Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Najpierw to Janusz musi ochłonąć i może wtedy przyjmie porady. Jak na razie to trzeba się za niego modlić, żeby w jego sercu zapanował spokój.
Jagaanek zgoda...ale nieraz lepiej wiadro zimnej wody...niz głaskanie po głowie.......
zresztą to drugie może przynieśc odwrotne skutki........
dzieki za wspólna chwile i pozdrawiam
jagaanek [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-31, 17:13
Myślę, że na ten kubeł zimnej wody przyjdzie czas.
Pozdrawiam.
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-31, 17:25
jagaanek napisał/a:
Ludzie o czym Wy piszecie. Przecież są kafejki internetowe. I przestańcie doradzać, bo Janusz ewidentnie chce się wygadać więc nawiążcie dialog a nie dajecie porady.No sory, że tak piszę ale tak czuję więc bez obrazy.
Na kafejki internetowe też trzeba mieć kasę. A skąd, jeśli ktoś nie pracuje?
U koleżanek godzinami siedzieć będzie, by flirtować z kochasiami?
Zresztą to nie jest istotne.
Może się wyprowadzi, poszuka pracy i będzie pozostałą część dnia siedziała w necie. No jest taka możliwość. To jest jej życie, jej decyzje.
Tylko, że teraz robi to samo - tyle, że za pieniądze Janusza i bez żadnych domowych obowiązków.
Teraz nie ma żadnych utrudnień do tego. Pracować nie musi, necik chodzi, a jedynym dysonansem są tylko pretensje i kłótnie z mężem. Nic nie stoi jej na przeszkodzie, wręcz przeciwnie - ma ułatwienie. Darmowy net i zero obowiązków.
Janusz przyszedł na forum prawie rok temu. To nie jest jego pierwszy wątek. Zadałaś sobie trud, by poczytać jego wcześniejsze posty? Bo widzisz, ja tak.
Co przez ten czas zrobił, by przede wszystkim SIEBIE ratować, umacniać, budować szacunek do samego siebie?
Poza trzema spotkaniami na terapii - co zrobił, by zrozumieć, skąd wziął się ten kryzys w ich małżeństwie?
Ma 36 lat i sądzi, że żona go zdradza, bo jest brzydki i łysy - no proszę Cię, Jagaanek.
To jest właśnie dialog - uświadamiamy mu, że SAM jest kowalem własnego losu i od niego samego dużo zależy. Choćby od tego, by powiedzieć "stop" pewnym zachowaniom, a nie je usprawiedliwiać. Tylko trzeba chcieć.
Wygadanie się jest jedną z form pomocy sobie - ale to jest tak, jakbyś złamała rękę, ale siedziała w domu i nie poszła do lekarza i nie dała sobie jej złożyć i zapakować w gips. Zrosnąć się może zrośnie, pytanie tylko, czy tak jak trzeba.
Jeśli Janusz nie skorzysta z porad, to jego wolna wola, za to może skorzysta ktoś, kto też czyta ten wątek, jest w podobnej sytuacji i szuka pomocy. Nie raz i nie dwa tak bywało i chwała Panu, po to jest to forum.
A co do słuszności terapii na złamane serce....
Najpierw trzeba wiedzieć, czego się chce...Czasami bez terapii dowiedzenie się tego jest niemożliwe. Rządzą emocje, a nie system wartości, więc jak się rozeznać, o co nam w życiu chodzi? Emocje są dzisiaj takie, a jutro inne, więc jak na nich można cokolwiek opierać?
Do kłótni potrzebne są zawsze DWIE osoby.
Jakby chociaż jedna nauczyła się, jak komunikować się z małżonkiem, jak przekazywać mu treści tak, by był to prawidłowy przekaz - to skończyłyby się kłótnie, bo jakim cudem? Co najwyżej jedna osoba by tylko krzyczała. A jaki sens krzyczeć do ściany? Ale uczyć się komunikacji też trzeba chcieć.
Minęło kilka miesięcy od ostatniego wpisu Janusza, nic się nie zmieniło, bo i Janusz nic z tym nie zrobił.
Nie z żoną - ale z sobą.
Sam siebie nie szanuje, ma o sobie niskie zdanie (np. że wygląd męża jest warunkiem wierności żony), a z terapii zrezygnował po trzech spotkaniach, w czym mu sekundujesz. No extra.
Wiele zależy od nas samych. Także to, czy pominiemy czyjeś uwagi, czy też je zastosujemy w życiu lub chociaż się nad nimi zastanowimy.
januszm31 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-31, 18:30
Satine : czytam twoje watki masz dużo racji,ale wstawaj o 3:20 idź do pracy wróć do domu przerzucając dziennie tony szkła.Z 15 min przerwą wróć o 14 czasem nawet nie mam ochoty na obiad.Zrób zakupy zajmij się 4 dzieci i powiedz kocham cie ,i nie miej czasem wszystkiego dość.Gdybym siedział w biurze i po 8 godz powiedział że jestem zmęczony to niech mnie Pan Bóg kochany najświętszy ukarze natychmiast.Może mam zmienić pracę i żyć za 1200zł na 6 osób? Gdybym nie miał nadgodzin gdyby nie pomoc rodziców nie dał bym rady.Ja nie winie nikogo lecz siebie że po co brałem z nią ślub.Dlatego jej odpuszczam,ja mam dość użerania się w pracy aby jeszcze w domu sobie ciśnienie podnosić.Wole żeby to robiła kawa (żart).Co z tego ze ja np pójdę na terapie kiedy ona powie ja nie mam ochoty.Całą swoją złość wywali na dzieci.Dlaczego z nią jeszcze jestem bo nawet jakby odeszła z kim bym zostawił 4 letnie dziecko?Miejsc w przedszkolach nie ma.Pytałem już nie jeden raz.za rok pójdzie do 0 to już będą go musieli wsiąść.Do psychiatry jej siłą nie zaprowadzę skoro ona się nie zgodzi.Piszesz że ja siebie bronię,ok już siebie nie będę bronił po co dokopać mnie zniszczyć mnie dobić.Tak jak wszyscy to robią w koło.:(
[ Dodano: 2011-07-31, 19:02 ]
Bitwa toczy się o nasze serce posłuchałem popłakałem się Boże dziękuje ci za takich kapłanów.Usłyszałem cały swój życiorys.Za wszystko was przepraszam.Za moje wygadanie się za swoje złości.
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-31, 19:11
Janusz - żal, zniechęcenie, lęk? Pewnie dużo emocji nieprzyjemnych. Emocjami takimi trzeba się dzielić z ludźmi. Poszukaj przyjaciół, wspólnoty. Forum jest ok, ale żywi ludzie są niezastąpieni. Najlepiej Ognisko sycharowskie, rekolekcje - najbliższe pod koniec października, chyba że gdzieś będą jeszcze ogniskowe rekolekcje.
Piszesz w taki sposób jakbyś był ofiarą. Można mieć takie nastawienie do rzeczywistości, co więcej można w takim nastawieniu przeżyć mnóstwo lat.
Pytanie brzmi czy tego chcesz - czy chcesz być ofiarą.
marek12b7 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-31, 20:09
Janusz - dobrze że tu jesteś
januszm31 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-31, 20:12
Udało mi się aby żona posłuchała Ks.Pawlukiewicza.Może ciut zrozumie.Ja zrozumiałem i nadal będę słuchał podobnych kazań.I chcę działać.Te homilie są jakby o mnie opowiadanie.Są całą moją rzeczywistością.Jedynie ufność w Panu Bogu modlitwa i post mogą coś uratować.A złość to dzieło szatana,to on buntuje mnie by komuś dokopać sprzeciwić się itd...
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-31, 21:14
Witaj Janusz .
Też słucham tych kazań .
Dużo dają .
Ostatnie co mnie uderzyło -to pytanie " i co dalej ? "
Założyłem dzisiaj nawet osobny temat .
( u ciebie też to kuszenie , wątpliwości )
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-31, 23:06
januszm31,
z twoich postów wyłąnia się bardzo smutna sytuacja. Skoro żona jest uzależniona to ma "wyłączone władze rozumu" . Cóz to konsekwencja czynnego uzależnienia. Może te materiały pomogą jakoś Ci ogarnąć tę kwestię:
http://www.kryzys.org/vie...p=135660#135660
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-01, 23:50
januszm31 napisał/a:
A złość to dzieło szatana,to on buntuje mnie by komuś dokopać sprzeciwić się itd...
Janusz odnośnie złości ciekawy link.....
(usuwam link do portalu newagowskiego-rozwinięcie poniżej)
i jeszcze to
Ostatnio zmieniony przez 2011-08-02, 03:06, w całości zmieniany 1 raz
annad [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-02, 00:01
Witam, chciałam Ci polecić książkę "miłość potrzebuje stanowczości" Dobsona, ja odnalazłam w niej wiele mądrych wskazówek. Można zamówić przez internet .
Podpisuję się pod tymi, którzy odradzają podejmowania decyzji w emocjach. Ogromnie to trudne ale uwierz z mojej 6 letniej perspektywy widzę, że dużo naknociłam działając pod wpływem emocji. Odradzam więc, trzeba ćwiczyć cierpliwość i z uporem maniaka zapraszać Jezusa do każdej chwili. Nie znam terapeuty ani terapii tak skutecznej jak Boża pomoc. W tym trudnym okresie może spróbujesz "12-kroków'" tu na forum. Warsztaty super , może dasz radę zainwestować teraz w swój rozwój.
Niech Pan Bóg błogosławi Twojemu małżeństwu i dzieciom.
Anita11 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-02, 00:15
Janusz,
Do niedawna byłam pełna goryczy ,żalu ,nienawiści. Często starałam się modlić aby Bóg mi pomógł,aby dał mi to o co proszę i oskarżałam go że jestem Jego wyrzutkiem,,że jak on może dopuścić żeby mąż mnie nie szanował,że nie mam pracy,że chorowałam itp.
Był we mnie całe oceany goryczy,do tego stopnia,że kiedy w zwykłej rozmowie ze znajomymi,rodziną,kimkolwiek podejmowałam swoje narzekania i wylewanie jadu to ludzie się wycofywali. Któregoś dnia miałam taki dołek,że płakałam parę godzin,włączyłam kompa i natrafiłam na świadectwo ojca Jamesa Manjackala. Pisał o tym,że dopiero zaczął naprawdę żyć i doświadczać Obecności Boga w swoim życiu kiedy wybaczył innym.
Miałam z tym problem,ale wybaczyłam ,tak naprawdę,pewnie sama z siebie nie umiałabym,ale Duch Święty mi pomógł. Zresztą nie oszukujmy się,nikt sam z siebie tego nie potrafi.Wiem,że przez ten brak wybaczenia(na myśl o kilku osobach,które mnie skrzywdziły wprost pieniłam się z nienawiści) moje modlitwy nie mogły dojść do Boga.
I juz nie ma we mnie tej goryczy.
Bóg nas nie zostawia
annad [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-02, 00:35 do posłuchania ks.Pawlukiewicz
Norbert1,
Witam,
po konsultacji z innym moderatorem z przykrością muszę zaingerować w Twój post jako,że podałeś link do strony propagującej czysto new agowski sposób postrzegania medycyny.
Oto fragment artykułu jaki podałeś:
cyt."EFT, czyli Techniki Emocjonalnej Wolności są doskonałym narzędziem do pracy z gniewem i złością. Niezależnie od tego, czy dokucza nam nadmiar niekontrolowanej złości, czy też chowamy ją głęboko w sobie, EFT jest idealnym narzędziem do powrotu do równowagi i zdrowego odczuwania i okazywania złości."
Czym jest jednak ta metoda EFT? Otóż dowiemy się tego ze strony głównej portalu:
cyt.:„Dopiero teraz zaczynamy rozumieć rzeczy, które czujemy że są prawdziwe, ale których nie można zmierzyć. Coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, jak mało wiemy o ciele, oraz że kolejnym wielkim frontem w medycynie będzie Energo-Medycyna. Nie chodzi w niej o mechanistyczną koncepcję poruszających się stawów, ani o chemię naszego organizmu. Energo-Medycyna pozwala nam zrozumieć po raz pierwszy, jak energia wpływa na to, jak się czujemy."
i dalej " Komórki ciała porozumiewają się ze sobą językiem procesów biochemicznych i bioenergetycznych. Gdy odczuwamy negatywną emocję pierwsze co reaguje to energia w ciele i to właśnie w niej dochodzi do zaburzeń. Każda negatywna emocja to zaburzenie w układzie energii, a w konsekwencji w procesach biochemicznych.
Z doświadczenia wiemy, że ingerencja w emocje za pomocą farmakologii jest skuteczna tylko po części, wielokrotnie pozostawiając efekty uboczne od małych po bardzo poważne. Dlaczego energia ciała jest wyłączona z brania pod uwagę?"
Pani Katarzyna Dodd sama przyznaje ,że :"Moje wykształcenie dało mi dobrą wiedzę na temat ludzkiego ciała, psychiki i ducha. Jednak do praktyki wybrałam EFT, które szanuje i łączy wszystkie te trzy wymiary życia."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.