Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czuję się jak w klatce
Autor Wiadomość
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-26, 01:38   

Pestko, a może czas wyjść ze środka soczystego miąższu, wpaśc w urodzajną glebę i zakwitnąć.. (tylko co jest miązszem, co glebą i czy chcesz i jak zakwitnąć?)

Tak mi sie ostatnio przypomniało moje zmaganie ze straszliwie trudną sprawą jaką jest....upieczenie ciasta.
Nigdy mi się to nie udawało. Próbowałam i próbowałam i zawsze zakalec, i wszystko było sprawcze i mąka i piecyk i nawet otwarte okno. Próbowałam różnych przepisów, nawet takich gotowców z paczki i zawsze kompletna klapa. nawet myslałam, że za silne mam ręce, albo kręce nie w tą strone, co trzeba... Lata mijały, a mnie to denerwowało, przecież przydałoby sie na niedzielę do kawy coś słodkiego własnej roboty. W koncu dałam sobie spokój, odpusciłam na dwa, trzy lata. Stwierdziałm, że nie przeskocze tego i już. Po tym spróbowałam i znowu klapa. Nie mogłam pojąc jak to jest, ze inne rzeczy mi wychodzą a to nie. I pewnego dnia, tak zupełnie od niechcenia znowu się zabrałam za pieczenie. Wielkie wydarzenie, bo starsze dzieci jedno z poprzednich wyczynów o grubości 3 mm umiesciły na facebooku z odpowienim opisem. Robiłam to z dziećmi, i juz w sumie nie liczylo sie to ciasto tylko wszystko wokół. Mielismy naprawde super zabawę, efekt wydawał się być oczywisty. I jak sie domyslasz ku zaskoczeniu nas wszystkich... udało się. Od tego czasu udają się różne, różniste. Do dziś nie znam konkretnego powodu dla którego wczesniej sie nie udawało. Nie było to z pewnoscią nic z zewnątrz, ani maka, ani piecyk ani inne takie. No i nie mam pewności, że za kolejnym razem nie wyjdzie zakalec. Ale sprawia mi to przyjemność, staram się i robie to w towarzystwie, z tym kto ma akurat na to ochotę i ze spokojem. Bo jak znowu się nie uda, to albo dam sobie spokój na chwilę albo bedę próbować i próbować. Oczywiście nie zajmuje się tym na okragło, bo konsumenci mogliby wymagac kompletnej zmiany garderoby.
Są sprawy, na które nie ma jednego wypróbowanego dla wszystkich przepisu, dobrze sobie jasno okreslić cel działania, znaleźć cierpliwość, swój własny sposób, nie poddawać się, czasami odpuścić, spróbować inaczej i mieć swiadomośc, że czasami wychodzi zakalec (a i ten nadaje się do konsumpcji, co kto lubi...albo do czego przywyknie).
Pestko, może łatwiej bedzie Ci się żyło jak na chwilę sobie samej dasz spokój i przestaniesz koncentrować się na brakach a dostrzeżesz co masz. Może odnajdziesz swoje małe oazy szczęśliwości ( kontakt z córką, pieczenie ciasta:)) i one beda taką trampoliną do tego na czym Ci zalezy w związku. Spokoju Ci życzę.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-26, 08:40   

Pestka75 napisał/a:
ale ja za bardzo nie rozumiem, nie wiem już co jest prawdą o mnie, o nas a co nie, nie wiem już co czuję, co powinnam czuć w związku z ta sytuacją oprócz poczucia że coś jest nie tak i ze nie jestem szczęśliwa...



nie jestem szczęśliwa???
zalezy jak kto pojmuje szczęście....

frustracja życiem -to nie koniecznie problem samego otoczenia i zycia


pozdrawiam
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-05, 00:55   

złamana napisał/a:
czasami wychodzi zakalec (a i ten nadaje się do konsumpcji, co kto lubi...albo do czego przywyknie).

Norbert1 napisał/a:
nie jestem szczęśliwa???
zalezy jak kto pojmuje szczęście....

frustracja życiem -to nie koniecznie problem samego otoczenia i zycia


wolę udane ciasto, nie zakalec, problem w tym, że jadam ostatnio wyłacznie zakalce i juz nie wiem jak smakuje dobre i już nie wiem czy potrzebuje jeść to udane, skoro jest zakalec i ja go jem to może tak to ma być?
Norbercie nie czuje sie szcześliwa w związku z moim mężem czyli stale prosząc o coś ( o obecnosc meza w domu, o czułość, o seks, o zainteresowanie, o szacunek, o drobne sprawy typu naprawy, lub powazne sprawy typu pomoc w obowiazkach- maz wybiera sobie te które woli a nie te w których mógłby mnie odciazyc ;)
nie czuje sie z TYM proszeniem , czekaniem szczesliwa, nie czuje sie szczesliwa pozbawiona jego obecnosci i uczucia ( o problemie kanapy pisaam juz kiedys) Tak w skócie pojmuje szczescie i dlaczego mam swoje pojecie zmieniac?

[ Dodano: 2011-10-05, 01:03 ]
nie jestem chyba sfrustrowana zyciem, w pracy tez miewam problemy ale lubie moja prace pomimo trdnosci i sprawia mi duzo frajdy, odpoczywam w pracy, tam czuje ze jestem szczesliwa, ludziom z ktorymi tam sie spotykam nie wydaje sfrustrowana, a mądra, spontaniczna, zabawna, twórcza, usmiechnięta, pełna spokoju, kompetentna, z dystansem do swoich błedów i wpadek, umiejaca sie z siebie smiac i do ludzi.... sama sie sobie taka w pracy wydaje....
jestem za wiele odpowiedzialna ale nie wpedza mnie to w bezradnosc czzy smutek...

w domu czuje sie ... jak w klatce, scisnieta, niewazna, nieszanowana, mało atrakcyjna, zrzedzaca, marudzaca, smutna, bez energii, niezdecydowana, bezradna, przegrana...
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-05, 02:33   

Pestka75,
to co opisujesz to może być wynik np. stanów depresyjnych czy zmian hormonalnych ( jakies gwałtowne zmiany lub niedobory ). Pod ich wpływem zmienia się nasze postrzeganie świata, odbiór emocjonalny otoczeniai i subiektywne odczucie szczęścia. Aby to zmienić niektórzy idąc za radą lekarzy przyjmują medykamenty na poprawę nastroju, można też wykorzystać metody innych terapii np. duchową. Powierzyć Jezusowi tę chorobę emocji i ducha i poprosić o uzdrowienie. Zmieniając siebie i własne wnętrze zmienisz swój stosunek i zachowanie wobec otoczenia. Spróbuj podziałać w kierunku rozjaśnienia wewnętrznego, Miłość Boga i człowieka potrafi czynić cuda, ale sama musisz tego chcieć, naucz się najpierw kochać siebie. Kochając siebie możesz Miłością obdarzyć otoczenie i przede wszystkim męża.
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-05, 07:39   

Pestka75 napisał/a:
odpoczywam w pracy, tam czuje ze jestem szczesliwa, ludziom z ktorymi tam sie spotykam nie wydaje sfrustrowana, a mądra, spontaniczna, zabawna, twórcza, usmiechnięta, pełna spokoju, kompetentna, z dystansem do swoich błedów i wpadek, umiejaca sie z siebie smiac i do ludzi.... sama sie sobie taka w pracy wydaje....
jestem za wiele odpowiedzialna ale nie wpedza mnie to w bezradnosc czzy smutek...


Nie ma co porównywać relacji z ludźmi w pracy z relacją z mężem.

Z ludźmi z pracy nie wiążą Ciebie głębsze uczucia, nie masz wobec nich żadnych oczekiwań, wiesz - że i oni wobec Ciebie nie mają żadnych - przynajmniej takich, które przychodziłyby Ci z trudem, bo byłyby niezwiązane z pracą.

Ale tu jest klucz do odpowiedzi, dlaczego jest tak, a nie inaczej.

Oczekiwania. Oczekujesz -> nie dostajesz -> frustracja.

Czy masz prawo oczekiwać od męża czegoś więcej? Trudno powiedzieć.

W dalszym ciągu uważam, że za wiele analizujesz, tak jakbyś tą analizą się delektowała, napawała. Co Ci da analiza, która nie jest kontrolowana przez specjalistę?
Znasz się na ludzkiej psychice na tyle, by postawić diagnozę, zrozumieć?

Żadne z nas tutaj też nie jest psychiatrą i niczego w tej kwestii Ci nie zdiagnozuje.

Chętnie bym poczytała - co poza analizą siebie, męża robisz dla siebie. Ale nie chodzi mi o takie powierzchowne rzeczy jak taniec (zresztą pociągnęłaś to dalej? czy tylko na chęciach się skończyło?)

Byłaś w poradni rodzinnej - jakiejkolwiek?
A może u seksuologa? Z prośbą o poradę?
Czy poczytałaś coś z zakresu komunikacji?
Może jakieś inne lektury?
Podziel się z nami swoimi wnioskami.
Wiem, że książki to nie wszystko - ale napisali je mądrzy ludzie, którzy mają pewne doświadczenie i dzielą się nim z nami. Wszystkiego nie załatwią, ale pozwolą zrozumieć pewne mechanizmy, a poprzez zrozumienie - zaakceptować.

A może po prostu lubisz się nad sobą użalać, cierpieć i opowiadać o tym swoim cierpieniu w tej dziedzinie, której nie możesz kontrolować (bo zależy ona w dużej mierze od wolnej woli drugiego człowieka).

Pytam - bo ileż razy można pisać to samo, jak długo?

Nie szkoda Ci życia?

Przyjmujesz wobec nas, naszych sugestii, prób wskazania Ci możliwych dróg rolę identyczną, jaką przyjmuje Twój mąż wobec Ciebie. On ma swoją wizję życia. Nie będzie się zmieniał, bo nie. Nie jest specjalnie szczęśliwy, że został niejako "przymuszony" do ślubu, do posiadania dziecka, którego nie chciał. Teraz żyje sobie po swojemu i tyle. Na tyle, na ile to możliwe, widocznie jemu jest dobrze - po co ma coś zmieniać?

I Ty robisz to samo.

Echs, mam wrażenie, że piszę to już któryś raz, któryś raz to samo...
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-05, 07:58   

Pestka75 napisał/a:
Norbercie nie czuje sie szcześliwa w związku z moim mężem czyli stale prosząc o coś ( o obecnosc meza w domu, o czułość, o seks, o zainteresowanie, o szacunek, o drobne sprawy typu naprawy, lub powazne sprawy typu pomoc w obowiazkach- maz wybiera sobie te które woli a nie te w których mógłby mnie odciazyc ;)
nie czuje sie z TYM proszeniem , czekaniem szczesliwa, nie czuje sie szczesliwa pozbawiona jego obecnosci i uczucia ( o problemie kanapy pisaam juz kiedys) Tak w skócie pojmuje szczescie i dlaczego mam swoje pojecie zmieniac?


a co wg Ciebie mogłoby się stać gdybyś przestała prosić o te rzeczy?
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-05, 08:52   

Pestka75 napisał/a:
w domu czuje sie ... jak w klatce, scisnieta, niewazna, nieszanowana, mało atrakcyjna, zrzedzaca, marudzaca, smutna, bez energii, niezdecydowana, bezradna, przegrana...


ależ Pestko to sa emocje, za które ty jestes odpowiedzialna i które tylko ty możesz zmienić, ich odczuwanie
obwiniasz mężą za ten stan twojego nastroju, bo gdyby on to i to, tak i tak, to ty bys w końcu poczuła się nieściśnięta, ważna, wesoła, z energią, zaradna itd… a tak mąż nie robi tego więc jest winny temu, iż ty tak odczuwasz… a tylko ty masz tą władze w sobie by te odczucia bez względu na to co robi mąż zmienić… To myslenie, że w domu może być jak w pracy… że tam jesteś wesoła mimo, iż też dochodzi do problemów umiesz je załatwiać, być radosna, zadowolona z tego co robisz, czuć się spełniona

masz wpływ na siebie, mąż może nie chcieć tego, czy owego ale to nie może wpływać na to, że czujesz sie mało atrakcyjna, smutna, bez energii, przegrana bo tą decyzje o tym jak się czujesz z tym dajesz sobie ty sama właśnie myśleniem takim, że tak jest… to twoje przekonanie o sobie cie zamyka w tej pułapce… czyjeś działania lub ich brak wpływa na nasze emocje ale to my w związku z tym jakie mamy przekonania o sobie uruchamiamy cały ten osąd …
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-05, 09:13   

mada27 napisał/a:
a co wg Ciebie mogłoby się stać gdybyś przestała prosić o te rzeczy?

Pewnie nic by się nie stało..zresztą dośc fajnie napisała to satine
o wizji życia
wg.męża

Satine napisał/a:
Przyjmujesz wobec nas, naszych sugestii, prób wskazania Ci możliwych dróg rolę identyczną, jaką przyjmuje Twój mąż wobec Ciebie. On ma swoją wizję życia. Nie będzie się zmieniał, bo nie. Nie jest specjalnie szczęśliwy, że został niejako "przymuszony" do ślubu, do posiadania dziecka, którego nie chciał. Teraz żyje sobie po swojemu i tyle. Na tyle, na ile to możliwe, widocznie jemu jest dobrze - po co ma coś zmieniać?

I Ty robisz to samo.

Pestko hmmmm
Pestka75 napisał/a:
nie jestem chyba sfrustrowana zyciem, w pracy tez miewam problemy ale lubie moja prace pomimo trdnosci i sprawia mi duzo frajdy, odpoczywam w pracy, tam czuje ze jestem szczesliwa, ludziom z ktorymi tam sie spotykam nie wydaje sfrustrowana, a mądra, spontaniczna, zabawna, twórcza, usmiechnięta, pełna spokoju, kompetentna, z dystansem do swoich błedów i wpadek, umiejaca sie z siebie smiac i do ludzi.... sama sie sobie taka w pracy wydaje....
jestem za wiele odpowiedzialna ale nie wpedza mnie to w bezradnosc czzy smutek...

w domu czuje sie ... jak w klatce, scisnieta, niewazna, nieszanowana, mało atrakcyjna, zrzedzaca, marudzaca, smutna, bez energii, niezdecydowana, bezradna, przegrana...

najprościej napisze tak ..spróbuj zyc z nimi pod jednym dachem,dzielić sprawy dnia codziennego i zobacz co będzie się działo.....

piszesz wciąz o klatce???

klatkę stworzyłas sobie sama....nikt inny tylko ty...a w zasadzie twoje podejście do życia i brak akceptacji go jakim jest
...i pierwszy lepszy spec od psychiki odrazu wyłapie w tym brak spójnosci,wystarczy jak przedstawisz mu swoją wizje pojmowania szczęścia.....

Pestka75 napisał/a:
Tak w skócie pojmuje szczescie i dlaczego mam swoje pojecie zmieniac?


no taaaaa widzisz pestko a w tym miejscu nalezy zapytać...

a czy jestes pewna że to własciwa wizja???? czy warto coś zmieniać???
ano warto by chocby sie przekonać czy zmiana coś da..........

Pestka75 napisał/a:
w domu czuje sie ... jak w klatce, scisnieta, niewazna, nieszanowana, mało atrakcyjna, zrzedzaca, marudzaca, smutna, bez energii, niezdecydowana, bezradna, przegrana...


no :-D :-D najbardziej skupię się nad tym co powyżej..i pewnie bardzo cię rozczaruję :-P :-P .......

Widzisz pestko zapewne identico odczucia były i w mojej relacji małzeńskiej (nie moje),i co dalej????
ja wkoncu to zrozumiałem,dotarły do mnie potrzeby drugiej strony-i po wielu perturbacjach włąsnych stawałem na wysokości zadania i zmieniałem wsio we własnym zyciu- pilnie wsłuchując się w potrzeby innych........

wynik??? powstał inny człowiek (i nie chodzi tu o medal czy fanfary)
tylko o......jak myslisz??? ...
czy to cos dało???,zmieniło??? ,pomogło????

czy druga strona dzięki temu osiągneła włąsną równowagę???

nie pestko ...a dlatego nie- bo nieraz nie wystarcza zmiana problemu na zewnątrz...tylko trzeba dokonac zmian wewnątrz siebie................

i tego ci brak.....niestety

pozdrawiam
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-22, 00:41   

zaczęłam Wam odpisywać i..... stwierdziłam, ze już brak mi sił na ględzenie... czytać: udowadnianie jak bardzo mąż mnie nie rozumie, jak bardzo jestem a raczej czuję się w małżeństwie samotna, sfrustrowana...czego mi brak i dlaczego...

powinnam zacząć od tego że umęczyłam się sama sobą i swoim myśleniem...
zapragnęłam działania i chociaż nie mam na razie się czym tutaj pochwalić, bo stawiam tak małe kroki, że ich prawie sama nie widzę ;) to mam wrażenie , że to co próbuję robić lekko mnie wycisza... nawet boję się o tym pisać żeby nie uleciało ze mnie... :oops:

zaczęłam od spowiedzi i modlitwy ( na razie stać mnie tylko na dziesiątkę różańca wieczorem i to nie całą bo przysypiam :-/
nie słyszę już w swojej głowie tylu własnych zjadliwych, oskarżających, "tupiących" ze złości myśli... chociaż "myślę je" to... pojawiły się też te które mi pomagają zatrzymać się i ... przyglądać się sobie,
przyglądanie się mężowi boli, jest źle... nie mam już siły, poddaje się..., jestem bezsilna, nie mogę zrobić nic by Go zmienić ( choć stale łapie się na tym, że wciąż tych zmian próbuje)
z ostatniej chwili: mąż ostatnio dzwoni do mnie by dowiedzieć się co na obiad i móc wybrać czy zje w domu czy u swojej mamy, spędza więc u mamy obiadokolację przy okazji odbierania córki od babci..., przyjeżdża z tych obiadokolacji coraz później tak, ze mała nadaje się juz tylko do spania..., sam więc ląduje zwyczajowo na swojej kanapie... i to tyle w temacie naszego rodzinnego życia...

wszystko się we mnie buntuje a jednocześnie chyba już nie chce tracić energii na zmiane czegoś nad czym i tak nie panuję...
po co piszę o tym?
bo czuję, ze potrzeba mi czyjejś modlitwy, nie tylko teraz, dziś ale też jutro...
Satine napisał/a:
Byłaś w poradni rodzinnej - jakiejkolwiek?
A może u seksuologa? Z prośbą o poradę?
Czy poczytałaś coś z zakresu komunikacji?
Może jakieś inne lektury?
Podziel się z nami swoimi wnioskami.
Wiem, że książki to nie wszystko - ale napisali je mądrzy ludzie, którzy mają pewne doświadczenie i dzielą się nim z nami. Wszystkiego nie załatwią, ale pozwolą zrozumieć pewne mechanizmy, a poprzez zrozumienie - zaakceptować.


już kiedyś pisałam że korzystam z terapii,
seksuolog? do końca nie wiem w czym miałby mi pomóc skoro to męża boli głowa ;) hehe
Miłość wymaga stanowczości Dobsona: najbardziej podobał mi się fragment o pielęgnowaniu zdrowej tajemniczości w związku... zastanawiam się teraz co mogłabym z tym zrobić u siebie i jak byc stanowczą? chyba jednak nie mam na to siły i ochoty bo to kojarzy mi się ze stawaniem naprzeciwko mojego męża i z walką o szacunek (powiedziałam mu dziś, że ma wybrać czy je w domu czy u mamy a jeśli zdarzy się tak ze nie bedzie obiadu w domu to go o tym poinformuję, i że sprawdzanie menu i wybieranie sobie co woli zjeść mnie złości ... skutek jest taki że chyba zjada dwa obiady bo wrócił dzis późno i zjadł niewiele z tego co zrobiłam...) Nie chce mi się na tym juz skupiać, to mnie okrada z energii, nie chce też uciekać... Mówię na spokojnie co czuje w związku z ta sytuacją więc żeby mnie nie urazić mąż zalicza dwa obiadki.

Co robię dla siebie?
Wyjechałam na weekend. Pierwszy mój weekend bez męża i córeczki!
Pełen śmiechu, żartów, leniuchowania, górskiej wędrówki... modlitwy.
Mąż i tak zawiózł córcię do babci w pt i w sb a w nd wydzwaniał byle szybciej żona-opiekunka do domu wracała ;)
Po weekendzie wszystkim się chwalił jak to żona imprezuje a on domem się zajmuje więc w jego rodzinie uchodzę teraz za... ta co wygrała los na loterii :lol:

Mam kilka planów jeszcze jeśli chodzi o mnie, jak dojdą do skutku to napiszę ;)
Byle nie uleciało...

"Zła Matka" Ayelet Waldman... kontrowersyjna, bo tak:
- z jednej strony w dowcipny i szczery do bólu sposób rozprawia się z mitem "dobrej matki", do ideału której tak niemożliwie jest się zbliżyć ( no po co ja się tak dręczę że moja córcia nie che jeść warzyw ;) nie prasuję już jej wszystkich ciuchów, bo większość rozprostuje się podczas noszenia ;) ach daleka droga... jeszcze przedemną... ale zakończyłam już karmienie piersią po 16 miesiącach BO TAK CHCIAŁAM i jestem z tego dumna
- z drugiej strony temat aborcji, seksu nieletnich a co dopiero seksu przed ślubem ( czy to tylko amerykanska rzeczywistość?) dzis nie będę sie wgłębiać w ten temat, hmm, co dobre wyskubałam, wątpliwe zastanowiło ale nie dla mnie...

bywalec napisał/a:
władze w sobie by te odczucia bez względu na to co robi mąż zmienić

chciałabym odzyskać ... i boję się tego rozdźwięku między nami...
moja córcia już pokazuje gdzie jest mamy łóżko, gdzie taty a gdzie jej... w sensie że każdy ma osobne...
takich "drobiazgów" jest pewnie więcej, jest mi przykro ,że zafundowaliśmy jej taki niezdrowy obrazek... pomijając juz moje oczekiwania, potrzeby, frustracje... mam poczucie, że to ją skrzywi... i dziedzictwo skrzywień idzie dalej w świat...

pozdrawiam :roll:

[ Dodano: 2011-10-22, 23:23 ]
mada27 napisał/a:
a co wg Ciebie mogłoby się stać gdybyś przestała prosić o te rzeczy?

mąż pewnie całkowicie zrobiłby sobie "wolne" i zatopił w swojej kanapie na dobre...
może rzeczywiście złudne to poczucie kontroli nad sytuacją jeśli wymusza się czyjeś zachowanie prośbami różnymi...
jak wymagać a przestac jedynie oczekiwać?
czy brak wymagań czytaj próśb nie spowoduje jeszcze większego dystansu między nami?
tak się głośno zastanawiam...
Norbert1 napisał/a:
pierwszy lepszy spec od psychiki odrazu wyłapie w tym brak spójnosci,wystarczy jak przedstawisz mu swoją wizje pojmowania szczęścia.

w czym brak spójnosci i dlaczego moja wizja szczęścia jest gorsza?
Norbercie reszty wywodu nie rozumiem, dość zagmatwany dla mnie ( na dużym poziomie ogólności)
Norbert1 napisał/a:
czy to cos dało???,zmieniło??? ,pomogło????

czy druga strona dzięki temu osiągneła włąsną równowagę???

skoro nic nie dało to po co zmiana?
a Ty sam naprawdę cieszysz się ta zmianą?
Twoje usilne przekonywanie osób na forum właśnie z niej wynika? ( przez usilne rozumiem tu bezpośrednie zwroty do różnych forumowiczów, często w trybie orzekającym, rozkazującym typu: a Ty to jesteś taki a taki, a Twoje zachowanie świadczy o tym i o tym, a spece od psychiki wyłapaliby to i to...)

Satine napisał/a:
Co Ci da analiza, która nie jest kontrolowana przez specjalistę?

czy kontrola, nawet specjalisty jest w stanie zobiektywizować takie analizy?
wszystko na czym opiera się specjalista to słowa, słowa i subiektywna interpretacja zdarzeń ( mój mąż nie przyjdzie i juz kiedyś odmówił udziału w takim spotkaniu więc specjalista zdany jest ostatecznie na te moje nędzne analizy)
dzieje się to przecież także i tutaj na forum, zależnie od tego w jakim tonie piszę takie też słyszę odpowiedzi...
jestem bardziej rzeczowa- otrzymuje wsparcie
żalę się i narzekam to delikatny kop w d...
Satine napisał/a:
A może po prostu lubisz się nad sobą użalać, cierpieć i opowiadać o tym swoim cierpieniu w tej dziedzinie, której nie możesz kontrolować (bo zależy ona w dużej mierze od wolnej woli drugiego człowieka).

Pytam - bo ileż razy można pisać to samo, jak długo?

piszę o tym i opowiadam... nie dlatego że "lubię" ale dlatego że kręcę się w kółko... w wirze...
nie chcę się puścić gałęzi która mną szarpie, im bardziej trzymam tym bardziej szarpie a bardzo boję się... utonąć...
tak mniej więcej czuję się teraz
co do jednego w tym zdaniu to się zgadzam: widzę, ze nie moge kontrolować męża, poczucie kontroli zawsze dawało mi poczucie bezpieczeństwa ( zobaczyłam to dopiero niedawno)
czy małżeństwo nie przypomina trochę dwojga osób wiosłujących w jednej łódce?
co zrobić gdy druga osoba nie che wiosłować, nie mówiąc juz o tym ,ze nie chce z nami płynąć tam dokąd zmierzamy
czy pozwolić sobie na "luksus" zaprzestania wiosłowania?
chciałabym dopłynąć do kilku portów, mąż chyba niekoniecznie...
to co stać na środku jeziora i czekać?
i tu dochodzimy do tzw "wizji szczęścia"
zgodzę się Norbercie, że każdy płynie do innego portu albo jak wolisz, wszyscy płyniemy do tego samego tylko różnymi drogami ( zależy jaka koncepcja jest Ci bliższa)
trudno więc orzekać, że mój cel podróży jest nie o.k w porównaniu do....?
właśnie jaka wizja szczęścia jest o.k
inna koncepcja mówi jeszcze że nie cel tyle ważny co droga a raczej proces podróżowania w którym uczymy się tego co tak naprawdę zbliża nas do celu
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-24, 00:31   

Pestko, jest w internecie taka książka pt gry i zabawy małżeńskie. To rozmowa psychologa Andrzeja Wiśniewskiego i Katzryny Grocholi o bardzo skomplikowanych relacjach w małżeństwie i stosowanych przeróznych świadomych i nieuświadomionych gier. Jest tam o sztuce prowadzenia rozmów, o tzw, metarozmowaych, przejmowaniu kontroli rozmowy i braku możliwości uzyskania odpowiedzi na dany problem. Jest o braku umiejętności słuchania, o uwikłaniu we własne wizje małżeńskiego szczęścia. Jest o nadinterpetowywaniu słów małżonka do własnych wyobrażeń o jego przekaniach i intencjach. Może pozwoli Ci znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego telefon męża w nd uznałaś za oczekiwanie na powrót opikunki do dziecka a nie zwykłą troskę o Ciebie. Wiedział, chyba, że wracasz w nd, prawda? W tej książce jest o przyczynach milczenia mężczyzn, o braku podejmowania przez nich współzycia i tego jak reakacja żony na jego jedną czy druga odmowę przekłada się na dalszą niechęć. W tek książce znajdziesz też troszkę o uwikłaniu mężczyzny w relacje żona - matka. Może znajdziesz tam odpowiedź na pytanie, dlaczego jak mąż je obiad u Was patrzysz czy zjadł mało czy dużo i martwisz się tym, że u mamy jednak też zjadł. Jej, zjadł dwa obiady, żeby i mama i żona były zadowolone. Czyli, zależy mu na Tobie. Ma też problem z matką. Musi mu być nieciekawie. W tej książce jest też o najpoważniejszej przyczynie kryzysów, tj braku poczucia własnej wartości. I o tym, że dojrzały wybiera dojrzałego, mniej dojrzały mniej dojrzałego a niedojrzały niedojrzałego. No i jakie sa przyczyny tego. Poczytaj. Pozdrawiam.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-24, 13:10   

...nie słyszę już w swojej głowie tylu własnych zjadliwych, oskarżających, "tupiących" ze złości myśli... chociaż "myślę je" to... pojawiły się też te które mi pomagają zatrzymać się i ... przyglądać się sobie,
przyglądanie się mężowi boli, jest źle... nie mam już siły, poddaje się..., jestem bezsilna, nie mogę zrobić nic by Go zmienić ( choć stale łapie się na tym, że wciąż tych zmian próbuje)
...

Pestko nie akceptujesz się jako kobieta, żona, matka, ktoś sprzedał ci przekonanie o sobie i na tym przekonaniu do dziś opierasz swoje życie.
Nie chce czułości pewnie ze mna coś nie tak, w odwróceniu złosci i gniewu przerzucanie na męża własnych odczuc to z nim cos nie tak… w pewnym sensie tak, zdrowy mężczyzna pragnie takich kontaktów, ale to jego problem, dlaczego unika, co jest tego przyczyną. Ty możesz pracować tylko nad tym jak sama odbierasz brak zainteresowania Toba przez męża.

On wybiera sobie lepsze obiady, te które mu lepiej smakuja, pewnie znów odczucie, jestem złą kucharką, woli dlatego obiady u mamy, bo jest lepszą kucharką ode mnie, w przerzuceniu złośc, gniewu, że tak nie jest, gotuje smacznie jest znów to z nim jest coś nie tak, woli mame ode mnie, jest od niej uzależniony, i znów to jego problem czy tak jest czy tylko mądrze wybiera co chce zjeść i na co ma ochote.

Dalej, jestem zła matką, przy babci zachowuje się inaczej, pewnie nie umie nią być, tworzyć i wymyślać takie zabawy by dziecko nie było kapryśne i marudne. Z nia tez jest marudne ale babcia tego tak nie odczuwa jak ty, że powodem jest to iż to wina po jej stronie, tylko zwykłe tłumaczenie siebie zmęczeniem, do którego mamy prawo, jak i stanem dziecka, które także ma prawo do nastrojów raz pogodnych raz mniej, związanych nie z osoba i jej traktowaniem dziecka, a także z przyczyn samoistnych jak zdrowie, zmęczenie dziecka, emocje związane z dniem, sen… Ty jednak tłumaczysz przeważnie moja wina, że tak się dzieje, nie jestem taka jaka powinnam być, a skąd takie przekonania o nieradzeniu sobie? Z zyciem, dzieckiem, z małżeństwem, i zgodnie z nimi takie zachowania i emocje dla podtrzymania, ze tak własnie jest….

Wewnętrzny twój krytyk wciąż ci podkłada noge, zabraniając widzieć się taką jaka jesteś, dobra, mądra, inteligentna, ładna, przedsiębiorcza, opiekuńcza, pozwala ci za to wciąż doszukiwać się i analizowac każdy twój ruch, zachowanie pod kontem tego czy właściwie, czy dobrze, by nie poczuc się tylko fajnie samej ze sobą, i mieć odczucie, że to co robię jest ok., fajne, może ktoś inny zrobił by to inaczej, nie znaczy że lepiej… Pozwól sobie na chwalenie siebie za to kim jesteś, do czego doszłaś.. co masz ciesz się tym, to twoja zasługa. To fakty przemawiaja za tym iż tak jest, nikt za ciebie nie doszedł do tego co dziś masz, wykształcenie, praca, wizerunek osobisty, tylko ty sama, jednak odczucia zadowolenia z tego nie ma, bo wciąż widzisz się nie taką jaką byś chciała się widzieć.

Zastanów się dlaczego wciąż włącza się wewnętrzny krytyk, kto utwierdza cie w tym przekonaniu nadal, nie pozwalając tym samym ci myśleć o sobie inaczej, kłóciło by się to z opinią tej osoby o tobie, jako tej odważnej i umiejącej poradzić sobie, wyjśc z tego myślenia.

Wciąż piszesz:… chce ale nie mam siły, lub ..wszystko się we mnie buntuje a jednocześnie chyba już nie chce tracić energii na zmiane czegoś nad czym i tak nie panuję...
ty ta klatkę stworzyłaś, możesz z niej wyjść, nikt inny cie w niej nie zamknął oprócz siebie samej. Masz siłe o którą się nawet sama nie podejrzewasz, że umiesz, wystarczy zmiana przekonań, jest ok, każdy tak ma, nikt nie jest idealny, nikt nie jest bez problemów i nikt nie jest idealna matką czy żona, każdy gotuje jak umie, nie wartośc w tym jak gotuje tylko ile daje mi radości samo gotowanie, nie ważne jaka jestem matką, tylko ile radości daje mi bycie z dzieckiem, nie ważne kto co mówi o mnie, ważne że sama ze soba czuje się fajnie.

Ludzie mówią…. teraz wygrała los na loterii, mąż zajmuje się dzieckiem, ty na wyjeździe ze znajomymi, a cóz w tym złego, ich opinia mówi o mężu, że jest ok. zgadzając się na taki układ, nie zaś o tobie, ze ty jesteś nie ok., że jesteś złą żoną czy matką bo zostawiłaś ich w domu a sama pojechałaś się zabawic, masz z tym problem? Masz prawo do tego, oboje się na to zgodziliście, ale ty nie dałaś sobie pełnego prawo do tego by czuć się z tym wyjazdem dobrze…

Pestko, zadam niewinne pytanie, bo nigdzie nie wyczytałam tego, wciąż mówisz o tej kanapie, osobnym łóżku,
a starałaś się to zmienić, ale nie rozmową na ten temat dlaczego nie chce a…. tylko mówiąc zalotnie i kokieteryjnie: kochanie może dzis przyjdziesz do naszej sypialni kiedy on już lezy na swojej kanapie, albo czy ja zmieszcze się jeszcze obok z niewinnym uśmiechem … starałaś się sama zainicjować wieczór w romantyczną randkę we dwoje, czy raczej patrząc na męża na kanapie samotnego odczuwasz tylko on nie chce, czy starałaś się czasem mimowolnie w kontakcie z mężem o czułe zachowania, przelotny dotyk, niewinne przytulenie się zwykłe ludzkie odruchy okazywania komus zainteresowania jego osobą…

Czy może tylko czekasz, aż on pierwszy zrobi krok w kierunku twoim, w kierunku zalotnych zachowań potwierdzających jego zainteresowanie Toba bo przecież kobiecie może nie wypada? Czy może próbowałaś ale on odpycha cie kiedy się do niego zbliżasz, kiedy chcesz się do niego przytulic….mówiąc nie mam ochoty, daj mi spokój, nie kocham cie, nie pragne ciebie?
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-24, 14:14   

Pestka75 napisał/a:
skoro nic nie dało to po co zmiana?
a Ty sam naprawdę cieszysz się ta zmianą?
Twoje usilne przekonywanie osób na forum właśnie z niej wynika? ( przez usilne rozumiem tu bezpośrednie zwroty do różnych forumowiczów, często w trybie orzekającym, rozkazującym typu: a Ty to jesteś taki a taki, a Twoje zachowanie świadczy o tym i o tym, a spece od psychiki wyłapaliby to i to...)

ugryzło co napisałem????
widzisz pestka ..bo byc może ja to taki podobny problem jak z drugiej strony ciebie :-D :-D

zanim się zafochasz to poczytaj to co napisała bywalec bo wazne
Cytat:
a starałaś się to zmienić, ale nie rozmową na ten temat dlaczego nie chce a…. tylko mówiąc zalotnie i kokieteryjnie: kochanie może dzis przyjdziesz do naszej sypialni kiedy on już lezy na swojej kanapie, albo czy ja zmieszcze się jeszcze obok z niewinnym uśmiechem … starałaś się sama zainicjować wieczór w romantyczną randkę we dwoje, czy raczej patrząc na męża na kanapie samotnego odczuwasz tylko on nie chce, czy starałaś się czasem mimowolnie w kontakcie z mężem o czułe zachowania, przelotny dotyk, niewinne przytulenie się zwykłe ludzkie odruchy okazywania komus zainteresowania jego osobą…

Czy może tylko czekasz, aż on pierwszy zrobi krok w kierunku twoim, w kierunku zalotnych zachowań potwierdzających jego zainteresowanie Toba bo przecież kobiecie może nie wypada? Czy może próbowałaś ale on odpycha cie kiedy się do niego zbliżasz, kiedy chcesz się do niego przytulic….mówiąc nie mam ochoty, daj mi spokój, nie kocham cie, nie pragne ciebie?


to sa nieraz szczegoliki..ale z nich dopiero powstaje wielka prawdziwa wartośc i powtórze do znudzenia zanim najpierw poszukam czegoś( nie tak )w kims..wczesniej warto zerknąc w siebie..by stwierdzic CZY FAKTYCZNIE WSIO WYKONAŁEM...

pozdrawiam
[ Dodano: 2011-10-24, 14:44 ]
Pestka75 napisał/a:
w czym brak spójnosci i dlaczego moja wizja szczęścia jest gorsza?
Norbercie reszty wywodu nie rozumiem, dość zagmatwany dla mnie ( na dużym poziomie ogólności)

Pestko żem nieraz szorstki i wyglada jakbym miał muchy w nosie wcale tak nie jest..to na poczatek co do wizji swiata???
twoje jest taka..męża inna a po co??? by cos z tego połączyc razem..a nie pzrepychac przypadkiem własnych

a teraz co do tego..
Pestka75 napisał/a:
skoro nic nie dało to po co zmiana?
a Ty sam naprawdę cieszysz się ta zmianą?
Twoje usilne przekonywanie osób na forum właśnie z niej wynika? ( przez usilne rozumiem tu bezpośrednie zwroty do różnych forumowiczów, często w trybie orzekającym, rozkazującym typu: a Ty to jesteś taki a taki, a Twoje zachowanie świadczy o tym i o tym, a spece od psychiki wyłapaliby to i to...)

echhh.nie dało??poczatkowo tez tak two widziałem..bo chciałem..mocno chciałem naprawy relacji..malzeństwa...tego zmarowanego czasu...a to nie przychodziło...co wówczas???
wciąz pojawiały się nowe pytania a moze jeszcze to..a może tak..a moze jeszcze w tym coś trza...a może....a moze...

a nie widziałem istoty..ż efakt pozmienialo się we mnie wiele...i wciąz zmienia ..perfektem nie będe nigdy..ale nie jestem tez marnota.....
jestem jaki jestem..wiele dotarło..wiele się zmieniło

zatem trzeba czegoś więcej czego???
akceptacji mnie jakim jestem..ale to już nie moje dzieło....

pestko nie nakazuję niczego innym...to że pisze to jedno..a człek osoba dorosła moze wysłuchac ..lub nie.....

i tyle
 
     
Pestka75
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-24, 14:51   

bywalec napisał/a:
Czy może próbowałaś ale on odpycha cie kiedy się do niego zbliżasz, kiedy chcesz się do niego przytulic….mówiąc nie mam ochoty, daj mi spokój, nie kocham cie, nie pragne ciebie?

przelotem odpowiem tylko na jedną z Twoich sugestii...
tak, próbowałam, tak usłyszałam "nie wygłupiaj się", "uspokój się" łącznie z przytrzymywaniem mojej ręki czy też raczej z odpychaniem jej...
już kiedyś tu pisałam o tym wszystkim wtedy wpadliście na pomysł , ze mój mąż ma depresję, ze może ukrytą... że.... że ... że....
jakoś objawów jego depresji nie widać w innych dziedzinach życia...
tak mam wiele żalu do męża i boleśnie odbieram to że mnie odpycha od siebie...
nie, nie chce pójść na rozmowę do specjalisty, jakiegokolwiek,
tak starałam się inicjować romantyczne wieczory- bez skutku, bez chęci do udziału.. najczęściej woli na takie "nasze" wyjścia zaprosić kogoś trzeciego np swoje siostry czy tp osoby...
na razie tyle... później odpiszę więcej....

[ Dodano: 2011-10-24, 14:51 ]
bywalec napisał/a:
Czy może próbowałaś ale on odpycha cie kiedy się do niego zbliżasz, kiedy chcesz się do niego przytulic….mówiąc nie mam ochoty, daj mi spokój, nie kocham cie, nie pragne ciebie?

przelotem odpowiem tylko na jedną z Twoich sugestii...
tak, próbowałam, tak usłyszałam "nie wygłupiaj się", "uspokój się" łącznie z przytrzymywaniem mojej ręki czy też raczej z odpychaniem jej...
już kiedyś tu pisałam o tym wszystkim wtedy wpadliście na pomysł , ze mój mąż ma depresję, ze może ukrytą... że.... że ... że....
jakoś objawów jego depresji nie widać w innych dziedzinach życia...
tak mam wiele żalu do męża i boleśnie odbieram to że mnie odpycha od siebie...
nie, nie chce pójść na rozmowę do specjalisty, jakiegokolwiek,
tak starałam się inicjować romantyczne wieczory- bez skutku, bez chęci do udziału.. najczęściej woli na takie "nasze" wyjścia zaprosić kogoś trzeciego np swoje siostry czy tp osoby...
na razie tyle... później odpiszę więcej....
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-24, 15:05   

Pestka75 napisał/a:
przelotem odpowiem tylko na jedną z Twoich sugestii...

heee i ja przelotem tez odpowiem ...

a spotkals sie z czyms takim pestko???
..że ktoś moze miec problemy z wyrażaniem uczuć???

często jest tak że jest ich bardzo wielka wewnetrzna potrzeba..a zarazem pojawia się mega strach z ich wyrażeniem....

wiesz kiedy tak bywa???

jak sie doznało w przeszłości zwodu na wyrażeniu tych uczuć..
a przysłowiowe zycie lub ktoś je skopał.....
nieprzerobiony ten temat zamyka wewnątrz ..jednocześnie broniąc okazanie tych uczuć

nie pytaj tylko czemu to pisze??? i dlaczego pisze???....

ale wiem tylko jaki można popełnić całkowity błąd...

nie zrozumiec kogoś takiego..i zamknąc całkiem swe uczucia na niego

pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 5