Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Trudności w rozmowie i coraz większy dystans!!
Autor Wiadomość
Kami
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-27, 08:51   Trudności w rozmowie i coraz większy dystans!!

Witam,

Czytam od dłuzszego czasu Forum, jakiś czas temu nawet miałam swój wątek...myślałam że ja dojrzałam, mój mąż dojrzał i problem znikł...ale niestety tak się nie stało. Kłótnie zdarzają się dużo rzadziej - ale efekty po kłótni są dużo cięższe i trudniejsze! Mąż stał się dużo agresywniejszy, wczoraj doszło do nieporozumienia,a reakcja męża mnie strasznie zaskoczyła. jak jest człowiekiem spokojnym, zaczął przeklinać, krzyczeć, wyrywać się - próbowałam go zatrzymać i spóbować porozmaiać! Jego zachowanie było dość agresywne. Jest mi strasznie ciężko, oczywiście strategia męża jest jak zawsze ta sama -zawsze po kłótni obwinia mnie (nawet jeśli tego nie mówi -to da się to odczuć), jest wycowany, obrażony, nie oddzywa się, unika mnie i oczywiście nie chce rozmaiwiać!
Z mojej strony wygląda to tak -ja na pewno popełniłam znowu wczoraj jakiś błąd (miałam trochę gorszy humor i chyba nieświadomie zaczęłm narzekac na brak kontaktu, czułości między nami) i to go rozwścieczyło -ale to była moja chwila słabości! Chciałam później porozmaiwać, przeprosić -ale nie dało sie -Ściana, mur nie do przebicia!

Nie wiem co robić, znowu mam zadzwonić pierwsza -mam mieszane uczucia! czy trzymanie tej sytuacji w napięciu, nie oddzywanie sie poprawi tą sytuację? Ala pojawia sie we mnie opór, że to znowu ja mam wyjść pierwsza. Tez sie czuje urażona, zraniona - mąż zaczął wczoraj wykrzykiwać różne rzeczy.
czuje się bezradna, nie wiem co mogę zrobić żeby naprawić tą sytuację???!

prosze o wsparcie i pomoc!
 
     
Renata23
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-27, 09:30   

Jeżeli widzisz ze jest brak uczucia z jego strony to pierwszy sygnał ze coś jest nie tak , w mojej sytuacji tak było tez pytałam co robić pytałam go co się dzieje odpowiadała ze wszystko w porządku ze przesadzam a on miał ta drugą teraz to wiem nie rób tych błędów co ja nie nadskakuj Ty wycofaj, otwórz mu klatkę, gdzieś przeczytałam bardzo mądre słowa nie należny latać tego co się wali , niech się zwali daj temu upaść jeżeli macie solidny fundament to postawicie wszystko od nowa takie łatanie to agonia.
Wydaje mi się ze masz syndrom kobiety które kochają za bardzo a to właśnie prowadzi do rozpadu małżeństwa wiem to z własnego doświadczenia. Przeżyłam bardzo trudne chwile chciałam umrzeć nie wiedziałam jak żyć dużo opowiadać mogę polecić Ci modlitwę ale pamiętaj nie jest łatwo, szatan wie na czym Ci najbardziej zależy i będzie robił wszystko żeby zniszczyć Ci małżeństwo możesz do mnie napisać Rrenata780@interia.pl
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-27, 09:53   

Kami napisał/a:
czy trzymanie tej sytuacji w napięciu, nie oddzywanie sie poprawi tą sytuację


Na pewno to najgorsze wyjście. Może przełamać to napięcie z odrobiną humoru - np. włożyć w kanapkę do pracy liścik z "Kocham Cię", lub zrobić coś co przełamie lody między Wami i zmusi do uśmiechu.

Polecam modlitwę do jego anioła stróża - no i oczywiście by to wyszło warto być w stanie łaski uświęcającej - wtedy modlitwy "lepiej działają".
 
     
Kami
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-27, 10:29   

Najgorszy jest taki upór, który wciaż rośnie...im więcej takich sytuacji tym gorzej przełamać te lody. Na początku takich sytuacji - starałam się nie trzymac urazy w sobie szybko póbowałam zażartować, uśmiechnąć się, machnąć ręką! Zdaje sobie sprawe, że gniew, agresja z mojej strony nie pomoże a nieumozliwi poprawę. Ale poczucie, że ktoś widzi we mnie tylko problem i sytuacje, w których zostają przekroczone granice "przywoitości", poczucie niesprawiedliwego potraktowania to wszystko strasznie blokuje i zniechęca to wyciągnięcia ręki.
Pojawia się we mnie takie poczucie, że jeśli wciąż będę ja wyciągać rękę to mój mąż przyzna że to faktycznie wszystko moja wina, nie poczuje że on równiez ma wpływ na relacje między nami, że również zdarza mu się przekroczyć jakies granice, zranić mnie. ja czasem mam wrażenie że albo nie chce tego widzieć, ale faktycznie tego nie zauważa ;((((
Sprawia trochę wrażenie - wiecznie obrażonego chłopca...
 
     
Renata23
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-27, 11:30   

Skup się bardziej na sobie, bardziej niż zwykle zadbaj o siebie, na narzucaj się mężowi, ale bądź uprzejma uśmiechnięta i czekaj na jego propozycje napisz do mnie na meila
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-27, 14:54   

Kami napisał/a:
Pojawia się we mnie takie poczucie...


Znam to uczucie. U mnie akurat pomaga czas i modlitwa. Pan Bóg sam przemawia do drugiej osoby. Trudną rzeczą jest mówić o konfliktowych sprawach gdy druga strona tego nie rozumie. Możesz co najwyżej zniechęcić męża. Polecam wspólny wyjazd na rekolekcje. W naszym przypadku to zadziałało - lepiej jak inne osoby, lub rekolekcjoniści powiedzą o tym zamiast nas.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-27, 14:57   

Tak Kami, kryzys narasta, a mąż coraz mocniej zachowuje się wycofująco i coraz mocniej reaguje na to co się dzieje… pewnie, że agresja to złe wyrażanie emocji, ale posłuchaj sama tego co piszesz…reakcja męża mnie zaskoczyła, spokojny człowiek nagłe zmienił sie w wulkan energii… a dlaczego?
Bo żona miała jak mówisz bardzo skromnie troche gorszy dzień, który dał prawo do usprawiedliwienia wywalenia emocji na innych… a że macie problem zarówno z okazywaniem jak i odbieraniem czytelnym emocji tak więc o problem, kłótnie nie trudno… ty złą, zmęczona, poirytowana nie potrafisz tego przekazać mężowi, on nie potrafi odczytać z twoich zachowań twojego nastroju…

Nie lepiej nauczyć się okazywania nastroju… tak by był czytelny dla drugiej strony, zamiast wywalać na nim flustracje dnia, być jeszcze obrażonym, że druga strona nie odczytuje ich jak należy? Ba nawet się nie domysla jakie emocje dziś targają mna?
Po wszystkim, Kami tobie przechodzi, bo naturalnie wywaliłaś emocje na zewnątrz, i już nie czujesz napięcia… dziwisz się jeszcze że mąż jednak jest obrażony, ale on dopiero po twoim wybuchu poczuł góre emocji do przerobienia… ale co znów robisz?

Znów nie rozumiesz, iż może on potrzebuje innego czasu niż ty do wyrównania nastroju i wyciszenia niż ty?
ma też do przerobienia i poczucie swojego udziału w tej kłótni i to, iż to ty się obrażasz na niego, choć w jego mniemaniu uważa, iż ty go sprowokowałaś do zachowań złych swoim gorszym dniem… nie czując się winna w jego oczach po wszystkim, widzi tak samo jak ty obrażonego mężą on widzi żone, tylko może i słusznie winną całemu zajściu po gorszym dniu?


Musi przerobić poczucie winy za swoje zachowanie agresywne, plus do tego na nowo poczuć do ciebie uczucia w miare potrzebne do choć poprawnych relacji…ale potrzebuje na to czasu, jak i twojej reakcji by mu w tym pomóc…piszesz znów ja mam podejść pierwsz…a ja spytam, kto był lub przeważnie jest osoba, która prowokuje takie sytuacje? Po któ®ych jak znów piszesz, on cie obrażą…czy tylko on? Czy ty nie stosujesz w kłótni personalnych wycieczek? Słowa ranią głęboko, ale mówione w emocjach, mają inne znaczenie,
Warto się zastanowić jak ja sama wyrażam emocje w momencie gdy jak piszesz mam troche gorszy dzień, jak to moje zachowanie wtedy wpływa na innych, do jakich zachowań prowokuje potem zastanowić się nad tym i podejmować prace nad ciągła zmiana tych zachowań…

I dlaczego ktos ma pierwszy wyciągnąć ręke… bo to tez i dla drugiej osoby znak, że ta osoba poczuwa się do winy, iż sprowokowała kłótnie,
Nastepnym razem, jak będziesz miała zły dzień odreraguj inaczej… zastanów się jak przeważnie się czujesz, jak wyrażasz złość? na kim? Jak to się przeważnie kończy i czy gdybyś coś zmieniła w schemacie tych zachowań do czegoś by nie doszło, mówie o kłótni… czy gdybyś się zatrzymała na pojmowaniu dziś czuje się zdenerwowana, mówie innym zchodzić mi z drogi… szczególnie panuje nad tym co mówie, by innych nie urazić, zobaczysz że można lepiej kontrolować to co się dzieje z Toba, nie raniąc innych… tak troche pozwalamy sobie sami emocjom rządzić nami, doprowadzać nas do myślenia jeszcze, iż to druga osoba powinna to zrozumieć, bo przecież jestem zła, i mam prawo do wyrażania jej w zły sposób a ona powinna wtedy mnie przytulić, wiedzieć iż jest mi źle… niby skąd ma to wiedzieć, plus do tego sam może mieć dziś zły dzień i być skoncentrowany na sobie, a przez to może mu umknąc twój nastrój…. Lepiej o nim mówić, innym, by nasze zachowania, emocje były czytelne dla nich… zamiast musieli się domyślać…

Kami napisał/a:
jakiś czas temu nawet miałam swój wątek...myślałam że ja dojrzałam, mój mąż dojrzał i problem znikł...ale niestety tak się nie stało. Kłótnie zdarzają się dużo rzadziej - ale efekty po kłótni są dużo cięższe i trudniejsze!


właśnie dlatego powinnaś popracować nad wyrażaniem swoich emocji bo czas między kłótnią a dochodzeniem do normalności po nich będzie sie coraz mocniej wydłużał..... do momentu aż czasami ktoś ma już dosyc i odchodzi jako jedynej drodze uwolnienia sie od emocjonalnych jazd w zwiazku każdego z was... zastanwiajc sie jak to możliwe, że ja taki spokojny zawsze stałem sie i zachowuje sie jak ktoś zupelnie obcy
 
     
Kami
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-28, 08:13   

Dziękuje Wam za odpowiedzi.
Bywalec Twoja wypowiedź trochę mnie zaskoczyła... przeczytałam to co napisałeś kilka razy i przyznam szczerze że nie zdawałam sobie sprawy, że tak to może wyglądać. Choc takie sytuację miały miejsce wczesniej, to nie potrafiłam znaleźć w sobie problemu. Jest mi wstyd... najgorsze jest to że w teorii wygląda to wszystko na tak oczywiste, ale faktycznie jak pojawiają się emocje to wszystkie przyzwoite zachowani idą w kąt i wypływają ze mnie jak lawa... Kilka razy słyszałam z ust męża, że ja go prowokuję... ale nie rozumiałam tego (myslałam sobie przecież każdy ma prawo mieć zły dzień- ale nie sądziłam że to takie zachowanie rozkapryszonej małej dziewczynki -wszyscy muszą się dowiedzieć że mam jakieś napięcia i emocje i biada temu który tego nie odczyta i i odpowiednio nie zareaguje) Nie jest łatwo pisac o swoich ułomnościach...ale dziękuje że ułatwiacie mi je w sobie znaleźć żeby nad nimi pracować!

Przeprosiłam wczoraj męża... ale widziałam że nie chce rozmawiać... więc nie naciskałm i nie dręczyłam pytaniami.

Proszę o modlitwe!
 
     
Pollyanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-28, 10:18   

Bywalec dzieki za Twoj wpis, mi tez dal duzo do myslenia i zastanowienia sie nad soba. Wydrukuje chyba to co napisales i bede co jakis czas czytac.

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie.
 
     
Elżbieta1974
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-28, 11:01   

Tak macie rację, bywalec pokazał męski punkt widzenia, który dla nas kobiet jest czasem zupełnie niezrozumiały, nie wolno Ci się Kami obrażać, ciągnąć w swoją stronę, że ja też jestem obrażona, że też skrzywdzona, bo to jest działanie szatana!!! Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa, ale nie przy emocjach, lecz gdy one opadną, bo emocje, to najgorsze co może być w rozwiązywaniu problemów!!! Polecam książki Kryzys wieku średniego, autor: Jacques Gauthier, czy Jacek Pulikowski Ewa czuje inaczej, Warto naprawić małżeństwo,
Jeśli każde z was będzie czekać, aż druga strona pierwsza wyciągnie rękę, to możecie przejść całę życie obok siebie lub co gorsza pewnego dnia dojdziesz do wniosku, że mąż po prostu odejdzie. Gdy widzisz, że coś jest nie tak w związku należy to naprawiać, a nie czekać. Niestety z właśnego doświadczenia wiem, że kryzys w małżeństwie jestjak grypa - nieleczona szybko i skutecznie przechodzi w zapalenie płuc! I pamiętaj małżeństwo to nie dziecinada, gdzie można się obrażać. Pomogły mi to zrozumieć wpisy mądrych forumowiczów i ksiązki o których napisałam!

Będę pamietać o Tobie w modlitwie!
łuc,
 
     
Kami
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-29, 07:37   

Dziękuje za odpowiedzi,
Tak zgadzam się, że obrażanie to najgorsza droga do pojednania, ale tak szczerze czy każdemu z was łato przychodzi pierwszemu/ pierwszej wyciągnąć rękę?
Zwłaszcza kiedy zamiast spokojnej rozmowy, słysze wyrzuty, oskarżenia w takiej atmoserze nawet jesli trochę rozumiem swój błąd - zaczynam się bronić a nie słuchac co do mnie mówi mój mąż.
ja nie pamietam rozmowy spokojnej po nieporozumieniach, zawsze sa emocje i zawsze każdy zrzuca winę i sie broni...
Więc jak zrozumiec swoje błędy, kiedy nie potrafimy ze sobą rozmawiać...a każda kłotnia przynosi podział , mur między nami a nie zbliżenie....
Na pewno popełniam mnóstwo błędów.... chce je zmieniać...

Wczoraj pierwszy raz byłam na spotkaniu z psychologiem....czas zacząć przyjrzeć się sobie!!

Polecam sie w modlitwie!
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-29, 08:59   

To nie męski punkt widzenia a ludzki sposób wyrażania i zachowywania się pod wpływem emocji, mężczyźni tak samo jak kobiety potrafią źle reagowac pod wpływem emocji… to nie emocje są złe, one są i nie są złe, coś nam mówią, że jakieś nasze potrzeby sa nie zaspokojone, że jesteśmy zmęczeni, niespokojni, smutni, zazdrośni, gniewni… to nie emocja jest zła, to ludzkie odczuwanie na jakąś rzeczywistość, sytuacje, złe jest reagowanie i zachowywanie pod wpływem emocji. Nie rozumiemy naszych emocji, nie doszukujemy się skąd się biora i co nam mówią, zamiast tego w wyuczony dla siebie sposób odreagowujemy do wewnątrz siebie, odczuwając i maja przy tym rózne symptomy choroby jak kołatanie serca, nagły lęk i panike, uczucie drżenia rąk, ciała…. lub na zewnątrz wywalając z całą agresją na innych nasze emocje. Stosujemy całą mase środków znieczulających te doznania jak alkohol, narkotyki inne używki, jedzenie…., czasmi może to być inny zamiennik znieczulania i nie dopuszczania do siebie odczuwania tego co boli powodując u siebie różne formy uzależnienia od czegoś bo to pozwala nam jakoś funkcjonować i poczuć się choc na chwile spokojnym.

Są to też wyuczone mechanizmy zachowan na te emocje, które stosujemy od lat, dlatego takie trudne do zmiany, nawykowe reakcje na złość, gniew, smutek, zamykamy się w sobie, blokujemy, nie potrafimy innym powiedzieć co się z anmi dzieje, bo sami często nie rozumiemy skąd się wzięła emocja, a jak wiemy… coś się z nami dzieje złego, odczuwamy złość to „szukamy” w nawykowy sposob kogoś na kim można odreagowac by poczuć się lepiej, jak już ją wywalimy na zewnątrz na chwile czujemy się spokojniejsi ale jak wiemy to nie jest dobra metoda odreagowywania bo czujemy się winne za to, że swoim zachowaniem doprowadziliśmy do kłótni, niezdrowej atmosfery w domu, pracy…i wcale nie jest lepiej, na jedną emocje nakłada się następna, gniew bo ktoś nie zrozumiał, bo nasze zachowanie wyzwoliło emocje w drugiej osobie, teraz obie strony musza sobie poradzić i ze swoimi emocjami, odszukac ich przyczyn, odreagować je a każdy ma swój czas na to by się uspokoic, i swój mechanizm zachowań plus modyfikacja ich pogłębianie jak wciąż trwa w takim emocjonalnym reagowaniu na stresowe sytuacje…

Raczej polecam poczytac więcej na temat emocji, ludzkich zachowań by zrozumieć gdzie jest problem, nauczyć się inaczej z korzyścią dla siebie reagowac, osób z nami żyjącymi dla naszych dzieci przede wszystkim dla których jesteśmy emocjonalnie niedostępni i ucza się od nas tych samych zachowań. Jak już wiemy jak się czujemy, umiemy je komunikowac, umiemy je nazywac co czujemy, pomagać dzieciom je rozumieć, nazywac i radzić sobie z nimi…mówiąć
- widze, ze się złościsz, bo nie możesz więcej oglądać bajek, ale to jest niezdrowe dla ciebie, musze dbać o twoje zdrowie, bo cie kocham, wiem, że czujesz się nietajnie, kocham cie mocno
Dziecko oczywiście, nie będzie rozumiec tego, iż to dla niego dobre, ale w ramionach matki, poradzi sobie z tym, wie że może czuć złość, uspokoi się i po chwili już jest uśmiechnięte i bawi się czym innym… ale jak mu nikt nie wytłumaczy, odrzuci, ukarze za płącz, reagowanie na złość to uczy się że nie można jej okazywac, nie rozumie skąd się wzięłą, czuje się skrzywdzone, i z takim bagażem wchodzi w swoje dorosłe życie, jak wyobrazić sobie, że życie to pasmo ciągłych takich narzucanych wyrzeczeń, które ucza nas czegoś to nie trudno zobaczyc jak łatwo można nauczyć się błędnych zachowań, których potem nawet nie rozumiemy dlaczego są złe…
 
     
Kami
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-29, 13:22   

ja bradzo chętnie chce się nauczyć wyrażać i mówić o swoich emocjach i uczuciach, ale co jeśli mąż nie chce o tym słuchać?
Jak mamy sie tego uczyć, kiedy w dialogu zostaje sama....??
ja rozumiem, że ktoś może być zmęczony i przeciążony takimi sytuacjami... ale jastem człowiekiem, zdażają mi sie podknięcia nawet jeśli chce to zmienić...nic nie przychodzi od razu! czy nie powinnam oczekiwać od męża, żeby to zrozumiał i aby miał dla mnie jakąś choć niewielką wyrozumiałosć...
Naawiasem mówiąc, ja może bardzie prowokuje swoimi emocjami takie konflikty- ale mój mąż również nie potrafi wyrażażać swoich emocji w sposób konstruktywny.... i swumie tez mogę być czepliwa że nie umie a powinien! Koło sie zamyka...

Więc zostaje praca nad sobą, na tyle ile umiem, narazie bez męża -bo on nie chce i już!? Ewentualnie czekać aż mu przejdzie i aż mu sie zeche??

Pozdrawiam
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-30, 09:26   

Kami napisał/a:
ja bradzo chętnie chce się nauczyć wyrażać i mówić o swoich emocjach i uczuciach, ale co jeśli mąż nie chce o tym słuchać?


mowisz o emocjach a naprawde za nimi stoja jakieś niezaspokojone twoje potrzeby i oczekiwania wobez mężą,
może w tym tkwi problem, iż nieumiejętnie je przekazujesz, z czym mąż się nie zgadza, ma swoje potrzeby i oczekiwania, których nie znasz, a poprzez złe przekazywanie zamykasz go na otwarcie się…

on uważac może, w rozmowach gdy mówisz chce bys to robił, tak się zachowywał, że atakujesz go personalnie, nieakceptujesz go jako swojego mężą i osobe i po takim jego odczuciu zamyka się.
Lepsza rozmowe prowadzi się gdy mówi się… mnie rani to i to, czuje wtedy to i to, bardzo mnie to boli, bo gdybym wiedziała czego ty pragniesz, moglibyśmy cos wspólnie razem zrobić… czasami nawet tak się rozpoczyna rozmowe, ale w momencie gdy druga strona zaczyna mówic co ja boli, wtedy zamiast słuchać toi tak my zaczynamy się bronic, nie słuchając tego co druga strona chce nam powiedzieć, tylko tłumaczymy przeciez ja chce tego dla nas, przeciez ja to robie, i zaczyna się znów…to TY to i to, to Ty źle to widzisz, …i w tym momencie kończy się rozmowa…bo każda ze stron nie jest gotowa na wysłuchanie drugiej, tylko na swoją wersje bo uważa, iż przecież ja chce dobrze a on/ ona tego nie widzi, to z nim/ z nią jest coś nie tak…na domiar tego jeszcze dziwimy się że ta osoba nie chce więcej rozmawiać, zamyka się w sobie…
w trakcie niewinnej chęci rozmowy zaczyna u każdej z osób wywoływac to jakies emocje a potem to już znajomo się toczy…jest koniec, rozwiązania nie ma, narasta niezadowolenie, flustracja, chęć odreagowania, oddalenia się byle tylko poczuć spokój…

Kami napisał/a:
Jak mamy sie tego uczyć, kiedy w dialogu zostaje sama....??
ja rozumiem, że ktoś może być zmęczony i przeciążony takimi sytuacjami... ale jastem człowiekiem, zdażają mi sie podknięcia nawet jeśli chce to zmienić...nic nie przychodzi od razu! czy nie powinnam oczekiwać od męża, żeby to zrozumiał i aby miał dla mnie jakąś choć niewielką wyrozumiałosć...


pewnie, że tak że masz prawo do wyrozumiałości…tylko gdy te sytuacje i zachowania sa nagminne to w nim też już doszło do znajomego procesu reagowania na to…czy maż wtedy ma prawo do wyrozumiałości w stosunku do jego zachowań z twojej strony? Czy ma prawo do swojego procesu akceptacji twoich powolnych zmian jakie w tobie zachodzą?
Może ich z początku nawet nie widzieć, nie dostrzegać, uważać za chwilowe, bądź reagowane pod wpływem jego stawiania granic na takie zachowania poprzez właśnie jego foch, obrażenie jako myslenia, że w tej metodzie jest sposób na zapobieganie dalsze takich sytuacji
proces zmiany myslenia i zachowań jest powolny, u każdej osoby jeszcze dodatkowy inny… to jak akceptujemy te zmiany u kogoś to już duży początek dobrych zmian bo świadczy o prawidłowym rozumieniu drugiej strony, akceptacji jego inności, prawa do tego, iż ma inne potrzeby, oczekiwania, które obie strony staraja się zrozumiec i pogodzić z korzyścią dla dwojga.

Kami napisał/a:
Więc zostaje praca nad sobą, na tyle ile umiem, narazie bez męża -bo on nie chce i już!? Ewentualnie czekać aż mu przejdzie i aż mu sie zeche??


Tak praca nad soba daje wiele korzyści dla dwojga, może warto porozmawiac z psychologiem na temat wyrażania emocji, co za nimi się kryje, jakich oczekiwań nie spełnia mąż, jak to wpływa na mnie samego, jak się wtedy czuje z brakiem takiej niezaspokojonej potrzeby… idziemy do psychologa bo mamy problem z porozumieniem z meżem, a tymczasem w trakcie rozmowy wysuwa się zupełnie inny problem, który jest odpowiedzialny za taki brak prozumienia, zrozumienie go i przemiana sprawia, że zaczyna się proces wychodzenia z kryzysu w związku.

Zrobiłas wiele bo masz w sobie siłę i chęć do zmian, a to bardzo duzo, teraz tylko powolutku idź w tym kierunku dochodzenia do istoty problemu, bez szukania winnego bo to zamyka nas na proces wychodzenia z niego, pozwól sobie i daj sobie czas na ten proces. Nie zrażaj się niepowodzeniami, czy brakiem pozytywnego nastawienia ze strony mężą, daj mu jego czas potrzebny mu do jego zaakceptowania tego co się w tobie zmienia, do braku i nawet z początku do braku wyrozumiałości z jego strony do tych twoich prób przemiany twojej, bo on jest nieufny dziś…”jutro” dzięki takiej postawie może sprawic, iż twoje przemiany powolne zostana dostrzezone i usłyszysz widze, że się zmieniłas, ba zobaczysz to w jego zachowaniu do ciebie innę jego zachowania.

Pozdrawiam gorąco i życze wiele wytrwałości i szczęścia dla was
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5