Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czuję się jak w klatce
Autor Wiadomość
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-02, 23:02   

nałóg napisał/a:
A co to znaczy ??Co uważasz za związek???


Juz zapomniałam po co jesteśmy razem z moim mężem...
Powiedział mi kiedyś, Boże jak to dawno było temu, ze kocha mnie bo jestem, po prostu bez powodu i bez okoliczności....
Uczepiłam się tego, pomyślałam: ofiarowuje mi siebie i miłość, dlaczego tego nie wziąść, tak bardzo potrzebuję miłości. Niech więc tak będzie.
Słyszałam taką piękną definicję małżeństwa: ludzie łączą sie ze sobą bo potrzebują swiadka swojego życia, na dobre i na złe, do śmierci...
Czym jest dla mnie związek tu: małżeński:
- byciem świadkiem życia małzonka,
- dzieleniem z nim przestrzeni zwanej domem a więc dzielenie się obowiązkami jakie służą budowaniu domu,
-dzielenie sie myślami, przezyciami, codziennością...
i w koncu tzw dzieleniem łoża :) a więc bliskość, czułość, seks...
Kiedy myslę o moim małżeństwie to widzę, ze zostały tylko obowiązki i powinności i wspolna przestrzeń ścian....
Mąż co raz częściej znika z domu także wieczorami, zawsze wiem u kogo jest i ile czasu... Zwykle to spotkanie przy meczu lub z ulubionym kuzynem...
Znika w pracy, jest dopiero wieczorem po 19.00 a jak juz jest to ŚPI!
Czuję,że kręce się w kółko.... Jak ćma parze sie wciąż o lampę...
Nie nie myślę, że mnie zdradza. Myślę, ze odemnie ucieka. Czy to to samo? Co robie nie tak?
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-02, 23:32   

Przede wszystkim, Pesteczko, musisz przestać patrzeć na męża, jako:

- kogoś, kto ma Cię uszczęśliwić
- kogoś, kto ma Ci zorganizować czas
- kogoś, kto urodził się po to, by spełniać Twoje oczekiwania
- kogoś, kto ma Cię uzupełniać

Bo tak nie jest.

Bóg stworzył nas jako cudowne całości i cała ta gadka o dwóch połówkach wyjęta jest rodem z amerykańskich filmów, w dodatku kiepskich.

Jesteśmy całościami. Takimi się urodziliśmy, takimi byliśmy PRZED ślubem.

I teraz - ja na Twoim miejscu, zostawiłabym w tej chwili:

- nawracanie męża
- szukanie odpowiedzi, co czuje, co myśli, czy kocha, co planuje, dlaczego, po co?
- ubolewanie nad przeszłością i decyzjami, które się podjęło

W ogóle męża zostawiłabym teraz samemu sobie. Chodzi o takie odseparowanie się na chwilę, by spojrzeć NA SIEBIE.

Pesteczko - ktoś, kto ma uporządkowane emocje, kto ma wiarę, a dalej - pewność siebie, wiarę w siebie, pasje, zainteresowania, przyjaciół - jest:

- spokojniejszy
- uśmiechnięty
- łagodniejszy
- bardziej wyrozumiały
- zajęty i tajemniczy
- ma plany na przyszłość - choćby krótkotrwałe

Rozumiesz?

Stwórz siebie całą od nowa. Odgrzeb w sobie pokłady tego czegoś, co jest dobre, mądre, interesujące.

Uśmiechaj się do siebie, bo Ty na ten swój uśmiech zasługujesz.
Owszem - trudno jest, kiedy dusza krwawi, ale niech na początku będzie to grymas. Z każdym dniem będzie Ci łatwiej.

Jeśli zamykasz swój świat na drugim człowieku - to nie ma takiej możliwości, żeby nie upaść.

Mąż ucieka.

No faceci tacy są.

Mają problem, czują się źle - ale:

- nie powiedzą o tym (mogą nie umieć werbalizować swoich emocji - nie są kobietami)
- chowają się do jaskini
- czują porażki o wiele silniej niż kobieta, więc i szybciej się załamują lub popadają w depresje. Często o tych depresjach nie wie nikt z najbliższych LATAMI.

Może Cię to zdziwi, ale często taki obraz męża jak z Twojego opisu widziała niejedna tu forumowiczka.

[Mare1966 - dobrze, że udzielasz się w tym wątku. Nie sądzisz, że część zachowań męża Pestki to jak film z Twojego życia? Masz odbiór, jak wygląda życie kobiety z człowiekiem, który nigdy nie powiedział, że kocha... z chłodnym mężem, z brakiem zainteresowania z jego strony, z wiecznym niezadowoleniem męża z żony. To, że przejrzałeś na oczy i coś do Ciebie dotarło, daje nadzieję, że i z innymi małżonkami tak może być, wspieraj tu Pestkę i pisz, jak to wygląda ze strony mężczyzn....]


Pesteczko, co robisz źle?

Na pewno nie robisz niczego źle celowo, specjalnie.

Jeśli jesteś smutna, zgaszona, nerwowa, to dlatego, że tak czujesz, że Ci źle i czujesz się nieszczęśliwa. Trudno wtedy o wyrozumiałość, uśmiech, poczucie humoru.

Ale... czy ktoś (Ty sama) lubiłabyś przebywać z kimś, kto wiecznie jest nadąsany, smutny, zgaszony, nieszczęśliwy.

Piszesz, że Wasze rozmowy to monologi.

Typowe - kobieta gada, facet się wyłącza. I to nie przytyk - po prostu TYM się różnimy.

Może więc... przestań mówić.

Zostaw męża ze swoimi myślami i bez oczekiwań, że on się będzie zmieniał pod kątem Twoich marzeń, chceń.

Zbuduj siebie, swoją siłę i swoją osobowość - a zobaczysz, że jeśli mąż nawet nie zauważy Twojej zmiany i będzie zachowywał się tak samo - już Cię to tak boleć nie będzie.

A wiesz, doświadczenie tutaj ludzi mówi o tym, że kiedy my się zmieniamy (dla siebie samych, czyli szczerze i trwale), zmienia się świat wokół. Ludzie (małżonkowie) inaczej na nas patrzą, zaczynają widzieć w nas kogoś innego. Czasem kogoś nie do zniesienia, a czasem wręcz przeciwnie - kogoś interesującego, uroczego. Są przypadki, kiedy ludzie po wielu latach bycia razem - zakochują się na nowo. Może to nie jest zakochanie się jak z wcześniejszych lat, ale wraca fascynacja, otwarcie się na inną osobę.

Jedna ważna sprawa - nie można za wiele obiecywać sobie po takich zmianach i nie można robić ich pod kątem małżonka. Bo to zawsze będzie fałszywe, krótkotrwałe, zawsze wyjdzie to poczucie rozżalenia, że mąż nie widzi naszych zmian, nie docenia, wciąż nie robi kroku w naszą stronę.

Nie robi? Trudno. Jego strata - powiesz sobie za jakiś czas - a ja mam teraz i tak ciekawe życie.


Nie można sobie też zbyt wiele obiecywać po takich zmianach - bo - czasem problem jest głębszy i bez pomocy terapeuty się nie obejdzie.

Ja na Twoim miejscu o indywidualnej terapii też bym pomyślała - to zawsze pomoże uporządkować myśli.

Przeszłość - zaakceptować, jako coś nieodwracalnego. Nie można cofnąć czasu, decyzji - więc jaki sens tracić czas na rozmyślanie o tym?

Teraźniejszość - jest kiepsko, ok. Kiepsko, bo może decyzje podjęte w przeszłości były nie takie jak trzeba. Wyciągnąć wnioski.

Przyszłość - zależy już TYLKO od Ciebie. Uniezależnić się emocjonalnie od człowieka, a uzależnić od Boga (to jedyne dozwolone uzależnienie :mrgreen: ).
Dbać o siebie, ubogacać swoje życie, na ile to możliwe i wzmacniać się.

Na układanie małżeństwa przyjdzie czas, najpierw wzmocnij jeden z jego elementów.

Powodzenia Pestko!
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-03, 01:51   

Satine napisał/a:
Zbuduj siebie, swoją siłę i swoją osobowość - a zobaczysz, że jeśli mąż nawet nie zauważy Twojej zmiany i będzie zachowywał się tak samo - już Cię to tak boleć nie będzie.

Jestem rozbita, bez siły i czuję się nieszczęśliwa. Czuje w sobie takie pierwotne pęknięcie nie do zabliźnienia. Zawsze we mnie było. Jeśli się zblizyć do tego pęknięcia to juz nie trudno o chorobę a to juz przerabiałam. Pozbierałam sie wtedy i ZADECYDOWALAM że będę żyła dalej "pomimo" bo innego wyjscia nie ma. Poród musial we mnie poruszyć to doswiadczenie własnej ciemności i przepaści. Poczułam wtedy ze mnie juz nie ma, ze sie rozpadlam. Chyba nadludzko nadwyrężyłam wtedy mojego męża a trzeba przyznać że był cierpliwy i znosil ten mój stan.
Teraz chyba każe mi zwracać i to z odsetkami ;)
Pogubilismy siebie i to doslownie.

Satine piszesz o pomocy terapeuty. Korzystam z niej. To on powiedzial mi o Waszym istnieniu i zebym spróbowała się z Wami skontaktować. Smutne jest to co zasugerowal mi jako mozliwe wyjścia z mojej sytauacji:
- skupienie się na sobie ( dokładnie tak jak pisałaś powyżej)
- zycie w martwym związku ze świadoma zgoda na "układ" wymiany "usług" i trwania małzeństwa dla dobra dziecka,
- separację i mozliwośc mediacji z tej okazji ( co za bonus) chodziło mu raczej o postawienie męża pod murem i stworzenie okazji do pracy z psychologiem dla nas obojga a nie tylko jednego,
Na koniec mi zawsze powtarza ze przynajmniej miał mnie kto wysłuchać i ze chociaz tyle może dla zrobić.
Oprócz punktu dotyczacego skupiania się na sobie brzmi to wszystko dla mnie smutnie i pcha w strone rozpaczy.

Satine Ty też wspomniałas o róznych możliwych scenariuszach ale bardziej subtelnie.... hmmm.

No tak, mam w środku dziurę ( chyba czarną), otchłań która chce wszystko wessać... Taki niezaspokojony głód miłości. Myslę, ze to pewnie ponad siły mojego męża.
No tak, mialam sie nie skupiać na przeszlosci. Trudne to.

Jesli chodzi o zostawianie męża w spokoju to zastanawiam sie jak to w praktyce ugryźć.
Podziało się juz dużo złego ( pisalam o szaraniu , o agresji męża). Trzeba tu jeszcze doliczyć kwestie finansowe. Trudno tu sie zdystansować. Ostatnio mam wrażenie , ze mnie wykorzystuje i utrzymanie domu wisi tylko na mojej pensji.
Ciągle powtarza , że NIE MAMY PIENIĘDZY i ostatecznie ja robię 80 % zakupów. Nie mam tyle miesięcznie dla siebie ile on wydaje na swoje papierosy.
Brzmi jak uzalanie się ale nie umiem sobie z tym poradzić.
Mam wrażenie że mi wmawia niegospodarność, zbyt duże wydawanie pieniędzy ale sam coraz mniej dokłada do budżetu....
Dzis pieluchy dla córki kupowalam z jej roczkowych pieniędzy. Potem kupowalismy coś jeszcze i sie okazlo ze pieniądze ma choc twierdzi że nie.
Czuje że za dużo uruchamia sie tu "lawin". Ida jedna za drugą.

Nie wiem od czego zacząć to porządkowanie. Piszesz, że na to przyjdzie jeszcze czas ale sa sprawy które nie moga czekać.

Bardzo Ci dziękuję Satine za twój post :-)
Czuję, że nie jestem aż tak sama no i potrzebuje uwag, pytań, rozmów :)

Co do Ciebie Mare1966, to nagle zaczełam czuc na ciebie wsciekłość. Zdałam sobie sprawę, że przypominasz mi mojego męża. Oczywiście, że jestescie róznymi osobami dlatego tylko PRZYPOMINASZ. Twoje ciepłe slowa mnie rozdrażniły. Może dlatego, że chcialabym uslyszec takie od mojego męża, moze tez dlatego, ze powinna słuchac tego Twoja zona, może tez dlatego , ze poczułam , ze bombardujesz mnie "miłoscia" w zbyt dużej dawce ;) Nie gniewaj się. Ja tez z serca pisze o wrażeniach i nie mam intencji żeby Cie urazić.
Wiesz mój mąż mi zawsze powtarza ile dla mnie robi, wręcz wrzeszczał ostatnio, ze zarzucam mu brak milości a on caly dzień o nas myśli ( ale nie brzmiało to czule tylko jak westchnienie zmęczonego wielbłąda).
Piszesz, ze nie rozumiesz decyzji twojej zony, że nie wiesz jak to sie stało. Mój mąz mówi podobnie: ze nie rozumie moich zarzutów, że myslę tylko o sobie podczas gdy on tak wiele robi dla nas, tak wiele kompromisów musi przyjąć itd itp.
Ja widzę to tak jak opisałam w poprzednich postach. Skad bierze się ta wielka róznica w postrzeganiu tej samej sytuaucji???
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-03, 02:27   

Pestka75,
Witaj,
zajrzałam tu i poczytałam Twoje posty. Nie są optymistyczne, mam ciut przemyśleń, ale chwilowo jestem zbyt zmęczona, aby je rozwinąć odpiszę Ci obszerniej później.
A tak na szybko DDD to znaczy Dorosłe Dzieci DYsfunkcyjne Lub z rodzin dysfunkcyjnych czyli DDA wpisuje się w tę grupę osób.

Pestka75 napisał/a:
Tak, jestesmy zwiazkiem sakramentalnym ale nie mieszkaliśmy osobno do slubu. Znaliśmy się przed ślubem 7 lat. W ostatnich 2 latach tego przedmałżeńskiego okresu już pojawialy się pierwsze problemy. Pierwszy ten , że moj maż nie chcial słyszec o malżeństwie a raczej się do niego wogóle nie przymierzał.ł


Myślę ,że początku problemów małżeńskich można doszukać się właśnie w tych zdaniach. Aby nie rozciagać tego zbytnio zachęcam Cię do wysłuchania tej audycji:
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=26199
P. Jacek Pulikowski mistrzowsko tam wyjaśnia co pociąga za sobą mieszkanie bez ślubu, konsekwencje w duchu, ciele i emocjach.

Ponadto nie wygląda na to, aby mąż czuł się wolny co do wyboru stanu małżeńskiego, skoro nie chciał się wiązać to być może miał jakiś powód, pokonanie tej bariery było trudne, a zostanie ojcem, choć logicznie konsekwentne mogło tylko pogłębić tę traumę.
I myślę,że jest tu jakoś zaważyła na tym Twoja decyzja o rozstaniu, jakby nie chciał stracić osoby dla siebie ważnej, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że teraz bardziej traktuje Cię jak drugą matkę niz żonę.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-03, 10:28   

Pestko .
W pierwszej chwili poczułem wielkie ZDZIWIENIE i BÓL ,
ale wiecie co ( będą czytać to i inni )
......... dobrze się stało .
Dziękuję Ci za Twoje słowa i PRZEPRASZAM ( za to , że Cię rozdrażniłem i że byłaś wściekła - skutek moich działań , konkretnie słów ) .
Nawiasem , to uwaga tylko dla panów , mężczyzna ponoć zawsze powinien przeprosić
i nie powinien nawet starać się zrozumieć za co .

Ty Pestko wymieniłaś tych "powodów" kilka - to idealnie , tak powinnaś była zrobić , bo SAM BYM SIĘ NIGDY NIE DOMYŚLIŁ !

( szkoda , że nie robiła tego moja żona
........ a może "według Niej " robiła ? )
czyli :
Miałem jak najlepsze intencje , z głębi serca
a mimo to ...... jaki SKUTEK ?
ale najważniejsze jest to :
Cytat:
Nie gniewaj się. Ja tez z serca pisze o wrażeniach i nie mam intencji żeby Cie urazić.

Pestko , nie gniewam się .
Dlaczego się nie zrozumieliśmy ???
Może dlatego ,
że Ty jesteś KOBIETĄ a ja MĘŻCZYZNĄ ( jesteśmy różni z natury , nie lepsi czy gorsi , inni
ale co najważniejsze jesteśmy CELOWO odmienni , mamy się uzupełniać ,
do innych ról zostaliśmy stworzeni i przeznaczeni itd.
I to jest piękne , choć czasem , często nawet trudne jednocześnie .
Czy MY zdajemy sobie z tego sprawę ?
Jak wiele nieporozumień wynika z tego prostego niby faktu .

[ Dodano: 2011-07-03, 12:24 ]
Cytat:
Wiesz mój mąż mi zawsze powtarza ile dla mnie robi, wręcz wrzeszczał ostatnio, ze zarzucam mu brak milości a on caly dzień o nas myśli ( ale nie brzmiało to czule tylko jak westchnienie zmęczonego wielbłąda).


On , mężczyzna - robi , myśli , przypomina wielbłąda .
A kogo ma przypominać , rusałkę ?
On ma Cię bronić , być twoim opiekunem .
Jest zmęczony , bo widzi , że nie zapewnia rodzinie utrzymania ( kłopoty finansowe ) .
Wspierasz Go , szanujesz jego trud ?
Może nawet on robi i mało , ale myśli , jest przekonany , że dużo , bo brak mu sił .
Jakie jest jego poczucie wartości ?
Wiem ........ może trochę zaboleć , wiem , że znów się narażam
tym razem świadomie , ale czuję , że tak trzeba mimo wszystko .
Jego miłość wyraża się pracą ( choć czasem praca to tylko UCIECZKA )
Twoja - czułością . Trochę upraszczam , wiem .


Pestko , ja wiem dlaczego mamy kryzys , dlaczego się tak bardzo oddaliliśmy .
Różne widzimy tylko sposoby wyjścia z niego .
Żona w rozwodzie widzi SWOJE głównie szczęście .
Ja w pogłębieniu relacji z Bogiem , odnalezieniu SIEBIE
potem odbudowie ( nawet powiedziałbym budowie ) naszych relacji małżeńskich ,
wreszcie uporządkowania rodziny .

Do Satine .
Pod wszystkim co piszesz do Pestki i ja się mogę podpisać , jeśli mogę .
Jedno mnie jednak zaskoczyło ( i nie ukrywam , że się poczułem "żle" ) .
Zaangażowałem się w wątek Pestki , bo " idendyfikuję się " z Nią , JEJ sytuacją , JEJ uczuciami .
Poczułem , że to Ona jest tą stroną aktywną .
Oczywiście , może i łatwiej mi zrozumieć jej męża ( na podstawie tego , co Pestka sama o nim pisze , a to bardzo niewiele i wyłącznie jej relacja ) .
Oczywiście , był brak czułości , wycofanie , jestem współwinny .
Cytat:
Piszesz, że Wasze rozmowy to monologi.
Typowe - kobieta gada, facet się wyłącza.
I to nie przytyk - po prostu TYM się różnimy.

Może i typowe , ale to NIE RUGUŁA .
U nas było dokładnie odwrotnie .
Nie powinniśmy używać tego typu określeń : typowy facet , typowa kobitka .
Tacy zostaliśmy stworzeni !
Pretensje do Pana Boga . :->
Kobiety , nie miejcie pretensji do nas , że nie jesteśmy kobietami , nie myślimy i nie odczuwamy jak WY .

Pestko .
Jeszcze takie moje spostrzeżenia .
Mało radosny obraz małżeństwa : świadek , dzielenie , obowiązki .
Może tak : towarzysz ciekawej , pełnej przygód wspólnej podróży po tym świecie
w kierunku Tamtego Swiata . Towarzysz - rozumiany jako osoba aktywna , najblizsza , wspierająca .
Nie świadek - bierny , a czasem wrogi ( kojarzy mi się z sądem raczej ) .
Zamiast dzielenia - łączenie wszystkiego .
Obowiązki - a gdzie przywileje ?

Cytat:
Uczepiłam się tego, pomyślałam: ofiarowuje mi siebie i miłość, dlaczego tego nie wziąść, tak bardzo potrzebuję miłości. Niech więc tak będzie.

Uczepiłam się , wzięłam , tak bardzo potrzebuję
( boję się analizować )


do Kingi .
Nie chciał małżeństwa , zmuszony groźbą rozstania , nie stać na dziecko .
Też to od razu zauważyłem , ale ........ na pewno ważne


Pestko , jeżeli uznasz , że "źle na Ciebie działam" ( tak to ujmę ) daj znać .
To TWÓJ wątek .
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-03, 13:34   

Pestka75 napisał/a:
No tak, mam w środku dziurę ( chyba czarną), otchłań która chce wszystko wessać... Taki niezaspokojony głód miłości.


Tylko, że żaden człowiek Ci tego głodu nie zaspokoi, w tym właśnie tkwi problem.

Może zaspokoić Twoje pragnienie zwrócenia na Ciebie uwagi, może zaspokoić Twoje potrzeby cielesne - ale nikt nie będzie w stanie tak dobrze poznać Twoją jaźń, by wstrzelić się akurat z taką dawką gestów miłości, byś była zaspokojona.

Czy to Cię uspokaja? Ta myśl - że to nie musi być wina męża, że czujemy się źle.
Owszem, zapewne jego zachowanie nosi znamiona jakiejś dysfunkcji, ale wiesz - tutaj go z nami nie ma, nie znamy jego relacji, jego opinii na ten temat, "widzimy" go poprzez Twoje słowa, a Ty jak wiadomo, patrzysz na to bez dystansu - wtedy obraz wcale nie musi być prawdziwy. (On jest prawdziwy dla Ciebie, to jest rzecz bezdyskusyjna).

Czujemy się źle, bo czegoś oczekujemy - a ten ktoś nie spełnia tych oczekiwań.

Czy można oczekiwać od kogoś, by dopasował się do nas pod kątem naszych pragnień i wymagań?

Owszem, można oczekiwać i wymagać: uczciwości, lojalności, pomocy.

Z uczuciami już jest troszkę inaczej.

I teraz chodzi o to, byś zdjęła z ramion męża ten ciężar obowiązków, jakie mu nałożyłaś. Mianowicie, że ma Cię uszczęśliwić.

Moja babcia mówiła zawsze: na chłopie świat się nie zaczyna i nie kończy.

I bynajmniej nie chodziło tu o np. zmianę męża na nowego, porzucenie starego itd. Nic z tych rzeczy. Babcia po swojemu mi wtłaczała do głowy, że mąż, relacje z nim - nie mogą być celem życia żadnej kobiety.

Dlaczego?

Bo to człowiek. Zawodzi. Może oszukać, okłamać. Zmienia się, nabiera złych nawyków, ulega wpływom. Starzeje się, może zachorować (psychicznie). Może odejść. Może umrzeć.

Jak można opierać sens życia, szczęście na kimś, kto jest tak niestabilny?

Jeśli my nasze szczęście i poczucie zadowolenia z życia opieramy na człowieku - nie ma szans na to szczęście, bo rzadko zdarza się ktoś, kto w pełni wykonuje wszystkie nasze niewypowiedziane marzenia, kto dostosuje się do nas, kto jest taki, jaki akurat nam jest potrzebny.

Każdy Ci to powie, także Ci, którzy dzisiaj mogą powiedzieć o sobie, że są szczęśliwymi małżonkami.

Trzy punkty masz do przerobienia według mnie:

1. Wzmocnienie wiary - oparcie się na Bogu TOTALNE, zawierzenie mu i oddanie pod opiekę małżeństwa

2. Nauka bycia szczęśliwym z samym sobą i skupienie się na sobie, uniezależnienie poczucia szczęścia od męża, poszukiwanie tego szczęścia w czymś bardziej trwałym i niezależnym od nikogo i niczego.

3. Nauka komunikacji - po to, byś w prawidłowy i umiejętny sposób potrafiła na koniec przekazać mężowi, co jest nie tak, jak się czujesz, czego potrzebujesz. Byś umiała też zadać mu o to pytania.


Na koniec, przypomniała mi się historia dziewczyny, która pisała ze mną na priv. Zgodziła się, bym przytoczyła jej przykład.

W jej przypadku sytuacja była nieco inna, tam już w grę wchodziła kiedyś inna kobieta. Mąż wrócił do domu, ale sytuacja była kiepska. Zimno, cicho. Mąż wracał z pracy i szedł spać. A ona sama nie mogła się przemóc, nie mogła wybaczyć i tak koło się zamykało.

Mąż szedł spać do małego pokoiku-graciarni, gdzie stało łóżko jednoosobowe. Spał na starym jaśku, przykrywał się kocem.

Pewnego dnia się przemogła i położyła mu tam miękką poduszkę, a tapczan wcześniej przykryła miłą w dotyku kapą. Kiedy mąż przyszedł do domu, zjadł i już miał iść tam spać, zapytał, o co chodzi. Magda odpowiedziała mu, że chciała, by mu było wygodnie i milej. Mąż stał bez słowa, a potem się rozpłakał. Przytulił ją bez słów. Poszedł tam spać. Ale to był ostatni raz.

Magda po męsku okazała mu miłość - działaniem. Wcześniej mówiła, mówiła, mówiła. I co z tego, że pięknie. Zrobiła coś dla jego wygody, dla jego dobrego samopoczucia, jednocześnie pokazała mu tym samym: szanuję Twoją wolność. Boli mnie, że śpisz tam sobie i od razu po pracy, ale chcę, by Ci było wygodnie.

Nie chodzi mi teraz o to, byś mu dogadzała, Pestko. Ale myślę raczej o takim otwarciu się SIEBIE na męża, na spojrzenie na niego, jak na osobnego człowieka, jakby obcego. Jaki jest i co lubi, jak myślisz, czego pragnie, czy ma prawo pragnąć czegoś innego, niż ja, czy jest szczęśliwy. My kobiety chyba potrafimy to lepiej i jesteśmy tutaj na wygranej pozycji. Mamy większą zdolność do empatii.

Myślę, że to pozwoli Ci na łatwiejsze odseparowanie się od męża na czas odbudowy ducha.

A jeśli chodzi o kwestie finansowe, spróbuj poprosić go o rozmowę i wspólnie porozmawiajcie - ile co kosztuje i ile każde z Was dokłada się do wspólnego utrzymania. Bez żalu i pretensji - takie czysto "firmowe" ustalenie. Przyjmij jego uwagi, jeśli powie, że wg niego jakiś zakup był niepotrzebny. No przecież może mieć racje, a jeśli nie, to spokojnie wytłumacz mu potrzebę tego zakupu.

Jeśli nie będzie chciał i nadal będzie unikał dokładania się do domu, mimo, że ma pieniądze - no cóż. Wtedy będziesz zmuszona chyba do zaprzestania gotowania obiadów także dla niego, robienia zakupów dla niego itd. Trudne to, ale to jest jeden z punktów budowy własnej siły. Nie pozwalamy, by inni nas wykorzystywali i jeśli wyczerpiesz wszelkie inne ugodowe metody dogadania się, nie ma innej rady. W starciu pieluszki czy papierosy, wybór jest chyba oczywisty. :]

Trzymaj się ciepło i nos do góry. Myśl sobie, układaj w głowie plan, jak się wzmocnić i pomalutku go realizuj. Zacznij metodą małych kroczków.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-03, 18:31   

Pestka75 napisał/a:
No tak, mam w środku dziurę ( chyba czarną), otchłań która chce wszystko wessać... Taki niezaspokojony głód miłości. Myslę, ze to pewnie ponad siły mojego męża.


Każdy z Nas , ma tą studnie bez dna, którą żaden mężczyzna, czy kobieta na ziemi nie jest w stanie zapełnić , głód MIŁOŚCI - To miejsce zarezerwowane dla miłości doskonałej , pełnej , wiecznej , BOŻEJ MIŁOŚCI.

Polecam J.Eldredga :"Urzekająca" "Podróż pragnień " "Święty Romans"

http://www.kryzys.org/arc...opic.php?t=4404

kilka cytatów :lol:

Pogody Ducha
 
     
JakubekKaz
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-03, 21:33   

Pestka75 napisał/a:
Słyszałam taką piękną definicję małżeństwa: ludzie łączą sie ze sobą bo potrzebują swiadka swojego życia, na dobre i na złe, do śmierci...


Tez mi sie podoba ta definicja 8-)

Pogody DUCHA :mrgreen:
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-03, 23:16   

Satine napisał/a:
Nauka komunikacji - po to, byś w prawidłowy i umiejętny sposób potrafiła na koniec przekazać mężowi, co jest nie tak, jak się czujesz, czego potrzebujesz. Byś umiała też zadać mu o to pytania.

Mówię o tym jak się czuję, czego mi brak. Pytam o przyczyny jego chłodu , dystansu. Napotykam milczenie lub ucieka przedemną w sen, telewizję.
Podobnie jak w przykładzie Magdy: jego swiat to kanapa no i oczywiście telewizor.
Kiedy opiekuje się corką też cały czas ogląda, kiedy jemy czyta książkę...

Satine napisał/a:
mąż, relacje z nim - nie mogą być celem życia żadnej kobiety.


Tu masz trochę racji, zawisłam na mężu za bardzo. Zwłaszcza po porodzie i trwalo to jakieś 3-4 miesiące. On był moimi oczami, rękami i kontaktem ze światem. Pisałam już ze poród zniosłam żle. Trochę trwało zanim się pozbierałam.
Trochę jest tak jak piszesz ale trochę nie. Juz od 5 miesięcy chodze do pracy, powoli wracam do zycia towarzyskiego. I on i ja mamy takie dni w tygodniu kiedy wychodzimy gdzieś osobno. On do kolegów, ja ze znajomymi. Moja praca zahacza tez o weekendy bywa że sam proponuje, że pojedzie z córeczką na chwilę ze mną do mojej pracy.

Fakty sa takie:
wychodzi z domu koło 7.00 a wraca po 19.00, ponieważ pracuje popoludniami ja wracam czasem później, zanim połozymy mała spać czasem jest grubo po 21.30. Cały dzień go nie widzę. Wieczorem idzie na swoja kanapę i zasypia. Kiedy wychodzi rano my z córcią jeszcze śpimy i tak w kółko. W soboty wraca wczesniej- po 15.00. Niedziela jest dla mnie pracowita. Obiadki, mała i zanim sie obrócimy jest 15.00. Jestem głodna kontaktu z moim mężem. Tak naprawdę niewiele czasu spędzamy ze sobą. Mój mąż jest stolarzem, ma własny warsztat i to nie jest do końca tak ze przez te wszystkie godziny tylko pracuje. Wiem bo wielokrotnie spędzałam u niego na warsztacie czas. Ma tez tam "okienko" na znajomych, kolegów, pogadanie itp.
Mam wrazenie , ze oboje zassalismy siebie za bardzo. To nie jest tak że kiedy wychodzę z domu to mąz jest zachwycony. Zawsze musze zdac mu relację gdzie , z kim a najlepiej gdyby ten ktos przyszedł do naszego domu. Mam wrażenie , ze kiedy pozostaje sam z nasza córeczką jest to dla niego trudne.

Satine napisał/a:
Jaki jest i co lubi, jak myślisz, czego pragnie, czy ma prawo pragnąć czegoś innego, niż ja, czy jest szczęśliwy

Zawsze się bardzo rózniliśmy. Początki naszej znajomości były takie, ze to on przez ponad 8 miesięcy przekonywał mnie, że warto spróbowac byc razem pomimo różnic a własnie ze względu na nie. Ja zawsze byłam tą strona towarzysko aktywną: planowalam wypady do znajomych, w gory, rózne ciekawe miejsca na ziemi ;)
On jest domatorem, nie lubi zmian, nie potrzebuje wejść na jakąś górę żeby sie dobrze poczuć. Mam wrażenie, ze ta moja "bieganina" przynosila mu wiele nowych doświadczeń i ze ostatecznie był zadowolony. Po powrocie to on opowiadał znajomym co robiliśmy, co nas spotkalo, pokazywał z duma zdjęcia i nie dawał mi nawet dojść do glosu.
Nie wiem czy ma sens rozpisywac sie o tym jacy jestesmy a jacy nie a raczej jacy byliśmy. Nie jestem w stanie i nie mam juz ochoty na wielkie wypady. Zreszta on sam torpeduje wszelkie nasze wyjscia czy wyjazdy: wiec nie mozemy w tym roku miec wakacji, nie moge Madzi kupic czegoś tam, nie idziemy z Madzia do ZOO, nie pójdziemy na lody bo nie mamy pieniędzy. W kólko powtarza to jak mantre. Prawda jest taka ze to ja ostatecznie płace za rzeczy na które nas niby nie stac. Pojechałam na dodatkowa prace a ze byly to 3 dni i daleko zgodził sie opiekowac corka w czasie kiedy ja pracowałam. Po powrocie powiedział,że "opiekunka" do dziecka kosztuje i ze w sumie powinnam mu odpalić czesc mojego wynagrodzenia. Bardzo mnie to zabolało. Powiedzial ze żartował ale powtarzał ten "zart" 3 dni z rzędu. Pieniadze przeznaczyłam na wspólne wakacje. Po to zreszta wziełam ta prace. O co mu chodzi z tymi pieniedzmi?? Ja uważam że jego miejsce pracy potrzebuje zmian- czasy się zmieniają, potrzeby klienta również a on wciąż działa według starego systemu. Boi sie zmian. Stary system sprawia że ponosi straty ale nowego nie chce bo trzeba by bylo cos zmienic.

Satine napisał/a:
Magda po męsku okazała mu miłość - działaniem. Wcześniej mówiła, mówiła, mówiła. I co z tego, że pięknie. Zrobiła coś dla jego wygody, dla jego dobrego samopoczucia, jednocześnie pokazała mu tym samym: szanuję Twoją wolność.


Zdaje sie ze dla mojego meza bonusem byłoby gdybym cala niedziele pozwoliła mu ogladac telewizje, lezec na jego ulubionej kanapie, robic kawe, podac obiad i ciasto jednoczesnie zajmujac sie cały czas córeczka tak by on nie musiał schodzic z kanapy :-P
Wtedy byłby szczesliwy... Zwykle niedziela to dzien kiedy szarpie sie z nim zeby troche z tej kanapy raczył zejść i zaopiekowac sie córcia kiedy robie obiad itp.

Satine napisał/a:
Myśl sobie, układaj w głowie plan, jak się wzmocnić i pomalutku go realizuj. Zacznij metodą małych kroczków.

Dziękuje Satine. Dośc duzo przemysleń rodzi mi sie po twoich postach :mrgreen:
Dzis poszlam wentylować emocje poza dom :)
Tak wiele mam jeszcze do zrobienia a zaczełam od moich czestszych wyjść z domu.
Boję się, ze poza wzmacnianiem siebie nic mi już z małzeństwa nie zostało :(
Mąz nadal oddala sie odemnie. Kiedy podchodzę żeby sie przytulić sztywnieje cały albo mówi zebym sie nie wygłupiała. O Boże może boi sie kolejnego dziecka? :-? No tak ale powszechnie wiadomo że dzieci z przytuleń i uściskow sie nie biorą ;) daja za to żonom poczucie , ze sa kochane i ważne.....

[ Dodano: 2011-07-03, 23:47 ]
kinga2 napisał/a:
Ponadto nie wygląda na to, aby mąż czuł się wolny co do wyboru stanu małżeńskiego, skoro nie chciał się wiązać to być może miał jakiś powód, pokonanie tej bariery było trudne, a zostanie ojcem, choć logicznie konsekwentne mogło tylko pogłębić tę traumę.
I myślę,że jest tu jakoś zaważyła na tym Twoja decyzja o rozstaniu, jakby nie chciał stracić osoby dla siebie ważnej, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że teraz bardziej traktuje Cię jak drugą matkę niz żonę.

Wiesz, jesli miał problem z małżeństwem ze mną to po co sie oświadczał??? Nie rozumiem. Moja decyzja o rozstaniu była podyktowana własnie jego postawa czyli negowaniem małzenstwa i dzieci. Ja nie moge sie oprzec wrazeniu ze bardziej traktuje mnie jak dziecko niz matkę. Ale masz racje co do tego że pojawia sie tu mocno temat matki. Nie pisalam tu jeszcze o tym ale oprócz finansów to również teściowa to jakies podłoze naszych konfliktow i nieporozumien. Nie moge zniesc ze przysyla nam ciagle do domu jedzenie, czasami obiady, ktore lubi moj maz. Moje protesty nie pomagaja. Zauwazylam ze chyba bardziej ostatnio mieszkam w domu z tesciowa niz z mezem. Doceniam że teściowa opiekuje sie nasza córcia w czasie kiedy jestesmy w pracy i jestem wdzieczna ale widze ze coraz wiecej ma do powiedzenia w naszym domu. Słysze ja w wypowiedziach meza. Wszystkie cechy których nie lubie w mezu odkrywam ze naleza do niej. Długi temat. Tak wiele otwiera sie tu problemów. Lawinowo wrecz jak juz wczesniej pisałam.
kinga2 napisał/a:
co pociąga za sobą mieszkanie bez ślubu, konsekwencje w duchu, ciele i emocjach.

Kinga 2 to niestety juz sie nie odstanie. Wiedziałam teoretycznie, czytałam książki ks. Augustyna o czystosci przedmałzeńskiej....
Nie rozumiem po co do tego wracać. Nie moge cofnąć juz czasu i wyplatać się z układu na ktory pozwoliłam przed ślubem.
Jesli chodzi co o konsekwencje w działaniu wobec męża to na kanapie wyladował po raz pierwszy dla tego że nie dbał o swoja higienę! Jak widać dobrze mu we własnym błotku :-P
Satine napisał/a:
Wtedy będziesz zmuszona chyba do zaprzestania gotowania obiadów także dla niego, robienia zakupów dla niego itd. Trudne to, ale to jest jeden z punktów budowy własnej siły. Nie pozwalamy, by inni nas wykorzystywali i jeśli wyczerpiesz wszelkie inne ugodowe metody dogadania się, nie ma innej rady

Satine i tu skojarzył mi sie twój watek. Wiesz to nie takie proste. Moj maz to mocny zawodnik. Usłyszalam kiedys ze jak nie chce robic obiadow to nie musze. Zawsze mama mu ugotuje. Sniadania je takze poza domem tzn u mamy. Jak twierdzi wynika to z jego pracy. Poniewaz jezdzi po swojego ojca rano na warsztat wiec wstepuje przy okazji na sniadanie. Zapytalam ze moze mogłby je zjadac w domu a potem jechac po tate do pracy. Odpowiedzial ze poniewaz i tak ja nie wstaje rano przed 7 zeby mu je uszykowac i jeszcze o tej porze spie to nie widzi potrzeby zeby nie mial jesc u mamy. Echhhh.

[ Dodano: 2011-07-04, 00:05 ]
mare1966 napisał/a:
Dziękuję Ci za Twoje słowa i PRZEPRASZAM ( za to , że Cię rozdrażniłem i że byłaś wściekła - skutek moich działań , konkretnie słów ) .
Nawiasem , to uwaga tylko dla panów , mężczyzna ponoć zawsze powinien przeprosić
i nie powinien nawet starać się zrozumieć za co .


Drogi Mare1966, nie Ty mnie rozdrażniłeś tylko PODOBIEŃSTWO w słowach, działaniach do mojego męża. Co za tym idzie nie sa tu konieczne przeprosiny i wcale ich nie oczekiwałam no bo niby za co? To ze twoje pisanie budzi we mnie wspomnienia, uczucia czy tam cos jeszcze nie znaczy ze masz sie za to obarczac winą.
To co ja czuje w zwiazku z tym co piszesz, to sie nazywa projekcja, a ponieważ przypominasz mi męża to mi sie właczyła ( wlasnie tak to działa). Zatem nie Ty jestes adresatem mojej złości tylko moj maż i o tym też napisalam. Nie powinnam była o tym pisać, nie byłoby zamieszania oraz wmieszania Bogu ducha winnego Mare ;) Ponieważ masze sytuacje mają podobne wątki to pewnie nie łatwo tu o nieporozumienia.
Pozdrawiam :)

[ Dodano: 2011-07-04, 00:18 ]
JakubekKaz napisał/a:
Tez mi sie podoba ta definicja 8-)

to znaczy ze widziałeś film "Zatańcz ze mną"? z Richardem Gere i Jenifer Lopez. Aha i wcale to nie jest film o tancu, zdradzie czy co tam jeszcze moze sie kojarzyc z odtwórcami głównych ról! Wart obejrzenia :)
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-04, 00:55   

Bo to człowiek. Zawodzi. Może oszukać, okłamać. Zmienia się, nabiera złych nawyków, ulega wpływom. Starzeje się, może zachorować (psychicznie). Może odejść. Może umrzeć.

Jak można opierać sens życia, szczęście na kimś, kto jest tak niestabilny?

Jeśli my nasze szczęście i poczucie zadowolenia z życia opieramy na człowieku - nie ma szans na to szczęście, bo rzadko zdarza się ktoś, kto w pełni wykonuje wszystkie nasze niewypowiedziane marzenia, kto dostosuje się do nas, kto jest taki, jaki akurat nam jest potrzebny.


Każdy Ci to powie, także Ci, którzy dzisiaj mogą powiedzieć o sobie, że są szczęśliwymi małżonkami.


Celowo wytłuściłam i podkreśliłam :-)

Będę pierwsza....potwierdzam!!!
Pięknie i mądrze napisane....warto zatrzymać się na chwile,przeczytać jeszcze raz .....i jeszcze raz..... i jeszcze....
Długo trwało zanim zrozumiałam....i właśnie od "tego zrozumienia" między innymi zaczęło się moje zdrowienie.
Nagle..... zachciało sie zyć,bo tyle piękna wokół,tyle dobra,tyle"prezentów"danych od życia.....
Nagle..... zrobiło się głupio,sumienie zaczęło szarpać za ...brak wdzięczności .....za to co jest.
Za życie,za każdy nowy dzień,za dzieci,ich zdrowie(moje w rozsypce było),za......to "ZA" nie miało końca...

Małżeństwo było w rozsypce,ale juz nic wiecej zrobic nie mogłam w kwestii jego ratowania.....Twoja kolej Boże,"weź go(męża) sobie", zrób z nim co chcesz.Teraz proszę pomóz mnie samej stanąć na nogi,podpowiedz,poprowadź....tylko o to prosze.......i lawina ruszyła...

Pestko weż do serca podpowiedź Satin.

Co do Twojej kolejnej wypowiedzi.....całe małżeństwo z tym walczyłam...praca i owszem,dalej niestety.....kanapa,telewizor i żona przy boku,a dzieci....a sie zajmą same.
Nie mój model rodziny,mnie nie pasuje,ale cóz moge?
Tyle lat nie wywalczyłam,to i dałam sobie spokój,bo szkoda moich nerwów.
Leżysz...spoko,siedzisz przy kompie,czy gapisz się w tv ...tez spoko,póki nie potrzebuje Twojej pomocy...spoko.
Potrzebuje...mówię.
Czasem(coraz częściej) zatrybiał sam(sumienie uwierało może,zona stale w ruchu,dzieciaki...nawet niewiem gdzie,a ja leże,moze już mnie nie potrzebują?)...i wstawał...i pytał....i sie interesował ....i działał.
Coraz częściej...a może byśmy ......a i owszem...fajno.

Dziś...przychodzi z pracy...ja wiem ,że zmęczony,podaję obiad i "pozwalam" odsapnąć,ale i on sam prosi.....daj mi godzinkę i obudź mnie.
Jak nie obudzę ,będzie spał do wieczora...prosi...budzę.
Dalej...wspólnie układamy plan dnia.
Tak jest dziś.

Przy okazji,jeszcze taki przykład.....
moje nerwy...balkon od lat nie remontowany,kiedy się za niego weźmiesz?
...no wiem...wezmę...i tak mija kolejnych parę lat.
Ilekroć idę wieszać pranie szlag mnie trafia....ot suszarnia tylko.
Chciałabym posiedzieć, wypić kawę, poopalać się......moje marzenia.
Kolejne napomnienia..."coraz mniej łagodne"...i....klapa
Zmieniam taktyke.....zobacz jak se wyremontowali,panele(łatwe w czyszczeniu) kwiatki.....fajno kurcze...tak se posiedzieć razem wieczorkiem przy drinku,odpocząć,suuuuuper.....
Mówisz i masz....dwa tygodnie ...cycuś glancuś balkon jest.Hurrrrrrrrrrrra.

Jest taka zaleznośc.... upominanie,naciskanie=opór
Radzimy...zostaw go/ją...zajmij sie sobą.
Jak dla mnie strzał w dziesiątkę....bo tak naprawdę ona czy on,nie bardzo chcą tego "zostawienia".

Niestety,albo stety...niewiem...jesteśmy tylko ludźmi i do wszystkiego musimy dojrzeć,musimy doświadczyć,przekonać się na własnej skórze........póki co rady na nic.
Potem żałujemy....trza było posłuchać.
Czasem jest za późno.....szkoda.

Ci po kryzysie chcieliby żeby już,czasem naciskają w swoich wypowiedziach,bo...chcą,aby i u innych też fajno było....

Ps.
tak mi przeszło na myśl....nie dla manipulacji,ale czymże jest to nasze zycie?
Czy to ....co robiłam ja,nie jest jakąś tam manipulacją?czy to co radzimy....nie jest manipulacją?
Skutek ...radość obojga.
Mami...co Ty na to?
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-04, 01:22   

lena napisał/a:
Przy okazji,jeszcze taki przykład.....
moje nerwy...balkon od lat nie remontowany,kiedy się za niego weźmiesz?
...no wiem...wezmę...i tak mija kolejnych parę lat.
Ilekroć idę wieszać pranie szlag mnie trafia....ot suszarnia tylko.
Chciałabym posiedzieć, wypić kawę, poopalać się......moje marzenia.
Kolejne napomnienia..."coraz mniej łagodne"...i....klapa
Zmieniam taktyke.....zobacz jak se wyremontowali,panele(łatwe w czyszczeniu) kwiatki.....fajno kurcze...tak se posiedzieć razem wieczorkiem przy drinku,odpocząć,suuuuuper.....
Mówisz i masz....dwa tygodnie ...cycuś glancuś balkon jest.Hurrrrrrrrrrrra.


Witaj Lenka, no przykład bombowy... Wiesz próbowałam juz kiedyś sama, bez ogladania się na niego... Nie wytrzymałam, bo ile dni moga naczynia lezec nie pozmywane albo inne prace.
Trafiłas w sedno wiesz. Jak uruchomić, zatrybić mężą do pomocy?
Przykład mój: proszę o załozenie moskitier w oknach, tych przynajmniej które sa otwierane ( no przecież ze nie wszystkich). Juz lato, komary lecą. Nasza córcia pogryziona tak że az patrzeć żal. Nie rusza go wiesz? Mówi: nie mam pieniędzy na zakup siatek albo nie było siatek w sklepie albo jutro, jak bede miał czas...... Mija juz miesiac. Czy to wogóle do zrozumienia????? Czy wszystko musze sama? Komary coraz bardziej żarłoczne. Ile można czekać? Sama pojade, kupie i założe bo bable na mojej corce mnie bolą. P.S. On gorzej pogryziony ale nie rusza Go to . Ha. No to jak z tym przeczekaniem? Nie radze sobie z ta taktyką.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-04, 01:37   

Kochana...tam gdzie śpi córcia zrób sama....no potrafisz przecież.
A tam gdzie śpi on.....a niech skubanego gryzą :-D

Jeszcze cos,co wcześniej mi umknęło....

Usłyszalam kiedys ze jak nie chce robic obiadow to nie musze. Zawsze mama mu ugotuje. Sniadania je takze poza domem tzn u mamy. Jak twierdzi wynika to z jego pracy. Poniewaz jezdzi po swojego ojca rano na warsztat wiec wstepuje przy okazji na sniadanie. Zapytalam ze moze mogłby je zjadac w domu a potem jechac po tate do pracy. Odpowiedzial ze poniewaz i tak ja nie wstaje rano przed 7 zeby mu je uszykowac i jeszcze o tej porze spie to nie widzi potrzeby zeby nie mial jesc u mamy. Echhhh.

Pestko...a w czym problem,skoro sam deklaruje...nie musisz.
Poki co mu pasuje,ale jak długo?...hm
a wypróbuj...co Ci zależy....w końcu masz pozwolenie.

Co do śniadań....skoro wstaje wcześniej od Ciebie,skoro...nie pójdzie głodny do pracy,bo zje gdzie indziej...taki jego wybor,to dlaczego na siłę chcesz to zmieniac?
Powiedz po co?.....żeby za jakiś czas mu wyrzucić....a ja dla ciebie wstaje i robie sniadanie...a Ty tego nie doceniesz.
Możesz nie mówić,ale możesz tak pomyśleć....i....żal.
Jaki sens?
Spróbój inaczej....to są właśnie nasze zmiany.
Dotychczas było tak...teraz inaczej....a nóż się sprawdzi.


Wiesz mój mąż kilkakrotnie mówił.....był wówczas w swoim transie.....
Nie gotuj mi,nie pierz.....
a ja na to jak na lato......nie umię gotować mniej,się tak wyrobiłam, gotuję dla wszystkich(w końcu daje kase) a to czy Ty zjesz....Twoja brocha.
Z praniem podobnie....piorę wszystko co w koszu,wkładam ile wlezie,ot za jednym zamachem,nie rozdzielam..........a działanie pralki kosztuje.
Chcesz jedną koszulkę czy koszulę prać osobno....ok, ale nie marudź,że rachunek za prąd
jest większy.

Trza próbować...zmieniać...inaczej nici :mrgreen:

[ Dodano: 2011-07-04, 01:38 ]
Ps.
...teraz to jeszcze muszę tego drinka zorganizować.....póki co uratował mnie deszcz ;-)
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-04, 09:41   

lena napisał/a:
tak mi przeszło na myśl....nie dla manipulacji,ale czymże jest to nasze zycie?
Czy to ....co robiłam ja,nie jest jakąś tam manipulacją?czy to co radzimy....nie jest manipulacją?
Skutek ...radość obojga.
Mami...co Ty na to?


ja bym to raczej określiła jako forme jakiejs komunikacji wyrażającą potrzebe, bardzo fajnie i trafnie przemawiającą do męża o wiele mocniej od nacisku, w którym osoba głownie słyszy atak i nacisk na wykonanie czegoś co mi pasuje takie jakie jest.
- popatrz jak oni maja fajnie, też bym tak chciała, dałoby mi to tyle zadowolenie i radości
skryta twoja potrzeba formy wypoczynku na balkonie przekazana trafnie mężowi przemawia o wiele mocniej od argumentacji nasz balkon jest brzydki, zaniedbany....
W męża rozumieniu i braku takiej potrzeby by był estetyczny i ładny nie przemawiał, za to by odnowiony dawał radość ta argumentacja o wiele mocniej.
Pewnie i do głosu doszła zwykła męska duma, oni mają, mnie w sumie niewiele kosztuje wyremontowac go, pokazać żonie, innym ja też potrafie niewielkim kosztem za to swoją pracą i inwencją twórczą udowodnić, że mój balkon też moze być powodem czyiś skrywanych marzeń.

czy to świadoma manipulacja?
świadoma by była gdybys z rozmysłem mówiła oni maja taki piekny balkon, my oczywiscie nie, bo -tu ukryta twoja potrzeba skrzętnie zakryta balkonem z kwiatami sąsiada
a u męża pewnie do głosu doszło by odczucie krytyki i klapa!!upór, złość, gniew za porównywanie, oskarżanie efekt dalsze x lat bez wspólnego przeżywania fajnie spedzonegop czasu na tarasie, mnia tam pasi taki jaki jest, plus do tego potwierdzenie tego, ze taki jestem jak mnie widzisz i oceniasz...
wszystko można zniszczyć nieświadomie komunikując i wyrażając komus swoja potrzebe choćby tylko w sprawie tak mało znaczącej jak balkon

wszystkiego musimy sie uczyć nade wszystko okreslania swoich potrzeb gdy czynimy to źle efekt jest taki, ze nas nie rozumieją, i narasta konflikt, poczucie niezrozumienia i odczucie nieważności, braku zainteresowania moimi uczuciami a wszystko z prostej przyczyny nie mają takich samych potrzeby jak my, dlatego nie wiedzą o potrzebie jej zaspokojenia....czasami zaspakajają w taki sposób w jaki w ich rozumieniu jest odpowiedni, gdy znów jest zły i zaspakajają inaczej to nie dlatego, że nie chcą, a dlatego że nie maja odpowiednich danych by zrobić to tak jak by nas ucieszyło...
przecież druga strona też ma swoje potrzeby, pragnienia, o których my także nie wiemy, nie znamy ich, dopóki ich nie ujawnią, umiejętnie nie nakreślą, werbalnie nie okażą... nikt z nas nie jest wrózka od spełniania życzeń i marzeń, ale gdy tylko ludzie pozyskują świadomość umiejętnej komunikacji między sobą potrafiącą obrazowo w sposób dla niej zrozumiały i wykonalny ja nakreślić to druga strona zazwyczaj pragnie czynić dobro i tą potrzebe zaspakajać po to tylko by pokazać jak bardzo kochają, i jak bardzo jesteśmy dla nich ważni.

swoją droga Leno fajnie pozyskuje sie doświadczenia, które nas ucza jak pozyskac cos od drugiej strony co dla nas jest ważne, i w tak prosty i oczywisty sposób.
Jesli coś jest nam nieznane mózg reaguje na to jako nieprawde, brak w nim zapisów potwierdzający o skuteczności takiego zachowania, dlatego często też robimy setki razy cos co jest skazane na przegrana, wymyslamy tylko rózne warianty tej samej opcji stąd zawsze podpowiedz, jesli coś nie skutkuje latami poszukaj innych form dojścia do tej osoby, może to nie wina tylko tej osoby, ze nas nie rozumie, a że my niezbyt dokładnie i precyzyjnie okreslamy...

pozdrawiam gorąco podpowiem Leno mnie tez dawno temu zaskoczyło to w jak prosty sposób moge otrzymać to czego chce, nawet więcej... ;-)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-04, 11:04   

Pestka............ poradnik jak utrzymać dobre relacje z teściami fajnie podał (już Ci polecałem)Jacek Pulikowski w "Warto pokochać teściową"
Pestka75 napisał/a:
Jestem rozbita, bez siły i czuję się nieszczęśliwa

Pestka....................a czemu???
Czy Ty wychodząc za mąż ,decydując się na takiego a nie innego ojca swoich dzieci wiedziałaś że mąż jest domatorem?że pracuje z ojcem w jednym warsztacie?
Miała świadomość???
Wcześniej pisałaś o tym ,że macie różne temperamenty,nawyki,wzorce zachowań wyniesione z domu.
Pestka75 napisał/a:
Nie wiem czy ma sens rozpisywac sie o tym jacy jestesmy a jacy nie a raczej jacy byliśmy

Pestka............. jak nie uświadomisz sobie jacy jesteście,czym sie różnicie a co Was łączy to masz szanse na pogłębianie frustracji i kryzysu.
Akceptacja osoby ,charakteru partnera ,poznanie go to początek drogi.
Nie akceptując..............stawiasz barierę,odrzucasz.
Czego możesz oczekiwać w zamian???
Każesz odrzuceniem za odrzucenie.................
Każesz cichymi dniami za ciche dni.................
Każesz męża brakiem miłości za odczuwany brak miłości...............
Każesz odstawieniem od łoża za odczuwany brak intymności......

Wiesz??? jest taka prosta zależność,aczkolwiek trudna do przyjęcia w małżeństwie....szczególnie gdy wchodzą w grę urazy(rzeczywiste lub wymyślone) do zastosowania:traktuj współmałżonka tak jakbyś chciała być traktowana, ale również tak jakbyś chciała być traktowany gdybyś była taka jak on.

Pestka75 napisał/a:
Mówię o tym jak się czuję, czego mi brak

A jak mówisz??? wiesz jak mówisz??? posłuchaj siebie jak mówisz.............
Nawet "przepraszam" można powiedzieć tak,że to "przepraszam"może dodatkowo ranić i obrażać(co nie znaczy że tak musi być u Ciebie).
Wiesz co jest najtrudniejsze w małżeństwie?????DIALOG.

Bo nawet to co nazywam KOMUNIKACJĄ może nie być DIALOGIEM.Może być poprostu monologiem lub wydawaniem plleceń.....ewentualnie komunikowaniem swoich potrzeb.

Kolejna prosta zależność kryzysowa w małżeństwie:ona ma żal i pretensje że on ucieka w pracę........a on ucieka w pracę bo ma dość jest narzekania i zrzędzenia że go nie ma w domu.

Pestka???a jaki wzór mężczyzny-ojca,męża-wyniosłaś z domu??jaki jest Twój ojciec???
Jak jest Twoja matka?jaki archetyp kobiety w małżeństwie wyniosłaś z domu rodzinnego?
Piszesz krytycznie o tym ,że teściowa podsyła Wam jedzenie................. a czy teściowa nie wychowuje Wam córki pod Waszą nieobecność???
Jak Ty idziesz do pracy to kto zajmuje się córką??
Czy
Pestka75 napisał/a:
Przykład mój: proszę o załozenie moskitier w oknach, tych przynajmniej które sa otwierane ( no przecież ze nie wszystkich). Juz lato, komary lecą.

A powiedz mu że widziałaś siatki w sklepie..............ale Ty nie potrafisz tak ich załozyć jak on.........no bo on jest napewno dużo lepszym fachowcem jak ci w sklepie gdzie widziałaś siatki...........bo on jest stolarzem,a stolarze to artyści.Ty mu tylko kup te siatki i okaż swoją "bezradność" przy ich montażu.A że on to zrobi najlepiej............. to Ty wiesz.
Potem pochwal go za to jak zrobił...........nawet gdyby Ci sie nie do końca podobało.A jak potem przez kilka dni będziesz wyrażać swoją radość z tego ż e Waszej córki nie gryzą komary to maż będzie w 7 niebie.

Bo nic tak nie podbudowuje męża/faceta,nic tak w nim nie wywołuje samozadowolenia jak wyrazny i szczery podziw dla jego męskości w oczach ,gestach i słowach jego wybranki(wiem co mówię............ jestem facetem).

I to nie jest manipulacja.Cel jest znany.Obojgu.Dobry dialog,dobre realcje.

Pestka............ wieczorny seks zaczyna sie od porannej kawy(może to bardziej do męża).

W poradni małżeńskiej facet mówi do terapeuty: panie,ta moja żona to ona jest jak czołg,ona sobie ze wszystkim radzi...ja mam tylko przyność co miesiąc kasę i codzienie rano wychodząc do pracy wyrzucać śmieci.
I ja doszedłęm do wniosku że kasę to ja jej na konto prześlę...a śmieci to dzieci już duże to wyrzucą.
A ja się zajmę tą nowo poznaną koleżanką z pracy........ona taka samotna,tak potrzebuje pomocy,wspracia,ona sama nie radzi sobie z tymi domowymi naprawami.Ona potrzebuje mężczyzny w domu.
A ja w domu nie jestem mężczyzną.


Pomyśl............... Ty potrzebujesz mężczyzny? czy podwładnego? męża czy służby?


Czego Ty potrzebujesz???? Czego pragnie Twoje serce???
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 7