Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ja sam nie wiem juz czego wy kobiety oczekujecie od mężczyzny.. przeciez nie da sie być w życiu wszystkim naraz.. i dobrym, ułożonym i szarmanckim, nieznajomym.. ja probuje różne rzeczy robić.. moze jej brakuje jakiegos szalnestwa.
echh .........zamkniety poruszyłes ciekawy temat.....masz pełną rację co do jednego..że oczekiwania nieraz przerastają drugą stronę..........
a przeciez mozna prościej ...zweryfikowac troche włąsne oczekiwania,zmienić ciutke sposób myslenia,przyjąc kogos jakim jest -i dopiero wspólnie pracowac nad efektem radości.........
ale wiesz zamkniety ???
jest w tym jeden problem ...że najłatwiej sie zmienia kogos innego zamiast siebie...że najłatwiej jest wykonć prace cudzymi rekoma.......
co do żony???
moze i brakuje jej wolności...moze i szaleństwa..moze cos sie wypaliło..moze wkroczyła jakas dziwnie pojęta wiara ....w jednostkę.
A moze i to szukanie szczęścia -szukanie go na zewnątrz- nie wiedząc jednak że trzeba go szukać w sobie...........
tak -czy inaczej ty tu trafiłeś..ty chcesz zmieniac...zatem pomyśl że w twoje ręce Bóg skałada naprawę waszego małzeństwa.........
to twój wybór
działam czy nie...............
zmieniam cos czy nie............
zalezy mi na zonie czy nie............
kocham ją...czy nie..........
ratuje związek..czy nie
i nie oglądaj sie na zonę i jej działania,nie licz na współpracę-a już napewno na aprobate tego pomysłu pod hasłem....naprawa związku
pozdrawiam
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-18, 00:17
Witaj zamknięty,
pytasz czego chcą kobiety?
To akurat proste. Poczucie bycia kochaną i bezpieczną u boku swojego mężczyzny. Aby to jednak było możliwe Ty sam najpierw musisz poznać i uporządkować siebie i swoje duchowe priorytety. Mężczyna ma być przewodnikiem , obrońcą i do tego kochankiem i te funkcje trzeba łączyć, a kiedyś jeszcze do tego dochodzi ojcostwo.
Ty od żony oczekujesz bycia kobietą, gospodynią, atrakcyjną dla ciebie uwodzicielką, kochanką i w końcu matką. Ty też chcesz czuć się kochanym.
Odbuduj swoje relacje z Bogiem ( bo to Ty masz podtrzymywać w rodzinie wiarę i przekazać ją dzieciom ), popracuj nad tożsamością , http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=12 , poznawaj tajniki komunikacji małżeńskiej. Zachęcam do lektury forum, to kopalnia wiedzy i doświadczeń z życia wziętych.
zamkniety086 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-18, 08:29
Wiem ze w osobie zony nie bede mial sprzymierzeńca w walce o nasze małżeństwo,ale chce walczyć a im wiecej czytam forum tym bardziej sie w tym utwierdzam i niewazne jaki bedzie wynik tej walki to sie nie poddam,bo tylko Bóg moze nas rozłaczyc..dziekuje wszystkim za zaangażowanie,które mocno czuje i które mnie jeszcze bardziej motywuje!
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-18, 09:48
kinga2 napisał/a:
pytasz czego chcą kobiety?
To akurat proste. Poczucie bycia kochaną i bezpieczną u boku swojego mężczyzny
uffff kingo z całym szacunkiem -ale zapomniałas tu o jednym o SKRAJNOŚCI...
to taka mała natura uparta każdej kobiety.......
Albo tego co napisałas oczekuje bardzo mocno i z wielkim pragnieniem..........
a gdy nic sie nie dzieje to
równie mocno tego nie potrzebuje i jest mi to wielce obojetne.....
i tu dodam heeeeee naprawde niewiele jest kobiet jakie to potrafia wypośrodkować
zatem......
zamkniety wazne bys wiedział moze to-że wkroczyłes w fazę druga....i to co zrobisz,dokonasz,zmienisz
wszystko ma szansę byc w odbiorze na NIE...takie niechciane
dlatego
zamkniety086 napisał/a:
ale chce walczyć a im wiecej czytam forum tym bardziej sie w tym utwierdzam i niewazne jaki bedzie wynik tej walki to sie nie poddam,bo tylko Bóg moze nas rozłaczyc..
podoba mi sie ta postawa
a wiesz czemu???
bo to najpierw ty masz byc pewien tego czego chcesz..tego co naprawde w twym sercu...
i aby to głosne NIE..nie wywalało cię z drogi jaką chcesz pójść
jak mawiaja licho nie spi........
powodzenia i miłego dnia
zamkniety086 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-18, 12:10
wiem ze czuwa..i mam oczy do okoła glowy..żona czuje sie pewnie i bedzie dożyć do tego co sobie zaplanowała,musze byc silniejszy i musi to zobaczyc,bo poki co jeszcze nic nie złożyła, a wlasnie..jak rozmawiac z nia jak mowi o rozwodzie..czy mam sie trzymać tego ze nie chce rozwodu bo ja kocham,czy mowic jej o tym ze to Bóg moze tylko nas rozdzielic i ze nie moze mowic ze nasze małżeństwo juz dawno jest nie wazne bo ślubowalismy i bylo to szczere
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-18, 13:38
zamkniety086 napisał/a:
czy mam sie trzymać tego ze nie chce rozwodu bo ja kocham,czy mowic jej o tym ze to Bóg moze tylko nas rozdzielic i ze nie moze mowic ze nasze małżeństwo juz dawno jest nie wazne bo ślubowalismy i bylo to szczere
heeee zamkniety na początek taki kawał ..bo męczy mnie ten nic(zamkniety)
wiesz jak policant zabiera sie do zamknietej puszki z groszkiem???
stuka w wieczko i woła otwierac policja!!!!!
zatem skoro słyszałeś juz głosne otwierać...to przestajesz byc zamknietym.
Echh nikt nie odpowie wprost na twoje pytania ,moga byc delikatne sugestje do własnoręcznego rozpoznania.
Jedno jest tylko wazne!!!
-musisz nauczyc sie jak stąpać po kruchym lodzie
w całym słowa znaczeniu..lub jak wolisz jestes obserwowany przez
WIELKIEGO BRATA...
zamkniety teraz co do twego pytania odniose się jak ja to widzę-a ty przerobisz z włąsnym sumieniem
1.zasłanianie się Bogiem szczególnie gdy we mnie samym nastapił taki nagły i spontaniczny powrót jest zgoła dziwacznym zjawiskiem i mało szczerym
2.zapewnianie o miłości oraz własnym podejściu do powagi małzeństwa szczególnie gdy do jakiegoś czasu sam pokazywałem gdzie mam to małżeństwo
jest nagłym dziwnym wytworem
zatem co mogę???
hmmm ...ano może taką własną z serca deklarację i zarazem pokazaniem swego stanowiska......
szanując decyzję zony na dziś,licząc się z jej uczuciem -okreslam tylko to co jest we mnie-bez zmuszania,wymuszania,okreslania...
jednym slowem mowa o świadomości własnych popełnionych błedów,własna dorosłośc i deklaracja do zmiany tego od tej pory
przekaz mówiący o ewentualnej danej szasie i nadzieji
istotne..
zamkniety to co postanowisz ty..to trzymasz sie tego jak świętości...
a co do zony....jak to sie mawia jak jabłko dojrzeje to spadnie....
zatem pracuj nad soba i czekaj na swe jabłko...
pozdrawiam
zamkniety086 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-18, 21:31
oby spadlo oby.. musze byc dobrej mysli i zaufac Bogu.. juz widze, male efekty jego dzialania.. moze to taka zacheta do dążenia tą drogą.. zawierzyłem mu tak naprawde poraz pierwszy tak szczerze i prawdziwie nasze małżeństwo.. dużo znalazłem na forum.. zaczyna cos we mnie pękać i zaczyna mi sie to podobać.. czuje jego obecność i jego siłe!!
Dobrej nocy 'przyjaciele'..
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-18, 23:40
zamkniety086 napisał/a:
oby spadlo oby.. musze byc dobrej mysli i zaufac Bogu..
heee .............no to dla kontrastu by zyło sie weselej
ja na swoje jabłko czekam już troche ładnych latek....a tak juz bardzo..tak bardzo -to z reka na sercu ponad roczek........
i wiesz co???
faktem jest jedno...że bez wsparcia Boskiego...raczej trudno to zrozumieć
zatem miłej drogi i nowego odkrywania siebie na niej.......
pozdrawiam
zamkniety086 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-19, 07:58
Mialo byc pięknie..a jest prawdziwie..
cierpliwość i wytrwałość musza mi caly czas towarzyszyć w tej wyboistej drodze...gdzies na forum znalazlem zdanie które zapadło mi w pamięci odnośnie krzyża jaki bierzemy na plecy godząc sie na małżeństwo..powoli wszystko układa mi sie w jedną całość..
Zadziwia mnie to ze patrzę na małżeństwo z calkiem innego punktu widzenia..tak jakbym byl ponad tym wszystkim?!
pomimo ze nic tak naprawde sie nie zmieniło..
Karole [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-19, 08:05
"Małżeństwo jest drogą świętości nawet wtedy, gdy staje się drogą krzyżową."
Jan Paweł II, Stary Sącz, 16 czerwca 1999
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-19, 08:24
zamkniety086 napisał/a:
Mialo byc pięknie..
heee zamkniety zabrzmiało to jak slowa tej piosenki
....inaczej niż własne marzenia
..inaczej niż własne oczekiwania
..inaczej niż włąsne założenia
i czym predzej dwoje w kulejącym związku to pojmie -że jest właśnie inaczej niz chocby chciałem...
tym większa szansa na uratowanie związku.........
ale to niestety..bądz stety wymaga
-ZROZUMIENIA
-I CZĘSCIOWEJ REZYGNACJI ZE SWEGO
inaczej to wygląda tak-jak słowach innej znanej mi piosenki
DZIŚ PODZIELIŁ NAS- NASZ EGOIZM
pozdrawiam i miłego dnia
zamkniety086 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-19, 08:48
Bardzo precyzyjnie..gdyby tak bylo to nie bylo rozwodów itp. ale musza to zrozumieć obydwie osoby..
nie chce sie narazie nawet zastanawiac nad tym wszystkim bo wiem ze i tak bym nie ogarnął..Milego dnia poki co..
martaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-19, 12:53
Walcz o nią! Kup jej kwiaty, częściej bywaj w domu, zaopiekuj się córką, zafunduj jej wolny dzień od obowizków. Przyznaj się do błedu i przeproś. Powiedz, że chce walczyć. Zapytaj jakiego chciałaby męża i staraj się taki być...
Walcz z całych sił i za nic nie rezygnuj. Macie dziecko więc tym bardziej nie możesz rezygnować. Doceń ją znowu jako kobietę, bo przez półtora roku czuła się niedoceniona. Zabierz gdzieś, choćby do kina. Staraj się być takim mężczyzną jakiego zawsze chciała mieć. Wspominaj z nia też te dobre chwile. Może mów, a pamiętasz jak...
Po prostu ona może nie wierzy, że możesz się zmienić. Mój mąż też po 2 latach i 2 miesiącach stwierdził, że chce się rozwieść...
Wiem jak to boli. I wiem że trzeba walczyć mimo wszytsko...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.