Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Grzesiek forum to nie miejsce na rady...
ale napisze ci jak ja to czuje i widze...
Jako pierwsze musze sobie zadć pytanie czy naprawde i wielce kocham zone.
Jako drugie musze sobie zadać pytanie czy w obecnej zaistnialej sytuacji (nowe dziecko)
będe potrafił byc jego ojcem
Jako trzecie musze przerobić w sobie temat że w momencie TAK w drugim punkcie
nie będę nigdy wypominał,stwarzał problemy.
Jako czwarte pozostaje mi powiadomic zonę że jestem i służe pomoca -ale usuwam się póki co w cień swego życia.
Jako piate dotrzymuję słowa i znikam z jej świata,a w tym czasie realizuję i inwestuję w swój rozwój(psychiczny i duchowy)
Grzechu usunięcie sie jest ryzykiem-ale jak spokojnie podejdziesz do tematu to ryzyko niczym sie nie rózni od tego co masz do tej pory...
A czemu tak myslę i podchodze do tego tematu???
Grzesiek sam opisałeś róznice jakie sa w nowym związku,sam opisałeś lęk i strach jaki juz pojawił się w zonie,sam opisałes jakimi kryteriami kieruje sie nowy partner zony...
Jak myślisz ile jest w stanie trwac w związku kobieta??
,sledzona,nadzorowana,kontrolowana a z czasem pewnie przymuszana do czegos
no ile???
wcześniej czy pózniej zacznie szukać pomocnej ręki-a ta ręką masz szanse byc ty Grzechu jej mąz..........
No cóz ...jak świat światem ..niewinne i grzeczne dziewczynki zawsze pociągał facet jaskiniowiec i łajdak....
bo to inne od jej grzeczności....to jak sport ekstremalny...dopływ nagły adrenaliny..........
ale to trwa do czasu........do pierwszego zestawienia dwóch światów
obecnego....i tego z jakiego uciekłam....
a potem chwila mysli iiiiiiiiiii ocena gdzie było lepiej
daj doświadczyć..daj posmakowac i czekaj....
Grzesiek to sa moje odczucia....ale znam dwa podobne przypadki a w jednym z nich mąz zakceptował powrót zony z dzieckiem innego faceta..
i jeszcze jedno
narazie tasujesz karty ale kto wie czy nie nadejdzie czas kiedy zaczniesz je rozdawać...bądz na to gotów
pozdrawiam i trzymaj się
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-23, 15:24
Cytat:
Pocieszające jest to, że odezwała się do mnie mama Martyny, która jak już sądziłem skreśliła mnie i zaakceptowała ich związek. Jednak nie, teściowa poprosiła bym walczył o Martynę ile mogę, bym pokazał jak bardzo mi na niej zależy.
To dobrze ze masz sprzymierzeńca w tesciowej!! Wspieram modlitwą.
Matej [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-23, 20:44
Norbert1 napisał/a:
Jako pierwsze musze sobie zadć pytanie czy naprawde i wielce kocham zone.
Jako drugie musze sobie zadać pytanie czy w obecnej zaistnialej sytuacji (nowe dziecko)
ad1 tak bardzo mocno kocham moją żonę już prawie 8 lat i nigdy nie przestałem ani na trochę.
ad2 to bardzo ciężka i trudna sprawa, ale tak zaakceptował bym to dziecko jako cześć historii Martyny.
Norbert1 napisał/a:
Jako czwarte pozostaje mi powiadomic zonę że jestem i służe pomoca -ale usuwam się póki co w cień swego życia
cały czas ją o tym zapewniam, że zawsze może na mnie liczyć. Gdy dowiedziałem się o nowej sytuacji powiedziałem jej , że nigdy się od niej nie odwrócę zawsze może się do mnie zwrócić ze wszystkim.
Pomimo licznego grona znajomych mam tylko (lub aż) dwie osoby, które rozumieją moje działanie i to właściwie dzięki nim zacząłem ratowanie małżeństwa. Najbliższa rodzina, rodzice, koledzy, znajomi, ludzie z pracy mówią żebym nawet nie myślał o Martynie bo nie jest tego warta. Im szybciej zapomnę o niej tym lepiej, bo tak ciągle się będę katował. Że po tym co zrobiła nie ma szans na cokolwiek. Że zasługuję na kogoś lepszego i na pewno jeszcze z kimś ułożę sobie życie. Oni nawet nie wiedzą, że na rozwód się nie zgodzę i zamierzam walczyć o rodzinę. Według nich tej rodziny dawno już nie ma. Nie wyobrażam sobie co sobie pomyślą jak dowiedzą się o ciąży i tym że nadal chce to ratować. Wczoraj rozmawiałem o sprawie z moim chrzestnym. Uświadamiał mnie że takie osoby mają już taki charakter i nigdy się nie zmienią. Że muszę odciąć się od niej i zacząć nowe życie. Że lepiej iż stało się to teraz niż np za 10 lat. Nie wiem też jak to przerobie z rodzicami z którymi jestem mocno związany i pewnym sensie uzależniony (pracuje w ich firmie), oni dawno skreślili Martynę i dziwią się że mam jeszcze jakieś uczucia do niej. Boje się ich reakcji kiedy poznają nową sytuację i to że ja mam jeszcze złudzenia na cudowny powrót. W oczach ojca zapewne będę bez honoru. Można rzec, sam przeciwko wszystkim...
No wiem, Bóg na pewno jest po mojej stronie.
Już jutro ta rozprawa...
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-23, 20:52
Niech Duch sw wspiera Ciebie jutro!
Ife [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-23, 21:46
Grzegorzu masz moją modlitwę. A jutro przed rozprawą zmów modlitwę do Ducha Świętego z prożbą o spokój, opanowanie i mądre i szczere słowa które wypowiesz w sądzie. O dobry zespół sędziowski. Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża rodzicielko.......
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-23, 21:54
Drogi Grzegorzu!
W pewnym momencie mojego kryzysu wszyscy doradzali mi, abym rozwiódł się z Żoną.
Poza jedną osobą, Panem Bogiem:) Kiedy Mu zaufałem, Żona, która parła do rozwodu jak czołg, wycofała pozew, a ja zacząłem otrzymywać wsparcie od tych, którzy jeszcze przed chwilą byli za rozwodem.
Jutro, przed rozprawą, jeżeli możesz odmów 10 różańca Świętego i proś Ducha Świętego o siłę i spokój podczas rozprawy.
Podczas mojej jutrzejszej modlitwy o godz. 12 będę prosił o Was, o Ciebie i Martynę.
Grzegorzu, jesteś mężczyzną, więc pamiętaj jutro o tym, że masz być silny i opanowany, postaraj się na ile to możliwe wyciszyć emocje. I zaufaj Dobremu Bogu, zaufaj!
Spokojnej nocy:)
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-23, 22:22
Matej napisał/a:
Niestety stało się najgorsze. Stało się to czego najbardziej obawiałem.
Martyna jest z nim w ciąży.
Witaj,
wiesz Twoja sytuacja jest trudna, ale nadal nie beznadziejna. Nie przyjmuj tego do serca co mówi żona o niechęci i rozstaniu, dziecko pozamałżeńskie to nie jest koniec definitywny sakramentalnego związku, to tylko następny trudny etap miłości.
Przypomnij sobie co po złożonej przysiędze mówi kapłan do młodożeńców:
" Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela" ( a dziecko to człowiek i ono nie rozdziela-poczytaj historię Abrahama i Sary oraz Ismaela-Ks. Rodzaju),więc ten nowy obywatel nie dzieli małżonków.
Matej napisał/a:
tak bardzo mocno kocham moją żonę już prawie 8 lat i nigdy nie przestałem ani na trochę.
Tego się trzymaj, bo tylko to jest drogą do Nieba. Oblicza miłości są bardzo różne.
Matej [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-23, 22:23
Norbercie, Danko, Ife, Stanisławie stokrotne dzięki za wsparcie i pamięć.
idę już spać by móc jutro jakoś zmierzyć się z tym.
Pozdrawiam was wszystkich.
[ Dodano: 2011-11-23, 22:28 ]
Tobie Kingo też oczywiście dziękuję
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-23, 23:21
Grzechu bez względu co sie jutro stanie..przyjmij to ze spokojem...
i pamietaj nie jest to koniec świata
pozdrawiam
Matej [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-24, 11:36
już po bólu...
Jako że była to pierwsza sprawa było bardzo laitowo.
Na korytarzu spotkałem Martynę. Oczy zaszły mi łzami ona jest taka piękna. Powiedziałem że ślicznie wygląda, ona poprawiła mi kołnierzyk. Razem poszukaliśmy właściwej sali. Zapytałem ją czy pamięta dzień w którym się poznaliśmy. Odparła, że tak. Zapytałem czy chciała by wtedy pójść w inną stronę ? i poprosiłem o szczerą odpowiedź. Powiedziała, że tak chciała by wtedy pójść w inną stronę i nigdy mnie nie poznać.
Martyna była bez adwokata, sędzina spóźniła się z 20 minut, potem okazało się że nie ma habitów i dalej trzeba było czekać.
Żona podtrzymała swoje stanowisko, powiedziała że jest w ciąży z nowym partnerem i chce koniecznie rozwód. Mój adwokat odpowiedział, że kategorycznie się nie zgadzamy. Potem przesłuchiwany był nowy mąż Martyny mamy który powiedział, że Martyna jest super mamą, jej nowe mieszkanie posiada idealne warunki, że po Amelce (nasza córka) w ogóle nie widać oznak by przezywała tą sytuację, i że Amelka po powrocie ode mnie jest nie grzeczna. Mnie sąd nie zapytał o nic. Całość trwała niecałe pół godz.
Pod budynkiem sądu okazało się że jej kochanek zaparkował koło mnie. Podszedłem i powiedziałem że chociaż jest mi cholernie ciężko, wyciągam do niego rękę na zgode. On powiedział że jak rozwiodę się już z Martyną to powie mi całą prawdę jak to było i że to nie on jest niczemu winien.
Następna sprawa w lutym.
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-26, 16:11
Witam Cię serdecznie Grzegorzu!
Matej napisał/a:
Powiedziałem że ślicznie wygląda, ona poprawiła mi kołnierzyk
To fajnie, że jej to powiedziałeś, miłe, że na dobre słowo Żona odpowiedziała dobrym uczynkiem. Ale nie buduj na tym czegoś znaczącego. Na to jest za wcześnie.
Matej napisał/a:
Zapytałem ją czy pamięta dzień w którym się poznaliśmy. Odparła, że tak. Zapytałem czy chciała by wtedy pójść w inną stronę ? i poprosiłem o szczerą odpowiedź. Powiedziała, że tak chciała by wtedy pójść w inną stronę i nigdy mnie nie poznać.
O tym chyba pisałem Ci już wcześniej. W tym momencie Waszego życia na każde tak sformowane pytanie otrzymasz bardzo zbliżoną odpowiedź. Myślę, że nie warto teraz zadawać Żonie podobnych pytań, bo Ona jest teraz w zupełnie innym stadium rozwoju życiowego niż Ty i odpowiedzi jak usłyszysz będą Cię tylko raniły. A Ty masz być teraz silny!
Matej napisał/a:
Podszedłem i powiedziałem że chociaż jest mi cholernie ciężko, wyciągam do niego rękę na zgode. On powiedział że jak rozwiodę się już z Martyną to powie mi całą prawdę jak to było i że to nie on jest niczemu winien.
Widzisz, dla Pana Boga nie ma przypadków. Ale możesz być z siebie dumny bo własnym życiem zaświadczyłeś o darze, jaki daje nam Dobry Bóg. O przebaczeniu. Chwała Bogu za to, że obdarzył Ciebie taką łaską i Tobie, że w najtrudniejszym momencie swojego życia potrafiłeś z niej skorzystać.
Grzegorzu, mój wielki szacunek dla Ciebie!!
Z Panem Bogiem:)
Matej [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-12, 17:24
Witam,
Dawno się już nie odzywałem. Ostatnio miała miejsce taka sytuacja, Martyna odbierając małą z przedszkola zadzwonila i poprosila żebym coś tam jej przywiózł z domu. Powiedziałem, że nie wiem czy znajde, ale jestem nie daleko to podjadę po nią i razem pojedziemy do domu to ona szybciej znajdzie. Nie chciała, bo to i tamto, ale czuje że by uległa. Pytam wprost czemu nie chce ? Powiedziała że nie będzie nigdzie ze mną jeździć bo nie będzie potem wysłuchiwać za to awantur od tamtego. Przyjechałem więc pod przedszkole, nawet nie chciała podejść do samochodu. Wzięła torbę, a ja zaproponowałem że podwiozę ją na stację bo jest zimno. Nawet nie chciała słyszeć. Ona mieszka z nim i córką w miasteczku parę km stąd, jednak wygląda na że on ją obserwuje, czy kontroluje czy ona przypadkiem nie przebywa ze mną. Widać, że się go boi.
Sytuacja z dzisiaj. Martyna jest z córką od kilku dni w rodzinnych stronach ok 50 km stąd. Żona źle się czuje, jej sytuacja się pogarsza, teściowa wydzwania do mnie czy mógłbym odebrać córkę gdyby Martyna trafiła do szpitala. Potem pyta czy nie mógłbym zawieść Martyny do szpitala bo nie mają tam auta, mówię że ok jeśli tylko Martyna wyrazi zgodę. Po chwili dzwoni sama Martyna że już jedzie po nią jej romeo. Wieczorem przywiozą mi córkę.
Tak bardzo mnie boli kiedy razem podjeżdzają pod nasz blok a ja muszę zejść na dół i na nich patrzeć. Patrzeć jak obca osoba ma moją żonę i córkę i spodziewają się dziecka. Tak mocno to przeżywam, tak mocno boli że za chwilę będę musiał to oglądać.
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-12, 22:18
trwaj i badz - niewidoczny, nienarzucajacy sie, cieply... "trzy kroki" za nia - tuz tuz,
tam najwyrazniej bardzo zle sie dzieje i tylko patrzec, rok moze dwa TWOJA zona bedzie potrzebowala pomocy....dla siebie i dzieci....
bedziesz jej jedyna ostoja i ratunkiem, wtedy przejrzy na oczy....
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-12, 22:38
katalotka72 napisał/a:
rok moze dwa TWOJA zona bedzie potrzebowala pomocy....dla siebie i dzieci....
bedziesz jej jedyna ostoja i ratunkiem, wtedy przejrzy na oczy....
to straszne może, co napiszę, ale trzeba trzymać kciuki, by powyższe słowa Katalotki72 były prorocze... nie chciałam napisać, by się o to modlić, bo w modlitwach nie powinno się życzyć komuś źle... ani w modlitwach, ani w zwykłych myślach... mam nadzieję, że Martyna nie dozna wielkiej krzywdy (nie dozna żadnej krzywdy ani ona,ani dzieci) ze strony kochanka, ale przejrzy na oczy mimo wszystko...
katalotka72 napisał/a:
trwaj i badz - niewidoczny, nienarzucajacy sie, cieply... "trzy kroki" za nia - tuz tuz,
a ten dystans "trzech kroków", kiedy ona Cię nie widzi, co, niejako za jej plecami robisz, wykorzystaj dla siebie - bądź egoistą, zadbaj o swoje ciało, swoją duszę, umysł.Byś, kiedy ona wróci, mógł dać jej siebie lepszego, piękniejszego Ślicznoto Ty nasza
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.