Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
rozterki nad odbudową małżeństwa po zdradzie
Autor Wiadomość
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-17, 10:30   

Cytat:
Ja już pogodziłam się ze zdradą wybaczyłam, nie moge jednak wybaczyć, tego , że oszukał mnie mówiąc, że wybiera rodzinę i nadal się z nią spotykał.


W okolicach zdrady wyrastają jak grzyby po deszczu przeróżne grzechy - przede wszystkim kłamstwa. Ujawniają się z całą mocą znane i skrzętnie skrywane dotąd słabości... Może dlatego tak trudno wybaczyć zdradę, bo zwykle zadziało się wokół niej szereg mniejszych lub większych świnstw. Towarzyszą jej wszelkie odcienie zła, do którego zdolny jest człowiek.
Zwłaszcza kłamstwa wydają się być nieodłącznym elementem zdrady, sama zdrada jest KŁAMSTWEM. Wybaczając zdradę trzeba więc uporać się z "dużo więcej", bo z całym złem, które miało miejsce w " tamtym czasie " - agresja, bezduszność itp. Bardzo to trudne, jednak konieczne, jeśli myślimy o pojednaniu.
Ewal, to zaledwie 6 m-cy od kiedy wiesz... Piszesz, że pogodziłaś się, że wybaczyłaś. Jeśli to prawda, to jestem pełna podziwu. U mnie trwało to bardzo długo, a proces przebaczania przebiegał bardzo burzliwie - dałam sobie prawo do upustu wszystkich negatywnych emocji, jakie targały mną wówczas: złość, gniew i co tam jeszcze... Mówiłam sobie wtedy w duchu: jeśli masz świadomość wyrządzonej krzywdy, jeśli kochasz, to zniesiesz to wszystko, a jeśli nie - bez sensu opatrywanie ropiejącej rany, budowanie domu na wulkanie :-D .
Dwa lata... Przebaczyłam. Jesteśmy razem. Jest naprawdę dobrze, lepiej niż kiedyś.
Uważam, że szybkie wybaczenie zdrady powinno skłonić do przemyśleń w kierunu "czy jeszcze kocham?" Nie miłością bliźniego, ale ...miłością żony/ męża :-D . A może dlatego zdradził/zdradziła, bo nie kochałam/nie kochałem. "Czy nie okłamuję siebie chcąc jawić się w oczach własnych i innych piękniejszym niż w rzeczywistości ?"

Jak trudno przyznać się nam, że jesteśmy słabymi ludźmi, którym miłosierdzie czynić jest baaaaardzo trudno. Rzucić grosz ubogiemu, pomóc komuś, kto odpłaci dobrem - to co innego :-D .
Potrzeba odwagi i pokory, aby stanąć w prawdzie o sobie. Jednak to prawda wyzwala.

Dla mnie, zdrada to bezlitosny czas... Czas spadania wszelkich masek - tak u zdradzającego jak i zdradzonego. Przecież one muszą kiedyś spaść...
Ostatnio zmieniony przez róża 2011-06-17, 10:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
karima
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-17, 10:32   

Przeczytałam cały wątek i mam jedno pytanie czy wasi mężowie powiedzieli o tym że chcą coś budować, spróbować być razem czy tylko z Wami mieszkają i staracie się coś zmieniać? we mnie cały czas dylemat czemu on jest z nami skoro chce być singlem?? Jak mam coś spróbować budować skoro nie zadeklarował chęci zmiany, może tylko w jego zachowaniu ja naiwnie odczytuję jakieś sygnały że chce być a może się tylko oszukuję?? Staram się bardzo tylko z drugiej strony zastanawiam się po co skoro ktoś nie chce? błądzę w swoich odczuciach. Karima
 
     
Sagita
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-17, 14:22   

Karimo,
odpowiadam na Twoje pytanie:
Mój mąż od momentu nawrócenia (mówię to słowo z pełną świadomością) chciał odbudowac nasze małżeństwo. Na początku złożył oświadczenie, że jest gotów na WSZYSTKO, aby odzyskać nawet fragment tego, czym był nasz związek. I ta postawa - wiem, paradoks - uwolniła mnie z wszelkich pokus, żeby mu na siłę pokazywać, czym w istocie cudzołóstwo było dla mojej duszy. I tak widział za wiele, choć ukrywałam przed nim trochę, widział. Utratę wagi, bezsenność, apatię, pytania rodziny i przyjaciół "co się dzieje" - tak jakby mój cień sie na mnie nałożył, byłam szara, dosłownie.
Rozmawiamy, całymi nocami nieraz. Pomogły bardzo Spotkania Małżeńskie. On się odważył mówić o sobie. Czasem mówi coś, co mnie spycha na samo dno. Ale nauczyłam się prosić, żeby mi pomógł przez to przejść, jak mi flaki rozrywają rozpalonymi szczypcami. Ja też mówię, emocje przestałam skrywać w tym sensie, że mąż mój wie, ze mnie zabił. To nie przenośnia, umarło strasznie dużo.

Wiem, że jestem w sumie szczęściarą - w sensie materialnym mąż, ojciec rodziny, wrócił do domu. W sensie duchowym nawrócił się też. Naprawdę. Im więcej czasu mija, tym wyraźniej widzę to właśnie - ze trzeba mi bezustannie dziękować, za wszystko, co mnie/nas spotkało, też za ból. Dotąd było tak, że on sobie wierzył w dobre aniołki, pana boga, kościółek. Teraz, w nocy ciemnej, modli się za mnie i to daje nam siłę. I chyba rzeczywiście, na nowo uwierzył w Boga. Mówi o tym, że wiara jest dla niego najważniejszą rzeczywistością - nie ma w tym dewocji, jakoś widzę w nim siłę, która nie jest z tego świata. Felix culpa? Staram się tak na to patrzeć, i - jak mówię - dziękować.

W każdej rodzinie to pewnie wygląda inaczej. Wiele zależy od dojrzałości, okoliczności, wieku, no po prostu nie ma jedynie słusznych dróg. ALe chciałabym tym, którym dech odbiera z rozpaczy polecić do poczytania Ksiegę Tobiasza ze Starego Testamentu - na siłę próbowałam zaufać, uwierzyć, że rybie wątpia będą mi do czegoś potrzebne, że Pan Bóg mnie przygotowuje do czegoś znacznie ważniejszego. I jest niezwykłym odkryciem zobaczyć, że to się właśnie dzieje. Ufam, że moją nagrodą będzie takie małżeństwo, jak Tobiasza i Sary.
Wytrzymam, dam radę, nawet kiedy mi tak strasznie źle, że chce mi się wyskoczyć przez okno, żeby już nie bolało dłużej.

Czas nie leczy ran, ale daje perspektywę. Dystans, żeby nie emocją, ale rozumem i sercem oceniać wydarzenia. Ja widzę, że zdrada jest winą zdradzającego, nie dajcie sobie sobie wmówić, ze jest inaczej. Żaden kryzys nie usprawiedliwia upadku, żaden. To diabelska sofistyka, jesteś paskudna, kłótliwa, nie rozumiesz, to ja MAM PRAWO DO SZCZĘŚCIA. Potem, jak już zdradzany w to uwierzy, można zrobić rachunek sumienia, z obu stron - ja mam to za sobą. Również zmianę, cąłkowitą, radykalną, nawrócenie. Też było mi potrzebne, bolało. Niemniej dokładnie, jak na filmie, widzę, że stało się to i tylko to, co było konieczne. Nie potrafię tego wyrazić, ale widzę, że trwanie w łasce uświęcającej nie jest księżowskim gadaniem na kazaniu, to jest chodzenie w cieniu Boskich skrzydeł. I nic się nie może człowiekowi stać, choć upada gębą w proch. J
Żeby być dobrze zrozumianą - wcale nie chodzi mi o gadanie: oddaj wszystko Bogu, a On zrobi wszystko jak w telenoweli. No nie! Nie zrobi. Będziesz leżał na kupie gnoju, miał go w ustach i będziesz dziękował.

To niewiarygodne, niebywałe. Nie wiedziałabym tego bez cierpienia z powodu tego, że najukochańszy człowiek na ziemi wbił mi w brzuch nóż. I pokręcił nim trochę jeszcze.

Dużo za Was wszystkich się modlę, niech będzie dana Wam siła. I mnie też.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-17, 15:25   

W zupełności zgadzam się z tym, co napisałaś Sagito. Dopiero, kiedy zdradzający przejdzie z pozycji obwiniania do pozycji skruchy można mówić o realnej szansie na odbudowę małżeństwa.
Sagito, bardzo poruszył mnie Twój post, emanuje wręcz z niego cierpienie. Spojrzałam na datę założenia wątku, czyli przypuszczalną datę zdrady i pomyślałam, że to jeszcze zbyt krótko, a może nawet to właśnie czas, kiedy boli najmocniej... Tak było w moim przypadku, kiedy emocje opadły przyszedł czas największego cierpienia.
Jestem przekonana, że odezwiesz się tutaj, za jakiś rok i napiszesz: jestem szczęśliwą żoną!
Niech będę dla Ciebie dowodem na to, że to możliwe.. Naprawdę :-D .
Już nie rozmyślam o "tym", nie wracam (dość maltretowania siebie ...i nas), jest dobrze. :-D


http://www.youtube.com/watch?v=1RwI_dNox0w
 
     
Sagita
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-24, 15:48   

Dziekuję Różo za odpowiedź.
Wątek założyłam już po uporaniu się z najgorszymi emocjami, z kilka miesięcy po tym, jak mleko się wylało.
Jest dokładnie jak mówisz, przynajmniej u nas. Kiedy już się zdaje, że rodzina sie zszyła na nowo, to wraca podstępnie ból i cierpienie. To chyba naturalny proces, strony pomału próbują żyć juz nie na wdechu, zdarzają się sytuacje normalnych życiowych konfliktów, które na nowo włączają taśmę "jestem zdradzana/ny". Okropność, całe zażegnane pozornie nieszczęście wraca z nową siłą witalną. I dół.
To okropnie trudny proces, dla obu stron. Bo mój mąż np. się niecierpliwi - no juz wszak bylo fajnie, dlaczego do tego wracamy? Buduje coś w przyszłość, to, co było odciął grubą kreską. Ja mu nawet wierzę, ale nie umiem wytłumaczyć, ze kiedy wraca jakiś bolesny detal z "czasu okłamywania" to dla mnie jest to całkiem świeży cios. Muszę go na nowo, od początku oswoić, jak poprzednie. Oprzeć sie pokusie projektowania mojej, co tu dużo kryć, pogardy do tamtych czynów sprzed kilku miesięcy na człowieka, który stoi przede mną. To dla mnie nie jest linearny czas przeszły dokonany. I on tego nie rozumie zupełnie, zarzuca mi złą wolę.............
Nie wiem, może to różnica między mężczyznami i kobietami.

Pisze to po to, żeby ci w dołach wiedzieli, że w pewnym sensie ich sytuacja jest naturalna, to proces jak każdy inny, wymaga czasu, cierpliwości i nadziei, ze następny dołek będzie płytszy i w ogóle, te dołki to coraz rzadsze będą.

No a w tych dołkach, znacie pewnie ten stan, jest czysta samotność. I wypreparowany ból, jak w słoiku z formaliną, można go sobie oglądać w zbliżeniu. I trud niemożności modlitwy, i brak nadziei. Tylko czysta wola WBREW sobie, żeby trwać. Simone Weil pisała, ze to są chwile najbliżej Boga. Nie wiem, wątpię. W każdym razie po tym przychodzi światło. Czasem spokój, który trwa dłużej.
Jestem zmęczona. Utrudzona tą walką w sobie.
Może ja też pomyślę o sobie, ze jestem żoną szczęśliwą? Na razie to chyba nie ta kategoria. Ale dziękuję za Twoje świadectwo. Oby było prorocze.

Niech Pan rozjaśni oblicze nad tobą, Różo.
S.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-24, 17:10   

Sagita napisał/a:
Utrudzona tą walką w sobie.

To nie walcz.
Może zamiast walczyć............ podejmij wysiłek zaakceptowania rzeczywistości,faktów,stanu obecnego.
Brak długotrwałego wybaczenia,tkwienie w poczuciu krzywdy,wracanie do krzywdy jest podobno odmianą pychy.
To tak jak z żalem po śmierci bliskiej osoby.Żałoba powinna skoczyć się tak około roku od śmierci.
To co Cię Sagita dotkneło jest bardzo bolesne,krzywdzące,raniące............... ale to już było.
Co z akceptacją faktów???? nawet tych bardzo trudnych???
Z przebaczeniem???
Była prośba o wybaczenie....... był żal......jest stanowcza postawa poprawy......
Co z wybaczeniem????


Pogody Ducha
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-24, 18:28   

nałóg napisał/a:
To tak jak z żalem po śmierci bliskiej osoby.Żałoba powinna skoczyć się tak około roku od śmierci.


No tak. Tu właśnie widać różnicę pomiędzy emocjonalnością mężczyzny i kobiety :-D
oraz możliwością i umiejętnością konkretnego serca do przyjęcia i życia przebaczeniem. :-D
Z całym szacunkiem dla mądrości zawartej w wypowiedzi nałoga trzebaby uznać, że każdy ma w sobie inny czas na przeżywanie swoich emocji, aby je oswoić.
Kto powiedział,że żałoba ma trwać około rok? To sprawa umowna.
Bo np. biorąc przykład z Biblii to należałoby rozróżnić żałobę obrzędową od żałoby wewnętrznej, do tego w jakim kręgu kulturowym i środowisku się żyje i pewnie takich rozróżnień znajdzie się jeszcze parę.
Żeby lepiej to zobrazować cyt.:
(1) Sara doczekała się stu dwudziestu siedmiu lat życia. (2) Zmarła ona w Kiriat-Arba, czyli w Hebronie, w kraju Kanaan. Abraham rozpoczął więc obrzędową żałobę po Sarze, aby ją opłakać. (3) A potem powstawszy odszedł od swej zmarłej i zwrócił się do Chetytów z taką prośbą: (4) Choć mieszkam wśród was jako przybysz, sprzedajcie mi tu u was grób na własność, abym mógł pochować moją zmarłą.
(Ks. Rodzaju 23:1-4, Biblia Tysiąclecia)
- ta musiała być krótka, gdyż ciało w tamtym terenie ulega szybko rozkładowi

(3) Zabrało im to czterdzieści dni, tyle bowiem czasu trwało balsamowanie. Mieszkańcy Egiptu opłakiwali Jakuba przez siedemdziesiąt dni.
(Ks. Rodzaju 50:3, Biblia Tysiąclecia)

(10) A gdy przybyli do Goren-Haatad, które leży po drugiej stronie Jordanu, odprawili tam wielki i wspaniały obrzęd żałobny: Józef przez siedem dni obchodził żałobną uroczystość po swym ojcu.
(Ks. Rodzaju 50:10, Biblia Tysiąclecia)

(8) Izraelici opłakiwali Mojżeszana stepach Moabu przez trzydzieści dni. Potem skończyły się dni żałoby po Mojżeszu.
(Ks. Powt. Prawa 34:8, Biblia Tysiąclecia)

Jak widać ta rozpiętość czasowa jest spora. :-D
Podobnymi mechanizmami kierują się również i inne emocje.
Skoro Sagita pisze,że wciąż pewne sprawy do niej wracają i dołują to ja ją rozumiem i rozumiem także ,że nie jest to wciąż pielęgnowany pierwotny uraz, ale na bazie dawnego powstają nowe, choć bez racjonalnych przyczyn w realnym świecie. Nie ma to też nic wspólnego z brakiem przebaczenia, ale jest wynikiem procesu gojenia się rany serca. Trzeba dać czas sobie i otoczeniu na wypalenie się niechcianych emocji ( gdyż nie zawsze możemy je uzewnętrznić wtedy, gdy się pojawiają z uwagi na dobro odbudowy relacji np. małżeńskich, a przyduszane dłużej się tlą. :-| )
Problem pojawia się wtedy, gdy dwie lub więcej zainteresowane osoby " dochodzą do siebie" w zbyt mocno zróżnicowanym czasie, więc na ten przejściowy okres potrzebują wsparcia. Dla każdej grupy będzie to inna forma, ale trzeba ją wypracować dla dobra ogółu. A zatem wymaga to rozwinięcia poprawnej komunikacji, co samo w sobie również przyczyni się do leczenia zranień.

A zatem rozumiejąc i Sagię i stanowisko nałoga mi wniosek nasuwa się sam. W sytuacjach traumatycznych najtrudniej pamiętać o różnicach w emocjonalności, duchowości i cielesności poszczególnych osób zwłaszcza, gdy samemu jest się w centrum wydarzeń. I piszę to z własnego doświadczenia. :mrgreen:
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-24, 20:04   

Cała złożoność przebaczania...

Słowo "przebaczam" to zaledwie początek: decyduję się wejść na tę górkę (pozdrawiam Maltę :-D ) . Podczas wspinaczki będą i upadki, i zniechęcenie i brak wiary w siebie, bo ta Góra Miłosierdzia to chociaż niewielka - dziwnie trudna do zdobycia... Tym bardziej trudna, gdy obok ktoś, kto nigdy na niej nie był, a pokrzykuje "pośpiesz się", ale z ciebie niedorajda - nie takie góry inni zdobywali", "zawodzisz mnie".
Bardzo to frustrujące, kiedy zdradzacz patrząc na "nawroty" u męża/żony zarzuca mu złą wolę. Tam zapewne takowej nie ma. Może to zwykła niemożność poradzenia sobie z czymś, co wydarzyło się między nami np. dziś ? Zdradzonemu wydaje się przecież, że ma to powiązanie z "tamtym", że wynika z "tamtego", bo wszystko co złe po zdradzie zdaje się być właśnie jej skutkiem. Tymczasem warto przypomnieć sobie, czy "przed" było zawsze tak sielankowo? Wtedy jednak - zły humor oznaczał zły humor, późny powrót z pracy, że tej pracy jest dużo. "Po" jeszcze długo jest inaczej - nic nie jest wówczas tak oczywiste. Do czasu, aż powróci zaufanie.
Wydaje się, że jednym z elementów przebaczenia jest zaakceptowanie siebie - zdradzonym, oszukanym etc., ale ciągle przecież tak samo wartościowym, pięknym, a może i piękiejszym niż "przed" - człowiekiem.
Pamiętam, jak patrzałam na tę górę i wydawała mi się absolutnie nie do zdobycia...
Sagito, zdobędziesz ją. Daj sobie czas - powoli, powoli...Te wszystkie odczucia, które Ci towarzyszą to znak, że prawdziwie - przebaczasz.
Samotność... Wynika z cierpienia . Chyba każdy człowiek musi jej wcześniej lub później dotknąć.
 
     
JakubekKaz
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-24, 21:08   

róża napisał/a:
"Po" jeszcze długo jest inaczej - nic nie jest wówczas tak oczywiste. Do czasu, aż powróci zaufanie.


ale jak sie to ma do odbudowania Waszych relacji? Z tego co przeczytalem... podstawa i fundamentem przebaczenia jest wlasnie BEZWARUNKOWE ZAUFANIE, ze zdradzacz tego juz nie robi oraz GRUBA KRESKA w sprawie przeszlosci, bo zdradzacz i tak ma "przechlapane" w swoim wnetrzu... wiec ten milosierny skoro zechcial dac szanse zdradzaczowi to rozumie 8-)
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-24, 21:40   

Cytat:
Z tego co przeczytalem... podstawa i fundamentem przebaczenia jest wlasnie BEZWARUNKOWE ZAUFANIE, ze zdradzacz tego juz nie robi oraz GRUBA KRESKA w sprawie przeszlosci,

JakubekKaz, przebaczenie to akt serca - tam ono dzieje się, a zaufanie to sprawa ...rozumu. Od strony praktycznej: najpierw trud przebaczenia, potem - rodzi się (bądź nie, jeśli nie ma ku temu podstaw!) zaufanie, gruba kreska dopiero później, później, kiedy już jesteśmy na etapie zaufania i ...zadośćuczynienia. Niepodobna wybaczyć zdradę zaczynając od grubej kreski.

Przebaczam bezwarunkowo, ale na pewno nie ufam bezwarunkowo.
Zaufanie budujemy (odbudowujemy) kierując się roztropnością 8-) .
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-25, 11:56   

kinga2 napisał/a:
że każdy ma w sobie inny czas na przeżywanie swoich emocji, aby je oswoić.

Kinga.To jest oczywiste.
Ja pisałem o czymś troche innym.Mianowicie ,że każde zranienie-a tym jest zdrada- musi się zabliznić.Po takim zranieniu pozostaje blizna.Ona jest i będzie.Jej nie można-a nawet nie trzeba likwidować całkowicie,wypierać jej,wypierać fakt zranienia-zdrady.Aby rana-blizna przestałą boleć potrzebny jest fakt przyjęcia do wiadomości a w wyniku tego zaakceptowania jej powstania.
Zaakceptowania tego że mój/ja małżónek/ka upadał/ła i zdradzili.
To już sie stało.

Jak jest wola do odbudowywania,do trwania w małżeństwie to musi przyjść taki stan emocjonalny że zdradzony przyjmie fakt zdradzenia i pogodzi sie z nim.
Potrzeba na to czasu.
Fakt.
Ale im ten czas będzie krótszy tym lepiej.Czas powinien być krótszy wtedy gdy "zdradzacz" dokłada staranności by być transparętnym i swoim życiem zadośćuczyniać zdradę.
Al nie można wymagać od "zdradzacza"życia na kolanach przed zdradzonym przez resztę życia.
Warto czerpać z mądrości życiowej Róży w tym względzie,z jej doświadczeń osobistych.

Wewnętrzny stan,postawa zdradzonego by przebaczyć jest początkiem drogi.

A co do całkowitego zaufania,grubej kreski.................. całkowicie zaufać można tylko Bogu.
Drugi człowiek-tak jak i każdy z ludzi- jest ułomny i może upaść.
Czy samemu sobie można bezgranicznie i całkowicie zaufać nawet wobec siebie????

Życie i doświadczenie uczy że NIE!

Sagita................ że nawaracją myśli o tym ż ebyłaś zdradzona???
To jakby normalne.Trauma.Rana.Blizna.
Pamiętasz.......ale im szybciej przestaniesz tym żyć ,tym bedzie Ci lżej.
Sa na forum małżeństwa po zdradzie.............. czy oni wypierają zdradę??? czy nie piszą,nie mówią o niej???
Piszą ,mówią............... nie ma w tym wypierania z pamięci i życia,grubej kreski.

Patrzyłem na jednym ze spotkań sycharowskich na takie małżeństwo-znając ich historię z forum- z ogromna przyjemnością.Ile w ich spojrzenich było miłości........nawet jak spoglądali,patrzyli na siebie w momencie gdy mówiący akurat przypominał faktami z eswego życia ich życie,ich ból,ich traumę.
Bo oni WYBACZYLI ale nie wyparli.
Czy ufają sobie bezgranicznie????? nie wiem.

Jestem uzależniony,jestem nałogiem............... czy ja moge sobie całkowicie zaufać???bezgranicznie zaufać że już nigdy,w żadnym razie,bez względu na okoliczności nie upadnę?nie wrócę do czynnego nałogu???

NIE................. ja nie chcę wracać...nie daję sobie takigo prawa do powrotu............. ale głowy nie dam.
Jestem słabym,ułomnym człowiekiem.

Nie ma bezgranicznego zaufania


Pogody Ducha
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-25, 22:12   

to odbudowywanie chyba trudniejsze jest od fazy zdrady... tak mi sie wydaje... bo wlasnie ten lod taki cienki, zeby nic nie zepsuc, nie powiedziec nieodpowiedniego slowa, nie wykonac nieodpowiedniego gestu... ciagle tak sie mysli, uklada czlowiek tysiace scenariuszy "a jak lepiej...", " a co bedzie korzystniejsze...?" a czy takie mysli cos daja? z mojego doswiadczenia wiem, ze nie. Zmiana musi byc prawdziwa. Nie gram, zmienilam siebie, zmienilam moje nastawienie, zmieniam moje postepowanie i lepiej mi teraz z sama soba! Zmienilam dla siebie, a taki "uboczny" efekt - pomoglo mojemu malzenstwu:-)))
Od trzech lat znowu jestesmy razem. Nie mowie "Kocham" - pokazuje, ze kocham. Nie slysze "Kocham" - czuje, ze kocha. Nie bylo latwo i pewnie jeszcze nie raz beda przeszkody. Nie zapomne, co sie wydarzylo; nie da sie zapomniec. Ale wspomnienia przybieraja z biegiem czasu inne kolory. Wybaczylam. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze calym sercem mu zaufam.
Justyna
 
     
Dak78
[Usunięty]

Wysłany: 2011-08-22, 23:02   

Sagito,
Czytam Twój wątek i podziwiam Cię.
Zauważyłem, że akurat dzisiaj jest Wasza rocznica ślubu.
Dlatego, życzę:
Odnalezienia pogody ducha, cierpliwości na co dzień, i odkrywania darów Bożych co chwilę. Wszystkiego dobrego na Waszej drodze :-)
 
     
Sagita
[Usunięty]

Wysłany: 2011-08-23, 16:02   

:-)

bardzo dziękuję, nie spodziewałam się, że dostanę życzenia od Sycharków!
Często modlę się za Wasze małżeństwa, to dług wzajemności.

Bardzo dużo się nauczyłam stąd, przede wszystkim tego, że Pan Bóg wysłuchuje naszych modlitw. A jeśli nie spełnia ich dosłownie, to dlatego, że ma większe dary - naszą rzeczą jest przyjąć i czekać.

Dla siebie też nauczyłam się prosić - o to, żeby zobaczyć, czego ode mnie chce mój Stwórca, żeby usłyszeć Jego wolę co do mnie i mieć dość wierności, żeby Ją wypełnić.

Rok po dramatycznych wydarzeniach zdaje mi się, że to przebaczenie - jak Róża mówiła - dokonuje się we mnie samo. Za każdym razem, kiedy je próbuję "zrobić" o własnych siłach, to upadam. Ale kiedy mówię - chcę, pomóż mi, Boże, widzisz, jak chcę! to przychodzi. Nie tak jak myślałam, pełniej, prawdziwiej.

Ból nie jest żywy już, ale jest, tylko, ze teraz pozwala nam obojgu inaczej patrzec na świat. Wiecie? jakby to przeżycie to było oczyszczenie do charyzmatu nowego dla nas obojga, modlitwy i próśb za małżeństwa, które sa zagrożone wkoło, w tym za małżeństwo kochanki mojego męża.
Nie wiem, czy się nie mylę, nie wiem, czy nie popadam w herezje, ale to właśnie te najtrudniejsze modlitwy za nią uleczyły mnie najwięcej. Myślicie, ze to możliwe?

S.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10