Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ufff załatwił to sam cudaczek......ubiegła mnie a miałem to napisac.
Jako pierwsze Jarku to określ mi co wniosłes do postu cudaczka poza czepliwością.
pozwalając sobie na ocene mnie czy też samotnej
dla ścisłości to pierwsza z twoich skaz jakiej mimo ukończenia programu 12 k...nie przerobiłes.
Po drugie kto ci dał prawo oceniac moją decyzje jako ojca,czy tez decyzje mojej żony jako matki ,oraz zgode na zaistniałą sytuacje księdza(opiekuna ministarntów) ....nazywając to chora czy żle pojętą tolerancja ....
A jaka winna byc właściwa- twoja?????
przewrotnie ...ile lat uczyłes innych własnej tolerancji co???
niewłasciwy to jestes nadal ty Jarku..i wypisując swoje spostrzeżenie na twój temat odpowiem kolejny raz
winienes byc nadal uczestnikiem 12 kroków,zamiast sponsorem wspólprowadzącym warsztat....
heeeeee zapodam teraz tekstem innego Jarka
lekarzu...najpierw ulecz się sam.
Dziś kolejny raz dałes plamę ..nie wiem czy to łapiesz włazisz w czyjs temat piszesz oceny innych ,bzdury nie wnoszac nic z pomocy między ludzi...
I to sa twoje kwalfikacje??? kwalfikacje do bycia sponsorem???
mam przynajmniej nadzieje że dziewczyny podchodza do tematów bardziej profesjonalnie...
no a teraz mozesz sobie wypisywac wszelkie bzdury jakie chcesz na mój temat.....
choc zastanów sie i oceń czy warto??? masz jeszcze koło ratunkowe
-telefon do sponsora i spytaj.....
p.s
a teraz kilka słów do moderatorów
możecie zrobic z tym tematem co chcecie
wywalic do technicznego,
bądz uznac że zrobiełm wycieczke personalna i znów nałożyc na mnie karę,
albo możecie przeczytac to ze zrozumieniem i choc raz zastanowic się
1.kto kogo prowokowal
2.czy moze mam troche racji
3.czy faktycznie w tym cos na rzeczy
dziekuje i przepraszam jak mocno drastyczne
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-02, 19:40
To ja tak tylko wzorem krokowicza napiszę:
byłem, czytałem
samotna [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-02, 20:23
Jarek napisał:
Każde osłabienie wiary u dziecka przeżywa się jako wydarzenie bolesne, a nie powód by chwalić się swoją źle pojmowaną tolerancją.
A kto się chwali - Jarku ????
Napisałam w wątku cudaczka:
cyt.
Jarosław napisał/a:
Cytat:
tato nie jestem ministrantem bo nie czuje tego,miałbym chodzić służyc bo tak trzeba,bo wykonac gest w kierunku rodziców.
Matka Teresa też nie czuła Norbert, bo i nie o czucie tu idzie.
daimon napisał/a:
.a Ja zrozumiałem to i wiem że moze przyjdzie czas kiedy poczuje i sam zapragnie
Jarek napisał:
A jak nie to co? Do bierzmowania nie przynaglisz bo nie czuje?
Jakieś mi to dziwne.
samotna napisała:
a dla mnie to nie jest dziwne - ponieważ mnie dotknęła podobna sytuacja...
Syn do bierzmowania nie przystąpił...a mnie pozostało na ten czas przyjąć Jego decyzję...
mogłam tłumaczyć...podpowiadać, ale tylko tyle...
Jak Ty sobie Jarku wyobrażasz, że siłą przyprowadzę 16 latka do bierzmowania i zmuszę do chodzenia na mszę...przecież to tylko odwrotny skutek ...bunt...
Nie przeżyję życia za moje dziecko...ono też będzie w życiu ponosiło konsekwencje swoich wyborów...
a potem 13.50 napisałam
Norbi, czy ty nie rozumiesz, ze "pite" jest do mnie....( tak czuję)
jakoby tak łatwo przychodzi pogodzenie z takim faktem, z decyzją dziecka...,
usprawiedliwianiem... .
A tak serio łatwo o sądy...z daleka...nie znając dokładnie sytuacji...akurat mojej w tym przypadku... .
Dopóty byliśmy z mężem razem - ( mąż powoli wycofywał się z uczestnictwa we mszy),
syn chodził ze mną, ale kiedy mąż odszedł wyraźnie przy dziecku powiedział, kiedy walczyłam o utrzymanie tego stanu, że siłą i batem go nie zapędzisz...
syn przestał chodzić do kościoła, wyprowadził się do ojca...,
mąż wypisał syna z lekcji religii...,
co mogę zrobić ponad to co zrobić mogłam...,
to że przyjmuje ten fakt nie znaczy, że nie boli...
i tyle w temacie...,
A ja mam takie pytanie Satine ,Jarosław..
Czy jeśli Wasze dorosłe dzieci podejmą decyzje o odejściu z Kościoła lub przejdą
na inna wiarę...to co wtedy zrobicie???
Zamkniecie przed nimi drzwi???
Wyprzecie się ich, a tym samym swoich wnuków ???
A kiedy Waszych rozmów w tym temacie nie będą chcieli słuchać???
Proszę mi nie odpowiadać - sami sobie odpowiedzcie...,
bo dla mnie temat zamknięty - nie zaśmiecam cudzego wątku.
Pozdrawiam
w postach Jarka i Satine odczułam zawoalowaną ocenę przynajmniej mnie jako rodzica,
a po co ???
cyt. Satine:
Dzisiaj odmówił wypełnienia zobowiązania służby do mszy - jutro powie, że nie czuje Sakramentu Małżeństwa i będzie szukał nowej żony. Zresztą - bez Bierzmowania, ślubu kościelnego nie weźmie. Czyli co - abstynencja do końca życia? Czy związek w grzechu?
Oczywiście - pewnie szesnastolatka na mszę siłą nie można zaciągnąć. Ale "zrozumienie" rodzica, wspieranie go w tym - "tak, rozumiem" - sprawi, że i później będzie oczekiwał rozumienia go w innych błędnych postawach i będzie zdziwiony, dlaczego jesteśmy niekonsekwentni.
Niestety, tak to działa.....
Nie bójmy się być zawsze wierni swoim poglądom i nie wykazywać postawy lekceważenia postaw niewłaściwych, zwłaszcza, jeśli chodzi o nasze dzieci....
Za lekceważenie uważam stwierdzenie: to tylko dziecko.
Nie wiem, może to ja się mylę... :]
Satine i otóż właśnie może się mylisz, bo do pewnego momentu możesz po swojemu wychowywać dziecko...męża... ....
ale przychodzi taki czas, ze ktoś mówi nie chcę....idę własna drogą...,
i tak jak nie przykujesz do siebie męża...tak nie podyktujesz i nie napiszesz scenariusza
życia dla swojego dziecka...,
przyjmuję, ze ma PRAWO do decydowania, i tylko wtedy ma szansę przekonać się,
że za każdym wyborem prędzej czy później stoi jakaś konsekwencja...,
jedynie co mogę - to przyznać, ze popełniłam jakieś błędy....,
ale tu wracam do punktu wyjścia, bo któż ich nie popełnia...???
Gdzie jest napisane, gdzie jest gwarancja na to, ze gdybym postąpiła tak...czy tak...,
byłoby inaczej...mąż by nie odszedł...a u syna wiara i Bóg byłby na pierwszym miejscu...???
Zresztą, któż z nas ma prawo oceniać np. moje błędy, jak głęboka jest czyjaś wiara...,
i kto z nas bliżej pana Boga, a kto nie...???
Ja absolutnie nie pokuszę się o takie spekulacje...
Jedno mnie powiem zastanawia...pewnie wsadzę kij w mrowisko...,
ale 12 kr to nie hurtownia truskawek...!!!
Mam wrażenie, ze 12 kr dla niektórych to jakby co najmniej studia psychologiczne i zabieranie się za leczenie innych, a ja myślę, ze nie poparte ogromną wiedzą
psychologiczną, dystansem, pokorą i brakiem personalnych uprzedzeń można zrobić komuś większa krzywdę niż się komuś wydaje.
12 kr jest przede wszystkim narzędziem do PRACY NAD SAMYM SOBĄ
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-02, 21:22
samotna napisał/a:
Jedno mnie powiem zastanawia...pewnie wsadzę kij w mrowisko...,
ale 12 kr to nie hurtownia truskawek...!!!
Mam wrażenie, ze 12 kr dla niektórych to jakby co najmniej studia psychologiczne i zabieranie się za leczenie innych, a ja myślę, ze nie poparte ogromną wiedzą
psychologiczną, dystansem, pokorą i brakiem personalnych uprzedzeń można zrobić komuś większa krzywdę niż się komuś wydaje.
Pewnie że tak samotna ani to hurtownia truskawek..ani mega piguła leczaca wsio...........
z przykrością stwierdzam że można w ten program wejsć zagubionym ...i wyjśc z niego jeszcze bardziej zagubionym.....
a szczególnie gdy nieodpowiedni jest ktos prowadzący ten program no sorry warsztat
jak niektórzy to tłumacza....
i otóz to -jakie leczenie innych???
aby leczyc trzeba byc psychologiem,psychiatra,terapeta.....miec ku temu podstawy,predyspozycje....
a zwykły osobnik co może ???
jedynie dac własny przykład ja tak sie z problemem uporałem..ja tak to w swoim przypadku wykonalem,mnie sie to tak udało,tez mam z tym problemy ale staram sie....
i super ale to jest nakierowane na:
alkochlik trzeżwy-ma sznase być wzorem dla alkocholika chcącego trzeżwiec
hazardzista uwalniający sie od uzaleznienia-ma szanse byc wzorem dla hazardzisty wychodzacego z nałogu
itd...itd....
Sławetny tekst o SPONSORZE tudziez o sponsoringu....
wystarczy wejśc na forum 12 k i posłuchać nagrań jakie tam sa z ostatniego spotkania
i chocby świadectw ...miedzy innymi świadectwa uczestnika 12 k dla AA
jak na dłoni mówi kto to sponsor i jaki jest jego cel dla tej specyficznej grupy
12 kAA
a warsztaty wreszcie zyc sa warsztatami ogólnymi-----i jak warsztaty prowadzone na Skaryszewskiej..czy tez w Warszawie na Okrąg..czy tez w dwóch punktach u księzy ....prowadzone sa przez osoby kompetentne....
samotna napisał/a:
12 kr jest przede wszystkim narzędziem do PRACY NAD SAMYM SOBĄ
Jasne ale to się zbyt łatwo zapomin ai lepiej jest leczyc innych z MEGA WIEDZĄ
echhh szkoda gadać
Ja napisze wprost uczestniczyłem w pierwszej grupie warsztatów na forum..tez miałem mega zapał..swiatła w oczach..i nie wiem co....
I na koniec przyszło opamiętanie ...szkoda że tak pózno..ale pzryszło nie po czym innym jak po słowach żony Agaty...jakie macie prawo i podstawy mącic ludziom w głowach i bawic się ich kosztem...jakie macie predyspozycje...
Norbert nie wstyd Ci............i poleciało mi w pięty...zrobiło mi sie głupio i jedno co czułem
KURDE MA RACJE....ma naprawde racje
tyle w temacie
samotna [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-02, 22:04
daimon napisał/a:
z przykrością stwierdzam że można w ten program wejsć zagubionym ...i wyjśc z niego jeszcze bardziej zagubionym.....
zgadzam się....,
mnie się zapaliły światła....., ale nie do leczenia innych ale do tego ile jeszcze we mnie jest do zrobienia...,
bardzo bolało zobaczenie siebie.....,
bo w tym programie chodzi o jego uczestnika a nie cały świat...,
12 kr
daimon napisał/a:
ni mega piguła leczaca wsio...........
dokładnie....,
ten świetny program nie jest panaceum na wszystko, ja podchodzę do tego
tak, że może mi być mi pomocny w sytuacjach które mnie w życiu spotkają,
ale nie zabezpieczy przed błędami,
pomoże radzić sobie z emocjami, ale nie jest gwarancją, ze zawsze nad nimi zapanuję...,
będzie pomocny w powściągliwości jeśli chodzi o ocenę innych, ale mnie
pewnie od ocen nie uwolni...,
Będąc na finiszu myślę sobie, że co jak co, ale ja osobiście, nie mając fachowego przygotowania nie zabrałabym się za leczenie innych....
agnicha [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-02, 22:53
Norbert czy mogę zapytać po co otworzyłeś ten wątek? Czytaj "jaki masz w tym cel"?Już pierwsze zdania w wątku odczytuję jako prowokację...ale oczywiście to moje odczucie...czy zatem odpowiesz na powyższe pytanie?
Przypominam, że Forum ma służyć pomocą...
Nie sądzę aby prowokowanie i obrażanie innych pomogło komukolwiek...sieje raczej tylko niepotrzebny zamęt
Chciałabym poruszyć jeszcze jedno...
samotna napisał/a:
Mam wrażenie, ze 12 kr dla niektórych to jakby co najmniej studia psychologiczne i zabieranie się za leczenie innych, a ja myślę, ze nie poparte ogromną wiedzą
daimon napisał/a:
jakie macie prawo i podstawy mącic ludziom w głowach i bawic się ich kosztem..
samotna napisał/a:
nie mając fachowego przygotowania nie zabrałabym się za leczenie innych....
Osoby prowadzące 12 kroków nie mają za misję radzić czy "leczyć".
Prawda jest też taka, że niejeden "wyuczony" psycholog może człowieka dużo bardziej pokiereszować niż osoba która krokami żyje na codzień - w praktyce...
Sorry ale wychodząc z założenia, że tylko psychologowie powinni prowadziś program, 12 kroków do dziś dnia nie ujrzałoby prawdopodobnie światła dziennego...
Ja wierzę Slowu...a tam stoi: "po owocach poznacie..."
Ja widzę piękne owoce programu w moim życiu...i słyszę podobne świadectwo innych, którzy program przeszli - niekoniecznie prowadzeni przez ludzi w tym kierunku wykształconych
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-02, 23:30
agnicha napisał/a:
Norbert czy mogę zapytać po co otworzyłeś ten wątek? Czytaj "jaki masz w tym cel"?Już pirwsze zdania w wątku odczytuję jako prowokację...ale oczywiście to moje odczucie...czy zatem odpowiesz na powyższe pytanie?
Miła Pani moderator mam prośbe moze zamiast widziec wszędzie prowokacje...więcej zrozumienia...
Spytany odpowiadam wątek założyłem by wypowiedziec sie w kwestji oceny mojej decyzji i postawy jako rodzca- przez Jarka..........
pierwsze zdanie tyczy się decyzji jaka podjeła sama właścicielka postu cudaczek wytłuszconymi literami .....w szybki przełozeniu spadac to mój post
zrozumiałe???
dlatego napisałem ubiegła mnie bo to samo chciałem napisać u mnie ...iż Jarek i satine uzewnetrzniają jakies swoje fobie ....w nieswoim temacie i kierując konkretnie nazewnictwo napisze PIERDULETY ....kierowane nie do osób jakie szukają pomocy...
I dziw że tego oko moderatorów nie widzi...a forum nastawione na pomoc...jaka pomoc? ....
ludziom problematycznym jacy czuja frajde wpadania z dystansu i dowalania innym???
zatem to forum pomocy??? czy zaburzonych pseudo psychopatów??
agnicha napisał/a:
Osoby prowadzące 12 kroków nie mają za misję radzić czy "leczyć".
Prawda jest też taka, że niejeden "wyuczony" psycholog może człowieka dużo bardziej pokiereszować niż osoba która krokami żyje na codzień - w praktyce...
Sorry ale wychodząc z założenia, że tylko psychologowie powinni prowadziś program, 12 kroków do dziś dnia nie ujrzałoby prawdopodobnie światła dziennego...
Agniecho ja sie nie upieram co do psychologów...ja sie upieram co do jednego....
forumowe 12 k ma dziwną strukture i tyle.
...super że w tobie sa owoce...ja swoje tez widze ..ale dokladnie tak jak samotna wiem i czuje że to proces na całe życie....i choć sam uległem w pewnym czasie eufori...jakoby niesienia daru...posługi..pomocy
bo wszak to piekna idea
....to w pore ktos mnie ostudził ....i dobrze bom sam jeszce mało pewny..sam kulejący czasami....i mam ta kulawośc przekazywac innym???
a tak się teraz własnie odbywa........
Agnicha z tego co pamiętam kończyłas warsztaty Jacka R tak??
.....Jacek jest terapeutą...ile lat parcuje w tematach uzaleznień??..ile grup poprowadził??...
jaka jest jego wiedza??...czy sa lata podparte parktyka??....jak jest umiejetność??........
widzisz róznicę ??? bo ja ja widziałem bo miałem niewątpliwa szanse ukończyc warsztaty Jacka..i wspomagac pierwsza grupę warsztatów na forum.
I o tym sie wypowiadam
a konkretnie warsztat 12 k o jakim wciąz pisze(na forum) jak dla mnie jest PIONIERKA
eksperymentem i to na ludziach...
i w tej materii zdania nie zminię
tyle w tym temacie
[ Dodano: 2011-06-02, 23:53 ]
agnicha napisał/a:
i słyszę podobne świadectwo innych, którzy program przeszli - niekoniecznie prowadzeni przez ludzi w tym kierunku wykształconych
hee świadectwo pisane?? papier wszystko przyjmie
świadectwo mówione??? człek lubi sie pokazać............
Agniecho świadectwo to jest tu i teraz dla każdego z nas..to umiejetnosc życia...umiejętnosc przechodzenia traum i doznań...umiejętnosc zapanowania nad emocjami...umiejętnosc słuchania i mówienia,to konfrontacja z rzeczywistościa naszymi bliskimi
PRAWDZIWE Agniecho bez lukrowania ,a nie euforia jednej chwili i cud świadectwo a dwa dni pózniej byc moze przed lustrem ............
kurcze co ja chrzanię..przeciez nie wiem co robic,nie wiem jak życ..chyba dalej tego nie zniosę
A wiesz czego Ja nauczyłem się na warsztatach???
otwarcie pisac o sobie...prawdziwie i śmieszy mnie jak innych to razi.....ale dla mnie jest to sygnał uczciwie przepracowales warsztat
Agnicho kurcze ja juz słysząłem ze stzrelam gole do własnej bramki,słyszałem juz że chce kogos wygryzac,co jakis czas na priv slucham ze ponoc cos wentyluje,dzis wysłuchałem ozle pojetej tolerancji.
Zatem raz a porządnie odpowiadam..nie strzelam goli do własnej bramki-bo jej nie mam,nikogo nie wygryzam -bo jak ktos sam zrozumie to jest szansa że sie opamięta,niczego nie wentyluje -bo nie posiadam wentyli.
czy mam błedną tolerancje-czy nie Bóg raczy to ocenić a nie ktos inny
samotna [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 01:04
agnicha napisał/a:
samotna napisał/a:
Mam wrażenie, ze 12 kr dla niektórych to jakby co najmniej studia psychologiczne i zabieranie się za leczenie innych, a ja myślę, ze nie poparte ogromną wiedzą
Aga - wyraźnie jest napisane dla NIEKTÓRYCH - ja personalnie nie wypowiadam się kto powinien prowadzić 12, a kto nie - są przecież w prowadzeniu tego programu autorytety z wiedzą i doświadczeniem i nad tym nie dyskutuje,
a to, że moim zdaniem - napisałam to o sobie
agnicha napisał/a:
samotna napisał/a:
nie mając fachowego przygotowania nie zabrałabym się za leczenie innych....
nie ma chyba niczego złego tak to widzę i czuję.
Niech każdy sam we własnej ocenie - po rzetelnym ukończeniu 12 powinien umieć rozeznać, czy jest w stanie i ma prawo w życiu i na forum na podstawie kliku napisanych zdań wyciągać wnioski co do człowieka..., do ferowania wyroków...., wystawiania ocen.......,
i poprowadzenia grupy...???
Bo o to tu tylko chodzi ...o przemyślenia...nic więcej...
[ Dodano: 2011-06-03, 08:20 ]
daimon napisał/a:
zatem to forum pomocy??? czy zaburzonych pseudo psychopatów??
Norbert - czy nie wybiegłeś za daleko....???
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 10:21
daimon napisał/a:
I dziw że tego oko moderatorów nie widzi...a forum nastawione na pomoc...jaka pomoc? ....
ludziom problematycznym jacy czuja frajde wpadania z dystansu i dowalania innym???
zatem to forum pomocy??? czy zaburzonych pseudo psychopatów??
często tak,bierze się to
- z niezaspokojonej potrzeby ważności( z problemów własnych)
- ale!! przeważnie zupełnie nieświadoma (pomoc ta ma znamiona potwierdzania własnej wartości, potrzeby wazności, która mocno kuleje i domaga sie akceptacji, w rzeczywistosci pomoc jest nakierowana na siebie)
Jak ma się zbyt wysokie poczucie własnej wartości, to opinia ludzi sprzeczna z mojąi może boleśnie zrzucić na ziemię z piedestału, na którym się sama postawiłam. A spadek z wysoka nie należy do przyjemnych ;)
( osoba z niskim poczuciem wartości nie wychyla się, raczej ucieka przed konfrontacją, przed udowadnianiem swoich racji bo uważa, iż jej zdanie jest nie ważne....)
Jak masz zbyt wysokie poczucie własnej wartości, to opinia, tym bardziej krytyka ludzi inna niż wewnętrzne widzenie siebie, problemu powoduje ogromne problemy w relacji z innymi osobami,
sprzeczność spostrzeżeń innych z własnymi przekonaniami wywołuje duży dysonans dalszego poczucia bycia tym za kogo się uważam, bo zaprzecza to odmienne zdanie tych osób
stąd wycieczki personalne, a można na priw... bądź czasem tylko odpuścić udawadniania swoich racji....ostatnio bardzo częstych stosowanych na forum
może warto sie nad tym na chwile zastanowić?
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 10:48
samotna napisał/a:
Norbert - czy nie wybiegłeś za daleko....???
samotna stokrotne dzięki za tak istotne zwrócenie uwagi....
faktem jest to że tak sprecyzowane moje pytania wyglądają żle-maja szanse obrażac forum..oraz ogól ludzi tu przebywających nie to było celem i zamiarem
soory
zatem precyzuje mysl jaką chciałem wyrazic
czy zatem ludzie jacy udzielają się na forum -w sercu mają mysl pomocy i niesienia wsparcia innym???
czy pojawiają sie tacy pseudo psychopaci? czerpiący tylko radośc z oceniania i dowalania innym??
bywalec napisał/a:
stąd wycieczki personalne, a można na priw... bądź czasem tylko odpuścić udawadniania swoich racji....ostatnio bardzo częstych stosowanych na forum
ufff mami napisze ci tak kilkakrotnie czytałem to co napisałas...a szczególnie ten fragment
i choć wciąz sobie powtarzam ODPUŚC..te zaczepki,oceny,opisy mojej osoby,diagnozy
.....to moja pięta Achilesowa wciąz łapie haczyki...
heee łapałem się nawet na systemie wypierania i ucieczki...typu jak przeciez ktoś nie będzie zaczepiał to nie będę łapac haczyków.......
ufff dobrze że odrazu włazi zdrowy rozsądek i przychodzi myśl ...a jak masz wyzbyć się problemu???
jak masz spokojnie podchodzic do takich zaczepek
jak nie konfrontowac się z tym.........
czas i nauka dziala jak balsam..a ja wciąż się uczę
pozdrawiam i dzięki serdeczne mami za twe madre slowa
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:00
Hhhmmmmmm ciekawe............. czytając mam wrażenie,że cenzurowanie i krytyka programu 12 Kroków,warsztatu na forum jest kierowana w sposób biernoagresywny w kierunku tych co się tym zajmują.
Nawet mogę to zrozumieć.
Czasami słucham radio TokFM......a tam chyba co tydzień wypowiada się "bywszy" dominikanin,profesor,wykładowca...kiedyś,gdy był jeszcze dominikaninem zdarzyło mi być na kilku spotkaniach z nim............... fajne wspomnienia.
Słuchając tego samego człowieka,ale już po zrzuceniu habitu,słucham zupełnie innego człowieka,inny przekaz,inna postawa................. to co kiedyś było wartością dziś jest co najmniej wynaturzeniem.To co kiedyś było istotne(celbat) dziś jest poddawane krytyce.Zasady ,które były chwalone ,których był ten człowiek propagatatorem,głosicielm dziś są dezawułowane,ośmieszane,uważane za wstecznictwo i prawie że całe zło społeczne.
Dlaczego o tym piszę????
Bo nasuneły mi się pewne analogie.................
Czy program 12 Kroków jest dla wszystkich????
Nie-tylko dla tych co chcą by był dla nich
Czy zastępuje lekarzy???
Nie-bo nie to jest celem programu.
Czy uzurpuje soebie prawo do zastępowania terapi i terapeutów???
NIe.
Jest nawet takie sformułowanie "12 Kroków-Plus"(chodzi o współdziałanie psychoterapi uzależnień i programu 12 Kroków -dla jasności).
Od leczenia ciała są lekarze,od psychiatrzy i psychologowie.
Gdzieś wokół tego jest jeszcze dusza i duchowość.I ta sfera zajmuje się program 12 Kroków.
Czy tu obecna krytyka programu 12 Kroków, czy prowadzących eksperymentalny interentowy warsztat 12 Kroków ku pełni życia ma jakiś cel????
Jaki????
Ze swoich doświadczeń,z doświadczeń innych ludzi będących od lat w "programie 12 Kroków" wiem ,że największymi krytykami są sfrustrowani uczestnicy,lub byli uczestnicy.
W AA,AH,AN w SLLA najostrzej i najczęściej krytykują ci co wrócili do czynnych zachowań destrukcyjnych.Bo tym sami sobie pomagają i usprawiedliwiają swoje zachowania czy postawy
Co lub kogo najłatwiej krytykować?obrzydzać???
Kogoś kto coś robi dla siebie i innych.
A może by tak-zamiast krytyki i oceniania zrobić coś samemu??? lepiej??? może inaczej????
Najłatwiej jest skrytykować,zdezawułować................ bo w ten sposób można odwrócić własną uwagę od siebie.......od swoich postaw............. spójności........wielokrotnych różnych deklaracji dotyczących decyzji,postaw.
I tyle w tym temacie
Jasne.......zrozumiałe.............12 Kroków,internetowy warsztat,prowadzący go mogą się nie podobać................... nikt nikogo do niczego nie zmusza.........nie każe wpłacać kaucji gwarancyjnych.
A może jakaś alternatywa????? coś w zamian???
Może jakaś inna,konkurencyjna propzycja????? coś więcej jak krytyka???
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:20
samotna napisał/a:
Będąc na finiszu myślę sobie, że co jak co, ale ja osobiście, nie mając fachowego przygotowania nie zabrałabym się za leczenie innych....
Hm.....Samotna....a przeciez nie mając fachowego przygotowania wchodzimy za mąż i żenimy się, bez przygotowania zostajemy rodzicami - czy nie wydaje Ci się, że to o wiele większa odpowiedzialność ?
A jakie trzeba miec przygotowanie, zeby prowadzic program 12 kroków ? Wystarczy przejść ten program na sobie i umieć się zobą dzielic z innymi, byc osoba wierzącą i pewnie cos tam jeszcze.....ot, zwyczajnie byc człowiekiem.
Do terapii potrzebny jest terapeuta....ale program 12 kroków nie jest terapią....jest programem. każdy z ulicy może sobie kupic książkę i wg programu pracować. Nie ma tu specjalnych , jak widzisz, wymagań.
A jakie trzeba miec przygotowanie, żeby tu, na forum rozmawiać z ludźmi, radzić im, wspierać i pomagac ?
A jakie wykształcenie wg Ciebie musi mieć terapeuta ?( hm..jeżeli wogóle chodzi tu o wykształcenie...). Tareapeuta to nie psycholog . Pozdro ! EL.
Ostatnio zmieniony przez EL. 2011-06-03, 11:27, w całości zmieniany 1 raz
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:23
nałóg napisał/a:
W AA,AH,AN w SLLA najostrzej i najczęściej krytykują ci co wrócili do czynnych zachowań destrukcyjnych.Bo tym sami sobie pomagają i usprawiedliwiają swoje zachowania czy postawy
Co lub kogo najłatwiej krytykować?obrzydzać???
Kogoś kto coś robi dla siebie i innych.
A może by tak-zamiast krytyki i oceniania zrobić coś samemu??? lepiej??? może inaczej????
Najłatwiej jest skrytykować,zdezawułować................ bo w ten sposób można odwrócić własną uwagę od siebie.......od swoich postaw............. spójności........wielokrotnych różnych deklaracji dotyczących decyzji,postaw.
Zawsze byłes rewelacyjny w diagnozach
Naczelny lekarzu Polski
Widzisz nałog ucze się szybko.(ja sie staram)
...zatem powyżej wypowiedz mami o ODPUSZCZENIU...przyjmuje i
choc wkurzyły stokrotnie twoje personalne wycieczki
ODPUSZCZAM.....
a od siebie tylko dodam twoje diagnozy o moim stanie sa o kant.......(pip)
i pogadaj sobie dalej
milego dnia
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:34
daimon napisał/a:
i choć wciąz sobie powtarzam ODPUŚC..te zaczepki,oceny,opisy mojej osoby,diagnozy
.....to moja pięta Achilesowa wciąz łapie haczyki...
heee łapałem się nawet na systemie wypierania i ucieczki...typu jak przeciez ktoś nie będzie zaczepiał to nie będę łapac haczyków.......
ufff dobrze że odrazu włazi zdrowy rozsądek i przychodzi myśl ...a jak masz wyzbyć się problemu???
jak masz spokojnie podchodzic do takich zaczepek
jak nie konfrontowac się z tym.........
czas i nauka dziala jak balsam..a ja wciąż się uczę
nie jak unikac takich zachowań, bo wtedy można stosowac własnie różnego rodzaju mechanizmy obronne jak piszesz..unikania, wypierania, wiele, wiele innych.....
a raczej pytanie skąd sie biora, takie zachowania, jaka funkcję obronna pełnią, jakie doświadczenia z przeszłości uruchamiaja taka reakcję.
To odczucie zwykle wywodzi się ze strategii obronnej przyjmowanej kiedyś w sytuacji poczucia słabości, utrwalony dzis jest głównym sposobem zachowania i funkcjonowania sprawiającej ogromne problemy
myślę, ze temat do pracy z terapeutą, samemu raczej trudno wyjść z takiego błednego koła...
pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.