Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 20:59, w całości zmieniany 1 raz
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-25, 21:25
Krzysiek kawał dobrej roboty
Ufaj Bogu ON nigdy nie zawodzi
KrzysieS [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-27, 15:30
dziękuję
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 20:59, w całości zmieniany 1 raz
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-27, 16:41
KrzysieS, słyszysz żonę? Nie pytam, czy słuchasz, co mówi, ale czy SŁYSZYSZ to, co mówi, czy do Ciebie dociera - bo to różnica.
KrzysieS napisał/a:
Odebrała to i skomentowała że nie jestem jej tata bym mówił o której ma chodzic spać. Że tyle czasu się nikt nie przejmował i dawała radę.
KrzysieS napisał/a:
Kiedy dzieci o tym wspomniały jej to rykła że zawsze ona jezdziła niech was tata weźmie.
I nic nie dociera? Nadal szukasz odpowiedzi? Zostawiłeś ją SAMĄ. Nawet jeśli Tobie się wydawało, że pracujesz dla rodziny, ona była SAMA.
Lekceważyłeż żonę i nadal ją lekceważysz.
Nadal ważniejsze jest to, że TY cjcesz pocałowac ciepłe ustka, że TY jesteś samotny, że w domu nie posprzątane, że TY nie wiesz, czy dla Ciebie się stroi, że CIEBIE denerwuje kubek, jaki dostała na Mikołajki, że nie pochwaliła, jak pięknie pomalowałeś przedpokój - a może dopowiedz, ile czasu Cię o to pomalowanie prosiła?
KrzysieS napisał/a:
Czy ona myśli ze teraz przez 3 lata będzie spać a ja będę charował.
Tak, możliwe, że tak. Możliwe, że do tej pory miałeś gdzieś ją, sprawy domu i to ONA harowała. Możliwe, że teraz Twoja kolej. To też jest TWÓJ dom i też są TWOJE dzieci.
Krzyśku, użalasz się nad sobą, wiesz? I te zdrobnienia: ustka, herbatki, nóżki...Traktujesz żonę jak przedmiot, jak własność, jak laleczkę, która ma spełniać Twoje oczekiwania.
Możliwe, że jest chora i przeżywa w samotności dramat, a Ty chcesz rozbić kubek, bo może jest od "kogoś".
I ta Twoja koncentracja na żonie - nie ma wiele wspólnego z miłością, tylko z chorym uzależnieniem i dziecinnym chciejstwem, by było tak, jak sobie wymyślisz.
Ech, wieczorem jeszcze napiszę, bo nie mam czasu teraz, ale Krzyśku - czas dorosnąć i z chłopczyka od herbatek, nóżek i rozbijania kubków, czas przejść w rolę MĘŻCZYZNY.
Pytasz, jak się komunikować.
Masz tu podane na forum lektury z zakresu komunikacji - przeczytałeś chociaż jedną?
Od siebie zmiany zaczynaj, a żonę zostaw w spokoju.
Pozdrawiam
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-27, 19:01
Szczerze powiedziawszy, te zdrobnienia, których używasz, odbieram bardzo podobnie jak Satine. Dodałabym jeszcze, że czuję w tym lekceważenie, pomniejszanie, udziecinnianie kogoś, o kim się tak właśnie mówi. To nie jest czepianie się Ciebie czy Twojego sposobu mówienia. To jest wskazanie na pewien sygnał, który może być podłożem czegoś większego. Czyli tego czegoś, czego Twoja żona nie lubi w Tobie, co ją drażni, odstrasza. Pomyśl o tym....
KrzysieS [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-27, 22:16
Dziękuję
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 20:59, w całości zmieniany 1 raz
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-27, 22:48
Krzysiek co to za samobiczowanie ??
polecam książkę księdza Augustyna Pelanowskiego " Wolni od niemocy"
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-27, 23:12
KrzysieS napisał/a:
pozwólmy naszym zonom wychodzić wszędzie i z kim chcą.
A co Ty możesz pozwolić lub nie - dorosłej kobiecie? Masz taką moc, prawo?
Tak, najlepiej strzel focha, bo zabrałam Ci grabki i wiaderko. To będzie dopełnienie obrazka.
Przedstawiłam Ci punkt widzenia kobiety. Albo Cię NAPRAWDĘ interesuje naprawa małżeństwa, ale taka prawdziwa, a nie powierzchowna, byle Ci dobrze było - albo podoba Ci się to podwórko na którym siedzisz. Trochę pochlipiesz, trochę się pożalisz, trochę poszpiegujesz żonę, posprawdzasz ją. Dasz jej łaskawie "wychodne". I to wszystko z miłości zapewne. Tylko z miłości do....kogo?
Krzyśku, nie jestem Twoim wrogiem. SŁUCHAJ I CZYTAJ, obudź się.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-28, 09:23
KrzysieS napisał/a:
Wiem że jestem do niczego.
Ej,ej,ej ......facet....spokojnie.To ż emasz doła,że jesteście w kryzysie to jeszcze wcale nie zanczy że Ty jestes w 100% odpowiedzialny za ten kryzys.
Tu dziewczyny walą Ci po gałach a Ty przyjmujesz bezkrytycznie.
Czy na Twój wyjazd do pracy za granica żona wyrażała zgodę????
Sam wyjazd,rozłąka nie służy małżeństwu-fakt.
Czy dalej musisz wyjeżdzać?????
raczej nie................
Satine napisał/a:
Trochę pochlipiesz, trochę się pożalisz, trochę poszpiegujesz żonę, posprawdzasz ją. Dasz jej łaskawie "wychodne". I to wszystko z miłości zapewne
Tak...........chlipanie nie prowadzi do rozwiązania kryzysu.Kryzys rozwiązuje się miłością.Zdrowa miłością.Ale i konsekwencją ,i granicami dla siebie i żony.
i CZASEM.Daj czas Czasowi.
I jeszcze jedno.............niech to co napisały Ci nasz Panie nie zamknie Cie na wentylowanie swoich emocji.
Wentyluj je opisując swój stan.Pisząc wyciagasz rękę po pomoc.Masz sznsę,dajesz soebei szansę na otrzymanie pomocy.
Nawet jak zaboli -jak post Satine pewnie zabolał.I jak nawet sie z nim nie zgadzasz ale czytasz ,to juz jest dużo.Bo to te zjest wentylacja przy jednoczesnej konfrontacji siebie,swoich mysłi z z innym spojrzeniem na kryzys.
Daje też Ci szansę na korygowanie swojej postawy wobec żony...................
A co do ponownego wyjazdu...................... Twój/Wasz okręt rodzinny ma awarię,poważną awarię.Czy Ty jesteś szczurem by uciekać z niego i zostawić żonę z tą awarią??? czy może kapitanem????strażakiem?ochroniarzem swojej żony i rodziny???????
Pomyśl.........i Pogody Ducha
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-28, 19:11
KrzysieS napisał/a:
Wiem że jestem do niczego.
Ze nic ciekawego nie wnoszę do życia
Że nie mam pasji,
hobby,
A w czym problem, aby rozwinąć w sobie jakąś pasję? Każdy nosi w sobie talenty dane od Boga. Wystarczy przemyśleć do czego Twoje serce kwili i czym może się bliżej zająć.
Nie ma ludzi bez zainteresoań, są tylko u wielu stłumione. Jeśli uda Ci się u siebie odgrzebać te talenty, to zajęcie się nimi pomoże Ci nie tylko zdystansować się do zaistniałej sytuacji, ustabilizować emocje i być może wzbudzić zainteresowanie swoją pasją u żony, gdy nauczysz się interesująco opowiadać o swoim hobby.
Przypomnij sobie, co Cię napędzało w młodości, zanim się ożeniłeś?
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-28, 20:47
KrzysieS, a gdzie mieszkasz?
KrzysieS [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-28, 22:00
Nie
Ostatnio zmieniony przez KrzysieS 2011-08-01, 21:00, w całości zmieniany 1 raz
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-28, 22:58
Jesteś rozżalony. Przez to nie potrafisz nabrać dystansu do sytuacji, a dystans jest potrzebny, żeby zacząć działać. Oczywiście - ja wiem, no to jest normalne, wiem. I absolutnie nie oceniam Cię źle, nie osądzam Cię wcale - po prostu opisuję, jak widzę Twoje zachowanie, postawę, słowa.
Poczytaj swój pierwszy post.
Sam przyznajesz, że żonę zostawiłeś na kilka lat samą z dziećmi. Zajmowała się domem, WYCHOWYWAŁA małe dzieci - wiesz, jaka to harówa? Widzisz to teraz dopiero, kiedy zacząłeś żyć w domu na co dzień i wiesz, ile to jest pracy, takiej zwykłej codziennej, żmudnej, nudnej.
W pierwszym poście pisałeś, że wysłałeś zdjęcie na skajpie, a tam wystawała czyjaś kobieca noga, koc itd. Że poszedłeś sobie na imprezkę. No nic w tym zdrożnego, ale wątpię, by żona, która pozostała sama z dziećmi, mogła sobie pozwolić na imprezki.
I tak dalej i tak dalej.
No bądź sprawiedliwy! Obudziłeś się, to dobrze, że się obudziłeś, ale nie dziw się kobiecie, że miała dosyć domowego kieratu i teraz egzekwuje od Ciebie RÓWNY udział w życiu rodzinnym, a i tak przez lata swojej pracy zagranicą ten bilans jest jeszcze na Twoją niekorzyść.
Czemu rozliczasz żonę z czasu, jaki poświęca na pracę? Ona 8 godzin w biurze, Ty 12 fizycznej i to ma być jakiś argument, że ona ma zrobić zakupy (co zrobiła), zrobić kolację - co zrobiła, odrobić z dzieckiem lekcje i pozmywać naczynia, czego ośmieliła się nie zrobić i co skrupulatnie jej wyliczasz. Tak to się nie wylicza, to nie matematyka, żeby co do minuty określać wartośc pracy każdego z nas. DOM tworzycie oboje i oboje macie w nim swój udział. Przyzwyczaiłeś się do tego, że domem zajmuje się żona, więc teraz każdy objaw tego, że i Ty musisz w domu coś niecoś porobić, już jest wielką tragedią.
Nie chcę bronić tu Twojej żony - chcę tylko powiedzieć, że w pełni rozumiem ją jako kobietę.
Czemu nie odpisałeś na pytanie, czy przeczytałeś jakąś książkę z zakresu komunikacji?
Niewygodne i dołujące pytanie? A czemu? Bo musisz odpowiedzieć prawdę? Że nie przeczytałeś?
A przeczytałeś "Warto być ojcem?" A inne lektury?
Może dowiedziałbyś się, że mężczyźni zazwyczaj nie zauważają 99 rzeczy, które robi żona, by wytknąć im tę jedną, której nie zrobiły.
I że te lakiery do włosów, do paznokci, ciuszki, fatałaszki w większości byłby niepotrzebne, gdyby żona czuła się kobietą - a nie maszyną do sprzątania, gotowania, wychowywania dzieci, obsługiwania męża i domu.
Nie zmieni się nic na lepsze, jeśli nie dostrzeżesz swojego udziału w tym kryzysie (OBOJE go macie).
Nie zmieni się nic na lepsze, jeśli swoje szczęście i życie rodzinne będziesz opierał na oczekiwaniach wobec żony i tego, co ma robić Twoim zdaniem.
W prawidłowo funkcjonujących rodzinach jest podział obowiązków. Ustalany wspólnie, przy filiżance herbaty, z szacunkiem do siebie nawzajem, do czasu drugiej osoby, do jej sił i możliwości (żaliłeś się, że wrzucałeś miał do piwnicy - żona miała to robić?).
Jeśli tego nie potrafisz to staraj się robić wszystko, by się tego nauczyć i nie oglądaj się na żonę w tej kwestii.
Samo pisanie na forum nie rozwiąże Twoich problemów - choć na pewno Ci pomaga zwentylować swoje emocje. I pisz tu jak najwięcej - tylko niech za słowami idą czyny.
Post mój Cię zdołował - dlaczego? Bo dostrzegłeś w tym ziarno prawdy, prawda Krzyśku?
Gdyby był niezgodny z prawdą - nie ruszyłby Cię. Taka jest prawda...
Piszę to wszystko, by Ci pomóc, nie zdołować.
Dostrzeż swój udział, bo to MOŻESZ naprawić, a więc DUŻO od CIEBIE samego zależy.
Wiedza o tym, świadomość, że to TY jesteś kowalem swojego losu, pomaga. Może musiałeś usłyszeć kilka gorzkich słów - by przyszła refleksja, by żale do żony gdzieś zeszły na plan dalszy, bo to Cie hamuje, a Ty musisz do przodu, do przodu.
Nikt Ci tu nie powie, jak masz żyć. Co masz dokładnie robić, czy masz jechać zagranicę, czy nie, czy studiować, czy nie - ważne jest, byś wiedział, że rodzina jest najważniejsza. Zaraz po Bogu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.