Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Czy mogę Ją jeszcze ocalić? Czy mogę ocalić nasze małżeństwo?
dopóki żyjesz wszystko możesz!
pytanie - czy tak naprawdę chcesz?
czy wolisz być Stasiem i ukradkiem ocierać łzy?
nawet nie wiesz jak wielu oczekuje na Stanisława!
rafal41 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-26, 12:09 dużo siły Stasiu....
marek 127 pięknie to ująl,trzeba Stasiu mocno stanąć na nogach i iść do przodu...obrać cel i do niego dązyć...żonę zostaw...ona musi sama się odnależć.Im więcej będziesz naciskal,tym bardziej się będzie bronić-ja taki błąd popelniłem!!!ale teraz wiem co robić ,jak iść i są efekty.Życzę Ci sily i wytrwalosci...Powodzenia,też się modlę za Was....modlitwa pozwala na wyciszenie duszy...jest dużo lżej na sercu.Trzymaj się BRACIE.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-26, 12:56
Stasiu napisał/a:
Czuję się niczym, śmieciem, wypalam się jak porzucony na jezdni niedopałek peta.
Myślę o śmierci, życie dawno przestało mnie cieszyć.
"trudno, najwyżej pójdę do piekła".
Boję się, bo jak powiem Żonie, że znowu zmieniłem zdanie, że pomimo podpisu nie chcę rozwodu to wiem, że wpadnie w złość.
Stasiu, możesz wydrukować poniższe fragmenty i przekazać je małżonce. Możesz swojej ukochanej żonie powiedzieć, że spotkałeś ludzi, którzy w podobnej do Twojej sytuacji trwają wiernie w prawdzie, nie wyrażają zgody na zło i to, że to oni Ci wskazali miejsce w Biblii i Katechiźmie Kościoła Katolickiego, które mówi o moralnym nakazie niezgody na rozwód. Małżonka może te słowa nauki Kościoła odrzucić, tym niemniej powinna o nich wiedzieć, żeby kiedyś, kiedy opadną emocje, kiedy przyjdzie głębsza refleksja, otwarcie na Bożą łaskę - mogły poruszyć jej sumieniem.
Katechizm Kościoła Katolickiego:
"Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne."
(KKK 2384)
"Jakie są najcięższe grzechy godzące w sakrament małżeństwa? Są to: cudzołóstwo; poligamia ponieważ jest przeciwna równej godności i miłości małżeńskiej, która jest jedyna i wyłączna; odrzucenie płodności, które pozbawia życie małżeńskie dziecka, najwspanialszego daru małżeństwa; rozwód, który sprzeciwia się nierozerwalności."
(Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego 347)
Tu widać wyraźnie dlaczego katolik nie może się rozwodzić, jeśli Bóg jest dla niego najwazniejszy. W Starym Testamencie w księdze Malachiasza Bóg przez proroka mówi wprost:
"Nienawidzę bowiem rozwodów
(mówi Jahwe, Bóg Izraela)
i każdego, kto szatę swoją plami krzywdą
- mówi Jahwe Zastępów.
Strzeżcie tedy własnego życia
i nie bądźcie wiarołomcami!"
(Ml 2, 16) Pismo Święte Stary i Nowy Testament w przekładzie z języków oryginalnych, Księgarnia Św. Wojciecha
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-26, 18:10
C
Cytat:
czuję się niczym, śmieciem, wypalam się jak porzucony na jezdni niedopałek peta.
Staszku, ale wiesz przeciez dobrze kto jest autorem takich mysli..nie Pan Bog
i wiesz dobrze ze to nieprawda...
dobrze ze chodzisz na terapie i pracujesz nad podwyzszaniem swojej wartosci
mocne poczucie wartosci nielatwo zburzyc nawet gdy kochana osoba odwraca sie do nas plecami
tak bywa..
a ze nie chce mowic zona gdzie jedzie, gdzie mieszka, widac z jakichs powodow potrzebuje tego
ja tez nie mowilam dlugo mezowi gdzie mieszkam....zeby miec poczucie bezpieczenstwa i spokoju...
warto uszanować...choc wyobrazam sobie ze moze to utrudniac kontakty z dzieckiem
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-26, 19:38
Danka 9 napisał/a:
Staszku, ale wiesz przeciez dobrze kto jest autorem takich mysli
Autorem takich myśli są EMOCJE......
szczególnie idące w parze z podeptanym poczuciem wartości-a głównie drastycznie zaniżonym przez osobę ukochaną......
najbardziej bolą najbliższe relacje.......
pozdrawiam
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-26, 22:02
Norbert1 napisał/a:
Danka 9 napisał/a:
Staszku, ale wiesz przeciez dobrze kto jest autorem takich mysli
Autorem takich myśli są EMOCJE......
nie Norbert...nie żebym się czepiała, ale
Autorem takich mysli jest człowiek, Stasiu... a emocje są reakcją na mysli
Zmień sposób myslenia a życie/ problemy zaraz stają sie prostsze i do załatwienia... i emocje się zmieniaja i nasze samopoczucie i nastawienie do zycia
Jedyną osobą władną tego jestesmy my sami
My jesteśmy autorami naszych myśli a nasz mózg dyktuje tylko odpowiednio do nich emocje: złość, radość, lęk, strach, odwaga...
.."Boje sie, bo jak powiem Zonie, ze znowu zmienilem zdanie, ze pomimo podpisu nie chce rozwodu to wiem, ze wpadnie w zlośc.
A ja chce Jej dawac tylko dobro"...
określ lek, czego sie boisz, latwiej bedzie ci panowac nad nim. Jak nie znasz prawdziwych przyczyn leku to nie jestes w stanie kontrolowac ani leku ani tym bardziej swojego zachowania, bo zachowujesz sie wtedy zgodnie z tym co myślisz nawykowo, że sie stanie
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-26, 22:15
No dobra , pewnie ze czlowiek jest autorem
ale uważam i nie raz w roznych tekstach czytalam o tym, ze to zły duch podsuwa nam zwatpienia, złe myśli.....(kuszenie)
wierzę w to, ze istnieje zła siła ktora na nas usiłuje wpływać
ale i Pan Bog i Jezus Chrystus na ktorego imię wszystkie kolana się uginają
zatem gdy przychodzą złe myśli...czytam w nich...o co chodzi? i co mi dają? ( impuls do dzialania z korzyscia dla mnie?) czy mnie osłabiają
tym osłabiającym mowię....a kysz...odsuwam od siebie :)
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-26, 23:04
A ja Danusiu uważam i wierze, że złe myśli przedewszystkim pochodzą od nas samych,
pomijając przypadki zniewolenia, dręczenia i opętania demonicznego, choć tych przypadków jest pewnie niewiele i ostatnio w kościele naszym podciągane są pod choroby psychiczne człowieka.
Za to całe mnóstwo jest zła czynionego przez samego człowieka nie za sprawą demona, szatana tylko zwyklej ludzkiej potrzeby czynienia sobie samemu dobrze, kosztem innych często najbliższych mu osób, bo te z racji bliskiej relacji są narażone na wykorzystywanie, manipulacje, kontrole jako, że są współuzależnione od nich.
Stąd też brak jest u tych osób odpowiedniej reakcji na czynione zło, zgoda bierna na nią, podporządkowanie sie z bezradności i szerzenie sie go dalej, coś między innymi w rodzaju przekazu międzypokoleniowego
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-27, 09:21
bywalec napisał/a:
nie Norbert...nie żebym się czepiała, ale
Autorem takich mysli jest człowiek, Stasiu... a emocje są reakcją na mysli
Bywalec(mami)...kurcze przeciez ja to wiem!!!!
Ale dobra czepiaj sie
poszedłem skrótem -a w zasadzie początkiem drogi..dlaczego napisałem emocje???
bo to przyczyna..a po odnależieniu przyczyny najlepiej jest własnie dojśc co jest żródłem....
a wówczas człek znajduje żródło --przeciez to ja sam...
Dobra bije sie w pierś i następnym razem będę pisał CAŁOŚĆ...
chciałem coś od Siebie.....(dla Staszka)
Ja miałem troche kłopotu zanim uwierzyłem że żródło to Ja,wczesniej poszukiwałem wielorakich przyczyn.....
i sławetne stwierdzenia ..przecież czułbym inaczej,byłbym innym gdyby...
włąsnie to gdyby ..on...oni...ona(byli inni)
nic bardziej BZDURNEGO
zatem wybór-inwestycja pomoc fachowca,na pewnym etapie (inne witaminki by wyjśc z deprechy i zmienić coś co mogę
Danka 9 napisał/a:
No dobra , pewnie ze czlowiek jest autorem
ale uważam i nie raz w roznych tekstach czytalam o tym, ze to zły duch podsuwa nam zwatpienia, złe myśli.....(kuszenie)
wierzę w to, ze istnieje zła siła ktora na nas usiłuje wpływać
Hmmm ???
jak to mówią zawsze musi być winny mojego złego samopoczucia,lęków,starchów,omamów,niskiej wartości itd
i skoro nie da sie nieraz przypisac autorstawa żonie/mężowi..no to dopisujemy je do dzieła złego ducha,demona,szatana.........
podpisuje się pod tym co napisął bywalec-dwoma rękoma..........
sorry Danko
wszystkie nasze irracjonalne zchowania i odczucia SĄ NASZEGO AUTORSTWA.........
w 99% wytwory własnego umysłu
pozdrawiam
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-27, 10:20
Zgadzam się z Danką9.
Tak samo jak nie wątpimy w realne działanie w świecie Boga, tak samo nie można wątpić w realne działanie w świecie szatana. Człowiek nie jest doskonały, ma nieuporządkowane emocje, lęki, także zranienia z całego życie i kieruje się tym całym bagażem. Zły jednak wchodzi w ten bagaż i chce go wykorzystać.
Z lektury katechizmu wynika, że zwykłym działaniem złego wobec każdego człowieka jest kuszenie (a nie tylko wobec osób zniewolonych w ten czy inny sposób czy opętanych). A kusić może wykorzystując np. lęk przed odrzuceniem ze strony współmałżonka, zranienia, niezaspokojoną potrzebę miłości, czułości, uwagi itd.
Im bardziej ufamy Bogu i współpracujemy z Jego łaską, w tym też po ludzku wybieramy te działania, które mogą nam pomóc - czy to jest lekarz czy psycholog, czy warsztat 12 kroków, czy też mądry przyjaciel i wartościowe lektury itd., tym łatwiej nam rozeznać co powinniśmy robić i rozwijać się - nie tylko w zakresie ciała i psychiki, ale też duchowo.
Gdyby "irracjonalne zachowania i odczucia", "wytwory własnego umysłu", nieuporządkowane emocje były odpowiedzialne za wszystko, to stan naszego samopoczucia i jakość relacji z innymi ludźmi poprawiłby sam psycholog + psychiatra + ewentualnie leki. A psycholodzy i psychiatrzy byliby cudotwórcami. Kościoły byłyby puste, zamiast mszy byłaby wizyta u psychoanalityka/psychologa, a każdy w szafce z lekami miałby cudowne pigułki działające "na wszystko". Wszyscy wiemy, że tak nie jest.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-27, 14:15
Tym razem tak, i zgoda Norbert
W tak pojętym toku rozumowania istnienia i wplywu sil nieczystych szatana kryje sie niebezpieczenstwo przerzucania odpowiedzialnosci za zlo czynione samemu rzeczom, wpływom, siłom nadprzyrodzonym, na ktore ja nic nie poradze więc zwalnia z korygowania własnych złych, chorych, niewłaściwych myśli i zachowań¨˝...
a to prosta droga już do dalszego trwania w kryzysie, w problemie jako nie do przerobienia przeze mnie samego, jako nie do wykorygowania a przecież to nie prawda i iście dopiero "szatanskie Myslenie" bez jego udziału...
włącza sie myslenie
- To nie Ja to siły nieczyste, tu potrzebne są egzorcyzmy by wypedzic zlo.....))
a wystarczy tylko samoświadomość by popracować nad sobą nad błędnym myśleniem i przerzucaniem odpowiedzialnosci z człowieka na to co robi, jak myśli i adekwatnie do odczuwanych emocji działa na szatana...
".......Gdyby "irracjonalne zachowania i odczucia", "wytwory własnego umysłu", nieuporządkowane emocje były odpowiedzialne za wszystko, to stan naszego samopoczucia i jakość relacji z innymi ludźmi poprawiłby sam psycholog + psychiatra + ewentualnie leki. A psycholodzy i psychiatrzy byliby cudotwórcami. Kościoły byłyby puste, zamiast mszy byłaby wizyta u psychoanalityka/psychologa, a każdy w szafce z lekami miałby cudowne pigułki działające "na wszystko". Wszyscy wiemy, że tak nie jest".......
Jarek, jest dobro i zło, mieszka w każdym człowieku, które wygrywa zalezy od niego, w przeważającej częsci pisze od niego...bo jako osoba wierząca nie moge odrzucać sił złego jak i cudów, jednak w większości jak wciąz pisze, wystarczy sam udział człowieka by zadziałało dobro lub zło
jednym wystarczy ksiądz, innym nawet ksiądz z psychoterapią nie pomaga...
nie ma cudownej pigułki jest ciężka praca nad sobą,
Stan naszego samopoczucia zależy od naszego doświadczenia, patrzenia na świat...
Sam psycholog to za mało, potrzebna jest współpraca głównego zainteresowanego zmianą, plus motywacja a wiara w Boga jest wspaniała wykładnią moralnego kręgosłupa każdego człowieka...
tyle tylko, że i ona uległa dzięki człowiekowi wypatrzeniom, manipulacji...
Sama wiara w Boga to włąśnie dla człowieka motywacją do czynienia dobra, idąc śladem Jezusa życia zgodnego w harmonii z samym soba.
Kto chce ten może podjąc próbe zmiany swojego zycia na lepsze a wiara jest idealnym drogowskazem do zwycięstwa w parze z innymi narzędziami jak np psycholog, ksiądz, leki...
i kozetka w gabinecie nie rózni sie niczym innym od konfesjonału w obu przypadkach człowiek siąga w głąb duszy swojej by zobaczyć jej zakamarki i z nimi sie zmierzyć...
Jednemu tylko pomoże sam konfesjonał innemu potrzeba jeszcze kozetki...
..."Z lektury katechizmu wynika, że zwykłym działaniem złego wobec każdego człowieka jest kuszenie"...
dla mnie to działanie człowieka w większości oparte na zaspokojeniu własnych potrzeb kosztem innych, bez udziału przeważnie "złego".
Człowiek sam siebie kusi, sam sobą manipuluje i usprawiedliwia by móc w miare komfortowo egzystowac
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-27, 15:05
Dla mnie wazne uzupelnianie sie wzajemne psychologii i duchowości, stąd program 12 kroków.
Pewno i w jedna stronę i w drugą jest niebezpieczenstwo zrzucenie odpowiedzialnosci za własne czyny.Pojscie w jakąś skrajność jest zawsze mozliwe.
Wiara nie tylko jest pomocą , wykladnią moralną ale rzeczywistym spotkaniem z kochaną Osobą, relacją ktorej nic nie jest w stanie zastąpić.
Pan Bóg realnie nas leczy...
Myślę, ze gorszym zaniedbaniem będzie zapominanie o tym ze istnieje swiat duchowy w ktorym sie toczy walka duchowa i to realna...polecam przedostatnie kazanie ks Piotra.
http://www.kazaniaksiedzapiotra.pl/
z 29 maja
Na pewno wiele osob czytało "Listy starego diabła do młodego", najwiekszym osiagnieciem zlego w naszych czasach jest fakt, ze wielu chrzescijan podchodzi do tematu jego istnienia z przymruzeniem oka.
Cytat:
i kozetka w gabinecie nie rózni sie niczym innym od konfesjonału w obu przypadkach człowiek siąga w głąb duszy swojej by zobaczyć jej zakamarki i z nimi sie zmierzyć...
Po mojemu roznica jest zasadnicza, na kozetce mamy do czynienia z drugą osobą, specjalistą, posiadającą wiedzę i narzędzia by nam pomoc dojrzewać do zmiany, zauwazac rozne rzeczy..przez te osobe Pan Bog tez nam pomaga, ale w konfesjonale spotykamy sie z miloscią Pana Boga i jest to o wiele, wiele mocniejsze spotkanie, uwalniające, doświadczamy łaski uzdrowienia, przy wlasciwie otwartym sercu.
Spotkalam parę osob juz, ktore wyszly z ciezkich uzależnienien, narkotyki, alkohol, czy tez zranienie i uzdrowienie dokonało sie w ciągu jednego dnia....terapia musialaby trwać latami i detoks czy odwyk....oczywiscie potem terapia czy jakis program wspiera zmianę, jest b potrzebna.
A popasc w przesadę i tłumaczyć swoją bezradosc czy niechec do pracy nad sobą , zdarza się.
Nic nad Boga
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-27, 15:28
Danka 9 napisał/a:
Po mojemu roznica jest zasadnicza
Danko i wytłuściłem dobrze zaznaczasz PO TWOJEMU.......
i wcale nie musi byc zgodne z prawdą....przyznasz?
no cóz dzięki programi 12 k ..między innymi mamy tez szanse nauczyć się tego
że....
nie zawsze mamy rację.....jak przyjmujemy racje innych..jak dopuszczamy odmienne zdanie od naszego
czy jeżeli ktos ma z czyms takim problemy..problemy wyniesione z domu...błędnie wlogowane zachowania...niedowartościowanie...sztucznie podniesioną ambicję...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.