Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czuję się jak w klatce
Autor Wiadomość
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-01, 00:27   

Witam, jestem tutaj nowa- od godzinki zaledwie. Czytam i czuję jakby to czasem były moje myśli, moje bóle choć sytuacje nie do porównania. Jestem w związku od 9 lat a w małżeństwie od prawie 2. Mamy roczną córeczkę. Wszystko się dla mnie zmieniło gdy się urodziła. Mam wrażenie jakbym przejrzała na oczy. Wydaje mi się jakbym obudziła się ze snu i rzeczywistość jest taka, że mój mąż jest daleko odemnie. Pozornie, na zewnątrz uchodzimy za zgodne małżeństwo. Czuję się nieszczęśliwa bo od 2 lat nie zwraca na mnie uwagi. Nie wiem jak to napisać bo to w końcu forum i jakos zażenowana sie czuję ale jednocześnie tak bezradna i smutna i samotna bo nie ma komu wlasciwie tego opowiedzieć.
Czuje sie jak w klatce. Czuje ze nie mam męża tylko współlokatora, kogos z kim wymieniam się usługami typu zakupy, sprzątanie, obiady, kąpanie małej... Nie patrzy na mnie, nie dotyka, nie rozmawiamy. On nie chce. Ucieka przed rozmowami. Nie reaguje na moje histerie, placze, rozsądne .... właściwie co?- monologi. Jest jak skala, jak ściana, jak lód. Zamarzam i topię się w smutku, poczuciu opuszczenia i jakiegoś obłędu. On twierdzi że wszystko jest o.k, że kocha tylko problemy życia codziennego powodują ze nie ochoty się zblizyć do mnie.. Czasem wszystko wyje mi w środku z bólu. Trwam w martwym związku a własciwie miotam się w nim. Nie widze wyjścia. Bardzo mnie to boli takie codzienne odrzucanie mojej miłości, czułości.... Mój maz twierdzi ze nie ma problemu, że to ja go mam skoro mi to przeszkadza. Zasugerowałam separację. Wściekł się. Powiedział , że dla dobra dziecka ma zostać tak jak jest. Aaaaaaaaaa :roll:
Wydawac by sie mogło, ze w porówanaiu z opisywanymi tu historiami moja to jeszcze nie przesądzona sprawa. Moje małżeństwo umiera, umarło i to jest dla mnie dostateczna tragedia. Próbowałam juz róznych sposobów: pół zartem poł serio, bycie grzeczna i cichą zoną gotująca ulubione obiadki, usmiechnietą ( do bólu), rozedrganą, histeryczną i płaczliwą ( cóż mąz tak mnie zaczął uspojać że zostały mi na 2 tygodnie 2 siniaki od jego uścisku uspokajającego). Nie rozumiem skąd bierze sie w nim agresja. Znam go 9 lat. Zawsze był oaza spokoju. To mnie przeraża. :-(
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-01, 01:47   

Witaj Pestko75,
wydzieliłam Ci własny wątek. Tak łatwiej sie odnaleźć z mnogości materiałów i postów.

Napisałaś,że miotasz się w martwym małżeństwie. Masz prawo do takich odczuć, ale zawsze gdzieś jest początek tych problemów. Zachęcam Cię do spokojnej analizy waszego związku i odpowiedzenie sobie lub na forum, jesli chcesz na następujące pytania:
-czy jesteście związkiem sakramentalnym?
-czy przeżyliście narzeczeństwo w czystości i mieszkaliście osobno do ślubu?
-czy w waszym pożyciu była stosowana jakakolwiek forma antykoncepcji?
-czy mąż był obecny przy porodzie?
-czy zdiagnozowano u Ciebie depresję poporodową?
-czy próbowaliscie jakiejś terapii małżeńskiej np. rekolekcji, terapii psychologicznej czy innych form?
-jaki jest Wasz stosunek do wiary i codzienne wspólne praktyki religijne?
-czy Ty lub mąż jestescie DDD?
-jak często i z jakiego powodu pojawia się agresja w waszym małżeństwie? Jesli nie był to jednorazowy incydent należy zacząć od postawienia mu tamy.

Gdy poczytasz inne wątki te pozornie dziwne pytania odkryją przed Tobą potencjalne punkty zapalne, które mogły dać początek obecnym problemom.
Pisz jak Ci serce dyktuje odważnie lub ostrożnie, ale skoro tu trafiłaś to już zrobiłaś krok ku uzdrowieniu. Niech Ci na tej drodze Bóg błogosławi.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-01, 07:25   

Pestka....witaj.
To dobre miejsce aby skonfrontować własne wyobrażenia z rzeczywistością.
Najpierw poczytaj ,możliwie dużo.To kopalnia informacji o postawach i zachowaniach.

Pisz,wentyluj emocje.Nie wstydż sie pisać o tym co Cię dręczy.Wtedy dostaniesz zwroty.
Czy TY/Wy oboje znacie książki Jacka Pulikowskiego np.Warto byc ojcem,Warto naprawiać małżeństwo,Warto pokochać teściową,Warstość współżycia małżeńskiego?
Polecam też Dobsona i "Miłość wymaga stanowczości".
Małgorzaty Artymiuk :"Pomiędzy mężczyzną a kobietą".

Pestka75 napisał/a:
Jestem w związku od 9 lat a w małżeństwie od prawie 2.


A co to znaczy ??Co uważasz za związek???
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-01, 11:23   

kinga2 napisał/a:
-czy mąż był obecny przy porodzie?


dlaczego o to spytałaś? co to ma do rzeczy?
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-01, 11:28   

Pestko :

Spokojnie .
Po pierwsze . To Ty "u Was" "rozdajesz karty" ( to nie mąż myśli o separacji tylko Ty ) .
Zatem masz czas i od Ciebie zależy co zrobisz .
To "komfortowa" sytuacja ( oczywiście na tle przypadków z tego forum , bo wyobrażam sobie Twój ból ) .
Zatem po pierwsze przestań myśleć o separacji .
To dobrze , że się wściekł !!!
Problemy się rozwiązuje , a nie ucieka przed nimi .
Po separacji będziesz miała tylko większy problem .

Już jest dobrze . Trafiłaś TU . Teraz czytaj itd. .......
Dużo i wytrwale , niech płyną tygodnie , popraw relacje z Bogiem .... i spokojnie .
Uważnie obserwuj męża , może ma jakiś problem ?

Nic nie umarło ! Na dobre i NA ZŁE , pamiętasz ?
Do śmierci , pamiętasz ?
Walcz o Was , o siebie , męża , o dziecko .
WARTO napewno ( dopóki walczysz jesteś zwycięzcą ) .
Ja też walczę , ale karty rozdaje żona .

To , że po urodzeniu dziecka się zmieniło to NORMALNE .
Teraz macie oboje drugie role do odegrania , matki i ojca .
Bądźcie ODPOWIEDZIALNI .
Moim zdaniem najpierw jesteś jednak ŻONĄ , dopiero potem MATKĄ .
Trochę to dziwne . Na ogół to mężczyzna czuje się " porzucony" , odepchnięty , spada na drugi plan .

Czytaj , słuchaj i staraj się zrozumieć .
Spokojnie .
Jesteś tu "od godziny" , ja już prawie 2 miesiące i dopiero ( chyba ) coś zaczynam rozumieć , zmieniać swoje postrzeganie i SIEBIE .

Uwierz , że ten kryzys jest DAREM !
Teraz bardzo boli , ale może to wszystko jest po coś ?
Pomyśl .
Nie ma tego złego co by nie wyszło na dobre .
Znasz chyba to potoczne powiedzenie .

Do Mada27 :
Pytanie Kingi2 nie jest bezzasadne .
Więź ojca z dzieckiem , może być wzmocniona , z żoną również .
Z drugiej strony może powstać jakiś "problem ze współżyciem " .
Tak ja to widzę . Mężczyźni to wzrokowcy .
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-01, 21:38   

mada27 napisał/a:
kinga2 napisał/a:
-czy mąż był obecny przy porodzie?


dlaczego o to spytałaś? co to ma do rzeczy?


Zdarza się,że mężczyźni obecni przy porodzie, a nie przygotowani do tego przez kurs czy psychologa tak bardzo przeżywają tę chwilę ,że odsuwają się potem od swojej żony, jedni z powodu obawy,że ból porodowy był spowodowany niejako przez nich i nie chcą powtórki, a inni gdyż swoją żonę zaczynają traktowac tylko jak matkę swoich dzieci-czują dystans do cielesności żony. W takich sytuacjach konieczna jest pomoc fachowca, aby przywrócić w mężczyźnie równowagę psycho-emocjonalną, bez tego moze dojść nawet do zupełnego ustania pożycia.
Pytanie poddałam, gdyż może to być jakiś powód dystansu męża wobec siebie jaki odczuwa Pestka75 i z pomocą seksuologa czy psychologa do ich domu może wrócić czułość. Nie koniecznie osoba trzecia może być przyczyną stłumienia intymności w małżeństwie, może też być jakiś stan chorobowy w ciele o którym mężowi ciężko porozmawiać z żoną.
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-02, 00:35   

Witajcie :)
Cieszę się z tych pierwszych odpowiedzi, bo tak bardzo potrzebuje wsparcia i tak bardzo nie chcę juz stać w miejscu i przyglądać sie jak małzeństwo przecieka mi przez palce....

Trudne odpowiedzi na Twoje pytania Kinga2... Nie do wszystkich odniosę się na forum- dość osobiste.
Jakie to dziwne bo podobne tematy-problemy przemykaly mi juz po glowie ale kiedy zadaje je ktoś z zewnątrz nagle brzmia głosniej i zmuszają do zaskakujacych odpowiedzi...
Tak, jestesmy zwiazkiem sakramentalnym ale nie mieszkaliśmy osobno do slubu. Znaliśmy się przed ślubem 7 lat. W ostatnich 2 latach tego przedmałżeńskiego okresu już pojawialy się pierwsze problemy. Pierwszy ten , że moj maż nie chcial słyszec o malżeństwie a raczej się do niego wogóle nie przymierzał. Bylam juz tym zmeczona, zamierzalam odejść i wtedy on sie oswiadczył. Teraz myslę, ze nie powinnam przyjąć oświadczyn, takich dla świętego spokoju. Już wtedy mój mąż mówił ze kocha ale nie widzi potrzeby małżeństwa, ze kocha ale nie stać nas na dziecko... Długo by o tym pisać. Juz wtedy paradoksalnie odsunął się odemnie fizycznie. Tłumaczyłam sobie: że cukrzyca, ze starszy odemnie 8 lat, że zmęczenie, ze, że że...........
Wiele sobie wtedy tłumaczyłam. Bardzo chcialam być żona, mamą, miec normalne zycie.
Jestem DDA ( co to DDD nie wiem). Przeszlam terapię dla DDA, bylam pierwsza , która postawiła veto zachowaniom współuzależnieniowym w mojej rodzinie. Mój tata zdecydowal sie na leczenie odwykowe. Wytrwał w trzeźwości kilka lat. Obecnie znów pije ale ja nie angażuję się już w próby uzdrowienia mojej rodziny odkąd mam własną. Tata wie któredy droga na odwyk. Od czasu do czasu przypominam mu o tym. Moja mama po odwyku taty miała kilkuletni epizod anorektyczny. W skrócie: szpitale, dożywianie przez kroplówkę, oddzialy psychiatryczne. Mój obecny mąż wspieral mnie bardzo mocno w tym okresie. Staralam się angażować o tyle ile mama prosila o pomoc lub w sytuacji zagrożenia jej życia. Dlugo by o tym pisać-doszłam do etapu akceptacji wlasnej bezsilnosci wobec jej choroby. Ostatecznie mama "zaskoczyła" i znów jest wśród zywych. Dzielnie pomaga mi w opiece nad córeczką kiedy jestem w pracy.
Wracając do męża. W okresie mojej ciąży całkowicie przeniósł się na kanapę.
Bardzo mnie to bolało, mówiłam mu o tym. Opiekowal się mną ale "na odległość" tej kanapy własnie. Jakos sobie to wtedy tłumaczyłam, kolezanki mowiły: oj masz chyba hormonalna huśtawke nastrojów. Zobaczysz jak urodzisz to przejdzie, wszystko wróci do normy. Nie chcialam chyba widziec problemu bo juz wtedy bolal jak cholera. Tak maz był przy porodzie. Deklarowal , ze nie chce być i w końcu jakoś tak się potoczyło, że został do końca ( jego decyzja nie moja choć twierdzi, ze nie chcial mnie zostawić w bólach).
Po porodzie nie było ze mna najlepiej. Czulam się porozrywana nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Myślałam: pewnie wiele kobiet tak to przezywa, a u mnie jeszcze kwestia wieku ( pierwsze dziecko a 35 lat na karku). Pierwsze 3 miesiące były ciężkie. Niektorych chwil nie pamietam dobrze, zwłaszcza tych wybuchów emocji w ktorych mowiłam męzowi żeby zabrał dziecko jak tylko je wykarmię do teściowej. Żeby sobie je wychowali a mnie zostawili w spokoju. Wstyd mi teraz. Te słowa palą mnie do dziś. Nie oddalabym mojej corki nikomu choc czesto myślę, że gdyby nie ona pewnie nic by nie trzymało mojego męża przy mnie :cry:
Agresja. Pojawila się 2 razy: raz oberwały drzwi od sypialni- wylecial zamek a niedługo potem szarpał mną ( twierdzi ze chciał mnie uspokoić, że histeryzowalam i bał się że w takim stanie wsiąde do samochodu). Klocilismy się. Widziałam ze wzbiera w nim wściekłosć. Wybuchnęła. Nie przeprosił. We mnie została zadra...
Z nas dwojga ja tylko chodze do koscioła. Trudno mi czasami więc róznie to wygląda w praktyce. Wyjscie na niedzielna Eucharystię to jedyne na co mnie stać.
Z nas dwojga tylko ja korzystałam z pomocy psychologa, jeszcze przed ślubem. Miałam wiele watpliwości. Czy to ja byłam oporna czy tez terapeuta nieskuteczny czy jedno i drugie?
Zaproponowalam mezowi jakis czas temu terapię małzeńską. Pojawiła sie w nim złość i kategoryczne NIE. Na wszelkie próby rozmowy, dialogu, moje pytania reaguje milczeniem, ścianą obojętności. Twierdzi ze to jaj mam problem. Bie jest łatwo rozmawiać nam o naszej intymnosci ale według mojego męża do zadnego seksuologa, terapeuty nie pójdziemy bo on nie powierza swoich problemów rodzinie a co dopiero obcym. Zawsze był zamkniety w sobie. Teraz tylko ogniskuje to nasze problemy o których nie chce rozmawiac.
Nie dba o siebie. Śpi w ubraniu. Miał kupić choinkę na święta ale w końcu już było za późno, niezbyt duży wybór i drogie- tak twierdził ( a ja pomyslałam: a moze racja, tyle zachodu z choinką, przecież to tylko symbol a potem długo bylo mi przykro.... Nie dostałam tez zadnego prezentu Bozonarodzeniowego ani urodzinowego. Stwierdzil ze nie mamy pieniedzy.
Temat pieniedzy to punkt zapalny w naszych rozmowach. Muszę bardzo argumentować zeby cos kupić np. krzesełko do karmienia małej, kojec, dywanik na kórym siedzi i sie bawi....
Skapi uczucia, pieniedzy, czasu ( wychodzi z domu o 7.00 a wraca na 19.00/20.00 na kapanie córki). Skapi nawet nie ze swoich ale i moich bo każde z nas ma swoje pieniądze i wydatkujemy na zmiany, po równo. Chyba za bardzo się rozpisałam.
Czuje gorycz i ból. Co sie stało z nami? Z miłością? Ze zwiazkiem?
"Nałóg" pytasz co oznacza dla mnie zwiazek?
Patrze w siebie szukajac odpowiedzi i widze pustkę. Nie wiem co napisać. Naprawdę. Boli kiedy o tym myślę. Myślę: a jednak mi sie nie udało. Czy to historia mojego zycia, ociążenia rodzinne, ślepota na problemy męża? ( ale pytam- milczy). Co zrobiłam nie tak? A jak sobie odpowiem to zrobi mi sie lepiej? Może nigdy sie nie kochalismy tak naprawdę skoro nagle miłośc odpłynęła?
Kinga 2 piszesz, ze wspólny porod mógł go odseparować od mojej fizyczności... Ale juz wcześniej były problemy. Podróz poslubna- wiało chłodem. To moja wersja. Mój mąz twierdzi ze mysle tylko o sobie i ze tylko liczy sie co ja chcę...
Czekam już 22 miesiące na wspólne pożycie i myslę, ze po prostu przestał mnie kochać. On twierdzi ze przecież opiekuje sie nami, robi zakupy, kapie córeczkę wiec kocha a ja wymyślam. Tak, widzi we mnie tylko mamę, nie zonę. Unika wyjść tylko we trójkę. Zawsze musi nam ktos towarzyszyc żeby chcialo mu sie pojsć wspolnie na spacer. Wspolne wyjścia a tylko na urodziny do kogoś. Kino, kawiarnia, park to strata czasu i pieniędzy dla meża.
Teściowa. Znosi jedzenie od swojej mamy. Twierdzi że nie mamy nic w lodówce choć robię zakupy.... Mam metlik w głowie juz nie wiem czym i kim jesteśmy... Pogubiłam się.

[ Dodano: 2011-07-02, 01:06 ]
mare1966 napisał/a:
Po pierwsze . To Ty "u Was" "rozdajesz karty" ( to nie mąż myśli o separacji tylko Ty ) .
Zatem masz czas i od Ciebie zależy co zrobisz .

Nie mam takiego wrazenia bo to ja przychodze i dopytuję, to ja staram się o "audiencję" u męża.... Jemu nic nie przeszkadza, dobrze jest jak jest. To ja się miotam i mnie boli i jak wiele razy podkreślał to moj problem nie nasz, nie jego........ Obojetność, zamrożenie, sen dlugi.... który powoduje że ja również stygnę....

[ Dodano: 2011-07-02, 01:11 ]
kinga2 napisał/a:
Pytanie poddałam, gdyż może to być jakiś powód dystansu męża wobec siebie jaki odczuwa Pestka75 i z pomocą seksuologa czy psychologa do ich domu może wrócić czułość. Nie koniecznie osoba trzecia może być przyczyną stłumienia intymności w małżeństwie, może też być jakiś stan chorobowy w ciele o którym mężowi ciężko porozmawiać z żoną.

Pytam i nie uzyskuje odpowiedzi od męża, mąż nie chce i nie uznaje żadnej pomocy z zewnątrz. Myślę: nie potrzebuje mojej bliskości? nie tęskni? zatem przestał kochać, jest ktoś trzeci lub nigdy nie kochał dostatecznie by teraz miłośc przetrwala kryzys a moze kryzys sie pojawił bo sie pomyliliśmy i nie powinnismy byc ze sobą?
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-02, 10:44   

Pestko75 .

Bardzo , bardzo dobrze , że się otworzyłaś .
Dziękujemy Ci za to . ( jestem pewien ,że mogę pisać w liczbie mnogiej ) :->
Im więcej napiszesz , tym lepiej .

Teraz WASZA sytuacja przedstawia się bardziej wyraźnie .
( choć tak naprawdę , czy nawet 20 stron wystarczy żeby opisać ludzkie życie , a jeszcze pozostaje 20 stron Twojego męża i jego "wersja" )
Bardzo Ci współczuję , bo jednak jesteś w podobnej sytuacji i chyba wiem co czujesz choć w części .
Ty walczysz , mąż jest bierny ( ale On też ma uczucia , cierpi , UWIERZ ) .
Zadałaś mnóstwo pytań !
Potrzebujesz CZASU , żeby sobie na nie odpowiedzieć ( myślę , że ktoś z tąd Ci trochę pomoże , nakieruje ) . Pytaj też Boga . Nie bój się , idź do Niego . Wyspowiadaj , przyjmuj Komunię , powierz swoje troski , zaufaj .
Jak trwoga , to do Boga . To mądre przysłowie .
Bez Boga nie da się tego wytrzymać !!!
Po jakimś czasie powinnaś poczuć się lepiej , odczujesz SPOKÓJ , nabierzsz trochę SIŁY ,
pewności , odnajdziesz drogę .
To nie stanie się z dnia na dzień !
Nie będę ukrywał , MACIE trudną sytuację i WIELE problemów .

Czytaj Forum , książki Pulikowskiego , kazania księdza Piotra itd.
zdecydowanie pogłębiaj relacje z Bogiem ,
zaufaj Bogu .
Dowiedz się CZYM JEST MIŁOŚĆ .

....... i kochaj męża ( mimo wszystko , choć to takie trudne )
Jemu chyba na razie nie pomożesz ( próbowałem zmieniać , przekonywać , błagać żonę i nic to nie dało - na razie , myślę :-> )
WZMACNIAJ SIEBIE , potem przyjdzie czas na niego , może sam " wyjdzie z krzaków "
jak zobaczy w Tobie ZMIANĘ . :->

Myślę , że istotna jest również wiara ( niewiara ) męża .
W gruncie rzeczy masz podobne zadanie do mojego i podobne trudności ,
podejmij WYZWANIE i walcz ( z miłością ) .
Jesteś dobrą , piękną i DZIELNĄ kobietą .
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-02, 11:28   

mare1966 napisał/a:
podejmij WYZWANIE i walcz ( z miłością ) .

22 miesiące walki, opadam z sił :cry:
w końcu wpadam w histeryczny lament a mąż jak ściana płaczu- stoi i nic, karteczki mogę tylko wkładać z pobożnymi życzeniami... Coś we mnie umiera. Miłość chyba.
Rozglądam się dookoła. Tak skupilam się na dziecku , rodzinie, ze nagle się okazało , że nie mam wokół ludzi z którymi można by pogadać. W rodzinie męża nie dowierzają, że mamy kryzys. W mojej rodzinie znacząco potrząsają głowami, że od początku wiedzieli, ze z tego nic nie wyjdzie...albo że smutnie się skończy. Co to znaczy zając się sobą, co to znaczy "odczepić się" od męża? Wiele o tym tutaj piszecie... Tyle we mnie żalu, zlości, pretensji, głodu miłości. Im one większe tym mąż dalej odemnie. Czy wogóle ja mam jakiś wpływ na jego oddalenie lub powrót?
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-02, 11:29   

kinga2 napisał/a:
Zdarza się,że mężczyźni obecni przy porodzie, a nie przygotowani do tego przez kurs czy psychologa tak bardzo przeżywają tę chwilę ,że odsuwają się potem od swojej żony, jedni z powodu obawy,że ból porodowy był spowodowany niejako przez nich i nie chcą powtórki, a inni gdyż swoją żonę zaczynają traktowac tylko jak matkę swoich dzieci-czują dystans do cielesności żony. W takich sytuacjach konieczna jest pomoc fachowca, aby przywrócić w mężczyźnie równowagę psycho-emocjonalną, bez tego moze dojść nawet do zupełnego ustania pożycia.
Pytanie poddałam, gdyż może to być jakiś powód dystansu męża wobec siebie jaki odczuwa Pestka75 i z pomocą seksuologa czy psychologa do ich domu może wrócić czułość. Nie koniecznie osoba trzecia może być przyczyną stłumienia intymności w małżeństwie, może też być jakiś stan chorobowy w ciele o którym mężowi ciężko porozmawiać z żoną.


nie wiedziałam, że to ma takie konsekwencje
dziękuję za wyjaśnienie;)
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-02, 11:37   

Pestko75 .
Widzę , że jesteś . Zaczekaj kilkanaście minut , odpowiem Ci jak potrafię .

Jeszcze raz . Szukaj Boga , rozmawiaj z Bogiem , oddaj Bogu swoje kłopoty .
Nie jestem "nawiedzony" . Kiedyś byłem " bardziej wierzący" , chciałem "podciągnąć" żonę , ale gdzieś się sam pogubiłem , spowiedź 2 razy do roku , do kościoła osobno zawsze , oddaliliśmy się tak bardzo , że "wyskoczyła z rozwodem . Dla mnie SZOK . 19 lat małżeństwa i 3 dzieci , a Ona bez uprzedzenia wywala mnie na śmietnik ( jak chcesz to poczytaj " moje wątki" ) .
Przez 2 miesiące ponad 10% wagi mniej , nieprzespane noce .
Kolejno : szok , niedowierzanie , rozpacz , utrata wszystkiego w jednej chwili , osamotnienie ,
szukanie pomocy ( m.in. to forum ) , próby rozmowy , listy , podsuwanie czegoś do przeczytania , próby namówienia do rozmowy w poradni , prezenty , komplementy , wyznania , błaganie , "czołganie się " ........ i nic ( nie może na mnie patrzeć , dobrze się bawi - to jej słowa )
w między czasie uciekłem do Boga , zacząłem Go prosić , bo już widziałem , że sam niczego nie zrobię
Nagła 1 rozprawa . Na kilkanaście godzin przed rozprawą presja wszystkich - daj jej ten rozwód . Załamałem się . Powiedziałem , że dam jej ten rozwód . Modliłem się tylko to Ducha świetego przed rozprawą .
Wyrok . ......już na 1 rozprawie . Zaskoczenie kompletne .
Pozew oddalony . Gdyby zapadł inny wyrok ......... nie wiem .
Niestety ŻONA napisze drugi pozew , ale teraz już się nie poddam mam nadzieję .
I może mam też trochę czasu .
Dlaczego piszę o sobie ?
Były osoby , które już na początku radziły mi ZAJMIJ SIĘ SOBĄ .
Jak to ? Mam "olać" żonę ? ( przepraszam za to określenie , ale dobrze oddaje .....)
Widzisz , ja do końca utraciłem w oczach żony jakąkolwiek wartość .
A jak traktujemy takie osoby ? Nie szanujemy ich !
Po co jej taki bezwartościowy facet ?
Ona chciała uciekać , a ja ją trzymałem , zamknąć w klatce .
Nacisk wywołuje opór .
W zaciśniętej pięści piasku nie utrzymasz . Otwórz dłoń i wyprostój . Piasek pozostanie .
Zatem jest i taka koncepcja . Najpierw wzmocnij siebie , nabierz WARTOŚCI w swoich i Jego oczach . Pokaż , że bez niego też da się żyć . Zdobądź SPOKÓJ , pewność siebie , nawet RADOŚĆ . Zdobędziesz SZACUNEK .
Z taką kobietą chce się żyć !!!
Warto o nię zawalczyć .
Tak to mniej więcej działa .
Tą koncepcję zaleca James Dobson " Miłość potrzebuje stanowczości " . ( słynne otwórz klatkę , postaw granice - ultimatum mężowi , nich zejdzie z tapczanu )
Może w końcu zacznie JEMU zależeć na Tobie .

To tak w skrócie i trochę chaotycznie .
Ostatnio zmieniony przez mare1966 2011-07-02, 12:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-02, 12:25   

mare1966 napisał/a:
Jesteś dobrą , piękną i DZIELNĄ kobietą

Mare1966 dziekuje ze starasz się pocieszyc ale nie znasz mnie a zaledwie kartkę z mojej historii. Dzielna? Nie bardzo. Trzeba było zerwać relację z moim mężem przed ślubem. Zabrakło mi odwagi, siły... co jeszcze nie wiem. Nie ma co płakac nad rozlanym mlekiem ale stalo się i jest dziecko. Tylko ten fakt mnie powstrzymuje przed odejściem. Piekna? Nie wiesz tego. Jak sie taka nie czuję i chyba dla meża tez nie jestem taka. Przestał na mnie patrzec jak na kobietę. Pisalam juz o tym. Nie po to pisze tez żeby mi wszyscy udowadniali ,ze nie jest tak jak piszę.
Dobra? Oj, róznie z tym bywa jak u kazdego. Moze nie dość dobra dla mojego męża ...
Dlatego czuje sie jak w klatce bo umarlo coś... i wszystko w moim mezu mowi mi ze nie ma co zbierać. Dla dobra dziecka jestesmy- sam tak powiedział. Czy z takiego stanu jest wogóle wyjście? Jestem jak w potrzasku...
Może sama bede bardziej szczęsliwa, niczego nie oczekując, licząc znów tylko na siebie...
A wolno mi w mojej sytuacji oczekiwac czegos innego, innej milości, nowej relacji???
Odpowiedź macie chyba dla mnie tylko jedną....
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-02, 14:24   

Pestko75 .
Ja na krótko zerwałem przed ślubem , ale dałem jej szansę .
Miałem watpliwości . Zabrakło mi odwagi ?
Ona mi teraz nie chce dać szansy .
Mimo to uważam , że to Bóg nas łączy w pary ,że to nie przypadek .
No , może głupi jestem , ale myślę , że ON ma w tym swój plan .
Głupi jestem , bo naprawdę uważam , że życie wieczne jest więcej warte niż 30 lat tu na ziemi .
Głupi jestem , bo myślę ,że ON prawie na siłę pcha nas do zbawienia , nakładając na nas różne "krzyże"
( trudne małżeństwa ) .
Głupi jestem , bo wierzę ( dopiero teraz ) w moc SAKRAMENTU małżeństwa .
Głupi jestem , bo staram się kochać żonę , a Ona ma mnie gdzieś .
Jestem idiotą , bo jest we mnie tak ogromna potrzeba bliskości , miłości ,
że gotów byłbym zakochać się choćby jutro , a ja wbrew sobie
chcę żony .
Dziecko potrzebuje patrzeć na kochających się rodziców .
Kolejność powinna być taka :
1. Bóg ( to Twój prawdziwy Ojciec , chce dla ciebie źle ? )
2. Mąż ( i na złe , aż do śmierci )
3. Dziecko ( dziecku nie ślubowałaś , kiedyś odejdzie )

Jesteś DOBRA , bo stworzył Cię Bóg , indywidualnie , nie ma drugiej takiej jak Ty .
A wszystko co stworzył było dobre .
Jesteś dobra , bo to wynika z tego co napisałaś .
Jesteś PIĘKNA , jestem facetem , to wiem lepiej . ;-)
Czy Twój mąż powiedział Ci ,że jesteś brzydka ?
Ja też nie mówiłem swojej żonie ( dopiero teraz ) , że jest piękna .
Czy dla faceta , "ale jesteś piękny" coś znaczy ?
Tak wiem , byłem durniem .
Czy Ty kiedykolwiek powiedziałaś mężowi , że jest MĄDRY ???
( moja żona nigdy )

No cóż . Bóg jest tylko jeden .
Dziwię się zawsze , jak ktoś nie wierzy w Boga .
Dla mnie to takie oczywiste , logiczne i namacalne zmysłami .
Mamy ogromną potrzebę miłości . Po co ? Do rozmnarzania niepotrzebna .
Mamy umysł , duszę , własny cały świat przemyśleń , uczuć , emocji , swiat niematerialny .
To wszystko da się " zakopać w piachu " ?
Dlaczego góry są takie piękne , zachód słońca nad morzem , kwiat .
Po co muzyka , taniec , poezja ?
Jak czułby się Adam na świecie bez Ewy ?
A Ewa bez niego ?
Dlaczego świat jest tak poukładany , prawa fizyki , proste i piękne ?
Matka natura ?
A co ze światem niematerialnym ?

Pestko75 Ty sama znasz odpowiedź na ostatnie pytania .
Widzisz , żeby wejść na szczyt i zaznać szczęścia - trzeba podjąć TRUD wspinaczki .
Na skróty się chyba nie da .
Może zrób pierwszy krok a zdobędziesz siłę .
Najtrudniej zacząć , pokonać bezwładność .

Najtrudniej sprzeciwić się samemu sobie ( szukać nowej miłości )
"stracić" własne szczęście , porzucić marzenia .
Jakie to trudne .
Z drugiej strony im większy trud , tym większa nagroda .
Mamy wolną wolę .

Wiesz , lubię patrzeć na kobiety .
Weźmy takie zakonnice . Dlaczego one są takie radosne ?
Czy one nie nie marzyły o "wielkiej miłości" ?
Może ją jednak znalazły ?

Wiesz , lubię wycieczki .
Trzeba zaplanować gdzie , jak , wstać rano , naszykować się .
Czasem myślę po jaką cholerę , nie lepiej pospać ?
Ale wiesz .
Nigdy nie żałowałem .
Zawsze było warto .

Czy warto ? Na to sama musisz sobie odpowiedzieć .
I jeszcze jedno . To jakby droga . Idziesz i odpowiadasz sobie codziennie .

Znów trochę chaotycznie , ale od serca , chwili odczucia .
 
     
Dak78
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-02, 16:05   

Dobrze piszesz mare1966.
Kiedy popatrzy się na układ postu to faktycznie wychodzi z tego jakiś wiersz
mare1966 napisał/a:
trochę chaotycznie , ale od serca


--- a poszczególne akapity Twoich myśli to zwrotki. :-) Takie odskocznie do dalszych przemyśleń.
Jak na razie mam małe doświadczenie jak skutecznie wyjść z kryzysu małżeńskiego. ALE działam. Działam w brew sobie ---- tak jak tu piszą, tak jak tu radzą.
Kryzys to krzyż. Skoro Najwyższy to dał, to i ON podpowie jak wyjść z kryzysu.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8