Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2011-09-01, 22:14 Bardzo trudna sytuacja. Pomocy.
Witam,
Do tej pory byłem biernym uczestnikiem tego forum, jednak teraz pomyślałem że gdy wyrzucę z siebie to co tak bardzo mnie boli może zrobi mi się lepiej na duszy, może coś doradzicie.
Oto moja historia:
Teraz jak na nią patrzę widzę, że wszystko potoczyło się nie po kolei i nie właściwie. Popełniliśmy mnóstwo błędów. Na imię mam Grzegorz i w wieku 21 lat poznałem swoją przyszłą żonę Martynę. Jesteśmy razem od 7 lat. Od samego początku bardzo mocno się w sobie zakochaliśmy, Martyna wyglądała bardzo dojrzale i tak też się zachowywała jednak po 2 miesiącach dowiedziałem się że ma dopiero 15 lat. Ukrywała to, bo tak bardzo chciała zachować mnie przy sobie, już tak bardzo mocno się w sobie zakochaliśmy. Klamka zapadła, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, iż jest to miłość na całe życie. Nie jadłem, nie spałem ciągle myślałem o niej – ona tak samo.
Największy błąd popełniliśmy po dwóch latach. Nasza miłość ciągle rozkwitała, nie potrafiliśmy żyć bez siebie, więc pomimo sprzeciwu rodziców postanowiliśmy zamieszkać razem. Po 1,5 roku na świat przyszła nasza córeczka, wiem że to nie w tej kolejności ale miłość nadal rozkwitała i dopiero następnie po pół roku wzięliśmy ślub. Nadal wszystko było pięknie. Miałem już rodzinę, życie ustatkowane, uważałem że nikt i nic nie jest w stanie tego zburzyć, że tak już będzie zawsze. Jednak po upływie ok 1,5 roku od ślubu zaczęło się coś psuć, widać było że między nami narasta jakiś mur. Przyczyną na pewno było to, że Martyna za wcześnie weszła w dorosłość, za szybko została żoną i matką. Ja ciężko pracowałem, ona całe dnie spędzała z córeczką na placach zabaw lub u koleżanek. Widać było u niej narastającą frustrację. Mimo to jeszcze na początku 2010r. planowaliśmy kolejne dziecko. Jednak w tym czasie ona poznała tego chłopaka. Od tej chwili wszystko się posypało. Zmieniła się nie do poznania, stała się wobec mnie niesamowicie wulgarna, chamska, agresywna. Setki kłamstw, chowanie telefonu, tajemnicze wyjścia i późne powroty. Przeżywałem piekło. Tłumaczyła, że to tylko kolega a ja jestem za bardzo zazdrosny. Sprawa raz się wyciszała, raz znów rozbrzmiewała.
Raz wydawało mi się, że wszystko już jest dobrze, jednak problem ciągle powracał.
W maju tego roku złożyła pozew o rozwód. Wyprowadziła się z córką do teściowej. Teraz dopiero dowiedziałem się o tym co działo się przez ostatnie 1,5 roku kiedy ja byłem w pracy. Dowiedziałem się rzeczy tak przykrych, bolących, ciągle wywołujących łzy ilekroć o tym pomyślę. Ona wraz z córką niebawem ma zamieszkać wraz z nim.
Przeżywam straszliwą rozpacz. Czuję ogromny ból z powodu utraty dwóch najbliższych mi osób. Nadal bardzo mocno kocham moja żonę i czuję, że tak będzie zawsze. Nigdy nie sądziłem, że sprawy mogą się tak potoczyć. Że coś może zniszczyć tą miłość. Niestety stało się inaczej. Życie straciło dla mnie sens. Nie wyobrażam sobie dalszego bytu bez tych dwóch ukochanych mi osób. Sam już nie jestem w stanie nic zrobić, próbowałem wszystkiego by nas ratować. Oddaję swoją rodzinę w ręce Boga.
Jak przetrwać ten ciężki okres z nadzieją, że kiedyś jeszcze będziemy rodziną ?
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-02, 01:57
Matej,
Witaj na forum.
Faktycznie wszystko u Was jakby w przyspieszonym tempie. Dorosłość, dom, rodzina, małżeńskie stadło.
Czy jesteście związkiem sakramentalnym? Bo jesli tak masz ogromne szansę powierzając Was Bogu i pracując nad sobą uratowac małzeństwo. Musisz jednak mocno tego chcieć i systematycznie do tego dążyć. Bóg i ludzie Cię wspomogą tylko to wymaga czasu i przełkniesz po drodze wiele gorzkich pigułek.
Poczytaj inne wątki, zwłaszcza panów, którzy tu piszą. Wiele porad będzie w nich dla Ciebie. Życzę wytrwałości i bożego błogosławieństwa.
Dziękuje za ciepłe słowa. Film oczywiście obejrzę w wolnym czasie. Tak jesteśmy związkiem sakramentalnym. Nie ustaję w modlitwie, pozostaje mi nadzieja iż Bóg zechce ratować nasz związek.
[ Dodano: 2011-09-05, 17:18 ]
Troszkę jestem zawiedziony tak małym zainteresowaniem moim problemem.
Bardzo liczę na to forum, na Was, na podniesienie na duchu, na jakąkolwiek pomoc. Jest tu tylu mądrych i doświadczonych osób. Czy jest ktoś kto przeszedł podobną sytuację i zechciał by się podzielić refleksjami ???
mariak [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-05, 21:59
A może po pierwsze najpierw szczerze z żoną porozmawiaj, powiedz co czujesz. Myślę też, że ona musi trochę "pooddychać", nie zdążyła się "wyszaleć" może zaproponuj jej, że odciążysz ją w obowiązkach, aby miała ciut więcej czasu dla siebie - bez kłamstw i oszustw.
Modlę się za Was.
Matej [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-05, 22:38
Problem w tym, że próbowałem już wszystkiego. Szczerych rozmów i próźb było wiele. Gdy nie przynosiło efektu również na kolanach. Wszystko na nic. Na moje szczere wyznania wobec Niej, w odpowiedzi słyszałem same obelgi. Chcąc nas ratować skłonny byłem do wielu poniżeń, Ona w perfekcyjny sposób wykorzystywała to by deptać moją godność, człowieczeństwo i honor. Takie rzeczy jak sumienie, skrupuły czy wartości jak Bóg, małżeństwo niestety przestały dla Niej istnieć. W swoim postępowaniu poprzekraczała wszelkie możliwe granice. Mnie doprowadziło to do głębokiej depresji z myślami samobójczymi włącznie. Co do "oddychania" zwykle było tak, że wracałem z pracy zajmowałem się dzieckiem a Ona wyfruwała do koleżanek. Odkąd się wyprowadziła sytuację ma wymarzoną: dzieckiem zajmuje się teściowa a Ona ma czas rozwijać swój nowy związek.
Dziękuję za modlitwę.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-06, 21:35
Cytat:
Bardzo liczę na to forum, na Was, na podniesienie na duchu, na jakąkolwiek pomoc. Jest tu tylu mądrych i doświadczonych osób. Czy jest ktoś kto przeszedł podobną sytuację i zechciał by się podzielić refleksjami ???
Witaj, nie zawsze sycharki odpowiadają i duzo piszą. Znam takie oczekiwani na odpowiedz.
Bardzo szczerze piszesz o swoich uczuciach straty, smutku.
Bede pamietac w modlitwie za Ciebie.
Jest taki schemat postepowania, ktory chyba mozemy tu na forum ując w diagram postepowania w sytuacji kryzysu .
1. Wroc do Pana Boga, spowiedz, jak najczesciej Eucharystia
2. Poszukaj fachowej pomocy, psycholog, doradca rodzinny.( rozpoznaj co moglo byc nie tak z Twojej strony)
3 Miej kontakt z madrymi, wierzącymi ludzmi ( osrodki sychar, inne wspolnoty)
4.Zacznij od siebie, nie ogladajac sie na wspolmalzonka.
5. Oddaj sytuacje Panu Bogu.
6. Czytaj forum, ksiazki polecane, historie osob, sluchaj audycji z rekolekcji....to kopalnia wiedzy.
7. Nie zniechęcaj sie upadkami, otrzepuj kolana i chodź dalej. :)
Z tego co piszesz, zadbaj o siebie, swoja kondycje psychiczną, poczucie wartosci, błaganie i ponizanie się nie buduje związku i szacunku do Ciebie.
Pisz jak sie masz?
Z panem Bogiem
rafal41 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-06, 21:59 trzymaj się,kolego
...jestesmy z Tobą.daszradę...ja też już myslalem ,że wszystko już za mną...rodzina dorastała,dzieci...dom juz pobudowany...nic,tylko spokojnie życ...ale jak widzisz,ktoś nam pomieszał szyki,życie...bądż silny,nie poddawaj się...po prostu,trzeba nauczyć się żyć na nowo.he-ja nawet musiałem nauczyć się gotować,kupować ubrania...zawsze ,to żona mi pomagala...i pamiętaj dopóki żyjecie ,żyjemy jest szansa...
P.S. pisz,czytamy i bedziemy Ci pomagać...pozdrawiaM
ulka005 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-07, 13:43 Zaufaj Bogu
Drogi Mateju
Musisz przede wszystkim swoją sytuację powierzyć Bogu. Częsta Msza św., komunia daje wiele siły. Jak masz możliwość to korzystaj z cudownego daru jakim jest ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU. Poradź się w swojej sytuacji fachowców, oni powiedzą jakie kroki trzeba podjąc wobec zachowania twojej żony. My sami z siebie nic nie możemy, możemy tylko z Bogiem. A tu na tym forum jest wielu wspaniałych ludzi, wiele treści, materiałów, audycji, więc korzystaj. Głowa do góry, nie jesteś sam, masz po swojej stronie Boga:”Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?
Pozdrawiam, obiecuje modlitwę.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-07, 23:03
Witaj Matej .
Kolejny ........... kolejny , i kolejny
"przypadek" .
I jutro , pojutrze napiszą następni .
Jedno bardzo chce , drugie bardzo nie chce .
Kolejne etapy "walki" , wreszcie uświadamiamy sobie , że "już nic sami ..... "
i oddajemy się pod opiekę Boga , bo inaczej się nie da .
Wszystko już chyba TU napisano , zatem czytaj .
U Ciebie te 15 lat żony , znak szczególny .
Miłość 15- latki ???
O wiele za wcześnie to wszystko , może się "wyszumi" , dojrzeje ?
Kobiety lgną do "miłości" jak ćmy do lampy .
Chyba musi sobie opalić skrzydełka , inaczej nic nie zrozumie .
Walcz ile możesz ........... czas pokaże co będzie .
Matej [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-07, 23:11
Dziękuje Wam bardzo za ciepłe słowa otuchy, wsparcie i wszelką życzliwość.
Pod opieką psychologa jestem już od dłuższego czasu gdyż było już ze mną bardzo źle.
Kiedy zdałem sobie sprawę z bezsilności i bezradności wobec sytuacji mnie otaczającej, oddałem szczerze wszystko w ręce Boga. Staram się iść drogą wiary do źródła miłości w Chrystusie. Modlę się o moc Ducha Świętego.
Tak na bieżąco, właśnie dzisiaj dostałem papiery z sądu. Pierwsza sprawa dopiero pod koniec listopada. Po przeczytaniu pozwu długo nie mogłem dojść do siebie. Bardzo to boli gdy po 7 latach bycia razem, tylu pięknych chwilach, najukochańsza mi osoba tak mnie opisała. Naprawdę nie sądziłem że posunie się, aż do takich okrutnych kłamstw. W pozwie tym pokazała, iż dąży do celu po trupach, nie cofnie się przed niczym, żadne zasady jak: moralność sumienie skrupuły uczucia czy rozsądek dla niej nie istnieją. Naprawdę żal to komentować. Wiem, że nie zawsze się układało, ale ja naprawdę nieba bym jej przychylił. Zawsze jej pomagałem jak tylko mogłem. W nagrodę w pozwie tym w sposób dosadny zdeptała moją godność, honor i człowieczeństwo. Zrobiła ze mnie okrutnego człowieka. Chce rozwodu z wyłącznie mojej winy.
Trudno jakoś się pozbierałem. Nie ustaję w modlitwie. Wciąż mam nadzieję, iż mimo beznadziejnej sytuacji możliwy jest cud. Modlę się za Martynę o "przemycie oczu" oraz łaskę Ducha Świętego dla niej. Wierze, że istnieje w niej ta piękna dusza nie mająca teraz głosu, ale że Jezus zechce o nią powalczyć.
Jestem z Warszawy i mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć jutro na spotkanie wspólnoty Sychar oraz że będzie to dla mnie bardzo pożyteczne.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-09, 20:08
Witaj, pamietam w modlitwie, i jak na spotkaniu?
Nastepne juz w poniedziałek , z udziałem pani psycholod. Pogody Ducha.
Matej [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-10, 16:19
Spotkanie jak najbardziej sympatyczne. Jednak historie osób gdzie rozłąki ze współmałżonkiem trwają już po kilka czy kilkanaście lat nie napawają optymizmem..
W moim przypadku wszystko jest jeszcze tak na świeżo.. Każdy dzień to walka. Nie wyobrażam sobie tego w latach..
Staram się nie załamywać. Nie ustaję w modlitwie.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-10, 21:31
Masz duze szanse na naprawę tak na swieżo. Pogody Ducha
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-11, 22:20
Matej - trzymam za Ciebie kciuki :) i będę pamiętać w modlitwie :)
Może ktoś mi nakreślić, jak wyglądają spotkania Sychar? Sama chcę się na takie wybrać, ale trochę się boję... tu przed monitorem jestem bardziej anonimowa...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.