Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2011-01-21, 21:00 nie ufam.....czy ja nie przesadzam ze stawianiem warunków???
Witam ,
jak już wcześniej pisałam, mąz nie mieszka z nami,jest alkoholikiem
nie mieszka z nami bo próbował popełnić samobójstwo, a raczej zrobić sensację w rodzinie, tak myśle że tego chciał....no i rodzinka zabrała go do siebie, mieszka ze swoją mamą,
Tak sie tylko zastanawiam czy ja nie przesadzam ze stawianiem warunków
bo chcę żeby mąż poszedł na terapie, przestał brać zaliczki w pracy, wypłate przynosił całą z kwitkiem, zeby nie mógł mnie oszukiwać tak jak do tej pory, do dzieci może przyjeżdzać ale nie może nocować, dlatego że się nie leczy.
można uznać że takie nasze życie to jakaś forma separacji......ale myśle że bez tego mąż nie pójdzie na terapię. nie wiem czy w ogóle pójdzie bo uważa że da rade nie pić, na rozmowę o leczeniu wyłacza telefon.
nałóg proszę powiedz dlaczego on nie chce iść na leczenie??
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-21, 21:13
dejzi napisał/a:
dlaczego on nie chce iść na leczenie??
bo nie dosięgnął jeszcze swojego dna .
landis85 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-22, 10:02
tez tak mysle
moj maz tez nie dotknal jeszcze dna (romanse, zdrady fizyczne, emocjonalne, dziecko z inna), a ja zauwazylam ze tez czesto zastanawiam sie/obwiniam sie czy moje "warunki" nie sa za "surowe" , przez co moj maz jeszcze spokojnie siedzi na poduszkach , ktore ja nieswiadomie mu podkladam
badz wytrwala w swoich postanowieniach.
dejzi [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-22, 22:51
Mój mąż uważa, że kogoś mam bo nie chcę żeby nocował,nawet napisał że ma dość i chce rozwodu.............czy tego chce naprawde czy tylko mnie straszy..........
Jest zdenerwowany bo powiedziałam, że był nie trzeźwy kiedy przywiózł córkę do domu z ferii,
zabrałam ją i pojechałam do domu mówiąc mężowi "i to jest to o czym mówię, sam nie dasz rady bez leczenia" kazałam pożegnać się córce z mężem i pojechałam.
kiedy przemyślałam moje zachowanie, to pomyślałam czy nie przesadziłam, czy nie oceniłam sytuacji i męża zbyt pochopnie............aj sama się gubię......nie wiem co jest prawdą a co nie.........
boję się ze na prawde bedzie chciał rozwodu.....czy powinnam się zgodzić............
nie chce rozwodu, nadal kocham męża, ale nie wiem ile dam radę wytrzymać te jego odzywki i traktowanie mnie jak pierwszą lepszą............to że robię mu na złość(co nie jest prawdą)
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 01:50
dejzi,
spokojnie. Nie przejmuj sie zbytnio tym co mówi mąż, bo skoro nadużywa alkoholu to często on właśńie przez niego przemawia. Czyń wszystko co możesz po ludzku dla ochrony siebie i dziecka, a mąż powinien wiedzieć,że wesprzesz go w trakcie terapii, ale nie pozwolisz niszczyć wódce waszej rodziny. Dopóki bardziej kocha procenty niż was, to Ty masz obowiązek myśleć rozsądnie i praktycznie byście byli bezpieczni, i modlić się o sytuację, która obudzi w mężu potrzebę leczenia. Jaka ona będzie zostaw to Panu Bogu, Ty pilnuj granic jakie postawiłaś, mąż manipulacją i grą na uczuciach będzie chciał je ominąć by uzyskać pomoc w piciu. Nie daj się nabrać.
Poczytaj posty nałoga i weź je do serca. Są może nieco szorstkie, ale zawierają rzeczowe i cenne porady. Kto przeżył swoje piekło może być autorytetem dla tych, którzy chcą opuścić własne lub wyrwać z niego bliską osobę. Potrzebujesz grupy wsparcia.Al-anon.
I nie bój się. Kto powierzy się w ręce Maryi temu nie grozi brak pomocy.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 08:09
Dejzi, podpisuję się pod tym co pisze Kinga - potrzebujesz grupy wsparcia Al-Anon. Na mitingach ludzie się dowiadują, że w tym co przeżywają nie są sami. NIe czujesz się sama, masz za sobą wsparcie, takie niewidzialne duuuże plecy Ponadto po jakimś czasie zawiązują się więzi międzyludzkie, które mogą być takim pogotowiem ratunkowym. Masz telefony do ludzi, którzy na bieżąco, podczas dziania się różnych sytuacji, lepiej niż my na forum - będą w stanie wesprzeć Cię w tych trudnych relacjach z mężem. Wiem że masz trudną sytuację - małe dzieci, mieszkasz w małej miejscowości... Ale sądzę że w ogólnym rozrachunku Ci się opłaci. Tę energię którą teraz zużywasz na zastanawianie się pt. za twarde te warunki czy też nie?, możesz zużyć na tę grupę Al-Anon, i prawdopodobnie będzie to znacznie lepiej zainwestowana energia
Pozdrawiam Cię ciepło!
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 09:54
Dejzi......mityngi Al-anon...oczywistość...........
Terapia dla współuzależnionych???oczywistość.............
Wyrażnie i twardo postawione granice????oczywistość............
Konsekwencja i ich przestrzeganie???oczywistość..............
Szanuj siebie,kochaj siebie mądrą miłością a inni też będą Cię kochać i szanować.
Trudna ta mądra,twarda miłość................ tak ,bardzo trudna,ale czy możesz inaczej?
Już to robiłaś inaczej.......................... jeste jak jest..........więc konsekwencja
dejzi [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 14:08
Dziekuję za wsparcie za dobre słowo.....
Na terapię chodzę...na grupę wsparcia też... mam takie spotkania raz w tygodniu.....
moje wahania biorą się ze strachu przed tym jak długo to potrwa......czy dam rade wytrwać....żyję nadzieją i chyba za bardzo żyję marzeniami że skończy się ta męczarnia dla mnie i naszej rodziny....bo bardzo chcę byśmy byli szczęśliwi razem.............tylko kiedy....
ciągle słyszę że on się nie zmieni... że już nie ma w co wierzyć....że mam dać sobie spokój... znaleźć sobie faceta który będzie zasługiwał na mnie............tylko że te słowa do mnie nie przemawiają.....raczej męczą mnie jeszcze bardziej....
wiem że mąż musi upaść na swoje dno ale jak długo mam czekać..........mam wrażenie że czas mi ucieka mimo że nie skończyłam jeszcze 30 lat, tyle jeszcze do zrobienia.....
Pozdrawiam
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 14:38
dejzi napisał/a:
czy dam rade wytrwać..
Dejzi nie swoją siłą trwamy .
zapraszam 30 stycznia na spotkanie do Bojana
jak co, to zadzwoń , miałabyś pasażera z Kartuz
witkawitka [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 22:39
dejzi nie przejmuj sie tym co gada, gada po rto zebys zmiekla i stwierdzila wiesz co mezu wracaj napewno dasz rade sam na "duposcisku"(przepraszam za sformuowanie )i bedziemy szczesliwi. on w to wierzy i nawet ma szczere intencje, ale ty w to nie wierz.
stanowczosc i konsekwencja to podstawa bardzo dobrze ze chodzisz na grupy wsparcia i wiesz co widac to po tym jak piszesz . widac ze juz nie jestes naiwna zoneczka ktorej maz alkoholik wcisnie kazda swoja manipulacje.
panietaj alkoholik to maniupulnt i lawirant.
nikt ci nie da odpwiedzi kiedy bedzie to dno.
ja sadzilam ze juz pewnioe ma dno i juz bedzie dobrze , tak sie nie stalo, staracil wszystko okazalo sie ze to tez nie bylo dno dla niego.
no i ja tak czekalam czekalam , az wiesz zaczelam zyc swoim zyciem , zjelam sie soba dzis nie wiem co bedzie ale on jeszcze nie osiagnal swojego dna.
i wiesz co ci powiem terpapia to nie wszystko moj zaczynal ja kilka razy kiedys nawet wytrwal rok.
moze on z tych co nigdy nie osiagaja swojego dna.
wiesz jak juz tak bardzo pil to sobie tak myslalam ze albo zapije sie albo wyjdzie z tego, ale terapeutka powiedzila mi ze jest jeszcze jedno wyjszcie mozna mieszkac na dworcu centralnym 20 lat.
a terapia to podstawa nie mieknij , nie ma innej drogi , naprawde nie ma.
i jak zacznie mowic tak jak nalóg tzn ze leczenie przynioslo skutek
i juz bedzie tylko dobrze.
wiesz ja po prawie 2 latach nie mieszkania z nim po 5 minutach rozmowy tel wiem na jakim jest etapie swojego leczenia tzn. wiodac ze nie drgnelo nic a nic.
a to ze gada ci o facetach to norma to nawet ma fachowego okreslenie syndrom otella.
wiesz zeby odwrucic uwage od swojego piciaa , alebo znalesc usprawiedliwieni do tego ze pije. zrobilas juz duzo widac ze nie bedzie mial tak łatwo.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-25, 09:17
dejzi napisał/a:
moje wahania biorą się ze strachu przed tym jak długo to potrwa......czy dam rade wytrwać....żyję nadzieją i chyba za bardzo żyję marzeniami że skończy się ta męczarnia dla mnie i naszej rodziny....bo bardzo chcę byśmy byli szczęśliwi razem.............tylko kiedy....
Dejzi........... wszyscy kiedyś przestają pić,nawet ci najbardziej zatwardzaili......ale nie wszyscy za życia.
Jak długo to potrwa???? tego nikt nie wie.
Alkoholizm jest nazywany chorobą okienną u żon i rodzin.Dlaczego???bo wypatrują ,czekają jak,czy i w jakim stanie wróci ich alkoholik...spokojny??/ czy awanturny.............
Tak naprawde to chyba jednynym sensowynym wyjściem dla współmałżonka alkoholika jest zajęcie sie sobą i własnym rozwojem osobistym ,a tym samym podwyższaneim dna alkoholikowi.
Jak to robić???z miłością!!!!!!!!!! ale i twardo,konsekwentnie...nawet wtedy gdy boli,gdy trzeba przełamać własny wstyd.
Konsekwentnie ,to jasny komunikat:kocham cie jako człowieka ,ale nie toleruje twojego nałogu.Jako choremu chcę ci pomóc,ale to ty tej pomocy musisz chcieć,byc przekonanym że chcesz
Ja znam dużo alkoholików ,którzy przyszli na swój 1 mityng pod presją żony czy rodziny.Kpili,wyśmiewali,racjonalizowali tak żony jak swoje uzależnienie.Część z nich poszłą dalej pić.......część została i dziś,po kilku miesiącach bardzo wyraznie i głośno wyrażają swoje wdzieczność żonie.....za podbicie dna.
Czasami tym dnem jest właśnie separacja,czasami rozwód,czasami tylko brak "obsługi" w postaci prania,sprzątania,gotowania deilkewntowi czy delikwentce.
W równym stopniu dotyczy to też kobiet-alkoholiczek.
Bardzo ważna jest sprawa wsparcia i zrozumienia istoty choroby alkoholowej.
Znakomitą pomoc asą grupy Al-anon-pod warunkiem że nie jest to ściana płaczu i małpi gaj-a praca z programem 12 stopni(bo tak w Al-anon są nazywane kroki).
Pomocna tez jest terapia............. ale ta zawsze się kiedyś kończy,a Al-anon pozostaje i co tydzień można tam pójśc.Tylko "żeby chciało się chcieć" .
Dejzi............
dejzi napisał/a:
boję się ze na prawde bedzie chciał rozwodu.....czy powinnam się zgodzić............
zostaw to zamartwianie do czasu jak ta grożba się zmaterializuje.
Alkoholik (czynny) jedno zrobi napewno...........napije sie alkoholu,choćby miał go ukraść),a reszta ?????????
dejzi napisał/a:
nałóg proszę powiedz dlaczego on nie chce iść na leczenie??
Odpowiedziała Ci już wyżej Mirakulum............... bo nie osiagnął swojego dna, jeszcze się nie dopił.
A kiedy osiągnie???jak mu dupsko opadnie poniżej kostek.
Alkoholik(czynny) to taki twór co to leżąc w runsztoku patrzy na innych z góry.
Bo co oni tam moga wiedzieć jak nie są w rynsztoku??????
Mam sąsiadkę................ od kilku,czy kilkunastu lat pije ostro..............dwoje dzieci zabrała opieka społeczna do domu dziecka............ona coraz to z innym facetem.....2 czy 3 pochowała....wygląda jak ......... żal patrzeć.Ale pije nadal.I nic i nikt jej nie może wrwać z tego.............. tak ma............
Alkoholizm to choroba iluzji i zakłamania ,obłudy i fałszu,to choroba śmiertelna i nieuleczalna,ale można z nią żyć.
Znam osoby z ponad 30 letnim stażem bez kropli alkoholu.Ale znam też i takie które od 5,10,15 lat wiedzą że są alkoholikami,są po kilku detoksach,delirkach,terapiach i wracają do picia.
Dlaczego???? bo nie staneli w prawdzie o sobie,bo nie uznali swojej bezsilności wobec alkoholu,bo nie stosują zasad,bo zakłamują swoje życie.
I to nie jest moja ocena................. to mówią ci co zapijają.
Ostatnio dostaję o 22.00 telefon od alkoholika o którym wiedziałem że pije znowu....jadę do niego............ dom otwarty......jego nie ma...........choć błagał o pomoc.....poleciał po flaszkę jeszcze.................. wraca i zaczyna mi płakać jaki to on biedny.
Proponuję mu detoks................ odmawia bo............. ZUS-u nie zapłacił.
Daję mu tekst modlitwy o Pogodę Ducha i zostawiam z sugestią ,że zamiast flaszki niech pada na kolana i się modli ta modlitwą.
Rano dzwoni do mnie -jak galareta- i mówi że wtrwał.........i że pierwszy raz tak naprawde prosił Boga o pomoc przy pomocy tej modlitwy.
Dziś chodzi ponownie na terapię(chyba 4 x) a ja mu zasugerowałem 90 mityngów przez 90 dni-codzienie.Robi 4 w tygodniu-tak mówi.Jest trzeżwy.
Ale to on musiał znowu zaliczyć swoje dno................
Tak jest z alkoholikami czy osobami uzależnionymi.................aby przestać muszą dotknąć dna.Im szybciej .......tym lepiej.
Znam 20 -paro latków którzy już swoje dno osiągneli...................
Pogody Ducha
dejzi [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-29, 22:22
Witam.
nałóg czy mogę spytać co to detoks..........
mąż powiedział mi, że nie pójdzie na leczenie bo obiecał "coś " sobie i córce, czyli że nie będzie pił..........i nie chce nawet słyszeć o terapii...........
Stwierdziłam że już nie będę więcej nakłaniać go, niech sam zadecyduje jak chce żyć......ja wiem czego chcę...........
trochę przejmuję się sprawą alimentacyjną........to za 2 tyg........i kompletnie nie wiem co mnie tam spotka......... boję się że coś powiem nie tak.........nigdy nie byłam w sądzie..........i nie wiem jak się zachować........
Dziękuję Mirakulum za zaproszenie ale jeszcze muszę poukładać pare spraw, na pewno kiedyś się zjawię.....ale jeszcze nie teraz.....
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-29, 22:50
Deizi - zadzwoń opowiem jak ja przeżyłam 2 strawy o alimenty - postaram sie pomóc , trochę zmniejszyć ten lęk
witkawitka [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-29, 23:16
ja tez zaczynałam od sprawy alimentacyjnej i tez sie balam a potem kolejne sprawy poszly gladko.
musiasz udowodnic ile wydajesz na dzieci . tzn na jedzenie tyle i tyle , na leki tyle i tyle , na szkole tyle i tyle itd
spisz t sobie
oczywiscie im wiecej tym lepiej. i polowe kwoty ma placic maz.
a alimenty na;eza ci sie , nie moze byc tak ze sad ci nie zasadzi.
a i musisz podac powiod dlaczego wystapilas o alimenty. wiec dlatego ze maz jest alkoholikiem i masz niepewne jutro , dzis oddaje ci pieniadze ale widziesz ze nie chche podjac leczenia jest coraz gorzej i chcesz abezpieczyc w ten sposob dzieci
powodzenia
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.