekała wiernie na swojego męża. Musiała na niego czekać, skoro przyjęła go bez problemów. Inaczej by się nie zdecydowała...
17Lat!!! Ludzie! Jest nadzieja :)
[ Dodano: 2011-12-01, 16:35 ]
Ja wiem, że nie znam osobiście tej pary. Ale nie pisałabym tego, gdybym nie była pewna, że to historia prawdziwa.
Zapomniałam dodać, że są szczęśliwym teraz małżeństwem.
Tak sobie uśwadomiłam, że choć sama nie borykam się z problemem odejścia mego męża do innej (on raczej by się rękami i nogamo trzymał futryn, gdybym za drzwi za te kłamstwa chciała go wyrzucić ), ale jeżeli małżeństwo się schodzi po tylu latach, to ja wierzę, że wyleczenie mojego ślubnego z mitomanii/zaburzeń/pseudologii/wrednego charakteru (bo nie stwierdzono dokłądne na razie co mu dolega) też jest możliwe, nawet za 17 lat.
(ps. pewnie wtedy będę na tyle głucha, że nie będę słyszała połowę jego bzdur i uznam, że jest zdrów , ale efekt spokoju mej duszy się liczy najbardziej )
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-01, 16:41
Aniołek5,
Witaj,
Bardzo słuszna postawa! Ja tyle rzeczy złych przeszłam ze swoim mężem. Gdy wynajmowałam mieszkanie z dziecmi, On 3 razy do nas wracał, ja Mu wybaczałam, myślałam- może ułoży sie...
Jednak, wykorzystywal mnie, nie pracował, ja utrzymywałam mieszkanie, dzieci itd.
A On co robił? Grał na komputerze...
Teraz powiem Ci szczerze, że nikt nie wierzy, że może nam się udac, tylko Ja mam nadzieję. Wiem, że przysięgałam Mu na dobre i na złe. Nie czuje żalu i urazy, jestem w stanie wszystko zapomniec, mamy dzieci dąże do pojednania...
Wiara czyni cuda, a Ja wierzę w ten Cud...
Każdy ma swój Krzyż do niesienia...Tak uważam.
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-01, 17:07
agaj napisał/a:
Mówił, że nie ma nikogo, tylko żona kolegi zadzwoniła
Tak sobie tlumacze, że jeśli by miał kogoś rzeczywiście, to nie zabierał by dzieci w niedziele, albo do nas przyjeżdżał w niedziele i siedział cały dzień.
Nie wiem, mam dośc, co o tym myślec?
Proszę o POMOC....
Pomóżcie, modlę się do Serca Pana Jezusa o wstawienie Go na dobrą drogę. Nie chodzi wogóle do Kościoła, nie przyjmuje sakramentów, zagubił się po prostu...
Wiesz, ja się już nauczyłam jednej rzeczy: prawda zawsze,ale to zawsze wychodzi na jaw. Czasem przypadkiem, czasem ktoś ją musi lekko wypchnąć z ukrycia. Ale wychodzi. Więc nie zadręczaj się spekulacjami. Może ma, może nie ma innej kobiety. Nie możesz się tak zamartwiać, bo moim zdaniem Twój nastrój wpływa na samopoczucie dzieci. Nie myśl o tym. Jeżeli ojciec z nimi spędza dzień - bądź z tego faktu szczęśliwa. I pozwól dzieciom się tym cieszyć. Nie umiem doradzić nic więcej, bo za "cienka" w tych tematach jestem .
A co do modlitw - polecam Ci nowenne do bł. Matki Teresy. Ta modlitwa bardzo uspokaja. Tutaj jest link:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=6635
Ja modliłam się o nawrócenie męża - nie wiem, czy się nawrócił. Ale w trakcie odmawiana tej nowenny, mąż poprosił, bym wysłała mu jego krzyzyk i różaniec (pracuje za granicą).
Poczytaj też na temat pierwszych dziewięcu sobót miesiąca - Nowenna do Niepokalanego Serca Maryi. Poczytaj obietnice, w szczególności punkty od 1 do 11 http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=5670
Ja zaczynam od soboty 05.12
Jest jeszcze Nowenna Pompejańska (choć jest ciężka do przejścia, daje wiele możliwości do przemysleń nad sobą, wiarą, życiem... )
i są jeszcze Tajemnice Szczęścia:
oto pierwsze z obietnic danych sw Brygidzie:
[i]Od dłuższego czasu Brygida pragnęła wiedzieć, ile ciosów Chrystus Pan otrzymał podczas swej Męki. Pewnego dnia Zbawiciel objawił się jej i rzekł: "Moje Ciało otrzymało 5480 ciosów. Jeżeli chcesz je uczcić pobożną praktyką, zmów 15 Ojcze nasz i 15 Zdrowaś z modlitwami, których cię nauczyłem podczas całego roku w ten sposób w ciągu roku uczcisz każdą Moją Ranę". Potem w formie obietnicy dodał, że ktokolwiek zmówi te modlitwy podczas roku:
1. Uwolni 15 dusz ze swej rodziny z czyśćca.
2. 15 sprawiedliwych spośród krewnych zostanie potwierdzonych i zachowanych w łasce.
3. 15 grzeszników spośród krewnych zostanie nawróconych.
4. Osoba, która zmówi te modlitwy , osiągnie pewien stopień doskonałości.[/i]
Ja mam zamiar dzisiaj podjąć trud tej nowenny, bo zależy mi na nawróceniu przede wszystkim swoim - tak dużo mi brakuje, a nie mogę wymgać od innych tego, czego sama nie dokonuję. Poza tym mam dużo fajnych krewnych po tamtej stronie i miło by było, gdyby byli zbawieni - chciałaby z nimi spędzić wieczność .
Modlitw jest mnóstwo... Ja myślę, że różaniec to podstawa, niezależnie od problemu. Wycisza... A Pan Bóg chyba i proste nasze słowa zrozumie... Dla mnie nowenny są pomocą w zrocumieniu, w samodyscyplinie... Wierzę, że Swięci mi pomagają w otrzymaniu proszonej łaski, ale bez wiary, bez tego rozmyślania - modlitwa chyb nie ma większego sensu... Wiara, wiara i jeszcze raz wiara.
Polecam Ci też nowennę do Św Rity - ja podchodziłam do tej nowenny 3 lata... Nie mogłam się pogodzić z życiem i zasadami, akie św Rita wyznawała... Z jej zasadami... Ale z czasem zrozumiałam... Nowenna do Św Rity uczy przede wszystkim cierpliwości i pokacuje, na czym polega miłość żony do męża, matki do dzieci...
Link:
http://adonai.pl/modlitwy/?id=192
Pozdrawiam Cię ciepło :)
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-01, 17:20
Aniołek5,
Bardzo Ci dziękuję za te słowa. To prawda, staram się nie myśleć o tym, cały czas znajduję sobie zajęcia, poświęcam czas wolny dzieciom, staram się trzymać. Co będzie, to będzie, nie zależy to ode mnie, tylko Najwyższego.
Dziękuję również za linki modlitw, bardzo dziękuję
Pozdrawiam!
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-01, 18:37
Nie ma za co . W zamian gratis ładny frenczyk poproszę
[ Dodano: 2011-12-01, 18:40 ]
Żartowałam :)
Jak chcesz, to poczekam z Tajemnicami Szczęścia i zaczniemy razem, co? Będzie raźniej myśleć, że gdzieś w jakimś zaciszu domowym ktoś też odmawia te same modlitwy . Możemy się wspierać w kryzysach - bo takowe przy tego typu modlitwach na pewno przyjdą. Jest taki jeden - - co mu zależy, by się potknąć...
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-01, 19:00
Aniołek5 napisał/a:
17Lat!!! Ludzie! Jest nadzieja :)
na rekolekcjach na Górze św Anny i potem na otwarciu Ogniska w Legnicy , nasza Sycharka dawała świadectwo - czekała na męża 20 lat i się doczekała , na rekolekcjach byli razem .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.