Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Droga Ulakom.....
Jesteś bardzo dzielną i silną kobietą....uważaj tylko,żebyś się z tą swoją siłą nie przeliczyła.
Szczerze mowiac....włos mi sie jerzy na głowie ,kiedy czytam Twoj wątek.
Właściwie to Ci sie nie dziwie...wielu z nas działało podobnie...ja też i dopiero po czasie dowiedziałam sie/doswiadczyłam,ze ów działanie było złe.
Wybaczenie(badź tylko usilne do niego dążenie),tłumienie emocji(zeby tylko nie urazić,nie przypomnieć),wymuszony usmiech,natychmiastowy powrót do normalnosci(nie realne)....udawanie/granie,że wszystko ok ,pomoc współmałzonkowi za wszelka cenę.....to wszystko niszczy nas samych i nie koniecznie pomaga zgodnie z naszymi oczekiwaniami.
Wlasnei mi maz powiedzial ze jestem dla niego takim wyrzutem, co popatrzy na mnie to sie czuje zle :(. i dla niego najlepszym wyjsciem bedzie jak sie rozstaniemy bo on bedize ze man nieszczesliwy.
dalej...nie taki wyraz twarzy,nie taki ton głosu,pretensje itp....a co Ty robot jestes?
Przepraszam,ale dla mnie to czyty egoizm....krew mi sie burzy kiedy to czytam.
Zranił,skrzywdził i zamiast bić sie w pierś,prosic o wybaczenie,wesprzeć żonę....dla jej i związku dobra,On rzuca w twarz ,że jesteś wyrzutem sumienia, bedziesz i z tego powodu lepiej sie rozstac, bo On jest/bedzie nieszczęśliwy.
A TY?
A Twoje uczucia???
Ula....masz być sobą...kiedy jest Ci źle,owszem...nie musisz ostentacyjnie tego okazywać(zobacz jak cierpie) ale pozwól sobie na te chwile,poinformuj....jest mi ciężko i przeżyj , nie uciekaj,bo dorwie Cie przy byle okazji.
Nie musisz też byc obojetna i chłodna....bądź sobą.
Mam wyjechac na jakis czas i dac mu spokoj? na jaki czas? miesiac? dluzej? Macie doswiadczenie, przechodziliscie przez takei sytuacje wiec moze poradzicie?
Tak...mam doświadczenie.....pornografia i prostytutki przez 6 lat.
Fakt...Twój mąż był raz i ponoć w pore sie ocknął....róznica.
Tylko......pamietaj...pornografia zniewala i wciaga.To uzaleznienie.
Dziś mój mąż unika jak ognia. Dzis chyba ma swiadomośc,ale ...mowił jak twój....faceci tak maja,tylko sie nie przyznaja, ot norma.Przyznam....tez tak myślałam.
Co zrobiłam?
Najpierw wysłałam do księdza, spowiedzi,potem znalazłam poradnie, psychologa......podałam na tacy....na szczęście skorzystał,bo "zagroziłam",że w przeciwnym wypadku koniec.
Powinnam na tym poprzestać i skupić sie na sobie,na pomocy konkretnie.....ale nie.
Dam sobie rade uwazałam i pilnowałam męża,starajac się byc dobrą żoną.
Oszukiwałam samą siebie,bo to wszystko nie jest takie proste.
Mąz był niecierpliwy ,ale i ja chciałam juz....nie cierpieć,nie mysleć,nie mieć tych przerażajacych obrazów z mężowskich wybryków.
Posypało się.
Małżeństwo zawisło na włosku,a ja ...ciezka depresja,jedną nogą na drugim świecie.
Oświecenie....muszę ratowac siebie,a ty rób co chcesz...ja juz nie mam siły.Boze oddaje Ci męża całkowicie,zrób z nim co chcesz.Byłam nawet gotowa na rozwód.
Psycholog,psychiatra...leczenie psychiatryczne trwa do dziś.
Czuję się swietnie(psychicznie),ale depresja to podstępna choroba,szuka dziury,gdzie by tu jeszcze zaatakować i po zakończonym leczeniu na powrót zaatakowała....fizycznie.
Leki pomagaja i jest ok.
Mąz "wyzdrowiał" ,kochamy się na zabój,jest dobrze.
Czy zawsze bedzie.....niewiem,zyjemy terazniejszością,cieszę się,ale nie jestem już naiwna i ....właściwie gotowa na wszystko.
Będzie co ma być.
Tyle o mnie.
Pytasz,czy wyjechać, zostawić męża,dać mu spokój?.......a dlaczego masz odchodzić Ty?
Chcesz wyjechać , odsapnąć,pozbierać się....zrób to,ale nie rób tego,żeby zniknąć męzowi z oczu, zeby nie być jego wyrzutem,zebys mu nie przypominała o tym co zrobił!!!!!!!!!!!!.
Poprosiłam swojego meża,zeby wyprowadził sie na jakies dwa tygodnie ,bo nie mogłam na niego patrzeć, bo przypominał, bo chciałam w spokoju uporządkowac swoje myśli.....tak zrobiłam ja.
Mimo fatalnego stanu w jakim byłam, do głowy mi nie przyszło znikać,bo jemu źle.
Ula....robisz co możesz, starasz sie, chcesz pomoc,ale......bez przesady!
Twój maz powinien bic sie w pierś,prosic o wybaczenie i z całych sił starać się naprawić krzywde jaką Ci wyrządził.
Z tego co piszesz to przyjął role ofiary,co niestety często się zdarza.
Nie poddawaj sie temu!
Pozwol mu ponies konsekwencje.
On jest dorosły,nie musisz go niańczyć,nie musisz ułatwiać,jeśli mu źle,nie radzi sobie(a z pewnością tak jest) niech poszuka pomocy.
Prędzej czy później bedzie zmuszony,bo zwyczajnie nie da rady.
Kocham Cie,wiem,że czujesz sie źle,ale ja juz mimo chęci nie potrafię Ci pomóc,bo sama takowej potrzebuje.
Zadbaj o siebie.....nie bedę powtarzać, Satie napisała co teraz powinnaś.
Wzmocniona zdziałasz więcej.
ulakom [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-27, 18:14
Dziekuje Ci Leno :) dobrze wiedzeic ze ktos przechodzi przez to samo, albo przeszedl i jest juz dobrze. Coz - ja wyjechalam, usunelam mu sie z drogi, nie iwem na jak dlugo, chyba na miesiac. Jest mi zle....
Wiesz, gdybym ja zagrozila idz do lekarza bo odejde inaczej - jemu by to b ylo na reke, nei moge nic grozic ani wymuszac (niestety) , ale trz gdy dzwoni starams ie nie pytac jak sie czuje itd...tylko milo i radosnie opoweidzec jak spedzilam czas> z jeo strony to rozmowa jak ze znajomymi z pracy, czesc, czy w porzadku, no to trzymaj sie. zadnego ciepla, nic. Moze za szybko chce tego ciepla.
Wiem, on wszedl w role ofiary tylko jak mu to wytlumaczyc, pokazac?
WIem ze zamiast mnie przepraszac i o mnie walczyc on sie poddal i chce uciec, bo tak mu latwiej i naprawde obawiam sie ze tak zrobi....
Ale - postaram sie byc bardziej nastawiona na siebie :) fakt, zawsze dbalam najpierw o Niego potem o siebie, chyba czas to zmienic.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-27, 23:19
Wiesz, gdybym ja zagrozila idz do lekarza bo odejde inaczej - jemu by to b ylo na reke, nei moge nic grozic ani wymuszac (niestety)
Rozumię......decydujaca jest pierwsza reakcja.Moja była inna ,Twoja równiez i maż na tym bazuje....tak myslę.
Czy zrobiłaś coś źle?...NIE!...zwyczajnie jestes inna,stad i inna reakcja.
Ważne jak bedziesz postępować dalej.
Wiem, on wszedl w role ofiary tylko jak mu to wytlumaczyc, pokazac?
Ula...nie wytłumaczysz,nie pokażesz.
Bądź żoną na ile mozesz.. i...zajmij sie soba,to przede wszystkim.
ulakom [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-28, 19:53
dziekuje Leno. coz, pozostaje czekac. Widze ze potxrebuje pomocy, brak jakiejkolwiek checi doz ycia, akceptacji siebie itd... wcale nie jestem silna. Nie rozumie jak mozna tak sie znecac....przeciez caly czas powtarza ze on nie chce nikogo krzywdzic, kazdemu chce i zyczy jak najlepiej, a nie widzi co robi takim zachowaniem,? Ta zdrada nie byla tak okrutna jak teraz to co wyprawia. To sprawia ze nie czuje gruntu pod nogami i zaczynam sie zastanaiwac czy kiedykolwiek bede mogla w nim miec takei oparcie i ufnosc jak przedtem. Czuje sie jak rzecz, znudzilam sie, jestem wyrzutem wiec trzeba mnie zmienic. zeby to bylo tkaei latwe ....
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-29, 23:09
Ta zdrada nie byla tak okrutna jak teraz to co wyprawia.
Ula...rozumię.
Bardziej bolało mnie to jak zachowuje sie po...w trakcie naprawy...niż owe zdrady (choć i one obojetne nie były)
Ula....poszukaj pomocy,wzmocnij i odzyskaj siebie!!!
QV [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-30, 11:42
Witam
Spróbuj podsunąć mężowi książkę brata Remi "Porzuć swoją przeszłość, czyli o uzdrowieniu pamięci".
Pozdrawiam
ulakom [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-02, 05:30
Szukamtej pomocy, ale nie iem czy ja chce czegosinnego,albommainne wyobrazenie o pomocy. Uslyszalam e moze od poczatku maz mnie wcale nie kochal, byl ze mna bo bylo mu dobrze, teraz przy mnie troche dojrzal i chce odejsc i nie zatrzymam go bo co zrobie. Wiec powinnam przejsc przez to i bede miala wsparcie na ten trudny czas. Zapoponowanomitez metode Helingera, codo ktorej nie wiedzac nic o niej czulam wielki opor, po preczytaniu kilku artykulow uwazam ze to nie tedy droga. Coz, zaczynam sie godzic z mysla ze moze odjesc, ze mnie kochal,boli to. Chcialm jakiejs podpoweidiz jak walczyc, czy teraz moge mowic ze tesknie,kocham, bo przeciez on nie wie teraz co czuje i boje sie zeto gobedzie odpychac. Chyba sei jeszcze bardziej pogubilam :)
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-02, 23:09
Szukamtej pomocy, ale nie iem czy ja chce czegosinnego,albommainne wyobrazenie o pomocy. Uslyszalam e moze od poczatku maz mnie wcale nie kochal, byl ze mna bo bylo mu dobrze, teraz przy mnie troche dojrzal i chce odejsc i nie zatrzymam go bo co zrobie. Wiec powinnam przejsc przez to i bede miala wsparcie na ten trudny czas.
Ula....jesli chcesz pomocy, jesli czujesz ,że takowej potrzebujesz,bo sama sobie nie radzisz.......szukaj dalej,jesli obecna(wnioskuje,że korzystasz) Ci nie odpowiada. Takie Twoje prawo.
Zawsze możesz poszukać psychologa chrześcijańskiego.
Druga sprawa to, czego tak naprawdę oczekujesz?....bo jesli tylko i wyłącznie recepty co zrobić,zeby mąz był mężem, wrócił w pełni tego słowa znaczeniu to.....przykro mi,ale Cie rozczaruję.
Psycholog,terapeuta to nie cudotwórca i nie ma takiej mocy. Nie sprawi równiez,że za chwilę będziesz szczęśliwa. On po dokładnym rozeznaniu może jedynie popracować z Tobą nad Twoją zmianą dzięki której poczujesz sie lepiej i zdrowiej.
Wskaże,podpowie,ale tez do niczego zmuszać nie będzie......to właściwa rola psychologa.
Wiem....czasem,jak w kazdym innym zawodzie zdarzają sie wyjątki, "ewenementy" ,ale to nie uniknione...ot życie.
Zastanów sie,rozeznaj...jeśli coś naprawdę nie pasuje...zmień.
Zapoponowanomitez metode Helingera, codo ktorej nie wiedzac nic o niej czulam wielki opor, po preczytaniu kilku artykulow uwazam ze to nie tedy droga.
Ula....jestes mądrą dziewczyną....potrzebujesz pomocy,ale widze,że nie rzucasz sie na wszystko co Ci proponuja.
Fajno,że szukasz,że rozeznajesz....dla mnie to też nie to.
Nie ufam...były zakonnik,bez wykształcenia psychologicznego...
Samo "ustawienie rodziny" juz odpycha.
Coz, zaczynam sie godzic z mysla ze moze odjesc, ze mnie kochal,boli to. Chcialm jakiejs podpoweidiz jak walczyc, czy teraz moge mowic ze tesknie,kocham, bo przeciez
on nie wie teraz co czuje i boje sie zeto gobedzie odpychac. Chyba sei jeszcze bardziej pogubilam :)
Ula.....jestesmy tylko ludźmi i nie mamy wpływu na drugiego człowieka.
Niewiem,czy "godzenie sie" to odpowiedznie okreslenie.....ale to tylko słowo.
Jednak...nie wiem jak Ty to rozumiesz?
Dla mnie nie sposob pogodzić się z czymś co nie lezy w mojej naturze, co do czego jestem przekonana,że jest złe,nie moralne,krzywdzące np. Nie godzę się i juz,nie daje aprobaty,ale........no właśnie,jak to nazwać?
Może zwyczajnie.....nie zgadzam się, nie podoba mi się,ale daję Ci wybór,masz wolna wolę i liczę sie z tym ,że niekoniecznie myślisz,czy zrobisz tak jakbym zrobiła ja, czy tego oczekiwała.
Oj...chyba troche się pogubiłam....
Ulu kochana musisz oswoić się z kazdą ewentualnością,bo to odrębny człowiek, inny niz Ty......chyba to chciałam przekazać.
Nie wpłyniesz na Niego, ale jest szansa,że pod wpływem Twoich zmian i on się zmieni....dobrowolnie jednak.
Nie możesz zakładać ,ale mieć nadzieję.
Pytasz jak "walczyć" co mowić....
Kocham Cie,potrzebuje,chce być z Toba i pragne Twego szczęścia,ale.....nie zatrzymam Cie na siłę,bo jestes wolnym człowiekiem.Nie pamiętam,ale chyba już coś takiego mówiłaś.....jesli nie powiedz i tyle.
Zajmij się soba,swoja przemiana, zdrowieniem...resztę zostaw Bogu.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-03, 10:40
Serdecznie witam :)
Bardzo się wahałam tym razem z pisaniem tego postu...
Relacja z Bogiem szczególnie w postawie otwarcia wewnętrznego i gotowości oraz pragnienia JEDYNIE Boga w sercu sprawia ,że człowiek otwiera się na głębszą łaskę , jest nią łaska Bożego Miłosierdzia. Nie bez powodu odnosze się do tej łaski , bo ma ona ścisły związek z SAKRAMENTEM POKUTY I POJEDNANIA. Człowiek doświadczając Bozej wybaczającej miłości nabiera pokory w stosunku do siebie, bliskich , innych ludzi...ponieważ sam poznaje swoja nędzę...w poczuciu wielkiego umiłowania przez Boga.To wszystko wymaga czasu. Stając w prawdzie o sobie ze swoim skrzywdzeniem , poranienim można odkryć również własną i zaborczą miłość , która jest zniewoleniem i niszczy wszystko. Jednak Bóg sprawia ,ze człowiek nie zniechęca się .Pragnienie uzdrowienia w Duchu Prawdy sprawia ,ze człowiek łaczy się w tajemniczy sposób z Bogiem. Przekłada się to na pewnego rodzaju wyciszenie i skupienie się nad cieżką praca i nauką miłowania samego siebie, a najbardziej Boga. Bez umiłowania siebie tak jak Bóg tego pragnie człowiek nie jest w stanie miłowac innych ludzi.
Wracając do tej cudownej relacji Bożego Miłosierdzia chce jesli to możliwe chociaż w niewielkim stopniu zobrazować ...Ona podności człowieka z cierpliwością i wyrozumiałścią, niezwykłą delikatnością do GODNOSCI Dziecka Bożego ,tak ,że człowiek niewiedzac kiedy odkrywa ,że mieszka w nim Bóg, i tylko TEN BÓG może przyciągnąc drugiego człowieka do siebie, nie Ty sama ulkom, tak jest najlepiej...poniewaz sam Mistrz uczy i pokazuje nam jak kochac innych i siebie.
Bóg bardzo Cię kocha, Twojego Męża również...Nie bedę pisac czego by On Sam , Jezus pragnie od Ciebie ...bałabym się wypaczyć to pragnienie...Nie odnajdziesz tego pragnienia jesli ciagle bedziesz skupiała się na swojej krzywdzie i bólu, raniąc przy tym siebie coraz bardziej...
Bardzo współczuję ...cierpi w Tobie Chrystus razem z Tobą....
[ Dodano: 2011-09-07, 19:34 ]
Nie mam juz sil, oddalam Bogu nasze malzenstwo, poweidzilam ze jestem bezradnai niech robi co chce, na chwile poczulam spokoj, ale teraz znowu lek i przeogromna pustka.
Maz wciaz czeka - na badanie i wyniki czy zdrwoy czy nie i wciaz jest na etapie nie wiem co czuje do ciebie:(.
Nie spie, a jak spie to budze sie zlana potem i przerazona...odmawiam rozaniec i zasypiam, wlasciweito juz budze seiz rozancem na ustach, tomnie jeszcze uspokaja na chwile.oddaje meza i nas Bogu,prosze naszych Aniolow o pomoc.... ale zaczynam tracic nadzieje :(.
Wciaz slysze, tzn brzmi miw uszach ze jestem dla meza wyrzutem sumienia, moze pownnam mu poweidziec - ok, zrobiles to, zraniles mnie i dlatego za to zrob cosdlamnie, nie iem - wez mnie na tydzien na wczasy, wymysl jak mnie przeprosic - kwiaty, bizeuteria? moze to mu pomoze jakso poczuc ze w pewnym stopniu zrekompensowal sie i jest na wyrownanym poziomie a nie tym gorszym.
starm sie myslec o sobie, ale wszyscy bedacy w kryzysie wiedza ze to wcale nie takei proste, zepo dniu nastepuje noc pelna koszmarow.....
RaMa [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-30, 15:51
Zalogowałam się na tej stronie, aby powiadomić o samobójczej śmierci ULAKOM.
Dowiedziała się o innych przewinieniach swojego męża.
Jestem jej przyjaciółką. Jej śmierć jest wielkim znakiem dla nas przyjaciół.
Pogrzeb ULAKOM jest w czwartek o 15. Wielbij duszo moja Pana....
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-30, 17:14
Potworna tragedia...az wierzyć sie nie chce.
Dziekujemy Ramo za te smutną wiadomość.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.