Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Miłość Mojego Życia
Autor Wiadomość
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-28, 10:24   

nie zgodzimy się Stasiu i nie zrozumiemy prawdopodobnie - inne planety.

Gdyby Twój post czytał nałóg to by Ci napisał, ze walka to przegrani i wygrani i walką niczego nie załatwisz - ja sie oczywiście pod tym podpisuje ale jestem juz tak długo i na tym forum i wśród lektur z tej tematyki że zdaje sobie sprawę iz na tym etapie na którym jesteś - nie złapiesz o czy mówimy.

Wiesz jaki to etap?
Zabiegałes o zone choć była z innym - tu gratulacje - dałeś radę!
Jak zdobyłes to odpuściłeś. Odwróciłeś się od niej i pozwoliłeś aby ta Najpiękniejsza Kobieta Świata siedziała w kartonowym pudełku jak zabawka syna Norberta i obsiadał ja kurz... tak tak gonienie króliczka jest fajniejsze niz jego złapanie...

Nie oceniam Cie ani nie krytykuję - tak zrobiłeś i teraz ponosisz tego konsekwencje - mój bunt budzi jedynie to, ze kiedy ta zabawka wychyliła sie z pudła i zainteresowała swiatem poza kartonem w Tobie włączył sie red alert i dawaj wpychac ja z powrotem...

a wszystko pod płaszczykiem miłosci której oczywiście nie kwestionuję tylko pytam czy aby na pewno o miłość a nie poskromienie buntu tu chodzi...

Dlatego własnie tak zaintersowałam się Twoja opowieścią - uderzyły mnie te piękne slogany w pierwszym poscie. Są przepiekne jesli idą w parze w poszanowaniem osoby którą opiewają.
Gdybyś był dla żony dobrym mądrym partnerem, świetnym ojcem a do tego nazywał ją najpiękniejszą - to chyba nalezałoby Cie umieścić w Serves we Fracji obok wzorca metra... ale Ty tylko nazywasz.

Kiedys na spotkaniu Al annon jedna z dziewczyn powiedziała: "Im ładniejsze nazywanie - tym gorsze traktowanie - jak mąż mówił do mnie w dzień królowo to było prawie pewne, ze wieczorem bedę z dziećmi lecieć do rodziców".

Z Twoją definicją wolności też sie nie zgodzę.

NIKT NIE MA PRAWA NARUSZAĆ WOLNOŚCI DRUGIEJ OSOBY POD JAKIMKOLWIEK UZASADNIENIEM - skoro nie zrobił tego Pan Bóg i nie zabrał Adamowi jabłka w Raju choć mógł - to nie masz prawa i Ty Stasiu...

ale sie nie lękaj :mrgreen: - co Ci miałam napisac to napisałam i znikam z Twojego watku i nie bede Cie więcej niepokoić - a ja słowa zawsze dotrzymuję - tak więc zapanuje tu spokój :mrgreen:

Pozdrawiam
 
     
Stanisław1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-28, 12:57   

Malto,
tak, masz rację chodzi o bunt. Twój wobec moich słów, mojej Żony wobec mnie, mój wobec jej obecnej postawy.
Cieszę się, że przyjmujesz Jej stronę, chociaż masz rację nie rozumiemy się. Zdobyłem Żonę, gdy była zafascynowana innym, a nie była z innym. Ale może tylko zdobyłem, może nie rozkochałem w sobie w pełni, może nie byłem najdoskonalszym partnerem, narzeczonym, mężem.
Dalej nie rozumiemy się w kwestii wolności, ponieważ myślimy o niej z innych perspektyw.
Gdyby było tak jak piszesz drukowanymi literami, to nie wyprowadził bym się z domu, nie zgodził w sądzie na separację, zamontował bym podsłuch w mieszkaniu, wynajął detektywa.
Bardziej chodzi mi o to, że Kasia myśli teraz, że wszystko jej wolno, że to co robi jest dobre dla wszystkich. A nie jest. Nie chcę mówić o sobie, ale jest jeszcze nasz syn, moi rodzice, rodzice Kasi, jej siostra i mąż. A wszystkie te osoby pragną naszego małżeństwa.
Walczyłem o Żonę, nawet ona sama powiedziała mi, walcz o mnie, nie ze mną.
I tak się dzieje. Czy tego chcemy, czy nie jesteśmy w ośrodku walki duchowej.
Ważne jednak, by czynić to z sercem otwartym, a nie z zamkniętym umysłem.
Wierzę, że zostałem zrozumiany, bo ja rozumiem Ciebie, Malto.
Pozdrawiam.

[ Dodano: 2011-05-28, 13:07 ]
Bywalczyni,
ujęłaś w pełni, to co dzieje się teraz ze mną.
Dlatego zaprzestałem kontrolowania Kasi, oddaję Jej kontrolę nad własnym życiem. Jeżeli pomimo negacji kocha mnie prawdziwie nacieszy się życiem w samotności i wróci do mnie.
O to trzeba się modlić, aby wypełniła się wola Pana, który połączył nas przed ołtarzem.
Chodzę do kościoła, bo dzięki temu czuję większą siłę, ale masz rację, to co ludzkie we mnie wyje z tęsknoty, z bólu.
Ale już nie uciekam w inne światy, wierzę, że Pan Bóg daje mi ten czas na naprawę samego siebie ustami mojej Żony, która tak naprawdę oczekuje we mnie dojrzałego partnera i ojca.
Dziękuę.

[ Dodano: 2011-05-28, 13:16 ]
Daimon,
gdybym wszystko rozumiał, gdybym wszystko wiedział, potrafił należycie ocenić, to czy szukał bym pomocy, tutaj na forum?
Jest, tak jak mówisz. Na dzień dzisiejszy pragniemy zupełnie czegoś innego. Im bardziej będę naciskał, tym więcej stracę.
Dlatego wyciszam się, dystansuję, uspokajam.
Nie cierpię przez to mniej, ale wiem, że przez to cierpienie dojrzewam.
Ja, szczur.

[ Dodano: 2011-05-28, 13:22 ]
Leno,
Moja Żona jest przekorna i z pewnością jest, tak jak piszesz.
Sprawy wiary należy oddać Dobremu Panu, On formuje człowieka i jego postawę.
Włączył mi się czerwony guziczek, mojej Żonie zielony.
Ot, wszystko.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-28, 14:57   

wiem, ze rozumiesz to co pisze, jestes na etapie, kiedy już wiesz, że kontrola, manipulacja tylko wzmaga konflikt...
odpuszczasz wiele i wiem ile kosztuje człowieka taka postawa
- z jednej strony pozwolenie na otwarcie klatki jak tu często takie zachownia okreslają, danie wolności
- z drugiej strony walka z własnymi lękami a co jesli spodoba jej sie ta wolność i ju znie bedzie pragnęła wrócić do mnie

niestety innej drogi nie ma jak tylko dzis szukanie wsparcia gdy ogarnia nas panika, stawianie siebie do pionu...jak i ciągłe korygowanie swoich myśli, podług tego co mimo uruchamianych lęków powinienem robić by unikac manipulowania by choc na chwile poczuć spokój wewnętrzny i mieć nadzieję, że ukochana osoba w końcu uwierzy iż moje przemiany, nawrócenie są trwałe

Niestety tylko do tego trzeba czasu, i to dla każdej skrzywdzonej osoby innego,
twoja zona musi przejść każda faze w drodze do wybaczenia własnie po to by jak w końcu sama zechciała wrócić był to powrót bez leków, bez patrzenia na przyszłość tylko na odtąd wspólne inne nowe życie...
Przeszliście już ten etap bez przerobienia krzywdy i wybaczenia i wiesz bardzo dobrze, że po miesiącu miodowym, wróciły chwile nieprzerobionego bólu i potem separacja... dlatego i bunt żony i chęc wolności żony, i brak bliskości, wsparcia z jej strony ma dziś sens, dziś każdy z was przerabia swoje by w przyszłości wyjśc z tej lekcji mądrzejszym na przyszłość i każdy po swojemu...

Zona swoim buntem, dziś po trochu odpłaca swoje krzywdy, po troche sprawdza na ile mimo prób potrafisz dzielnie trwać przy obranej drodze, by czuć sie co dzień pewniej i bezpieczniej przy tobie...

Dlatego to takie trudne dla ciebie, bo uruchamia jej zachowanie w tobie lęki, ze może to juz koniec, że wolnośc spodoba się lepiej niż małżeństwo z tobą, ale bez obaw jesli twoją żona jest tak wspaniałą osoba jak ją opisujesz, w stosownym czasie na nowo zapragnie tworzyć rodzinę i bliskość z tobą.. tylko daj jej wolność radzenia sobie samej z tym, jesli zapragnie pomocy poprosi, nie musisz wybiegac z jej udzielaniem, po prostu bądź blisko zawsze bez dawania odczucia iż jesteś nieproszony i natrętny.
A wtedy żona będzie mogła sie skupić na swoich problemach bez walki z tobą, na jej warunkach, w czasie jaki jest jej potrzebny do tego bez odczuwania przymusu z twojej strony...

A to też jest dla ciebie wspaniała i mądra nauka mimo, że cięzki to dla ciebie czas, to jednak uczy pokory, cierpliwości i zrozumienia.

Po takim wspólnym przerobieniu krzywd, wychodzeniu z kryzysu para może tylko na końcu stworzyc coś pięknego bo opartego na szacunku do siebie, zaufaniu i wzajemnej miłości...

Dlatego szukaj wsparcia, osób, narzędzi takich, które będa cie na tej drodze podtrzymywać i umacniać i odsuwac lęki czy podszepty nakłaniające do kontrolowania...znasz juz ten etap i wiesz, ze takie zachowania robią więcej złego niż dobrego

pozdrawiam i życze wiele cierpliwości
 
     
Stanisław1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-28, 15:29   

Na takie słowa czekałem, logując się tutaj.
Jesteś kolejną osobą, która apeluje do mnie o cierpliwość, wytrwałość, a jednocześnie rozumie moje lęki, poczucie straty i szczerą chęć naprawienia, tego co po ludzku zaprzepaściłem.
Dzięki Tobie widzę jak ważna przede mną droga, postawa.
Od tygodnia, od czasu naszej bardzo trudnej rozmowy, którą zupełnie niepotrzebnie i lekkomyślnie wymusiłem na Żonie trwam w postanowieniu, zero nachodzenia, zero niepotrzebnych telefonów. Przychodzą momenty trudne, kiedy po pracy przychodzę do mojego prowizorycznego mieszkania i jestem sam. I wtedy jest ciężko.
Powtarzam sobie w myślach, wybaczam Ci Kasiu tą separację, Twój bunt i słowa, co ranią jak noże. Proszę wybacz mi moje błędy i wróć do mnie.
Wiem już, że samo nawrócenie to początek. Bardzo chciałem przyspieszyć nasz powrót wspólną modlitwą, zaprosić Kasię na mszę świętą niedzielną. Ale ona nie chce, odmawia. Dzisiaj nie chce robić nic razem. Chce być Zosią- Samosią.
A jednak czas, kiedy daję jej wolność procentuje, kiedy nie nakręcam niepotrzebnie atmosfery kontrolowania, wypytywania, szperania w jej sercu i myślach.
I wtedy przychodzą myśli pełne pokoju: myślę sobie, przecież potrafię żyć bez niej, wyciągam wnioski z poprzedniej separacji i trwam w wierności, mam pracę którą lubię, czas poświęcony na zabawy z synem wykorzystuję jak najlepiej.
Uczę się, powoli, stopniowo, ale konsekwentnie.
Bo już wiem, że każdy związek ma swoje kolce, że na prawdziwą miłość trzeba ciężko i w znoju pracować.
Ale też cieszę się, że potrafię wybaczać w najtrudniejszym dla mnie etapie życia.
Wiem, że na końcu każdej drogi czeka wytchnienie.
A przecież każdy z nas ma prawo do marzeń:)
Dziękuję serdecznie i pozdrawiam!
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-28, 18:24   

Stasiu napisał/a:
Gdyby było tak jak piszesz drukowanymi literami, to nie wyprowadził bym się z domu, nie zgodził w sądzie na separację, zamontował bym podsłuch w mieszkaniu, wynajął detektywa.

Staszku w zasadzie do wypowiedzi bywalca mało można dodac...

heee -chyba tylko to że bywalec(mami) kiedys identycznie mi to klarowała i warto było słuchac :-D :-D

Ja natomiast od siebie podpowiem ci cos odnośnie tego co napisałeś
-a czemu??
bo kiedys wcześniej podobnie to widziałem jak ty...

czyli moja zgoda w sądzie na separcaje,moja zgoda na wyprowadzkę-to moje gesty w kierunku żony na zasadzie spójrz nawywracałem wiem zgadzam sie z toba,zależy mi na tobie-robie to dal ciebie.
I zgoda bo ja tak to czułem,ja tak to widziałem i byc może identico ty to czułes ,


Ale widzisz
ja widziałem w tym gest -a moja zona widziała w tym konsenkwecje(moje).
I z perspektywy czasu przyznam z reką na sercu że to były KONSENKWENCJE.

Dwoje ludzi to dwa światy jedna sprawa ,a dwa punkty widzenia ,wszak konfrontujesz tu na forum to z maltą.
i brak zrozumienia
Jeden temat a dwojako to widzicie-a odnieś że żona to widzi jeszcze ostrzej niz malta,bo ma w przeciwieństwie do malty na plecach bagaz złych doświadczeń z tobą.

Widzisz najpierw znajdż zrozumienie z osoba obcą-a potem daj czas reakcji zacierania złego w pamięci i szukaj zrozumienia u żony.

Stasiu napisał/a:
Powtarzam sobie w myślach, wybaczam Ci Kasiu tą separację, Twój bunt i słowa, co ranią jak noże. Proszę wybacz mi moje błędy i wróć do mnie.
Wiem już, że samo nawrócenie to początek. Bardzo chciałem przyspieszyć nasz powrót wspólną modlitwą, zaprosić Kasię na mszę świętą niedzielną. Ale ona nie chce, odmawia. Dzisiaj nie chce robić nic razem. Chce być Zosią- Samosią.


Hola hola.....zwolnij te myśli o buntach,wyzwoleniu itd itp.
A spójrz na to inaczej

SEPARACJA-TO MOJE KONSENKWENCJE

OSTRE SŁOWA RANIĄCE MNIE -ODREAGOWYWANIE ŻONY NA TO CO SAMA PRZESZŁA

NIEZALEŻNOŚC CZYLI JAK PISZESZ ZOSIA SAMOSIA-ODPOWIEDZIALNOŚC ZA TO ŻE ILES LAT NIE BARDZO POTRZEBNA BYŁA CI ZONA.


Staszku( sorry )wiesz chcesz zbyt szybko iśc na skróty bez odpowiedzialności za własne czyny i pełnego przejścia konsenkwencji......

i dopisze ci jeszcze cos o czym całkowicie zapomniałeś

gdzie w tym będzie ZADOŚCUCZYNIENIE

Stasiu napisał/a:
Bo już wiem, że każdy związek ma swoje kolce, że na prawdziwą miłość trzeba ciężko i w znoju pracować.


No i to mi sie podoba mega..mega :mrgreen: :mrgreen:
a wiesz czemu????

bo jak juz sobie pokłujesz całe ciało i ostro do krwi :-P :-P

to będziesz szanował cel w imie jakiego zostałes pokłuty
DO KOŃCA ŻYCIA....


ufff tyle ..dla uspokojenia twego rozdartego serca

napisze cos takiego

wiesz Staszku jakich błędów nie potrafia wybaczyc kobiety swemu facetowi??

własnych Staszku......własnych... :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

pozdrawiam
 
     
Stanisław1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-28, 22:32   

Zaczynam o moim małżeństwie myśleć w nieco szerszej perspektywie, jako o długim dystansie, maratonie. Teraz mamy czas, gdzie biegniemy osobno, ale w oczach Boga jesteśmy nadal jednością.
Wiesz, ja właśnie przed tym chcę ochronić własną Żonę, przed błędami, ale jak się okazuje mogę się tylko modlić i wierzyć, że jest już na tyle dorosła i odpowiedzialna, że sobie poradzi.
To prawda, zasośćuczynienia zabrakło, pokuty nie było. Są teraz, bo za każde zło wyrządzone drugiemu człowiekowi trzeba nam zapłacić.
A jednak, pamiętajmy o tym, że kobiety też ślubowały i to na całe życie.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-28, 23:09   

Stasiu napisał/a:
A jednak, pamiętajmy o tym, że kobiety też ślubowały i to na całe życie.

Heee Staszek a ty w przekazach wciąz swoje :mrgreen: :mrgreen: -dobrze żes uparty,i mam nadzieje że tą upartośc wykorzystasz w zaszczytnym celu.....

pewnie że ślubowały--ale jak zapewne wiesz to kobiet sumienie nie nasze.
A wracając do tematu (a gdzieś sie to już przewijało w wypowiedziach) skoro jednej stronie można było sie zapomniec......to czemu druga ma nie skorzystac z przywileju zapomnienia

Staszek sorry ale to nie my rozliczamy całokształt-jeno Bóg.
A w naszych rękach pozostaje wiara,nadzieja i konsenkwencja w postanowieniach.

no dobra kończę.......... bo padam z nóg :-? :-? :-? ledwo z synami skończyłem oglądac mecz

Barcelona dokopała Manchester 3:1

dobranoc i nie katuj sie dalej ustaleniami typu kto ile i za ile

[ Dodano: 2011-05-28, 23:27 ]
wiesz w zasadzie dopisze jeszcze to,bo twój post pobudził mnie do myslenia.
Staszek to oczywiste że mysle o tym że bedziemy jeszcze blisko z żoną.
Jak to sie mówi czekam na jej powrót(taki rzeczywisty) mimo ze żyjemy pod jednym dachem.

Ale ja nie chce powrotu żony z litości bądż takiego z obowiązku bo tak mówi wiara.

Moje serce czeka na żonę jaka sama dokona tego wyboru-jak wróci to kierowana miłościa i uczuciem.

Na obecna chwile wiem że nie stac jej na to -a ja to potrafie uszanować,mimo że chwilami jest trudno
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-28, 23:56   

i etap Zosi Samosi jest potrzebny... kazdemu z was

u osoby skrzywdzonej, zdradzonej, porzuconej w pierwszej kolejności ogromnie spada samoocena, jak do tego dodać jeszcze problemy z dzieciństwa drastycznie widać problemy jak na dłoni,widac od razu brak pewności siebie i braku stawiania granic, które pewnie w dużym stopniu uchroniłyby przed wieloma zbednymi cierpieniami i upokorzeniami.
Jest za to u takiej osoby wycofanie,
Taka osoba trwa w oczekiwaniu na przemianę współmałżonka cierpiąc strasznie i pozwalając na krzywdzenie. Wszystko to sprawia, że zatraca poczucie własnej wartości, szacunku wywołując ogromny ból w niej ale też i gniew, złość i agresję.
W którymś momencie sięga dna, bądź ktoś ją zostawia wywołując ogromny strach przed tym co teraz będzie, jak sobie dam rade sama.
Ale czas płynie, emocjonalnie nie daje rady, fizycznie organizacyjnie zaczyna uczyc sie samodzielnie dawać rade... nabiera siły i pewności siebie, odzyskuje dawną wiarę we własne możliwości
Na zewnątrz wtedy się wydaje taką silną osobą Zosia Samosia, wewnętrznie jednak słaba, emocjonalnie rozbita...
Już niby czuje się silna, bo przecież daje rade i z dziecmi sama wychowywac, i finansowa być zaradna, ale pamięc przezytych krzywd wciąż wraca, i emocjonalnie niszczy.

Jak widzą ją inni... jako silną, przecież nie okaże słabości, to by znaczyło iż nie daje rady, sama przed sobą sie nie przyzna do tego...przed innymi tym bardziej, przed mężem - O nie nie zobaczy więcej mojego braku szacunku do siebie...
Przecież nadal czuje słaba samoocene, przeciez nadal jest wewnętrznie słaba, owszem widzi wzrok podziwu u innych ale sama jeszcze na etapie Zosi Samosi nie pokaże iż jest cięzko, potrzebuje wsparcia, nade wszystko reszte energii jaka ma przełozy na dalsze pokazywanie maski tej odważnej, silnej, zaradnej.

Taką chce sie widzieć, taką chce by inni widzieli, bo taką droga dochodzi do odzyskiwania swojej dumy utraconej, do odzyskania szacunku zszarganego przez pozwalanie na rzeczy, do których dziś już wie że nigdy nie powinna dopuścić.

Gdy na tym etapie osoba krzywdząca chce pomóc, może to wywoływac własnie ogromny sprzeciw, jak i bunt.
Zraniłes mnie, teraz chcesz pouczać, chronic, pomagac, jest przekaz zobacz jak sobie radze bez ciebie.
A to nic innego jak wołanie docen to do czego doszłam mimo, iz z twojego powodu bylam na dnie samozagłady, rozpaczy, bezsilności totalnej niezaradności... uszanuj i pozwól samej odzyskac wiare w siebie, swoje możliwości, nie odbieraj mi teraz tego do czego doszłam dziś po tym jak musiałam sie pozbierac by nauczyć sie samej zyc w swiecie dorosłym, gdzie nie zawsze jest jak w bajce, gdzie ksiąze odchodzi, gdzie nie ma sprawiedliwości i dobro nie zawsze zwycięża zło....

To Zosia Samosia, niby silna, ale jakże moćno jeszcze zraniona, zagubiona, jakże slaba emocjonalnie i rozbita ile pracy nad soba jeszcze przed nia, by odzyskała dawną wiare w siebie.
Gdy pozwala sie Zosi Samosi na jej przerobienie bólu, staje sie inną odtąd osoba, odważna, pewną siebie, uśmiechniętą, zaradna...
Kto nie chce za żony odważnej, pewnej siebie dziewczyny... takiej, która wie co to lęk ale zna swoje możliwości iż da rade, pokona przeciwności, wyjdzie z nich silniejsza, mądrzejsza?

Drogo kosztuje taka kobiete ta jej wolność, to bycie w pewnym momencie Zosia Samosia... okupiona wieloma wyrzeczeniami, trudami dnia codziennego... ale duma z jaką patrzy gdy dokona tego jest zapłata za wszystko.

Czy widząc teraz ile wysiłku trzeba wlozyc by na nowo odzyskać utraconą wiare w siebie, chęc wolności do zycia kiedy byłam tą pewną siebie osobą nadal budzi lęk czy może uznanie i szacunek do takiej osoby...


Owszem sa osoby, które podnosza swoją wartość, samoocene na skróty, zmieniając partnerów, szukając w nich potwierdzenia swojej kobiecości, siły i charakteru... ale zapewniam nawet jeśli taką droge ktoś wybiera, w końcu musi zawrócić, bo fascynacja mija, a wiecznie podtrzymywac sztucznie przy zyciu, przy udawadnianiu komus wartości, których on sam nie czuje sie nie da...

Cóz ci co wybieraja ta droge sami musza do tego dojrzeć, nikt im kiedy sa na tej drodze nie przemówi do rozsądku..iz jedyna osoba jestem ja sama, w oczach których moge zobaczyc zadowolenie z siebie, wszystko inne jest chwilowe...
W ten sposób nikt nie doszedł we wlasnym rozwoju do odzyskania wiary we własna samoocene, ale prawda wielu próbuje, i wiele osób cierpi przez to dłużej... mało kto jednak dał sobie w tym czasie to powiedzieć, przetłumaczyc... jeśli juz to w trakcie terapii.... gdy kolejny raz cierpi nie wiedząc, iż zachowuje sie schematycznie, wybierając osoby, które bąda krzywdzić....
 
     
Stanisław1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-29, 08:44   

Bywalczyni,
Twoje mądre, wnikliwe słowa otwierają mi oczy. Modliłem się o to ostatnio do Pana i widzę, że mnie wysłuchał:)
Analizując Twoją wypowiedź widzę Żonę, wiem że dla niej ten okres separacji, samotności jest równie trudny jak dla mnie. Tyle tylko, że Ona miała odwagę na zmianę, odwagę, której mnie zabrakło. Teraz dopiero widzę jak niemęski byłem w naszym małżeństwie, że wszystkie najważniejsze decyzje podejmowała za nas moja Kobieta. A tak być nie powinno, bo pomimo wszystko, to mąż ma być kapitanem okrętu, tego oczekuje kobieta. Każda kobieta. Oczywiście każda na swój własny, indywidualny sposób.
Moja Żona nie należy do kobiet idących na skróty, dla niej wiara jest tak samo ważna jak i dla mnie. Niemniej znam kobiety, które się na taką opcję decydowały i zawsze kończyły tak samo, wypaleniem, zmęczeniem, zniechęceniem.
Bo każdy związek to krzyż, bo każdy człowiek jest grzeszny, ułomny, niedoskonały, popełnia błędy.
Pamiętam jak dzisiaj, jak 2 lata temu Kasia powiedziała mi o separacji, mogłeś się nie wyprowadzać...
Jednak buduję w sobie przekonanie, że ten czas separacji jest nam dany przez Pana. Podczas niej wydarzyło się mimo wszytsko wiele dobrego. Znalazłem stałą pracę, którą lubię, odbudowałem zniszczoną relację z moim Teściem, odkryłem na nowo jak ważną Osobą dla mnie jest Pan Bóg.
Nauczyłem się kochać Żonę bez zazdrości, uczę się nie wypytywać jej co robi, gdzie jest i czuję z tego powodu pokój w sercu. Zrozumiałem, że wolą samotność, cierpliwość i wytrwałość, nieustanną pracę nad sobą niż drogę na skróty.
Dzisiaj zobaczyłem na chwilę Żonę, podarowałem jej ulubioną gazetę, uśmiechnęła się do mnie. Tak będę budował, to co napsułem.
Dziękuję za kolejny mądry list:)
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-29, 08:46   

bywalec napisał/a:
etap Zosi Samosi jest potrzebny

Mami ech sorry bywalec to z przyzwyczajenia :mrgreen: :mrgreen:

Bardzo mnie zaciekawiło to co napisałaś o zosi samosi.
Nurtuje mnie jedno w tym temacie jaka jest wówczas rola męża?
co powinien robic..lub nie robić???

stać z boku?? doceniać??

hmmm pisze te pytania bo fragmentami sam nie wiem czym nie daj Bóg więcej nawalę....a może co winienem robic a staje sie bezczynny.

Zreszta mysle że i Staszkowi tez potrzebne sa te odpowiedzi
 
     
Stanisław1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-29, 08:55   

Daimon,
chciałbym Ci powiedzieć, że ci zazdroszczę, bo widzisz Ukochaną Osobę co dnia, chciałbym Ci powiedzieć, chętnie bym się z Tobą zamienił. Ale wtedy bym Cię okłamał.
Ja ten moment, o którym piszesz mam już za sobą. Poznałem, doświadczyłem tego wypalenia, emocjonalnego oddalania się Mojej Kobiety, to się dzieje czasami niezauważalne, z dnia na dzień.
Są chwile, gdy Cię prosi, byś ją przytulił, objął, chce Twojej bliskości i nagle...już nie prosi.
Przestaje prosić o cokolwiek razem, rozmawia z Tobą coraz mniej, wyprowadza się z sypialni, kiedy wraca do domu z pracy wygląda na przemęczoną, przestaje się uśmiechać.
Dlatego potrzebna jest ZMIANA.
Ja już to wiem. Jak powinno to wyglądać w Waszym wypadku?
Na pewno modlitwa, wspólne Eucharystie, najlepiej w Waszej intencji, terapia małżeńska, zmiana otoczenia, w końcu idą wakacje!
Ale ta zmiana musi wyjść od Ciebie, inaczej albo Twoja Kobieta będzie tkwiła w emocjonalnym letargu, a Ty będziesz oszukiwał sam siebie, że jesteś szczęśliwym mężem, albo się rozstaniecie.
Nie gniewaj się proszę, jeżeli moje słowa brzmią arbitralnie, ale zdążyłem się już nauczyć, że relacje damsko-męskie są uniwersalne, mimo indywidualnego charakteru każdej z nich.
Pamiętaj o jednym: jeżeli Ty nie podejmiesz decyzji, życie zrobi to za Ciebie.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-29, 08:58   

Stasiu napisał/a:
Nauczyłem się kochać Żonę bez zazdrości, uczę się nie wypytywać jej co robi, gdzie jest i czuję z tego powodu pokój w sercu.

Staszku tak też myślałem że w tym coś na rzeczy,zresztą było widac w twych postach jak mocno zaprzeczałes i wypierałeś hasła KONTROLA.

Hmm nie chcę brnąc zbytnio w ten temat,ale wiem jedno ...gdy mocno.. cos wypieramy,czemus zaprzeczamy.
I mimo iz nawet włożylismymy sami ogrom pracy by dany problem z nas usunąć.

Gdy przyłapani nawet na mysli o nim -mocno zaprzeczamy,wypieramy go może to byc oznaką.
że problem jest ,nadal w nas tkwi -jedynie się wyciszył.

popatrz na to dokładniej

[ Dodano: 2011-05-29, 09:06 ]
Stasiu napisał/a:
Nie gniewaj się proszę, jeżeli moje słowa brzmią arbitralnie,

Stachu nie gniewam sie na to co napisaleś,ale powiem tak....

kilka razy wylazłem przed szereg z inicjatywą i przypaliłem sobie łapy w ognisku.

Ostatnie hasło jakie znam
JESTEM JESZCZE NIEGOTOWA....

i nie mam zamiaru przerzucac sie statystaykami kto mniej kto więcej(nie pije tu do ciebie)
Ale w skrócie mój kryzys trwa 6 lat,były juz etapy ciche,separcji domowej,odejścia emocjonalne,diagnozy,zarzuty,separacja poza domem nieformalna(5 miesięcy),powrót i próby budowy,separacja poza domem (2 lata)formalna,moja decyzja i powrót,faza nieudolnych pzrepyachanek.
A od 9 -miesięcy moge nazwać swą postawę pod hasłem
MĄDROŚC I BUDOWANIE

I wybacz ale widze to inaczej niz ty-jak mówią pośpiech jest tylko wskazany przy łapaniu pcheł.
Modlitwa innych za nasz związek alez owszem jak najbardziej mile widziana,ja nie prosze Boga o takie banały typu
napraw nasz związek,
oddaj mi żone,
uzdrów ją,
czy daj jej w serce miłość.
Bo głupio mi pouczac Boga w czymś co sam wie najdokładniej.
Ja prosze o moją mądrośc i wytrwałośc,oraz dalsze madre prowadzenie mnie
,a dla żony?
o Bożą opieke nad nią i jej zdrowiem.
Mnie nie zaprząta mysl czemu żona chodzi do koscioła,czy dlaczego sobie odpuszcza.
Przyznam ostatnio był taki czas(prawda Leno ;-) )
Ale to prędzej strach mój i troska-bo Bóg jest bardzo potrzebny żonie szczególnie w jej problemach zdrowotnych.

Staszku co tu powiedzieć ?
musisz sie nauczyc czekac,cierpliwości i spokoju
oraz pzryjmowania tego co Bóg ci poda na tacy.
A skróty???
są do bani -próbowałem i niewypały

pozdrawiam
i tyle w temacie o mnie
 
     
Stanisław1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-30, 05:47   

Żona powiedziała mi, że chce rozwodu.
 
     
ekola
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-30, 07:05   

Stasiu,

................................
cichutko... wiem, że boli........

W zeszłym tygodniu czytany był fragment ze św. Jana: "Nie ma miłości większej od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich"
I pomyślałam sobie, że jeżeli ten ból, strach, rozpacz to choć w części takie moje małe umieranie (bo wierzę, że po nim narodzę się na nowo - inna, mądrzejsza), to niech tak będzie. Niech to będzie moje - może słabe, kiepskie - umieranie za męża...
Jeśli tak ma być, to niech będzie... Może to moja pierwsza prawdziwa ofiara dla niego?...

Dzisiejsza moja modlitwa dla Ciebie, dla Was...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 9