Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2011-04-22, 17:10 Jak przestać kochać NIEWŁAŚCIWĄ kobietę???
Witajcie.
Cztery miesiące temu zakochałem się... W kobiecie, która nie powinna pojawić się w moim życiu. Całe moje dotychczasowe życie przewróciło się do góry nogami. Przekreśliłem moje 8-letnie małżeństwo, 5-letnie dziecko... Okłamywałem Żonę, zdradziłem ją.... Byłem szczęśliwy i wierzyłem, że moja Żona kiedyś mnie zrozumie i spotka kogoś, kto da jej szczęście. Wiem już, że nie można budować swojego Szczęścia na Nieszczęściu innych. Próbowaliśmy o sobie zapomnieć, nie udawało się... Brakowało nam sił i wytrwałości. Teraz nie spotykamy się już 3 tygodnie, ale ani na chwilę nie przestajemy myśleć o sobie. Jak zapomnieć o Miłości, której nie szukaliśmy, która spadła na nas i zostawiła zgliszcza w naszych życiach? Poukładanych i szczęśliwych (pozornie?)
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 17:17
kathargis,
Witaj na forum.
W Twoim życiu zaistniała zdrada, niechciane uczucie itd., ale czego Ty potrzebujesz?
Jesli tylko recepty jak od ręki rozwiązać swoje problemy to z tym będzie trudno.
Na pewno dobrze zerwać całkowicie kontakty z osobą, która weszła w prawowity związek małżeński-zakładam,że z żoną zawarliście sakrament małżeństwa w Kościele.
Na mysli i uczucia nie masz i nie będziesz miał wpływu-choćby dlatego,że stanowią element pokusy.
Najlepszym sposobem na uregulowanie swojego wnętrza jest zawsze powierzenie siebie i swojego grzechu Bogu. Wyspowiadać się, przyjąć pokutę, modlić się i pogłębić wiedzę o małżeństwie z Ewangelią w ręku.
Bardzo pomocna w odzyskaniu spokoju wewnętrznego i wyprostowaniu swojego życia będzie zapewne szczera rozmowa z żoną i podjęcie próby naprawienia związku małżeńskiego. Może to nie być łatwe od razu, ale jeśli będziesz wytrwale do tego dążył to z pomocą bożą zapewne się uda.
Oczywiście i nasze Forum bedzie Ci pomocne, a może zechcesz spotkać się z nami w realu. Na górze strony są wymienione miasta, gdzie działają nasze Ogniska i tam sie spotykamy, aby sobie pomagać pod czujnym okiem bożej Opatrzności.
Jest u nas wielu panów, którzy z różnych powodów znaleźli się w kryzysie, ale i wiele kobiet czytaj ich wypowiedzi przez pryzmat miłości jaką się wykażą odpowiadając w Twoim temacie. Wszyscy ofiarują Ci jakąś cząstkę prawdy, ale w całość możesz poskładać to tylko z własną żoną. To na Jej zaufanie i przebaczenie teraz musisz zapracować, pracując nad sobą i wobec siebie stanąć w prawdzie. Coś spowodowało to niechciane uczucie i Ty sam musisz dowiedzieć się co.
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 19:30
kathargis, pierwszy krok już zrobiłeś: dotarłeś tutaj
ja Ci podam gotową receptę, działa w 100%: zaufać Bogu i oddać mu swoje problemy. tylko tyle i aż tyle!
kathargis [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 20:38
Forum to mój kolejny krok...
Poprzednie okazały się nieskuteczne. Pierwszym krokiem była próba "odcięcia się" po pierwszym spotkaniu. Wystarczyło tylko jedno: potwierdzenie Żony że mnie kocha tak jak w dniu, gdy braliśmy ślub. I wtedy usłyszałem: "NIE". I to był katalizator. Po co mam rezygnować być może z jedynej szansy, którą podsuwa mi los abym był szczęśliwy, uśmiechnięty tylko dlatego, że obok mnie jest Ktoś, kto mnie akceptuje w 100%. Takiego jakim jestem. Kolejnym krokiem było przyznanie, że spotkałem interesującą Kobietę. Przyznanie, że spędzam z nią czas, rozmawiam, dzielę swoje pasje. Reakcja - agresja i wyrzucenie z domu z wyzwiskami. Ale następnego dnia byłem u dziecka i już zostałem. Próbowałem zapomnieć. Jedno rozstanie, drugie, trzecie - oboje wiedzieliśmy, że kroczymy po cienkim lodzie. Ale za każdym razem któreś z nas "pękało": zadzwoniło, wysłało smsa, kolejnym krokiem było oczywiście spotkanie. I w konsekwencji zdrada. Jedna, druga, trzecia... Kolejnym krokiem była spowiedź i szczere postanowienie poprawy. Ale brakło sił. Nie dałem rady "wyrzucić" z moich myśli Kobiety, która pasuje do mnie w każdym centymetrze swojego ciała i duszy. Kobiety, która gotowa była dla mnie rzucić wszystko i jechać 100 km żeby zobaczyć się ze mną na 15 min.... Potrafiliśmy wysłać do siebie smsa o tej samej treści w tej samej sekundzie, zawsze jak próbowaliśmy się rozstać pojawiała się w radio piosenka, przy której się poznaliśmy.... Za wiele rzeczy układało nam się w logiczny ciąg zdarzeń. Pojawiło się słowo: PRZEZNACZENIE.
...
Zostaje ostatni krok, który powinien być pierwszy: zawierzyć Bogu i ufać, że nas nie zawiedzie.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 20:57
To przeznaczenie, o którym piszesz, to jest zły. To jego działanie. To osobowe zło, piekielnie inteligentne, i doskonale wie, jak działać na Wasze emocje. Taka świadomość mocno pomaga, w walce. Nie jakieś mityczne przeznaczenie, ale działanie kogoś, kto doskonale wie jak za sznurki pociągać....
Natomiast.... na pytanie czy żona Cię kocha jak w dniu ślubu, odpowiedź brzmi "nie".... a jaka ma być? Zmieniamy się, wszyscy, zmieniają się okoliczności, dzień ślubu jest jeden, jedyny niepowtarzalny... Jak chciałbyś go zatrzymać? Od tego dnia miłość może wzrastać (powinna!), może nie wzrastać, ale zmieniać się MUSI. Nie ma innej możliwości.
Polecam kazania ks. Pawlukiewicza, tam elegancko kawa na ławę te mechanizmy są objaśnione.
Dobrze, że tu jesteś
TEOR [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 21:13
Hm, przeznaczenie, powiadasz? A Twoja żona, jak Ją poznałeś, nie myślałeś tak samo?
Pasujecie do siebie, powiadasz w 100%, a Ty i Twoja Żona już do siebie, zakładam nie pasujecie? A jak było wcześniej? Może zamiast marzyć o nowym, trzeba wziąć się do roboty i spróbować naprawić, to co się ma? Masz żal do żony, że nie powiedziała , że Cię kocha. Nie słowa jednak są najważniejsze, to po pierwsze. A Ty powiedziałeś żonie, że kochasz ją tak,jak w dniu ślubu? Dlaczego żądasz od niej tego, czego sam nie możesz jej zapewnić. Uwierz mi (to z autopsj)i, nawet, jeśli żona nie wie, że ją zdradzasz, to czuje to i czuje się z tym okropnie. Teraz o tej "nowej". widzisz w niej to, co sam chcesz. Gdyby Cię naprawdę kochała, to dałaby Ci spokój. I teraz Ty - jak możesz nazywać uczucie, którym darzysz "nową" miłością? Miłość przecież ślubowałeś swoej żonie,już nie pamiętasz? Jesteś tutaj, bo sumienie nie daje Ci spokoju. Tak więc jeszcze masz szansę. Ratuj się. Mam nadzieję, że Ci się uda. Spokojnych i rodzinnych Świąt!
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 21:23
Ja za księdzem Pawlukiewiczem, nazw to co ty nazywasz " kochaniem "
W jednym z kazań pyta - czy mężatka , czy ksiądz może się zakochać ??/
odpowiada - Tak , ale w co przekuje to zakochanie, jak przejdzie tę próbę,
'
to już jest zadanie, na co to przekuje?????
na swój upadek czy wzrost???
Pogody Ducha ,
kathargis [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 21:32
TEOR, sęk w tym, że "nowa" odsunęła się tydzień temu... Nie piszemy, nie dzwonimy, nie spotykamy się. Poprosiła mnie o to, abyśmy dali szansę naszym rodzinom, małżonkom, dzieciom - nawet jeżeli nie da się uratować naszych małżeństw, to przynajmniej uratować przyjaźń, której nie warto tracić - chociażby ze względu na dzieci i nasze późniejsze relacje z nimi. Stwierdziła, że jeżeli uczucie, które jest między nami jest autentyczne to przetrwamy rozłąkę. Niezależnie czy będzie trwała miesiąc, pół roku czy 5 lat...
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 21:40
kathargis napisał/a:
jeżeli uczucie, które jest między nami jest autentyczne
Uczucie i może jest - a uczucie do żony ?????????????
Miłość to nie uczucie , miłość to decyzja .
Gdy nie pracujemy nad naszym uczuciem zakochania po ślubie to ono nie wzrasta , nie idzie w kierunku prawdziwej MIŁOŚCI i wtedy inne uczucie do innej osoby powoduje takie zawirowania .
Co zrobiłeś Ty osobiście by Wzrastać w MIŁOŚCI MAŁŻEŃSKIEJ ???
Mirakulum, czy wszystkie decyzje, które podejmowałaś w swoim życiu były słuszne?
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 22:00
kathargis,
A ja powiem tak: porządna spowiedź, z zachowanymi wszystkimi warunkami - chcę żałować; chcę poprawy. A jak na początku nie będzie efektu, to znowu spowiedź.
kathargis [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 22:01
Nie zrobiłem wystarczająco dużo aby ratować swoje małżeństwo, aby podlewać codziennie naszą Miłość chociażby kroplą wody. Wkradła się rutyna, obojętność (jakoś się samo ułoży), zmęczenie itp. Ale to nie tłumaczy moich zaniedbań.... Tylko nie wiem czy już nie jest za późno na to, aby to wszystko naprawić bo straciłem najcenniejszą rzecz: ZAUFANIE.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 22:02
kathargis napisał/a:
czy wszystkie decyzje, które podejmowałaś w swoim życiu były słuszne?
Oczywiście że nie , temu jestem na tym forum .
Zwróciłeś się o pomoc , dziele się tym co sama doświadczyłam i odkryłam.
Zadaję ci trudne i może niewygodne pytania , bo jakiś czas temu ktoś inny mi je zadawał i dzięki temu teraz jestem szczęśliwa.
Trzeba podejmować trudne tematy , przyglądać się sobie.
Bo przecież chodzi o prawdziwe szczęście człowieka, a jak sam zauważyłaś nie idzie go zbudować na nieszczęściu innych .
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-22, 22:04
kathargis napisał/a:
Tylko nie wiem czy już nie jest za późno na to, aby to wszystko naprawić bo straciłem najcenniejszą rzecz: ZAUFANIE.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.