Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czuję się jak w klatce
Autor Wiadomość
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-24, 20:51   

Przykro mi Pestko po tym co przeczytałam, szczerze powiedziawszy liczyłam jeszcze na to, że może gdzieś po drodze coś umkło uwadze…po tym co napisałaś przyłączam się do opinii jaką otrzymałaś od terapeuty … ale chyba ten układ nie bardzo ci pasuje, a na inne rozwiązania też jesteś jeszcze nie gotowa

Pozdrawiam gorąco, pragne tylko byś wiedziała, że to nie twoja wina iż w twoim małżeństwie nie ma intymnej więzi, jakąkolwiek tajemnice skrywa mąż jest ona silniejsza od niego i nie pozwala mu z jakiś powodów na szczerość wobec ciebie, wynagradza to jak mówisz w inny sposób, który mocno wpływa na twoją samoocene i stan psychiczny. Nie znając przyczyn i dobrej woli ze strony męża raczej macie małe szanse na rozwiązanie tego problemu.

Sama nie jestes w stanie w tym małżeństwie tworzyc zdrowych relacji, do tego sa potrzebne dwie osoby.
Jedynie co możesz to zadbać o swoje zdrowie psychiczne by cała ta sytuacja nie pogrążyła cie do rozmiarów problemu utrudniającego prawidłowe postrzeganie rzeczywistości w jakiej się znalazłas.
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-25, 00:11   

bywalec napisał/a:
Przykro mi Pestko po tym co przeczytałam, szczerze powiedziawszy liczyłam jeszcze na to, że może gdzieś po drodze coś umkło uwadze

dziękuję, że zadałaś sobie trud czytając moje posty, no sporo tego było :oops:
dziękuję za Twoje wszystkie wyczerpujące, rzeczowe i życzliwe odpowiedzi
bywalec napisał/a:
po tym co napisałaś przyłączam się do opinii jaką otrzymałaś od terapeuty … ale chyba ten układ nie bardzo ci pasuje, a na inne rozwiązania też jesteś jeszcze nie gotowa

czuje się zagubiona...
chciałabym żyć pełnią życia i być gotowa na rozwiazania ktore mnie do tego zaprowadzą
ale koncert życzeń ;) echh, wiem , że nic we mnie nie zmieni się bezemnie... tzn bez mojego udziału...
chciałbym , zeby to była nieprawda ale im dłużej to trwa tym bardziej ostro wyłaniaja się tylko te dwie drogi...
czasem myslę, że gdyby nie córcia to byłabym wolna, bardziej zdezydowana na radykalne posuniecia typu separacja
mysle tez ze zycie w układzie to bardzo niedobry klimat dla mojej córki, przecież układ który mąż mi "proponuje" nie jest możliwy do zmiany własnie dlatego ze on tego nie chce...
wyjście z układu jest atrakcyjne dla osób które sa otwarte na możliwość stworzenia relacji z kimś nowym, z kimś innym...
przeraża mnie wizja samotnego wychowywania córki
zaraz ktos napisze, ze sie mozna umowic z mezem, ze to go nie wycofuje z jej życia...
ze moze byc obecny w zyciu corki mimo separacji...
ja tak mysle ale moj maz reaguje agresywnie nawet na rozmowy na temat takiej wizji

po co jestem mu potrzebna?,by podtrzymywac wobec samego siebie i otoczenia obraz jego samego jako męża, ojca, to takie smutne, jak mowi moj terapeuta..., jestesmy wiec obrazkiem rodziny i obrazkiem małzenstwa...

a jesli zataił przedemna cos co uniemozliwia mu nawiazanie normalnych relacji małzenskich, a jesli sobie tego nie uswiadamia?? to czy zawarty przez nas zwiazek jest wazny????

bywalec napisał/a:
Jedynie co możesz to zadbać o swoje zdrowie psychiczne by cała ta sytuacja nie pogrążyła cie do rozmiarów problemu utrudniającego prawidłowe postrzeganie rzeczywistości w jakiej się znalazłas.

od samego początku od kiedy jestem na forum zastanawiam sie jak to zrobic???
nie akceptuje tego "ukladu" a jednoczesnie nie jestem gotowa rzeczywiscie na inne posuniecia...
piszesz o moim braku akceptacji siebie jako kobiety, zony, matki...
tak, mam stale w głowie głos ktory mnie krytykuje, strofuje, nie pozwala sie cieszyc i uznac ze jestem wystarczajaca dobra żoną i mamą, ze to nie moja wina... a jednak stale czuje sie winna, stale porównuje sie z matką męża, on stale przynosi do domu jej rady, opinie, wskazania jako własne ( wiem bo kiedy bywam u tesciowej słysze kopie tego co wczesniej mowił mąż np. zeby córka nosiła dwie podkoszulki zamiast jednej, ze nie je teraz jarzyn bo dawalam słoiczki, ze powinna juz sygnalizowac potrzeby fizjologiczne a ja powinnam czesciej ja wysadzac na nocnik.... itd itp)
czy jest mozliwe poczuc swoja wartość, waznosc w klimacie odsuniecia? zaraz ktos napisze ze nie powinnam tak sie czuc pomimo tego co zrobi maz... ze nie powinnam swojego poczucia wartosci opierac na nim... ale jak to w praktyce zrobic?????
czuje sie na codzien jak wariatka, bo kiedy mowie co czuje mezowi on zaprzecza nawet tym moim zwerbalizowanym odczuciom, mowi ze wymyslam i ze to nieprawda!!! a przeciez TO JA tak czuję!
juz nie wiem co jest prawdziwe! co jest dobre dla mnie? czego pragne?
moze zasłuzyłam sobie na taki układ... mam czego chciałam...wiec musze to znosic.
Dlatego czuje jakbym miala dwa zycia: to w pracy, przewietrzone i normalne i to w domu w którym nie wiem kim jestem, kim mam być...
jak złapac dystans od tego co boli, jak nie dac sie zwariowac?
wiec wybieram droge trzecia w ktorej nie mowie mezowi o roznych sprawach by nie sciagac na siebie jego pretensji, narzekania...
w układzie musze miec kawałek zycia poza mezowska wiedza...
niedzielny poranek: maz trzaskajacy naczyniami ktorych nie umyłam poprzedniego wieczoru, klnący k... i inne że zostawiłam brudne naczynia, ze znowu cos nie tak ułozone w szafce....
skad sie bierze ta jego złosc, frustracja, dlaczego tylko ja widze takie oblicze, szorstkie, wulgarne, chamskie...
nałóg kiedys tu napisał, ze widocznie przy mnie zrobił się taki...
Norbert, piszesz że powinnam zrozumieć nazwijmy to "niemożności męża"
co mi da to zrozumienie, polepszy komunikację miedzy nami? staram się rozumieć już 2 lata i tracę cierpliwośc nie otrzymując żadnego wyjasnienia...
ratunku :(

złamana napisał/a:
Pestko, jest w internecie taka książka pt gry i zabawy małżeńskie. Poczytaj. Pozdrawiam.

dziękuję :) a zachęciłas i zaciekawiłas mnie :) już szukam :)
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-25, 00:45   

Pestka75 napisał/a:
ja tak mysle ale moj maz reaguje agresywnie nawet na rozmowy na temat takiej wizji


No i?

Już któryś raz pytam - odpowiedz na pytanie: NO I CO, że tak reaguje?
To jest jego reakcja, ale i konsekwencja tego, jak on się zachowuje (chodzi o brak jakiejkolwiek chęci na poprawę sytuacji między Wami).

Niech sobie reaguje, jak chce - zabije Cię? Trochę już Cię zabił, zabił Was.

Separacja wydaje się tu być jedynym wyjściem. I Ty to wiesz. A kręcisz się w kółko, bo jednak nie chcesz uczynić tego kroku sama. Wolisz, by znaleźć jednak czary-mary na to, by to jednak mąż się zmienił/przemyślał/dostosował się itd.

Świadomie czy nie - powtarzam to znowu - przyjmujesz wobec takich rozwiązań postawę swojego męża wobec Ciebie. Jest źle - ale nic nie zrobię, bo tak. Bo może samo się zrobi. Bo nie.

Niestety - bez Twojego kroku ku separacji - przykro to mówić - nic się nie zmieni dla Ciebie.

bywalec napisał/a:
Sama nie jestes w stanie w tym małżeństwie tworzyc zdrowych relacji, do tego sa potrzebne dwie osoby.
Jedynie co możesz to zadbać o swoje zdrowie psychiczne by cała ta sytuacja nie pogrążyła cie do rozmiarów problemu utrudniającego prawidłowe postrzeganie rzeczywistości w jakiej się znalazłas.


I ja tak myślę...


A co do wiosłowania jedną łódką - i że na tym polega małżeństwo...

Wiesz - zawsze wtedy myślę o mojej kuzynce ze Śląska, której mąż miał wypadek na budowie gołębnika (budował go dla córek). Żyje - ale jest jak roślina. Najpierw rok był w śpiączce, teraz niby jest przytomny - otwiera oczy, coś tam jęczy po swojemu, ale nie widać, by poznawał własną żonę, córki. Nie kontroluje potrzeb fizjologicznych. Z silnego, zawsze wesołego i roześmianego gościa - jest wrakiem człowieka. Według opinii lekarzy lepiej nie będzie, za bardzo ma uszkodzony mózg.

Wiesz - ona też nie ma seksu. Nie ma rozmów. Wsparcia, pocieszenia, zachwytu w oczach męża, pomocy przy dzieciach. Ona też jest uwiązana, nie może się bawić, żyć - bo mąż potrzebuje opieki 24 godziny na dobę.

Myślę, że ona chciałaby móc wybrać: separacja. Miałaby poczucie, że może o czymś decydować, tak? Bo teraz jest bezsilna. Ktoś za nią zdecydował. Los.

Ma 32 lata.


Nie mówię, że masz patrzeć, że ktoś ma gorzej. Chodzi mi o to, że czasem małżeństwo to właśnie to ZŁE, na które się godzimy, biorąc ślub. A także na to, co nieoczekiwane, a możliwe. Naiwnością chyba jest sądzić, że w życiu będą nas spotykały tylko te dobre chwile.

Możliwe, że Wasze małżeństwo było nieważnie zawarte (ja bym poradziła się kogoś, kto się na tym zna...)
Możliwe, że popełniłaś błąd, niejako zmuszając męża do ślubu, napierając to małżeństwo, miast jednak zerwać wtedy tę znajomość definitywnie, kiedy były oznaki, że już Wasze oczekiwania się rozmijają.
Możliwe, że od początku Wasze małżeństwo było skazane na porażkę.
Możliwe, że byś była szczęśliwa - musisz być odseparowana od męża. A skoro jesteś praktykująca katoliczką - do końca życia zmuszona do życia w samotności.


Możliwe jest też to - że oboje podczas separacji spojrzycie na Was i Wasze małżeństwo inaczej, niż dotychczas.

Możliwe się się oddalicie, a możliwe, że nabierając dystansu - nauczycie się ze sobą komunikować.

Możliwe - bo wszystko jest możliwe.

Jednak tkwiąc w tej sytuacji dalej - raczej nie oczekuj zmiany. Co najwyżej ta patologiczna sytuacja - bo to pewnego rodzaju patologia - będzie się jedynie pogłębiać.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-25, 09:44   

Pestka75 napisał/a:
Norbert, piszesz że powinnam zrozumieć nazwijmy to "niemożności męża"
co mi da to zrozumienie, polepszy komunikację miedzy nami? staram się rozumieć już 2 lata i tracę cierpliwośc nie otrzymując żadnego wyjasnienia


Relacji napewno to tak cyk nie naprawi..ale da wiedze na dany temat...
i napewno da madrosc do działań zarówno twoich jak i moze męża.....

a reszte to już chyba wyczerpująco napisały satine i bywalec....


Pestko napewno ma chłop jakis problem sam ze sobą...

jaki i jak go pokonać??? ..albo wie..albo nie chce przyznac się sam przed soba....
by czasem mu pomóc potrzebny jest ruch
...w tym przypadku ruch na daną chwile bardziej świadomego....


istotą jest tylko jedno....
ZAŁOŻENIE CO DO RUCHU

w jakim celu jest wykonany ten ruch??...
czy po to by całkiem odbić się od problemu i uciec we własny świat.....

czy dać mozliwość
..a dopiero przy jej dalszym braku zmian...podejmuję dopiero konkretne kroki...

czemu to piszę????

bo byc moze ten ruch...ma szansę wywołać lawine działań i ten kto w nie wejdzie,i zacznie coś zmieniać
nie obudził sie za jakiś czas z reka w nocniku,że komuś innemu one były niepotrzebne i cos się odechciało

nie wiem czy mnie rozumiesz???


pozdrawiam
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-25, 13:41   

Pestka75 napisał/a:
po co jestem mu potrzebna?,by podtrzymywac wobec samego siebie i otoczenia obraz jego samego jako męża, ojca, to takie smutne, jak mowi moj terapeuta..., jestesmy wiec obrazkiem rodziny i obrazkiem małzenstwa...

a jesli zataił przedemna cos co uniemozliwia mu nawiazanie normalnych relacji małzenskich, a jesli sobie tego nie uswiadamia?? to czy zawarty przez nas zwiazek jest wazny????



- wielu rzeczy jestes świadoma, iż coś jest nie tak, utrudnia ci tylko ruch twoje przekonanie o braku możliwości zaradzenia tego. Wiąże się to z mała samooceną swojej osoby, którą od dawna nosisz w sobie. Bez konkretnego kroku w celu dowiedzenia się co jest problemem niestety stoisz w miejscu i sama się zamykasz w tej klatce. Strach przed samotnym wychowywaniem, przed byciem samą ogranicza twój ruch.
Twoja wartość samej siebie jest w znacznym stopniu zaniżona, wciąż się przyrównujesz do innych osób, to do teściowej, to do rodziny utrwalając schemat bezradności. Według ciebie porównując się z tymi osobami wydajesz się sobie gorsza, sytuacja z mężem jeszcze mocniej to uwypukla, uznajesz iż dlatego, że jestes „gorsza” od babci dziecka dlatego twoje dziecko woli ją mocniej, i jest przy niej pogodniejsze, uznajesz iż teściowa lepiej rządzi domem, kuchnią, dlatego mąz ucieka od ciebie do niej, bo tam czuje się lepiej… w świetle tych ciągłych porównań jakie sama tworzysz podtrzymujesz schemat zachowań, które udowadniają ci twoją samoocene.

Osoby te, tylko przypominają i prowokuja do takich zachowań porównywania się z innymi w celu potwierdzania tego jaka jesteś, schematem wyuczonego przekonania, które kiedys ktoś ci sprzedał o tobie. Zastanów się, kto bo pisałąś o tym już… mówił, że jestes ta osoba, o którą się boi mocniej, bo sobie nie poradzi w życiu, bo mniej zaradna? Czy ta opinia jest właściwa, prawdziwa?
bo wciąż się kłocisz wewnętrznie z tym, jednak wciąż tak postepujesz by to potwierdzać… wywołując w sobie lawine gniewu, sprzeciwu, poczucia winy i wszystkich tych emocji które za tym ida…
bo przecież widzisz się inną, nie taką szara myszką, tylko mądrą dziewczyną, przecież doszłaś w zyciu do tak wielu rzeczy, ludzie cie lubią, i dobrze się przy i z tobie czują…to są fakty, nie zaś odczucia mylne o tobie… To jednak kłóci się z sytuacja jaką masz w domu, z mężem i troche cie to zamyka w stwierdzeniu może rzeczywiście jestem taka, utrudniając tym samym podjęcie kroku w celu wyjścia z tej sytuacji. Ale przecież nikt inny by nie potrafil tworzyc zdrowych relacji z kimś kto na to nie pozwala, bo sam ma z czyms problem, którego nie potrafi wyjawić…bo przecież fakt pragnienia bycia matką nie może powodować poczucia winy, iż mam za swoje i teraz musze ponosić konsekwencje tego…to był wasz wspólny wybór, i zgoda, choć może nie do końca świadoma, jednak nie może być powodem dziś do obarczania cie wina za to…
Pytasz jak z tego wyjść…jest wiele lektur o tym jak podnieść swoja samoocene i zanizona wartość swojej osoby, tak by odbudować w sobie poczucie bycia kimś ważnym, kto potrafi sam radzić sobie z problemami, mimo, iż ktoś kiedyś swoim zachowaniem wpoił brak wyuczonego radzenia sobie z nimi … poczytaj, utwierdzaj się powoli w przekonaniu, iż gniew jaki masz w sobie na brak zgody z ta opinia jest słuszny, i wystarczy tylko zmienic przekonania o sobie by stac się silna i wyjść z tej klatki wyuczonej bezradności.

Ja mogę polecić
Pewność siebie Kompletna strategia wykorzystania własnego potencjału
Artura króla, bo osobiście bardzo lubie jego rzeczowe podejście do problemów… choc pewnie znajdziesz wiele innych pozycji.
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-27, 00:38   

Cytat:
Wolisz, by znaleźć jednak czary-mary na to, by to jednak mąż się zmienił/przemyślał/dostosował się itd.

nie wiem czy czary mary... boje się nieodwracalności sytuacji... jakoś tak...
Dziś mój mąż wrócił wcześniej do domu... bardzo się ucieszyłam ale okazało się, że po prostu chciał wcześniej wyjść ( środy zawsze wychodzi do kolegów oglądać mecze).
Dziś doszło jednak coś nowego. Jak to się mówi u nas na śląsku wysztyglował się czyli.. okąpał , przebrał ( nigdy tego nie robi!!! ) Dziwny ten mecz. Wyszedł przed 20.00 a wrócił po 21.00. Tak, napiszecie, że skupiam się znowu na mężu zamiast na swojej odpowiedzialności za nasz kryzys i piszę czarne scenariusze.
To był dla mnie bodziec żeby powiedzieć mu co następuje:
- że mi przykro bo myślałam że wrócił wcześniej żeby ten czas spędzić ze mną, z nami,
- że dziwi mnie zmiana jego nawyków czyli sztyglowanie się ( na co mąż, żebym się nie obawiała bo nie idzie "na panienki")
- powiedziałam dziś pierwszy raz na spokojnie, bez płaczu i nerwów ( choć nie było lekko), że chcialabym złożyć wniosek o separację
- zapytał "a po co ci to"
- odpowiedziałam , że nie umawialiśmy się na "układ" w którym wyswiadczamy sobie tylko przysługi typu zakupy, gotowanie, zajmowanie się dzieckiem, a na małżeństwo ktore jest dla mnie czymś więcej niż obowiązkami, że od dawna nie czuję więzi między nami, że jestem zmęczona brakiem wyjaśnień z jego strony i uciekaniem od rozmowy na temat naszego małżeństwa, nie chcę takiego układu w ktorym jestem zbywana, w którym nie ma bliskości...
No i co? Nic nie odpowiedział. Nie uwierzył, że podejmę jakies kroki.
Chcial mnie przytulić i pocałował w policzek i to ma mnie przekonać do zmiany myślenia???
Przestałam mu ufać, zaczęłam myśleć ze kogos ma a jeśli nie ma to i tak żyjemy jak w separacji tylko pod wspólnym dachem.

Chyba się pospieszyłam, bo formalnie nie jestem jeszcze przygotowana.
Jakie sa procedury separacyjne? Czy mąż musi mieszkać ze mną pod jednym dachem. Kto może pomóc mi by nie mieszkał? ( Ma swoje mieszkanie, wspólnie przez nas wykupione ale wyprowadzka jest dla niego niemozliwa bo co powiedza ludzie, rodzina?)
Chcę spokoju, przesterzeni do przemyslenia nas na nowo. Chce by mnie zostawił na jakis czas w spokoju. Nie ma miedzy nami prawie więzi a obejmowanie mnie w sytuacji iedy mówię o separacji jest nie fair, odbieram jako grę z jego strony. Zawsze to tak działało , że mnie udobruchał rozśmieszając lub obejmując 'czule". Teraz ta nagła czułość jest dla mnie sztuczna, interesowna i odpychająca.
Przestaje wierzyć w zapewnienia ze nikogo nie ma, ze nie potrzebuje sobie kłopotu robić babą na boku.... Jeśli nie depresja, inna choroba powoduje brak zainteresowania żoną... to albo inna kobieta albo co???? Najbardziej boli ze on odpycha mnie i to nie tylko fizycznie ( odsuwając mnie po prostu od siebie) ale emocjonalnie, duchowo. Jak to się mówi: brak więzi małżeńskiej. Nie chcę żyć w zakłamaniu.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-27, 09:14   

Pestka75 napisał/a:
powiedziałam dziś pierwszy raz na spokojnie, bez płaczu i nerwów ( choć nie było lekko), że chcialabym złożyć wniosek o separację
- zapytał "a po co ci to"
- odpowiedziałam , że nie umawialiśmy się na "układ" w którym wyswiadczamy sobie tylko przysługi typu zakupy, gotowanie, zajmowanie się dzieckiem, a na małżeństwo ktore jest dla mnie czymś więcej niż obowiązkami, że od dawna nie czuję więzi między nami, że jestem zmęczona brakiem wyjaśnień z jego strony i uciekaniem od rozmowy na temat naszego małżeństwa, nie chcę takiego układu w ktorym jestem zbywana, w którym nie ma bliskości...
No i co? Nic nie odpowiedział. Nie uwierzył, że podejmę jakies kroki.



Jak ma wierzyć skoro ty sama w to nie wierzysz, nie jesteś gotowa… odbiera to jako straszenie, którym się za bardzo nie przejmuje, może dzis mocniej, bo zmieniłaś fornt zachowań, nie mówiłas w emocjach, tylko na spokojnie, to go zaciekawiło i troche zmyliło…może dlatego .. Chcial mnie przytulić i pocałował w policzek i to ma mnie przekonać do zmiany myślenia???... a może była to chwila jego uległości, załamania wewnętrznego, jakiejś refleksji, może… nie dowiesz się bo sama pragnąc czułości kiedy ja okazał się wycofałas.

a moze on nie chce bo cie kocha, ale sprawy zaszły za daleko i trudno dziś ten wasz układ i myslenie każdego z was o tym rozwiązac

Nie poszłas za ciosem, nie odebrałas tego jako próby nawiązania jakiegoś porozumienia i rozmowy w temacie waszego kryzysu. Odebrałas jako kolejna gre, a może to nie gra? A może to nieudolne próby przelamania się i otwarcia na was? Hm myślę, że jak sobie nie pozwolisz na to, to nigdy nie dowiesz się czym jest ta gra męża. Wydaje ci się że to gra Zawsze to tak działało , że mnie udobruchał rozśmieszając lub obejmując 'czule"…. Po czym coś się działo, że powracaliście do starech zachowań…co takiego się działo, jakie mysli sprawiały powrót do dalszego trwania w oziębłości, skoro jednak były chwile okazywania bliskości, czułości..zastanów się ty jestes w tym układzie, może to gra, a może cos więcej ze strony męża…może właśnie w te krótkie chwile kiedy cie czule obejmuje nie są grą, a sa szczere i nie bezinteresowne i mogą być próbą przemiany, próba wejścia do dialogu, rozmowy o tym co czuje, o swoim problemie, która jest dla niego trudna do przekazania jej tobie

Pisze Pestko może…. bo to ty jesteś w tej relacji, ja tak tylko z boku jako osoba bezstronna odczytuje, bo nie jestem uwikłana w te emocje i nie znam szczegółów, być może jest tak jak odczuwasz, ale dzis tego nie wiesz do końca…takie nieliczne jak opisujesz chwile mogą ci ponownie pozwolic na dowiedzenie się tego, w atmosferze otwartości, poczucia bezpieczeństwa, że mogę powiedziec cos co dla mnie takie trudne do przekazania… do tego potrzeba intymności, otwartości, bezpieczeństwa w postawie drugiej osoby, nie odrzucenia, nie braku zgody na to…choc rozumię, że może to być coraz bardziej trudne dla ciebie, bo możesz wlasnie to odbierac jako gre a nie próbe chwilową przełamania się mężą
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-16, 01:35   

Nie zmieniło się nic... Nadal uważam ,ze tkwię w układzie, że to "gra".

Odkryłam czuły punkt męża ale nie chcę go wykorzystywać. Wizja rozstania, propozycja by wyprowadził się do "siebie"... powodują, że cichnie, przestaje się ze mna szarpać o sprawy dnia codziennego.. mimo ze oboje wiemy ze to "groźby" bez pokrycia ale gramy dalej w tą grę.

To nie jest to o co chodzi ale sprawiło , że nie czuję się juz taka ubezwłasnowolniona. Przygladam się tej możliwości, rozważam, sprawia we mnie przestrzen której potrzebuję... Na co ta przestrzeń jeszcze nie wiem.
Zastanawiam się nad soba i swoja sytuacją. Co dałaby mi separacja skoro paradoksalnie nie umiem "odlepić się" od męża?
Skupienie się na sobie, zrobienie czegoś ze sobą. Tego dawno nie próbowałam.
Ostatnia deska ratunku...
Próbuję wykorzystać energię "słusznego gniewu" o którym piszesz bywalcu.
Czekam na grupę 5 ;) 12 krokową.
Zarezerwowałam bilet na samochodową randkę z "Ognioodpornym" ( ja już to widziałam, boję się jak odbierze ten film mój mąż).
Mąż nie wie co to za film... Pewnie nie dobrniemy nawet do audycji radiowej "po"... Ale przynajmniej coś wspólnie obejrzymy i nie będzie to serial w tv ;)
Na co liczę? Przecież my nie rozmawiamy na zadne tematy oprocz tego co w pracy i co z córcią... Mam juz dość analizowania i myślenia co pomyśli mąż...

Widzę, ze różne osoby polecają różne inicjatywy. Wnioskuję, że mogę i ja :)
Klimatyczny wieczór przy kawie, domowym cieście i ... zakończony własnoręcznymi podarkami dla najbliższych http://www.osrodek-brynow.pl/

Wybieram się też na kurs wizażu dla kobiet. Wkrótce podeślę szczegóły :)
Może kogoś zainteresuje tym bardziej , ze to nieodpłatna inicjatywa :)
Potrzeba by coś w sobie zmienić może przecież zacząć się od swego wyglądu ...
Może z lepszym nastrojem będę mniej zrzędzić ;)

Nie wiem jak skończy się ten cały moj eksperyment ale zawsze będe mogła powiedzieć ze próbowałam.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-16, 14:50   

Pestko super! :-D
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-16, 22:28   

Pestka75 napisał/a:
Nie wiem jak skończy się ten cały moj eksperyment ale zawsze będe mogła powiedzieć ze próbowałam.

Jeżeli w sercu będzie miłość do Boga,siebie i bliźniego to nie może przynieść złych owoców. :-D Kibicuję Ci z całego serca. :-D
 
     
Aniołek5
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-17, 21:19   

Pestka75 napisał/a:
Wybieram się też na kurs wizażu dla kobiet. Wkrótce podeślę szczegóły :)
Może kogoś zainteresuje tym bardziej , ze to nieodpłatna inicjatywa :)
Potrzeba by coś w sobie zmienić może przecież zacząć się od swego wyglądu ...
Może z lepszym nastrojem będę mniej zrzędzić ;)


Hej Pestka :) Ja też chcę popracować nad swoim (choć i tak już doskonałym :-P ) wyglądem. Możesz przesłać więcej info? Będę wdzięczna :-D
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-18, 00:04   

Aniołek5 napisał/a:
Możesz przesłać więcej info? Będę wdzięczna :-D

hej Aniołku, no tak Anioły wizażu już nie potrzebują ;)
jak tylko pojawia się szczegóły- napiszę tutaj :)
na razie potwierdzone są tylko terminy czyli 8 i 15 grudzień w godz. 17.00-20.30
wiadomo, ze 2 wieczory w kobiecym gronie, przy kawie, herbacie- czysty relaks ;)
w programie m.in. określanie typu swojej cery, typu urody a co za tym idzie kolorystyki kosmetyków, typu kosmetyków i akcesoriów, nauka makijażu a także spotkanie z psychologiem
Brzmi zachęcająco? :)

[ Dodano: 2011-11-18, 00:44 ]
Cytat:
Jeżeli w sercu będzie miłość do Boga,siebie i bliźniego to nie może przynieść złych owoców. :-D Kibicuję Ci z całego serca. :-D

ano potrzebne mi kibicowanie , zwłaszcza modlitwa
czuję jakbym stąpała po kruchym lodzie, właściwie co ja robię?
codziennie mam myśli, że być może separacja nieunikniona...
że mąż nie zrozumie, oleje, pomyśli, ze mi odbiło
i nie oczekuję "cudu" który ktoś zrobi za mnie...
na tyle obecnie mnie stać... + relacja z Bogiem ( to najtrudniejsze)
ale łapię się ostatnio na tym że się wyciszam jeśli chodzi o:
- pretensje do męża
- mysli typu: napewno zrobił i powiedział tak i tak bo myśli to i to, jest taki i taki

czytam "Gry małżeńskie i poza małżeńskie" Grocholi i Wiśniewskiego...
m.in dotknęły mnie takie zdania:
..."za pomocą języka nie tylko opisujemy rzeczywistość, ale tworzymy pewne opowieści (...) te opowieści konstruują pewien sposób naszego bycia w świecie, nasze relacje z ludźmi, relacje ze światem, wartości, sensy...
(...)
nasze przekonania dotyczące ludzi, ich zachowań czy ich widzenia, wymuszają niejako na tych ludziach wpasowanie się w taką wizję. To działa trochę jak samosprawdzająca się przepowiednia. Jeśli kogoś określimy jako nieczułego, zacofanego lub mało bystrego, to nie będziemy podejmowali z nim pewnych tematów, nie będziemy słuchali jego opinii i wtedy to się stanie - partner wyda nam się taki, jakim go określiliśmy. W związkach to jest kapitalne zagadnienie. Mało kto sobie zdaje sprawę z tego, że mówiąc lub myśląc o naszym partnerze, w gruncie rzeczy nie tylko go opisujemy, także go kreujemy, tworzymy(...)

trochę czuję sie jak w nie swojej skórze, bo mniej zrzędzę a więcej mówię czego bym chciała i nie wiem czy zmienił się styl moich komunikatów czy też mąż dał za wygraną i dla świętego spokoju idzie i coś tam robi o co proszę (żeby nie było że jakis cud- oczywiście , że nie wszystko)
nie umiem jeszcze tego nazwać ale czuję ,że między nami robi się powoli jakaś przestrzeń, lepsza do nazwijmy to oddychania ( przynajmniej dla mnie)
jak widzi to On- nie wiem bo nie rozmawiamy na takie tematy
więc nie rozmawiamy... tylko ja przypatruje sie nam i zastanawiam się czy sobie przypadkiem nie wmawiam czegoś i nie kreuje rzeczywistości
czy zmiana myślenia o czymś tu: o mężu, o małżeństwie, o mnie jest manipulacją na samej sobie by np nie cierpieć, by nie podejmować decyzji np. o separacji
czy też może jest początkiem czegoś nowego
czy jest to mechanizm obronny czy też wybór lepszej opcji
czy pogodzenie się z nazwijmy to mankamentami naszych osobowości, zachowań, małżeństwa jest chowaniem głowy w piasek czy tez aktem odwagi i madrości?
oszukuję siebie czy też się zmieniam?

chyba mam dość na dziś
dzis przyszło potwierdzenie zaproszenia do kina,
babcia umówiona na niedzielę na randkę z wnusią więc idziemy do kina;
wydam się meżowi niepoważna, smieszna?
pomyśli, że zaciągając go na taki film chce coś wymóc, osiagnąć, dać do zrozumienia?
to byłby najgorszy owoc Kingo....
dobranoc wszystkim :)
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-18, 01:08   

Pestka75 napisał/a:
zastanawiam się czy sobie przypadkiem nie wmawiam czegoś i nie kreuje rzeczywistości


To teraz cofnij się do Pestki sprzed pół roku.

Gdyby ktoś napisał, że sama kreujesz sobie taką rzeczywistość, jaką masz i wmawiasz sobie wiele rzeczy - co byś pomyślała, poczuła?

Pestko - za dużo analizy.

Nie baw się w Boga - w zgadywanie cudzych myśli, przepowiadanie przyszłości.

Kochasz? To kochaj. Siebie. Męża. Dziecko.

Nie oczekuj więcej, niż możesz dać Ty sama sobie, mąż Tobie, dziecko Tobie.

Pestka75 napisał/a:
nie wiem czy zmienił się styl moich komunikatów czy też mąż dał za wygraną i dla świętego spokoju idzie i coś tam robi o co proszę (żeby nie było że jakis cud- oczywiście , że nie wszystko)


Co jest ważne dla Ciebie?

Mąż ma robić coś z własnej woli?
Mąż ma robić coś w ogóle?
Mąż ma robić coś pod Twoje dyktando?
Mąż ma nic nie robić?
Mąż ma robić więcej, niż chcesz?


Pestko - czego chcesz?

Przedstaw wizję małżeństwa, jakie widziałabyś po CUDZIE.
Pryska kryzys, budzicie się i jest idealnie, dobrze, szczęśliwie.

JAK?

Masz taką wizję?


Pestka75 napisał/a:
czy zmiana myślenia o czymś tu: o mężu, o małżeństwie, o mnie jest manipulacją na samej sobie by np nie cierpieć, by nie podejmować decyzji np. o separacji


Czy myślenie poprzednie, tamto, niezmienione, nie było manipulacją na sobie samej, by cierpieć, usprawiedliwić parę spraw itd?

Pestka75 napisał/a:
wydam się meżowi niepoważna, smieszna?
pomyśli, że zaciągając go na taki film chce coś wymóc, osiagnąć, dać do zrozumienia?


Dlaczego chcesz pójść z mężem na to do kina?
Czy nie są to Twoje własne obawy - że idziesz na ten film, bo chcesz coś wymóc, osiągnąć, dać do zrozumienia? :) Uważasz to za coś złego? Mniej lub bardziej świadomie....?

Odwracam Twoje pytania - bo musisz się zastanowić, dlaczego teraz, kiedy jest poprawa, szukasz w tym manipulacji, samokreacji, wmawiania sobie tego i owego - a wcześniej, kiedy było źle, uważałaś, że w miarę obiektywnie opisujesz sytuację rodzinną?

Jak myślisz, dlaczego teraz zadajesz sobie pytania o pochodzenie Twoich obecnych emocji, a wcześniejsze uważałaś za bardziej naturalne.

Ten film jest także dla Ciebie. Jeśli go nie widziałaś, jedno z ostatnich zdań, może Cię zaskoczyć. :)

W każdym razie - życzę tylko dobrych owoców. :) Zaproś do kina na ten film Ducha Świętego, niech Wam towarzyszy i rozjaśnia myśli Wam obojgu. :)


Z Bogiem. :)
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-18, 08:32   

heee lubię satine twoje spostrzeżenia ..mimo że nieraz sa w ostrej formie :mrgreen: :mrgreen:

żartuje oczywiście

Satine napisał/a:
Ten film jest także dla Ciebie. Jeśli go nie widziałaś, jedno z ostatnich zdań, może Cię zaskoczyć. :)

ano pestko moga zaskoczyc....

kiedys juz zreszta to pisałem....bardzo mi przypominasz w pewnych sprawach moje relacje...

a szczególnie w tym skupieniu co druga strona ma,a czego jej brak,
jaka jest zła ,a jaka powinna być wg.mnie jako dobra,
co robi a czego nie robi-a co powinna robić....

tego jest zreszta dużoooooooo o tej drugiej stronie
,ale w tym wszystki brak niestety jednego...

takiej malutkiej własnej oceny........w skutek czego jest szansa powstania pytania

jaką ja jestem żoną???

a od tego pytania zaczyna sie reszta

pozdrawiam i zycze sukcesu -a szczególnie sprawiedliwego zrozumienia i odszukania się was wspólnie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8