Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Jak słusznie też Leno zauważyłaś, iż potrzebny mi jest oprócz pokory i modlitwy - czas. Czas na zmianę, także na powrót do Sakramentów! Nie da się jednak wskoczyć od razu na dziesiąty stopień schodów - ale nie masz pojęcia, jak bardzo chciałbym się już na nim znaleźć!
Dziękuję Ci Norbert za odpowiedź i pytania w nim postawione! Są bardzo trafne. Wcześniej sam sobie wiele razy je zadawałem. Też przyszły mi do głowy
Zacznę od końca Twoich pytań. Alternatywy są zawsze. Moi znajomi bardzo mi się dziwią, że ciągle trwam w tym związku, że powinienem był już dawno odejść, stworzyć nowy, dający nowe możliwości, perspektywy rozwoju osobistego itp.
Oczywiście, z pewnego punktu widzenia tak byłoby najprościej, ale nie z mojego! Przede wszystkim dla mnie takie odejście oznaczałoby pozostawienie syna, a tego sobie nigdy nie potrafiłem nawet wyobrazić. On trzymał mnie zawsze najmocniej, ale także żona, którą pomimo swojej zdrady nie przestałem kochać! Paręnaście lat spędzonych razem, tych radosnych i tych smutnych, robiło swoje. Nie potrafiłem tego wszystkiego przekreślić!
"czy potrafisz byc wierny kobiecie (zonie)??
dla jakiej pewnie staniesz sie prawie powietrzem.........
bedziesz Adamie to potrafił???
oczekiwać,stac z boku,wiernie żyć
nawet wbrew męskiej dumie??"
Ten fragment pytań jest bardzo ważny. Zadałbym je każdemu wstępującemu w związek małżeński, a wcześniej dałbym im do przeczytania lekturę "Przed sklepem jubilera" Karola Wojtyły. Norbert, ja nie mam złudzeń, że to będzie idealny związek, ale który związek jest idealny? Nawet te nie dotknięte tak trudnym doświadczeniem, jak mój, potrafią być porównywane do niesienia krzyża!!! Ale siła tych związków brała się właśnie z tego - że ludzie potrafili wziąć ten krzyż na ramiona i go nieść!!! Wiem, że mój krzyż będzie odtąd jeszcze cięższy niż był, ale dla mojego syna, żony, Rodziny, wartości, jakich mnie nauczono chcę go jeszcze raz wziąć na ramiona! Męska duma? Mam ją gdzieś, są ważniejsze sprawy!
"...swoja drogą
czy jakby nie było kopa w tylną część(ciała) od kochanki to byś oprzytomniał????"
To trochę jakby zapytać św. Pawła - czy jakbyś nie dostał kopa od Boga w drodze do Damaszku to byś się nawrócił????
Jasne, ani ja, ani wówczas jeszcze Szaweł nie wiedział dlaczego został właśnie w taki sposób DOŚWIADCZONY. Ale to nieważne. Najważniejsze, że Bóg wie DLACZEGO!!!!
Pozdrawiam Cię Norbert i jeszcze raz dziękuję, że się odezwałeś! Adam
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-21, 11:55
adamsapple napisał/a:
powinienem był już dawno odejść, stworzyć nowy, dający nowe możliwości, perspektywy rozwoju osobistego itp.
Dopóki w ogóle do głowy przychodzi Ci myśl, że związek cudzołożny (bo taki będzie KAŻDY związek, jaki powstanie, jeśli zwiążesz się z kimś innym niż żona), więc dopóki w ogóle w głowie dopuszczasz taką myśl, że związek cudzołożny, grzeszny, upodlający i poniżający człowieczeństwo może dawać "nowe możliwości" i "perspektywy rozwoju osobistego" - to nic z tego nie będzie.
Ktoś, kto tak myśli, NIE WIERZY w życie pozagrobowe, NIE WIERZY W BOGA, depcze sakrament, nie myśli o życiu wiecznym, tylko o tej chwili, jaką spędzamy na ziemi i gonimy za tym "rozwojem osobistym" i śmiesznym tymczasowym szczęściem, które trwa tylko chwilę, a koszt jego jest nie do policzenia.
Co żona robi, z kim jest - to już inna bajka.
Ale za przysięgę przed ołtarzem, jaką złożyłeś, kiedyś u schyłku życia, to TY będziesz rozliczany.
Trochę żachnąłeś się, że oto nie musisz mieć czystego serca, a Bóg Ci i tak pomoże, bo przecież nie przyszedł nawracać nawróconych i świętych, tylko grzeszników.
Mylisz trochę pojęcia.
Grzesznikami jesteśmy zawsze, nawet jeśli wychodzimy z konfesjonału, otrzymaliśmy rozgrzeszenie i odbyliśmy pokutę. Nie ma ludzi bez grzechów - choćby lekkich. Nie ma.
To raz.
A dwa - grzesząc (choćby w myślach: pychą, relatywizowaniem sobie grzechu cudzołóstwa itd), myśleć, że Bóg i tak wybaczy, to prosta droga do potępienia. Już tu pisałam niedawno, że istnieje taki grzech, jak grzech wobec Ducha Świętego. Jest to jedyny grzech, o którym Chrystus powiedział, że nie będzie odpuszczony.
Być może zrobisz jeszcze sto głupstw zanim to zrozumiesz, być może jeszcze zostaniesz doświadczony bardziej, niż jesteś, ale nie sądzę, by świadome trwanie w grzechu (bo takim jest życie daleko od Boga, sakramentów) miało sprawić cud, po którym dopiero nawrócisz się szczerze i tak jak trzeba.
Nie ta kolejność.
Koniecznie poczytaj "Warto być ojcem" Pulikowskiego. Tytuł trochę mylący, tak jakby pozycja omawiała relacje ojcowskie - ale jest to bardzo trafny zbiór wniosków i przemyśleń o roli mężczyzny w rodzinie, roli męża i ojca, które się ze sobą silnie zazębiają lub są nawet tożsame ze sobą.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-21, 12:09
Dwie rzeczy jakie wyłapałam, do szybkiego skorygowania…. bo masz na nie wpływ
Cytat:
Żona dość szybko zorientowała się, co się ze mną dzieje, zobaczyła nasze sms-y, jej zdjęcie w moim notesie, zadzwoniła do niej, powiedziała, że wie o nas i kazała mi się wyprowadzić. Wcześniej jeszcze chciała, byśmy zrobili spotkanie z naszym 9 letnim synem i poinformowali go o zaistniałej sytuacji.
Byłem przerażony biegiem wydarzeń, co więc tym bardziej mogło poczuć dziecko, dowiadując się, że jego ukochani rodzice mają się rozstać!? Słuchał nas tylko, nie wypowiedział żadnego słowa. Po pewnym czasie przyszedł do mnie, płakał jak nigdy i tylko zdołał wypowiedzieć: "tato, nie rozwódź się z mamą"!!! Obiecałem mu wtedy, że tego nie zrobię... i nie zrobiłem do dziś,
Jak myslisz, co dzis syn mysli o tobie jako ojcu, który wypełnił według ciebie obietnicę…. Jak myslisz, czy jemu zależało tylko na tym bys od nich nie odchodził, nie rozwodził się, czy o coś więcej…
mysle, że 9 latek nie potrafi celnie umiec wyrazic swoje potrzeby i prosby w stosunku do rodziców to rola opiekunków umiec wyłapac co kryje się pod słowami "tato, nie rozwódź się z mamą"!!!
to były bezradne słowa małego dziecka, któremu świat się nagle zawalił, to były nieme słowa tato opamiętaj się i pokochaj nas jak na to zasługujemy… tak więc nie dotrzymałes słowa danego synowi… choc w twoim mniemaniu tak… dzis możesz w czasie tego kryzysu coś dla tego syna zrobic… odbudowac utracone lata relacji poprawnej z nim… by dzis to pewnie już młodzieniec… w wieku 15 lat a ten wiek, to wiek buntu przeciw rodzicom, ideałom…jakich on nie miał…z takim zqpleczem trudno mu będzie bez siniaków wejsc w dorosłe swoje zycie tak, by zamiast cierpienia z pierwszych miłości, spojrzen na zycie nie było rozczarowania, tylko umiejętne radzenie sobie z nim….
Warto byś, dzis miał i tego świadomość…
Druga rzecz to:
Cytat:
Dziś sytuacja zupełnie się odwróciła. To żona ma kogoś, do kogo codziennie wychodzi, kto ją pociesz i daje wsparcie - ja zaś zostałem pół roku temu zostawiony (z dnia na dzień) przez wspierającą mnie kobietę, która zostawiła mnie dla przypadkowo poznanego mężczyzny. Dopiero teraz widzę jaki byłem ślepy zakochując się w niej, gdyż jej miłość była bardzo płytka... Teraz też mogę dopiero doświadczyć tego, co odczuwała moja żona - zdrady. W zasadzie nawet podwójnej.
Mysle, ze oceniasz zbyt surowo ta kobiete, umniejszając swoja role w tym zwiazku… ta kobieta wytrwała 6 lat w związku z zonatym facetem, zapłaciła swoja kare za naiwność, iż zonaty facet odejdzie od rodziny i z nia ułozy sobie zycie… łudziła się dlugo, az w końcu podjęła dobra decyzje jak widac dla każdego… powinienes być jej wdzieczny, że to ona przerwała coś co tobie umożliwiło zobaczyc inny obraz sytuacji, naprawic cos co się przez to zepsuło, jednym słowem zadośćuczynic…. Ona tak samo jak ty wyszła z tego związku poturbowana, bo oboje byliście za niego odpowiedzialni i oboje poniesliscie kare, tylko, że ona przez czas jaki była z toba, nie mogąc mieć tego co można mieć w formalnym czystym związku opartym nie na krzywdzie… ty jak widac dopiero teraz jak odeszła, straciłes to poczucie bezpieczenstwa jakie ona miala na własne żadanie bycia z zonatym facetem...
Co możesz i powinienes zrobić
- wybaczyc sobie i osobie z która byłeś, a do której masz żal za to, że cie zostawiła
- nawiązać meską już dziś relacje z synem… dla odbudowy i naprawy tego, co dzis można jeszcze naprawic… w waszych relacjach…
- w stosunku do żony…. a tu najłatwiejsza rzecz do wykonaniania by była bo znajoma gdyby nie ....nie ten brak cierpliwości, lek, ogromne parcie na już, na bycie kochanym dziś i teraz, i niepewność czy do takich stwierdzń jak ty dojdzie sama
Dlaczego pewnie się zastanawiasz najłatwiejsza… bo wiesz znajomo jak kończą się związki nieformalnie, przeważnie właśnie tak jak twój, w końcu ktoś ma dosyc …nie tej osoby, ale obowiązków, jakie z tą osoba się wiążą i które mocno waża na relacjach, jak i oprócz obowiązków własnych pragnien drugiej strony, które z racji nieformalnego związku, obarczonego bycia z kims w innym formalnym związku, przyczyniają się w końcu do odejścia…
Mysle, ze rozumiesz o czym pisze, bo pewnie nie raz twoja partnerka nalegała na inne obraz waszego związku, niż bycie tylko ta trzecią…
Teraz uzbrój się w cierpliwość i czekaj aż żona doświadczy takiego samego przekonania o związkach co ty dziś, bądź w pobliżu mimo , iż nie w zasięgu ręki, stwórz taką relacje, w której będzie miała kiedys odwage do ciebie sie zwrócić z prośba o pomoc, rade, wyżalenia, że związanie sie z tym mężczyzna było błedem…
obys nie przegapił tego momentu, lub co gorzej nie okazał wtedy dumy i poniżenia jej… bo Sam wiesz już, iż w zyciu można się zatracic, uznając jakąs relacje z kims za ta o której marze….
w tym czasie naprawiaj relacje z synem, rozwijaj się sam
jagaanek [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-21, 16:35
adamsapple napisał/a:
Czy modlitwa jest zarezerwowana dla osób o czystym sercu? Jakbym nie był przekonany, że Jezus przybył dla nawrócenia grzeszników nie znalazłbym się ani na tym forum, ani tym bardziej nie wierzyłbym w szczerą modlitwę!
Jak słusznie też Leno zauważyłaś, iż potrzebny mi jest oprócz pokory i modlitwy - czas. Czas na zmianę, także na powrót do Sakramentów! Nie da się jednak wskoczyć od razu na dziesiąty stopień schodów - ale nie masz pojęcia, jak bardzo chciałbym się już na nim znaleźć!
Co do kogoś, kto jest w życiu żony jestem akurat pewny. Nawet rozmawiałem z nim. Dziękuję Jaga za zainteresowanie - pozdrawiam!
Cześć. Jeżeli ją kochasz, to walcz o nią i módl się, bo po ludzku nic nie zdziałasz.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-21, 17:39
Adam............. zdradzałeś.......czyli byłeś "zdradzaczem".......nie słuchałeś tego co mówiła żona......
Dziś czujesz sie zdradzany przez żonę.
Wiesz??? to tak jak ze złodziejami.........jak on kradnie to nic zdoznego(byle nie został złąpany),ale jak jego okradą..................o to to już jest nie fajnie.
Zdradzacz zdradzał,dziś jest zdradzany............i ma żal.Jak ona może to robić.
To nie jest osąd.
Popatrz............ zamieniasz poczucie winy na poczucie skrzywdzenia.
Samomanipulacja????
Ok.Przestałes zdradzać............... chcesz ratować małżeństwo............chwałą Ci za to.Ale aureoli świetości nie masz.
Więc???czas zapracować na postawę męża i ojca.
Ile czasu zdradzałeś???
No to możesz sobie powiedzić:tyle lat pracy mnie czeka by naprawić.
Czy naprawisz???
Nie wiem.................. gwarancji nie masz.Bo potrzeba jest woli drugiej strony(sam wiesz jak to jest gdy jedna strona chce a druga nie bardzo).
Ale to wcale nie usprawiedliwia Ciebie i nie zwalnia z pracy nad sobą.
Przysięgałeś???złamałeś przysięgę??
Teraz czas uznania swoich win............... przeproszenia......poniesienia konsekwencji .............i zadośćuczynienia.
Jak???
A tylko swoją postawą.
Postawą proszenia o wybaczeni i............. wybaczania.
Adam,małżeństwo to permanętny proces i praca przy mierzeniu
się codziennie z utratą własnych złudzeń i rozczarowań „tym drugim”
czyli małżonkiem.
Obyś podołał............
Pogody Ducha
adamsapple [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-21, 21:42
Satine - wyciągnęłaś słowa z kontekstu, to znajomi sugerowali odejście.
Bywalec i Nałóg - dziękuję Wam za przemyślenia, które wziąłem sobie do serca i mam nadzieję pomogą mi w uczeniu się pokory i cierpliwości!
A Tobie Jaga dzięki za wlanie do mego serca nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone!
Pozdrawiam Was serdecznie! Adam
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-21, 21:50
adamsapple napisał/a:
Satine - wyciągnęłaś słowa z kontekstu, to znajomi sugerowali odejście.
No tak, ja wiem - ale Ty powtarzasz te głupoty.
Jakby mówili, że powinieneś odejść, bo wedy wygrasz w szóstkę w totka, to też byś przytoczył ten argument, czy popukałbyś się w głowę i zapomniał o tej "radzie"?
Dla mnie to jest argument tej samej wagi, tak samo absurdalny.
I myślę, że dla każdego wierzącego - też.
Kwestia wiary, której Ci brakuje i od której powinieneś zacząć...
Pozdrawiam
wiara47 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-22, 12:15
Adam - Nalog napisal ze teraz to czas ; uznania swoich win , poniesiemia konsekwencji
swojego grzechu ...to cala prawda o tym na czym mozesz sie teraz skupic i czym zyc...
Mysle ze to tez dobry czas zeby stanac w prawdzie przed samym soba....i przyjrzec sie
co tak naprawde teraz czujesz i skad biora sie te uczucia....
Moze to dobry czas zeby czekajac na zone - odkryc to co najwazniejsze w zyciu...
Spotkac Boga Zywego.
Pozdrawiam.
adamsapple [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-22, 13:44
To dobra myśl "wiara47", tylko jak Go spotkać skoro - jak twierdzi Satine - brakuje mi wiary...
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-22, 14:01
Jak Go spotkać?
Możesz zacząć od Spowiedzi Świętej, a wcześniej się do niej solidnie przygotować, najlepiej, jak potrafisz.
Na tej stronce znajdziesz wiele zagadnień i wskazówek.
Na spowiedź polecam Domikanów.
jagaanek [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-22, 16:16
adamsapple napisał/a:
To dobra myśl "wiara47", tylko jak Go spotkać skoro - jak twierdzi Satine - brakuje mi wiary...
Cześć. Wiara jest łaską więc trzeba się o nią modlić. Sory, że ja tak ciągle o modlitwie ale dzięki niej normalnie funkcjonuję. I nie słuchaj na ślepo porad innych. Słuchaj tego co Ci podpowiada serce. Wtedy będziesz wiedział, że podjęte przez Ciebie decyzję są tylko i wyłącznie Twoje.Pozdrawiam.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-22, 20:14
Słuchaj tego co Ci podpowiada serce. Wtedy będziesz wiedział, że podjęte przez Ciebie decyzję są tylko i wyłącznie Twoje
Jaganek....wielu poszło za głosem serca,podjeło decyzję.....odeszło od rodziny.
Czystośc serca,życie z Bogiem = wieksze prawdopodobieństwo właściwych decyzji.
Modlitwa?...zawsze i nikt tu od niej nie odwodzi i nie umniejsza jej mocy.
jagaanek [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-22, 20:38
lena napisał/a:
Słuchaj tego co Ci podpowiada serce. Wtedy będziesz wiedział, że podjęte przez Ciebie decyzję są tylko i wyłącznie Twoje
Jaganek....wielu poszło za głosem serca,podjeło decyzję.....odeszło od rodziny.
Czystośc serca,życie z Bogiem = wieksze prawdopodobieństwo właściwych decyzji.
Modlitwa?...zawsze i nikt tu od niej nie odwodzi i nie umniejsza jej mocy.
No niestety czasami bywa i tak, że człowiek nie wytrzymuje tego napięcia i odchodzi od rodziny. Każdy człowiek ma inną psychikę. Trwanie w związku gdzie wiesz, że druga strona ma kogoś może się odbić na relacjach z dziećmi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.