Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Moja sytuacja jak jedna z wielu - mąż wyprowadza się do innej kobiety - po 12 latach znajomości. taki prezent z okazji urodzenia dziecka i na 8 rocznice ślubu... Mój bezpieczny świat się zawalił. Jak dalej żyć? Kocham go pomimo tego co się wydarzyło. Zaczęli się spotykać jak byłam w 7 miesiącu ciąży. Był ze mną przy porodzie, a potem spędził z nią noc.. to boli. Wytrzymał w domu jeszcze miesiąc. W tym czasie pojechał "przemyśleć" na urlop - ja wierzyłam, że sam, o naiwna. W końcu stwierdził, że nie jest ze mną szczęśliwy, nie kocha mnie, a nawet nie lubi. Usłyszałam wiele przykrych słów, że stać go na bardziej atrakcyjną partnerkę, że nie tego oczekiwał od życia, że nie chce dwójki dzieci. Chce zacząć wszystko od początku..
Do dzieci przychodzi, a właściwie do córki, którą bardzo kocha. Rozmawiamy, uśmiecha się do mnie, a ja cierpię. Za kilka dni zabiera wszystkie swoje rzeczy...
Potrafię funkcjonować tylko dzięki nadziei.
Do tej pory czuję się jak aktor w filmie. Chciałabym obudzić się pewnego dnia z tego koszmaru. Wiem, że wszystko ma swoją przyczynę. Też nie jestem bez winy. W naszym małżeństwie nie zawsze układało się. Mąż pali marihuanę, na co nigdy nie zgadzałam się. to była główna przyczyna naszych kłótni.
A teraz.. mam spokój, ale wolałam kiedy tu był.. Zawsze go broniłam, tłumaczyłam jego zachowanie. Wybaczyłam i czekam co dalej. Rani mnie z uśmiechem na ustach. mówi, że teraz mu jest dobrze...
A my? nasza rodzina? Patrzę na mojego małego bąbelka i zastanawiam się jak można nie kochać własnego syna?
modlę się o jasność. o nawrócenie, jedną szansę ratowania małżeństwa przed rozwodem...
ewales [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-27, 10:04
mój mąż też stwierdził, że jest nieszczęśliwy ze mną, że mnie nie kocha, że był ze mną tylko dla naszej córeczki - to jedyna osoba w jego życiu, którą kocha. 2 miesiące temu urodziłam chłopczyka - tak kochane dziecko, które wynagradza mi to co się wydarzyło. mąż był ze mną przy porodzie, a potem poszedł do innej. spotykał się z nią od 3 miesięcy. podejrzewałam, że coś jest nie tak, ale- że ta znajomość zakończy się jego wyprowadzką - nigdy. Teraz twierdzi, że jest zadowolony.. Też nasłuchałam się, że lepiej mi będzie bez niego, że o nim zapomnę, że tylko się od niego uzależniłam... że stać go na bardziej atrakcyjną partnerkę, że nie chce być do końca życia z jedną babą... itd. Też płakałam, błagałam. Ale to nic nie da. On już wybrał. Postanowił. Powrotu nie chce.
I codziennie sobie powtarzam - dasz radę! Pomimo ogromnego cierpienia staram się dbać o siebie - wyszłam z transu beznadziei, zaczynam znów coś jeść, śmiać się, uczę się cieszyć bez niego. Był ogromną częścią mojego świata. Teraz ten świat musi być inny. Co nie znaczy że ma być gorszy.
Zaczynam pomału odbudowywać poczucie swojej wartości, które mi zabrał. Chcę poczuć, że mogę sama, że dam radę.
Boli, jest to trudne. Ale DAM RADĘ. trzeba w to wierzyć.
Bóg ma plan. Tylko On wie jaki.
Kiedy umarła moja mama - było mi ciężko. BARDZO.Była to moja najbliższa osoba na ziemi. Zbierałam się długo, ale żyję dalej. Wreszcie zaczęłam podejmować samodzielne decyzje. Czuję jej opiekę tam z góry.
Synusia też sobie wymodliłam. Tak bardzo chciałam mieć drugie dziecko.. Po trzech latach moje marzenie się spełniło.
Nie obwiniam go o zabranie mi męża - choć zbiegło się to w czasie.
Dlatego czekajmy, módlmy się a w odpowiednim czasie zrozumiemy.
Żyjmy tak, żeby kłaść się spać z czystym sumieniem. To nie Twoja wina, że mąż cię nie kocha. Do miłości nikogo nie można zmusić, możemy się tylko o nią modlić.
Codziennie proszę Boga o wytrwałość, cierpliwość, pokorę, jasność, zrozumienie.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-27, 16:49
Ewo witam na forum
Wydzieliłam Ci osobny temat .
ewales napisał/a:
Bóg ma plan. Tylko On wie jaki.
W Twoim poście widzę już wiele nadziei .
Pogody Ducha
Elżbieta1974 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-27, 16:58
EWuś, dzi ękuję za niesamowity list.
Będę się modlić, aby wszystko w Twoim życiu sie poukładało, aby Boży plan nadał sens każdej minucie życia i przynosił uśmiech i radość! Mocno przytulam.
Renata23 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-27, 18:41
Nie wiem co powiedzieć, mnie taki prezent mąż przygotował po 23 latach małżeństwa, myślałam ze umrę z bólu i rozpaczy ALE PAMIĘTAJCIE BÓG JEST a na cudzym nieszczęściu nikt nie zbuduje szczęścia, moja obecna sytuacja mąż dni wolne jest u niej a dni pracy w domu, to jest KRZYŻ który muszę nieść każdego dnia, każdego dnia pytam ile jeszcze Panie Jezu kiedy odmienisz mój czas?
Jest taka modlitwa TAJEMNICA SZCZĘŚCIA - na cały rok poczytajcie w internecie, dzisiaj siódmy dzień mojej nowenny do Miłosierdzia Bożego.
Mówicie ze do miłości nikogo nie możną zmusić tak ale ja się zastanawiam dlaczego Bóg nam zonom daje miłości za dwóch, a sumienia i serca naszych mężów pozostawia jak kamienie.
Wiem wszystko dziewczyny czemuś służy, i wiem ze Bóg nie chce rozpadu naszych małżeństw.Ja wiem jaki popełniłam błąd. Bóg był na dalszym planie, na pierwszym planie był mąż, nie było wspólnej modlitwy - i tak Bóg czekał , aż szatan wykorzystał właściwy moment. Przysięgam jeśli w moim życiu pojawi się mąż albo inny mężczyzna,
Bóg będzie zawsze najważniejszy i niedziela będzie dla Niego.
Pewien ksiądz mi powiedział że jeżeli prośmy Boga a on nie reaguje to znaczy że musimy poczekać On ma dla nas coś lepszego. Trzymajcie się.
ewales [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-28, 22:09
Nie wiem już jak mądrze postępować, żeby się nie zatracić. Odwiedziłam dzisiaj sobie nową wybrankę mojego męża. W sumie z ciekawości - cóż o gustach się nie dyskutuje, ale nie tego się spodziewałam...a nasłuchałam się, że taka to atrakcyjna kobieta... cóż...
byłam grzeczna, z uśmiechem na ustach - poinformowałam, że przywiodła mnie ciekawość aby osobiście poznać osobę, no - kobietę, która jest w stanie wejść z butami do czyjegoś życia. w odpowiedzi usłyszałam, że mężczyzna jest wolny i ma swój rozum . i to on wybrał.Odpowiedziałam, że jej nie winię, nie będę zniżać się do jej poziomu i chciałam zobaczyć jak wygląda osoba zdolna do takich czynów. Ona na to, że nie będzie się zniżać do mojego poziomu i dyskutować bo mnie szanuje. Ha HA czy ta kobieta wie co to jest szacunek????
ciekawość zaspokojona. czy mi to pomoże, czy zaszkodzi? nie wiem, ale czułam, że muszę to zrobić.
Z mężem kulturalnie wymieniam smsy - dzieci tęsknią, myślimy o nim, brakuje go nam, itp. dobranoc - dobranoc.
Jak dalej? Na co mogę pozwolić żeby było dobrze? chcę, żeby dzieci miały ojca. modlę się żeby był to ojciec mieszkający w domu, ale czy jest na to szansa? dopóki żyjemy zawsze jest.
czy będzie jeszcze normalnie?
Jedna [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-28, 23:28
Ewales hmm... odwiedzanie kochanki męża z ciekawości to chyba nie całkiem tędy droga... to raczej oznaka współuzależnienia.
Oczywiście to jest zrozumiałe, że na początku kobieta robi z bólu takie rzeczy i próbuje różnych metod, które pozwolą jej poczuć kontrolę nad sytuacją, choć na chwilę.
Ale leczenie z uzależnienia od męża ma taki przystanek po drodze, w którym mówisz z lżejszym sercem - "oddaję go Tobie Boże, Ty najlepiej wiesz jak czuwać nad życiem i zbawieniem mojego męża, a ja się nie wtrącam z wyjątkiem modlitwy i pracy nad sobą".
Bo próba kontrolowania sytuacji, w której się znalazłaś - to próżny trud. Nie masz teraz wpływu ani na męża jako męża, ani na męża jako ojca (na jego miłość do dziecka) ani na tamtą kobietę. Znam to uczucie zagubienia. A jednak jak przylgniesz do Pana Boga to wszystko się będzie powoli powoli układało.
Czy będzie jeszcze normalnie?
Może wkrótce będzie, a może po drodze zaliczysz szkołę cierpliwości dla zaawansowanych.
duszek [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-29, 00:04
szkoła cierpliwości dla zaawansowanych.... kurcze jak mi się to zdanie podoba. Nie dlatego by ją życzyć Wam dziewczyny, ale dlatego że sama na nią wkroczyłam. Serce mi sie kroi jak czytam o opuszczeniu maleństw przez ojców. Jak można i ile trzeba mieć w sobie braku odpowiedzialności by tak postąpić. A kochanki?? Boże zlituj się nad ich egoizmem!!!!! Gdzie ich sumienia??
Nie , ja tego swiata nie rozumiem, nie rozumiem ...
Każda chwila ucieka przez palce i zamiast ją wykorzystać, na dobro, na miłość to jest to wszystko niszczone... czesto czytam zdanie: spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą. Czy Ci co krzywdzą najbliższych nie zdawają sobie sprawy jak cenna jest rodzina??
Ewales ja Ci się nie dziwię, że tam poszłaś... ja kochankę męża znałam bo była moją przyjaciółką, prawie jak siostra... i kiedy doszło do poważnej rozmowy między nami to mi w twarz powiedziała że jej prześcieradłem nie byłam i ona nie zrezygnuje, ona będzie jego księżniczką i damą... i wygrała. Ja nie chcę jej już oglądać bo szkoda tylko mojego zdrowia. Wiem jedno ja nikomu tak potwornej krzywdy nie wyrządzę ...
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-29, 16:05
Jedna napisał/a:
szkołę cierpliwości dla zaawansowanych.
Pogody Ducha
ewales [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-30, 09:37
Mąż przychodzi do dzieci - wkracza uśmiechnięty, wychodzi z obrażoną miną, do której zdążyłam się już przyzwyczaić. Męczy go życie rodzinne.
Jest osobą ignorującą Boga. Mnie obarcza winą za jego nieudane życie. Usłyszałam, że "po akcji z tą panią, którą odp... to nie powinien ze mną rozmawiać - a jak to się powtórzy to sąd wyda nakaz zbliżania się do niej lub do mnie..."
Nie chciałam się z nim kłócić bo po co. Ta pani co mi miała zrobić to już najgorsze zrobiła. Już nic więcej mi nie może zrobić. Wcześniej słyszałam, że jest to osoba silna psychicznie i jak zacznę z nią walczyć to mnie zniszczy.... Zastanawiam się czyja psychika jest tu silniejsza...
Znów powtarzam, że go kocham, że jestem jedyną osobą wśród ludzi, która go tłumaczy i go broni, że zależy mi na nim, że szanuję jego decyzję o odejściu. Tylko niech mnie nie straszy sądem.
Na jego nieszczęście moja przyjaciółka jest prawnikiem i tylko czeka na mój znak dziwiąc się mojej postawie.
Ale nadal jestem cierpliwa. Takie jego zachowanie tylko umacnia moją myśl - "dla ciebie i dla dzieci lepiej jest jak go tu nie ma" - tylko również wiem, że jest człowiekiem gdzieś w głębi serca wrażliwym, egoistą ale ma dużo pozytywnych cech. Nie chce pracować nad sobą, nie czuje potrzeby zmiany. Tylko o to mogę prosić Boga. O jego przemianę, o zrozumienie, o dojrzałość, której pomimo wieku nie ma.. powoli zbieram się. boli to wszystko bardzo. ale mam cudowne dzieci, dla których warto żyć, grono znajomych- normalnych ludzi.
[ Dodano: 2011-10-04, 22:00 ]
spędziłam cudowny weekend w górach razem z koleżanką i naszymi dziećmi. pogoda piękna, towarzystwo dopisało. czułam się szczęśliwa. w sobotę mąż dzwonił do córki, ale nie chciała z nim rozmawiać. na następny dzień również próbował, ale sytuacja się powtórzyła. oczywiście przykro mu, że nie mam czasu dać dziecku telefonu do ręki. ja, ja, ja. dla niego tylko to się liczy, a inni niech się dostosują. ciężko żyć z egoistą. tak więc udało mu się zburzyć mój spokój.
ale tęsknię za nim okropnie. znajomi wszyscy mówią, że powinnam ułożyć sobie życie, że będzie dobrze.
A ja zawsze będę mieć nadzieję, że on wróci... jakie to trudne...
kiedy przychodzi, to czuję jak mi się nogi trzęsą, pomimo tego co zrobił nadal go kocham i powstrzymuję się, żeby nie rzucić się mu na szyję...
staram się być miła, uśmiechnięta, życzliwa, chociaż kosztuje mnie to potem dużo łez.. ale postanowiłam nie kłócić się, nie podnosić głosu, nie mówić o powrocie. wszystko ma swój czas...
świat istnieje nadal, ja żyję, mam dzieci, które bardzo kocham. tylko jak wypełnić pustkę obok?
modlitwa daje mi siłę, żeby trwać...
Nierealny_USA [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-08, 21:19
Renata23 napisał/a:
Mówicie ze do miłości nikogo nie możną zmusić tak ale ja się zastanawiam dlaczego Bóg nam zonom daje miłości za dwóch, a sumienia i serca naszych mężów pozostawia jak kamienie.
Nie zawsze tak jest oj nie zawsze, ja wciaz kocham i to bardzo... Bog to wie wie co nosze w sercu, w umysle. Sa mezowie ktorzy kochaja za oboje, uwierzmi ze sa. Naszej ilosci nie zabije codzeinnosc chocby byla najbardziej szara, ponura. Dla mnie wystarczy spojrzec na zone i wiem jak bardza ja kocham... Ona mnie juz nie
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-09, 00:18
Nierealny_USA napisał/a:
Ona mnie juz nie
a skąd to wiesz ???
że tak mówi , a nawet jak tak myśli czy czuje , to prawda jej serca może być całkiem inna.
Dlaczego tak myślę , bo pamiętam siebie z czasów gdy mówiłam , myślałam i a nawet czułam , że nie kocham męża, byłam o tym przekonana.
Pogody Ducha
Nierealny_USA [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-09, 00:32
Mirakulum napisał/a:
Nierealny_USA napisał/a:
Ona mnie juz nie
a skąd to wiesz ???
że tak mówi , a nawet jak tak myśli czy czuje , to prawda jej serca może być całkiem inna.
Dlaczego tak myślę , bo pamiętam siebie z czasów gdy mówiłam , myślałam i a nawet czułam , że nie kocham męża, byłam o tym przekonana.
Pogody Ducha
Ja tylko chce powiedzeic ze nie da sie kochac za dwoje. Na ogol to kobiety sa zostawiane ze swoja miloscia moze to i prawda ale mezczyzni rowniez potrafia kochac czasmi bardziej niz kobieta a ze nie potrafia tego wyrazic... coz blad oprogramowania Bog musi napisac dla nas poprawke.
ewales [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-12, 09:42
Szarpaniny ciąg dalszy. Wyszłam właśnie z głębokiego dołu - 2 dni płaczu i beznadziei. Przyjaciele stawiają mnie do pionu. Dziękuję Bogu, że ich mam. Pokazują co w życiu tak naprawdę jest ważne. Chcę aby moje dzieci były szczęśliwe, otoczone miłością. Muszę walczyć o miłość i szacunek mojej córeczki, bo przez ostatnie lata walki o związek gdzieś ją straciłam. Wzorce zachowania męża w stosunku do mnie odbiły się na traktowaniu mnie przez córę. Ja zwykle poddenerwowana nie reagowałam za dobrze. Za dużo krzyku, nerwowości. Teraz pracuje nad sobą. Muszę na nowo odnaleźć siebie.
Stosunki z moim mężem wyglądają tak jak tu mieszkał. Jak ma dobry humor to się uśmiecha i rozmawiamy, ale jak tylko coś nie po jego myśli to obraza i dąsy.
Nie chce spędzać ze mną czasu bo mnie nie lubi jak twierdzi. Więc jak odwiedza dzieci to ja mam wyjść z własnego domu. A właściwie to najlepiej chce być tylko z córką. Mały go nie interesuje.
Nie tego oczekiwał od życia. Tylko najgorsze, że on nie wie czego chce. pogubił się strasznie. nie lubi ludzi, uważa się za złego człowieka.
chciałabym do niego dotrzeć bo wiem, że gdzieś tam w głębi siedzi zraniony chłopczyk, który potrzebuje pomocy.
tylko jak?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.