Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam!! Dawno mnie tu nie było, a jednak ciągle coś ciągnie mnie do WAS. Przeszłam to wszystko co Wy ...tyle, że Wy macie jeszcze szanse, nadzieję ja już jej nie mam. Po trzech latach separacji, nastąpił moment w którym sędzina orzekła o rozwiązaniu małżeństwa. Jakie to są puste słowa! Papierek - dla mnie jakoś nic nie znaczący! Ciągle tęsknię za ex mężem, pomimo krzywdy i bólu jaki mi zadał. Wiem że jest szczęśliwy z nową Panią...ja jakoś nie umiem tego wszystkiego zrozumieć. Żyję bo tak widocznie ma być ale czy chcę?? Kiedyś uśmiechnięta, teraz smutna, zamyślona, zamknięta w sobie i czterech ścianach pytam ciągle DLACZEGO!! Znikąd odpowiedzi. Wszystko umarło, wszystko straciło sens. Wiara - tak, daje siłę, lecz czasem mam wrażenie że to iluzja, że szczęście to tak naprawdę jest ale dla wybranych. Marzenia o normalności, o domu w którym siadamy razem z chłopcami..po co mi już one kiedy to i tak nie nastąpi. Gdzie popełniłam błąd? Nie wiem, może wtedy gdy zbyt ufałam?? TO CIĄGLE BOLI i wcale nie przestaje. Chce wyrzucić pamięć o nim, nie umiem, chce zapomnieć - nie ma dnia bym choć minutki jednej nie poświęciła jemu.. co to jest?? Czy ja już naprawdę zwariowałam?? Przecież on nigdy do mnie nie wróci! I nie wierzę w cuda, nie wierzę w to że jest znikoma szansa !! Modlic się już nie potrafię...poddałam się. Pukałam do drzwi PANA, prosiłam, błagałam ...i nic. Po mału toczę się na dno.... Przykro czytać te wszystkie Wasze posty, tyle w nich żalu, bólu i w żaden sposób nie idzie pomóc. Słowo, owszem to jak plasterek, uśmierza ból ...ale nie leczy. Skrzywdzonej duszy nie da się wyleczyć, ona ciagle będzie płakać.
Karolina12 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-28, 21:24
duszek napisał/a:
Wiem że jest szczęśliwy z nową Panią...
duszku skąd wiesz że jest szczęśliwy? tak naprawdę to jeszcze nikt nie zbudował swojego szczęścia na nieszczęściu innych
duszek napisał/a:
Wszystko umarło, wszystko straciło sens. Wiara - tak, daje siłę, lecz czasem mam wrażenie że to iluzja, że szczęście to tak naprawdę jest ale dla wybranych.
Szczęście jest dla wszystkich uwierz że i dla ciebie , Wiara daje bardzo dużo siły i to nie iluzja.... duszku pozwól sobie pomóc idź na terapię, porozmawiaj z Księdzem , pisz o wszystkim co cię boli , nie zamykaj się w czterech ścianach
duszek napisał/a:
Wasze posty, tyle w nich żalu, bólu i w żaden sposób nie idzie pomóc
Proponuję przeczytaj Świadectwa owszem był ból i łzy ale uśmiech też się pojawia
Nie poddawaj się
Będę pamiętać o Tobie w modlitwie
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-28, 21:29
duszek napisał/a:
Czy ja już naprawdę zwariowałam?? Przecież on nigdy do mnie nie wróci! I nie wierzę w cuda, nie wierzę w to że jest znikoma szansa !! Modlic się już nie potrafię...poddałam się. Pukałam do drzwi PANA, prosiłam, błagałam ...i nic. Po mału toczę się na dno.... Przykro czytać te wszystkie Wasze posty, tyle w nich żalu, bólu i w żaden sposób nie idzie pomóc. Słowo, owszem to jak plasterek, uśmierza ból ...ale nie leczy. Skrzywdzonej duszy nie da się wyleczyć, ona ciagle będzie płakać.
(1) Pieśń stopni. Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, (2) o Panie, słuchaj głosu mego! Nakłoń swoich uszu ku głośnemu błaganiu mojemu! (3) Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie, Panie, któż się ostoi? (4) Ale Ty udzielasz przebaczenia, aby Cię otaczano bojaźnią. (5) W Panu pokładam nadzieję, nadzieję żywi moja dusza: oczekuję na Twe słowo. (6) Dusza moja oczekuje Pana bardziej niż strażnicy świtu, <bardziej niż strażnicy świtu>. (7) Niech Izrael wygląda Pana. U Pana bowiem jest łaskawość i obfite u Niego odkupienie. (8) On odkupi Izraela ze wszystkich jego grzechów.
(Ks. Psalmów 130:1-8, Biblia Tysiąclecia)
"Oto stoję u drzwi i kołaczę..."
"To prawda, stoję u drzwi Twego serca dniem i nocą. Jestem tam, nawet kiedy nie słuchasz, nawet kiedy wątpisz, że to mógłbym być JA. Oczekuję na najmniejszy znak Twojej odpowiedzi, przynajmniej na wyszeptane zaproszenie, które pozwoli abym wszedł.
Chcę abyś wiedział, że kiedykolwiek Mnie zapraszasz, przychodzę - zawsze i niezawodnie. Przychodzę cichy i niewidzialny ale z nieskończoną mocą i miłością, przynosząc wiele darów MOJEGO DUCHA. Przychodzę z Moim miłosierdziem, z Moim pragnieniem przebaczenia i uzdrowienia Cię, z miłością do Ciebie ponad Twoje zrozumienie - miłością tak samo wielką jak ta, którą sam otrzymałem od OJCA ("Jak Mnie umiłował Ojciec tak i JA Was
umiłowałem..." (J 15, 9).
Przychodzę - pragnąc pocieszyć Cię i dodać Ci siły, podnieść Cię i opatrzyć wszystkie Twoje rany. Przynoszę Ci Moje światło, aby rozproszyć Twoje ciemności i wszystkie Twoje wątpliwości. Przychodzę z Moją mocą, abym mógł nieść Ciebie i wszystkie Twoje problemy; z Moją łaską, by dotknąć Twego serca i przemienić Twoje życie, z Moim pokojem, by uspokoić Twoją duszę.
Znam Cię na wskroś - wiem wszystko o Tobie. Policzyłem każdy włos na Twej głowie. Nie ma nic w Twoim życiu co by nie było dla Mnie ważne. Przez lata podążałem za Tobą, zawsze kochając Cię, nawet w Twojej tułaczce. Znam wszystkie Twoje problemy. Znam Twoje potrzeby i zmartwienia. Znane Mi są również wszystkie Twoje grzechy. Jednak powtarzam, że kocham Cię nie za to co zrobiłeś, lub czego nie zrobiłeś - kocham Cię dla Ciebie samego, za piękno i godność, które Mój Ojciec Ci dał stwarzając Cię na Swój własny Obraz. To jest ta godność, o której często zapominałeś, to piękno, które zacierałeś grzechem. JA Cię jednak kocham takim jaki jesteś i przelałem nawet Moją Krew, aby Cię odzyskać. Jeżeli tylko poprosisz Mnie z wiarą, Moja łaska dotknie wszystkiego co potrzebuje przemiany w Twoim życiu; dam Ci również siłę byś uwolnił się od grzechu i wszelkiej niszczącej jego
mocy.
Wiem, co kryje się w Twoim sercu - znam Twą samotność i wszystkie Twe zranienia - odrzucenia, osądy, upokorzenia. JA zniosłem to wszystko przed Tobą i zniosłem to wszystko dla Ciebie, abyś również i Ty mógł dzielić Moją moc i zwycięstwo. W szczególny sposób znam Twą potrzebę miłości – jak bardzo pragniesz być kochany i pielęgnowany. Jakże często pragnąłeś nadaremnie, szukając tej miłości egoistycznie, starając się wypełnić wewnętrzną pustkę przemijającymi przyjemnościami bądź grzechem, który tylko pogłębiał tę pustkę. Czy pragniesz miłości? "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy spragnieni jesteście..." (J 7, 37). JA Cię zaspokoję i wypełnię. Pragniesz być otoczony czułością? Kocham Cię bardziej niż możesz to sobie wyobrazić - aż do śmierci na Krzyżu - dla Ciebie.
PRAGNĘ CIĘ. Tak, to jedyny sposób, w jaki mogę rozpocząć opisywanie Mojej miłości do Ciebie: PRAGNĘ CIĘ. Pragnę Cię kochać i być przez Ciebie kochany - oto jak drogi Mi jesteś. PRAGNĘ CIĘ. Przyjdź do Mnie, a wypełnię Twoje serce i uzdrowię Twoje rany. Uczynię Cię na nowo i dam Ci pokój, nawet we wszystkich Twych trudnościach. PRAGNĘ CIĘ. Nie wolno Ci nigdy zwątpić w Moje miłosierdzie, Moją akceptację Ciebie, Moje pragnienie przebaczenia, pragnienie błogosławienia Ci i życia Moim życiem w Tobie.
PRAGNĘ CIĘ, jeżeli czujesz się nieważnym w oczach świata - to wiedz, że jest to w ogóle bez znaczenia. Dla Mnie, w całym świecie nie ma nikogo ważniejszego od Ciebie. PRAGNĘ CIĘ. Otwórz Mi, przyjdź do Mnie, pragnij Mnie, daj Mi swoje życie - a udowodnię Ci jak bardzo ważnym jesteś dla Mojego Serca.
Czy nie zdajesz sobie sprawy z tego, że Mój Ojciec już posiada doskonały plan przemiany Twojego życia, poczynając od chwili obecnej? Ufaj Mi. Proś Mnie każdego dnia, abym wszedł i pokierował Twoim życiem - a uczynię to. Obiecuję Ci przed Moim Ojcem w Niebie, że będę czynił cuda w Twoim życiu. Dlaczego miałbym to robić? - ponieważ PRAGNĘ CIĘ. Wszystko o co Cię proszę to to, byś całkowicie powierzył Mi siebie. Sam natomiast zajmę się
resztą.
Już teraz troszczę się o miejsce, które Ojciec Mój przygotował dla Ciebie w Moim Królestwie. Pamiętaj, że jesteś pielgrzymem w tym życiu zdążającym do domu. Grzech nigdy nie jest w stanie Cię zadowolić, lub przynieść Ci pokój którego poszukujesz. To wszystko czego szukałeś poza Mną, uczyniło Cię jedynie bardziej pustym, tak więc nie trzymaj się kurczowo rzeczy tego świata. Nade wszystko jednak nie uciekaj przede Mną, kiedy upadasz. Nie zwlekając - przyjdź do Mnie. Dając Mi zaś Twoje grzechy, dajesz Mi radość bycia Twoim Zbawicielem. Nie ma niczego, czego nie mógłbym przebaczyć lub uzdrowić więc przyjdź i ulżyj swojej duszy.
Nie ma znaczenia jak bardzo się oddaliłeś, nie ma znaczenia jak często zapominasz o Mnie, nie ma znaczenia ile krzyży nosisz w tym życiu. Jest tylko jedna rzecz, o której chcę, abyś zawsze pamiętał, jedna rzecz, która nigdy się nie zmieni: PRAGNĘ CIĘ - takim jakim jesteś. Nie potrzebujesz się zmieniać, by uwierzyć w Moją miłość, bo to będzie Twoja wiara w Moją miłość, która Cię przemieni. Zapominasz o Mnie, JA jednak szukam Cię w każdej chwili dnia i nocy. Stoję u drzwi Twego serca i kołaczę. Czy trudno Ci w to uwierzyć? Popatrz więc na Krzyż, popatrz na Moje Serce przebite dla Ciebie. Czyż nie zrozumiałeś Mojego Krzyża? Wsłuchaj się ponownie w wypowiedziane tam słowa, ponieważ one mówią Ci wyraźnie dlaczego zniosłem to wszystko dla Ciebie: "PRAGNĘ..." (J 19, 28). Tak, PRAGNĘ CIĘ - jak
werset Psalmu, którym się modliłem mówi o Mnie: "...na współczującego czekałem, ale go nie było, i na pocieszających, lecz ich nie znalazłem" (Ps 69, 21). Całe Twoje życie czekałem na Twoją miłość. Nigdy nie przestałem Cię kochać i pragnąć, aby być kochanym przez Ciebie. W poszukiwaniu szczęścia próbowałeś wielu różnych rzeczy. Dlaczego więc nie spróbujesz otworzyć dla Mnie swego serca, właśnie teraz, o wiele bardziej niż kiedykolwiek przedtem?
Gdy tylko otworzysz drzwi Twego serca, gdy tylko podejdziesz wystarczająco blisko wówczas usłyszysz Mnie, powtarzającego ciągle nie w zwykłych ludzkich słowach, lecz w duchu: "Nie ma znaczenia to, co uczyniłeś, kocham Cię dla Ciebie samego. Przyjdź do Mnie z Twoją nędzą i Twoimi grzechami z Twoimi kłopotami i potrzebami, z całym Twoim pragnieniem bycia kochanym. JA stoję u drzwi Twego serca i kołaczę... Otwórz Mi ponieważ CIĘ PRAGNĘ..."
Ciągle tęsknię za ex mężem, pomimo krzywdy i bólu jaki mi zadał. Wiem że jest szczęśliwy z nową Panią...ja jakoś nie umiem tego wszystkiego zrozumieć
duszek napisał/a:
Żyję bo tak widocznie ma być ale czy chcę?? Kiedyś uśmiechnięta, teraz smutna, zamyślona, zamknięta w sobie
duszek napisał/a:
pytam ciągle DLACZEGO!! Znikąd odpowiedzi. Wszystko umarło, wszystko straciło sens. Wiara - tak, daje siłę, lecz czasem mam wrażenie że to iluzja
duszek napisał/a:
Marzenia o normalności, o domu w którym siadamy razem z chłopcami..po co mi już one kiedy to i tak nie nastąpi. Gdzie popełniłam błąd? Nie wiem, może wtedy gdy zbyt ufałam?? TO CIĄGLE BOLI i wcale nie przestaje. Chce wyrzucić pamięć o nim, nie umiem, chce zapomnieć - nie ma dnia bym choć minutki jednej nie poświęciła jemu.. co to jest?? Czy ja już naprawdę zwariowałam?? Przecież on nigdy do mnie nie wróci! I nie wierzę w cuda, nie wierzę w to że jest znikoma szansa !! Modlic się już nie potrafię...
Czytając twoj post duszku myślałam że to moje myśli. wciąz sie z tym borykam. upadam i podnoszę, Nie wiem czy mój mąz wróci- najprawdopodobniej nie bo już jak on powiedział- nas nie ma , ma swoje życie. ... Ale ja oddałam swoje życie Panu i niose swój krzyz cięzko mi,,, Czasami wyrzucam z siebie złość, buntuję na to że zniszczył rodzine, że będę sama, ze nie mam się do kogo przytulić i ze nie czuje już nic.., a czasami mysle ze mam spokój , robię co chcę, mam ciszę nie musże się z nikim liczyć.
Ale tak naprawde to gdyby tylko stanał w drzwiach to bym go przyjęła...i nie wiem czy dałabym radę nieść następny krzyż
duszek [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-28, 23:20
dziękuję za odzew na moje słowa... pewnie w niczym nie różniące się od innych osób tu piszących. Kiedyś ktoś mi powiedział u psychologa, że jest pewien schemat, ze po czasie mija żal i ból, że mniej sie pamięta. A ja analizując swoje zachowanie widzę, że tak nie jest. Fakt że mniej płynie łez, lecz one schowały się w głębi duszy by nikt nie widział, by nikt nie szydził i nie powtarzał mi : zapomnij o nim to nie ma sensu, zacznij żyć od nowa ....
Skąd wiem, ze jest szczęśliwy?? Wiem, wiele słyszę, to mała miejscowość. Sporo osób opowiada mi jego zachowanie z nią...a ja go znam dość dobrze i wiem jak potrafi się zachowywać. Tak mówią, że nie idzie zbudować szczęścia na cudzym nieszczęściu, tyle że ja akurat nie wierzę w to, widząc jak im się cudownie wiedzie i układa, a ja mam ze wszystkim problemy. Gdzieś w podświadomości ciągle czuję że to on jest tą moją drugą połówką, kimś ważnym i wyjątkowym. Straciłam to co kochałam, zabrała mi to osoba której ufałam i traktowałam jak siostrę. Nie mogę teraz na nią patrzeć, bronię się przed uczuciem nienawiści.
...proszę tylko o modlitwę za spokój mojej duszy....
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-29, 11:03
Duszku, witaj, jesteś tu znacznie dłużej niż ja, czytam tu świadectwa ludzi którym udało sie podnieść po rozwodzie i dziela sie nami swoja nadzieją, wiarą.
Dziękuje im ze są.
Wspolnym mianownikiem dla nich ( i dla mnie też)są
1. Głębokie nawrócenie i zycie z bliskości z Panem Bogiem. Bez tego nie da sie przebaczyć, i zyc szczesliwie na nowo
2.Skorzystanie ze wsparcia długofalowego czy psychologa czy grupy wsparcia, forum, przyjaciół, wspolnoty, osrodkow sychar.
3. Zaangazowanie w nowe zycie, nowe aktywnośći. Niesienie pomocy innym, czy tez własnie hobby.
Duszku masz dzieci, piszesz o chłopakach dla nich tez ważne by mieć pogodną, szczesliwą mamę!
Polecam Ci posty malty ( tak mi przyszlo do głowy).
Strata męża jest jak czas żałoby, u Ciebie dlugo to juz trwa....moze pod fachowym okiem łatwiej bedzie Ci przejsc ten etap?
Z Panem Bogiem
Ife [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-29, 18:19
Duszku jeszcze zobaczysz i dla Ciebie zaświeci słońce, spójż jaka piękna jesień w tym roku. Wyjdz na spacer ,uśmiechaj się do ludzi to pomaga bo oni uśmiechną się do Ciebie. Zajmij się sobą tym co najbardziej lubisz robic,a cuda się zdarzają, i może mąż tak na zewnątrz pokazuje że jest z nią szczęśliwy, ale nie wiesz co tam w głowie i sercu ukrywa. Masz moją modlitwę. Pogody Ducha życzę.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-29, 22:16
w temacie - co niby lepiej tym co zdradzają
Polecam psalm 37 i 73
Pogody Ducha
ulka005 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-30, 13:36
Duszku
Nie słuchaj tego co mówią inni, że on jest szczęśliwy z tą panią. Skąd oni mogą wiedzieć jak tam jest naprawdę, twój mąż też może przecież stwarzać pozory. A ty sama nie wiesz kto jest twoim przyjacielem, może ktoś chce ci po prostu dopiec... Masz dwóch cudownych synów i dla nich musisz być silna, ich wychować na dobrych ludzi. I oczywiście ty jesteś ważna, poszukaj sobie coś dla siebie i proszę pomyśl o fachowej pomocy, bo zadręczanie siebie do niczego nie prowadzi...
Pozdrawiam, pamiętam w modlitwie.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-30, 18:35
Duszku witaj.
Pamietam....i tak strasznie mi przykro...
Duszku kochany.....nie zadreczaj sie juz tak, nie pytaj dlaczego...
Wszystko umarło, wszystko straciło sens. Wiara - tak, daje siłę, lecz czasem mam wrażenie że to iluzja, że szczęście to tak naprawdę jest ale dla wybranych. Marzenia o normalności, o domu w którym siadamy razem z chłopcami..po co mi już one kiedy to i tak nie nastąpi. Gdzie popełniłam błąd?
Zrobiłaś co mogłaś.
Życie toczy sie dalej,nikt nie umarł dzieki Bogu,a sens jest zawsze....trzeba tylo go odnależć.
Odnajdziesz...nie poddwaj sie prosze...
Czy myślałas o wizycie u specjaisty...o leczeniu farmaologicznym?
Dobrze by było z tej pomocy skorzystać.
Pomodlę sie,bo tyle tylko moge.
Ps.
Duszku...czy jestes z chłopalami?
Jesli nie tu,to moze na priv.....
bogusia [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-30, 19:25
Duszku witaj. Ty może mnie nie znasz ale ja Ciebie pamiętam. Też jestem sama i też mi trudno sobie z tym poradzić ale życie tak się toczy że my jesteśmy same, a oni są w innych związkach. Wiesz, mi też jest smutno i też ciągle boli, nie wiem dlaczego my sobie nie umiemy poradzić gdy oni się dobrze bawią. Tak chyba być musi, może płacimy za grzechy naszych przodków, tego nie wiemy. Masz rację, oni nie wrócą, Twój mąż, mój mąż, żona mojeggo kolegi, mają lepsze życie z kimś innym. My musimy z tym się pogodzić bo nie mamy innego wyjścia. Duszku, Ty jesteś mądrą wartościową osobą, nie płacz po kimś, kto nie jest Ciebie godzien.
Tak bardzo bym Cię chciała pocieszyć ale nie wiem jak.
Ozeasz [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-30, 21:08
Mt.10,34-39 "Nie sądźcie ,że przyszedłem pokój przynieść na ziemię.Nie przyszedłem przynieść pokoju ale miecz.Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem,córkę z matką ,synową z teściową ,[ i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy].Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie ,nie jest Mnie godzien .I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie , nie jest Mnie godzien.Kto nie bierze swego krzyża ,a idzie za Mną ,nie jest Mnie godzien .Kto chce znaleźć swe życie ,straci je ,a kto straci swe życie z mego powodu ,znajdzie je."
Łk.18,28-30 "Wtedy Piotr rzekł do Niego:«Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą ,cóż więc otrzymamy?».Jezus zaś rzekł do nich :Zaprawdę powiadam wam :Nikt nie opuszcza domu lub żony <męża>,braci,rodziców lub dzieci dla Królestwa Bożego ,żeby nie otrzymał daleko więcej[jeszcze]w tym czasie,a w wieku przyszłym-życia wiecznego."
Chyba warto
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-30, 21:21
bogusia napisał/a:
nie wiem dlaczego my sobie nie umiemy poradzić gdy oni się dobrze bawią
Radzisz sobie raz lepiej raz gorzej, a wcale nie wiesz, na ile oni dobrze się bawią. Fasada jest czym innym niż serce.
bogusia napisał/a:
Masz rację, oni nie wrócą
Czyżby "wróżka bogusia"? Może wrócą, może nie wrócą.
bogusia napisał/a:
mają lepsze życie z kimś innym
Mają inne życie, nie wiadomo czy lepsze.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-30, 21:33
Drogi Duszku!
Matka Teresa z Kalkuty wypowiedziała słowa, mogą wydać się trudne:
"Uczyńmy jedno wielkie postanowienie,ze cali będziemy miłością dla Jezusa w świecie...że całkowicie będziemy do Jego dyspozycji tak by mógł sie nami posługiwać bez naszej wiedzy.
Sądzę ,ze jest to najlepszy sposób, by wyrazić naszą miłość do Niego,by przyjąć Go takim,jakim jest. Jeśli zechce przyjść do naszego zycia w poniżeniu, w cierpieniu, niech tak będzie. Tak samo jeśli zechce w rozgłosie. Cokolwiek by to było, sukces , czy porażka, jest dla Niego bez znaczenia, więc dla nas również powinno być nieważne".
Można by było zarzucic tym słowom bezduszność..., ale zupełnie jest inaczej...kiedy uświadomiłam sobie, nawet taki moment , sam moment przyjścia do mojego , Twojego ŻYCIA jest ważny...nawet w takim szczególe jak forma...Duszku drogi....to jest tak jak z Eucharystią , można na niej być i można przegapic PRZEISTOCZENIE, można być tak zajęty jak niewiasty sobą , które wracały po oliwe do lampy i przegapiły przyjście GOŚCIA, i można byc tak przejęty swoim cierpieniem i nie zauwazyć największego CUDU , który nosisz w sobie, Boga , który kocha Ciebie bezgranicznie, wiernie i nieodwołalnie, który ma dla Ciebie lepsze "atrakcje". Wiem ,że ciężko jest dziękować za to co dostajemy , a jak tu dziękować za coś co nam zostało odebrane....?można....nawet się tym cieszyć ....można...
Jak można wierzyć w to ,że jest tak blisko Ktoś kto mnie kocha, kiedy wszystko sie temu przeciwstawia? Można...Jak można powstać na nogi , kiedy same kłody walą się pod nogi...? można...nawet NALEŻY. Z perspektywy czasu wiele rzeczy jeszcze nie rozumiem, które wydarzyły sie w moim życiu, być może nie znajde nawet odpowiedzi na wiele z nich, jednak z całą pewnością nie chce zmarnować to co mi pozostało...nawet to nic, tę pustkę...( byc może na ten moment) ...Jesteś najcudowniejszym Bożym stworzeniem i choćby to, niech stanie się przekorą dla Ciebie, byś chciała budzic się z pragnieniem życia dla Boga , dla siebie , dla dzieci , dla nas... Wszystko co masz najcenniejsze jest w Tobie, całe szczęście jest w Tobie, nie w mężu i niespełnionych marzeniach....w Tobie...a to jest nowość dla Ciebie, być może niezrozumiała, ponieważ ją odkrywa się w Ciszy, a teraz krzyczysz..., płaczesz...to Twoja dziś modlitwa...
Więc chyba się dopasujemy...bo ja milcze...więc posłucham jak Ty krzyczysz, buntujesz się i płaczesz....przytulam modlitwą ciszy...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.