Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2011-01-14, 00:18 Pruderia czy czystość małżeńska
Zacząłem tu nowy temat aby nie ,,podpinać" się do tematu Kalina..... . Poruszyłem sprawę mojego małżeństwa które jest w sytuacji ,,na krawędzi" .Pisałem że żony nigdy nie kochałem i nie kocham.............tak,gdy brałem ślub byłem tego świadomy....i myślałem że to się zmieni....Róża napisała że nie dochowuję przysięgi małżeńskiej ponieważ ślubowałem miłość..........Przez cały okres przysięgi małżeńskiej starałem się tak robić jakbym żonę kochał...nigdy nie mówiłem jej że jej nie kocham ale też aby nie skłamać nie mówiłem jej że ją kocham poza tym staram się ciągle okazywać jej miłość bliżniego co jest tym samym .Pisałem kilka miesięcy wcześniej na forum dlaczego tak się stało(temat ,,przesadna pruderia przyczyną nieszczęścia" być może jest to gdzieś w archiwum).....Ważną też żeczą jest zachowanie w małżeństwie czystości we wspólnym życiu (czasem staram się przytulić żonę aby okazać jej nieco czułości choć nadal mam obawy czy....jest to zgodne z przykazaniami...... .Co do odwiedzin brata to przede wszystkim przychodzi do naszej mamy i pracuje u mnie swoimi narzędziami z których i ja dorabiając na chleb też korzystam przez co nie mogę go ot tak wyrzucić ,zresztą nie chciałbym nikogo wyganiać.Żona go nie cierpi i jest wiele kłutni przez to......Wpływu nie ma na mnie ,ale żona uważa że się wtrąca,choć w zasadzie chyba tak nie jest..... Żona mówi że zabierze dzieci i pójdzie choć staram się żeby tak się nie stało....Pewien ksiądz doradził mi abym dla zachowania czystości małżeńskiej przeprowadził się do innego pokoju....choć ja myślę że to może nie jest konieczne po prostu staram się nie dotykać żony w jakiś grzeszny sposób...............................................
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-14, 00:51
Że co?
Czy Ty nie mylisz czystości małżeńskiej z celibatem?
Po to nam dal Bóg cielesność, namiętność i przyjemność, by zgodnie z jego przykazaniami z tego korzystać.
Czystość małżeńska to zbliżenie w miłości, oddanie, WIERNOŚĆ, a nie osobne sypialnie.
Straszne miała życie Twoja żona...Bez bliskości, bez czułości - której każda kobieta tak bardzo potrzebuje.
"staram się nie dotykać żony w jakiś grzeszny sposób" - grzeszny sposób to chyba tylko uderzenie, bo nie wiem, jak można grzech wciskać w święty związek żony i męża, który pobłogosławił sam Bóg.
Jeśli nie chciałeś zbliżać się do kobiety, należało wstąpić do zakonu....
Według mnie małżeństwo zostało nieważnie zawarte.
Nie kochałeś żony przed ślubem, nie kochałeś podczas ślubu i WIEDZIAŁEŚ o tym.
Przysięgając jej miłość, popełniłeś grzech krzywoprzysięstwa i zbeszcześciłeś sakrament. A po ludzku - oszukałeś żonę.
Przykre, ale tak to widzę.
PawełV napisał/a:
Przez cały okres przysięgi małżeńskiej starałem się tak robić jakbym żonę kochał...
Miłość to uczciwość.
Udawałeś, że kochasz?
Straszne....
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-14, 01:20
PawełV,
z tego co piszesz pomyliłeś dwie niezależne, ale funkcjonujące razem w małżeństwie rzeczywistości.
Miłość jaką ślubujesz przed ołtarzem czyli postawę miłości jaka pokazał nam Chrystus -przykłady w całej Ewangelii, ona nie umiera i pozostaje w małzeństwie nawet gdy umiera eros.
Z miłością emocjonalną -erosem-jaka ludzie darzą się po to aby móc począć potomstwo. Cudem jest niewyobrażalnym i łaską jeśli ludzie potrafią ja pielęgnować i ona trwa przez całe małzeńskie życie.
PawełV napisał/a:
Pewien ksiądz doradził mi abym dla zachowania czystości małżeńskiej przeprowadził się do innego pokoju....
Chyba coś nie do końca zrozumiałeś. Czystość małżeńska nie oznacza celibatu. To postawa wyrażająca się czystością intencji, myśli, czynu, dotyku, brak antykoncepcji, czystości spojrzenia, rozwoju więzi emocjonalno-psychicznej pomiedzy małzonkami. Czystość łoża to czystość pożycia, a nie abstynencja.
Przeprowadzka do innego pokoju i powstrzymanie sie od współżycia jest czasowym elementem odzyskiwania czystości małżeńskiej w przypadku rażącego naruszenia tej sfery przez grzech ciężki jednego lub dwojga z małżonków.
Przymuszanie jednak drugiego małżonka do białego małżeństwa, bez jego zgody i wyraźnych wskazań ku temu ( sprawy zdrowotne, post duchowy itd-zawsze czasowe)jest grzechem ciężkim przeciwko sakramentowi małżeństwa, więc nie mógł Ci tego zalecić ksiądz.Jedyne co tu mogło zajść to jakieś nieporozumienie, coś nie do końca zrozumiałeś lub coś źle zostało naświetlone. Najlepiej poczytaj na ten temat i porozmawiaj z duchownym z domowego kościoła czy duszpasterstwa rodziny.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-14, 01:33
Jeśli nie chciałeś zbliżać się do kobiety, należało wstąpić do zakonu....
Według mnie małżeństwo zostało nieważnie zawarte.
Nie kochałeś żony przed ślubem, nie kochałeś podczas ślubu i WIEDZIAŁEŚ o tym.
Przysięgając jej miłość, popełniłeś grzech krzywoprzysięstwa i zbeszcześciłeś sakrament. A po ludzku - oszukałeś żonę.
Przykre, ale tak to widzę.
Przykre,ale też tak to widzę.
Człowieku...coś TY najlepszego zrobił??????????????
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-14, 07:21
Paweł............. za nie korzystanie z radości i doznań dozwolonych (pieszczoty,pocałunki,przytulanie,seks) w małżeństwie ,a nie wykorzystywanych tez trzeba będzie kiedyś zdać relację Bogu.
I z czego będziesz zdawał relację????????
lena napisał/a:
Człowieku...coś TY najlepszego zrobił??????????????
Coś Ty najlepszego zrobił z małżństwa ??z rodziny? jaki przykład dajesz swoim dzieciom???
Ojciec może dać swoim dzieciom najwiecej gdy kocha ich matkę
A TY??? Czy to co robisz,co zrobiłeś było i nie jest niczym innym jak oszustwem??????
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-14, 08:10
Satine napisał/a:
Według mnie małżeństwo zostało nieważnie zawarte.
Nie kochałeś żony przed ślubem, nie kochałeś podczas ślubu i WIEDZIAŁEŚ o tym.
Przysięgając jej miłość, popełniłeś grzech krzywoprzysięstwa i zbeszcześciłeś sakrament. A po ludzku - oszukałeś żonę.
Uffff satine pełna racja w tym co piszesz.......choc zarazem smutne że trzeba dojrzec takie wnioski
Kurcze Paweł nie mam zamiaru powtarzac to co inni napisali...ale wiesz mnie wkurzyło ogromnie tylko jedno ..jak można jako człowiek 14 lat zwodzic i igrać z uczuciami drugiego człowieka......wykorzystać go(bo tak to widzę)-by jeszcze dzieci przyszły na świat
napisałes że byłes u księdza??? pewnie i dobrze w jakims tam sensie ,ale mnie się widzi że Tobie potrzebny bardziej SPECJALISTA...niż ksiądz....
i warto spojrzec na to w ten sposób.....bo dla mnie nie jest to.
......................ZDROWE................
mimo mego wkurzenia pozdrawiam i Pogody Ducha
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-14, 15:33
Dlaczego zdecydowałeś się na ślub???????
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-14, 20:31
czuje że ktoś nas tu wkręca...
Bella [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-14, 21:29
Hmm sakrament małżeństwa to przecież połączenie dwóch kochających się osób, jesli się zdecydowałeś na ślub to dałeś zonie do zrozumienia że ją kochasz, po prostu kłamałeś!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!!?!?!?!?
Przed nią i przed Bogiem
Smutne to
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-14, 23:56
PawełV napisał/a:
Pewien ksiądz doradził mi abym dla zachowania czystości małżeńskiej przeprowadził się do innego pokoju....choć ja myślę że to może nie jest konieczne po prostu staram się nie dotykać żony w jakiś grzeszny sposób..........
może warto poczytac co
O. Ksawery Knotz z Klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów doktor teologii pastoralnej, duszpasterzem małżeństw, redaktor naczelnym portalu "Szansa Spotkania”, skierowanego do małżeństw według nauki Kościoła katolickiego
mówi
...Żyjemy w czasach, gdy mało się czyta Ewangelię, a w Kościele temat seksu jest zaniedbany. Tymczasem w Piśmie Świętym wątków seksualnych jest bardzo dużo - podkreślił o. Ksawery Knotz. - Jak się to ma do sakramentu małżeństwa? Tak, że sakrament ten nie realizuje się tylko w czasie godzinnego rytuału w kościele, kiedy małżonkowie wymieniają obrączki. Sakrament ten realizuje się w codziennym życiu małżonków: w rozmowie, sprzątaniu mieszkania, wspólnym zakupie mebli czy samochodu - mówił autor książki.
Jak podkreślił, bywa, że jeśli już w Kościele mówi się o seksie, to w kategoriach negatywnych: że coś jest grzechem, jest złe.
- Pokutuje mentalność przypominająca kodeks karny. Ludzie pytają mnie o to, co wolno w seksie, a czego nie. To niepoważne - mówił o. Ksawery. - Pisząc tę książkę, starałem się odejść od negatywów. Porównuję seks do meczu piłkarskiego, gdzie wprawdzie są jakieś zasady - nie można faulować czy wybijać piłki na aut. Ale to, co się odbywa na boisku - to mecze różnej klasy, różnych lig, są piękne i wspaniałe, ale i nudne i beznadziejne - mówił o. Ksawery Knotz.....
Ojciec Ksawery Knotz zaskakuje: "Seks nie może czekać (...) generalnie wszyscy go lubią"
Jolanta Grzegorzewska
Kamasutra kojarzy się z pozytywnym podejściem do seksu, więc jeśli ja też tak się kojarzę, nie mam nic przeciwko temu – mówi ojciec Ksawery Knotz.
Z ojcem Ksawerym Knotzem, autorem książki
Książka posiada imprimatur (oficjalna aprobata władz kościelnych)
pt. "Seks jakiego nie znacie. Dla małżonków kochających Boga” i inicjatorem ogólnopolskich rekolekcji "Akt małżeński – szansa na spotkanie z Bogiem”, rozmawia Jolanta Grzegorzewska
Jolanta Grzegorzewska, "Nowa Trybuna Opolska”: Wie ojciec, jak okrzyknięty został przez dziennikarzy?
– Jak?
Mistrzem katolickiej kamasutry.
– Ładnie. Kamasutra kojarzy się z pozytywnym podejściem do seksu, więc jeśli ja też tak się kojarzę, nie mam nic przeciwko temu.
Pytanie, na ile to określenie jest trafne.
– Tylko o tyle, że pokazuję pozytywny kontekst ludzkiego życia i w tym kontekście omawiam kwestie moralne i duchowe.
A dokładniej...
– Chcę, aby katolicy cieszyli się życiem seksualnym, a wymogi moralne kojarzyły się im z troską o lepszą jego jakość. Bo gdyby tak nie miało być, to czy seks byłby realizacją sakramentu małżeństwa? Podczas rekolekcji wyjaśniamy więc sobie, jak się ma seks do Pana Boga, do duchowości, do religijności, wiary. Często bowiem w małżeństwie katolickim seksualność i religijność idzie dwutorowo, równolegle wobec siebie: jedną sferą jest seks, drugą – odrębną i niewspółgrającą z nim – Bóg. Często obie sfery – choć powinny – nie łączą się ze sobą. Prawdą jest natomiast, że seks może przybliżać do Boga, a wiara może ubogacać życie seksualne.
Jak więc brzmi pierwsza fraza, którą wypowiada mistrz kamasutry podczas inauguracyjnego spotkania ze swoimi uczniami?
– Zaczynamy. Seks nie może czekać.
Mocne.
– Dlaczego?
Bo wypowiada ją osoba duchowna, bo dzieje się to na rekolekcjach.
– Ale to jest najlepsze miejsce, aby omawiać rzeczy ważne dla człowieka. Jeśli sfera seksualna jest zaniedbywana, to małżeństwo zaczyna się od siebie oddalać. Staje się sferą cierpienia. Takie małżeństwa po latach widzą, że dużo zaprzepaściły.
W takiej sytuacji wiele osób pomyślałoby raczej o wizycie u seksuologa niż u księdza czy innej osoby duchownej.
– Kościół też musi mieć w tej kwestii swoją ambonę, książki, strony internetowe. Jeśli tego zabraknie, interpretacja nauki Kościoła w tej kwestii może pójść w złym kierunku.
Ale mówienie o seksie jest takie niekatolickie...
– Dlaczego? Seks to dar od Boga.
Jak więc katolicy traktują seks?
– Generalnie wszyscy go lubią, ale – oczywiście – w wielu małżeństwach pojawiają się związane z tym dylematy moralne, rodzą się pewne pytania...
Na przykład czy w czerpaniu przyjemności z seksu nie ma niczego złego?
– Nie ma niczego złego, pod warunkiem że współżycie ma miejsce w małżeństwie, towarzyszy mu miłość i szacunek dla ciała mężczyzny i kobiety.
Skąd więc przekonanie, że w myślach pobożnej katoliczki nie miejsca nawet na słowo "seks”, nie mówiąc już o słowie "orgazm”, a prawdziwy katolik nie całuje żony poniżej pępka?
– Operujemy stereotypami, mamy słabą i powierzchowną wiedzę. Dokumenty Kościoła katolicy znają tak, jak obywatele konstytucję. Jak wielu ludzi czytało konstytucję?
Obalmy więc parę stereotypów.
– Proszę.
"Celem każdego stosunku jest prokreacja”. Prawda czy fałsz?
– Fałsz. Chodzi o to, by ludzie spotykali się zgodnie ze swoją cielesnością, jej fizjologią, by współżyli zgodnie z możliwościami, jakie im daje ciało, szczególnie ciało kobiety, które pozwala cieszyć się ze współżycia również w czasie niepłodnym. Decyzja o czasie podjęcia współżycia należy tylko do małżonków i nie może być oceniana negatywnie.
Idźmy dalej: "Seks oralny jest grzechem”.
– W czasie współżycia seksualnego małżonkowie mogą okazywać sobie miłość w każdy sposób, mogą obdarzać się nawet najbardziej wyszukanymi pieszczotami. Stymulacja manualna i oralna bywa często niezbędna.
Pod warunkiem...
– Pod warunkiem że pieszczoty te dążą do rozbudzenia umożliwiającego satysfakcjonujący akt seksualny. Gdy małżonkowie podejmują bardzo intymne pieszczoty, ważne jest też, by między nimi panował szacunek i zrozumienie, otwartość na potrzeby drugiej strony z jednoczesną świadomością, że nasza druga połowa nie zawsze musi chcieć tego samego, że niektóre rzeczy są dla niej nie do przyjęcia. A nic nie może odbywać się pod przymusem, nasze zachowania nie mogą współmałżonka upokarzać. Trzeba uważać, aby szukając urozmaicenia, czegoś po drodze nie zgubić, nie zatracić duchowej relacji. Kochać się trzeba umieć.
Na podpowiedzi w kwestiach technicznych nie ma co liczyć?
– To wszystko można znaleźć w Internecie.
A poważnie?
– Redukowanie człowieka do potrzeb biologicznych, seksu do techniki, nakreślanie tylko jednego celu: doświadczyć jak najsilniejszych doznań i to zawsze, kiedy tylko się chce, nie przynosi niczego dobrego. Model erotomana, proszę mi wierzyć, nie sprawdza się w małżeństwie. Ludzie chcą miłości, jedności. Chcą się czuć kochani, szanowani, chcą wiedzieć, że ta druga strona chce się o nich troszczyć. W tym kontekście także wiedza bardziej "techniczna” jest ważna i potrzebna.
Duża wiedza, jak na osobę duchowną.
– Dużo czytam. Mówią o tym także sami małżonkowie.
Takie rozmowy nie są chyba łatwe.
– Bo my o seksualności nie potrafimy rozmawiać ze sobą.
My – Polacy, my – katolicy czy my – ludzie?
– Chyba jest to prawda uniwersalna, ponieważ zdanie "jesteśmy tyle lat małżeństwem, a nigdy o tym szczerze i głęboko nie rozmawialiśmy” słyszałem nie tylko w Polsce, ale i na Ukrainie czy Ameryce.
Amerykanie?
– Ich problemy niewiele różnią się od naszych. No, może amerykańskie małżeństwa częściej przestają wierzyć w siebie, bo wszyscy naokoło mają być tacy szczęśliwi, a im nie wychodzi.
Polskie małżeństwa nie mają z tym kłopotu? Małżonkowie nie chcą być w łóżku supermenami?
– Czasami ich też trzeba w drugą stronę odkręcić, bo tak są na punkcie wyidealizowanego seksu sfiksowani. Mają wysokie wymagania wobec siebie, a nie mogąc im sprostać, obrzucają się pretensjami, oddalają od siebie.
Po rekolekcjach brata Ksawerego natomiast...
– Są bardziej wolni, bardziej rozumieją naukę Kościoła jako życzliwą dla ich miłości. I łatwiej im o wielu rzeczach rozmawiać.
A księża?
– Najczęstszym momentem, w którym księża rozmawiają o życiu seksualnym, jest spowiedź, a wtedy o seksie mówi się tylko w kontekście grzechu, problemu.
A nie jest to dla nich po prostu zbyt trudny temat?
– Nikt nie lubi stąpać po grząskim gruncie, a współżycie jest takim gruntem. Boją się, ponieważ temat nie jest dostatecznie zgłębiony. Nic więc dziwnego, że w pewnych sytuacjach starają się go omijać.
A szkoda, bo seks jest OK, przynajmniej pod takim hasłem odbywały się rekolekcje w jednym z miast.
– Bo tak właśnie jest. Seks małżeński jest OK. Dla Pana Boga też.
Dziękuję za rozmowę.
i myslę że to książka koniecznie dla ciebie do poczytania, zamiast przeprowadzki do drugiego pokoju czy starań niedotykania żony, na początek...
PawełV [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-15, 00:34
Cóż mogę powiedzieć?............napewno dużo w tym wszystkim mojej winy ........chciałem kochać i być kochanym, chciałem mieć rodzinę jak każdy....Może jest to związane z wychowaniem?.......Nigdy nie przypominam sobie aby mój ojciec przytulił matkę lub ją pocałował.W domu nigdy nie mówiło się o takich sprawach. Zawsze miałem duży szacunek do dziewczyn,onieśmielały mnie....nawiązywałem z nimi kontakty ,rozmawiałem...pragnąłem cielesności ale nie chciałem zgrzeszyć -,,każdy kto pożądliwie spojrzy na kobietę już dopuścił się z nią cudzołóstwa"te słowa ewangelii mocno wryły się w mą pamięć i nie potrafiłem dłużej utrzymać przyjażni,znajomości lub czegoś więcej.Traciłem jedną dziewczynę za drugą(a może byłem za biedny) pozatym w okolicy panował,,pomór na dziewczyny"(jak to na wsi się zdarzało) ......Po przeczytaniu książki ks.Malińskiego stwierdziłem że nie mam już dłużej na co czekać zważywszy że miałem już 28 lat. Poznałem moją przyszłą żonę...nie podobała mi się jej uroda i nie miała w sobie tego ,,coś".Próbowałem przerwać ten nasz związek ale ona mnie kochała .Było mi jej żal (dlaczego miałaby przeze mnie cierpieć ,dlaczego się z nią nie pobrać może to ostatnia szansa o którą tyle lat się modliłem -myślałem.....Nie kochałem jej może tak jak się powinno kochać ale starałem się by czuła się kochana...........Bałem się namiętności by nie zgrzeszyć ....,,każdy kto pożądliwie........" każdy -to znaczy każdy -mąż też kobietę-każdą kobietę-żonę również spojrzy pożądliwie-a cóż dopiero całować czy robić,,coś innego"............tak myślałem!!! Dopiero tu na forum prawie rok temu zostałem uświadomiony że to nie tak !!!!............Chyba nie bardzo da się to naprawić Przysięgając przed ołtarzem nie miałem złych intencji ...A czy kobiety które wychodzą za facetów którzy błysną bogactwem ,porzucając często swe prawdziwe miłości czy kłamią i czy ich małżeństwa można uznać za nieważne? ??? gdzie tam miłość ??? chyba tylko do pieniędzy i do lekkiego życia..... szukałem jakiejś rady gdzie mogłem (choć może w ograniczonym zakresie-wiadomo wieś)........Różni księża różnie mówili na te tematy była pochwała za dążenie do czystości i powstrzymywanie się od współżycia nie uznawanie tego za grzech jak i uznawanie tego za grzech lekki.Katechizm Kościoła Katolickiego mówi że współżycie jest dopuszczalne i godziwe jedynie gdy jest nastawione na zjednoczenie i prokreację-rozumię to (może się mylę) że jeśli nie są spełnione te dwa warunki to jest niegodziwe i jest grzechem....Żona i tak jest od paru lat oziębła i chyba kręcą ją tylko kłótnie które wszczyna z byle powodu a których ja nie wytrzymuję i mówi że odejdzie a ja będę płacił alimenty i popiera to argumentami jak to zrobiły jej koleżanki które są już po rozwodzie (niestety w sądzie podobno pracuje pani sędzia która jest w tych sprawach dość skuteczna -określiłem ją nawet -,,rzeżniczka małżeństw"......................
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-15, 05:59
PawełV napisał/a:
współżycie jest dopuszczalne i godziwe jedynie gdy jest nastawione na zjednoczenie i prokreację-rozumię to (może się mylę) że jeśli nie są spełnione te dwa warunki to jest niegodziwe i jest grzechem....
Pawle, poczytaj jeszcze raz, to co bywalec wkleił. Poczytaj ze zrozumieniem. Co rozumiesz pod słowem "zjednoczenie"? Czyż nie jest to to, o czym pisze o. Knotz powyżej - szacunek, okazywanie czułości, pokazywanie że troszczę się współmałżonka w KAŻDYM aspekcie? Przecież to JEDNOCZY małżeństwo, czyż nie? Zwróć uwagę, że jeśli każde współżycie miałoby prowadzić w intencji do prokreacji, to dokładnie zostalibyśmy postawieni na równi ze zwierzętami. To zwierzęta kopulują tylko w okresie rui (no dobra, wyjątkiem jest kilka gatunków naczelnych), czyli celem jest tylko prokreacja i nic więcej. U człowieka celem, sensem jest jedno i drugie - zjednoczenie i prokreacja. A zatem - jednoczmy się, nie wykluczając prokreacji. A wtedy wszystko jest dobre i godziwe.
Pawle, przez swoje postępowanie (przekaz rodziny pierwotnej jest ważny, ale nie zwalaj wszystkiego na to!) doprowadziłeś małżeństwo na skraj ruiny. I nie zwalaj teraz na żonę, że ona jest oziębła. Taką się stała będąc Twoją żoną. I do Ciebie należy teraz to odkręcić!
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-15, 08:38
Pawle przeczytałam Twoje posty i zauważyłam jedno, że mimo tego, ze zony na początku nie kochałeś, nie podobała Ci się jakos wyjątkowo to obawiałeś się by nie "być pożądliwym"
czyli jednak tak całkiem obojetna nie była Ci jako kobieta, czyż nie?
Macie dzieci.
Czy jednak to przyciąganie fizyczne między Toba a żoną to nie jest coś co pojawia sie na początku gdy ludzie się poznają? jesli sie tego bales jak ognia plus surowe wychowanie to co się dziwić ze to wszystko sie stało w waszym małżenstwie.
Na bazie tego przyciągania między płciami rozwijaja się wyższe uczucia, szacunek, wrazliwosc na potrzby drugiej osoby, akceptacja.
O to wszystko starałeś się, jak piszesz.
A wyciąłeś ze swojego serca i ciała ważną potrzebe seksulaności z obawy przed grzechem.
Niestety wielu ludzi zwiazanych z kościołem tak robi, robiło, duzo sie zmienia w ostatnich latach w mysleniu o seksie, coraz więcej się mówi i bardzo dobrze.
Polecam lekturę forum i książki podane przez bywalca wyżej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.