Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
jestem upadłą kobietą...
Autor Wiadomość
kukurydzianka
[Usunięty]

  Wysłany: 2011-09-09, 13:26   jestem upadłą kobietą...

Hmm tak naprawdę nie wiem od czego zacząć..tak strasznie mi ciężko-szukam odpowiedzi...Już przed ślubem panowała u nas bardzo duża nerwówka, przestaliśmy ze sobą rozmawiać, ja wpadłam w wir pracy, on tłumaczył, że się denerwuje bo wszystko jest na jego głowie. Wzieliśmy ślub...Ja wolałam zostać dłużej w pracy niż wracać do domu w którym nadal były tylko nerwy, wynajdowanie ciągłych problemów, chodziłam jak najdłuższymi drogami-oglądając witryny sklepów i przyglądając się innym ludziom którzy pośpiesznie wracali do swoich domów. A ja wracając do domu miałam mecze piłki nożnej,gry i komputer męża...nie było rozmowy, przytulenia, pocałunków,sexu...nie było nic. Nie mówię, że to była tylko jego wina-moja też-mogłam zacisnąć zęby, przyjść do domu i go przytulić, ale nie miałam siły-usłyszałam od niego tyle przykrych rzeczy, mało kiedy robłam coś dobrze, problemem było nawet to, że wypadają mi włosy i są wszędzie-na co nie miałam wpływu-ale wypadały tak naprawdę,ponieważ byłam bardzo osłabiona,mało co jadłam z tego wszystkiego,bardzo schudłam. No i cóż poznałam kogoś, kogoś kto bardzo chciał kochać, pokochał mnie...Dałam się w to wciągnąć-bo w końcu ktoś na mnie zwrócił uwagę, powiedział coś miego,doradział, uścisnął, uśmiechnął się. A w domu było coraz gorzej,on nie miał na mnie czasu-ciągle pracował,albo siedział przed komputerem, nie chciał nigdzie wyjść-nie potrafiłam do niego dotrzeć a on do mnie. Nadszedł czas kiedy byłam tak bardzo w dołku, że myślałam-iż już nigdy z tego nie wyjdę i jest tylko jedna droga... Mój "przyjaciel" powiedział, że mi pomoże, że jestem wspaniała, że zasługuje na szczęście i ciepły dom o którym marzę. Wyprowadziłam się od męża,zamieszkałam sama. Po jakimś czasie przeprowadził się do mnie ten "przyjaciel". Wiem pokochał mnie z całego serca, oddał mi wszystko co tylko mógł-mówiąc, że czekał na mnie całe życie...że chce mieć ze mną rodzinę, że będę wspaniałą matką...Lecz ja w środku nadal kocham męża. Mąż wciąż o mnie walczy, wie, że pojawił się ktoś-powiedział, że sobie z tym poradzimy, że damy radę, że czeka na mnie, że się zmienił, że z perspektywy czasu widzi swoje błędy. I jestem w kropce...dużo ludzi mi mówi, że nie powinnam wracać-że tak się nie robi. Czuje się tak źle z tym wszystkim, odchodząć do męża bardzo skrzywdzę człowieka, który bardzo liczył na moją miłość -podnosząc mnie z emocjonalnego dna. Nie mam żadnej pewności, że mąż się zmienił. Czy ludzie się zmieniają? Ciągle się zastanawiam, czy to wszystko jest do odbudowania, czy będziemy potrafili z tym wszystkim żyć, a może za 5 lat zostanie mi to wypoomniane? Wiem, że zbłądziłam wdając się w romans-bardzo zbłądziłam, przy tym krzywdząc człowieka który chce miec rodzinę ze mną i byc szczęśliwy i mojego męża który pomimo wszystko o mnie walczy :( jestem beznadziejna...nie mam z kim porozmawiać o tym-nie mam przyjaciół. Kocha mnie dwóch meżczyzn:( krzywdzę ich :( jestem złą kobietą:( Mam tyle obaw i tyle smutku w sobie :roll: może tutaj znajdę w koncu spokój i nadzieje, że wszystko się ułoży. Gdyby możnabyło cofnąć czas nigdy bym tego nie zrobiła, teraz cierpimy wszyscy w trójkę a to wszystko przeze mnie-bo była egoistką i chciałam szczęścia,ciepła i szukałam tam gdzie nie było trzeba. Możecie we mnie rzucać kamieniami-przyznaje się-żałuje...Co z tym wszystkim dalej zrobić? Skąd wziąść siłę?
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-09, 14:04   

Kukurydzianko witaj na forum

kukurydzianka napisał/a:
Możecie we mnie rzucać kamieniami-


Nikt tu w nikogo nie będzie rzucał kamieniami , Każdy z nas mniej lub bardziej popaprany - grzeszny.

kukurydzianka napisał/a:
Co z tym wszystkim dalej zrobić? Skąd wziąść siłę?


Co zrobić ???
wrócić do Boga tak naprawdę i tak na maksa

Spowiedź, Eucharystia, wspólnota, może grupa modlitewna ,

Zapraszamy do nas , na rekolekcje
http://www.kryzys.org/vie...p=138898#138898

na skypa , na pogaduchy i do grupy modlitewnej
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=5264

Zdobądź nową wiedzę : np , o wartości sakramentu, o komunikacji, .........
polecam nagrania z naszych poprzednich rekolekcji,
poczytaj dział świadectw,
polecamy książki i filmy - znajdziesz w " tematach różnych"

A może gdzieś blisko Ciebie jest jedno z naszych ognisk sycharowskich ????

zapraszamy na spotkania

Pogody Ducha i wspomnę w modlitwie
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-09, 14:49   

Kukurydzianko kazdy z nas popelnia bledy, kazdy z nas ma prawo zbladzic... to ze teraz skrzywdzisz czlowieka, ktory sie toba zaopiekowal to troche nie tak... on dokladnie wiedzial w co sie pakuje, zaryzykowal wiazac sie z mazatka, przyzczynil po czesci do rozbicia waszej rodziny, tak mysle, choc moge sie mylic... nie mysl o tym, ze maz bedzie wypominal, nie zapomni, bo w taki sposob nie powinem myslec zclowiek , bo oszaleje, po prostu pojdz za glosem sercea... moze spowiedz, msza, kosciol, moze tez rozmowa z przyjaciolka lub mama, od tak od serca.. mysle, ze kazdy z nas zaluguje na druga szanse... skrzydzilas meza, on siebie, ale j dajcie sobie szanse, z koncu jestescie melznstwem... Sporobij zqawalczyc o wlasne malzenstwo... Ja nie mialam tajkiej szansy, ani ja ani wielu z nas na tym forum.. docen to co dostajesz od losu, docen, ze w koncu to zroumialas... bedziesz inaczej setki razy zadreczac sie, ze nie sprobowalas... To ze maz o Ciebie walczy jest piekne, widiczne na prawde Ci koch, zalezyu mu, potrafi przebaczyc.. wyciagnij do niego reke. powiedzenia
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-09, 18:54   

Moja Droga, tutaj nie rzuca się kamieniami, chociaż często padają ostre słowa. Przeczytałam ze smutkiem Twoją wypowiedź, bo już na wstępie piszesz, że jeszcze przed ślubem było źle. To po co był ten ślub, przecież nie zamieszanie przedślubne spowodowało złą atmosferę. Ale stało się, nie odkręcisz tego.
Więc wracam do postu, piszesz że krzywdzisz dwóch mężczyzn. Ale ja się zastanawiam czy aby na pewno dwóch? Przecież Twój kochanek (nazwijmy to po imieniu) wiedział że nie jesteś wolna, więc postępował jak złodziej, który wyciąga łapę po cudzą własność. I nie może się czuć skrzywdzony że ponosi za tę kradzież karę, zgodnie z zasadami współżycia społecznego, że o prawnych aspektach nie wspomnę.
Ty co prawda własnością męża nie jesteś, nie byłaś, bo człowiek jest wolny, ale nikt nie ma prawa wchodzić w Twój związek małżeński, pan ów więc nie ma prawa czuć się w żaden sposób skrzywdzony. Jeśli zaś to Ci wmawia, to zwyczajnie gra na Twoich uczuciach i chce w Tobie wzbudzić poczucie winy.
Radzić Ci nic nie mogę, a i nie ma takiej potrzeby, sama wiesz co w tej sytuacji powinnaś zrobić. Na brak siły i niewiarę trzeba się zwrócić do Pana Boga, On uleczy serce i Twoje i Twojego męża. Oczywiście kontakt z innymi sycharkami niesamowicie podnosi na duchu, pozwala spojrzeć z innej, lepszej strony na swój problem. I uwierzyć, że wszystko jest możliwe przy współpracy z Panem.
My tutaj modlimy się za Ciebie i innych, a jak możesz to skorzystaj z zaproszenia Mirakulum, nic tak nie pomaga, jak osobista rozmowa.
Z Panem Bogiem.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-09, 20:14   

Witaj Kukurydzianko.
Zawitałaś do nas, co znaczy ,że szukasz pomocy,a kto szuka i bardzo chce...znajduje.
Narozrabiałaś to fakt,ale jeszcze nie wszystko stracone,masz/ macie ogromną szanse na szczęsliwe małżeńskie zycie.

Wykorzystaj te szanse jaką.....daje Ci mąż.Zdradzony,okrutnie poraniony z masą niewyobrażalnych dla Ciebie problemów(konsekwencje zdrady) wyciaga reke....żono wróć,poradzimy sobie,zrozumiałem swoje błedy,zmienie sie.......
Doceń!

Po co to wszystko było...Męża i Twoje cierpienie...jak myślisz?
Właśnie po to...abyście obydwoje w końcu zrozumieli czym jest małżeństwo .....zmienili sie OBOJE....i "pociagneli" do konca to co zaczęliście.

"Szczęsliwie" stało sie to teraz...mniemam,ze jestescie młodym i bezdzietnym póki co małżeństwem.
Chciałoby sie rzec..."wybrani"...na poczatku wspólnej drogi "upomnieni"
Dziwnie brzmi,ale tak mi przyszło na myśl.

Piszesz....nie ma pewności ,ze maz sie zmieni.
Zapytam przewrotnie....a czy Ty jestes w stanie sie zmienić,czy tylko liczysz na zmiane meża?
Jesli tak,to niestety,ale z góry jestescie skazani na przegraną.
Jak sobie wyobrazasz ewentualny powrót?
Wracasz i co?
Oczekujesz fanfar,przyjęcia,natychmiastowej zmiany,okazywania miłości?......itp
Tak nie bedzie.
Oboje jestescie bardzo poranienie i oboje bardzo,ale to bardzo musicie sie starać naprawiać to co zepsute.
Powiedziałabym nawet....wiecej zalezy od Ciebie.

Sami mozecie sobie nie poradzić,wskazana byłaby jakaś terapia.
Jeszcze moze byc pięknie....uwierz,ale aby tak było czeka was cięzka praca nad sobą i waszym małzeństwem.
Kochasz męża,maz Ciebie i to jest najważniejsze.

Kochanek sobie poradzi...musi....sam się w to wplątał.
Podziekuj za pomoc i odejdź.

Nie jestes beznadziejna, nikt nie jest,zwyczajnie byłaś bezsilna i narobiłaś głupot.
Skad wziąć siłę na podjęcie jedynej właściwej decyzji?
Od Boga!!!
 
     
wiara47
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-09, 23:37   

Kukurydzianka - ja tez jestem upadla kobieta..
upadla ale powstajaca...
Pytasz na koncu swojego postu ; co robic ? skad wziasc sile ?
Oddaj wszystko co bylo Jezusowi i zapros go do swojego zycia,
tak poprostu , najzwyklej w swiecie ,
na pewno przeprowadzi Cie bezpiecznie przez te wszystkie zakrety.
Bede pamietala w modlitwie,mocno Cie sciskam.
 
     
kukurydzianka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-10, 00:36   

Mirakulum -dziękuje za przywitanie, to jest dla mnie brdzo ważne...

[ Dodano: 2011-09-10, 01:45 ]
rzaba, dziękuje za odpowiedz i tyle ciepłych słów-jesteś bardzo mądrą kobietą, Jestem tutaj bo chce dać nam szanse. Doceniam bardzo to, że mam tak mądrego męża...tak-bardzo mądrego...tylko czy ja na niego zasługuje? czy dam radę spełnić jego wymagania? czy dam radę nadrobić wyrządzone mu krzywdy? Wiem...wszysto jest możliwe.

[ Dodano: 2011-09-10, 01:51 ]
elzd1- dziękuje i Tobie za odpowiedź i mądre słowa...czytam je wszystkie po kilka razy i analizuje...

[ Dodano: 2011-09-10, 01:56 ]
lena- jestem gotowa się zmienić dla męża, nie oczekuje famfar po powrocie...czuje się raczej zagubiona, chce to poskaładać. Mam świadomość tego, że boża łaska i przychylność nam pomoże...dziękuje...

[ Dodano: 2011-09-10, 02:00 ]
wiara47- ciepło mi się zrobiło na sercu, bardzo Ci dziękuje. Ja też chce wstać...
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-10, 10:18   

Kukurydzainko, jesli chcesz sie zmienic, jesli masz poczucie winy, wyrzuty suemienia to potrafisz, musissz tulko w to uwierzyc... milosc jest w stanie pokonac wiele barier.. nie bedzie latwo, ale jesli bedziesz chciala to dasz rade. Ja chcialabym bardzo, aby moj maz kiedys zrozumial i zechcial sie zmienic, on wie ze popelnil blad, skrzywdzila wiele osob, mnie jako zone, kobiete, z kotora ma dziecko, swoja mame, mojego tate, cale nasze rodziny, ale wedlug niego nie ma juz powrotu, nie ma do od dawien dawna. on nie skorzystal z szansy, ktora mu wszystcy dalismy.... nie popelnij jego bledu. on dzis jest moim przyjacielem/ chyba tylko tak moge go nazwac, ma swoj dom, swoja rodzine, czasem tylko zadzwoni na swieta, urodziny czy imienimy, zlozy zyczenia, zapyta co u mnie i mowi ze bardzo wszystkiego zlauje/ niestty na tym zalu sie konczy. on jest w snie soebi wybaczyc, nie jest w stanie wyciagnac reki po pomoc, choc wie, ze by ja dostal. jesli masz ochocv troche odwagi i sily by wyciagnac reke do meza to to zrob. wiem jak wiele mozna wybaczyc jak kocha sie, wiem jak wiele mozna zniec i jak ogromna radoscia jest powrot drugiej osoby. mi nie bylo to dane, mam swoje inne zycie, czy do konca szczesliwe- nie, ale przynajmiej choc troche bardziej spokojen niz bylo.nie zmarnuj takiej szany , jaka oboej soebie moze dac. nie jedna z nas osb na tym forum chcial by taka szanse dostac. wiem, ze wiele upoadkow i wzlotow przed wami, ale najwazniejsze ze chcecie byc razem. Wiem, ze to trudne, ale nikt nie obeicywal ze bedzie latwo. trzymam kciuki

[ Dodano: 2011-09-10, 11:30 ]
jeszcze jedno... ja kiedys wybaczylam zdrade, jeszcze przed maleznstwem, widzial jego zal, smutek, tego, ze wszystkiego zlauje.. potem bylismy szczesliwi jakies 30 4 lata.. bylo warto.. bylo warto... inaczej jest wtedy na sercu... kochalam go i choc bolalo, choc niegdy o tym nie zapomnialam to potarfilam z tym zyc, on to wtedy docenil, staral, sie, bylismy szczesiliwi, pomimo tych zranien. pomimo tego, ze nasze melznstwo rozpadlo sie pozniej. wiec mozliwe jest to aby maz ci wybaczyl, byscie byli szczesliwi, moze jest to z punktu skrzywdzonej i zranionej osoby, nie boj sie tego. A jesli chodzi o kolege, z ktorym sie spotykasz... on soebie z tym poradzi, tak samo jak kazdy z nas musi soebie poradzic po rozstaniu z druga osobe, moze do niego dotzre, ze nie powienen pakowac sie w zwiazek z meztaka, ze przeciez wokol jest tyle wolnych kobie, ktorym nie musi komlikowac zycia, owszem zaboli, ale moim zedaniem to jedyna i sluszna droga , ktora powinnas pojsc. jesli jestes dla niego wazna , to wazne tez bedzie dla niego i twoje szczescie, czasem trzeba sie powiecic, czasem trzeba zrozuemiec, ze nie powinien pakowac sie w cos w co sie wpakowal. oboej jestescie winni, kazdy teraz musis to jakos przecierpiec, jego karta to to, ze nie bedziesz jego kobeita, mysle , ze jest to cos co potarfi zniesc. tymcazem ratuj siebie, ratuj meza i to co zostalo jeszcze z waszego zwiazku. twoja historia moze skonczyc sie duzo gorzej... do tego wszystkiego mogly byc jeszcze skrzywdzone dzieci, docen to wszystko , sporonuj trzezwo speojrzec na to to daje li Bog, masz szanse, tak ogrobna szanse. jesli masz sile, moze pojedz na spotkanie sycharkow, moze jakas wspolnota, alebo rekolekcje ignacjnskie.. moze to powieli sie sie wyciszyc i podjac decyzje, zawalczyc i was. Nie wiem co jeszcze mogte powiedziec, po prostu z calego serca bym chciala by wam sie udalo.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-10, 13:57   

kukurydzianko:)

Maria Magdalena ( zapewne pamiętasz tę w którą chciano bardzo kamieniami obrzucac za nierząd) była jedną z niewielu która stała pod Krzyżem Najwyższego, wtedy gdy najbardziej przekonywał ten widok o tym ,że jest pod każdym względem stracony. Tak bardzo ukochała, bo tak wiele zostało jej przebaczone, tak bardzo uwierzyła, bo zapamiętała tę miłość wybaczającą, miłosierną , która podności z nicości do bytu.

Bardzo Cie pozdrawiam
Życzę wielkiego uścisku Bożego , daj się przytulic Jezusowi.

http://www.youtube.com/watch?v=STmNGAEkm6o

Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-12, 08:10   

kukurydzianka napisał/a:
Co z tym wszystkim dalej zrobić? Skąd wziąść siłę?


siłe i motywacje do działania otrzymasz jak sama przyjrzysz się sobie i zrozumiesz dlaczego twoje zycie jest takie poplątane, jakie potrzeby zaspakaja jeden człowiek, a jakie drugi ich nie zaspakajał… potem zreflektujesz się dlaczego tak się działo, i będziesz miała możliwośc dokonac zmian dokładnie takich jakie są ci potrzebne by zyc spokojnie i z zadowoleniem tego co mam.

Uciekłas z jednego związku w drugi, bo odczuwałaś pustkę, brak zainteresowania soba, druga osoba dała ci to, po czasie jednak wasz związek stał się na powrót monotonny, a tobie pewnie znów brak jest czegoś.. inaczej bys się nie zastanawiała czy wrócic do mężą… byłabys zadowolona z bycia z tym człowiekiem…. Nie jestes więc coś już zaczęło się psuc, czegoś znow brak… na horyzoncie pojawił się mąż, inny zupełnie od tego jaki był w małżeńństwie, starający się , adorujący i czarujący. Pewnie tych uczuć wciąż ci brak, i szukasz wciąż osób, które ci to daja, bo tylko wtedy czujesz się kochaną…
mysle, że warto dziś przestac się przede wszystkim sama siebie krzywdzic… zacznij od tego, piszesz jestem beznadziejna, zła, to dużo już mówi o tobie jak się postrzegasz, i jaka masz samoocene, która domaga się ciągłego wzmacniania w oczach innych, ze jest to nieprawda. Bo każdy człowiek chce się czuc, fajnym, mądrym, silnym, gdy tego nie czuje szuka dróg by w taki sposób się czuc, a jedna z nich jest mylne wyobrażenie, że inna osoba może ci tą potrzebe bycia kims fajnym zapewnic… jak wiadomo może, ale w końcu i ona traci siłe, gdy musi wciąż komus udowadniać iż jestes ok., to musi poczuć ta osoba sam, utwierdzac się w tym że to co robi jest fajne, że sama jest osoba zasługującą na miłość, akceptacje, że mimo iż jest taka czy taka, czuje się sama ze soba dobrze….
Jak nie zdobędziesz tego przeświadczenia, twój powrót do mężą okaże się daremny, on nie będzie potrafił zapewnic ci tego, co sama musisz umiec myślec o sobie, i zacznie się po miesiącu miodowym znów powtórka z rozrywki… stare nawyki, płacz i poszukiwania tym mocniejsze, bo teraz doświadczysz jeszcze mocniej tego, iż jestes zła, coś straciłąs bo wmówisz sobie, że jestem beznadziejna coś chciałam, poświęciłam a powinnam inaczej, gdybym była mądra to bym postąpiła inaczej… takie będzie myślenie dla podtrzymania swojej niskiej samooceny, i tego co myslisz o sobie już dziś…

Twoim zadaniem jest przede wszystkim praca nad soba, dokopać się do tego czego ci brak, jak umieć sama te potrzeby bez drugiej osoby zapewniać, mieć samoświadomość tego czego tak naprawde chce, nauczyć się zyc sama ze soba dopiero potem można z kims innym tworzyc zdrowa relacje, bez rozczarowań, poczucia krzywdzenia… bo pewnie tak naprawde druga osoba była tylko kims kto miał ci pomóc w przejściu w tym etapie, kochał cie mocno i to ci wystarczało, czułas się jednak winna że go wykorzystujesz, ale wmawiałas sobie, że to cena za poczucie bycia z kimś i bezpieczeństwa jakie ci daje ta osoba…
Jeśli coś z tego co pisze jest ci znajome, postaraj się cos z tym zrobic… dla siebie byś mogła w końcu świadomie dokonac wyboru życia takiego jakie chcesz, z osoba taką jaka dla ciebie jest właściwa, a bez dowiedzenia się o sobie prawdy co kryje się pod całym tym twoim zachowaniem nigdy nie stworzysz z nikim zdrowego związku, będziesz mogła co prawdda tworzyc jakis tam związek, być w relacji z kims ale nie będzie w tym szczęścia.

Mysle tez że kochasz swojego mężą, boisz się tego ze wróca stare wasze relacje w małżeńśtwie, ale jak zrozumiesz jaki sama miałas wpływ na to i jak zmiana twojego myslenia i zachowania może wpłynąć na relacje między Toba a mężęm, poczujesz siłe i wiare że to może wyglądać zupełnie inaczej…
Co do osoby z którą jesteś, jesteś mu winna szczerość, jeśli rzeczywiście jest tak jak pisze, zrozumie, iż go nie kochasz, a tylko nieświadomie wykorzystałaś jego osobe, by zrozumiec to jak błednie postępowałas chcąc czegoś czego nikt inny oprócz ciebie nie może ci dac… zrozumie, że lepiej jest się rozstac niż życ z kims kto go nie kocha, a tylko potrzebuje...
pewnie to wartościowa osoba, skoro pomogła ci w tym etapie twojego zycia, i zasługująca na kogoś kto go pokocha równie mocno jak on ciebie, da sobie rade, tylko musi znać prawde o was, o przyczynach tego rozstania, ale przede wszystkim sama musisz wiedziec czy to co tu sugeruje jest prawda… tobie da tez poczucie bycia kimś szczerym i zakończysz w sposób dojrzały coś co rani innych i tak naprawde niewiele ma wspólnego z miłością, tylko uzależnieniem od innych osób.

Ja mogę mieć mylne rozeznanie, a to twoje życie i konsekwencje… nie wolno tylko być z kims bo samej się boje być, nie wolno druga osobe wykorzystywać i nie dlatego, że to niemoralne, nieetyczne czy grzeszne ale właśnie dlatego, ze to złe dla mnie samego, że przede wszystkim krzywdze siebie a szukając dróg pocieszenia krzywdze nieświadomie na swojej drodze wszystkie te osoby, które wydaja mi się, że tą potrzebe zapewnią
dlatego warto iść przez zycie świadoma tego czego chce od zycia, z kim chce, wiedzieć jak i co robić by tak się czuc…pozdrawiam
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-13, 15:41   

kukurydzianka napisał/a:
Ciągle się zastanawiam, czy to wszystko jest do odbudowania


Wszystko jest do odbudowania :). Warto nad tym pracować. Dlaczego? Choćby dlatego, że po kryzysie miłość między małżonkami jest o wiele większa. W moim przypadku nie da się po prostu porównać tego uczucia, które było przed kryzysem do tego, które jest teraz.
Nie warto marnować tego doświadczenia i wchodzić w kolejne związki, bo wtedy będziesz zawsze w punkcie wyjścia. To zauroczenie i tak kiedyś się skończy. Lepiej zainwestuj w swoje małżeństwo. Warto :).
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-13, 19:57   

w.z. napisał/a:
Choćby dlatego, że po kryzysie miłość między małżonkami jest o wiele większa.

heeeeeeeee........... kurde tyle tu juz siedze, a wciąz się jeszcze łapię.....
wz dzieki chociaz za poprawienie nastroju :mrgreen: :mrgreen:

kukurydzianka napisał/a:
lena- jestem gotowa się zmienić dla męża, nie oczekuje famfar po powrocie...czuje się raczej zagubiona, chce to poskaładać. Mam świadomość tego, że boża łaska i przychylność nam pomoże...dziękuje...

a po co fanfary???
wystarczy ze dwoje zakasa rękawy i stare mozna przemienic w nowe-wspanialsze

wystarczy by dwoje tego chciało.........i budowało

wiesz kukurydzianko ---
kiedys mój kumpel miał takie fajne powiedzenie....

na co komu nowa miłośc (ewentualnie nowa zona)...
wchodząc w nowa miłośc z czasem ma sie stare problemy z poprzedniej miłości i nowe problemy z nowej miłości.............

wniosek lepiej juz zostac przy starych problemach jakie znamy.......... ;-) ;-)

zatem wielka racja w tym co napisał wz

w.z. napisał/a:
Lepiej zainwestuj w swoje małżeństwo. Warto


pozdrawiam
 
     
Dak78
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-13, 21:42   

kukurydzianko.
Jako mąż jednej żony obserwuję Twój temat......i wyciągam wnioski dla siebie.

Dobrze, że pytasz.
Znajdziesz drogę, a potem spokój serca :-)
 
     
kukurydzianka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-14, 00:33   

Nawet nie wiecie jak bardzo czekam na każdą waszą odpowiedź...każdą surową...każdą pocieszającą...każdą ciepłą...dziękuje Wam wszystkim. Piszę tutaj bo chce żeby to ze mnie wyszło. Cała sytuacja tak mnie obciążyła, że od jakiegoś czasu nie potrafiłam sobie juz z tym poradzić, zaczęła się bezsenność,brak zainteresowania czymkolwiek-leczę się na depresje-ale tabletki to nie wszystko,chodzi o uzdrowienie w środku,o odzyskanie nadziei... :oops: że to da się poskładać i nie będzie wracać a jak wróci to weźmiemy się mocno za ręcę i damy sobie z tym wszystkim radę. Teraz jestem słaba-chodzi mi tak psychicznie-okazuje mało emocji- "LODOWIEC". Zawsze miałam w głowie takie ideały-że będę miała wspaniałą rodzinę, w której będzie ciepło,radość, dom w którym pachnie kawą i ciastem :-> ,małżeństwo było dla mnie czymś bardzo ważnym,zabłądziłam...
* rzaba- Trzymaj kciuki. Wiem, że życie nie jest łatwe-do tej pory nie małam lekko...Dzięki, że dzielisz się ze mną swoimi doświadczeniami...

*Mirela- Na początku zanim zaczęłam pisać- zastanawiałam się jaki dać tytuł i przyszła mi na myśl właśnie Maria Magdalena i Jezus który dał jej szansę "...Tak bardzo ukochała, bo tak wiele zostało jej przebaczone..." -bardzo ładne zdanie..

*bywalec - Tak odeszłam od męża bo czułam pustkę, odeszłam bo mówił bardzo dużo przykrych dla mnie słów (teraz z perspektywy czasu rozumię, że był zdesperowany i robił to z bezśilności), odeszłam bo potrzebowałam ciepła, normalnej rozmowy, odeszłam bo nie miałam już siły i wtedy widziałam tylko jedno wyjście :-( . Po odejściu przez jakiś czas było mi dobrze, czulam ulgę, nawet przybrałam na wadzę...ale cały czas czegoś było mi brak, cały czas miałam w głowie mojego męża-chciałam odpocząć,zatrzymać się,zastanowić się co wtym wszystkim jest nie tak - mój mąż od samego początku bardzo o mnie walczył,chciał ze mna kontaktu -ale ja nie chciałam-nie odbierałam telefonu, nie odpisywałam.Może będziecie uważali to za śmieszne,ale w tym czasie martwiłam się o niego bardzo...i myślałam o nim każdego dnia...Masz racje-bywalec-muszę nad sobą popracować-zastanowić się nad sobą i swoimi błędami a nie nad mężem...Pracuje nad tym ;-)

* w.z. - Żyję właśnie tą nadzieją, że po przetrwanym kryzysie będzie nam się żyło lepiej-będziemy mocniejsi, będziemy potrafili się wspierać z całych sił a w kryzysowych sytuacjach nie będziemy się nawzajem zaduszać tylko pójdziemy w jedną stronę-wiem, że tutaj chodzi o kompromis. Dzięki, że dajesz mi nadzieję.

*Norbert1 -"wystarczy ze dwoje zakasa rękawy i stare mozna przemienic w nowe-wspanialsze" :-) Bardzo fajnie to napisałeś,dzięki-dodałeś mi otuchy.

*Dak78 - Miło mi, że ktoś uczy się razem ze mną ;-) .Do tej pory byłam zmarnowana bardzo, ale zaczynam odzyskiwać siły. Ktoś tutaj bardzo mądrze napisał, że pobyt wśród Was -Sacharków :-) bardzo dobrze robi na duszę...Mimo tego, że jestem tutaj oficjalnie-od niedawna,to faktycznie widzę poprawę...


Pozdrawiam Was wszystkich...

[ Dodano: 2011-09-14, 01:52 ]
:-/ Nawet o tej godzinie nie potrafie spać...masakra jakaś ;-) ale traktuje to trochę jak swoją pokutę :-| Cóż...kiedyś też spałam smacznie-narozrabiałam i się teraz męczę-sama do siebie się uśmiecham...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8