Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2011-01-19, 00:01 co u dawnej Zagubionej :)
witam wszystkich. Postanowiłam napisać jak wygląda moje życie po rozwodzie i wyjeździe z Polski. Otóż moj rozwód odbył się w maju, trwał jakieś 30 min, zgodziłam się na winę męża gdyż według mnie nie było sensu dalej tego ciągnąć gdyż i tak niczego bym nie zmieniła nie zgadzając się na rowód. Po tej decyzji postanowiłam wyjechać z kraju żeby zacząć nowe życie i trochę odpocząć od tych wszystkich nerwów i stresu. Jestem w Londynie 7 miesięcy i myślałam że jeżeli wyjadę to zapomnę o wszystkim, ułożę sobie życie na nowo z kimś innym ale tak się nie stało. Koszmar rozwodu ciągnie sie za mną cały czas. Próbowałam spotykać się z innymi mężczyznami ale mam jakąś wewnętrzną blokadę i nie potrafię nikomu zaufać. Mój ex mąż oczywiście układa sobie swoje nowe "wspaniałe" życie jak najlepiej, mieszka ze swoją "konkubiną" chodzą do Kościoła a nawet siedzą w pierwszej ławce razem jak szczęśliwe małżeństwo, dlatego ja przestałam chodzić do Kościoła, nie mogę znieść takiej obłudy. Jeszcze ostatnio zadzwoniła do mnie mama i powiedziała że był ksiądz po klędzie i pytał się czy złożyłam już papiery o unieważnienie małżeństwa . Mama powiedziała że nie, a on na to że szkoda bo ma znajomych gdzieś w tym sądzie i mógł by mi pomóc. Ja powiedziałam że na pewno nie ułatwię mojemu ex mężowi uzyskania unieważnienia małżeństwa, tym bardziej że ja tego jak na razie nie potrzebuję. Do czego dążę: tak właśnie niektórzy księża troszczą się o ratowanie małżeństw- pomoc w unieważnieniu... dla mnie to żałosne. Pozdrawiam
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 00:58
Zagubiona,
a może warto by spróbować pozwolić Panu Bogu na działanie?
Najpierw piszesz o braku swoich sił i energii na ratowanie małżeństwa, co stało się powodem zgody na rozwód.
Następnie przestałaś chodzić do kościoła, rzekomo z uwagi na to, że mąż z konkubiną chodzą... chyba nie jest to ten sam kościół? A jeżeli ten sam, to chodź na msze do innego.
Następnie pretensja do jednego księdza uogólniona na wszystkich księży - że jakoby nie chcą pomagać w naprawie małżeństwa, ale w rozwalaniu to i chętnie..
Jak chyba sama widzisz, ludzkie rozwiązania - te nasuwające się jako oczywiste, szybkie, nie są żadnym rozwiązaniem. W sercu pozostaje żal, niespełnienie.
Być może skończył się czas liczenia na własne siły, a zaczął się czas liczenia na Pana Boga? Własną energią nic nie zrobimy, lepiej już stanąć przed Bogiem świadomą własnej bezsilności.
Nie wiń za sytuację własnego braku sił czy energii, zakłamania męża i jego konkubiny, braku zrozumienia ze strony księdza. Pozwól teraz działać Panu Bogu. Ale jeżeli chcesz Mu pozwolić, to trzeba spełnić parę warunków i posprzątać to, co się nabałaganiło. Ja po Twoim poście widzę konieczność spowiedzi ze zgody na rozwód oraz z braku przebaczenia mężowi i jego kochance.
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 08:19
Jarek321 napisał/a:
Nie wiń za sytuację własnego braku sił czy energii, zakłamania męża i jego konkubiny, braku zrozumienia ze strony księdza. Pozwól teraz działać Panu Bogu. Ale jeżeli chcesz Mu pozwolić, to trzeba spełnić parę warunków i posprzątać to, co się nabałaganiło. Ja po Twoim poście widzę konieczność spowiedzi ze zgody na rozwód oraz z braku przebaczenia mężowi i jego kochance.
Jarek a może tak więcej wyrozumiałości co????
i danie człowiekowi czas wyboru..czy tez czas buntu...a także przeżycia swoich nerwów i mysli.......
Czy to że sam w pewnym czasie dojrzę Boga znaczy że trzeba odrazu MORALIZOWAĆ.............że jest odrazu wiedza i patent????
Zagubiona! napisał/a:
Mój ex mąż oczywiście układa sobie swoje nowe "wspaniałe" życie jak najlepiej, mieszka ze swoją "konkubiną" chodzą do Kościoła a nawet siedzą w pierwszej ławce razem jak szczęśliwe małżeństwo, dlatego ja przestałam chodzić do Kościoła, nie mogę znieść takiej obłudy.
Zagubiona zgadza się TO JEST OBŁUDA........
ale księża to tylko ludzie......kościoły to tylko budowle...a ludzie są tylko ludżmi(nieraz-obłudni,grzeszni,zakłamani)....
wiesz???
ważne jest tylko co my budujemy z Bogiem.....i nieraz warto wykrzyczeć mu własną niesprawiedliwośc -
bo to bardzo pomaga
pozdrawiam i Pogody Ducha
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2011-01-19, 08:31, w całości zmieniany 1 raz
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 08:25
Zagubiona.............witaj po przerwie.
Pewnie sie teraz obrazisz na forum i piszących tu do Ciebie.Ale Tu -nie wiem na ile świadomie- usiłujesz zmanipulować siebie i nas pisząc ,że jak mąż z konkubiną chodzą do kościoła to Ty już nie możesz chodzić..........lub nie chcesz.
No cóż............. żaden grzech nie zamyka(poza exkomuniką-ale to konsekwencja grzechu) człowiekowi drzwi kościoła i nawet 1 ławki.
Zagubiona! napisał/a:
zgodziłam się na winę męża gdyż według mnie nie było sensu dalej tego ciągnąć gdyż i tak niczego bym nie zmieniła nie zgadzając się na rowód
No cóż............ jak widać ta zgoda nie dała Ci spokoju.Nie dała utkojenia i ewentualnego utulenia w ramionach innego.
Zagubiona! napisał/a:
myślałam że jeżeli wyjadę to zapomnę o wszystkim, ułożę sobie życie na nowo z kimś innym ale tak się nie stało
No widzisz................. ale jak sie zgadzałaś na rozwód,to pewnie -nie wiadomo na ile świadomie myślałaśo tym że inny facet się znajdzie.
Zagubiona ............Ludzie dzielą się na kilka kategorii . Wyodrębnię 4……
- popełniają błędy ,cierpią i żyją dalej nic nie robiąc w nieświadomości lub głupocie
popełnianych błędów
-popełniają błędy, cierpią ,wyciągają wnioski ,myślą i działają by dokopać się do istoty
błędu i unikać tych błędów w przyszłości……zmieniają się pod wpływem pracy nad
sobą oddziaływując swoimi zmianami na otoczenie –ludzie sukcesu ,wygrani .
- popełniają błędy, cierpią ból ,ponoszą konsekwencje i z lenistwa lub lęku wolą nie
robić nic by nie narazić się na popełnienie błędu. Grzech zaniechania
- popełniają błędy ,cierpią ból ,ponoszą konsekwencje…wypierają własny udział w tym co się dzieje i za to że boli obwiniają innych lub tzw. sytuacje i zdarzenia totalnie się zwalniając z odpowiedzialności za siebie i poczynania (np. pogoda ,rząd, polityka, bezrobocie ,rodzice, mąż/żona ,brak mieszkania ,brak pieniędzy ,frustracja ,miejsce urodzenia, )
Są też i inne..................... a może siebie w którejś z tych grup odnajdziesz?????
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 08:49
Zagubiona! napisał/a:
chodzą do Kościoła a nawet siedzą w pierwszej ławce razem jak szczęśliwe małżeństwo, dlatego ja przestałam chodzić do Kościoła
Zagubiona nick dalej adekwatny...
A co mają powiedzieć rodzice dzieci będących ofiarami księży pedofili, ?
Tak się rozżaliłaś na Pana Boga, że On piorunem tej ławki z konkubentami nie roztrzaskał?
Ooo wtedy to pewnie byś z kościoła nie wychodziła.
Życzę trochę dystansu, wniosków co faktycznie jest istotne, no i wreszcie jakiegoś budującego nicka, np. odnaleziona .
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 12:31
Norbercie, Ty mój miły nerwusie...
Mój post jest tym, co napisałeś w drugiej i trzeciej linijce od dołu Twojego postu.
Dodam tylko, że "wykrzyczeć" można też Panu Bogu to i owo w konfesjonale.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 12:41
Witaj kochana ,
Pamiętam Ciebie i z forum i ze skypa - pamiętamy o Tobie ,
Odezwij sie
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 13:02
Jarek321 napisał/a:
Norbercie, Ty mój miły nerwusie...
Jarek a gdzie Ty widzisz nerwy co?????
oki od dzis postanowienie...jak będe zły to napisze tak
wrrrrrrrr !!!!! jestem wkurzony.....
tak na przyszłośc by mnie nie RAMKOWAĆ
pozdrawiam
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 19:24
No i jak to mówimy tu , na forum od lat....zgoda na rozwód i sam rozwod wcale nie rozwiązujA naszych problemów....i Ty tego Zagubiona własnie doświadczasz.
Obraziłas sie na cały świat......i czy jesteś szczęśliwa ??
To nie tak Zagubiona.
Ukojenia bólu maszy szukac w Bogu a nie w czlowieku, bo każdy czlowiek rani!!
Mamy być na tyle dojrzali, żeby POZWOLIĆ Bogu działać w naszym zyciu i Mu w tym NIE PRZESZKADZAĆ
Zataczasz koło Zagubiona....i wracasz na stare śmieci. Witam Cie serdecznie, przytulam mocnooooooooooooo, dobrze, że jesteś !! EL.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-20, 10:46
Witaj
Ciesze sie ze piszesz , myslelismy o Tobie i wspominalismy cie na skype,
jestes znow odnaleziona ja tez glosuje bys zmienila nick!!!!
wszak slowa kształtuja nas..i jak sobie umacniasz ześ zagubiona to taka będziesz
dobrze ze jesteś z ludzmi jest o wiele raźniej i lepiej...mamy szansę się zmieniać dzięki sobie nawzajem
Zagubiona! [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-24, 01:33
Witajcie, niestety Mirka na skype nie mogę się odezwać bo mam takiego wirusa w laptopie że działa tylko internet a wszystkie programy typu skype nie dają sie otworzyć i muszę to naprawić. Macie rację, nie jest mi dobrze po rozwodzie, próbuję z całych sił o tym zapomnieć ale się nie da. W sumie właśnie po to tutaj przyjechałam. Jest tym bardziej ciężko bo jestem tutaj kompletnie sama już 7 miesięcy, gdyż koleżanka do której tu przyjechałam okazała się jednak nie taka jaką znałam wcześniej. Danka ja wcale nie czuję się "odnaleziona" może nawet bardziej zagubiona po rozwodzie niż byłam... Miałam tutaj taki czas, gdy przez jakieś 3 tygodnie nie mogłam spać w nocy. Gdy tylko zasnęłam śnił mi się mój były mąż i to były koszmary. Myślałam że zwariuję. Skończyło się to (może Wam się wydać to głupie) kiedy zaprosiłam go do znajomych na facebook, po jakimś roku odkąd ze sobą nie rozmawialiśmy a on co najlepsze zaakceptował to zaproszenie. Kiedyś na pewno by tego nie zrobił, bo nawet zablokował mój nr tel kiedy próbowałam zadzwonić także może coś przemyślał... Nie wiem ale jestem szczęśliwa że te moje koszmary się skończyły bo już nie dawałam rady. Pwiem Wam że teraz nawet nie potrafię się modlić, fakt że nie chodzę do Kościoła bo polski mam bardzo daleko, a do protestantów nie zamierzam chodzić, chociaż mam ich pod nosem. Przywiozłam ze sobą obrazek Pana Jezusa Miłosiernego i mam go cały czas, różaniec też noszę ze sobą wszędzie ale modlić się nie potrafię... Nawet nie wiem o co mam Boga prosić bo będąc tutaj uświadomiłam sobie że też święta nie byłam... Nie wybaczyłam mężowi zdrady i nie wiem czy się na to zdobędę, po prostu nie umiem i nawet nie wiem czy chcę... Stąd właśne moje zagubienie. Dziękuję że jesteście ze mną w tych trudnych chwilach. pozdrawiam
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-24, 01:48
Zagubiona! napisał/a:
Przywiozłam ze sobą obrazek Pana Jezusa Miłosiernego i mam go cały czas, różaniec też noszę ze sobą wszędzie ale modlić się nie potrafię...
Wiesz skoro masz takie problemy z modlitwą to może sprubój tak:
Kiedy będziesz miała wolny czas dla Boga zwyczajnie usiądź z tym obrazkiem, ucałuj go ze czcią i powiedz z serca" Jezu ufam Tobie", a potem ucałuj krzyżyk z różańca i westchnij: "Maryjo Matko Miłosierdzia wstaw się za mną."
Jesli zrobisz to z głebi serca to dalszą edukcję modlitewną i drogę powrotu w ramiona Ojca napisze Ci Duch Św., Jezus Chrystus i Maryja.
Powtarzaj to zdanie "Jezu ufam Tobie" także w ciągu dnia, zobaczysz jak szybko Twoje serce uzdolni się do głębszej modlitwy.
Ja doznałam podobnego cudu otwarcia się na modlitwę, dzięki łasce od Maryi.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-24, 02:47
Zagubiona! napisał/a:
ale modlić się nie potrafię.
Aniu wystarczy westchniecie , albo "Jezu Chryste ulituj sie nade mną" - mnie zawsze pomaga .
Naprawiaj szybko laptopa tęsknimy za Tobą na skypie
agnicha [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-24, 12:09
Witaj Zagubiona
cieszę się, że powróciłaś do nas... mam nadzieję, że znajdziesz tu wsparcie w tych trudnych chwilach i jednocześnie jestem pewna, że wniesiesz dużo dobrego na nasze forum.
Mam jednak prośbę....czytając Twoje posty razi mnie określenie małżonka jako "były" czy "ex"....czy możesz je "wykasować ze swojego słownika"?
Dla mnie słowo "były" ujmuje człowieczeństwa a stawia współmalżonka jako przedmiot który może być "byłą" czy "przyszłą" własnością... poza tym przecież Wasz sakrament trwa, dlaczego więc określasz go jako czas przeszły dokonany?
To tak z moich odczuć... a "formalnie" przypomnę jeszcze par.II pkt.5 regulaminu forum.
5. Prosimy o nie używanie zwrotów "mój były/eks mąż", "moja była/eks żona", itp. odnoszących się do małżonków, których wiąże nierozerwalnie sakrament małżeństwa, gdyż wykrzywiają one prawdę o sakramentalnym małżeństwie i mogą ranić innych sakramentalnych małżonków.
Wiesz Aniu, muszę Ci podziekować - obudziłaś we mnie refleksję i swoisty bunt...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.