Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 21:00, w całości zmieniany 1 raz
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-28, 23:10
KrzysieS napisał/a:
Wiem jak zrobię. Jutro jak z pracy przyjadę to od razu pod prysznic i kładę sie i nie interesuje mnie nic.
Zmęczony,oooo, zmęczony nie musi się interesować domem,
O tak. Postawa godna głowy rodziny. :)
Wiesz.... przez lata, kiedy byłeś zagranicą żona miała setki razy taką ochotę. Wrócić z pracy i iść spać. Olać dzieci, olać sprzątanie, pranie. Po prostu iść spać. I nie mogła, bo była sama z tym wszystkim. Dzień w dzień.
Komu na złość zrobisz? Odpowiesz sobie na to pytanie?
Zajmujesz się domem dla żony?
Zajmujesz się dziećmi dla żony?
To może najmijcie jakąś panią do sprzątania i nianię? Czy problem małżeński wtedy zniknie?
KrzysieS [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-28, 23:17
Słuchaj
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 21:00, w całości zmieniany 1 raz
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-29, 01:31
Uparłeś się na to wyliczanie czasu...
To spójrz:
KrzysieS napisał/a:
4 lata nie miałem czasu dla rodziny, przyjaciół, w tym czasie urodzili się moi synowie w 2000 i 2002. Nie wychowywałem ich bo budowa.
Wszystko było na głowie mojej kochanej małżonki.
KrzysieS napisał/a:
Jednak spójrz, przeszło miesiąc o 16:15 stał obiadek, ziemniaczki cieplutkie, samemu panierowane ryby czy mięsko smarzone.1 dzień mnie zabrakło w domu bo pracowałem fizycznie jak zauważyłaś i na obiad dostałem, 1 sląska i sam musiałem odgrzać i chleb do niej uszykować.
trochę to nie chalo skoro ktoś miał 3 godziny i w zasadzie nic nie zrobił, to trochę nieuczciwy podział.
Tak, masz rację. To nieuczciwy podział - 4 lata harówy Twojej żony i miesiąc Twojej pracy na rzecz domu. Jeszcze trochę Ci brakuje, by - tak jak to lubisz - matematycznie obliczyć, by było po równo. Jakieś 3 lata i 11 miesięcy. Pękasz po miesiącu?
I Twoje pretensje dla osoby stojącej z boku brzmią jak zarzuty skierowane do pani, która ma płacone za swoją pracę: czyli za przygotowanie dla Ciebie posiłku.
Pokaż mi taki przepis prawny, który obliguje (czyli zmusza) żonę do przygotowania posiłku mężowi? Czy w ogóle - małżonek małżonkowi - któremukolwiek.
To jest UMOWA między dwojgiem ludźmi - kto i kiedy, co gotuje. No sorry, ale to jest jakieś chore, by mieć pretensje, że żona chleba do kiełbasy nie ukroiła....I na tym opierać swój zepsuty nastrój, i w takich drobiazgach doszukiwać się kryzysu...
W czym więc problem?
KrzysieS napisał/a:
Nie oczekiwałem że go wrzuci.
Oczekiwałem ze w tym czasie gdy go wrzucam troch ę dom sprzątnie i będziemy mić trochę czasu dla siebie.
To takie szczególiki
Szczególiki polegają na tym, że trzeba o nich rozmawiać, uzgadniać - a nie sądzić, że inna osoba czyta w naszych myślach i domyśli się, o co nam chodzi. Albo że - będzie miała na to taką samą ochotę, jak my.
Otóż nie musi mieć ochoty na to, by spędzić czas z Tobą.
Nie musi mieć ochoty na takie życie, jak Ty sobie wyobrażasz.
To dorosły człowiek z wolną wolą daną jej od Boga.
Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej dla Ciebie.
Możliwe, że popełniliście błąd, że rozstaliście się z powodów finansowych na tak długo.
Pieniądze są ważne, wiem. Czasami trzeba umieć znaleźć znak "stop". Bo jeśli pracujesz i zarabiasz, to na co, na kogo? Na rodzinę, której może już nie będziesz mieć? Jaki sens?
Daj żonie czas na przyzwyczajenie się do tego, że jesteś.
Daj żonie czas na dojście do tego, czego chce.
Zajmij się sobą i ubogacaj siebie. Poprzez modlitwę (wzmacnianie ducha), poprzez lektury i samokształcenie, poprzez pracę nad sobą.
Piszesz o studiach jako sposobie na poznawanie nowych ludzi, rozmowy, zabawy. Dotychczas myślałam, że są po to, by pogłębić swoją wiedzę, zdobyć zawód, tytuł naukowy, dzięki temu uzyskać lepsza pracę. Cała otoczka to tylko margines. Sama byłam na studiach podyplomowych, gdzie grupa była tak drętwa, że po zajęciach wszyscy szli do domów i nie było żadnych dyskusji, wyjść itd.
Lubisz trenować - zarezerwuj sobie czas na swoje wyjścia, masz do tego prawo, czy to się żonie spodoba, czy nie - tak jak ona ma prawo do swoich wyjść, czy Ci się to Tobie podoba, czy nie. Istotne jest tylko, jak zorganizujecie czas rodziny, by dzieci miały zadbany dom i stałą opiekę.
Trzeba rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. Ale rozmawiać trzeba umieć. Sama wiedza na ten temat nie przyjdzie, choćbyś siedział i czarował godzinami. To trzeba poszukać, może jakieś warsztaty, może lektury, może rozmowa z psychologiem.
Samo nigdy nic się nie naprawi. A czas, upływający czas czasami jest zabójcą. Więzi, relacji, w rezultacie samej rodziny....
Żony i tak do niczego nie zmusisz. Demonstracje czegokolwiek mogą tylko pogorszyć sytuację. Jedyne wyjście, to naprawiać swoje wady i skazy, zajmować się poprawianiem tego, co samemu się spaprało - resztę zostawiając sumieniu tej innej osoby. Bo po to jej Bóg dal sumienie, by sama się z niego miała rozliczać. I tylko przez Bogiem będzie się rozliczać, przed Tobą (niestety dla Ciebie) nie musi....
Powtarzam - nie bronię Twojej żony, uważam, że jest coś na rzeczy (choroba, może romans, może depresja, może wszystko razem) - ale nie ma jej tutaj, a wersję zdarzeń znamy tylko z Twojej strony. Może pomyśl, czy by jej nie zaprosić na to forum, niech się wypowie, co jej na sercu leży....
KrzysieS [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-29, 02:29
Masz
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 21:01, w całości zmieniany 1 raz
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-29, 08:08
Krzysiek............... a może byś tak poszukał gdzieś książki Małgorzaty Artymiak "Pomiędzy kobietą a mężczyzną"???
Tam bardzo fajnie pokazane są różnice w postawach i zachowaniach kobiet i mezczyzn.......... i to tych którzy się kochają.
Jestem facetem...........ze sporym stażem małżeńskim.............. z Twojego przekazu można wyczytać to ,że załamał Ci się Twój dotychczasowy scenariusz jako reżysera w swoim życiu.
Coś robisz........oczekujesz............. a tu???nic............... robisz.............a żona mówi:normalka!!!
Oczekiwania........chciejstwa............ i teoretyzowanie.
Satine ma rację........samo nic się nie naprawi,nie zrobi.
Przez lata Twojej niebytności w domu,w życiu codziennym pozatykały sie Wam kanały komunikacji.....dialogu.Brak wspólnej płaszczyzny............
A widziałeś "Ogniodpornego"????????
Pogody Ducha
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-29, 08:52
KrzysieS napisał/a:
Ona powtarza, że musimy zyć dalej i wracać do normalności.
Krzychu prosta myśl faceta do faceta....odstaw na bok mysli i gdybania czy pozatykały się kanały ..czy nie pozatykały...bo jedynie zostaniesz w specjalizacji HYDRAULIKA..jak skupisz sie nad odtykaniem i kanałami...
zacznij działac a odetkają się naturalnie ....z czasem, a na to trzeba czasu
co jest w miare dla Ciebie istotne...wszak mówi to głośno zona!!!
...musimy dalej życ i wracac do normalności
...Krzychu słuchaj żony...
normalnośc to praca..zarobki....byt dla rodziny...prace domowe..wspomagania w sprzątaniu...gotowaniu....wspólne wychowywanie dzieci,wizyty rodzinne,spacery,czas wolny,zamiłowania,hobby
i cóż???
dośc fajnie to wyliczyła satine..skoro tyle lat działała zona...to może czas na ciebie???
i napewno korona z głowy nie spadnie.......
Krzychu facet w domu..nowoczesny facet!! ..to zmiennośc obowizków...to szacunek dla czasu zony..jej odpoczynku...kiedy trzeba...
ot taka zwykłota....zadbasz - to i o ciebie zadbają
bo wiesz można góre ksiąg przeczytać..można myślec że jest się napowrót członkiem rozdziny...ale i tak mozna nadal być wielkim nieobecnym i tracic czas na duperele..naprawde mało istotne..dla siebie .i często dla samej rodziny
KrzysieS napisał/a:
kobietki pomóżcie zrozumieć ten przekaz
Nie jestem kobitka ..ale odpowiem Ci jak ja to rozumiem....
w domu ma byc facet ..a nie marionetka krążąca wokół własnego ...(tylnego)....i wciaz myślący...czy zona kocha -czy nie..czy chce razem życ-czy nie..myśli o mnie-czy nie.......
proste
trzeba gotować -gotujesz..
trzeba remontować -remontujesz..
trzeba sprzątać -sprzątasz...
trzeb zadbać o dzieci -dbasz..
trzeba wspomóc żone -wspomagasz...
trzeba zpewnić jej odpoczynek-zapewniasz.......
trzeba się przytulic-przytulasz
a jak zaczniesz czytać...studiowac...toczyc w głowie przemyslenia ...szukac perfekcjonizmu i wzorów piorun wie jakich
to stracisz nastęny istotny czas........mało go straciłeś??
I jak myślisz ile ktoś będzie na ciebie czekał łaskawie, aż naprawdę zaczniesz być w domu duchem i ciałem
a nie tylko DUCHEM
pozdrawiam
KrzysieS [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-30, 15:03
Tak
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 21:01, w całości zmieniany 2 razy
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-30, 15:11
Chciałam zapytać czy w czasie kiedy byłeś za granicą to Twoja żona nie pracowała i miała na głowie tylko dom i wychowywanie dzieci?
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-30, 15:33
KrzysieS napisał/a:
Może jak mi znajoma podpowiedzała
Trochę egoisycznie
dom, praca
podział obowiązków
żona w na uczelni 32 godziny
żądaj 32 godzin na swoje dokształcanie miesięcznie
Wspaniała doradczyni. Tylko jaki ma w tym interes, by jątrzyć? Tak mnie to ciekawi...
Problem wynika z tego, że lekceważyłeś i lekceważysz nadal trud, jaki włożyła żona w samotne wychowywanie dzieci i zajmowanie się domem. I nie mogę zrozumieć, dlaczego nadal nie możesz tego docenić, skoro sam wiesz teraz, na własnej skórze, ile to jest roboty.... Nie mieści mi się to w głowie. Nadal wyliczanki - żona tyle godzin to i ja tyle godzin, żona to, to ja tamto....
KrzysieS napisał/a:
jednak też jestem człowiekiem
i tez mam prawo do odpoczynku
Nie pozwolę by w czas mojego odpoczynku był jednocześnie czasem malowania lub czasem na tone opału.
Masz ten komfort, że możesz sobie "nie pozwalać".
Żona przez 4 lata tego komfortu nie miała, a czas jej odpoczynku był chyba tylko podczas snu dzieci.
KrzysieS napisał/a:
i nie tracę czasu
I pocałowałem już nie w nadstawiony policzek tylko w usta.
O?
Pan-władca chce całusa w usta, to żona-laleczka ma nadstawiać usta. A jak nadstawi policzek - nie szkodzi. I tak w usta ją pocałujesz. Nawet, jeśli jest to (chwilowo) wbrew jej woli.
Wiesz, malutki stąd kroczek jest do o wiele gorszych rzeczy.
Życzę Ci, byś się w porę opamiętał....
KrzysieS [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-02, 00:43
Dla
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 21:02, w całości zmieniany 1 raz
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-03, 12:57
Więc może pomyśl na dtym, że gdy Ciebie nie było, to żona nie miała z kim się nawet policytować kto ma więcej obowiązków i wszystko ciągneła sama. Wiem, że sprzątałeś w weekend, ale wg mnie to naprawdę nie równoważy nawet samego codziennego robienia posiłków dla całej rodziny. O pilnowaniu, wychowywaniu dzieciaków już nie wspomnę.
Masz cierpliwą żonę;)
A to , że żona chciała studiować i pracować to naprawdę dobrze o niej świadczy-sam mówiłeś że nie mogłeś przebierać w ofertach pracy, więc miała siedzieć z założonymi rękami i czekać na manne z nieba????
Poszła do szkoły, a uwierz mi że to jest bardzo duży wysiłek, po to żeby za te pare lat móc pójść do lepszej pracy, albo żeby obecnej nie stracić. A Ty piszesz o tym jak ona by sobie co weekend do spa jeździła i się tam relaksowała.
Mam nadzieje ze Tobie też uda się iść na studia, to zobaczysz wtedy jaki to weekendowy relaks;p
KrzysieS [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-03, 20:57
Pierwsza
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 21:02, w całości zmieniany 1 raz
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-03, 21:09
KrzysieS, świetnie wyliczasz żonie winy. a wymień 5 pozytywnych rzeczy które zrobiła w tym mijającym tygodniu. i notuj codziennie choć jedną rzecz którą zrobiła dobrze. i pisz na forum.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.