Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
nie zmieniam Elu tylko dopisałam , i błędy poprawiłam
Co do Grzechu rozwodu - ja nie mam wątpliwości , jeśli ktoś sam chce rozwodu lub wyraża na niego zgodę popełnia grzech . Ja popełniłam ten grzech.
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-21, 21:28
Elżbieto,
Należy zrobić rozróżnienie pomiędzy zasadami a tym, czy zasady te są przestrzegane. To nie jest kwestia interpretacji.
Punkt 2383 Katechizmu Kościoła Katolickiego wyraźnie o tym mówi, że rozwód jest grzechem. Tym samym nie jest właściwe doradzanie rozwodu, nawet jeżeli mówi o tym ksiądz katolicki i nawet, jeżeli ksiądz katolicki jest pracownikiem sądu biskupiego.
Na szczęście nie narażam się bycie nazwanym "świętszym od papieża", bo to co jest podane na tym forum, m.in. w tym linku - wywiadzie, to publicznie wygłoszone stwierdzenia fachowców, podpisane nazwiskiem.
Ponawiam propozycję dla Bajki - udaj się do tego księdza jeszcze raz i poproś go o podpisaną informację, jakoby wyrok rozwodowy był konieczną przesłanką dla wszczęcia kanonicznego procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa.
Natomiast uważam, że mówienie o rozwodzie w sądzie biskupim może być też w innym kontekście. Myślę, że do sądu biskupiego idą poradzić się ci, którzy żyją bliżej Kościoła, gdyby na sprawach wiary nie zależałoby im, to by w ogóle nie chodzili tam się radzić. I w tym kontekście, jeżeli ksiądz słyszy, że ktoś jest w takiej sytuacji, że współmałżonek chce rozwodu, ale ten pytający nie, to doradza, żeby poczekać ze stwierdzeniem nieważności małżeństwa do czasu rozwodu. Bo w istocie osobie pytającej zależy na małżeństwie, a nie na stwierdzaniu nieważności.
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-21, 21:32
Oj żartuję sobie z tą wiarygodnością.
A co do grzechu rozwodu: ja wiem, że grzech popełnia ten, kto domaga się rozwodu, bo sobie chce układać na nowo życie. Zaś druga strona zostaje często zmuszona do wyrażenia zgody, chociaż tego nie chce. I dla mnie to nie jest jej grzech, a podwójnie obciąża tę stronę zmuszającą.
Nie mam żadnych wątpliwości że tak jest. Chociaż je zgody nie wyraziłam, nie uważam, żeby to dawało mi powód do chluby.
Ściskam.
pi2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-22, 13:29
Moi drodzy,
Kilka dni temu rozmawiałem z sędzią pracującym w warszawskim sądzie. Kapłan ten jest orzekającym w sprawach ważności małżeństwa. Sprawy wg. jego opini mają się tak:
- nie ma formalnego wymogu orzeczenia rozwodu cywilnego aby składać skargę na ważność sakramentu, czyli nie ma takiego przepisu.
- podstawowym pytaniem zadawanym powodowi jest: czy jest możliwe pojednanie, czyli od powoda oczekuje się przekonania graniczącego z pewnością, że nie ma możliwości pojednania, rozpad więzi jest całowity i trwały a małżeństwo nie zaistniało.
- w praktyce wymaga się orzeczonego rozwodu cywilnego, lub chociaż procesu w toku, co wynika to z domniemania że jeśli rozwodu nie ma to nie doszło co całkowitego rozpadu więzi.
Żaden sąd nie orzeknie nieważności sakramentu jeżeli są szanse na ratowanie małżeństwa. Z tego właśnie wynika praktyka w warszawskiej decezji, gdyż bardzo trudno jest bronić tezy o braku możliwości pojednania, kiedy więzy cywilne jeszcze istnieją.
Bardzo ważne jest jeszcze to, że do sądu przychodzi się z pewnością czego się chce i udowadnia swoją tezę o niewaażnoći sakramentu. Tu nie ma sprawdzania. Nie ma pozwów na próbę i nie ma możliwości powtórnego składania skargi z tego samego powodu. Składający skargę przychodzi ze swoim przekonaniem i prosi sąd o potwierdzenie.
Do tego wszystkiego moja mała refleksja: to co najważniejsze odbywa się w sercu człowieka. W sądzie można skłamać, naginać fakty, udawać kogoś innego. Jeżeli chcę żyć w przyjaźni z Bogiem to w swoim sumieniu w prawdzie podejmuje decyzje. Bardzo tudno jest w takich sprawach ustawić ostre i jednoznaczne normy. Ktoś kiedyś powiedział: kiedy zasady nie są do końca jasno określone to jesteśmy zachęcani do podjęcia własnej decyzji i wzięcia za ną odpowiedzialności. Jestem przekonany że taka jest właśnie decyzja o składaniu pozwu do sądy kościelnego.
A do wszystkich Sycharowiczów: ratujcie swoje małżeństwa póki czas, ratujcie ze wszystkich sił a nawet mocniej. Ratujcie póki tli się nawet najmniejsza nadzieja. Jeśli znajdujecie w sobie choć trochę siły to nie myślcie o sądach.
Pozdrawiam
pi.kwadrat[/code]
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-22, 15:41
Cytat:
Żaden sąd nie orzeknie nieważności sakramentu jeżeli są szanse na ratowanie małżeństwa. Z tego właśnie wynika praktyka w warszawskiej decezji, gdyż bardzo trudno jest bronić tezy o braku możliwości pojednania, kiedy więzy cywilne jeszcze istnieją.
Rozumiem ,że powyzszy tekst jest Twoim postrzeganiem.
Jesli tak jest, to rozumiem pewnego rodzaju trudność a zarazem jest ono ZAGROZENIEM (dla Sakramentalnego Małżeństwa) które wynika z konkluzji błędnego wyznaczania mierności temu co nie słuzy pojednaniu i jedności. A konkretnie mówiąc , nie trzeba być związanym cywilnie( i wszystkie warunki jakie wynikaja z zawarcia umowy) by się pojedać...ponieważ pojednanie nie ogranicza się do prawa cywilnego ( w tym wypadku małżeństwa cywilnego ) i na tej choćby podstawie uważam to za absurd. Pojednanie nie ma takiego ograniczenia...jest daleko głębsze...
Sakramentalne małżeństwo jest tak subtelna tkanka o której trzeba zapamiętać z cała pewnościa przynajmniej tyle ,że przekracza ono "mierniki" jednosci w porównaniu z cywilnym małżeństwem. Jest ta niezwykłą tkaną...w której właśnie dlatego ,ze sakramentalne...można i nalezy OCZEKIWAĆ uzdrowienia(np. postawa otwarta na powrót marnotrawnego małżonka) , nawet kiedy więzi cywilne wygasną...co bardzo podkreśla WAGĘ Sakramentalnego Małżeństwa
Serdecznie pozdrawiam
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-22, 21:19
pi2 napisał/a:
w praktyce wymaga się orzeczonego rozwodu cywilnego, lub chociaż procesu w toku, co wynika to z domniemania że jeśli rozwodu nie ma to nie doszło co całkowitego rozpadu więzi.
to smutne , ze taka jest praktyka , to jakaś paranoja
w/ g tego, po rozwodzie cywilnym nie ma szans na pojednanie ???????
bzdura ....................
Osobiście i z forum znam osoby po rozwodzie, które odbudowały swoje małżeństwa,
a to co osobiście przeżyłam , "budząc sie" z rozwodowego amoku jest dowodem na to , że dla BOGA nie ma rzeczy niemożliwych .
Nasze świadectwa, mogą być szokujące i trudne do przyjęcia ale zdarzyły sie .
W każdym momencie trwania sakramentu małżeństwa - także po rozwodzie, Bóg może pojednać małżonków ze sobą . Trzeba być otwartym na łaskę Bożą .
Sycharki maja wielkie zadanie świadczenia swoim życiem i postawa otwartości na pojednanie i powrót współmałżonka , wszędzie, tak w sądach cywilnych jak i biskupich .
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-22, 21:23
A ja powiem tak.
Jeżeli taka będzie Wola Boża, to kto jak kto, ale Wspólnota Trudnych Małżeństw Sychar w połączeniu np. z Ruchem Wiernych Serc zmieni te dziwne praktyki w sądach biskupich. Jak? Bardzo prosto. Przykładem i świadectwem.
pi2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-22, 23:00
Chyba się nie zrozumieliśmy.
Temat rozwodu i orzeczenia nieważności pojawiał się na forum już kilkakrotnie, dlatego postanowiłem dopytać się u źródła i zabrać głos. Wg mojej najlepszej wiedzy na dzień dzisiejszy:
- nie ma formalnego wymogu wynikającego z kodesku kanonicznego, aby osoba składająca skargę była po rozwodze cywilnym.
- praktyka sądu warszawskiego i krakowskiego jest taka, że tego rozwodu się "oczekuje", jest to jedno z pierwszych pytań jakie pada w czasie wtępnej rozmowy z prawnikiem kanonistą.
Księża bardzo niechętnie udzielają wiążących odpowiedzi w tym temacie, nawet na pytania dotyczące procedur stosowanych przez sądy. Być może po to aby zniechęcać do składania pozwów i w ten sposób zachęcać do ratowania małżeństw. Myślę że stąd tyle domysłów, niedomówień i nieporozumień.
Nie twierdze zaś, że rozwód cywilny zaprzepaszcza sansę pojednania. Mnie również znane są przypadki pojednania po latach. Zdarza się, że ludzie schodzą się po rozpadzie drugich nieudanych związków i żyją ze sobą zgodnie do śmierci. Znam takie fakty z mojego otoczenia. Być może zdarzają się też przypadki pojednania po orzeczeniu niezawiązania węzła małżeńskiego, chyba ktoś mi o tym opowiadał, ale pewien nie jestem.
Twierdze tylko, że idąc do sądu trzeba być pewnym czego się chce i trzeba być przekonanym o nieważności sakramentu i braku możliwości pojednania. Te sprawy są oczywiście bardzo delikatną materią. Tak delikatną, że każda sprawę należy rozpartywać osobno. Ufam, że sądy biskupie tak właśnie robią nie przyjmując do rozpatrzenia każdej skargi która do nich wpływa.
Pozdrawiam
pi.kwadrat
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 00:01
Cytat:
Bardzo ważne jest jeszcze to, że do sądu przychodzi się z pewnością czego się chce i udowadnia swoją tezę o niewaażnoći sakramentu. Tu nie ma sprawdzania. Nie ma pozwów na próbę i nie ma możliwości powtórnego składania skargi z tego samego powodu. Składający skargę przychodzi ze swoim przekonaniem i prosi sąd o potwierdzenie.
Do tego wszystkiego moja mała refleksja: to co najważniejsze odbywa się w sercu człowieka pi 2
.
Zgadzam się z tym. Odpowiedzialnosc mamy przed Panem Bogiem i nikt za nas nie podejmie decyzji.
Byłam 2 lata temu w Sądzie Biskupim, gdy mąż mówił o rozwodzie, chciałam się wywiedzieć jak to wszystko wygląda....
niemiła wizyta, mnostwo mlodych kobiet w kolejce, praktycznie same kobiety tam spotkałam.
też powiedziano mi o tym warunku rozwodu cywilnego
Zauwazylam jedno, chcemy autorytetów, osob ktore nam podpowiedza co robic, pokażą najlepiej drogę
i to co pisze kinga w wątku landis, ze w konfesjonale mówi od razu jaki ma stosunek do Sakramentu Malzenstwa i nikt nie sugeruje jej sprawdzania waznści.....z czym wiele z nas się zetknęlo
w pewnym momencie zaczłam miec opór przed Sakramentem Spowiedzi z tego powodu...mój mąz tez sie bronił przed tym w konfesjonale
i dobrze ze o tym rozmawiamy bo takich sycharkowych swiadectw trzeba w Kościele
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 01:26
Ponieważ wątek dotyczy separacji, a nie stwierdzenia ważności, czy nieważności małzeństwa sakramentalnego załączam to co mówi prawo kanoniczne o separacji.
Rozdział II
SPRAWY O SEPARACJI MAŁŻONKÓW
Kan. 1692 -
§ 1. Separacja osobowa małżonków ochrzczonych, jeżeli zgodnie z przepisami prawa nie zarządzono inaczej w odniesieniu do szczególnych miejsc, może być zarządzona dekretem biskupa diecezjalnego lub wyrokiem sędziego, według przepisów kanonów, które następują.
§ 2. Tam, gdzie decyzja kościelna nie powoduje skutków cywilnych albo jeżeli przewiduje się, że wyrok cywilny nie będzie przeciwny prawu Bożemu, biskup diecezjalny pobytu małżonków, po rozważeniu szczególnych okoliczności, może udzielić zezwolenia na zwrócenie się do sądu świeckiego.
§ 3. Jeśli sprawa dotyczy także czysto cywilnych skutków małżeństwa, niech sędzia stara się, by zachowując przepis § 2, sprawa już od początku została wniesiona do sądu świeckiego.
Kan. 1693 -
§ 1. Jeżeli któraś ze stron lub rzecznik sprawiedliwości nie poproszą o zwyczajny proces sporny, należy zastosować ustny proces sporny.
§ 2. Jeżeli zastosowano zwyczajny proces sporny i zgłoszono apelację, trybunał drugiego stopnia winien postępować zgodnie z postanowieniem kan. 1682, § 2, z zachowaniem przepisów, które należy zachować.
Kan. 1694 - W tym, co dotyczy właściwości trybunału, należy zachować przepisy kan. 1673.
Kan. 1695 - Sędzia, zanim przyjmie sprawę i ilekroć dostrzega nadzieję dobrego wyniku, powinien zastosować środki pastoralne, by małżonkowie pogodzili się i zostali skłonieni do wznowienia małżeńskiego życia wspólnego.
Kan. 1696 - Sprawy o separację małżonków dotyczą także dobra publicznego; dlatego też zawsze powinien brać w nich udział rzecznik sprawiedliwości, według przepisu kan. 1433.
W części dotyczącej stwierdzenia nieważności małżeństwa, znalazłam pewny zastanawiający mnie zapis:
Art. 2 PRAWO ZASKARŻANIA MAŁŻEŃSTWA
Kan. 1674 - Do zaskarżenia małżeństwa są zdolni:
1° małżonkowie;
2° rzecznik sprawiedliwości, kiedy nieważność małżeństwa została już rozgłoszona, jeżeli małżeństwo nie może być uważnione lub nie jest to pożyteczne.
Kan. 1675 -
§ 1. Małżeństwo, które za życia obydwu małżonków nie zostało zaskarżone, po śmierci jednego lub obojga małżonków nie może być zaskarżone, chyba że kwestia dotycząca ważności ma charakter przedprocesowy dla rozwiązania innego sporu, bądź na forum kanonicznym, bądź na forum świeckim.
Czy ktoś z Was zetknął sie z przypadkami pisanymi wytłuszczonym drukiem?
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 01:36
Dla osób potrzebujących bliższych informacji podaję to co znalazłam w necie:
"Pani Małgorzata pobiera wysokie opłaty za porady prawne, które udzielane są bezpłatnie. Po za tym jej artykuł na stronach www.kosciol.pl "prawo kanoniczne - orzeczenie nieważności małżeństwa" skupiający się przede wszystkim na potrzebie udziału przedstawiciela strony bądź adwokata w procesie o stwierdzenie nieważności to czysta autoreklama. Jestem prawnikiem kanonistą, wykształceniem i wiekiem zbliżonym do Pani Małgorzaty Baran, która w ubiegłym roku skończyła studia. Mogę pomóc i odpowiedzieć na państwa pytania chmagda80@go2.pl "
Wniosek z tego taki,że najlepiej porozmawiać z prawnikiem kanonistą, który staje na takich procesach,pamiętajcie porady powinny być darmowe.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 01:54
Chyba warto też przeczytać i to:
Ks. Jan Augustyn
Duszpasterz a procesy o stwierdzenie nieważności małżeństwa
"Aby Chrystus mógł z każdym iść przez życie"
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-23, 13:07
Mirakulum napisał/a:
pi2 napisał/a:
w praktyce wymaga się orzeczonego rozwodu cywilnego, lub chociaż procesu w toku, co wynika to z domniemania że jeśli rozwodu nie ma to nie doszło co całkowitego rozpadu więzi.
to smutne , ze taka jest praktyka , to jakaś paranoja
w/ g tego, po rozwodzie cywilnym nie ma szans na pojednanie ???????
bzdura ....................
Osobiście i z forum znam osoby po rozwodzie, które odbudowały swoje małżeństwa,
a to co osobiście przeżyłam , "budząc sie" z rozwodowego amoku jest dowodem na to , że dla BOGA nie ma rzeczy niemożliwych .
Nasze świadectwa, mogą być szokujące i trudne do przyjęcia ale zdarzyły sie .
W każdym momencie trwania sakramentu małżeństwa - także po rozwodzie, Bóg może pojednać małżonków ze sobą . Trzeba być otwartym na łaskę Bożą .
Sycharki maja wielkie zadanie świadczenia swoim życiem i postawa otwartości na pojednanie i powrót współmałżonka , wszędzie, tak w sądach cywilnych jak i biskupich .
W dzisiejszym tj. z 23 stycznia 2011 roku wydaniu tygodnika "Gość Niedzielny" jest obszerny artykuł pt. "Single z obrączką" - o SYCHARZE, w którym zamieszczone są świadectwa Sycharowiczów, w tym uzdrowionego małżeństwa po przejściach, które potwierdza to co pisze Mirakulum, że w każdym czasie i sytuacji mogą małżonkowie otworzyć się na łaskę pojednania. Nie ma sytuacji beznadziejnych, i dla człowieka mocnej wiary jest to oczywiste! :))
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
-kajka- [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 13:45
Mirakulum napisała:
"..Osobiście i z forum znam osoby po rozwodzie, które odbudowały swoje małżeństwa..."
"....W każdym momencie trwania sakramentu małżeństwa - także po rozwodzie, Bóg może pojednać małżonków ze sobą . Trzeba być otwartym na łaskę Bożą...."
Owszem, to prawda,że Bóg pomaga sakarmentalnym małżonkom pojednać się nawet po rozwodzie.
Ale w tym wątku pisze sie też o stwierdzaniu nieważności małżeństwa.
Sąd Biskupi - jeśli stwierdzi nieważność małżeństwa - to oznacza to, że małżeństwa nie ma i nie było, że po prostu nie zaistniało w ogóle od początku.
Skoro tego małżeństwa nie było wcale, to przecież Bóg nie będzie pomagał takim ludziom się pojednać, bo ... nie są małżeństwem. To chyba logiczne?
Dlatego też rozwód takiego "małżeństwa", nie jest naprawdę rozwodem, tylko rozejściem się ludzi, którzy faktycznie nie są związani sakramentalnym węzłem.
Pewnie dlatego w Sądach Biskupich "oczekuje się" uprzedniego rozwodu cywilnego, jak to wyjaśnił obszernie pi2
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.