Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Basia22,
skoro miałaś już kontakt z Odnową w Duchu Świętym to wiesz jak przebiega modlitwa wstawiennicza i o uzdrowienie. Poproś o nią dla siebie, a może i dzieci.
Każda taka grupa ma też swojego opiekuna duchowego, więc może tam poszukaj wskazówek do dalszego postępowania.Nie wiem jaki charyzmat rozwijała Wasza Grupa, ale z większością z nich współpracują księża egzorcyści. Myślę ,że rozmowa z nim na temat zachowania męża ukierunkuje dalej Twoje poczynania. Jakoś te słowa jakie przytaczasz kojarzą mi się nie tylko z efektem uzależnienia alkoholowego, ale wygladają na metodyczne niszczenie wiary w sobie i otoczeniu, a to już wchodzi w kompetencje bożych wojowników.
Z własnego doświadczenia mogę Ci podpowiedzieć, abyś podczas Adoracji pogadała z Jezuem od serca, na temat Twojego Bólu serca o bezpieczeństwo i rozwój wiary u Twoich synów. Jeśli do tego powierzysz ich Maryi to tak jakby sprawa już została załatwiona. Jezus i Maryja znajdą sposób, aby ukoić Twoje obawy i otoczyć opieką Twoje dzieci. Zwyczajnie na każdej Adoracji proś, aby chłopcy mogli w niedzielę uczestniczyć we Mszy Św., czy zabierze ich mąż, czy zostają z Tobą. Na taką prośbę stroskanego serca Matki Bóg nie zostanie bierny. Obserwuj cuda, bo więcej jestem niż pewna, że dostąpisz radości wysłuchania takiej modlitwy.
(Ja powierzam na Adoracji wszystkie swoje smutki, kłopoty i problemy, zawsze jakoś się wszystko układa, choćbym nie miała zupełnie pomysłu na rozwiązanie. Wszystko oddaję wtedy Jezusowi przez Niepokalane Serce Maryi. Dziękuję Ci Panie za taką możliwość. )
(19) Pan jest blisko skruszonych w sercu i wybawia złamanych na duchu. (20) Wiele nieszczęść [spada na] sprawiedliwego; lecz ze wszystkich Pan go wybawia.
(Ks. Psalmów 34:19-20, Biblia Tysiąclecia)
Basia22 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-19, 09:30
Bóg zapłać Kingo za słowa wsparcia i otuchy oraz wskazanie "nowych" możliwości poradzenia sobie z tą sytuacją. Piszę "nowych" w cudzysłowiu, bo czasami najbardziej proste i oczywiste rozwiązania są dla mnie zakryte. Chociażby fakt, że mogę poprosić moją wspólnotę o modlitwę wstawienniczą. Będzie ku temu okazja, bo w najbliższy piątek jadę z nimi do Częstochowy na Ogólnopolskie Czuwanie Grup Odnowy w Duchu Św.
Niestety z grupą nie współpracuje ksiądz egzorcysta, ale przydzielony ks. wikariusz tej parafii, który nie za bardzo angażuje się w działania wspólnoty.
Może ktoś z Was się orientuje, czy można np. napisać e-maila do jakiegoś egzorcysty i prosić go o pomoc? Najbliższy ksiądz egzorcysta pracuje 85 km od mojej miejscowości.
Szczęść Boże!
Basia
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-19, 13:30
Basia22,
Na Jasnej Górze są księża egzorcyści i chętnie posługują również pielgrzymom. Wykorzystaj czas czuwania na Adorację i rozmowę. Poproś Pana Jezusa i Maryję, a z pewnością Ci pomogą, abyś nie zostałą sama z kłopotem.
o. Konrad Pomper
ul. Koredeckiego 2
42-225 Częstochowa-Jasna Góra
tel. (0-34) 377 72 99
o. Paweł Michalik
ul. Koredeckiego 2
42-225 Częstochowa-Jasna Góra
tel. (0-34) 377 75 72
Podaję te namiary jakimi dysponuję, może najpierw zadzwoń i dowiedz się jaka będzie możliwość kontaktu tam na miejscu.
marek12b7 [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-19, 13:51
"......Panu Bogu chodzi zwykle o twoje nawrócenie....." to słowa księdza do mnie, które wielokrotnie mi powtarzał (zresztą ksiądz egzorcysta).
pogody ducha. cierpliwosci w pracy (nad sobą)
Basia22 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 10:47
Kochani wracam do tematu wesela mojej córki, bo sytuacja się rozwija. Nasza córka oznajmiła memu mężowi, że nie życzy sobie obecności jego kochanki na swoim weselu, więc on zaczął ją szantażować, że w ogóle nie przyjdzie na ślub i wesele. W ostatni weekend młodzi byli u mojej teściowej i córka podzieliła się swoimi dylematami z babcią. Babcia oznajmiła, że lepiej niech ojciec będzie z „nią”, niżby miało go wcale nie być na ślubie. Aż mnie korci, aby zadzwonić do teściowej i zapytać jakie będzie jej Salomonowe rozwiązanie w sytuacji gdy ja też powiem córce, że albo mój mąż z kochanką albo ja. Przecież ja też mam prawo do szantażu tak jak jej syn. Ciekawa jestem co na to odpowie moja rozmodlona i wierząca Teściowa. Czy lepsza mama czy tata? Na razie udaje mi się powstrzymać przed wykonaniem takiego telefonu, ale nie wiem czy na długo. Czy mam prawo do pouczania swojej Teściowej o tym co jest dobre a co złe?
Pozdrawiam Basia
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 10:58
Trzeba mieć sporo tupetu żeby się pchać z kochanką.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 11:39
Cytat:
Czy lepsza mama czy tata?
Basiu, oszczędź sobie i innym stresu - nie dzwoń. Wyluzuj nieco... Możesz doprowadzić do sytuacji, gdzie na ślubie córki nie będzie ani ojca, ani babci, a i Ty, i nowożeńcy nie będziecie tryskać radością. Chyba tego nie chcesz? Pozwól młodym w spokoju przeżyć ten jedyny w swoim rodzaju dzień. Ich dobro jest tutaj najważniejsze, pozwól im zdecydować: kto, z kim etc. To ich ślub, to ich DZIEŃ.
Dla dzieci jesteście zapewne (tutaj - niestety?) obydwoje tak samo kochani, dla teściowej oczywiście, że jej syn. Stawianie sprawy: kto lepszy to prosty sposób na wywołanie konfliktu.
Wkrótce będziesz także teściową i sprawdzisz od strony praktycznej, jak wygląda miłość do zięcia/synowej. W sytuacjach konfliktowych bardzo trudno o obiektywizm.
Rozumiem Cię - taka postawa męża boli, ale teraz nie czas na dochodzenie swoich racji, teraz spróbuj wznieść się ponad zranione "ja". W ogóle uważam, że dobrze byłoby dać dzieciom więcej swobody jeśli chodzi o ich kontakt z ojcem. To dorośli ludzie!
Pozdrawiam.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 12:56
Basia22 napisał/a:
Kochani wracam do tematu wesela mojej córki, bo sytuacja się rozwija.
Basiu witaj,
Twoja córka już wyraziła swoje zdanie i niech przy nim trwa, ale ani Ty ani nikt inny nie wywierajcie nacisków w tej sprawie ponieważ:
-obecność rodziców na zaślubinach dziecka jest widomym odbiciem obecności Stwórcy i wyrazem przestrzegania przykazania :Czcij ojca swego i matkę swą. ( Ta cześć wymaga również by rodzice nie byli w tym dniu skłóceni)
-Ty mając czyste serce i intencje bedziesz w tym dniu błogosławieństwem dla swego dziecka, ale nie wolno Ci z duchowego powodu źle mysleć o współmałżonku.
-mąż sam podejmie decyzję co do swojego postępowania, skoro został powiadomiony o Waszym stanowisku i gdy pojawi się na ślubie w towarzystwie kochanki zaciągnie potężny dług duchowy z racji zgorszenia jaki za sobą pociągnie ten uczynek czyli stanie pod przekleństwem własnej decyzji.
-to samo dotknie również babcię czyli mamę męża jesli będzie w sercu miała zgodę na taki postępek własnego dziecka.
Jeśli jednak emocje wezmą górę i "zaszantażujesz " kogokolwiek swoją nieobecnością z powodu postepku męża to Ty sama zapewne obłożysz się takim długiem duchowym, z uwagi na pogłębienie zła, zamiast zwyciężenia go Miłością.
(4) Będziecie wypełniać moje wyroki, będziecie przestrzegać moich ustaw, aby według nich postępować. Ja jestem Pan, Bóg wasz!
(Ks. Kapłańska 18:4, Biblia Tysiąclecia)
(1) Pan skierował do mnie te słowa: (2) Z jakiego powodu powtarzacie między sobą tę przypowieść o ziemi izraelskiej: Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom? (3) Na moje życie - wyrocznia Pana Boga. Nie będziecie więcej powtarzali tej przypowieści w Izraelu. (4) Oto wszystkie osoby są moje: tak osoba ojca, jak osoba syna. Są moje. Umrze tylko ta osoba, która zgrzeszyła.
(Ks. Ezechiela 18:1-4, Biblia Tysiąclecia)
(4) A [wy], ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je stosując karcenie i napominanie Pańskie!
(List do Efezjan 6:4, Biblia Tysiąclecia)
(21) Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha.
(List do Kolosan 3:21, Biblia Tysiąclecia)
(14) Napisałem do was, dzieci, że znacie Ojca, napisałem do was, ojcowie, że poznaliście Tego, który jest od początku, napisałem do was, młodzi, że jesteście mocni i że nauka Boża trwa w was, i zwyciężyliście Złego.
(1 List Jana 2:14, Biblia Tysiąclecia)
Basiu jak wczytasz się w te cytaty dostrzeżesz w nich wskazówki dla siebie i córki.
Teraz pozostaje Wam ufne powierzenie tej sytuacji Maryi i Józefowi najlepszym rodzicom ziemskim, oni znajdą sposób aby wszystko potoczyło się według Woli Boga.
Jedyne co tylko można tu jeszcze po ludzku zrobić to uświadomić babci co tak naprawdę robi sobie z duchowego punktu widzenia przyzwalając w sercu na obecność kochanki u boku syna podczas zaślubin jego dziecka. Ale to nie Ty powinnaś jej to powiedzieć , a wnuczka, gdyż to jej święto i przemówi z niej troska o duszę babci. (Od Ciebie może nie przyjąć tego tłumaczenia ze zrozumieniem. Taką wizytę dobrze poprzedzić wspólną modlitwą do Ducha Świętego.) Jednak córka musi pozostawić decyzje co do uczynku w rękach babci i ojca, bez nacisków, tylko informacja. Wtedy po ludzku nie będzie dąsów, a duchowo czas na modlitwę.
Mam nadzieje,że uda się Wam z bożą pomocą rozwiązać ten trudny problem bez szkody dla wszystkich.
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 13:10
kinga2 napisał/a:
mąż sam podejmie decyzję co do swojego postępowania, skoro został powiadomiony o Waszym stanowisku i gdy pojawi się na ślubie w towarzystwie kochanki zaciągnie potężny dług duchowy z racji zgorszenia jaki za sobą pociągnie ten uczynek czyli stanie pod przekleństwem własnej decyzji.
-to samo dotknie również babcię czyli mamę męża jesli będzie w sercu miała zgodę na taki postępek własnego dziecka.
Jeśli jednak emocje wezmą górę i "zaszantażujesz " kogokolwiek swoją nieobecnością z powodu postepku męża to Ty sama zapewne obłożysz się takim długiem duchowym, z uwagi na pogłębienie zła, zamiast zwyciężenia go Miłością.
Kinga skąd Ty to wszystko wiesz???
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 13:13
mada27 napisał/a:
Kinga skąd Ty to wszystko wiesz???
Polecam modlitwę do Ducha Świętego o Jego Dary i wykłady np. Dereka Princa, albo innych charyzmatycznych badaczy Pisma Świętego.
Basia22 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 13:22
Dzięki kochani za wszystkie słowa skierowane do mnie. Jeszcze rano byłam pełna woli walki, potem przyszło uspokojenie. Już wczoraj po otrzymaniu informacji od córki, poprosiłam ją, by nie obciążała swego sumienia decyzją ojca. Poradziłam jej to samo, co napisałaś Kingo, żeby napisała ojcu jak bardzo go kocha, że jest dla niej ważny, że zna jej stanowisko w wiadomej sprawie i że decyzję pozostawia jemu, uważając temat za zamknięty. Co ja również niniejszym czynię utwierdzona waszymi wpisami.
Bóg zapłać
Basia
[ Dodano: 2011-06-29, 15:52 ]
( Ta cześć wymaga również by rodzice nie byli w tym dniu skłóceni) - Kingo, nie bardzo wiem co w tej sprawie mogę uczynić, skoro od miesiąca nie zamieniliśmy z moim mężem zdania. Ja w sercu nie czuję nienawiści, tylko jest mi po prostu, po ludzku smutno z powodu zaistniałej sytuacji? Czy powinnam coś zrobić? Czy wystarczy, że nie będę źle myśleć o współmałżonku?
Czy to ja powinnam z nim ustalić szczegóły np. błogosławieństwa, które ma się odbyć w naszym domu, gdzie mieszkam z synami, czy też pozostawić te ustalenia młodym? to samo z powitaniem pary młodej po ślubie w drzwiach sali weselnej? Nie wiem jak się zachować, zwłaszcza w sytuacji gdyby jednak doszło do niechcianej obecności, czy ją też mamy zaprosić do swego domu na błogosławieństwo i witać razem z nią w drzwiach?
To są dylematy, o których teraz myślę.
Basia
róża [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-29, 14:44
Basiu, myślę, że mąż wykaże się taktem i na uroczystośc ślubu córki przyjdzie sam .
Wypadałoby chyba nawiązać jakiś kontakt z nim, żeby ustalić te sprawy, o których piszesz, zupełnie nie poruszając przy tym tematu kochanki. To byłyby jakieś działania w kierunku: "nie bądźmy skłóceniw tym dniu". Myśleć lub nie mysleć źle o mężu - nie o to tutaj chodzi. Umiejętność wzniesienia się, chociażby chwilowo - ponad to, co Was dzieli - tego potrzeba. Tak to widzę.
Basia22 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-01, 13:29
Rozmawiałam telefonicznie z moim mężęm proponując mu spotkanie w celu omówienia spraw związanych z weselem, ale niestety nie zgodził się i stwierdził, że tylko będzie wykonywał prośby naszej córki w tej materii. ze mną nie chce mieć nic wspólnego
[ Dodano: 2011-07-12, 17:39 ]
Kochani, już po…
Dzięki Bogu, Jego opiece, modlitewnemu wsparciu wielu osób, udało się nam przebrnąć w miarę szczęśliwie, przez ślub i wesele. Mój mąż postawił jednak na swoim. Przybył na tę uroczystość w obecności kochanki. Jedyne co udało mi się mu przekazać, to fakt, że w czasie uroczystości mamy trzy momenty, w których mamy zjednoczyć się jako rodzice:
- błogosławieństwo,
- powitanie w drzwiach
- podziękowanie dzieci.
Dobrze, że chociaż w tych konkretnych sytuacjach ona nie próbowała mu towarzyszyć.
Ja natomiast zadbałam o swój wygląd, Bóg obdarował mnie przepięknymi kreacjami i dobrym samopoczuciem. Dał mi taką siłę, że nie odczuwałam ani, złości, ani zazdrości, ani smutku. Lubię tańczyć, więc aktywnie uczestniczyłam w zabawie z gośćmi z mojej rodziny i jego. On natomiast nie zatańczył z nią ani razu. Miałam poparcie mojej córki i zięcia, mojej rodziny i części mego męża a także teściów mojej córki.
Postanowiłam też, że będę zachowywać się godnie, tak jak przystało na matkę panny młodej i gospodynię tego spotkania. Pewność, że to ja jestem na odpowiednim miejscu dawała mi siłę. Najważniejsze, że moja córka i zięć byli szczęśliwi, radośni, pełni miłości, która promieniowała na innych. Otoczeni sporą gromadą braci studenckiej cieszyli się tym dniem.
W czasie kazania nasz ksiądz proboszcz bardzo dosadnie wypowiedział się w sprawie odpowiedzialności za przysięgę małżeńską, za osobę, której się przysięgało i za dzieci. Wielu się to nie podobało, gdyż lekko traktują sprawy wiary, modlitwy i obecności Boga w ich życiu.
Wyszłam z tego doświadczenia wzmocniona, bardziej ufająca Panu niż przedtem i pełna miłości do Niego.
Na poprawinach mój mąż się nie pojawił, była za to moja teściowa, którą posadziłam obok siebie, gdyż była jedyną osobą z jego rodziny, i rozmawiałam serdecznie, z szacunkiem, unikając jednak omawiana zaistniałej sytuacji.
Martwię się tylko relacjami naszej córki z ojcem, bo zapowiedziała przed ślubem, że jeżeli ojciec pojawi się z kochanką, nie szanując jej zdania w tej sprawie, to straci resztki szacunku, jaki dla niego ma.
Ja uważam, że mój mąż nie okazał szacunku nie tylko naszej córce i mnie, ale też swojej matce i tej kobiecie, gdyż postawił je w bardzo niezręcznej sytuacji. Ale to już jego problem.
[ Dodano: 2011-08-09, 20:29 ]
Dzisiaj odbyła się sprawa w sądzie w sprawie ustalenia kontaktów z dziećmi. Mój mąż zapowiedział, że poda mnie do sądu za utrudnianie tych kontaktów i tak zrobił. Oczywiście nie miałam nic przeciwko jego kontaktom z synami lecz z jego kochanką, więc walczył o to dla niej. W swoim wniosku wystąpił o prawo do dwóch weekendów w miesiącu, o 2 tyg. w czasie wakacji i przemiennie pobyt w święta raz u niego, raz u mnie. Wiedziałam, że stoję na przegranej pozycji ze względu na świeckie prawo obowiązujące w naszym kraju, nie uwzględniające prawa rodzica pragnącego wychowywać dzieci w sposób zgodny z wyznawaną religią.
Na weekendy zgodziłam się, pod warunkiem, że nasze dzieci będą chciały tyle czasu spędzać z nim. Uszczupliłam tylko o 6 zakres godzin. Domagałam się zagwarantowania możliwości uczestnictwa we Mszy św. w czasie pobytu chłopaków w niedzielę. Zostałam w tej sprawie wyśmiana przez p. sędziego, który twierdził, że dzieci w tym wieku (14 i 15 lat) mają prawo same decydować o tym, czy chcą pójść do kościoła na Mszę św. czy też nie. Zapytałam go, czy w sprawach chodzenia do szkoły też mam się zdać na ich zdanie? Gdy upierałam się, że jest to dla mnie ważne, bo staram się żyć zgodnie z zasadami wiary i wyznaję takie wartości, które chcę przekazywać naszym synom, ironizował ze mnie, że jestem chyba święta, więc on proponuje mi zamianę ról, proponując swoją togę. Sędzia wyraźnie faworyzował punkt widzenia mego męża.
Na moje uwagi, że mąż chce spędzać ten przeznaczony dla niego czas w towarzystwie swojej kochanki i naszych dzieci, a przecież nie jest ona w żadnej mierze naszą rodziną i jest to demoralizujące dla naszych młodocianych synów, sędzia stwierdził, że mąż jest teraz człowiekiem wolnym i ma prawo spotykać się z kim chce.
Na przemienne święta, zaproponowałam zamianę. Powiedziałam żeby chłopaki zamiast w święta religijne spędzali z ojcem święta państwowe np. długi majowy weekend i 11 listopada. Popierałam to faktem, że dla mego męża i tak nie ma to znaczenia a istnieje realna obawa, że dzieci mogą spędzać te święta w sposób świecki. Na moją propozycję sędzia proponował pierwszy dzień świąt a drugi u męża. Stanęło jednak na tym, że mać być jak dotychczas tzn. najpierw 2-godz. Wigilii u mojej Teściowej, potem Wiglia ze mną i moją Mamą. W Wielkanoc odwrotnie.
Po sprawie jestem rozgoryczona i przybita, mam wrażenie, że przegrałam dla Jezusa sprawę naszych synów. Wyrzucam sobie, że nie dopełniłam czegoś, że mogłam bardziej bronić mego stanowiska. Jest mi ciężko, a sama myśl, że mój mąż teraz w świetle prawa będzie epatował swoim grzechem i chełpił się z wygranej jest dla mnie trudna do przyjęcia. Proszę o modlitwę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.