Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Co zrobiłam dla siebie? Zawsze myślałam o nas ,o rodzinie to było dla mnie celem - szczęśliwy dom ,pełny miłości , ciepła. To robiłam dla siebie , chciałam być i żyć w szczęśliwej rodzinie. Byłam kilka razy z mężem i sama na spotkaniach z psychologiem. Wniosek był taki , że to ja mam problem. Z perspektywy czasu wiem ,że nawet na tych spotkaniach mąż nie był szczery. Wiem ,że teraz mąż się stara, chodzimy razem do kościoła, spowiedzi , komunii bo wcześniej bywało to róznie z jego strony.Oglądamy filmy , czytamy książki by sobie pomóc itd. Mam problem bo nie potrafie już mu zaufać po tych wszystkich kłamstwach i nie wiem dlaczego nam to zrobił. Myślałam i on utwierdzał mnie w tym ,że wszystko jest dobrze . Teraz wydaje się ,że jest tak samo dobrze tylko,że tam było jego podwójne życie a teraz mówi mi ,że z podwójnym życiem koniec, choć wcześniej już kilka razy obiecywał poprawe. Taka miłość boli. Jest moim mężem, kocham go i cierpie. Wiem , że czas lecz rany. Wszystko oddałam Bogu i czekam na cud.
Elżbieta1974 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-31, 14:37
Czytam rady wpisane tu na forum, i im dłuzej i głębiej zastanawiam się nad ich sensem, tym bardziej widzę cały bezsens niektórych z nich.
Rady typu pomyśl o sobie, zajmij się sobą, odnajdź siebie, zrób coś dla siebie....
Czym one są?
Nie byłam nigdy daleko od Boga... Może moja wiara jest bardzo mała, z całą pewnością popełniłam w życiu wiele grzechów. Tylko czy usilna modlitwa o uzdrowienie małżeństwa to coś złego? Czy ogromna chęć, aby mieć normalne, kochające się małżeństwo, w którym nie muszę sama wychowywać dwójki maleńkich dzieci, w którym nie muszę tłumaczyć dwu - czy pięcioletniemu dziecku, że jego ojciec dziś nie przyjedzie, ani jutro, ani być może pojutrze, w którym ktoś pomaga mi finansowo, w którym ktoś wspiera i dodaje sił, gdy ich brakuje, w którym ktoś zajmie się choć przez godzinę dziećmi to właśnie nie jest myślenie o sobie? Mam wrażenie, że niektórzy z Was tak bardzo się zagubili w tym udawadnianiu, że sami myślą o sobie, że tylko o to tu chodzi!!! Moje myślenie o sobie to normalna pełna rodzina, pełna Bożego błogosławieństwa, miłości, wsparcia!!!! Więc dajcie czasem spokój z tym myśleniem o sobie i naciskaniem, że usilna modlitwa o powrót męża/ żony jest zła!!!! Nie udawajcie przed innymi i przed samymi sobą, że normalną szczęśliwą rodzinę zastąpią książki, znajomi, wakacje!!! Tak jak kiedyś bardzo mądrze napisał Nałóg "bez ręki czy nogi można żyć, ale nadal ma się świadomość, że jednak tej ręki czy nogi się nie ma"
i Jeszcze jedno, co właściwie daje chory upór niegodzenia się na rozwód? Jestem wrakiem człowieka, przytłoczyły mnie wszystkie problemy i nie mam siły, aby stawiać się na rozprawach sądowych, po to tylko by mówić nie.
Modlę się, szukam Boga w każdej chwili życia, ale wiem, że wszystko zależy od niego, wiem, że tylko On jeden swoim miłosierdziem może mi (czytaj naszemu małżeństwu) może pomóc! Ale nie mam sił chodzić na rozprawy. Dla mnie moje małżeństwo wcale nie skończy się z podpisaniem papierów w US, bo ślubowałam przed Bogiem, a nie w Urzędzie! A dla mojego męża na tą chwilę jak widać to bez znaczenia!
Pamiętam o Was w modlitwie! Pozdrawiam
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-31, 15:18
Rady typu pomyśl o sobie, zajmij się sobą, odnajdź siebie, zrób coś dla siebie....
Czym one są?
są chwilą zapomnienia,alternatywą na obojetnośc,oziębłośc,egoizm współmalżonka.
te rady pokazuja że tez jestes ważna,że tez sie liczysz,że tez na coś zasługujesz
mimo że ktos nieraz podkresla i mówi ci inaczej
Elżbieta1974 napisał/a:
Moje myślenie o sobie to normalna pełna rodzina, pełna Bożego błogosławieństwa, miłości, wsparcia!!!!
echhh elżbieto zapewne nie tylko twoje-także i moje i myslę że wiele osób pod tym sie podpisze
Elżbieta1974 napisał/a:
"bez ręki czy nogi można żyć, ale nadal ma się świadomość, że jednak tej ręki czy nogi się nie ma"
jest taka piosenka Piaska
"ślad"
w
każdym człowieku pozostaje slad tego drugiego-a czym dłużej trwało odciskanie tego sladu w sercu tym trudniej go z serca usunąć.....
masz rację co do jednego że :
zagłuszanie,
wypieranie,
udawanie,
zastepowanie
to tak naprawde wielkie oszustwo siebie
po co grać???
skoro to oszustwo w przyszłości moze znów dać znac o sobie
pozdrawiam
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-31, 15:28
Elżbieto - zacytowałaś słowa Nałoga, że "bez ręki czy nogi można żyć, ale nadal ma się świadomość, że jednak tej ręki czy nogi się nie ma".
Słowo "ręka czy noga" możesz zamienić na słowo "mąż".
Modlisz się do Boga... a gdzie w tej modlitwie jest "bądź Wola Twoja"?
Bo ja widzę "bądź wola moja":
Cytat:
Moje myślenie o sobie to normalna pełna rodzina, pełna Bożego błogosławieństwa, miłości, wsparcia!!!!
Ja codziennie modlę się o uzdrowienie mojego małżeństwa. Ale.... będzie jak będzie. Od 2 lat jestem mężem, który "nie ma" żony. Bo tak czysto po ludzku (cytuję: "normalna pełna rodzina, pełna Bożego błogosławieństwa, miłości, wsparcia") to nie mam żony i rodziny.
Dobrze jest wiedzieć czego się chce.
Ale dobrze też pamiętać, że moje "chcę" to nie musi być to samo co "chcę" Pana Boga.
Poza tym mąż ma też swoje "chcę" (a w zasadzie "nie chcę").
Skoro Bóg dał ludziom wolną wolę, w tym Twojemu mężowi, to uważasz, że dla Boga Twoja wola niegrzeszenia jest "ważniejsza" niż wola Twojego męża? Każdego z was Bóg ocenia, ale wolę pozostawia do samego końca...
Teraz masz.... cierpienie. Tylko cierpienie. Można je przeżyć przyjmując do wiadomości fakt jego istnienia, a można je też przeżywać w taki sposób, by wyprzeć, oszukać, zaśmiać, wściec się czy coś podobnego.
Można próbować uciec od tego co jest, co się dzieje, czyli np. zgodzić się na rozwód. Ale nie zmieni to tego, co jest - czyli np. tego że mąż się rozwodzi.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-31, 15:45
Jarek321 napisał/a:
"bez ręki czy nogi można żyć, ale nadal ma się świadomość, że jednak tej ręki czy nogi się nie ma".
Słowo "ręka czy noga" możesz zamienić na słowo "mąż".
heeeee Jarek cosik pobładzone
ano zamieniam bez męża mozna żyć(zony),ale nadal ma sie świadomośc,że tego męża(żony)sie nie ma
i co wychodzi
sprzecznośc z forum ,sprzecznośc z sycharem,sprzeczność z Bogiem......
bo przeciez w nas ta świadomośc wciąz pozostaje,wierzącym,ufającym,wiernym przysiędze
że nadal mamy męża i zonę-mimo nawet ROZWODU
Jarek321 napisał/a:
Moje myślenie o sobie to normalna pełna rodzina, pełna Bożego błogosławieństwa, miłości, wsparcia!!!!
Jarku ja myślę że to sa marzenia -i nie nalezy się wstydzić tych marzeń.
Popieram Elżbietę że to twardzielstwo na pokaz...to tylko pokaz
i nieraz nie warto na pokaz
Jarek321 napisał/a:
Skoro Bóg dał ludziom wolną wolę, w tym Twojemu mężowi, to uważasz, że dla Boga Twoja wola niegrzeszenia jest "ważniejsza" niż wola Twojego męża? Każdego z was Bóg ocenia, ale wolę pozostawia do samego końca...
alez owszem wolna wola jest -ale czy warto nią szastać???
czy wolna wola współmałżonaka winna krzywdzic drugiego???
i po co mieszać w tym wszystkim Boga???
że jego wolna wola jest zgodna w poparciu wolnej woli małżonka zezygnującego z sakramentu
pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2011-08-31, 17:54, w całości zmieniany 1 raz
róża [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-31, 15:58
Cytat:
Modlisz się do Boga... a gdzie w tej modlitwie jest "bądź Wola Twoja"?
Wolą Boga jest zgodne, pełne miłości - życie małżeńskie. Tak, jak sobie ślubowali...
Jarku, chyba raczej o dopuście Bożym należałoby tu mówić. O naszych złych wyborach (być może niezgodnych z Wolą Bożą) i ich konsekwencjach...
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-31, 15:59
Elżbieta1974 napisał/a:
Tylko czy usilna modlitwa o uzdrowienie małżeństwa to coś złego? Czy ogromna chęć, aby mieć normalne, kochające się małżeństwo, w którym nie muszę sama wychowywać dwójki maleńkich dzieci,
Witaj Elu,
nie ma nic złego w usilnej modlitwie a przykładem tu św. Rita czy św. Monika. Nie ma nic złego w nagabywaniu Boga, aby wywiązał się z obietnicy jedności danej małżonkom w chwili zaistnienia sakramentu małżeństwa. Złem jest tak mocne skupienie się na tym pragnieniu, że odcinamy Bogu, ludziom i sobie możliowość dokonania uzdrowienia chorej sytuacji, poprzez odrzucanie innych ścieżek ku temu uzdrowieniu , niż samemu się wymyśli.
Czasem terapia wymaga innych środków niż choremu się wydaje, ponieważ zwyczajnie nie zna wszystkich możliwości oraz kondycji drugiej strony , która w tym związku choruje. Od wymyslenia i przeprowadzenia terapii jest lekarz, nie chory.
Po to piszemy "zajmij sie sobą", aby ten akt woli pozwolił Bogu na realizację Jego spojrzenia i postawienia odpowiedniej diagnozy, a choremu na przyjęcie prawdy o sobie i małzeństwie jakie tworzył. Aby nauczył się żyć najpierw dla Boga, potem dla siebie i współmałzonka , a następnie dla dzieci i bliźnich bez uzależnienia od kogokolwiek. Tylko taka postawa pozwala się pokochać i otworzyć na Boga i ludzi.:
"Pochodzi z pism sługi Bożego ks. Dolindo Ruotolo:
Jezus mówi do duszy:
Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie mnie troskę o wasze sprawy, a wszystko się uspokoi. Zaprawdę mówię wam, że każdy akt prawdziwego, głębokiego i całkowitego zawierzenia Mnie wywołuje pożądany przez was efekt i rozwiązuje trudne sytuacje. Zawierzenie Mnie nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Mnie modlitwy pełnej niepokoju, bym nadążał za wami; zawierzenie to jest zamiana niepokoju na modlitwę. Zawierzenie oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i oddanie się Mnie tak, bym jedynie Ja działał, mówiąc Mi: Ty się tym zajmij.
Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, wola rozmyślania o konsekwencjach zdarzenia. Podobne jest to do zamieszania spowodowanego przez dzieci domagające się, aby mama myślała o ich potrzebach gdy tymczasem one chcą się tym zająć same, utrudniając swymi pomysłami i kaprysami jej pracę. Zamknijcie oczy i pozwólcie Mi pracować, zamknijcie oczy i myślcie o obecnej chwili, odwracając myśli od przyszłości jak od pokusy.
Oprzyjcie się na Mnie wierząc w moją dobroć, a poprzysięgam wam na moją miłość, że kiedy z takim nastawieniem mówicie: „Ty się tym zajmij”, Ja w pełni to uczynię, pocieszę was, uwolnię i poprowadzę.
A kiedy muszę was wprowadzić w życie różne od tego, jakie wy widzielibyście dla siebie, uczę was, noszę w moich ramionach, sprawiam, że jesteście jak dzieci uśpione w matczynych objęciach. To, co was niepokoi i powoduje ogromne cierpienie to wasze rozumowanie, wasze myślenie po swojemu, wasze myśli i wola, by za wszelką cenę samemu zaradzić temu, co was trapi.
Czegóż nie dokonuję, gdy dusza, tak w potrzebach duchowych jak i materialnych, zwraca się do mnie mówiąc: „Ty się tym zajmij”, zamyka oczy i uspokaja się! Dostajecie niewiele łask, kiedy męczycie się i dręczycie się, aby je otrzymać; otrzymujecie ich bardzo dużo, kiedy modlitwa jest pełnym zawierzeniem Mnie. W cierpieniu prosicie, żebym działał, ale tak jak wy pragniecie... Zwracacie się do Mnie, ale chcecie, bym to ja dostosował się do was. Nie bądźcie jak chorzy, którzy proszą lekarza o kurację, ale sami mu ją podpowiadają. Nie postępujcie tak, lecz módlcie się, jak was nauczyłem w modlitwie „Ojcze nasz”: Święć się Imię Twoje, to znaczy bądź uwielbiony w tej moje potrzebie; Przyjdź Królestwo Twoje, to znaczy niech wszystko przyczynia się do chwały Królestwa Twego w nas i w świecie; Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi, to znaczy Ty decyduj w tej potrzebie, uczyń to, co Tobie wydaje się lepsze dla naszego życia doczesnego i wiecznego.
Jeżeli naprawdę powiecie Mi: „Bądź wola Twoja”, co jest równoznaczne z powiedzeniem: „Ty się tym zajmij”, Ja wkroczę z całą moją wszechmocą i rozwiąże najtrudniejsze sytuacje. Gdy zobaczysz, że twoja dolegliwość zwiększa się zamiast się zmniejszać, nie martw się, zamknij oczy i z ufnością powiedz Mi: „Bądź wola Twoja, Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym, że wdam się w tę sprawę jak lekarz, a nawet, jeśli będzie trzeba, uczynię cud. Widzisz, że sprawa ulega pogorszeniu? Nie trać ducha! Zamknij oczy i mów: Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym i że nie ma skuteczniejszego lekarstwa nad moją interwencją miłości. Zajmę się tym jedynie wtedy, kiedy zamkniesz oczy.
Nie możecie spać, wszystko chcecie oceniać, wszystkiego dociec, o wszystkim myśleć i w ten sposób zawierzacie siłom ludzkim albo – gorzej – ufacie tylko interwencji człowieka. A to właśnie stoi na przeszkodzie moim słowom i memu przybyciu. Och! Jakże pragnę tego waszego zawierzenia, by móc wam wyświadczyć dobrodziejstwa i jakże smucę się widzę was wzburzonymi.
Szatan właśnie do tego zmierza: aby was podburzyć, by ukryć was przed moim działaniem i rzucić na pastwę tylko ludzkich poczynań. Przeto ufajcie tylko Mnie, oprzyjcie się na mnie, zawierzcie Mnie we wszystkim. Czynię cuda proporcjonalnie do waszego zawierzenia Mnie, a nie proporcjonalnie do waszych trosk.
Kiedy znajdujecie się w całkowitym ubóstwie, wylewam na was skarby moich łask. Jeżeli macie swoje zasoby, nawet niewielkie lub staracie się je posiąść, pozostajecie w naturalnym obszarze, a zatem podążacie za naturalnym biegiem rzeczy, któremu często przeszkadza szatan. Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją miłość."
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-31, 18:04
Jarek321 napisał/a:
"bez ręki czy nogi można żyć, ale nadal ma się świadomość, że jednak tej ręki czy nogi się nie ma".
hee wracając do cytatu
Ja to widzę tak
bez ręki czy nogi mozna nuczyć sie żyć-ale nadal w mej świadomości powstaje brak tej reki czy nogi
i analogicznie
bez męża czy żony można też nauczyc się żyć-ale w świadomości człowieka nadal jest to że brak chocby w codzienności tego męża czy żony.........
a świadomośc braku (a za tym idące odczucia)bynajmniej nie sa chciejstwem że ja bym chciał czy nie chciał.........
co do wolnej woli????
została dana człowiekowi ale razem z nia rozum..a po co rozum???
by wolna wole pojmowac jak należy a to zwie sie WYBORY...a te dziela sie na
dobre
złe
róża napisał/a:
chyba raczej o dopuście Bożym należałoby tu mówić
i zgadzam sie tu z róża - że Bóg dopuszcza -ale czy to znaczy że aprobuje???
pozdrawiam
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-31, 23:52
Elżbieta1974 napisał/a:
Czytam rady wpisane tu na forum, i im dłuzej i głębiej zastanawiam się nad ich sensem, tym bardziej widzę cały bezsens niektórych z nich.
Rady typu pomyśl o sobie, zajmij się sobą, odnajdź siebie, zrób coś dla siebie....
Czym one są?
Nie byłam nigdy daleko od Boga... Może moja wiara jest bardzo mała, z całą pewnością popełniłam w życiu wiele grzechów. Tylko czy usilna modlitwa o uzdrowienie małżeństwa to coś złego? Czy ogromna chęć, aby mieć normalne, kochające się małżeństwo, w którym nie muszę sama wychowywać dwójki maleńkich dzieci, w którym nie muszę tłumaczyć dwu - czy pięcioletniemu dziecku, że jego ojciec dziś nie przyjedzie, ani jutro, ani być może pojutrze, w którym ktoś pomaga mi finansowo, w którym ktoś wspiera i dodaje sił, gdy ich brakuje, w którym ktoś zajmie się choć przez godzinę dziećmi to właśnie nie jest myślenie o sobie? Mam wrażenie, że niektórzy z Was tak bardzo się zagubili w tym udawadnianiu, że sami myślą o sobie, że tylko o to tu chodzi!!! Moje myślenie o sobie to normalna pełna rodzina, pełna Bożego błogosławieństwa, miłości, wsparcia!!!! Więc dajcie czasem spokój z tym myśleniem o sobie i naciskaniem, że usilna modlitwa o powrót męża/ żony jest zła!!!! Nie udawajcie przed innymi i przed samymi sobą, że normalną szczęśliwą rodzinę zastąpią książki, znajomi, wakacje!!!
Elzbieto....chyba troche sie pogubiłas....i wszystko jest bez sensu...forumowe rady,myślenie(również) o sobie,zajęcie się sobą,ksiazki,znajomi....itp
Znasz inny sposób na rozwiązanie sytuacji?...na wyjście z kryzysu?....na godne życie pomimo?....
Mniemam,że nie,bo gdybys znała nie była byś wrakiem człowieka.
Może.....gdybyś wzięła do serca,skorzystała,spróbowała...może tym wrakiem bys już nie była?
Na nic marzenia(myslenie) o szczęśliwej rodzinie kiedy na dzis jej nie ma.
Mysleć,marzyc mozna tak do konca życia....tylko...czy to bedzie zycie?
Owszem...serce wszak bić będzie...
Rady typu pomyśl o sobie, zajmij się sobą, odnajdź siebie, zrób coś dla siebie....
Czym one są?
Właśnie...czym one sa dla Ciebie?
Napewno nie tym co piszesz wyzej....to tylko chęć,marzenia kazdego z nas.
Mam wrażenie, że niektórzy z Was tak bardzo się zagubili w tym udawadnianiu, że sami myślą o sobie, że tylko o to tu chodzi!!!
Nie Elzbieto...nie chodzi tylko o myślenie o sobie(to egoizm),a tym bardziej o jakieś udowadnianie.
Chodzi o "zdrowe myslenie" ,działanie i świadczenie ,że to działanie ma sens.
Zagubiłaś się Ty....niestety.
Więc dajcie czasem spokój z tym myśleniem o sobie i naciskaniem, że usilna modlitwa o powrót męża/ żony jest zła!!!!
Modlitwa nigdy nie jest zła!!! .....badź wola Twoja Panie....
i Jeszcze jedno, co właściwie daje chory upór niegodzenia się na rozwód?
Elzbieto....."chory upór" jest chory i jest bez sensu.
Niegodzenie sie na rozwód wynika tylko i wyłącznie z naszej wiary i serca.
Pogubiłaś się i to bardzo,ale nie dziwie sie...
Kazdy ma swój czas...Ty również.
Ps.
Ogromny sens ma myslenie (równiez) o sobie, zajęcie się soba, ksiązki,znajomi,forumowe rady....itp.
Poki tego brakowało,poki było tylko marzenie o szczęsliwej rodzinie.....byłam wrakiem jak i Ty dziś.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-01, 00:41
Elu zapraszam na nasze rekolekcje , poznasz niektórych z nasz , posłuchasz świadectw na żywo.
To nie są żadne udawania i och i ach , to prawdziwe życie i prawdziwe przeżycia .
Dla mnie zajęcie się sobą , to był miedzy innymi program 12 - kroków.
Pogody Ducha
róża [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-01, 09:00
Elu, to Twój natrudniejszy czas... W trakcie rozwodu...
Wszystkie dobre rady zrozumiesz, kiedy już przebrniesz przez to piekło. Na dziś "pomyśl o sobie, zawalcz o siebie" brzmi jak "poleć w kosmos". Póki co dla Ciebie to nierealne. Teraz musisz zwyczajnie przetrzymać.
Z Bogiem.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-01, 09:21
Elżbieta1974 napisał/a:
Jeszcze jedno, co właściwie daje chory upór niegodzenia się na rozwód? Jestem wrakiem człowieka, przytłoczyły mnie wszystkie problemy i nie mam siły, aby stawiać się na rozprawach sądowych, po to tylko by mówić nie.
Elżbieto..przywołujesz fragment mojego posta:
Elżbieta1974 napisał/a:
"bez ręki czy nogi można żyć, ale nadal ma się świadomość, że jednak tej ręki czy nogi się nie ma"
Dośc wybiórczo interpretujesz.
Bo widzisz........... "jesteś wrakiem człowieka" -jak piszesz.Czemu??? a czy to stawanie sie wrakiem nie jest efektem braku akceptacji z Twojej strony stanu kryzysu w Twoim małżeństwie?
Elżebieto.................. porównam to do czasu,upływającego czasu.Codziennie jesteś starsza,codziennie Twój organizm traci ileś tam energi i wigoru...żywotności.........
I co? masz na to wpływ?? Godzisz sie z tym? czy wypierasz ze świadomości fakt że nieodłącznym aspektem życia jest starzenie się i śmierć?
Tak,kryzys(obojetnie w jakim aspekcie życia) jest mało miłym stanem.Trudnym do przyjęcia,do zaakceptowania swojego w nim udziału,do pogodzenia sie że sie w nim jest.
Kryzys małżeński,zdrada,opuszczenie.........boli.Ale to jest fakt!!!!!!!!! Bez zaakceptowania faktu nie ma mowy o wejściu na drogę wychodzenia z ostrych stadiów kryzysu.
Ci w tym pomaga???
A pomaga modlitwa,zwrócenie sie do Boga,psycholog,terapeuta,grupa wsparcia.
Po co??
A po to aby przyjąc do wiadomości a w efekcie tego zaakceptować własnie to,że można żyć bez męża/żony...że można być w sepracji formalnej,że można być porzucony,zdradzonym,ż emożna mieszkać pod jednym dachem i nie mieć poczucia bycia żóną.mężem.......bez bliskości małżeńskiej .
Przyjąć do wiadmości ,że mąż/żona to nie bożek................. że współmałżonek jest dany ale i zadany...........na jakiś czas tylko(najdłużej do śmierci).
Po to są terapie,grupy wsparcia.
I dotyczą tak tych zdradzonych i porzuconych jak tych tylko karanych i karzących brakiem miłości za brak miłości,odrzuceniem za odrzucenie.
Wymaganiem od partnera ukorzenia się i błagania o wybaczenie na kolanach..............
Pestka...........co siejesz......to zbierasz.
Największy problem w kryzysach małżeńskich jest brak świadomości, i akceptacji faktu ,że za własne -faktyczne lub subiektywne-dobro można być "ukaranym" przez współmałżonka,i żalu za to swoiście pojmowane ukaranie karać go sowiciej,mocniej.
Pestka....Elżbieta...zacznijcie od siebie.
Pogody Ducha
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-01, 20:17
kinga2 napisał/a:
"Pochodzi z pism sługi Bożego ks. Dolindo Ruotolo:
Jezus mówi do duszy:
Oj Kingo, dzięki za przypomnienie tego rozważania.
Pamiętam gdy na początku swojej drogi, gdy dusza moja wyła z rozpaczy, a ja pragnęłam odejść z tego świata, to właśnie rozważanie czytałam nawet po kilka razy na dzień, miałam wydrukowane kilka egzemplarzy, żeby było pod ręką, gdy zechcę zajrzeć, gdy znów mnie dopadną czarne myśli.
Naprawdę, te słowa są w tym rozważaniu, to balsam dla duszy, ukojenie i pocieszenie.
[ Dodano: 2011-09-01, 20:31 ]
Elżbieta1974 napisał/a:
Nie udawajcie przed innymi i przed samymi sobą, że normalną szczęśliwą rodzinę zastąpią książki, znajomi, wakacje!!!
Elżuniu, imienniczko moja.
Rodziny to nie zastąpi, nikt chyba tego tutaj nie mówi i mam nadzieję że nikt tak nie myśli. Ale znajomi, wspólne wakacje sycharowskie, może spotkania z innymi sycharkami, dobre książki duchowe i nie tylko, to wszystko pomoże przetrwać każdy kolejny dzień. Już sama myśl o tym, że są inni ludzie, którzy mnie rozumieją, są wsparciem i pocieszeniem, to pomaga wstać rano i jakoś żyć, raz z większą ochotą, ale też czasem nawet wbrew sobie.
marta176 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-02, 08:57
Dziękuje za rady i Wasze przemyślenia. Chce rodziny i mój mąż też jej chce ,ale we mnie jest tyle żalu, bólu , wstydu ,czasem boje sie wyjść z domu bo wiem ,że mogę spotkać te kobiety. Brak zaufania pogłębia dystans. Może jestem egiostką bo boję się kolejnej zdrady, kolejnego ciosu i dlatego podświadomie chce być sama ,a z drugiej strony chce rodziny. Wiem też ,że ta moja postawa rani męża, naprawde staram się i proszę Boga by działał w nas. Czasem się udaje i dzień mija bez łez lub płacze kiedy nikt nie widzi. Trzeba wziąć się w garść i żyć, ale trudniej to zrobić niż napiać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.