Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Norbert - pieknie Ci dziekuje za umieszczenie mnie z Satine w jednym "bloku" - uwielbiam ją i nie wyobrażam sobie lepszego towarzystwa
Stasiu - wiekszość z piszących tu kobiet miała pewnie taka sytuację w zyciu ( ja miałam kilka) kiedy to mąż się ewakuował jednym otworem w domu a jakiś miły adorator kombinował jak by tu innym otworem przeniknąć do wewnątrz i wskoczyć w kapcie mężusia... to taki standarcik - myslenie: Babeczka pewnie o niczym innym nie marzy niż jakikolwiek facet pod pierzyną
Na początku kiedy zostałam sama najmocniej uprzykszał mi zycie zwłaszcza jeden - starszy, inteligentny - z pewnością myslał sobie, że wie lepiej co dla mnie dobre...
Wystartował łagodnym lobbingiem wśród wspólnych przyjaciół, sympatycznymi wstawkami na facebooku - adoracją na poziomie nazwijmy to...
Kiedy nie poskutkowało przeszedł do ofensywy nocnej... zaczęły sie telefony po 23, smsy po 24 i ogólna nerwowość... pewnie nic bym z tym nie robiła gdyby nie fakt, ze spałam wtedy z młodszym dzieckiem i absztyfikant klasycznie mi je wybudzał swoją nadaktywnością.
Spotkałam się z nim i pytam: "co jest - dlaczego mnie nekasz"? - a on na to, że jak to? przecież kocha bardzo. Spytałam co to znaczy wg niego, że kogos kocha.
Zalotnik na jednym wydechu zaczął wyminiać, że podobam mu sie fizycznie, ze widzi moja zaradność, pewność siebie ( bzdury - wtedy jeszcze notorycznie wyłam nocami w poduszkę), to jak opiekuje sie dziećmi i jestem dzielna.
Powiedziałam że to swiadczy o tym, ze kocha ... siebie i tak własnie uważam do dziś.
Jesli chcemy być z kims bo jest ładny do patrzenia i miłoby nam było z nim być bo jest zaradny, wesoły, ambitny itp... to chcemy SOBIE zrobić dobrze a nie tej osobie.
Powiedziałam temu Panu: "jesli tak mnie kochasz - to dlaczego budzisz nocami moje dzieci? nie dajesz mi wypocząc do pracy? nakłaniasz mnie do zdrady?"
Czy człowiek który podobno kocha może powodować, że obiekt jego uczuć ma dyskomfort zycia, depresje, czuje się nekany, nie może zebrać mysli, natrczywość miłośnika budzi w nim opór, czuje sie osaczony, ponizony, zakleszczony... w wszystko w imię MIŁOŚĆI STASIU???
Uważasz, ze to co przeżywa teraz Twoja żona to bułka z masłem?, ze twoje przyspieszanie coś pomoze - polepszy?
Pan Bóg uczynił nas WOLNYMI.. przeciez to wiesz - jesteś osoba praktykującą - dlaczego sądzisz, że masz prawo zakłócac wolność Żony tylko w imię UZALEŻNIENIA OD NIEJ? TO WYGODNA WYMÓWKA - ale tak Ci nie wolno - możesz trwać w modlitwie i delikatnie uswiadomić, że jesteś i poczekasz - ale to co robisz jest złe - Twoja natarczywość prawdopodobnie odniesie przeciwny skutek...
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-27, 09:48
Cytat:
Wystartował łagodnym lobbingiem
Cytat:
Kiedy nie poskutkowało przeszedł do ofensywy nocnej...
Cytat:
absztyfikant klasycznie mi je wybudzał swoją nadaktywnością.
Uśmiałem się setnie
Dobrze, że jesteś, Malta.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-27, 10:45
malta napisał/a:
Norbert - pieknie Ci dziekuje za umieszczenie mnie z Satine w jednym "bloku" - uwielbiam ją i nie wyobrażam sobie lepszego towarzystwa
Wiem to (i tak widać)....heee napisłaem obie jesteście cenne,choc pamiętam czas kiedy uff te satyryczno ostre pozsty(wasze)grały na męskiej dumie.
Głupiej dumie-a właściwą dał czas na odnalezienie.
Haa zreszta ostatni post satine wlazł mi głęboko za skórę(choc nie we wszystkim wyszlo pokornie )
no cóz tak mam
malta napisał/a:
Czy człowiek który podobno kocha może powodować, że obiekt jego uczuć ma dyskomfort zycia, depresje, czuje się nekany, nie może zebrać mysli, natrczywość miłośnika budzi w nim opór, czuje sie osaczony, ponizony, zakleszczony... w wszystko w imię MIŁOŚĆI STASIU???
Uważasz, ze to co przeżywa teraz Twoja żona to bułka z masłem?, ze twoje przyspieszanie coś pomoze - polepszy?
z tym nawet nie ma co dyskutować -bo to oczywiste.
Jedynie postaram sie to jakoś wytłumaczyć(moze Staszek w tym odnajdzie siebie).
Zakłądam lata bałaganienia,lata zaniedbania,lata niewłaściwych zachowan,lata odpuszcenia sobie.
Potem na skutek czegoś lub kogos BUM........
opamietanie,szukanie ratunku,walka ze soba czyli jawa-sen,wkoncu uznanie racji nawaliłem.
dalej Bóg spowiedż,umacnianie wiary,inwestycja w siebie,jakies terapie,lektury,mądrzy ludzie na drodze-i przychodz czas spowiedzi,przeproszenia za grzechy i oczekiwane wybaczenie Boga i pojednanie.
I co? miły,czysciutki,nawrócony,ze schylonym karkiem staje delikwent i oczekuje..oczekuje i zerka.
Jestem miła Pani ..wróciłem..oczyszciłem sie i brak zrozumienia..brak szacunku..brak uczuć..bo jak to??
Ja taki doskonały -a tu cisza.
Staszku po drodze włąsnej ..naste puje następna droga
zrozumienia,empati..miłości prawdziwej ,bez oczekiwan,bez narzucania swego ja.
Ot takie kocham i czekam..he własciwe lektury na ten czas (oze cos z miłości platonicznej).
Kiedy człek zabrnie już w to miejsce jedno jest istotne trza trwać w tym co sie dokonało,w postanowieniach,w wyznaczonych celach.
Wiadomo człek to natura kwekająca..zatem sa i te kwękania.
Ale zawsze jest ktoś kto wyprostuje w danym momencie
jak chocby ostatnie mnie to spotkało..wąłśnie na forum
słowa Leny Norbert wróć....i moze gorzkie słowa Satine-ale otwarte.
Nooo i tego tez sie nauczyłem by potrafic przyjąc takie słowa ,zrozumiec je i poczuc ich przekaz
p.s malta fajne to co napisałas wypada jedynie dodać cóż mogą zdziałac amatorzy łatwego łupu-wobec silnej kobiety
Aleksandra1001 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-27, 13:03
daimon napisał/a:
Kiedy człek zabrnie już w to miejsce jedno jest istotne trza trwać w tym co sie dokonało,w postanowieniach,w wyznaczonych celach.
Wiadomo człek to natura kwekająca..zatem sa i te kwękania.
Ale zawsze jest ktoś kto wyprostuje w danym momencie
jak chocby ostatnie mnie to spotkało..wąłśnie na forum
słowa Leny Norbert wróć....i moze gorzkie słowa Satine-ale otwarte.
Nooo i tego tez sie nauczyłem by potrafic przyjąc takie słowa ,zrozumiec je i poczuc ich przekaz
Witaj NORBERT
takiego Cię lubię
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-27, 16:49
Witaj Malto,
widzisz to jest tak, że 3 lata temu miałem doskonałą okazję by czegoś się nauczyć, by stać się mądrzejszym. Wtedy dowiedziałem się, że kobieta, która jest SAMA, która odtrąciła, która cierpi z tego powodu cierpi jeszcze bardziej, gdy odtrącony w głupi sposób okazuje jej zranione JA. Vide: telefony, tysiące SMSów, tony kwiatów, nachodzenie w domu w pracy.
Skutek jest zawsze ten sam: odwrotny od zamierzonego.
Bo z kobietami NIE WOLNO NIGDY postępować na siłę.
Tak, jest dokładnie jak mówisz, pojawiają się tacy panowie, może kiedyś o tym napiszę.
Ale tutaj trzeba zostawić pole wolności i odpowiedzialności tej drugiej osobie, odpowiedzialności za JEJ część małżeństwa.
Niechaj dokazuje, w końcu jej to minie, dojrzeje.
Ja ufam Żonie, bo ją kocham, a miłość nie zazdrości.
[ Dodano: 2011-05-27, 18:00 ]
Witaj Bywalczyni,
jest tak jak mówisz, Żona nie jest w stanie mnie wspierać, bo dla Niej to też jest trudny okres w życiu, widzę to podczas naszych trudnych rozmów, które sam prowokowałem, słyszę to w ciszy, która teraz panuje między nami. Mówi, że tego chciała, być teraz wolną. Ale czy można być naprawdę wolnym, będąc w związku sakramentalnym, mając 4 letnie dziecko?
Widzisz, po ludzku próbowaliśmy już wszystkiego: separacja faktyczna, rozmowa z księdzem, zakonnikiem, naszym Przyjacielem, który udzielił nam sakramentu, rozmowa z zaprzyjaźnioną psycholog, wizyty u 3 terapeutów, wspólne nawrócenie. Zawiedliśmy. Oboje. Samych siebie.
Kasia mówi mi teraz: nigdy Cię nie kochałam, byłam tylko od Ciebie współuzależniona, będziemy ze sobą może za 5, może za 10 lat, musisz całkowicie się zmienić.
Tak, wiem, muszę, bo to zmiana w gruncie rzeczy uniwersalna, bo skorzystają na niej wszyscy wokół mnie.
Tak, wybieram drogę ciernistą, mam tylko jedno marzenie, teraz jak cierpię idę do Pana Boga, On mnie wysłuchuje i pociesza. On jeden potrafi to bez słów.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-27, 17:01
Cytat:
Ale tutaj trzeba zostawić pole wolności i odpowiedzialności tej drugiej osobie, odpowiedzialności za JEJ część małżeństwa.
Niechaj dokazuje, w końcu jej to minie, dojrzeje.
Ja ufam Żonie, bo ją kocham, a miłość nie zazdrości.
Zgadzam się z Tobą, fajnie o tym piszesz!
A takze obowiazkiem męza jest ( to co często słysze w radio plus taka zajawka ks Pawlukiewicza ) wyrwac szatanowi zonę lub męza, zawalczyc jak rycerz :)
jak? przede wszystkim budowaniem mądrego, stabilnego siebie :) tak by wspolmałzonek zobaczył nas przebudzonych, spokojnych , przebaczających, usmiechniętych, zadowolonych z życia, takich do ktorych az chce sie wrócić
jesli oczywiscie sytuacja pozwala na spotkania..a u was jest taka możliwosc
Chwała Bogu
z nikim postepowanie na sile nie przynosi dobrych owocow, miłosc to wolność
Pozdrawiam z modlitwą
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-27, 17:11
Norbercie,
Szczęśliwy Mężu!
Wiesz wczoraj spotkałem koleżankę z byłej pracy. Powiedziała mi słowa, których nie zapomnę: "mój mąż to największe dobro, jakie mnie w życiu spotkało."
A moja Kasia pewnie myśli teraz tak (jeżeli w ogóle myśli o mnie): mój mąż to największe rozczarowanie, jakie mnie w życiu spotkało, największy ból. Bo ranią nas Norbercie najbardziej nasi najbliżsi, ci, którym zaufaliśmy, zawierzyliśmy.
Tak, zmiana to droga, to cierpienie, jak powiedział mi ostatnio Mój Przyjaciel Franciszkanin:
człowiek i jego miłość dojrzewa w cierpieniu.
Ja jestem już dumny z siebie, bo jestem świadomy własnego ja, własnej wartości, w końcu gdybym taki nie był, to czy Kasia zostałaby moją Żoną?:)
Ale jestem dumny bo trwam w wierze, miłości i wierności Żonie, krok po kroku wchodzę na wyższe poziomy tej miłości, o których mówi Pismo w 2 Liście do Koryntian.
Czasem się potykam, 2 schody w dół, zamiast kolejny w górę. Mea culpa, ecce homo.
Ale teraz myślę już 2 razy: jak mi napisał Przyjaciel: niczego już nie sp....ol, trzymaj za mnie kciuki, bo limit błędów już wyczerpałem.
[ Dodano: 2011-05-27, 18:20 ]
Witaj Danko!
bo poza tym, że jestem "bajkopisarzem" i "łzawym Romeo" jak mnie tu widzą niektórzy, którym tę krótkowzroczność i łatwość osądzania od razu zresztą z uśmiechem wybaczam, bo nie ma co się obrażać, mam teraz taki okres, że opada z moich oczu kurtyna żalu i bólu. Nie mogę żyć cały czas tym bólem, bo bym zwariował, zamknęli by mnie na oddziale i jak bym teraz do Was pisał?
Rozumiesz mnie, a to dla mnie naprawdę wiele. To tak ważne jak modlitwa, bo modlitwa to nieustanna walka o drugą osobę.
Najbardziej mnie boli, że Kasia nie chce teraz chodzić ze mną do kościoła, ani nawet nie chce powiedzieć mi czy jest w stanie łaski.
Zostawiam Jej jednak te jej wybory.
Jak śpiewał Sting: "jeżeli kochasz, pozwól być wolnym".
[ Dodano: 2011-05-27, 18:25 ]
Tysiącletnia Aleksandro!
Trzystuletni Jarosławie!
Wasza milcząca obecność tutaj jest dla mnie równie ważna jak posty pełne nauk i życiowych mądrości (przepraszam, jeżeli ktoś mógłby to odebrać jako sarkazm, ten uśmierciłem we mnie dawno, dawno temu w Ameryce).
[ Dodano: 2011-05-27, 18:29 ]
Do wszystkich!
Ulubiony Aktor Mojej Kasi zawołał w pewnym czarno-białym filmie:
LUDZIE, JA KOCHAM WAS!
Za to, że jesteście.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-27, 20:13
Stasiu napisał/a:
słyszę to w ciszy, która teraz panuje między nami. Mówi, że tego chciała, być teraz wolną. Ale czy można być naprawdę wolnym, będąc w związku sakramentalnym, mając 4 letnie dziecko?
a nie można? jeśli tak to dlaczego tak uważasz, prosze rozwiń ...czy związek sakramentalny, dziecko...dalej praca, rodzina może odbierać wolność?
Jeśli cokolwiek odbiera nam wolność, prawo do niej - to nasze myslenie o związku małżeńskim, rodzinie, o tym jak powinno a jak nie w naszym wyobrażeniu podyktowanym lekiem
to błędne, złe pojmowanie, wyobrażenie może stwarzać problemy, ograniczać i odbierać prawo do zaspakajania własnych potrzeb bez odczucia jestem egoistą, kimś złym kto nie zasługuje i nie ma prawo do tego...
dotrzeć do powodów mylenia co zabiera nam wolność,
jak my sami widzimy, każdy z osobna własne prawo do wolności , skąd i dlaczego się biorze myślenie, że coś nas ogranicza, zabrania i zniewala
a potem praca nad zmiana takiego myślenia.....
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-27, 20:25
Stasiu napisał/a:
Norbercie,
Szczęśliwy Mężu!
Stanislawie jakby życie było rajem to nie byłby potrzeby iśc do nieba
szczęśliwy mąż..hmm w pewnym wzgledzie tak..pomijając nadal separacje prawna...pomijając tą przerwe nietykalności jaka jest między nami..pomijając oddzielne łoza ...po głebokim namysle
jestem jednak szczęsliwym mężem.
I wiele nad tym się zastanawiałem czemu tak myslę???
ano?? mysle bo:
-żona pozwoliła mi pozostac w domu razem z nia i dziećmi
-rozmawia ze mną coraz więcej -a mogłaby milczeć
-wiele spraw zaczynamy powoli wykonywac razem-a mogłoby każdy sobie rzepke skrobie
-zezwala opiekować sie soba i troszczyć-nie krzyczy (np.spadaj)
i najważniejsze wciąz jestem mężem nie mam przed oczami wizji rozwodu-(ufffffffffff).
-opowiada mi o swojej pracy,zdrowiu,myslach-czyz to nie otwarcie emocjonalne??
Czy zatem nie jest to powód do napisania tak jestem szczęśliwy
Stasiu napisał/a:
Czasem się potykam, 2 schody w dół, zamiast kolejny w górę. Mea culpa, ecce homo.
Ale teraz myślę już 2 razy: jak mi napisał Przyjaciel: niczego już nie sp....ol, trzymaj za mnie kciuki, bo limit błędów już wyczerpałem.
Staszku a i potykaj się i lekko cofaj-u mnie tan stan trwał heeeeeeeeee nawet długo.
Ważne jest tylko jedno świadomośc że popełniam błedy,ucze sie na nich ,weryfikuje je,staram sie popełniac ich coraz mniej.
Stachu czy znasz kogoś kto nie popełnia błędów??
jak mawiaja tylko martwi nie popełniaja błędów ot co
Istota jest postanowienie a ty je juz masz...tak samo jak we mnie powstało to samo trzy lata temu.
Wiesz biorąc z perspektywy czas jaki mam za soba ..to co mam teraz ...(hii) nad przyszłością zbytnio sie nie skupiam(jakies małe plany),wiem tylko tyle że zaufanie w zranionej kobiecie nie pojawia sie tak PSTRYK.
Dobrze to napisała bywalec i malta.
Nie gniewaj sie za porównanie -ale ja odnosząc to do siebie nie czuje dyskonfortu.
Jesteśmy jak te szczurki doświadczalne,pozwala nam sie żyć i skrupulatnie nas sie obserwuje a głownie nasze objawy i zachowanie.
I pewnie troche czasu minie zanim Pani laborantka przełamie strach i wstręt by wziąść na ręce i pogłaskać szczurka .
He.... a od pogłaskania dopiero moze zacząc sie reszta....
-wyczesanie futerka
-dokarmienie
-spostrzeżenie np:jakie ma fajne oczka
-jakie miłe łapki
-jaki grzeczny i ułozony
itd...itp..
a zanim to-to:
narazie grzecznie siedżmy sobie w klatce i zachowujmy sie z godnością
i uwaga!!!!
Broń Boże by dziabnąc Pania laborant(nawet przez przypadek)
pozdrawiam
malta [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-27, 21:09
Wiesz Stasiu - piszesz tak uprzejmie i nadajesz miłe dodatki do naszych nicków - och i ach - wrzucając pomiedzy nie - uszczypliwe kamyczki o krótkowzroczności którą wielkodusznie wybaczasz i łatwosci oceniania... och i ja Ci wybaczam miły Staniławie - mozemy tak sie jeszcze cukrować w nieskończoność - tylko po co?
Nie zrozumiałes mojego poprzedniego postu - bo to co odnosiłam do ciebie Ty przyjąłes do swojej zony pisząc że ufasz w jej wierności... nieważne - choć sądząc po reakcji innych tylko Ty go nie zrozumiałeś...
Nie wiem jak rozumiesz to co Ci tłumaczymy - abyś pozwolił swojej zonie na pomyslenie i zastanowienie sie w ciszy... ale pisząc o swoim zachowaniu wnosze ze słabo zrozumiałeś...
pytasz czy mozna być wolnym bedą zona i mając dziecko - odpowiadam Ci - TAK WOLNO - jedno z drugim nie ma nic wspólnego... piszesz, ze żona nie chce Ci odpowiedzieć czy jest w stanie łaski uswiecajacej... to chyba żart! Tobie ma to mówić???
Chcesz ja udusić???
Nachodzisz w pracy, osaczasz, wypytujesz o JEJ intymne sprawy... Danusia napisała Ci - miłość to wolność.
Jesli zona Ci mówi: nigdy Cie nie kochałam to znaczy że twoje osaczenie przekroczyło wszelkie dopuszczalne granice i ona zaczyna negować wszystko co was łaczyło - wypierać to.
Masz wybór - nadal kazać jej oddychać tlenem który własnorecznie dla niej przefiltrujesz lub pozwolic jej być odrębnym bytem.
Znasz powiedzenie - ciepło domowego ogniska moze dopiec do żywego?
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-27, 21:56
Najbardziej mnie boli, że Kasia nie chce teraz chodzić ze mną do kościoła, ani nawet nie chce powiedzieć mi czy jest w stanie łaski.
Zostawiam Jej jednak te jej wybory.
Malta zauwazyła cos co i mnie bardziej niz wszystko w temacie wpadło w oko.
Dlaczego skupiłam się akurat na tym.....bo doswiadczyłam i coś na ten temat moge....
Ostatnio nawet była sprzeczka na forum w związku z tym...
w czym rzecz....
Stanisławie......nic tak bardziej nie wkurza,jak nawracanie przez świeżo nawróconego(bez obrazy)
Doceniam Twą przemiane,naprawdę...cieszę się,zona pewnie też,ale przestanie sie cieszyć(może już to nastapiło) jeśli nie zmienisz postepowania.
Mało tego.....skutecznie mozesz ja zniechęcić...znaczy odciagnąć od Kościoła.
Zbliżyłeś się do Boga,zaprzyjaźniłes z nim...Twój sukces....Twoje nawrócenie i słuzyć ma głównie Tobie.
Ciesz się i trwaj.
Na zonę wpływu nie masz,jest wolnym,odrebnym człowiekiem i....jak mniemam z czym innym sie zmaga.
Jak już było....nie osaczaj...daj czas jej potrzebny.
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-28, 06:05
Malto,
już to przerabiałem, wielokrotnie w kontaktach przez Internet, te niepotrzebne zgrzyty, zbędne kłótnie, etc. Napisałem, że nie chowam urazy za niektóre słowa i tak jest. Chyba nie trzeba tego rozwijać.
Mnie chodzi o inną wolność, tą, którą miała moja Żona 10-15 lat temu. Może różnie rozumiemy to słowo, jakim jest wolność.
Ja nie czuję się wolny, jestem zobowiązany by walczyć o moją rodzinę, o wychowanie mojego syna.
I moja Żona też doskonale o tym wie. Jej bardziej chodzi o wolność ode mnie. Ale powiedz sama, czy jako osoba kochająca i wierząca w tej wolności wybrałabyś innego męźczyznę, niż własnego męża?
Nie jesteśmy wolni, wolność to widmo, fantom, iluzja. Zawsze jesteśmy i będziemy od czegoś zależni. Od pracy, od innych ludzi. W końcu wiara to też świadoma rezygnacja z własnego ja.
W wolności nie wszystko przynosi korzyść, Malto.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-28, 06:55
Ja nie czuję się wolny
dlaczego?
jestem zobowiązany by walczyć o moją rodzinę, o wychowanie mojego syna-czy żona utrudnia ci bycie ojcem odpowiedzialnym za rodzine czy tylko bycie mężem na dzis dzień
moze ta odpowiedzialność i zobowiążanie to lęk przed porzuceniem przez żone i wybranie innego mężczyzny niż własny mąż stąd wzmożona kontrola kontrola zachowań manipulacyjnych w stosunku do żony, skryta pod płaszczykiem innych zachowań
lęk, kontrola, manipulacja skryta pod płaszczykiem wiary - nakazująca zachowania zgodne nie tyle z wiarą co z twoimi lękami i obawami co zrobi żona,jak się zachowa, problem z zazdrością, odrzuceniem
brak zrozumienia takich własnych zachowań nieświadomie stosowanych utrudnia wlaściwe zachowanie, zrozumienie samego siebie a co za tym idzie brak przemiany na wlaściwe....
ludzie tak maja postępują zawsze zgodnie z własnym dobrem, i często stosują manipulacje inna osobą dla wlasnego dobra i nie chodzi często im o dobro tej osoby coś w rodzaju
= czuje sie odpowiedzialny więc kontroluje czy jest w stanie łaski uświęcającej, czy chodzi do kościoła
jak nie... to znaczyć w moim myśleniu uruchomienie lęków przed tym czego sam sie boje ,że sie sprawdzi żona zdradzi, znajdzie innego niż własny mąż...
tak po trochu zobrazowanie ludzkiego pokrętnego myślenia
zupelnie innego niż Bóg nam dał.
A przyznasz, że dał nam wolną wolę, z której możemy korzystać, tak ty jak ja i twoja żona a że przez to możemy i popełniamy błedy to ludzką rzecz, sam wiesz najlepiej ja też, że właśnie takie nasze doświadczenia najlepiej nas uczą co właściwe a co nie.... tak jak tobie nikt nie potrafił przemowić, że to złe kiedyś tylko sam musiałes do tego dojrzeć tak każdej innej osobie.... problem w tym, że czlowiek uczy sie na własnych blędach, rzadko słucha i wyciąga wnioski z zachowań innych... ale tak juz mamy, jako ludzie..
pozwól na życie według jej wolności....
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-28, 07:33
Stasiu napisał/a:
Mnie chodzi o inną wolność, tą, którą miała moja Żona 10-15 lat temu. Może różnie rozumiemy to słowo, jakim jest wolność.
Staszek..Staszek-dobrze zrozumiałe jest to co chcesz przekazać.
Wolnośc żony z przed 10-15 lat czyli pewnie zanim została zoną
tak?.
A dziwisz sie?
Bo dla przykładu -ja juz nie dziwie się żonie wyborowi wolności sprzed 18 lat ....
Staszek wnioski każdy wyciaga sam -a wygląda to tak.
Byłam żona ,kochałam,zabegałam,starałam sie,dbałam o rodzine,byc może wspierałam i popychałam do przodu męzusia .
I co mnie spotkałao??
-brak zrozumienia
-zero miłosci
-zero czułosci
-zero komunikacji
itd itp
Tu Staszku nastepuje wolny wybór-ZMIENIAM TO.
Pisała o tym malta-nie zrozumiałeś .
no dobra trudno- zatem salwa z innej rury
Żona nareszcie zadbała o siebie,dojrzała potrafie życ bez męża,jestem odrębna jednostką,umiem cieszyc się życiem bez męża,jestem atrakcyjna,jestem fajna-zadbana.
No i dalej po co? mi jeden głupi mąż jaki mnie zaniedbał skoro mogę miec multum facetów jacy widza we mnie super kobietę.
echhhh boli co???
ale jak jest ból to super -to znaczy że żyjesz,a póki zyjesz masz szanse pracowac by to zmienić.
Staszek i to jest własnie ta wolnośc(o jaka zapewne ci chodzi) ,a w zasadzie mozna napisać upojenie wolnością.
Od Ciebie zależy ..czy nie bedziesz przeszkadzac żonie w tym i dasz czas na wszystko czego sama zapragnie,czy bedziesz na siłe nakierowywał Ją na Ciebie,małżeństwo,obowiązek itd.
Czy w zrozumieniu wspierał ja w tej wolności.
Widzisz rzecz najważniejsza i napisze wprost iles tam lat to Ty miaes wszsytko w przysłowiowej(......) nadszedł czas kiedy to Staszek znudził sie takim wzorem życia jaki obrał czyli bimbaniem,olewaniem,pozwalaniem sobie na odpust w męzusiowaniu.
I nagle pewnego dnia ostygł-dojrzał,zobaczył,nawrócił sie,zrozumiał.
I super
Ale tu znów Staszek dalej nie rozumie żony bo jak nie rozumiał jej że chce byc żona,tak teraz nie rozumie że nią nie chce być.
Jak przeszkadzał jej byc fajna żoną -tak teraz znow jej przeszkadza
A to czy żona chce nią byc ..czy nie chce byc, to przeciez jej prywatne odczucie i nikogo innego.
Ech ----no dobra dośc tego przykrego słowa.
Zdradze Ci jedno mimo że we mnie jest juz poziom MEGA ZROZUMIENIA
bywaja tez dni że łapie mnie to.....jak to okreslić najprościej zagubienie umysłowe(głupawka)
Bo wiesz dusza chciałaby do RAJU(małżeństwa) a tu palec gromki z nieba i głos
gdzie !!! nazad-wszak jeszcze żyjesz -CZEKAJ ZATEM NA SWÓJ CZAS
no to czekam
i Staszku jak masz wytwałośc,wiesz juz na 100% czego chcesz,na 100% wiesz kim chcesz byc .
To bądz ,trwaj,buduj to-bo to jest właśnie TWÓJ WYBÓR.
i kończąc (me wypociny)
ty dokonałes tego wyboru-a żona narazie innego.
Szanując siebie i swój wybór-wybacz musisz umiec uszanowac wybór innego człowieka
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.