Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
potrzebuję opinii osoby postronnej
Autor Wiadomość
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-28, 11:53   

Meg, podzielę się z Tobą własnym doświadczeniem...
Ilekroć zaczynam roztrząsać nasze "wczoraj", czuję, że nadciągają czarne chmury nad nasze dziś. Całkiem słoneczne dziś... Przywołuję więc siebie do porządku i wcale nie dlatego, że nie chce mi się patrzeć na tę nawałnicę poza nami (ona ma swój diaboliczny urok), ale dlatego, że ...nie chcę czarnych chmur tu i teraz... W ten sposób, mając świadomość zagrożenia (w sobie!) - skutecznie je odpędzam. Było, minęło, nie mam na to wpływu... Mam natomiast wpływ na dziś...
Żeby spojrzeć z optymizmem w przyszłość, iść ku lepszemu - trudną przeszłość trzeba zamknąć. Zamknąć świadomie...
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-28, 12:52   

Meg od tego sa terapie, by właśnie takie wizje stworzonego przez siebie świata, postrzegania samego siebie zmienić, raczej samemu trudno do takich zmian dojść z racji mechanizmów obronnych, które mocno zaburzaja nasze właściwe postrzeganie siebie…

Wizje człowieka bez problemów, który radzi sobie ze wszystkim stworzyłaś po to, by czuć się silną wobec tych którzy patrza na ciebie, bo ważna jest dla ciebie opinia tych ludzi… a wobec nich nie chcesz uchodzić za słabą, niezaradną, mówiąc wprost złą
sama sobie nie pozwalasz pomóc, bo inaczej musiałabys pokazać światu inną osobe niż jesteś, obawiasz się krytyki i oceny, która jest tak ważna dla ciebie. To przekonanie jest fałszywe i terapia mogłaby ci pomóc w zmianie tego.
zakładasz maskę na siebie pokazując się inna niż jest to prawdą, bo w twoim przekonaniu - myslisz gdyby się świat dowiedział o tym, jaka jesteś odrzucili by cie, przestali kochac. Naturalna potrzeba człowieka bycia kochanym, akceptowanym i szanowanym. Istynkt poczucia bezpieczeństwa, ciepła, kochania.
Takim myśleniem zabraniasz sobie możliwości tworzenia realnych relacji opartych nie na uczciwej, zgodnej z prawdą akceptacji takim jakim jestem tylko takim jaki sama uważam że powinnam być… Meg ludzie robią różne rzeczy, to ich nie determinuje na całe życie i nie powoduje, że przestaje się ich kochać, szanowac… podtrzymując wciąż poczucie winy, wtedy za to co zrobilas, dziś za to co dalszym takim myśleniem zmusza cie do jego kontynuowania. W ten sposób nigdy nie uda ci się z tego wyjść, do czego już zreszta doszłaś, jak i nie pozwala wymazac wydarzeń z przeszłości, bo wciąż je podtrzymujesz…

zbyt mocno zbudowałaś na swojej wystepku przekonanie poczucie własnej winy, która po przerobieniu jej może okazac się do przyjęcia przez ciebie. Czy inni musza ją znac?
to już będzie zależeć od ciebie, i tego co w świadomy sposób przerobisz uznając za właściwe…dziś niestety takiego dostępu do tego nie masz, i braku potrzebnych narzędzi do wyjściu z tej sytuacji, nie masz realnego obiektywnego spojrzenia na problem i jego wpływu na twoje życie… Masz tylko emocjonalny stosunek do tego, który mocno zaburza cale postrzeganie problemu i stwarza kolejne…
Ostatnio zmieniony przez bywalec 2011-10-28, 13:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-28, 12:52   

róża napisał/a:
Było, minęło, nie mam na to wpływu

to gratuluje rózo ...

iście męski punk spojrzenia(bez urazy :-D )

było, mineło teraz nowe!!!
niestety wiekszośc płci przeciwnej kocha

ROZPAMIETYWANIE :-/ :-/


pozdrawiam
 
     
meg-pl
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-28, 13:32   

Norbercie, Różo.. to "rozpamiętywanie" też brałam na warsztat. Dlaczego to cały czas jest skoro tego nie chcę, skoro stało się, czasu nie cofnę..Nie jestem zachwycona z tego co wyszło ale..
To chyba potrzeba zwrócenia uwagi, pochylenia się nad moim problemem, usłyszenia..nie twoja wina..potrzeba poczucia bezpieczeństwa, wypłakania się w czyjś rękaw...kiedyś usłyszałam takie słowa,ze żałobe trzeba przeżyć do końca...tego zabrakło w moim zyciu...możliwości pogodzenie się z tym co było w dzieciństwie, dlaczego nie dałam sobie szansy? bo po części czuję sie winna tego co zaszło..koło się zamyka

Bywalec..może jednak pomyslę o psychologu..wolę wyciągnąc trupa z szafy raz a konkretnie, niż całe życie po kawałku
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-28, 13:37   

Jeśli chcesz to mogę polecić dobrego terapeute
 
     
meg-pl
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-03, 10:40   

Trochę mnie nie było. Myslałam,ze uda mi się wprowadzić w zycie teorię, którą tu pięknie opisałam...ale gdy słyszę, ze mąż znów zamierza się z nią spotkac, gdy nie wykazuje ani odrobiny skruchy, nie ma pojęcia czym może mnie ranić skoro nic złego nie robi to ..ja nie chcę takiego związku. Spytałam tylko, czy nadal bedzie ją widywał...odpowiedział, ze tak, bo to jego przyjaciółka ale przecież mnie kocha i chce żeby było jak dawniej...
Co wieczór słysze pytanie czy pokochamy się, czy bedzie mógł sie przytulić..słyszy tylko,że dokonał wyboru, teraz czas na konsekwencje, proponuje zapoznać się tez z obsługą pralki, zelazka i kuchenki..
Wiem,że może to błąd z mojej strony, może nie mają romansu, może wbiłam sobie coś do głowy ale...jeśli bedę upierała się,ze mają się nie widywać to koniec małżeństwa, jeżli będę chciała się z nią skontaktować to koniec małżeństwa..to tym bardziej nie rozumiem jak można dla obcej osoby, do której nic się nie czuje stawiać na szalę małżeństwo i spokój psychiczny żonu, którą ponoć się kocha

Mąż mówi mi, ze swoim zachowaniem tez przyczyniam się do rozpadu...że nie powinnam wymagać pozbycia się przyjaciółki, nie powinnam odsuwać go od siebie..
Boję się,że może mieć racje..
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-03, 11:48   

meg-pl napisał/a:
Mąż mówi mi, ze swoim zachowaniem tez przyczyniam się do rozpadu...że nie powinnam wymagać pozbycia się przyjaciółki, nie powinnam odsuwać go od siebie..
Boję się,że może mieć racje..


Mnie zastanawia twoja ucieczka od bliskości, co jest jej przyczyną? Jak sobie ją tłumaczysz? Być może jest jednym z powodów problemów w waszej relacji i budowaniu więzi emocjonalnej… zastanów się nad tym, podejmij kroki w zmianie tego… bo jak pisałam mąż może równie dobrze odchodzić emocjonalnie od koleżanki, jeśli tą więź będzie mógł tworzyć z Toba, u ciebie odnajdywać i zaspakajać potrzebe budowania jakis relacji zrozumienia i akceptacji. Myśle, że jeśli masz z tym jakieś problemy to tym samym nieświadomie powodujesz ucieczke od ciebie i szukanie takich doświadczeń z kim innym… Tu nie chodzi o szukanie winnego, tylko schematu jakiegoś zachowania które wpływa na odczucia i zachowania nieświadome drugiej osoby.


Tego nieświadomego oddziaływania moglibyście się dowiedzieć na terapii dla par, znajdź w okolicy podobne możliwości, idź zapytaj jak wyglądają, kiedy a potem poproś by tam się z Toba udał…bo to twój wkład w rozwiązanie problemów, w zrozumienie i pogodzenie się z utrzymywaniem znajomości jego jak i możliwość dla ciebie zrozumienia dlaczego dla męża jest ta znajomość taka ważna, a tobie przysparza tyle emocji. Myśle, że to dobry argument dla mężą, jeśli zależy mu na waszym związku podejmie próbe terapii, bo będzie wiedział, że ona jest potrzebna nie tylko jemu ale i też tobie w odnalezieniu się i zrozumieniu tego co się dzieje. W prawidłowej ocenie tego nie zaś takiej jak ją sama interpretuje…powodzenia
 
     
meg-pl
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-03, 12:12   

dlaczego uciekam od bliskości?
czuję się wykorzystywana, mam wrażenie,że jestem od zaspokajania najbardziej prymitywnych potrzeb,
mam być do dyspozycji, bo jak nie to..będe powodem rozpadu związku
mam zrozumieć jego potrzeby ale on nie jest w stanie zrozumieć,że nie potrafię kochac się z kimś kto oficjalnie mówi mi,że wybiera kogś innego
potrzebę bliskości z mojej strony staram się skutecznie zabić...każdorazowy sex wpędza mnie w poczucie winy, że ciało zwyciężyło z psychiką,

proponowałam rozmowę z kimś z zewnątrz, mąż nie chce, psycholog odpada,
powiedziałam,że bardzo mozliwe,ze ja źle postępuję, że się mylę ale chcę to usłyszeć od kogoś kto wysłuchał obydwu stron,
wydaje mi się,że mąż przyjmie tylko to do wiadomości, ze ja mam się zmienić, zmiana jego postepowania nie wchodzi w grę
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-03, 15:14   

bywalec napisał/a:
Myśle, że jeśli masz z tym jakieś problemy to tym samym nieświadomie powodujesz ucieczke od ciebie i szukanie takich doświadczeń z kim innym… Tu nie chodzi o szukanie winnego, tylko schematu jakiegoś zachowania które wpływa na odczucia i zachowania nieświadome drugiej osoby.

No nie zgodzę sie z toba bywalec..... :-? :-? :-?
bo czy nawet świadomie ..czy nieświadomie postawa odpycha.....

nie daje to usprawiedliwienia w działaniach drugiego.

Małżeństwo to nie loteria na jakiej ciagam sobie losy:
dzis los szczęścia to jestem szczęśliwy ze współmałzonkiem...jutro dzień smutku bo mam wyciagniety los ze smutkiem..a innym razem ide na pocieszenie w teren bo mam los pocieszenia.

Realcje przyjazni winny byc tak mądrze ustawione by nie kolidowały w małżeństwo,by nie powodowały bólu i smutku w drugiej osobie.
Bo czymże jest małżeństwo???-czy przypadkiem to nie szacunek względem uczuc drugiej osoby???.

I nikt inny jak sam mąż odpowiada za to że przed kims innym rozwija własna droge emocjonalna.
Sorry
dorosły i odpowiedzialny człowiek za swój związek-jeżeli nawet siada mu komunikacja,upada więz emocjonalna

szuka rozwiązan u psychologów ..u terapaeutów..najlepiej wspólnie..a jak sie nie da to w pojedynkę
....a wyszukanie sobie tkzw ściany płaczu...jaka przytuli ,przygarnie
z seri nie da ci ojciec i matka co da ci sasiadka....

to lekka przesada....

Meg-pl nie wnikam jakie to sa relacje,czy sa mocne,czy podparte czyms więcej,czy niewinne -a ty widzisz zbyt wiele w tym winy....

bo jak dla mnie sa dziwne -a wiesz czemu?????

Bo tam gdzie ktos bardziej szanuje kogos...kosztem innego
zaczyna niestety byc dziwnie......

i nie ma co oczu zamydlac empatia i zrozumieniem
czegoś co jest dziwne....

ty jestes zona...i to ciebie winien ochraniac mąz przed skrzywdzeniem
..a nie przyjaciółke....
a jeżeli ktos nie potrafi rozróznic relacji przyjacielskich ..od tego co to związek dwojga ludzi to wybacz znaczy sie słabo był przystosowany przez środowisko własnego domu
do powagi tematu w jaki wszedł


i kończąc
akceptowac cos nie oznacza byc slepym


pozdrawiam
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-03, 22:24   

Norbert dopiero co pisałeś każdy ma wolna wole, może robić co chce, zakaz niczego nie rozwiązuje i do niczego nie prowadzi, moralizowanie jak winno być rzadko komu oczy otwiera…
a dziś
całkowity odwrót…że „Realcje przyjazni winny byc tak mądrze ustawione by nie kolidowały w małżeństwo,by nie powodowały bólu i smutku w drugiej osobie.”

winno tak być, a tak nie jest więc gdzieś jest przyczyna tego, zatem nie ma sensu myślenie jak winno być, tylko szukanie przyczyn problemu, który ten kryzys pogłebia.
Owszem mogę szukać winnego, bo mąż postępuje tak i tak…a i tak do niczego mnie to nie doprowadzi, nawet jak postawie ostre warunki mogą być w niektórych przypadkach gwoździem do trumny…. Gdy sama nie dojde do zrozumienia swoich zachowań, które mogą w sposób przyczynowy wpływać na druga osobe, jak i zachowania drugiej osoby wywoływac schemat przyczynowo skutkowy u mnie samej.

Paradoksalnie jest myślenie…- ja bym potrafiła tworzyć bliskie, ciepłe relacje ale on woli inną, stawiając na szali nasze małżeństwo, czyli mu nie zależy na mnie, bo mnie nie kocha….on w odpowiedzi na to, jeszcze mocniej zaciesnia stosunki z przyjaciółką, przy której czuje się zrozumiany a przy żonie odczuwa się odsunięty, bo żona się coraz mocniej oddala a na prośby o bliskość odmawia, odsuwa chociaż pragnienia bliskości są w niej, ale mocno je w sobie zabija.
Tworzy się coraz większy problem, każdy ucieka we własne zachowania chroniące go przed odczuwaniem cierpienia pogłębiając tym samym kryzys i oddalanie się wzajemne.

Oczywiście, też tak powinno być, że dwoje ludzi stara się ten kryzys rozwiązywać, ale czasami sa niezrozumiałe te starania dla drugiej strony i przez to niezauważalne jakby ich wcale nie było… życie to nie bajka i ludzie nie zawsze postępują ok., czy tak jakbyśmy chcieli., ale często zupełnie są to nieświadome zachowania nie mające na celu krzywdzenie nas, Człowiek potrzebuje bliskości, głaskania po głowie, w życiu dorosłym taką potrzebe zaspakaja rozmowa i kontaktem z druga osoba, jeśli w jakiś sposób ktoś takich relacji unika, lub nie potrafi tworzyc to druga strona szuka ich poza związkiem…Prawdą jest też, że jedni mocniej inni mniej takiej bliskości potrzebują i różnie nauczyli się ją zaspakajac, czy nawet tłumić.

Dlatego pisze nieświadome zachowania a coś co jest nieświadome, trudno to nazwać manipulacją, czy wyrządzaniem zła, choć zło istnieje jednak na poziomie realnego postrzegania sytuacji wglądu w to nie ma…

Jest świadoma potrzeba bliskości i więzi po obu stronach, ale droga do jej uzyskania sprawia, że nieświadomie sami się tej potrzeby pozbawiamy…mąż pragnie bliskości żony ale swoim podtrzymywaniem kontaktów wzbudza w żonie zazdrość i oddalenie emocjonalne, żona pragnąc bliskości męża nie mogąc sobie poradzić z odczuciami jakie zachowania męża w niej wywołują tłumi je, pozbawiając się tym samym ich…w konsekwencji oboje czują brak więzi, choć sami swoim zachowaniem podtrzymują te przekonanie..im więcej ona unika, tym mocniej on zacieśnia relacje z przyjaciółką, bo tam czuje się ok…im mocniej on zacieśnia relacje z przyjaciólką tym mocniej ona odczuwa to i przekonuje się do swojego myslenia on mnie nie kocha woli spotkania z nią za cene nawet małżeństwa…

takie obopólne zachowania nieświadome zaś doprowadzają do coraz większego kryzysu…takie nieświadome szukanie kontaktu z przyjaciólką po odczuciu odrzucenia ze strony żony doprowadza do zaciskania się więzi, co za tym idzie w kontaktach damsko męskich do zauroczenia tą osoba, mylnie uważanego za objaw miłości i porozumienia duchowego..i takie nieświadome odrzucanie gdy tak naprawde czuje się potrzebe przytulenia, czułości tłumienia tych uczuc powoduje u drugiej osoby myślenie odrzucenia mnie, braku zainteresowania mną, bo naturalnym okazywaniem miłości u mężczyzn jest fizyczny kontakt, brak jego powoduje że czują się odrzuceni, jak i brak możliwości okazywania w ten sposób uczuć pozbawia ich tworzenia więzi z kobietą.
Tak się wszystko na siebie nakłada powodując mase mylnego odbierania zachowań u każdej z tych osób.. powodując kryzys i myslenie że tego nie da się odkręcić….da się, czasami potrzebna jest osoba zajmująca stanowisko mediatora, terapeuty pokazująca jak z tego błednego koła wyjść.

Piszesz meg…czuje się wykorzystywana, mam wrażenie, wydaje mi się, czuje się winna, że pragne tej bliskości – jak dla mnie za dużo odczuć i własnej interpretacji za mało faktów potwierdzających że tak właśnie jest. Nie wiesz jak zareaguje mąż na terapie, ale już sama się nastawiasz, że nie będzie chciał…co za tym idzie odbierasz sobie prawo do działania, myśleniem… bo i tak nic z tego nie wyjdzie.
Nawet jak nie wyjdzie to zawsze możesz sama z terapii skorzystac, i coś dla siebie z niej wynieść
Samo odczucie wykorzystania, myśli iż woli przyjaciółkę od ciebie i odczucia zazdrości o te relacje dużo już mówią o ocenie samej siebie, która może w mocny sposób ważyć na twoje zachowania, bo jest myslenie woli ją ode mnie…a to może być nie prawda, jest zazdrość o te relacje, bo czujesz się gorsza od tej osoby, i dlatego uważasz iż mąz dlatego wybiera jej towarzystwo zamiast twojego… gdy tymczasem swoim zachowaniem i oddalaniem, unikaniem bliskości sama niejako tworzysz mur między wami…pomimo, że jest potrzeba bycia blisko z nim.

Nie oznacza to tym samym, iż mąż jest ok., i nie ma problemów skoro uwikłał się w przyjaźń, której nie chce zakończyć, nie umie z niej zrezygnować ale może jak troche wniesiesz zmian w swoim życiu i sposobie myślenia i odbierania siebie to równie dobrze może dla was zacząc się inny nowy etap małżeństwa…
może też i być tak, że relacja męża z przyjaciółką się rozwijać nadal będzie, ale na pewno po takich przemianach siebie i postrzegania siebie jako fajna, mądra, zaradna, silna… to nie będzie tak boleć, poradzisz sobie z tym, jak i nie będziesz odczuwać poczucia winy, że to twoja zasługa, bo mogłam inaczej, przecież dawał mi sygnały, mowił, że swoim zachowaniem też przyczyniam się do rozpadu…
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-03, 22:42   

bywalec napisał/a:
Norbert dopiero co pisałeś każdy ma wolna wole, może robić co chce, zakaz niczego nie rozwiązuje i do niczego nie prowadzi, moralizowanie jak winno być rzadko komu oczy otwiera…
a dziś
całkowity odwrót…że „Realcje przyjazni winny byc tak mądrze ustawione by nie kolidowały w małżeństwo,by nie powodowały bólu i smutku w drugiej osobie.”

No teraz to sie usmiałem sorry bywalec ale sie usmialem

...piszesz mój odwrót???

przykro mi dla mnie to jeno analogiczne podejście do tematu...

wolna wola??( zreszta juz to tłumaczyłem komus innemu wczesniej).
Jak kto szasta wolną wolą,jak kto ja sobie przekształaca w swoim zamysle na to nie mam ani ja wpływu ..ani nikt inny...a tym bardziej meg-pl

jeno włąsciciel wolnej woli
jak to kiedys mówił ksiądz na mszy chyba za bardzo człowiek nie wie na co od Boga dostał wolna wolę...

i ja się z tym zgadzam.............

zatem na tą wolną wolę .............
czy ktos ma na to wpływ??? czy istnieje szansa zakazać??? nakazać???zmienic to???
Nie........

jaki to mój odwrót w pisaniu ???

to że pisze jakie powinny byc relacje w małżeństwie,jak powinna wygladac przyjażn na tle małżeństwa to inna sprawa ...
tak powinna wyglądac ..a czy taka będzie ..czy nie ....to jest tez zalezne tylko od ludzi jacy ja budują..

bywalec napisał/a:
winno tak być, a tak nie jest więc gdzieś jest przyczyna tego, zatem nie ma sensu myślenie jak winno być, tylko szukanie przyczyn problemu, który ten kryzys pogłebia.
Owszem mogę szukać winnego, bo mąż postępuje tak i tak…a i tak do niczego mnie to nie doprowadzi, nawet jak postawie ostre warunki mogą być w niektórych przypadkach gwoździem do trumny…. Gdy sama nie dojde do zrozumienia swoich zachowań, które mogą w sposób przyczynowy wpływać na druga osobe, jak i zachowania drugiej osoby wywoływac schemat przyczynowo skutkowy u mnie samej.

przykro mi bywalec ale właśnie o to chodzi pisząc nie szukam winnego...bo winny jest nieistotny...to jednak wskazujesz właścicielce postu szukaj winy w sobie....

sorry ja tak to czytam...może sie mylę...

czy wpłyneła ..czy była motorem ..czy dołożyła swego tego nie wiem ...to wie sama meg-pl...

ale ja wiem jedno przyjazni nie przedklada sie nad miłosc małżeńska...

a tak jest i dla mnie to jest podstawowy warunek do dopełnienia pracy nad związkiem...

i mimo ze wiele rozumiem i akceptuje z tego co napisałas powyżej....bo jest to dos fajna analiza związku :mrgreen: :mrgreen:

to jednak mam niesmak..i pewne ale....

w tej całej histori zostały wyrazone uczucia...meg-pl ..opowiedziala głośno męzowi o swych uczuciach...co boli...dlaczego boli...

a reakcja??? a rekacja męża brzmiała na zasadzie mam to....

fajny opis bywalec....ale niestety to nie bładzenie i zagubienie o jakim piszesz....
to nie dziwna wymiana słów i brak zrozumienia siebie....
jedno mówi o uczuciach..a drugie to bagatelizuje....

i chyba tyle

pozdrawiam

[ Dodano: 2011-11-03, 23:07 ]
bywalec napisał/a:
Nie oznacza to tym samym, iż mąż jest ok., i nie ma problemów skoro uwikłał się w przyjaźń, której nie chce zakończyć, nie umie z niej zrezygnować ale może jak troche wniesiesz zmian w swoim życiu i sposobie myślenia i odbierania siebie to równie dobrze może dla was zacząc się inny nowy etap małżeństwa…
może też i być tak, że relacja męża z przyjaciółką się rozwijać nadal będzie, ale na pewno po takich przemianach siebie i postrzegania siebie jako fajna, mądra, zaradna, silna… to nie będzie tak boleć, poradzisz sobie z tym, jak i nie będziesz odczuwać poczucia winy, że to twoja zasługa, bo mogłam inaczej, przecież dawał mi sygnały, mowił, że swoim zachowaniem też przyczyniam się do rozpadu…


no gratuluje przekazu
efekt 12 kroków osiągnąc w małą chwilkę????

jak wyjdzie to jestem pełen podziwu..naprawde
 
     
meg-pl
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-04, 08:08   

"winno tak być, a tak nie jest więc gdzieś jest przyczyna tego, zatem nie ma sensu myślenie jak winno być, tylko szukanie przyczyn problemu, który ten kryzys pogłebia"

a ja wolałabym zniwelować samą przyczyne kryzysu, nie tylko elementy go pogłębiające a do tego potrzebna wola męża

to wszystko co napisałaś jest faktem, mozliwe że obecne moje zachowanie pogłębia kryzys ale żeby postepować inaczej, żeby spojrzeć w stronę męża przychylnym okiem potrzebuje słowa przepraszam z jego strony, przynajmniej stwierdzenie, że nie wiedział,ze swoim postepwaniem mnie rani...cokolwiek
ja przecież tolerowałam obecną i wszystkie pozostałe kolezanki do czasu, gdy nie wyszło, że ona jest wazniejsza ode mnie
co prawda mąż twierdzi, że ja jestem na pierwszym miejscu ale jego postepowanie mówi co innego,

dla męza bliskość jest ważna, jej brak to takie moje "nie" na jego zachowanie..zresztą on o tym wie, same słowa nie docierają
nie mam zamiaru sexem zatrzymywać go przy sobie, moje ciało już było kartą przetargową o odrobinę zainteresowania i czułości, nigdy wiecej

"może też i być tak, że relacja męża z przyjaciółką się rozwijać nadal będzie, ale na pewno po takich przemianach siebie i postrzegania siebie jako fajna, mądra, zaradna, silna… to nie będzie tak boleć, poradzisz sobie z tym"
boli zawsze tym bardziej,że taka zaradna, silna to ja właśnie byłam gdy mąż ropoczynał swoją przyjaźń,
kiedyś spytałam co takiego w niej jest,że jest taka fajna...powiedział, że ze mną nie wypije flaszki na wale przy Wisle, nie bedzie siedział przed blokiem z piwem w ręku ..a z nią tak...racja ja nie mogę sobie na taki "luzacki" styl pozwolić, gdyby ktoś mnie zobaczył w takiej akcji mogłabym mieć problem z pracą a i syn lepiej,żeby nie miał takiego wzoru...

dla mnie zachowanie męza jest zdradą emocjonalną
bez słowa przepraszam nie widzę mozliwości naprawy naszych stosunków, a on nie widzi swojej winy, spytałam kiedys czy gdyby jakiś facet pisał do mnie takie smsy i spotykalibyśmy się czy nie widziałby w tym nic złego...no...widziałby...
spytałam czy przewiduje,ze przestanie sie z nią widywać...tak..jest taka mozliwosc, gdy ona spotka swoją druga połówkę i tamtemu nie bedzie odpowiadała ich relacja..powiedziałam,że przecież ja o tym samym mówię...tak więc jesli kolezanka będzie chciala ograniczyć kontakty albo je w ogóle zerwać to on to uszanuje ale ze swojej strony albo ze względu na mnie tego nie zrobi..
i on po tym wszystkim pyta sie czy wieczorem się pokochamy...wiesz bywalec po takim pytaniu czuje się jakby ktoś dał mi w twarz
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-04, 09:11   

Cytat:
bez słowa przepraszam nie widzę mozliwości naprawy naszych stosunków,


Przepraszam jest tam, gdzie świadomość krzywdy drugiego człowieka, chęć naprawy. W sytuacji, jaką opisujesz byłoby ono słowem pustym, wyzutym ze swojego sensu. Może więc dobrze, że nie pada. Jest spójność pomiędzy sercem i ustami...
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-04, 09:26   

post był analiza do czego zachowania każdego doprowadzają w związku, z róznych dziejących się w nim przyczyn…a które wpływaja na całość małżeństwa.

Twój kryzys rozpoczął się na długo przed znajomością z przyjaciólka, ona jest tylko kolejną przyczyna tego, że coś innego jest problemem. Cofnij się do czasu sprzed znajomości z przyjaciólką, która dała mus wsparcie, a którego ty już nie potrafiłas dawać… jakie było myślenie wtedy, że pozwalałaś na to…takie jak dziś jak mówisz…wiem do czego może doprowadzić mężą ta znajomość, ale zabronić niczego mu mogę…”zdaję sobie sprawę, że może być taka sytuacja, ze ich relacje wejdą na inne tory, nie mam na to wpływu, ja chcę tylko z czystym sumieniem móc powiedzić, że ze swej strony zrobiłam wszystko,żeby utrzymac małżeństwo”… po sprowokowaniu cie do przemyśleń, że to może doprowadzić do zdrady, z którą mogłabyś sobie nie poradzić zaczełaś inaczej myśleć, buntować się… gdyby takiej prowokacji nie było może nadal byś żyłą w przekonaniu, że muszę być cierpliwa, powinna ustąpić dla dobra małżeństwa, czy takie myślenie było i w przeszłości…

teraz pytanie, co takie przekonanie wywołuje? Poczucie winy bo sama uważam, że kłamiąc nie jestem do końca niewinna, w związku z tym przyzwalam i drugiej osobie na moralnie złe zachowania mnie karzące?
Widzisz być może, gdybyś uwolniła się od tego poczucia winy za kłamstwo jakiego się dopuściłaś być może twoje sumienie czyste od tego, pozwoliło by ci na realne przeciwstawianie się pewnym zachowaniom męża. Być może jest i tak, że poczucie winy jakie nosisz w sercu wcale takim nie jest, tylko ty sama przez lata trwania takim myśleniu sama się karzesz, może doświadczenia z przeszłości nie są twoją wina, tylko czyimś wmówieniem ci tego… jak dziś łatwo wmówić mężowi ci pewne rzeczy i zmusić tym do ustępliwości a ty z tego samego przekonania ustępujesz zgadzając się na coś…

Niewątpliwie, nosisz w sobie jakieś przekonanie, które mocno zaburza twoje postrzeganie rzeczywistości, a które doprowadza osoby z Toba żyjące do możliwości zmanipulowania cie pod własne potrzeby dobra. Uwolnij się od tego, przerób pewne myślenie a być może coś dobrego z tego nie tylko dla ciebie wyniknie, ale tez i dla męża.
Bo jak widac męża uczucia nie do końca są w stosunku do ciebie puste, na tej podstawie można coś jeszcze budować, potem gdy one się wypala, nie będzie czego już budowac, pytanie tylko czy ty także jesteś w stanie to uczucie przerobić, zmierzyć się z własnym problemem. Czy ty pragniesz być z mężem mimo zranien jakie wypierasz i starasz się tłumaczyc.


Wiesz dlaczego ludzie kłamia? Bo mają z tego okreslona korzyść, by podnieść swoją zaniżoną samoocene, by uchronić kogoś przed cierpieniem, ale zawsze przyczyną jest własny interes. Osoba która świadomie uważa, że kłamie kogoś innego jest w konflikcie sama ze soba, dlatego tak trudno jej się z tym godzić i życ. A zyjąc z takim przekonaniem i z takim poczuciem winy trudno o dobrą samoocene siebie, jak i widzieć w innych dobre rzeczy, trudno tez tworzyć zdrowe relacje nie oparte na ciągłym własnym takim zachowaniu, które świadczy o ustepowaniu w geście pokuty…a które daja zaczątek takiej osobie do ranienia nas, i czynów złych, ma ograniczone możliwości zobaczenia tego taka osoba, bo jej nie pozwalam na to, a jak do tego dodać jeszcze brak jakiś zasad moralnych samej tej osoby…to już rodzi się przekonanie u takich osób -przeciez w tym nie ma nic złego…godzi się na to, więc jest ok…nie ma tylko świadomości skąd się ta zgoda bierze i co jest u jej zródła przyczyna…
a przyczyną jest sama przecież kłamie, sama przeciez jestem nie w porządku jak mogę wymagać by ktoś inny był w porządku… i w takie błedne koło ludzie się wkręcają myśleniem, że brak ujawnienia kłamstwa jest lepszym wyjściem, niż pokazanie światu jaka jestem na prawde, a prawda może wcale nie być taka jak myslisz…że to kłamstwo…tylko ktoś sprzedał ci to a ty kupiłas bo sam miał w tym własny interes byś tak myślała o nim.
I dlatego, oprócz wsparcia duchowego jakie masz w swoim przewodniku, proponuje dołączyc wsparcie psychologiczne by zobaczyc realia nie takim jakie postrzegasz i swoim zachowaniam naginasz by i inni widzieli ale takimi jakie są na prawde, odarte z kłamstwa, iluzji i skrywania.

Ważna dla ciebie opinia innych jest przeszkodą do mówienia prawdy i wyzwolenia się tego poczucia winy..i przekonania jak mnie zobaczą inna to odrzucą, to nie prawdą jest jak i nie koniecznie jak pisałam świat musi wiedzieć o tym, ale ty musisz zdawać sobie sprawe do czego takie myślenie doprowadza…
Kiedy byłem dzieckiem nie obchodziło mnie co mówią o mnie inni ludzie,
kiedy byłem nastolatkiem to co mówili o mnie ludzie miało wagę życia i śmierci, teraz kiedy jestem starcem wiem, że tak naprawdę nigdy nie obchodziłem innych ludzi"
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5