Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Zastanawiam się co to miłość i czy kocham jeszcze??
Tak naprawdę nie jest potrzebna w domu.
Kiedy jest zajęta wszystko funkcjonuje dobrze bez niej.
Dzieci są czyste. Lekcje mają odrobione. Nie są głodne.
Dom jest czysty, w lodówce też jest coś do zjedzenia.
Straszne.
Ale tu widać wyraźnie, kim, albo raczej "czym" jest dla Ciebie żona.
Może inaczej - zamiast żonę wysyłać do kawalerki - może zadaj sobie pytanie - po co Ci żona?
Zatrudnisz panią do sprzątania, gotowania, a może też taką, co zaspokoi inne potrzeby?
Niestety - żona na 100% to czuje. To takie traktowanie przedmiotowe jej - wymaganie obsługi CIEBIE w każdym calu. A kiedy obsługa niepotrzebna, to wynocha do kawalerki...
KrzysieS napisał/a:
Satine
Ona nie smierdziała haha
wiesz o czym myślę
Raczej działaniem chciałem wywrzeć wpływ.
Aha - nie śmierdziała.
Czyli było ok, ale zrobiłeś szopkę - żeby działaniem wywrzeć wpływ.
Och, to przykre, że żona nie dała się nabrać na Twoje manipulacje i Krzysio zły, już do kawalerki wygania.
Żona, żona, z żoną. Co robiła o 16.05, potem o 21.16....
Jak się wyprowadzi z domu, kogo będziesz tak kontrolował i oceniał na każdym kroku, śledził każdy ruch, szukał intencji, odgadywał myśli, plany, powody?
Echs.....
bruno [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-26, 22:25
"Michaił" napisał
zmieniać się coś zacznie dopiero jak odpuścisz, jak zaczniesz zmieniać wasz świat od siebie. oczywiście nie od razu ale powolutku...
Błąd-każda taka zmiana ,jest krótkotrwała.
Zmiana Siebie dla zmiany świata-bądż też zmiana siebie, by ktos sie zmienił inny.
Wypali z czasem jak niewypał-byc może nowym kryzysem.
Zmienic Siebie-to znaczy zmienic siebie,i tylko siebie.
[ Dodano: 2011-04-26, 22:32 ]
Satine napisał/a:
Jak się wyprowadzi z domu, kogo będziesz tak kontrolował i oceniał na każdym kroku, śledził każdy ruch, szukał intencji, odgadywał myśli, plany, powody?
Jak to kogo?
,nadal żonę -tylko z doskoku .
Krzysiek :
kontrolowanie najczęściej jest mocno zakorzenione w psychice.
To taka przywara jaką się ma we krwi-bez psychologa(fachowca od tematów zazdrości)
pewnie sie nie obędzie.
I satine ma niestety rację,nie traktuj żone jako dodatek domowy do 4-ech ścian.
KrzysieS [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-27, 01:28
Bruno
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 20:54, w całości zmieniany 1 raz
Turkus166 [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-27, 07:37
KrzysieS napisał/a:
Jestem kowalem naszego losu,
i zależy on tylko ode mnie
To zdanie obrazuje Twoją postawę. Przeczytaj to kilka razy i wsłuchaj się w swoje własne słowa. Czy oby na pewno WASZ los zależy tylko od Ciebie?????
Krzychu nie takiej postawy męża oczekuje od ciebie Twoja żona. Dopóki tego nie zrozumiesz niewiele się zmieni w Twoim małżeństwie.
Małżeństwo = Partnerstwo
Pozdrawiam.
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-27, 07:48
bruno napisał/a:
Błąd-każda taka zmiana ,jest krótkotrwała.
Zmiana Siebie dla zmiany świata-bądż też zmiana siebie, by ktos sie zmienił inny.
Wypali z czasem jak niewypał-byc może nowym kryzysem.
Zmienic Siebie-to znaczy zmienic siebie,i tylko siebie.
to zdradź nam bruno, jak ratować małżeństwo. bo jedynie napisałeś że nie mam racji i nic więcej. nie zgodzić się z kimś łatwo. zaproponować coś w zamian, trudniej.
ja tylko skromnie dodam, że udało nam się z żoną uratować małżeństwo, ja zmieniłem siebie, ona zmieniła siebie i zmieniliśmy świat (nasze małżeństwo). i każdego dnia staramy się zmieniać, ulepszać siebie.
tylko tak mogłem coś zrobić dla nas. bo co? miałem zmusić żonę żeby się zmieniała?
bruno, czekam na odpowiedź. napisz coś o sobie. dlaczego tutaj się znalazłeś? gdzie Twoja druga połowa, gdzie (w którym miejscu) Wy jesteście?
bruno [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-27, 09:25
KrzysieS napisał/a:
Bruno
najpierw Tobie odpowiem.
Byłem u psychologa, powiedział po rozmowie, że powinienem dać sobie radę sam z tym problemem, jednak drzwi zostawił otwarte na wypadek potrzeby rozmowy
Nie jestem ideałem i na pewno nigdy nie będę.
Fajnie że jest furtka otwarta,zatem wróc do tej furtki.
Krzysiek kontrolowanie to pochodna zazdrości,a zazdrośc to grzech(i tu nie ma co dalej gadać).
Brak zmiany tego na lepsze-czyli trwanie w tym to drugi grzech zaniedbania.
Zapytam wprost.
Masz zamiar to kolekcjonować?
Wiadomo z tkim problemem masz uporać się sam,bo nikt tego za ciebie nie zrobi.
Ale sa terapie,grupy-konfrontacja z innymi o identycznych problemach,zatem to zrób dla siebie.
a teraz.
Michaił napisał/a:
to zdradź nam bruno, jak ratować małżeństwo
Michaił szukanie recepty,rozwiązania dla wszystkich-to fantazja.
Od siebie dodam tylko tyle.
Kiedy pojawia sie kryzys-najpierw jest złośc,wściekłośc,żal(to ta żałoba).
Potem przychodzi analiza,a razem z nią zmiana siebie,najczęściej dokonywana w dostosowaniu do chwili i partnera(by znów go pozyskać).
I o takiej błędnej zmianie pisze-bo co jak partnerowi znów sie odwidzi?
jak za jakis czas idylla sie zakończy?.
Wtedy to ja mam byc pewny jak to znów przeżyję.
Czy zatem rozumiesz to?-zmiana siebie to tak naprawdę dorosłośc życia.
Czyli radzenie sobie z jego dobrymi,jak i złymi stronami.
Michaił napisał/a:
dlaczego tutaj się znalazłeś?
bo kiedys tu juz byłem.
Michaił napisał/a:
gdzie Twoja druga połowa, gdzie (w którym miejscu) Wy jesteście?
myslę że na własciwym-z takim odbiorem co Bóg nam da.
I jeszcze jedno
KrzysieS napisał/a:
czy może się trafić tu np. negatywie nastawiona Feministka
bez odpowiedzi
Krzysiek-zdradziłes się pieruńsko tym tekstem.
Wiesz czego potrzebujesz?
EMPATI.
a może wówczas zrozumiesz nawet i wyzwolenie,nowoczesnośc i niezależnośc kobiet.
A ono wcale nie jest takie złe,jak się je zrozumie.
Krzysiek to proste kobieta chce byc kobieta, tak jak sama tego pragnie i chce.
Masz z tym problemy,akceptacją tego i dlatego masz problemy w małżeństwie.
Turkus napisała.
małżeństwo=partnerstwo.
własnie Krzychu zatem odpowiedz sobie na to pytanie
A czego oczekuje sie od partnera?
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-27, 10:14
bruno napisał/a:
Potem przychodzi analiza,a razem z nią zmiana siebie,najczęściej dokonywana w dostosowaniu do chwili i partnera(by znów go pozyskać).
I o takiej błędnej zmianie pisze-bo co jak partnerowi znów sie odwidzi?
ale dlaczego piszesz o błędnej zmianie? a gdzie czyste intencje? owszem, liczyłem że gdy zmienię swoje zachowanie żona będzie chciała wrócić. przecież to oczywiste. ale to o czym piszesz to nie żadna błędna zmiana, to zwykłe oszustwo! i to nie tylko męża/żony, to oszukiwanie samego siebie. mi lepiej z samym sobą dzisiejszym niż zeszłorocznym.
zmieniasz siebie (swoje zachowanie, słownictwo, mowę ciała, itp.) = zmieniasz wszystkich wokół siebie. ważne by było to szczere i na stałe, poparte ciągłą pracą.
Norbercie, bo myślę że to Ty, myślę że mamy to samo na myśli tylko zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. ja trochę naiwnie wierzę że jeśli ja będę uczciwy to inni wobec mnie tez będą uczciwi. zwykle to pobożne życzenia ale co mam zrobić? być nieuczciwy pierwszy?
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-27, 10:18
KrzysieS napisał/a:
Satin, często bywasz tu.
Brak zajęć?? Nie znam kobiet które są szczęśliwe i normalnie żyją oraz klapią wieczorami po klawiaturze. Co twój mąż na to??
Masz dzieci?? Pracujesz??
Napisz coś o sobie.
Proszę.
I znowu - oceny, krytyka.
Dla Ciebie udzielanie się na forum pomocy to klepanie - w porządku. Twoje prawo. Rozumiem, że w Twoim wątku mają Ci odpowiadać automaty - wszak ludzie szczęśliwi zapewne miziają się ze swoimi małżonkami i broń Panie Boże przed spędzaniem wolnego czasu oddzielnie, a z kolei od nieszczęśliwych osób porad nie chcesz.
Buntujesz się przeciwko moim słowom, bo nie pasują Ci do Twojej wizji. Bo pokazują, że niestety brniesz w niedobre rejony - a sposób w jaki dyskutujesz pokazuje, że kompletnie nie umiesz argumentować.
Mówisz: śnieg jest czarny. Czy śnieg ma inne kolory?
Mówię: śnieg jest biały, najwyżej niebieski, a jak pies wyjdzie na spacer, to żółty.
Ty mówisz: śnieg jest czarny, a ty się nie znasz, jesteś taka i owaka. Czy śnieg ma inne kolory? Może czarny?
To tak obrazowo i w skrócie, jak wygląda Twoje poszukiwanie prawdy o sobie samym na tym forum (zresztą tej prawdy nikt Ci nie pokaże, sam musisz ją dojrzeć).
A co do tego śmierdzenia - wiesz....z całym szacunkiem, ale najbardziej ze wszystkich żonę obraziłeś (i obrażasz) ciągle TY sam. Nikogo z nas tu nie obchodzi to, czy żona się myje, kładąc do łóżka. Z kim śpi, kiedy się uczy itd.
Usiłujemy Ci powiedzieć - że to jest NIEISTOTNE. Bo nieistotne jest intymne życie żony i jej codzienny program dnia, nieistotne jest też co zrobisz w kwestii żony - ponieważ NIE MASZ PRAWA urządzać jej życia - możesz urządzać tylko swoje.
A że Twoje życie zależy od tego, co zrobi, pomyśli, jak działa Twoja żona - to jest Twój problem, którego na razie nie widzisz.
KrzysieS napisał/a:
Czy w Bibli nie napisano "... że mają stać się jednym ciałem..." ????
Kiedy zostawiłeś żonę samą z całym domem na głowie i z malutkimi dzieciakami na cztery lata - pamiętałeś to zdanie?
Ja rozumiem to zdanie tak: skoro jesteśmy jednym ciałem, to dbam o całość, a nie tylko o siebie. A jak na razie widać tylko dbałość o siebie samego.
Najpierw żona zła - bo nie ukroiła chleba do kiełbasy mężowi, kiedy wrócił z pracy (w ogóle, kolację też łaskawie zrobiła, przecież to jej obowiązek).
Potem zła, bo śmie nie chcieć ze mną spędzać czasu.
Teraz zła, bo niepotrzebna - wszak wszystko sam już umiem zrobić wokół siebie. Ukroić sobie kiełbasę, zająć się dziećmi i ogarniać dom. Alleluja.
To teraz odwróć sytuację.
Żona przez cztery lata miała takie samo pewnie poczucie.
No tak - ogarniam cały dom sama, zajmuję się dzieciakami, pracuję - jestem samowystarczalna - po co mi właściwie ten mąż? Wszak pieniądze na dzieci i tak będzie musiał dawać. A przynajmniej nie będę musiała go obsługiwać. I zszedłeś na plan dalszy.
Na takie jej myślenie pracowałeś 4 lata, a teraz kiedy przejrzałeś i widzisz w zachowaniu żony SWOJE wcześniejsze odbicie, ledwo kilka miesięcy wytrzymałeś.
Jak można nazwać prawa kobiety do samodzielności i własnej przestrzeni - feminizmem. Ja z feminizmem mam tyle wspólnego, co kałuża z oceanem.
Oczywiście, nie chcę Cię stresować niewygodnymi dla Ciebie tezami, więc nie będę dalej udzielać się w Twoim wątku. Forum ma pomagać, a nie stresować, być może dopiero za jakiś czas dojrzysz w tym coś dla siebie. Moja wina w tym, że chciałabym, byś zrozumiał to jak najszybciej i jak najszybciej się ratował. Zapominam, że każdy ma swoje tempo zmian i wiele osób musi zrobić jeszcze samodzielnie 100 głupstw, zanim dojdzie do prawdy.
Zresztą przecież mogę się mylić, nie jestem ekspertem. ;)
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego dnia. :)
bruno [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-27, 11:21
Michaił napisał/a:
ale dlaczego piszesz o błędnej zmianie? a gdzie czyste intencje? owszem, liczyłem że gdy zmienię swoje zachowanie żona będzie chciała wrócić. przecież to oczywiste. ale to o czym piszesz to nie żadna błędna zmiana, to zwykłe oszustwo! i to nie tylko męża/żony, to oszukiwanie samego siebie. mi lepiej z samym sobą dzisiejszym niż zeszłorocznym.
Mówimy tym samym językiem,a nie rozumiemy się.
Dobre!-zatem i facetom tez trudno jest się zrozumieć.
To cos dla Krzycha-pełnego buntu i małego zrozumienia kobiet
Satine napisał/a:
Moja wina w tym, że chciałabym, byś zrozumiał to jak najszybciej i jak najszybciej się ratował. Zapominam, że każdy ma swoje tempo zmian i wiele osób musi zrobić jeszcze samodzielnie 100 głupstw, zanim dojdzie do prawdy
zbyt szybkie tempo-może dac złe owoce
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-27, 11:32
Satine napisał/a:
Forum ma pomagać, a nie stresować
To prawda. Tylko że każdy ma gdzie indziej poziom stresu, to raz. A dwa - bez stresu nie ma rozwoju. Coś co nas wyłącznie głaszcze nie spowoduje naszego pójścia do przodu, a jedynie stagnację. Bo tam gdzie miło i głaszczą, to się siedzi, ew. leży
Chodzi o to aby nie powodować u ludzi stresu bez sensu, dla samego stresowania, denerwowania, lub dla upuszczenia sobie własnych emocji. Choć ja myślę, że Ty, Satine wiesz to doskonale sama tak mnie refleksja naszła ....
KrzysieS [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-29, 22:08
Na
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 20:54, w całości zmieniany 1 raz
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-02, 23:54
Krzysiek nie poprzestań na 40 dniach
bruno [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-03, 08:57
Mirakulum napisał/a:
Krzysiek nie poprzestań na 40 dniach
Heeeeeee no własnie Krzychu dobrze napisąła mirakulum.
A Ja zaczynam echhhh która to 40-tka......ufff-nawet juz nie pamiętam.
Ale wiem że to ciekawy styl życia i co???
wciaz pozwala zobaczyć jak szanuje kogos..kogo kocham.
pozdrawiam
KrzysieS [Usunięty]
Wysłany: 2011-05-03, 12:26
Nie
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 20:55, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.