Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Nie mogę być jednak odpowiedzialny za nią, za jej postępowania, za jej decyzje.
Słusznie.Ona jest dorosła.Ale nie musisz pomagać jej w brnięciu w "popapranie" czyli w rozwód.
Możesz powiedziećNIE.A efekty?
Czas.........Czas pokaże.
Pogody Ducha
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 19:22
Bywalczyni,
jak zawsze jesteś jak fontanna radości:)
Przeglądam się w Twoich słowach i czuję jak rośnie we mnie siła.
Umówiłem się wstępnie na rozmowę z Żoną w najbliższy weekend. Powiem, że nie zgadzam się na rozwód, bo nie chcę by była obiektem adoracji innych mężczyzn jako rozwódka.
O tym wszystkim, co tutaj wyczytałem powiedziałem już Żonie. Myślę, że warto to powtórzyć.
Nauczyłem się w kontaktach z nią być spokojny i zdecydowany. Pracuję nad emocjami.
Byłem na mszy.
Modliłem się za Was wszystkich.
Życzę Wam aby przyszło rozwiązanie waszych trudności i cierpień. Przez Boga:)
[ Dodano: 2011-06-29, 19:25 ]
Nałogowcu,
efekt będzie jeden i będę go czuł zawsze.
Dochowam wierności przysiędze i samemu Bogu.
Wówczas, nawet samotność nie będzie taka upiorna:)
[ Dodano: 2011-06-29, 19:50 ]
Norbercie,
cieszę się, że jesteś. Że piszesz do mnie wprost, że nikim, ani niczym się nie zasłaniasz.
Bo to jest mi bliskie, szczególnie teraz.
Myślę, że mamy podobne doświadczenia i podobne wrażliwe Żony, poranione przez nas i dlatego nieufne.
Moja Żona też nie chce prezentów ode mnie. Chyba, że praktycznych:)
Wiesz, miałem raj na ziemi.
Piękne wesele, a po nim przeprowadzka do naszego mieszkania. Wniosłem Kasię do niego na rękach. Zaraz po studiach znalazłem pracę, Żona podobnie. Żyliśmy samodzielnie. Skromnie, ale nie potrzebowaliśmy pomocy. Za własne kupiliśmy pierwszy samochód. Potem dostaliśmy kolejny od Teściowej.
Wspólnie wyremontowaliśmy nasze mieszkanie.
Urodził nam się syn. Kasia podczas tych 6 lat skończyła drugi kierunek studiów, zrobiła prawo jazdy, skończyła mnóstwo kursów, znalazła pracę, którą naprawdę lubi.
Bawiliśmy się razem na tylu weselach, komuniach, chrzcinach, tyle filmów razem oglądnęliśmy, w tylu miejscach byliśmy razem.
Heh, dlaczego o tym piszę? Bo widzę, że było wiele dobra w naszym małżeństwie i właśnie dlatego chcę je uratować.
A że to beznadziejna wiara? No cóż, jestem jak pierwszy chrześcijanin wychodzący na arenę pełną lwów...
Panie, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Dziękuję, Norbercie, kochaj Żonę!
Andrea [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 20:07
Stasiu napisał/a:
....
Umówiłem się wstępnie na rozmowę z Żoną w najbliższy weekend. Powiem, że nie zgadzam się na rozwód, bo nie chcę by była obiektem adoracji innych mężczyzn jako rozwódka.
O tym wszystkim, co tutaj wyczytałem powiedziałem już Żonie. Myślę, że warto to powtórzyć.
Nauczyłem się w kontaktach z nią być spokojny i zdecydowany. Pracuję nad emocjami.
...
Cześć Wszystkim :)
Stanisław, nie gniewaj się, tak z mojej perspektywy, gdy patrzę na Twój wątek, czytam, to mam obraz Stasia, który czasem bierze sobie do serca, do głowy, co Dobre Dusze tu piszą, innym razem jak by Staś tracił i tak chwiejny grunt pod nogami. Krok do przodu, krok do tyłu. Kiedyś ktoś mi powiedział, jeśli funkcjonujesz w chaosie, cierpisz do tego, nie jesteś pewny decyzji, działań - nie rób nic. Oczywiście to uogólnienie. Albo inaczej, czy Tobie jest z samym sobą dobrze ? I co musiałoby się wydarzyć, jeśli nie jesteś z siebie zadowolony, żebyś był, jakim chciałbyś być człowiekiem, co zmienił, poprawił, etc ? Mi takie stawianie samemu sobie pytań pomagało, pomaga. I jeszcze, co do znań zacytowanych, jak myślisz, jak by przebiegało spotkanie z Żoną, gdybyś był powściągliwy w słowach, powiedział krótko,
"nie zgadzam się na rozwód", i nie powtarzał co tu wyczytałeś - już to mówiłeś ? Możesz sobie takiego milczącego Stanislawa wyobrazić ? :)
Powodzenia,
Andrzej.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 21:13
Cytat:
Problem w tym, że kościół stwierdzając nieważność małżeństw sam siebie wystawia na zarzuty: niekonsekwencji i ułomności. I to mnie, jako członka kościoła bardzo niepokoi.
Ja już jaśniej nie umiem wyjaśnić Kościół nie jest w stanie sprawdzić w momencie dziania się faktu, czy dany sakrament małżeństwa jest zawierany ważnie czy nie. To wie tylko Bóg. Istnieje za to domniemanie ważności. Ale nigdy nie jest to pewność, bo właśnie LUDŹMI jesteśmy, a jako tacy - jesteśmy ułomni. Stasiu, ludzie są ułomni, więc kościół w tej ludzkiej części też będzie ułomny.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 21:16
Stasiu napisał/a:
że nikim, ani niczym się nie zasłaniasz.
Hmmm??
Staszku już nie i chwała za to Panu.......
A czemu??
nooooo to bardzo proste bo umiem oddzielic wiare idąca z serca i czynnik ludzki idący z umyłsu....
zresztą nauczył mnie tego ktos z forum ..własnie kobieta jaka i do Ciebie dociera swoimi postami...nikt inny jak bywalec
A ta umiejętnośc Staszku jest bardzo istotna bo oprócz tego co mówi wiara i odnosząc sie do jej prawd ..potrafie także zrozumiec i drugiego człowieka
a jak to istotne ???
..chyba nie musze przekonowyć....
wolny jestem od takich gurnolotnych haseł..
reasumijac...
nie da się życ tylko po ludzku...bo gubi sie wartości(dośc cenne)
....tak samo jak nie da sie życ sama wiarą bo człowiek sie uwstecznia
zreszta jedno i drugie grozi kultywowaniem ..a od czegos takiego odsuwa sie nawet sam kościół....
inspiruja mnie postepowi przedstawiciele kościoła,odpychają natomist obłorzeni sloganami i nakazami...
ale czy błądzę????
mysle że nie bo gdziekolwiek nie czytać kościól dzis odzie taką droga ..drogą rozwoju i postępu
Dobra tyle w temacie twojej spostrzegawczości....
co do reszty hmmm
Staszku swego czasu i Ja stałem przed trudna decyzja ..może nie identyczną, ale uwazam że dośc zblizoną
.no włąsnie w gre wchodzi ta nadwrażliwość naszych kobiet;-)
tym działaniem było???
wbrew woli,mysli,założeniom mojej żony był mój powrót do domu w trakcie istniejącej prawnej separcji...........
ryzyko???
Stachu jakie -nie musze chyba pisać...wbre wyrokowi sądu....
a jednak mimo że tłukły sie mysli we mnie..mimo że wiele razy juz rzucałem wsio..miałem wyrwac w świat...(zakładając ze ucieczka mnie uwolni)
twardo powstała we mnie bariera..tak mam trzymać..taki mam cel.......
trudno bedzie wola Boga -przyjme jaka będzie..ale czułem że MUSZĘ....
i wiesz co Stachu nie wiem na 100% bo jak moge wiedziec to wszak uczucia żony...
ale mysle że mimo dyskonfortu dla niej czuje sie bezpieczna,ucieka z niej lęk....
a Ja żyje ..wciąz żyje obok i jedno co moge pokazuje że jestem..wciąz jestem
Staszek może to fakt..może tego oczekuje i twoja żona....
tego nieugietego Staszka...mimo burz,sztormów,gorzkich słów,wielokrotnego zapewniania..
nie kocham
nigdy razem
niec się we mnie nie zmieni
jest w środku skryte cos innego...odgrzeb to Stachu..odszukaj i zapilęgnuj.......
Stachu ja nie odpuszczę ...........przyłączasz sie do mnie w tym POSTANOWIENIU
pozdrawiam i miłej nocy
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2011-06-29, 21:29, w całości zmieniany 1 raz
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 21:26
Norbert,
to jest nas DWÓCH. NIE ODPUSZCZĘ!!
Dobrej nocy!
PS. Jutro napiszę więcej:)
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 22:18
Stasiu napisał/a:
NIE ODPUSZCZĘ!!
I tak trzymaj
Stasiu napisał/a:
Moja Żona też nie chce prezentów ode mnie.
Staszku pisałem wcześniej bardzo mądra uwaga mojej żony.....
Widzisz poczatkowq był mój smutek..i o nim mówiłem żonie ,że wybrałem,że cieszyłem się....
a w zamian usłyszałem przeciez ja wiem że twoje prezenty sa super,ze ze smakiem,że masz gust..wiem ze każdy jest trafiony....
ale to mój prezent zatem mogę zrobić z nim co chcę....
a ty powinienes cieszyć się tylko z tego że wybrałes taki i nim mnie obdarowałeś.........
i kiedy faktycznie sie z tego Stachu ucieszyłem(obdarowania) ...stwierdzilem że przykrośc i smutek jest w tym momencie głupotą.....
zbędne emocje jakie winny być rozwiązane na moim poziomie
Staszek jest jedna ważna rzecz nasze emocje..zawsze winny byc rozwiązane tylko na naszym poziomie....
brak tego daje szerg zbędnych naszych odczuć..najczęściej niezgodnych z prawdą
to sa odczucia typu
..że ktos nas rani..że ktoś nas atakuje,ktoś nas osmiesza....ktos jest względem nas agresywny...itd..itp.......
ot pogibana psychika
co dziwne mało zauważalana dla nas samych
takie bazowanie na sobie...............typu
....skoro tak czuje to pewnie tak jest.........
hiiiiiiiiii
wiesz może gdyby każdy robił sobie badania kontrolne u psychiatry ..to byłoby mniej problemów i waśni........
heeeeeeeeeeee
to takie moje przemyslenia..(nie zwiążane z Toba )
trzymaj sie
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 23:30
Tak.To decyzja konkretnego człowieka.Z wolna wolą.
Jednak czy aby napewno do końca wolną??? czy może jednak trochę zniewoloną żądzami,huciami,podkręconymi wyobraznią,obrazkami,lansami otoczenia??
tak ma wolną wole, co wybierze zależy od ludzkiej mądrości, wiedzy, samoświadomosci...
przykład?
nikt nie musi iść za modą by ładnie wyglądac, nie musi być zniewolony trendami panującymi w modzie, żądzą ładnego dopasowania sie do innych zgodnie z modą, lansem jak mu nie do twarzy w różowym... to czy zakładam 'trendy ciuch" mimo iż wiek nie pozwala, może walory estetyczne na to nie pozwalają, może inne przyczyny zależy tylko ode mnie, mojego krytycyzmu, gustu, smaku = znaczy od mojego wolnego od zniewolenia myślenia.
by nie rozpisywać sie zbytnio w tematyce uzależnien ..
..tłumaczący co wystepuje w zniewoleniu lub nie...
bo jak dla mnie zniewolenie to nadal wolny wybór zalezny tylko i wyłącznie od samego człowieka...
a reszte to moze sobie każdy tłumaczyc i spłycac jak chce i wkomponowć co i kogo chce........
Jak to mówią
KOWALEM WŁASNEGO LOSU KAŻDY JEST SAM...............
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-30, 09:00
- „Szatan” jako pojęcie kulturowe jest w zasadzie semantycznie puste. To jakieś zło, bliżej nieokreślone. Tymczasem opisany w Biblii diabeł to istota realna...
- Szatan jest osobą w tym sensie, że posiada rozum i wolę, lecz nie jest osobą w takim sensie jak my to rozumiemy. Nie posiada, bowiem cechy osobowej ostatecznej, czyli nie potrafi otworzyć się na miłość i dobro. Dlatego właśnie mówi się o nim jako o osobie zdeformowanej, skrzywionej. Posiadanie rozumu i wolnej woli powoduje, że może działać w sposób świadomy, zatem oszukiwać i szkodzić. Dąży świadomie do zniszczenia naszego istnienia w sposób fizykalny oraz duchowy. [...] Zwyczajne działanie szatana to kuszenie człowieka, dawanie propozycji do popełnienia grzechu. Kolejnym etapem, już po popełnieniu grzechu są różne formy zniewolenia.
395 KKK
Moc Szatana nie jest jednak nieskończona. Jest on tylko stworzeniem; jest mocny, ponieważ jest czystym duchem, ale jednak stworzeniem: nie może przeszkodzić w budowaniu Królestwa Bożego. Chociaż Szatan działa w świecie przez nienawiść do Boga i Jego Królestwa w Jezusie Chrystusie, a jego działanie powoduje wielkie szkody - natury duchowej, a pośrednio nawet natury fizycznej - dla każdego człowieka i dla społeczeństwa, działanie to jest dopuszczone przez Opatrzność Bożą, która z mocą i zarazem łagodnością kieruje historią człowieka i świata. Dopuszczenie przez Boga działania Szatana jest wielką tajemnicą, ale "wiemy, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra" (Rz 8, 28).
Czasami zdaje mi się, że Moją Żonę dotknął Zły....
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-30, 14:20
Stasiu napisał/a:
Czasami zdaje mi się, że Moją Żonę dotknął Zły....
Nie kombinuj Stachu........dobra
w.z. [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-30, 14:23
Stasiu napisał/a:
Czasami zdaje mi się ...
Bez urazy Stasiu. Ale naprawę małżeństwa najlepiej zacząć od siebie. Nie wchodź w pokusy, że to żona zła. Jej nie zmienisz. Nie powinno się nawet jej oceniać. Oczywiście jej czyny jak najbardziej.
A jeśli naprawdę uważasz, że to zły - to do roboty. Módl się.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.